Mijają kolejne dni, a cały świat wciąż nie może dojść do siebie po tym jak Joanna Kluzik – Rostkowska porzuciła swoich dobrodziejów i poszła na służbę do nowych państwa. Co ja mówię? Dojść do siebie? Dojść do siebie świat cały nie będzie w stanie jeszcze przez długie miesiące. Dziś świat owym transferem wciąż żyje, a poziom emocji z nim związany jest już tak wielki, że nawet chińscy biznesmeni, którzy chcieli nam pomoc w przygotowaniach do Euro 2012 zorientowali się, że przy tego rodzaju napięciu, nie mają ani z kim, ani nawet o czym gadać, zabrali łopaty i pojechali kręcić swoje lody do Gabonu.
Pisząc ten tekst, czuję się wyjątkowo komfortowo. Niniejszy tekst jest pisany dla Warszawskiej Gazety, a ponieważ jej cykl wydawniczy jest tak ułożony, że to co się ukazuje w kioskach w piątek, musi być oddane do Redakcji najpóźniej we wtorek wieczorem, często dotyczy kwestii – tak jak to się dzieje i w tym wypadku – sięgających nawet minionego weekendu. Biorąc pod uwagę fakt, że nasza scena polityczna, i w ogóle to co się dzieje na świecie, pędzi w takim tempie, i zmienia się tak dramatycznie i tak szybko, zawsze istnieje ryzyko, że te kilka dni cały efekt mojego tu pisania obróci w pył. A już z całą pewnością, jeśli nawet nie do piątku, to do niedzieli, kiedy te słowa będzie można przeczytać i tu na blogu. Tu jednak jest inaczej. Jestem bowiem pewien, że nawet gdyby te słowa miały się ukazać w druku dopiero za miesiąc, to i tak do tego czasu nie wydarzy się nic, co by mogło przebić sprawę Joanny Kluzik – Rostkowskiej. Kobiety, która… no właśnie – która co? Zaraz do tego wrócimy.
Dla nas, ludzi którzy są w sprawach politycznych jakoś tak doświadczeni, a w dodatku jeszcze mają swój rozum i potrafią kojarzyć różne ważne i mniej ważne wydarzenia, jest czymś oczywistym, że tak zwana „sprawa Kluzik” nie jest żadną sprawą Kluzik, choćby z tego prostego powodu, że sama Joanna Kluzik – Rostkowska jest kimś na tyle nieważnym i bez znaczenia, że jeśli ona tu w ogóle zaistniała, to wyłącznie dlatego, że ktoś znacznie wyżej od niej postawiony uznał za stosowne się nią w jakimś swoim geszefcie posłużyć. To z czym mamy tu do czynienia, to nie jest sprawa Kluzik, lecz coś co można by już bardziej było nazwać sprawą Tuska. A i to też tylko pod warunkiem, że samego Premiera moglibyśmy nazwać kimś kto o czymkolwiek decyduje. A to, jak wiemy, jest, zwłaszcza ostatnio, kwestią mocno dyskusyjną.
A więc my, ludzie, którzy mniej więcej wiedzą, co i jak, mamy w tej sprawie pełną jasność. Była oto sobie pewna kobieta, która przez pewien nieprawdopodobnie skomplikowany zbieg szeregu okoliczności, stała się w pewnym momencie punktem centralnym politycznych wydarzeń, a ponieważ najprawdopodobniej kiedyś, jeszcze przed wielu, wielu laty, okazała się nieroztropna, naiwna i nieostrożna, ktoś bardzo przebiegły przyszedł dziś do niej i poprosił ją o przyjaźń. A ona, w tej swojej słabości, nie miała innego wyjścia, jak tylko się na tę prośbę zgodzić.
Swoją drogą, jakież to musiało być okropne. Niedawno Paweł Kowal, zapytany o to, jak on ocenia zachowanie swojej byłej koleżanki, powiedział coś w stylu: „Ja ją rozumiem. Po tylu dniach tak silnej presji naprawdę trudno jej było dłużej walczyć”. A ja sobie wyobrażam, jak to musiało wyglądać. Nadchodzi kolejny dzień, a tu dzwoni telefon od jakiegoś Schetyny, czy innego Arabskiego i znów wszystko się zaczyna od nowa: „No to jak będzie? Decydujesz się?” Albo: „Czy nie rozumiesz, że czas mija, a twoja sytuacja jest taka sama jak dwadzieścia lat temu?” Albo: „Czy wiesz, że dziś już nikt się za tobą nie wstawi?” I tak z każdym dniem od nowa. Parę razy tu wspominaliśmy o filmie ‘Ojciec Chrzestny’. Toż to jest sytuacja żywcem wyjęta ze sceny, gdy stary Corleone prosi owego biednego Bonaserę o przyjaźń i ten ostatecznie, cały drżący i zlany potem, całuje go w rękę i mówi „Bądź mym przyjacielem”.
