Znów mówi Rymkiewicz. Są chwile, kiedy tylko on może powiedzieć pewne rzeczy. Tylko on. Choćby po to, by nie zapomnieć. A my powinniśmy słuchać:
"Ja tę lawę widziałem, patrząc na krakowski rynek podczas uroczystości pogrzebowych. Widziałem i słyszałem to, co wszyscy widzieli i słyszeli. Widziałem ogromny tłum śpiewający 'Jeszcze Polska nie zginęła'. Widziałem, jak wynoszono trumny z kościoła Mariackiego. Widziałem, jak je układano na lawetach. Słyszałem ten straszny, wielki krzyk osieroconych Polaków: 'dziękujemy, dziękujemy'. A potem z kościoła wyszedł Jarosław Kaczyński i wtedy zapanowała wielka cisza, a w tej ciszy odezwał się jakiś męski, jeszcze nawet młodzieńczy głos. Trochę nawet z takim łobuzerskim akcentem. Co ten ktoś krzyknął, to wszyscy słyszeli: 'Jarek, trzymaj się'. To była wielka narodowa chwila. To było tak, jakbym to ja krzyczał, jakby krzyczał każdy, kto był przytomny tej chwili. Jakby to Polska krzyknęła: 'Jarek, trzymaj się'. Wtedy zrozumiałem, że to jest pointa tego mojego wiersza – 'Niech się Pan trzyma – Drogi Panie Jarosławie'.
To, co się zdarzyło 10 kwietnia i po 10 kwietnia, od razu weszło między wielkie wydarzenia historii Polski. To wszystko – ten pogrzeb warszawski i ten krakowski, i ten Wawel, i te trumny przewożone na lawecie, i ten uścisk premiera Tuska z carem Północy – to wszystko już się usymbolizowało. Te symbole szukają teraz swego miejsca między wielkimi symbolami naszej narodowej historii.
Walka z mitem, który powstał, jest bezowocna, a kto z nim walczy, ten ów mit wspomaga, ten go też buduje."
"Walka z mitem, który powstał, jest bezowocna, a kto z nim walczy, ten ów mit wspomaga, ten go też buduje."
OdpowiedzUsuńPRAWDA.
Opatrzność nad nami czuwa, dając nam wielu wielkich Polaków.
Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.
To właśnie tak się składa, że teraz się konstytuuje drugi mit.
OdpowiedzUsuńSzanowna wykształcona publiczności, nasz drogi generał Jaruzelski zadba o nasze bezpieczeństwo, w otoczeniu innych, światłych towarzyszy.
Lista zebranych na tym przerażającym sabacie, to jest lista zdrady narodowej.
Kiedyś, u Toyaha, postulowałem organizowane się w strukturach wojennych. Matka nasza, Armia Krajowa, wypracowała model postępowania w takich przypadkach.
Odpowiednia komórka, niech ona się nazywa Kedyw.
Ja to będę płakał żywą krwią na tym pogrzebie, który trwa wiecznie.
Ale zaoliwionym gałganem trzeba przetrzeć żelazo. Żeby się nie zacięło, żeby się nie zacięło.
Bo co zrobić z kolegami pana rezydenta. Tylko żelazo.
@tayfal
OdpowiedzUsuńTo jest jakieś szaleństwo. Ale na te dni mamy Rymkiewicza i musimy się w niego wczytać.
All
OdpowiedzUsuńŻebyśmy tylko nie usłyszeli:
"Wybory? A po co wybory? Przecież naród już wybrał!" - Fidel C.
Co Ty mi z tym Rymkiewiczem, Szefie.
OdpowiedzUsuńJadą nas do gołej ziemi, zapadła żelazna kurtyna. Ja nie mam na te dni Rymkiewicza. Kiedyś czytałem Hamsuna.
Generał znowu jest. Będą strzelać? Rozumiesz? Wyciągnęli to truchło, to jest, kurwa, nie do pojęcia. To koniec. Naprawdę.
Teraz, to oni muszą zabić Jarosława,
a potem to, co zostało.
@Toyah
OdpowiedzUsuńKiedy na ten cytat z Rymkiewicza trafiłem, pomyślałem o Tobie.
Nie było okazji, aby go tu wklejać.
Do dziś.
„wszystko co robi Jarosław Kaczyński, jest dobre dla Polski, włączając w to nawet jego błędy”.
