Ponieważ z powodów o których już miałem okazję wspominać, telewizor nam służy nam ostatnio albo do zabawiania mojej żony i naszych obu córek, to że wiem o wywaleniu z PiS-u dwóch posłanek – co stało się jednym z powodów powstania poprzedniej notki – można uznać bardziej za szczęśliwy traf, niż za efekt mojego zainteresowania polityką i przyległościami. Inna sprawa, że ów stan odcięcia ma swoje bardzo dobre strony. Nie muszę na przykład śledzić ogólnopolskiej debaty na temat tego, jak to w Polsce niszczy się jednostki wybitne, jak to Prawo i Sprawiedliwość wykonało ostatni ruch łopatą przy swoim grobie, ani też wysłuchiwać tego, co na ten temat sądzą obie panie, i jakie mają teraz polityczne plany. A wnioskując choćby z komentarzy pod poprzednim wpisem, mogę się domyślać, że Polska tymi kwestiami żyje.
Jest jeszcze coś, co uważam za – jak to mówią Anglicy – blessing in disguise. Wreszcie mam czas na oglądanie filmów. Albo całkiem świeżych, albo takich, które lubię i chciałem sobie obejrzeć ponownie. Wczoraj na przykład wreszcie sobie obejrzałem trzy dokumentalne filmy Adama Curtisa, które tu parokrotnie nam polecał nasz kolega adthaelad. Jeśli ktoś zna język, przyłączam się do rekomendacji – Curtis1 Curtis2 Curtis3.
Swoją drogą, ciekawe, że filmy powstały nie gdzieś na boku, w jakiejś niszy, ale zostały nakręcone na zamówienie BBC, a na DVD są najwyraźniej nie do uzyskania. To też wiele nam mówi.
No więc oglądam filmy. Też wczoraj obejrzałem sobie, chyba już po raz trzeci czy czwarty, coś co po angielsku nazywa się Enemy of the State z Willem Smithem i Genem Hackmanem, a co zwyczajnie uwielbiam. Jak nakazuje zwyczaj, opowiem krótko, o co chodzi. Na poziomie interesów polityczno-państwowych, w które nie musimy wnikać, zostaje skrytobójczo zamordowany pewien kongresman. Tak się składa, że to morderstwo zostaje przypadkowo zarejestrowane przez kamerę, którą w plenerze zainstalował pewien ornitolog-amator. Kiedy rząd się o tym dowiaduje, w celu zdobycia filmu, najpierw zabija ornitologa, a później – i o tym jest już cały film – zasadza się na Willa Smitha. Dla uzyskania dysku z zapisem, a tym samym dla ukrycia zbrodni, państwo wykorzystuje całą swoją potęgę na ziemi, w powietrzu i w kosmosie. Determinacja, gwałtowność i agresja z jaką zatrudnieni przez rząd zabójcy dążą do zniszczenia jednego człowieka jest porażająca. Możliwe że był film, które pokazywały tę gwałtowność w sposób bardziej przebojowy, ale ja akurat go nie widziałem. Bardzo pasjonujący to film.
To co mnie w nim jednak poruszyło w sposób wyjątkowy to zupełnie unikalny sposób, w jaki pokazana jest drabina Systemu polującego na kogoś, kto mu śmiertelnie zagroził. Oczywiście na samym szczycie jest rząd i ci którzy bezpośrednio dopuścili się morderstwa. A więc tak zwani ludzie zza biurka. Niżej są ci, którzy wykonują faktyczną robotę. A więc ludzie służb, w tym wspaniale wyszkoleni zabójcy. To oni zabijają ornitologa i stają na głowie, żeby zabić Willa Smitha. To oni są ci najgorsi. Absolutnie najgorsi. Jak wściekłe psy, których jedyna racja bytu polega na zabijaniu. Ale film Wróg publiczny to nie jest film o złych zabójcach i ich niewinnej ofierze. To film o Systemie w działaniu. To film o wspomnianej drabinie. I to co w nim najciekawsze, to właśnie owa drabina.
W moim odczuciu, to co stanowi centralny punkt tego dramatu, to grupa zwykłych, sympatycznych, często wesołych, pełnych pasji informatyków, którzy siedzą przy swoich komputerach i zabezpieczają całą tę próba zabójstwa po kątem logistycznym. A więc swoimi umiejętnościami uniemożliwiają Smithowi skuteczną kryjówkę. To oni utrzymują stałą łączność między umieszczonym na orbicie satelitą, a każdym pojedynczym krokiem usiłującego ratować życie człowieka. Zabójcy przez cały film pędzący za Smithem sa grani przez aktorów, którzy w życiu nie zagrają innej jak ta właśnie roli. Napakowani nie-ludzie o bezwzględnych twarzach i jeszcze bardziej bezwzględnych sercach. Natomiast oni tracą całą swoją moc, gdyby nie te cherlawe dupki w okularach klikający w swoje klawiatury. Którzy nie wiedzą nic, nie interesują się niczym, a jedyne czego się od nich wymaga, i czego oni wymagają sami od siebie, to to, by wiedzieli, kiedy i jaki klawisz nacisnąć. Pada polecenie: „Zrób zbliżenie obiektu” – proszę bardzo. Słychać komendę: „Obróć obraz o 180 stopni” – nie ma przeszkód. „Wyostrz obraz” – już jest ostry. Ci pryszczaci biedacy, w okularach i z niedbałym zarostem, siedzą przy tych monitorach i aż skaczą z podniecenia, że wszystko im tak pięknie wychodzi. Że tacy są dobrzy. I że ten sprzęt tak świetnie działa. I jedyne co wiedzą, to to że oni są na służbie państwa, które walczy z tego państwa wrogiem. I to robi wrażenie.