Czytałem dziś analizy dotyczące tej niby sprawy Kluzik, a przedstawione przez całe poważne jak jasna cholera grono wybitnych ekspertów. A wygląda to mniej więcej w ten sposób, że według doradcy politycznego Wiesława Gałązki, Kluzik-Rostkowska „po raz kolejny zdradziła swoje środowisko, a w przyszłości może okazać się niebezpieczna także dla Donalda Tuska”. Na tę błyskotliwą wypowiedź przychodzi dr Agnieszka Kasińska-Metryka, i jej z kolei zdaniem, „transfer do PO był dla niej jedynym wyjściem”. Zresztą owa Agnieszka Kasińska-Metryka – tak nawiasem mówiąc, uczona z Uniwersytetu im. Jana Kochanowskiego w Kielcach – mówi coś jeszcze. Otóż ona jest „daleka od tego, by nazywać zachowanie byłej przewodniczącej PJN zdradą, ale przyznaje, że nadwyręży to jej wizerunek. Bo jak ufać osobie, która co innego mówi, a zupełnie co innego robi?”
Ale oto pojawia się kolejny mędrzec, jakiś Sergiusz Trzeciak z czegoś co się nazywa Collegium Civitas i rzecze: „Środowisko PJN może czuć się bardzo zawiedzione postawą osoby, która do tej pory była założycielką i twarzą tej partii, zachowanie swojej niedawnej przewodniczącej niewątpliwie będą odbierali, jeśli nie wprost jako zdradę, to na pewno jako przejaw nielojalności. Osoby, które jej uwierzyły i wyszły za nią z innych partii, mogą sobie teraz - kolokwialnie mówiąc - pluć w brodę”.
I tak dalej i w ten własnie sposób, tych trzech mądrali rozmawia sobie o czymś, co owszem nadaje się do nawet bardzo poważnej debaty, tyle że pod jednym warunkiem – że się wie, o czym mowa. A więc o tym, że z jakichś mniej lub bardziej jasnych kalkulacji, rządząca partia postanowiła sterroryzować jednego drobnego polityka, i zrobiła to bez cienia wstydu, całkowicie bezkarnie, wręcz w świetle jupiterów. Tymczasem tu Trzeciak „twierdzi”, Gałązka się z nim „zgadza”, Metryka ma „jednak” inne zdanie, na co znów Gałązka „ocenia”, a Trzeciak „tłumaczy”. A wszystko oczywiście podsumowuje Metryka, objaśniając, że „nie zapominajmy również, że Kluzik-Rostkowska jest kobietą. Ten czynnik też trzeba uwzględnić. Obawiam się, że może zostać zepchnięta na margines . Była posłanka PiS musi się jeszcze jako polityk dużo nauczyć. Szczególnie w zakresie negocjacji i tworzenia paktów politycznych”.
Myślę, że nadeszła odpowiednia chwila, żeby wrócić na moment do samej Kluzik – Rostkowskiej. Pojawiają się opinie, wedle których Joanna Kluzik-Roskowska, przyłączając się do tego towarzystwa, zachowała się jak ladacznica. Otóż, o czym już w pewnym sensie wspomniałem wcześniej, uważam takie myślenie za błąd, i to błąd na tyle poważny, że odwracający naszą uwagę od prawdziwego problemu. To nie Kluzik miała interes, żeby się tam pchać. Prawdziwe interesy były robione całkowicie poza nią. A naszym obowiązkiem nie jest wymyślanie dziś obelg pod adresem ofiary tych zdarzeń, lecz nazwanie owego interesu. I ja rozumiem, że to nie jest zadanie łatwe, tyle że to akurat nie poważania nas do tego, by wybierać tanie skróty.
A zatem, jeśli się zastanowić nad interesem, jak Platforma Obywatelska miała, by ją do siebie ciągnąć, to choćby nie wiadomo jak się naprężać, sensu w tym większego nie znajdziemy. Ktoś powie, że im chodziło wyłącznie o rozbicie PJN-u i kusili wszystkich, a Kluzik akurat udało się tak nastraszyć, że się przyczołgała Tyle że jeśli mamy założyć, że oni są już tak spanikowani, że nawet boją się takiego PJN-u, to znaczy że w ogóle nie ma się czym zajmować. W dodatku, nawet ktoś tak głupi i zdesperowany jak oni, powinien znakomicie wiedzieć, że nie było lepszego sposobu na zniszczenie tej niby konkurencji, niż – nawet płacąc Kluzik za to, żeby tam z nimi się męczyła do samego końca – utrzymywać ten PJN w jego dotychczasowej formie. Oni jej kazali się ze sobą zaprzyjaźnić z całą pewnością z innego powodu.