Pisze o tym Szczepan Twardoch w swoim blogu-dzienniku, nb. jednym z najciekawszych miejsc w polskiej blogosferze. Ja mu jestem dozgonnie wdzięczny za zwrócenie mojej uwagi na jedną z najpiękniejszych i najmądrzejszych książek, jakie zdarzyło mi się czytać - "Dziennik" Sandora Marai.
Tekst o Rymkiewiczu, z którego zaczerpnąłem cytat znajdziesz tutaj:
http://www.dziennik.twardoch.pl/2007/08/27/jaroslaw-cat-jaroslawa/
Pozdrowienia,
@tayfal
OdpowiedzUsuńJa Ci z tym Rymkiewiczem po to, żebyś się oderwał od tych udręk. Mnie na przykład ten Jaruzelski dziś kompletnie zwisa. Polecam.
@Traube
OdpowiedzUsuńA Ty co? Czemu Cię nie ma?
Eee, jestem:)
OdpowiedzUsuńNiedawno wróciłem z ponad trzytygodniowego urlopu, podczas którego miałem mocno utrudniony dostęp do internetu. Przyznaję bez bicia, że nie byłem wtedy zbyt na bieżąco.
Ot, nie zawsze mam coś do powiedzenia, a dotknęło mnie coś, o czym parę razy pisał tu Don Esteban - po Smoleńsku jakoś trudno mi się pisze o tych naszych sprawach. Przy okazji serdeczne pozdrowienia dla Estebana z podziękowaniem za Nadbereryńców, za których zaraz po powrocie się zabrałem i jestem w trakcie.
Rymkiewicza, co z kolei przyznaję ze wstydem, praktycznie nie znam, ale parę pozycji już zamówiłem pod choinkę (nie poezję, bo na poezję jestem przygłuchawy). Zapoznam się z nim po Nowym Roku.
Prywatnie, w ramach umartwieniowego postanowienia noworocznego nie wypiłem w ty roku ani kropli alkoholu. Tak dla treningu i z żalu nad wątrobą.
Poza tym, przyznaję, że gubię się kompletnie w tym, co się w Polsce dzieje, coraz mniej z tego roumiem.
Pochwalę się, że urlop spędziłem w kraju, gdzie spotyka się na każdym kroku ludzi ciepłych i autentycznie życzliwych. I nie była to reklamowana jako kraj uśmiechu (chyba uśmiechu do portfela) Tajlandia. Był to - dla mnie poraz drugi - Iran. Były spotkania z kościołem chaldejskim i cmentarze, na których pochowane są setki Polaków, w tym mnóstwo grobów dzeici.
@tayfal @ All
OdpowiedzUsuńA propos Armii Krajowej:
W minionych dniach miałem zaszczyt poznać p. Władysława Korkucia, wilnianina z dziada pradziada, harcerza, żołnierza AK, więźnia Workuty i animatora polskiej kultury na Wileńszczyźnie.
Wyszperałem w sieci trochę informacji o Nim
(http://www.rp.pl/artykul/363805.html
http://www.magwil.lt/archiwum/2003/mww9/rgsej-6.htm)
choć zapewniam, że podlinkowane teksty nie oddają całej barwności i piękna tego człowieka.
I gdy myślę o śp. Lechu Kaczyńskim, to dochodzę do wniosku, że główna jego zasługa polegała na tym, iż on wierzył, że barwni i piękni mogą być nie tylko ludzie z pokolenia AK, ale tak naprawdę każdy z nas. Rzecz tylko w tym, by w odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu, zachować się jak należy. To nie jest ponad nasze siły. To nawet dzieci potrafią.
Te dzieci przypomniały mi się w związku z poprzednią notką, gdzie Rymkiewicz przywołał niesławnej pamięci Różę Luksemburg. Otóż ta krzewicielka idei ponadnarodowego społeczeństwa globalnego, podczas pobytu w Poznaniu na początku XX w., przeżywała coś w rodzaju kryzysu wiary we wzmiankowaną wyżej ideę. Ten kryzys zaowocował nawet wydaniem jakiejś broszury (przygotowanej wespół z poznańskim – Boże! Co za wstyd! – rewolucjonistą, Marcinem Kasprzakiem), w której pisała, że niekiedy, w pewnych warunkach, pod wpływem pewnych okoliczności i w pewnym zakresie, można społeczeństwu pozwolić na „coś narodowego”, zwłaszcza jeśli owo „coś narodowego”, stępi ostrze burżuazyjnej obłudy i kapitalistycznego wyzysku.
