wtorek, 21 czerwca 2011

Schadenfreude, czyli wszystkiego najgorszego z okazji wykopek

Dotarły właśnie do mnie trzy informacje, z których żadna nie jest w jakikolwiek obiektywny sposób radosna, a ja właściwie nawet nie to, że nie jestem zmartwiony, ale wręcz odwrotnie – czuję bardzo szczególny rodzaj satysfakcji. Cóż więc takiego się stało? Otóż przede wszystkim okazało się, że Carlos Santana jednak nie wystąpi w Warszawie, a co gorsza chyba nawet nie wystąpi w Zabrzu, ani choćby i w bytomskiej operze. Zero. Ktoś kto wie, kim jest Carlos Santana, z całą pewnością rozumie rangę tego wydarzenia. Nie wiem, jak to co się stało odpowiednio nazwać, ale, powiedzmy, jest to coś znacznie poważniejszego niż sytuacja, w której nagle swój występ odwołałby goszczący niedawno w Warszawie Ringo Starr.
Dlaczego zatem Carlos Santana nie zagra dla nas w Warszawie? Dlatego mianowicie, że prezydent Hanna Gronkiewicz Waltz na to nie pozwoliła. Dlaczego nie pozwoliła? Jestem pewien, że ona akurat ma swoje powody, a jak ją znam, tych powodów ona jest w stanie, w każdym dowolnym temacie, zawsze pokazać nawet i tysiące, tyle że dla mnie one są tu kompletnie bez znaczenia. Koncert Carlos Santany w Warszawie się nie odbędzie, bo miasto na ten koncert nie wyraziło zgody.
Druga miła dla mnie wiadomość – i podobnie, jak ta poprzednia, miła w sposób całkowicie bezinteresowny – to taka, ze zapowiadany na któryś tam dzień lipca mecz Polonii Warszawa z argentyńską drużyną Boca Juniors też się nie odbędzie. Czemu tak? Bo właściciele stadionu Legii Warszawa – w górę ITI! – na którym ten mecz miał się odbyć, postanowili zrobić psikusa kibicom konkurencyjnej drużyny, rzekomo tylko przy okazji dbałości o względy bezpieczeństwa. Co mnie obchodzi Boca Juniors? Znacznie mniej niż Carlos Santana, i być może mniej więcej tyle samo, co jakaś rocznica warszawskiego klubu piłkarskiego. A mimo to, wiadomość o odwołaniu tego meczu cieszy mnie niemal tak samo jak wcześniejsza, o odwołaniu koncertu Santany.
No i wreszcie trzecia, tym razem dotycząca czegoś, co mnie jak najbardziej obchodziło. Otóż właśnie się okazało, że Katowice nie uzyskały tytułu Europejskiej Stolicy Kultury, tracąc go na rzecz Wrocławia. Nie uzyskał też tego tytułu Lublin, który był oceniany jako jedyny groźny konkurent Katowic. Nie mam zamiaru wchodzić tu w szczegóły. Być może, jeśli pojawią się tu odpowiednie komentarze, sprawa zostanie odpowiednio naświetlona. Kto się jednak przez ostatnie miesiące interesował tymi zawodami, wie co oznacza ten wynik.. A już z całą pewnością wiedzą ci wszyscy, którzy od kilku dni czekali na dzisiejszy dzień w Katowicach, oblepiając miasto tymi wszystkimi słonecznikami, sercami i Bóg jeden wie, czym jeszcze, ale też i ci którzy byli w tym samym czasie we Wrocławiu i sprawę owej kulturalnej stolicy mieli głęboko, i jak najbardziej naturalnie, w nosie. I jedni i drudzy z całą pewnością wiedzą, że przekręt do jakiego dziś doszło, jest przekrętem modelowym. Powtarzam – modelowym. A oznacza on mniej więcej to, co było opisywane już wielokrotnie w literaturze i w filmach, a co się streszczało w zdaniu: „Jeśli go nie znokautujesz – przegrasz”. Gdyby w tej chwili w ogóle istniała taka fizyczna możliwość, nad Polską niosłoby się wyłącznie buczenie. Zupełnie jak na jednym z organizowanych przez PZPN meczów, i to raczej – w obawie przed powszechnym wstydem – w skali bardziej lokalnej. A więc trochę się martwię, tak jak martwię się zawsze, kiedy dochodzi do zwycięstwa kłamstwa i przemocy. Z drugiej strony wiem, że to co się dziś stało to tylko jeszcze jeden krok w stronę ostatecznego wyzwolenia. A więc czuję się nienajgorzej.