Można też więc oczywiście sobie wymyślać, że ponieważ to towarzystwo tak już ma, że wierzy głęboko w to, że o sukcesie decydują nazwiska, a więc oni są w stanie naprawdę wiele zrobić – szczególnie, dziś, kiedy wszystko wskazuje na to, że nie jest łatwo – by tę swoją partię zamienić w coś w rodzaju parady gwiazd, gdzie obok siebie będą stali aktor Olbrychski, gimnastyk Blanik, muzyk Hołdys, była tramwajarka Krzywonos, dziennikarz Lis i polityk Wałęsa… No właśnie – Wałęsa. To jest zrozumiale. Ale Kluzik? Co oni mogą chcieć od Kluzik? I to jeszcze przy zastosowaniu tak wielkich środków? Bo przecież, jak wiemy, to się nie działo tak, że ona przyszła, mrugnęła do nich oczkiem, a oni na to krzyknęli: „No dobra, wskakuj siostro”. Oni przez całe długie tygodnie zadręczali ją tak okrutnie, że nawet sam Kowal, a wcześniej Elżbieta Jakubiak, zasugerowali, ze tak naprawdę, to oni dziś czują w stosunku do niej wyłącznie współczucie. Po co więc?
Otóż mam w tej sprawie pewną teorię. Donald Tusk i ci wszyscy, którzy w Platformie Obywatelskiej mają cokolwiek do gadania, muszą bardzo, ale to bardzo się bać Jarosława Kaczyńskiego. Oni również najprawdopodobniej święcie wierzą w to, że on jest groźny pod względem psychicznym. Oni z całą pewnością są przekonani, że mają do czynienia z wariatem, który się na nich zasadził i ich chce zabić. Jestem przekonany, że ten niedawny numer, kiedy to któryś sąd wysłał do Kaczyńskiego pytanie o historię jego ewentualnego szaleństwa, to nie był indywidualny wybryk jakiejś idiotki, ale działanie na wyraźne polityczne zamówienie. I teraz jest tak, że oni muszą podejrzewać, że Joanna Kluzik – Rostkowska, jako osoba, która przez wiele lat, a już szczególnie przez te kilka miesięcy po Smoleńsku, była bardzo blisko Jarosława Kaczyńskiego, będzie im mogła na jego temat powiedzieć najróżniejsze ciekawe rzeczy, które im pomogą go ostatecznie zamknąć, jeśli nie w psychiatryku to przynajmniej w więzieniu. Uważam, że oni wykazują tu myślenie jakie można pewnie obserwować już tylko w gangach. Jeśli komuś gdzieś tam przyjdzie do głowy wyrwać z konkurencyjnej bandy kogoś wysoko postawionego, to wcale nie dlatego, że oni go uważają za super gościa, dzięki któremu staną się jeszcze bardziej skuteczni i szanowani w środowisku. Co to, to nie. Oni obcych traktują z pogardą i wrogością, a jedyne czego się po nich mogą spodziewać, to tylko tego, że ci im dostarczą jakichś pożytecznych informacji.
I uważam, że tu właśnie wszystko odbyło się w ten właśnie sposób. Najpierw wyrwali z PiS-u Kluzik i Poncyliusza, pozwolili im założyć ten PJN licząc na to, że być może uda się w ten sposób odciągnąć od PiS-u elektorat, a kiedy zobaczyli, że z tego gówno będzie a nie partia, może i by machnęli na to wszystko ręką, ale w swojej głupocie, postanowili się wziąć za Kluzik. Dlaczego uważam, że zrobili to w swojej głupocie? Otóż dlatego, że trzeba być kompletnym bałwanem, żeby myśleć, że akurat Jarosław Kaczyński mógłby się dzielić z kimkolwiek, a już zwłaszcza z taką Kluzik, tajemnicami, które, choćby teoretycznie, mogłyby stanowić dla tych łobuzów w jakikolwiek sposób łakomy kąsek.