Co było powodem „Różanego” kryzysu. Otóż p. Luksemburg pojawiła się w Poznaniu w czasie trwania tzw. strajków szkolnych w zaborze pruskim, których przyczyną był zakaz prowadzenia lekcji religii i modlitwy w szkole w języku polskim. Rewolucjonistka była pod wielkim wrażeniem protestu polskich dzieci (zwłaszcza dzieci wrzesińskich), które nie bacząc na prześladowania, nie chciały modlić się po niemiecku. Pod wpływem doniesień o bitych dzieciach doszła do wniosku, że przeprowadzana na siłę germanizacja, jest narzędziem ucisku stosowanym przez niemiecką burżuazję wobec polskich proletariuszy. I gdy powyższy wniosek sformułowała, ten jeden jedyny raz złamała się i powiedziała: „Oni mają prawo do swojej narodowej mowy”.
A wszystko dlatego, że zwykłe, małe dzieci, w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu zachowały się jak należy.
Jeśli już wspomniałem symbol wrzesińskich dzieci, to jeszcze jedna uwaga: odnoszę wrażenie, że tekst „Roty” jest coraz bardziej nieprawomyślny. Bo jak tu śpiewać w dobie pojednania i współpracy, o „krzyżackiej bucie”, czy „Niemcu, który nie będzie pluł nam w twarz”? Także i inne patriotyczne pieśni, stają się takie jakieś… niepotrzebne?
Troszkę rozmawiałem o tym, ze wspomnianym wyżej p. Władysławem. Zatrzęsło go ze złości. Poczym huknął z całych sił: „Lance do boju, szable w dłoń! Bolszewika goń, goń goń!”
@tayfal
OdpowiedzUsuńA propos Armii Krajowej:
W minionych dniach miałem zaszczyt poznać p. Władysława Korkucia, wilnianina z dziada pradziada, harcerza, żołnierza AK, więźnia Workuty i animatora polskiej kultury na Wileńszczyźnie.
Wyszperałem w sieci trochę informacji o Nim
(http://www.rp.pl/artykul/363805.html)
(http://www.magwil.lt/archiwum/2003/mww9/rgsej-6.htm)
choć zapewniam, że podlinkowane teksty nie oddają całej barwności i piękna tego człowieka.
I gdy myślę o śp. Lechu Kaczyńskim, to dochodzę do wniosku, że główna jego zasługa polegała na tym, iż on wierzył, że barwni i piękni mogą być nie tylko ludzie z pokolenia AK, ale tak naprawdę każdy z nas. Rzecz tylko w tym, by w odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu, zachować się jak należy. To nie jest ponad nasze siły. To nawet dzieci potrafią.
Te dzieci przypomniały mi się w związku z poprzednią notką, gdzie Rymkiewicz przywołał niesławnej pamięci Różę Luksemburg. Otóż ta krzewicielka idei ponadnarodowego społeczeństwa globalnego, podczas pobytu w Poznaniu na początku XX w., przeżywała coś w rodzaju kryzysu wiary we wzmiankowaną wyżej ideę. Ten kryzys zaowocował nawet wydaniem jakiejś broszury (przygotowanej wespół z poznańskim – Boże! Co za wstyd! – rewolucjonistą, Marcinem Kasprzakiem), w której pisała, że niekiedy, w pewnych warunkach, pod wpływem pewnych okoliczności i w pewnym zakresie, można społeczeństwu pozwolić na „coś narodowego”, zwłaszcza jeśli owo „coś narodowego”, stępi ostrze burżuazyjnej obłudy i kapitalistycznego wyzysku.
Co było powodem „Różanego” kryzysu. Otóż p. Luksemburg pojawiła się w Poznaniu w czasie trwania tzw. strajków szkolnych w zaborze pruskim, których przyczyną był zakaz prowadzenia lekcji religii i modlitwy w szkole w języku polskim. Rewolucjonistka była pod wielkim wrażeniem protestu polskich dzieci (zwłaszcza dzieci wrzesińskich), które nie bacząc na prześladowania, nie chciały modlić się po niemiecku. Pod wpływem doniesień o bitych dzieciach doszła do wniosku, że przeprowadzana na siłę germanizacja, jest narzędziem ucisku stosowanym przez niemiecką burżuazję wobec polskich proletariuszy. I gdy powyższy wniosek sformułowała, ten jeden jedyny raz złamała się i powiedziała: „Oni mają prawo do swojej narodowej mowy”.
A wszystko dlatego, że zwykłe, małe dzieci, w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu zachowały się jak należy.