Ja wiem, że zaczynam się niebezpiecznie przesuwać w pobliżu tak zwanej bandy, jednak nic na to nie poradzę. Satysfakcja jest tu oczywista. A mogłoby być nawet jeszcze lepiej. Na przykład w sierpniu w Katowicach ma się odbyć tak zwany Off Festiwal, w którym miałem przyjemność uczestniczyć w zeszłym roku, i na którym w tym roku mają wystąpić dwa zespoły, które dla mnie znaczą bardzo wiele, a mianowicie Public Image Ltd. i Gang Of Four. I teraz sobie myślę, jak bym się poczuł, gdyby nagle miało się okazać, że Donald Tusk, albo któryś z jego przedstawicieli tu na Śląsku, podjął decyzję, by ten Off odwołać, bo… obojętne co. Niech będą znów względy bezpieczeństwa, lub to że ten jakiś Rojek za późno o swoich planach poinformował wojewodę, czy szefa Ruchu Autonomii Śląska. Oczywiście, bardzo bym się zmartwił z tego względu, że prawdopodobnie ominęłaby mnie ostatnia okazja w życiu, by usłyszeć na własne uszy i zobaczyć na własne oczy, jak John Lydon – zgoda, że stary, ale jednak – spiewa swojego Albatrosa. Jednak satysfakcja z tego powodu, że ta banda złodziei i idiotów kopie sobie pomaleńku grób stanowiłaby tu wartość bezcenną.
Muszę przyznać, że skutkiem tego wszystkiego, co nam przez minione lata zgotowała ta szajka, ja ostatnio u siebie obserwuję coś, co się przed laty pojawiło w powieści Orwella, kiedy to Winston – już w kompletnej i wręcz chorej desperacji – deklaruje, że właściwie, to jemu by nie przeszkadzało, gdyby wszystko trafił jasny szlag. I, oczywiście, co zresztą już przyznałem wcześniej, ja zdaję sobie sprawę z tego, że – nawet jeśli podobny rodzaj myślenia pojawiał się jeszcze przed laty w wypowiedziach tysięcy mniej lub bardziej publicznych osob w Polsce, tyle że skierowany w odwrotną stronę – głosząc tego rodzaju opinie, stąpam po bardzo cienkim lodzie. Jest jednak tak, że jestem uczciwie przekonany, że ci wszyscy, którym ja dziś aż tak bardzo źle życzę, że przy okazji zahaczam też i o swój teren, na którym oni się tak fatalnie rozpanoszyli, nie dali mi najmniejszej szansy, bym się mógł tu wykazać jakąkolwiek solidarnością, pomijając moją naturalną solidarność z tymi, którzy są dziś prześladowani.
Jaką szansę mam tu na myśli? Otóż tę samą, którą oni dostali wówczas, gdy przez dwa lata Polska była rządzona przez Prawo i Sprawiedliwość, a mianowicie szansę na normalną demokratyczną zmianę. Podczas rządów Prawa i Sprawiedliwości nie ulegało ani na moment wątpliwości, że utrata władzy przez Jarosława Kaczyńskiego jest na wyciągnięcie ręki. Nie dość że nie wchodziła w grę ani próba utrzymania władzy siłą, ani drogą jakichś wyborczych fałszerstw, ani w ogóle przy pomocy jakichkolwiek metod niedemokratycznych, to wiadomo było, że przy tak potężnym ataku Systemu ta władza upadnie prędzej czy później, a raczej bardziej prędzej, niż później. Więc tak naprawdę nawet przez chwilę nie pojawił się problem taki, że PiS władzy nie odda. Problem był wyłącznie taki, że on nie chce jej oddać już dziś, a najpóźniej jutro. I to właśnie owa niecierpliwość sprawiała, że System był aż tak wściekły, że w pewnym momencie tę swoją wściekłość skierował przeciwko Polsce.
Dziś mamy sytuację w najmniejszym nawet stopniu nieporównywalną z tym, co się działo przed czterema laty. Przede wszystkim oczywiście, o ile dziś nawet reżimowe media przyznają, że projekt pod nazwą Platforma Obywatelska skończył się kompletnym fiaskiem, tamta nienawiść do Prawa i Sprawiedliwości była całkowicie irracjonalna. Ona wynikała wyłącznie ze złości Systemu, że ktoś kto nigdy nie miał odpowiedniej autoryzacji do rządzenia Polską, ową władzę uzyskał w demokratycznych wyborach. Tam nie było jednego skromnego argumentu. Wyłącznie wściekłość i wspomniane już wcześniej zadanie, by z ową „uzurpacją” skończyć natychmiast. Ale też cztery lata temu, ludziom którzy stali na czele koalicji antypisowskiej, ale również wszystkim drobnym owej koalicji sojusznikom, nawet do głowy nie przyszło, by się troszczyć o przyszłość. Przyszłość była oczywista. Nikt nawet przez moment nie brał pod uwagę takiej oto możliwości, że z jakiegoś powodu PiS pozostanie przy władzy na całe długie lata, czy wręcz dziesięciolecia i że jedynie jakiś kataklizm może zakończyć to, ich zdaniem, nieszczęście. Jak mówię, tam chodziło wyłącznie o to, by wszystko się stało dziś. A najlepiej – wczoraj.