A zatem moja prognoza na najbliższe tygodnie, bo chyba jednak nawet nie miesiące, wygląda następująco. Oni zapewne dziś obracają Joannę Kluzik – Rostkowską na wszystkie strony, obiecując jej w zamian za informacje, jedynkę w Rybniku, czy gdzieś w Żorach, a ona wciąż im powtarza, że no mówię wam, z niego prawdziwy wariat. No autentyczny szaleniec. Brał te tabletki, jedną po drugiej. A oni wciąż swoje: „Konkrety, Joanno. Konkrety”. A ponieważ ona nawet nie będzie im mogła opowiedzieć, jak to on kiedyś się na nią rzucił na tylnym siedzeniu pisowskiej limuzyny, wszystko skończy się tak, że gówno dostanie, a nie tę jedynkę. I skończy się cała ta historia tak, że jej do tego PO nie przyjmą nawet na członka, a jedyne na co jej pozwolą, to bezpiecznie ogłosić, że ona ma dość polityki i chce się zająć… zaraz, jak to było? Szeroko rozumianą działalnością biznesową? Tuż przy Arturze Zawiszy.
A na pocieszenie niech wie, że tej jedynki i tak by nie dostała, bo lokalni działacze Platformy prędzej przestaną ślązaczyć, niż zgodzą się oddać komuś obcemu to co zdobyli przez te parę lat służenia nowej bolszewickiej władzy.
Minął jeden tydzień, zaczyna się następny, a ja – ostatnio już zgodnie z tradycją – nie mam pojęcia, jak on się skończy. Proszę więc wszystkich o wspieranie tego bloga i z góry dziękuję za każdy dobry gest.
@toyah
OdpowiedzUsuńmyślisz, że Joanna była by w stanie kręcić lody w biznesie?
Tak się zastanawiałem, co ona w tym swoim życiu osiągnęła, co konkretnego zrobiła, jak patrzy sobie w lustro?
No chyba, że jednak była osobą "zadaniową" i to czego dokonała to właśnie zadanie, które miała wykonać.
@raven59
OdpowiedzUsuńZadaniowana? Nie żartuj. Najpierw ja zadaniowali, później z dnia na dzień zdekonspirowali, a na koniec powiedzieli, że niech sobie jak chce aplikuje do PO?
Ja będę się jednak trzymał swojej teorii.
@orjan
OdpowiedzUsuń"Jak już wyjaśniałem na tym blogu, pani Joanna Kluzik Rostkowska, z pewnych bardzo istotnych powodów, nie będzie nigdy tematem naszych refleksji."(toyah 9 czerwca 2011 13:27).
No to niech się Pan teraz pozmaga z tą aporią:) I nie chodzi tu o chwytanie za słówka. Autor po prostu padł ofiarą własnej kategoryczności i nie może się teraz wycofać. Ukazaniu tego procesu służyło typowanie przeze mnie przyszłych możliwych tematów(tutaj kluzik psychiatryczną supernianią). No i zadziałało. A, że złamanie własnej deklaracji nastąpiło w tekście o łamiącej własne deklaracje kluzicy- to właśnie te pyszne analogie, dla których jest mi tu tak fantastycznie, choć zdaje sobie sprawę, że po czymś takim pozostaje mnie zmilczeć lub wyciąć, c'est la vie, szampańskie pzdr
@ piotrgiz
OdpowiedzUsuńStawia Pan znak rownosci pomiedzy blogerem, ktory zapowiedzial, ze czegos nie napisze, a napisal i politykiem, ktory dwukrotnie zdradzil swoje srodowisko? Chyba idzie Pan na latwizne.
@tadeusz
OdpowiedzUsuńAnalogia to nie równość. Ale jeśli Panu pasuje bezkrytyczne kupowanie deklaracji potem jawnie łamanej, to sam Pan stawia znak równości tyle, że między sobą a lemmingiem od tuska.
@piotrgiz
OdpowiedzUsuńŁamanie deklaracji nie jest, moim zdaniem, niczym szczególnie złym. W życiu bywa różnie, a deklaracje z reguły świadczą zaledwie o intencjach. Normalny człowiek - o czym Pan na przykład może nie wiedzieć - składa bardzo poważne deklaracje każdego miesiąca w Sakramencie Pokuty, wyłącznie po to, by je znów łamać. Jak idzie o ten blog, ja na przykład deklarowałem, że nie będę już z Panem gadał - i proszę (tak na marginesie zresztą, ta akurat moja zdrada, jest dla mnie znacznie bardziej dokuczliwa, niż dziesięć kolejnych tekstów na temat Kluzik). Pan sugerował, że nie będzie tu się więcej pokazywał - i proszę. Nałóg jest silniejszy. Bywa.