Jeśli już wspomniałem mit wrzesińskich dzieci, to jeszcze jedna uwaga: odnoszę wrażenie, że tekst „Roty” jest coraz bardziej nieprawomyślny. Bo jak tu śpiewać w dobie pojednania i współpracy, o „krzyżackiej bucie”, czy „Niemcu, który nie będzie pluł nam w twarz”? Także i inne patriotyczne pieśni, stają się takie jakieś… niepotrzebne?
Troszkę rozmawiałem o tym, ze wspomnianym wyżej p. Władysławem. Zatrzęsło go ze złości. Poczym huknął z całych sił: „Lance do boju, szable w dłoń! Bolszewika goń, goń goń!”
@Traube
OdpowiedzUsuńSkoro jesteś, to dobre.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNo ale jak mam się oderwać, jak nie potrafię ? Ty też nie potrafisz. To jest tylko takie gadanie, że Ci to zwisa.
@tayfal
OdpowiedzUsuńDziś mi zwisa. Zwisa mi Jaruzelski, Kluzik i Kamiński z tą swoją żałosną łysą pałą i obrażoną buzią. Dziś jestem zatopiony w Rymkiewiczu.
Ale masz też trochę rację, przejdzie mi.
Don Paddington,
OdpowiedzUsuńno Ksiądz to się zjawia, na szczęście. Bo ja o włos byłem od wzywania do tego, żeby Dawid wziął tych parę kamoli, i dobrze wycelował.
A tak, jak Ksiądz przychodzi, to zaraz Modlitwa Pańska. I wystarczy.
Ale te dzieciaki z Wrześni, to one rodziców przecież miały, i ktoś tam je czegoś nauczył.
A ci wielkopolscy komuniści, to też, swoja drogą, nie tacy, jak w ruskim zaborze.
Z tym ,,zachowaniem się jak należy" kojarzy mi się postać 18-letniej sanitariuszki 5 Brygady Wileńskiej AK Danuty Siedzikówny, pseudonim ,,Inka". Została rozstrzelana 28 sierpnia 1946r w gdańskim więzieniu przez komunistycznych oprawców. W przesłanym siostrom z więzienia grypsie Inka napisała: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. W śledztwie odmówiła składania zeznań obciążających członków brygad wileńskich AK. Nie podpisała także prośby do Bieruta o ułaskawienie.
OdpowiedzUsuńNie mam pretensji do niczego, wcale.
OdpowiedzUsuńChcę tylko powiedzieć, że Danuta Siedzik ps. "Inka" jest, z całkowicie mi nieznanego powodu, postacią w aureoli, świętą po prostu.
Wiem, że to wygląda na pensjonarską egzaltację i pewno tak jest, ale ja nic na to nie poradzę. Ta dziewczyna, która już na zawsze jest ode mnie o tyle młodsza, jest dla mnie ikoną, świętym obrazkiem, polską Eos Różanopalcą.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/04/Danuta_Siedzikowna_Sopot.jpg
Nie wiem, czy Jej dowódca poszedł do nieba, gdyż jak my wszyscy, był wielkim grzesznikiem, ale Ona umarła tak, jak męczennicy.
I jeszcze jedno. Robię się natychmiast małomówny i całkiem pozbawiony poczucia humoru, kiedy myślę o obleczonych w polskie mundury postaciach, które Ją zamęczyły.
Piszą, że miejsce Jej pochówku nie jest znane. Gówno, z przeproszeniem, wiedzą. W niebie jest, i tyle.
+
@don esteban
OdpowiedzUsuń,,Danuta Siedzik ps. "Inka" jest (...) postacią w aureoli, świętą po prostu".
Dla mnie też, nie mogę o Niej spokojnie myśleć i czytać - jest dla mnie wzorem wielkości i kocham ją jak Siostrę w Niebie. Noszę od dawna jej zdjęcie przy sobie jako niewyniesionej na ołtarze ale świętej. Tak trochę sucho podeszłam, bo może za bardzo egzaltowanie piszę. Ale tak czuję.
Do moich niewyniesionych Świętych (choć proces beatyfikacyjny się toczy) należy też rodzina Ulmów z Markowej. Małżeństwo Wiktoria i Józef Ulmowie oraz ich szóstka dzieci (w wieku 2-8 lat) zostali rozstrzelani przez Niemców 24.03.1944r. za ukrywanie ośmiorga Żydów. Wiktoria była w zaawansowanej ciąży i dziecko urodziło się po jej rozstrzelaniu, ale oczywiście nie przeżyło.
OdpowiedzUsuń