Jeśli my sobie dziś tu marzymy o Polsce bez Platformy Obywatelskiej i bez tych okropnych, tak bardzo bezczelnie na nas spoglądających twarzy, to nie ma co się oszukiwać – wielu z nas wie, że to są tylko marzenia. Coraz więcej jest natomiast ludzi, którzy mówią, że Platforma Obywatelska rządzić będzie wiecznie. Że oni wymyślili ten absolutnie nieludzki sposób utrzymania władzy na zawsze, nawet bez konieczności odwoływania się do bezpośredniej przemocy, i że ten pomysł udaje im się idealnie wcielać w życie. Jest coraz więcej ludzi, i to już nie tylko zwykłych osób takich jak my, lecz nawet poważnych ekspertów i komentatorów, którzy przewidują, że Platforma Obywatelska nie będzie musiała nigdy oddać władzy nikomu, bo społeczeństwo zostało tak skutecznie otumanione, że żadnej zmiany nawet już nie chce. Że nawet jeśli każdy dzień będzie przynosił kolejne kompromitacje tej ekipy, choćby nie wiadomo jak bulwersujące, dla społecznej opinii każda z nich pozostanie bez najmniejszego znaczenia.
I to jest właśnie bezpośredni powód, dlaczego coraz więcej osób wyraża taką oto opinię, że to nieszczęście, jakie ogarnie naszą Polskę może tylko pokonać jakieś inne nieszczęście. Że jeśli nie stanie się nic naprawdę niedobrego, jeśli Polska przez kolejne lata, będzie sobie wyłącznie tak jak dotychczas cichutku i bez większych wstrząsów gasła, to kiedy już przyjdzie ten moment, że z niej nie zostanie już nic, jak tylko sklep na rogu i plazma na ścianie każdej sypialni, będzie już na wszystko za późno. A jeśli mimo to, okaże się, że jakimś cudem jednak nie jest za późno, to to co ten wówczas już naprawdę biedny kraj spotka, będzie czymś absolutnie najstraszniejszym.
Pamiętam bardzo dobrze serię wypowiedzi Waldemara Kuczyńskiego, jeszcze sprzed lat, kiedy on mówił, nie na jakimś blogu, nie w jakiejś czarnej desperacji, ale jak najbardziej spokojnie i w sposób mocno przemyślany, że on życzy Polsce wszystkiego najgorszego. Dosłownie. Bez śladu przenośni. Zwyczajnie tak – że on życzy Polsce wszystkiego najgorszego. Czemu on tak mówił? Czy dlatego, że czuł, że tylko kataklizm jest w stanie zmieść z powierzchni ziemi Jarosława i Lecha Kaczyńskich, czy raczej dlatego, że mu na tych porządkach zależało jak najszybciej. A może chodziło o coś jeszcze? Może on jednak wiedział coś jeszcze? Może on już wtedy przewidywał w swej mądrej głowie, że nawet jeśli ich się uda obu zabić, to to może być wciąż za mało? Że nawet jeśli uda się zniszczyć cały ten projekt o nazwie Prawo i Sprawiedliwość – to to wciąż może się okazać za mało? Że nawet jeśli on i jego szajka obejmą w Polsce władzę i obejmą ją tak skutecznie, że żadne demokratyczne wybory im już tej władzy nie odbiorą – to wciąż może być za mało? Wciąż będzie brakowało skutecznej gwarancji. Może on jest osobą tak przenikliwą, że on od początku wiedział, że on i jego czarni bracia mogą zachować władzę wyłącznie na gruzach, na których już nigdy nic nie urośnie? I dlatego wówczas wypowiedział to swoje zaklęcie.
Jest jeszcze czwarta wiadomość, która mnie cieszy wedle dokładnie tego samego schematu. Otóż, jak podaje TVN24, „biegli sądowi zbadają stan psychiczny Jarosława Kaczyńskiego”. Mam nadzieję, że go uznają za niepoczytalnego. Już się nie mogę doczekać.