Tu jednak mamy coś ciekawszego. W tekście, który Panu się tak bardzo spodobał, nie ma akurat słowa potępienia dla Kluzik za zmianę sojuszy. Więcej - tu w ogóle temat braku wierności deklaracjom się nie pojawia. Więcej. W tym tekście - co zresztą parokrotnie podkreślam - ona nie jest traktowana przez mnie jako czarny charakter, lecz wyłącznie jako ofiara Systemu, którego Pan akurat jest gorliwym sługą. A zatem, tak naprawdę, ten tekst w o wiele większym stopniu niż o niej, jest o Panu.
W tej sytuacji, obawiam się, że Pańskie "fantastyczne" samopoczucie jest wyłącznie złudzeniem. Albo, inaczej, chcicą.
@ piotrgiz
OdpowiedzUsuńAnalogia to podobieństwo takie, którego podstawę stanowi odpowiedniość relacji; upodobnienie przez proporcję. Chodzi mi o to, ze Pan nie dostrzega dysproporcji. I prosze mi tu z lemingami nie wyskakiwac.
@ toyah
OdpowiedzUsuńte wszystkie eksperckie opinie klecone przez specjalistow z roznych "centrow", "studiow" i innych "instytutow" najczesciej sa intelektualnie prostackie. Do takich przemyslen dochodza ludzie dyskutujacyh o polityce w sklepach na warszawskiej Pradze, gdzie mieszkam.
@tadeusz1965
OdpowiedzUsuńJa to oczywiście wiem od zawsze. Jednak mam wrażenie, że w ostatnich latach ten poziom znacznie się obniżył. Boję się trochę tej diagnozy, ale obawiam się, że to jest kwestia wymiany pokoleń.
@orjan @ALL
OdpowiedzUsuńProszę się mocno trzymać, trzęsie!
No bo jeśli w jednej tylko notce w pierwszym akapicie sam Autor wyznaje, że jestem mu równy w pewnym względzie(może i mało dla niego znaczącym ale zawsze) a w akapicie drugim wyznaje, że właściwie to napisał tekst o mnie(?!) i jeszcze dodaje kokieteryjnie, że moje szampańskie samopoczucie ułudą jest, to...
Semka ostatnio napisał, że jak się chce poczuć wielkim i wszechwładnym czyta Paradowską.
Ja mam zaś znamienitego Autora.
PS. Wszystkim "zasłuchanym" serdecznie polecam skuteczność działania sposobem "na Sz.Dratewkę". Więksi ode mnie na tym wypłynęli, np. bolek w teorii RAZ-a(no chyba że "Zgred" też o mnie), pzdr z Mount Everestu
@ toyah
OdpowiedzUsuńpytaja takiego mysliciela z jakiegos "osrodka", co sadzi np. o szansach wyborczych partii X. A ten na to, ze X ma szanse wygrac, choc w polityce to tak naprawde nigdy nic nie wiadomo. Rece opadaja. Byc moze jest to kwestia wymiany pokolen. I wsrod ekspertow, i wsrod tych, dla ktorych te ekspertyzy powstaja.
@piotrgiz
OdpowiedzUsuńMysle, ze te trzesionke, ktora nam Pan tu zgototowal, jakos wytrzymamy. Ale to fajnie, ze tak swietnie sie Pan tu bawi. Moze jeszcze cos? ;)
@piotrgiz
OdpowiedzUsuńJa nie napisałem, że ten tekst jest o Panu. Napisałem tylko, że on jest w o wiele większym stopniu o Panu niż o Kluzik. Powiem inaczej. On jest w o wiele większym stopniu o życiu krokodyli, niż o Kluzik.
A zatem - chcica.
@piotrgiz
OdpowiedzUsuńTa krowa to z innego obszaru do ktorego nie miales jeszcze dostepu i wcale sie temu nie dziwie.
Slyszalem,ze w Twojej miejscowosci koncertuje dzis Bayerfull-kup bilet koniecznie i wyzyj sie tam.
@giz, który pyta "...kto wie skąd ta krowa w miejscowym avatarze...?"
OdpowiedzUsuńJa wiem.
Ale ci nie powiem, poza wskazówką dla tutaj obecnych, że piotruś giz ma drewniane ucho i zero pamięci do obrazków z podkładem.
Przekażę ci za to jedną myśl o stylu, myśl prostą i jasną: wplatanie słów obcojęzycznych świadczy o niskiej inteligencji. Makaronizmy używane przez ciebie oderwane są od reszty twoich wypowiedzi w sposób, który natychmiast zdradza nieobycie w posługiwaniu się zapożyczoną nieudolnie obcą, gazetową, pseudoelitarną poetyką. Chyba że chcesz, bym cmoknął jak cmokier z Leżajska, i gładząc pejsy pogratulował ci wyśmienitego stylu — tak charakterystycznego dla nowoczesnego, ajwaj, medioty.