Informuję wszystkich przyjaciół tego bloga, że oto dziś ja i pani Toyahowa świętujemy 25 rocznicę naszego ślubu, a w związku z tym jutro wyruszamy na zasponsorowaną nam przez ludzi bliskich wycieczkę we dwoje i wracamy dopiero w poniedziałek. Do tego czasu, proszę się nie gniewać, ale nie będę pisał. Co najwyżej podopisuję na komentarze. Jeśli kto jednak poczuje się spragniony, zapraszam do tekstów archiwalnych. No i do komentowania tego bardzo brzydkiego w swojej wymowie tekstu dzisiejszego. Będzie mi bardzo miło. Dziękuję wszystkim za wszystko.

19 komentarzy:

  1. CZy Ty pisząc o klatce dla Jarosława miałeś przeciek z sądu?
    A przy okazji bukiet biało czerownych życzeń dla Państwa Toyahów!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. @kryska
    Dziękuję.
    Co do klatki, żadnych przecieków. Wystarczy być czujnym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty pacz, Ty w czerwcu, dwadzieścia pięć lat temu żeś się hajtał, a ja dwa miechy wcześniej mojej ślubowałem.

    Dziwne i ciekawe, conie?

    Gorzko!


    PS.

    No właśnie, pod tamtą notką zadałem wcale nie retoryczne pytanie czy analizując do czego potrzebna jest Platformie Obywatelskiej Pani Joanna Kluzik-Rostkowska miałeś przeciek, widzenie, czy może po prostu wiedzę operacyjną?

    OdpowiedzUsuń
  4. @don esteban
    Widzenie.
    No i pacz no Ty. Też miałeś srebrne wesele? Wszystkiego najlepszego dla Niej i dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Toyah
    Wszystkiego najlepszego Twojej i Tobie, i żeby te następne lata nie były takie jak to malujesz w dzisiejszym tekście.