I jeszcze jedno, piotrusiu.
To, o co pytasz, to nie jest "miejscowy awatar" lecz osobiste logo obrane przez Autora Bloga. Do czasu, aż Gospodarz Bloga zechce sobie wybrać inne logo — k'woli przpomnienia miłych chwil sobie, nauki dla niektórych, uśmiechu dla wspólników niedoli, albo trudnej zgadywanki dla zapętlonych.
@tobiasz & YBK
OdpowiedzUsuńDajcie już spokój. On już został spuszczony.
Ale skad wiesz Toyahu ze JKR przymusili najpierw do zalozenia wlasnej partii a potem do jej opuszczenia i przylaczenia sie do PO. Moze sama chciala?
OdpowiedzUsuń@angela
OdpowiedzUsuńJą ani przez moment nie sugeruję, że oni ją zmusili do wyjścia z PiS-u. Biorę to pod uwagę, ale wiedzy nie mam tu żadnej. Jeśli idzie natomiast o ten najświeższy ruch, to fakt że ją do niego zmuszono, jest powszechnie znany.
@Toyah
OdpowiedzUsuńTrochę za łagodnie obchodzisz się z panią JKR. To przecież dojrzała osoba i polityk nie od dzisiaj.
Musi zdawać sobie sprawę ze swoich decyzji i ewentualnych skutków.
Rozczarowanie Minionego Roku.
Żeby nie powiedzieć ostrzej.
@piotrgiz
OdpowiedzUsuńCzy Tobie przypadkiem aporia nie pomyliła się z memłonem?
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńObawiam się że będziesz musiał jeszcze raz przeczytać ten tekst. Ją wyraźnie napisałem, że ona podjęła tę decyzję właśnie dlatego, że jest doświadczonym politykiem, zdającym sobie sprawę z czynów i ich skutków.
@Toyah
OdpowiedzUsuńObawiam się, że ciebie nie rozumiem.
Może jest poważnym politykiem, ale w takim razie głupim.
Kto swoimi poczynaniami dąży do samounicestwienia.
Wszystkie ruchy jakie ta pani wykonywała w ostatnim roku świadczą, że na polityka się nie nadaje.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńPrzecież to są Twoje słowa: 'dojrzała osoba i polityk nie od dzisiaj'. Ją wiem że Ci się nie chce, ale jednak spróbuj przeczytać ten tekst jeszcze raz. Zwłaszcza że najwyraźnie chcesz dyskutować.
Podpowiem Ci. Chodzi o ten fragment, gdzie oni ją proszą o przyjaźń.
@Toyah
OdpowiedzUsuńCzy ja dobrze rozumiem,ze wedlug Ciebie JKR jest,mowiac jezykiem AS,
zakladnikiem klamstwa?
@tobiasz11
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, ale ani nie wiem, kto to taki AS, ani co to znaczy 'zakładnik kłamstwa'.
@Toyah
OdpowiedzUsuńAleksander Scios.
To znaczyloby,ze przymuszono ja przypominajac pewne fakty z przeszlosci niezbyt pochlebne dla niej,pewne zobowiazania.
@tobiasz11
OdpowiedzUsuńOwszem. Moim zdaniem tak to właśnie może wyglądać. Może nie dokładnie tak jak to sobie może wyobrażać Ścios, ale mniej więcej w tym kierunku. I dlatego uważam ją za ofiarę. A ich za gangsterów.
@Toyah
OdpowiedzUsuńOfiara...wlasnej naiwnosci,moze podlosci.
A moze jest jednak zwykla, prowincjonalna dzialaczka pseudopolityczna,osiedlowa "zalatwiaczka"-na jaka od zawsze mi wygladala.
@tobiasz11
OdpowiedzUsuńWiesz jakie ja mam ambicje co do tego bloga? Żeby Ci którzy tu przychodzą wiedzieli, że tu się zaczynają te problemy, które gdzie indziej nigdy się nie pojawią. Pewnie właśnie dlatego napisałem tekst nie o prowincjonalnej działacze, lecz o okrutnym Systemie.
No ale skoro Ciebie tak pasjonuje osoba Kluzik, to zwracam Ci uwagę, że ona w pewnym momencie była szefem kampanii Jarosława Kaczyńskiego. A wcześniej bliską współpracowniczką Prezydenta. Nie mów więc mi o osiedlowej załatwiaczce.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNie,nie fascynuje mnie.