    OdpowiedzUsuń
  6. @raven59
    Muszą być. Nie ma innej drogi.

    OdpowiedzUsuń
  7. @toyah

    W ramach prezentu dla Ciebie i Pani Toyahowej, napiszę o dwóch optymistycznych skojarzeniach, które naszły mnie, gdy czytałem ten tekst.

    Niewiele osób to wie lub pamięta, że w maju - czerwcu 1989 roku komuniści martwili się o to, że "Solidarność" przegra tamte wybory, tzn. nie zdoła obsadzić wielu miejsc w puli 35% dostępnych "na wolnym rynku" oraz polegnie w wyborach do Senatu.

    A druga myśl jest taka oto: nasza rzeczywistość coraz bardziej przypomina kalejdoskop - zabawkę znaną z dzieciństwa. Niewielki ruch, a zmiana obrazu znaczna. Kruchość tej konstrukcji muszą dostrzegać także ONI. Stąd tyle wysiłku w uszczelnienie i ujednolicenie przekazu przez wszystkie media, jak i próby pacyfikacji różnych wysp wolności.
    Wyrażam nadzieje, że w którymś momencie ich łapy nie utrzymają "kalejdoskopu" w miejscu. W którymś momencie, w najmniej spodziewanej chwili, po niewielkim obrocie (a nie gwałtownej zmianie) powstanie taki obraz, że to "aaaaaahhhhhhh", które się rozlegnie nie będzie miało końca ... (pomijając różne niecenzuralne słowa padające ze wszystkich możliwych stron).

    Wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  8. @Gracjan
    Dziękuję.
    A jak idzie o sprawę, ja sobie myślę, że to jest nieprawdopodobne, jak oni sobie sami zaciskają na szyi tę pętlę. Zupełnie jakby stracili instynkt.

    OdpowiedzUsuń
  9. Najlepszego dla Was i całej rodziny.

    Nam w lipcu stuknie 7 lat to chyba jakaś dziwna rocznica bambusowa czy jakoś tak...
    Nieważne

    Ostatnio Babci i Dziadkowi (temu od Gruzina Tuska) strzeliła 60 rocznica.

    Wiesz nawet ten nasz komuch Majchrowski zaprosił tych wszystkich szacownych jubilatów.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Cmentarny Dech
    Bambusowa! Piękna nazwa. Wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  11. @Toyah

    Wszystkiego Najlepszego!
    A w szczególności proszę złożyć Pani Toyahowej wyrazy podziwu, bo wytrzymać 25 lat z Toyahem, to pewnie jakiś medal się należy.
    Ale nie byłbym sobą, gdybym nie stwierdził, że Srebrne Wesele ciągle należy do rocznic młodzieżowych.
    Nieskromnie tu zapodam, choć nie wypada, że w roku przyszłym będziemy obchodzić 40 rocznicę, do czego Toyahu masz jeszcze szmat czasu i na pewno będziesz żył wtedy
    w zupełnie innym kraju. I Moja Pani Jazgdyńska to dopiero powinna dostać medal. Ho, ho! Że spobie pohukam.

    ----------------------

    Uwaga luźna - coś wszyscy wyciągnęli z półek, odkurzyli i ponownie zaczęli się powoływać na Orwella. Był on naprawdę wielki. Nawet Tuska przewidział. Sobie poszukajcie.

    -----------------------------

    Ja tego nie studiowałem, ale za to zakładałem laboratorium - były to ćwiczenia z wytrzymałości materiałów.
    Krótko: jak się coś napręża, to nie ma dupy - musi pęknąć.
    Tak mi się właśnie przypomniało czytając twój ostatni tekst.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystkiego najlepszego!

    Jadąc usłyszałem w radiu, że minister Rostowski będzie okresowo ministrem finansów Unii; w ramach polskiej prezydencji naturalnie. Pod jego kierownictwem rozwiązywane będą m.in. problemy Grecji. Moja wyobraźnia nie sięga tak daleko by tę grecką opresję skomentować. Usłyszałem jednocześnie, że (grecka) firma Ajax planuje wycofać się z prac nad dokończeniem autostrady A4.

    OdpowiedzUsuń
  13. @jazgdyni
    Nie masz co jej co gratulować. Ona wcale nie wytrzymała. Udaje.

    OdpowiedzUsuń
  14. @2,718
    To dobrze. Bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  15. @toyah

    Ja jestem w polowie Waszej drogi. Alez to ladna liczba - 25 lat. Serdecznosci dla Was, gratulacje, uczcijcie to godnie i wesolo.

    Jak chodzi o wpis, to ja mam poboczna refleksje o tym meczu w futbol. Jakem tu kiedys wyznal, gros tzw kibicow pilkarskich uwazam za bandyterke ktora trzeba zlamac i przepedzic, ale to oczywiscie umialby skutecznie zrobic premier Kaczynski, bo metoda biezacych losowych pokazowek nie daje zupelnie nic poza wzrostem swiadomsosci i wewnetrznych wiezow tej holoty (pamieta ktos jeszcze jak ze 2 lata temu aresztowano en masse chyba z 500 kibicow Legii? po co to bylo i co to dalo?).

    Co wiecej samo kibicowanie futbolowi uwazam za egzaltacje dosc zenujacej natury. Mam dobry tytul do takich ocen, bo spedzilem z 10 lat na trybunach Legii, a sporo dluzej przed telewizorem. Obecnie ogladam pare meczow rocznie, ciesze sie jak sa fajne mniej wiecej tak jak kiedy uda sie isc na dobry film do kina - i tyle. Ale od gadaniny ze futbol to nowa religia zeby mnie bola. Od ogladania tego ksiedza co jest czlonkiem Wiary Lecha i jezdzi z nimi na wyjazdy (Wielebny Paddington pewnie go zna albo slyszal o nim, wszak to ta sama parafia) - rowniez.

    Natomiast jest taki element futbolu, ktory ja naturalnie rozumiem i szanuje: jest to tradycja. Straszny sie w Anglii ostatnio podniosl wrzask, gdy jeden z zapasowych modeli strojow Liverpoolu zostal zaprojektowany na czerwono, a sa to barwy znienawidzonego przed The Blues Evertonu. Calkowicie to rozumiem, z tych pozycji z ktorych my tutaj rozumiemy co jest nie tak w ruskiej trumnie dla Prezydenta RP, choc wiekszosc spoleczenstwa jak sie zdaje ma to w dupie, bo jak umarl, to w sumie co za roznica w czym bedzie lezal. Do worka go i tyle.
    Podobnie rozumiem ze kluby z tych samych miast zazwyczaj sie nie lubia, ze mecz derbowy to jest cos wyjatkowego i nieprzewidywalnego. No i ze wlasny stadion to swiete miejsce kazdego klubu Jak wspomniano uwazam to cale kibicowanie za balach, ale w tym wypadku pojeciowo i uczuciowo rozumiem o co w tym chodzi.
    Jako w zasadzie wciaz jakistam ex-kibic Legii rozumiem tez sentment Polonistow, zwlaszcza ze komuna Polonie gnebila, a Legie faworyzowala jako klub wojskowy.

    Ad rem. No wiec sa urodziny Polonii, i oni umyslaja zaprosic jakis znany zespol na mecz. I nagle tylko kombinuja jak tu uciec z tym meczem z wlasnego stadionu. Najlepiej na Narodowy, bo najwiekszy, najwiecej biletow sie sprzeda. No ale Narodowy niegotowy, tak sie nieszczesliwie sklada ze rzad ma "przejsciowe chwilowe" (zwazcie ze mialo tam byc juz pare imprez, wszystko poodwolywano). No to na Legie!
    What the fuck?! Obchodzic urodziny Polonii na Legii? To jak bysmy obchodzili urodziny tego bloga komentujac np u niejakiego Starego (kto wie ten wie). Jesli mowimy o urodzinach, o tradycji, o szacunku to jedyne miejsce na mecz to stadion przy ktorym od 90 lat Polonia kopie pile. A jak chca robic z tego obwozny cyrk, to dobrze ze maja za swoje.
    (Zespol Kult od zawsze w Warszawie gra koncerty w Stodole, bo tam zaczynal, obecnie trzeba juz dwa dni grac z rzedu zeby wszyscy sie pomiescili, ale oni dalej graja w Stodole, i to rozumiem, i tak ma byc.)