Przepraszam wszystkich,a Ciebie w szczegolnosci za obnizanie jakosci dyskusji.
Napisales tekst o Systemie,to fakt.
Lecz system nie dziala w prozni,opiera sie na ludziach,ludzmi manipuluje,ludzi niszczy,ludzi demoralizuje,w koncu ludzi moze nagradzac.
JKR jest tu tylko przykladem.Wiec o niej wspomnialem i ja oceniam tak jak ja ja widze.
Miejsce przy sp.Prezydencie lub JK jeszcze o niczym nie swiadczy-patrz Elzbieta Jakubiak.
@Toyah
OdpowiedzUsuńTo nie, że ja jestem leniwy. To nadmiar obowiązków. Tu się pracuje świątek, piątek.
Rozmyślałem nad tym akapitem, co wskazałeś. Takie poświęcenie dla przyjaźni mnie nie przekonuje.
Tylko dwie sytuacje mogły by pasować: uwikłanie albo miłość.
Ciekaw jestem, czym System pogrywał?
@Toyah & All cz.1
OdpowiedzUsuńPrzedstawiona przez Pana teoria jest spójna w tym sensie, że z punktu widzenia Platformy pani Kluzik może być atrakcyjna tylko i wyłącznie jako źródło informacji o Kaczyńskim – ponieważ jest pierwszą osobą postrzeganą jako ktoś z Jego bliskiego otoczenia, która dokonała tak głębokiej wolty. Złamanie tego rodzaju osoby, całkowite podporządkowanie jej sobie i wydobycie z niej wszelkich możliwych informacji w interesującym temacie, musiało być dla platformersów czymś bardzo kuszącym. A ponieważ są ludźmi słabymi, pokusie ulegli, choć z punktu widzenia pragmatyki szpiegowskiej (o której wiem dzięki lekturze literatury sensacyjnej: to a propos źródła, o które czasem pyta olej), lepiej by było, gdyby Kluzik – jako kret Platformy – była przy Kaczyńskim do dnia dzisiejszego.
Ponieważ owa wspomniana wyżej wolta jest wręcz niebywała, pozwolę sobie trochę na jej temat pofantazjować, bo nie ma to jak porządna teoria spiskowa na dobranoc, a i pańskim gościom: od piotragiza poczynając, a na oleju kończąc – jakaś rozrywka się należy.
@Toyah & All cz.2
OdpowiedzUsuńOwa spiskowa teoria na dobranoc, rozpisana w punktach, przedstawia się następująco:
1. Jarosław Kaczyński jest Demonicznym Mistrzem Politycznej Strategii (DMPS).
2. Jako DMPS już bardzo dawno posiadł wiedzę o jakimś wstydliwym epizodzie (WE) w życiu pani Kluzik, którego groźba ujawnienia może być przez System wykorzystywana do wywierania nacisku na panią Joannę.
3. Ponieważ Kaczyński jest nie tylko DMPS, lecz także dobrodusznym człowiekiem (czego System nie przyjmuje do wiadomości), po rozmowie z Kluzik uznał, że mimo WE w jej życiu, nic nie stoi na przeszkodzie, by pani Joanna pracowała dla Polski w bliskim otoczeniu braci Kaczyńskich.
4. Pani Kluzik jest wdzięczna Kaczyńskiemu za okazane jej zaufanie. Wdzięczność jest wprost proporcjonalna do wielkości upadku związanego z WE i związana jest nie tyle z nadzieją, że DMPS nie dopuści do ewentualnego rozpowszechnienia informacji o WE (Kluzik wie, że Kaczyński nie jest wszechmocny), co raczej z przeświadczeniem, że Kaczyński, choć mógł ją zniszczyć, to jednak nie zrobił tego – co świadczy o jego dobroci, łagodności i klasie.
5. Kaczyński wie, że System wie o WE.
6. System nie przypuszcza, że Kaczyński wie o WE. Nie przypuszcza, ponieważ myśli o DMPS w sposób schematyczny: „Kaczyński jest bezwzględny, bezduszny, uparty, podły i mściwy. Gdyby więc wiedział o WE, to na pewno by Kluzik wykończył. Ponieważ tego nie robi, to tym samym o WE nie wie”.
7. System wywiera (w ciągu minionych lat) nacisk na Kluzik, by przekazywała poufne informacje na temat Kaczorów.
8. Kluzik – za wiedzą DMPS – informacje przekazuje. Informacje są prawdziwe, choć zasadniczo mało istotne.
9. System, po kilkakrotnym zweryfikowaniu prawdziwości informacji przekazywanych przez Kluzik, nabiera do niej zaufania i zaczyna ją traktować jako swego człowieka. Bardzo możliwe, że na tym etapie, wśród informacji przekazywanych przez Kluzik, pojawiają się też – na polecenie DMPS – dezinformacje.