    Oczywiscie od momentu kiedy Panstwo Polskie oglasza ze tego meczu nie bedzie, bo nie jest w srodku swojej stolicy w stanie zapewnic bezpieczenstwa takiej imprezy, to przestajemy rozmawiac o Tradycji, zaczynamy rozmawiac o stanie Panstwa. No ale to jest inna, smutna rozmowa. Z uwagi na podniosly moment oszczedze jej Gospodarzowi, co ma sie smucic w swoje swieto.

    Serdecznosci!

    OdpowiedzUsuń
  16. @LEMMING

    Szczerze mówić niewiele tak na prawdę z tego rozumiem, nie byłem nigdy kibicem, zbyt mały ośrodek. Nie mam na temat kibiców ani wiedzy ani idiosynkrazji, nie licząc tego wyobrażenia, że jest to grupa jakoś tam aktywnych ludzi, może nawet o charakterze plemiennym, wśród których są posiadający talenty organizacyjne (i inne), którzy stanowią jakieś, nieznane mi co do skali i zakresu, zagrożenie dla Systemu. Tak to postrzegam, i dopuszczam, że się fundamentalnie mylę. Tak to przedstawierelacji Pawła Lisickiego sobie wyobrażam. Natomiast poruszona przez Ciebie kwestia stosunku do tradycji, jako wartości społecznej, jest oczywista.


    ...ale z tym Starym to żeś, chłopie, przyp..., nie ma co.
    Mocne.

    OdpowiedzUsuń
  17. @don esteban

    To jest ciekawe zagadnienie. Ci kibice jako - rzekomo - nasi chocby taktyczni sojusznicy. Jako - jakoby - zagrozenie dla Systemu. Jako - podobno - nosiciele podstawowych wartosci jak Patriotyzm czy wlasnie szacunek dla tradycji.

    Moim zdaniem jest to nieprawda. Ta cala futbolowa heca to dla Systemu wylacznie dogodny wentyl bezpieczenstwa, kanalizujacy emocje i energie kawalka spoleczenstwa na czyms tak idiotycznym jak wykrzykiwanie GIEEEKAAAAESS. Dodatkowo mozna z nich na chwile zrobic wroga publicznego nr 1 dla tzw. zdrowej reszty spoleczenstwa i przykladnie sie z tym wrogiem rozprawic. A na koniec da sie im Euro 2012 i wszyscy beda szczesliwi ze w Polsce jest SWIETO FUTBOLU, i zapomna o swoich starych urazach.
    Jakem juz wspominal - jesli (kiedy?) Jaroslaw dostanie swoja szanse, zobaczymy z bliska jak to towarzystwo zostanie w doslownym tego slowa znaczeniu spacyfikowane, czyli uspokojone.

    Serdecznosci!

    OdpowiedzUsuń
  18. @LEMMING
    Nie ma mowy, żebym się smucił. Mój nastrój, jak już wspomniałem w samym swoim tekście, jest dobry tak czy inaczej.
    A jak dostaję od Ciebie taki komentarz, i jeszcze widzę, że pod spodem pojawił się też don esteban, to cóż mi więcej trzeba?

    OdpowiedzUsuń
  19. @don esteban
    Tez na mnie ta wrzutka ze starym zrobiła wrażenie. Aż mi się w głowie zakręciło.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...