10. 10.04.2010. doszło do katastrofy Smoleńskiej.
11. Kaczyński, choć jest w szoku czuje, że ruskie buce (tak polskiej jak i rosyjskiej narodowości) maczały w tej katastrofie palce. Nie jest w stanie tego udowodnić, ale nie ma też zamiaru odpuszczać (bo jest bezwzględny, bezduszny, uparty, podły i mściwy).
12. DMPS mianuje Kluzik szefową sztabu wyborczego. Oficjalnie czyni to ze względu na braki kadrowe w partii po katastrofie smoleńskiej, a naprawdę z powodu tajemnych związków pani Joanny z Systemem. Ma nadzieję, że System tę decyzję potraktuje jako beznadziejne podłożenie się Kaczora i zacznie go lekceważyć. To zaś może być ważnym czynnikiem prowadzącym do zwycięstwa DMPS w wyborach. Spodziewał się także, że System uznawszy, iż Kaczyński się skończył, nie będzie już zbyt czujny, dzięki czemu Kluzik dowie się czegoś istotnego o katastrofie smoleńskiej.
13. Strategia wyborcza DMPS, której towarzyszyło lekceważenie okazywane Kaczyńskiemu przez System, omal nie doprowadziło do przegranej Komorowskiego. Najprawdopodobniej System musiał uciec się do sfałszowania wyborów, by ich wynik był właściwy.
14. Noc drugiej tury wyborów prezydenckich otrzeźwiła System. Podjęto decyzję o wykończeniu Kaczyńskiego poprzez deptanie tego co dla niego święte (sprawa Krzyża i pamięci o ofiarach katastrofy), oraz poprzez rozwalenie mu partii.
15. Kluzik informuje DMPS, że System domaga się od niej, by podjęła działania zmierzające do rozbicia PiS-u. Jest sierpień 2010 roku.
…
Mógłbym tak jeszcze długo…
Podoba się? Prawdopodobne? Może ciąg dalszy spróbujemy napisać razem?
Pozdrawiam serdecznie.
@tobiasz11
OdpowiedzUsuńOwszem. Świadczy o jednym. Że jeśli nawet okazała się bylejaka, to wyłącznie na tle pewnego standardu. Ona w żaden sposób nie jest osiedlowym załatwiaczem.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńNo więc widzisz. Nawet nadmiar obowiązków nie przeszkodził Ci szperać. Jesteś na tropie. Niemal jak kpt. Sowa.
@Don Paddington
OdpowiedzUsuńChętnie. Jednak muszę poczekać do jutra. Właśnie wróciłem z koncertu Ayo i jestem całkowicie zdewastowany. Jak po doświadczeniu cudu. Ksiądz nie wie, o czym mówię, ale gdyby wiedział, to by mnie rozumiał.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJa bardzo dokładnie rozumiem to o czym piszesz.
Natomiast interesuje mnie to o czym nie napisałeś.
Scenariusz napisany przez Księdza wcale nie jest absurdalny. Może tylko małe poprawki. Tęga głowa ten nasz Ksiądz. I to w dziedzinie zawiłych intryg.
Nie chce mi się tego pisać. Widzę, że nie tylko mnie. Ale musze, bo się udusze.
OdpowiedzUsuńCzy zatem z samego faktu, ale i z treści zarządzenia pewnego sędziego Sądu Rejonowego w Warszawie wynika niezbicie, że Joanna Kluzik-Rostkowska raczyła puścić farbę w sprawie przez toyaha poruszanej?
Tylko mi nie mówcie, że to pytanie retoryczne, już lepiej nic nie mówcie.
1. Do przemyślenia, co powinien zrobić przyjaciel, do którego zgłaszają się Inni Przyjaciele i oferują Przyjaźń.
OdpowiedzUsuńMoże zostanie spektakularnym Zdrajcą nie jest takie najgorsze?...
2. @Toyah: Ja się tu i tak odzywam raz na pół roku jak dobrze pójdzie, ale teraz zupełnie nie nadążam. Jeden wpis na dzień - wpis do przeczytania i zrozumienia, nie ciachu-machu jak z gazety - przekracza moje możliwości. Dwa-trzy na tydzień było OK.
Nie po to piszę, aby o coś prosić, ale na przyczynek do diagnozy ciszy w zacnym Towarzystwie.