Tyle rzeczy przychodzi do głowy, kiedy człowiek nie musi słuchać bandy wynajętych durniów, i denerwować się tym, jak bardzo kłamstwo się wybeszczelniło. Wystarczy z jednej strony odrobina czystej fikcji, a z drugiej chwilka najprawdziwszej prawdy. Też wczoraj, TVN pokazał kolejny półfinał programu Mam talent. Pierwsza gwiazdą wydarzenia był chłopak z gitarą, który zaśpiewał Ain’t No Sunshine Billa Withersa. Jak zaśpiewał? Normalnie, a więc ładnie. Każde lepsze czy gorsze liceum ma takiego jednego czy dwóch uzdolnionych artystycznie chłopców, którzy umieją grać na gitarze, lub pianinie i do tego śpiewać, i tym właśnie na akademiach zdobywają serca koleżanek. Po jego występie, Kuba Wojewódzki najpierw powiedział mu, że jest wielki, a potem padło coś takiego: „Człowieku, mówię ci, spieprzaj z tego kraju”. Że niby w Polsce on nie rozwinie swojego talentu.
Tak dosłownie właśnie powiedział Wojewódzki: „Spieprzaj z tego kraju”. Ciekawe jest to, że on to powiedział w tym kontekście nie po raz pierwszy. Pamiętam świetnie, jak podczas poprzedniej edycji Mam talent, pewna dziewczynka, która też ładnie śpiewała, dowiedziała się od Wojewódzkiego tego samego. Że powinna „spieprzać z tego kraju”. Tym samym dowiódł, że dla niego, oprócz seksu i narkotyków, oczywistą obsesję stanowi ciągłe pokazywanie Polsce, która – co tu już parę razy zostało wspomniane – w odczuciu autorów polskiej edycji programu nie zasłużyła nawet na to, żeby znaleźć się w tego programu nazwie, tak zwanego ‘faka’.
I to mnie prowadzi do pewnego rodzaju refleksji ogólnej. Mamy takiego Kubę Wojewódzkiego. Człowieka, który o ile mnie pamięć nie myli, zaczynał karierę od tego, że był perkusistą w jednym z wielu młodych polskich punk-rockowych zespołów, a więc kimś, kto pewnie wtedy, gdyby taki program u nas istniał, może by i się do udziału w nim zgłosił. Muzykiem Wojewódzki nie został, ale stał się autorem bardzo popularnego telewizyjnego show, i – co sam lubi podkreślać – przez ten swój sukces człowiekiem niezwykle zamożnym. I można się teraz zastanowić, czy Wojewódzki, kiedy tym wszystkim – w jego odczuciu zdolnym ludziom – mówi, żeby „wypieprzali z tego kraju”, bo tu kariery nie zrobią, uważa, że on karierę zrobił, bo jest kimś tak wybitnym, że nawet ten polski gnój mu nie był w stanie przeszkodzić, czy może jest pewien, że gdyby on w swoim czasie z „tego kraju” zwiał, to miałby nie tylko tego nędznego Jaguara czy Porsche, ale i helikopter, samolot, jacht i harem pod Kijowem. I nie musiał się kurwić w jakimś TVN-ie.
A może on wie jeszcze coś. Na przykład, mimo swojej bardzo ograniczonej przytomności, wie, że w obecnym stanie rzeczy karierę można w Polsce zrobić tylko przez telewizję, a najlepiej przez telewizję TVN. I on wie też, że każdy choćby minimalnie zdolny człowiek, choćby zdolny na poziomie tego śpiewaka z gitarą, czy jakiegoś dziecka śpiewającego po francusku, stanowi dla niego potencjalne zagrożenie. Że w takiej firmie jak ITI nie ma sentymentów. Tam wszystko jest nieustannie i bardzo skrupulatnie liczone. On to wie i – nie z jakiegoś bezpośredniego poczucia zagrożenia, bo Az tak źle nie jest – ale na wszelki wypadek, może wręcz na zasadzie odruchu, wszystkim, którzy robią wrażenie zdolnych doradza emigrację.
Nie wiem, Tej zagadki rozwiązać nie potrafię. A więc tego, co się kotłuje we łbie kogoś takiego jak Wojewódzki. Natomiast dwóch rzeczy jestem całkowicie pewien. Przede wszystkim tego, że to co on ma, mogła mu dać tylko Polska. I to Polska szczególna. Taka właśnie Polska rozkraczona między Drugą a Trzecią RP. Że z jego zdolnościami, jego talentem, jego inteligencją, jego elegancją, jego poczuciem humoru, jego osobistym urokiem, jego elokwencją, gdyby on z tej naszej Polski odpowiednio wcześniej „spieprzył”, to jedyne co by go dziś łączyło z programem Mam talent, to to że może by akurat występował w jego niemieckiej edycji zamiast tego magika:
I jeszcze jedno. Że gdyby mu się udało zostać aktorem i jakimś cudem wystąpiłby w takim filmie jak Wróg publiczny, to grałby jednego z tych komputerowych ekspertów, powiedzmy specjalistę z Rosji. I to by było jego życiową rolą. Na poziomie zarówno faktycznym, jak i filozoficznym, czy jak to niektórzy nazywają – metafizycznym.
Kilka dni zajęło mi zrozumienie, dlaczego moje komentarze nie chciały się umieszczać pod notkami i tyle samo zajęło mi dojście do tego, co należy nacisnąć, żeby jednak komentować. Konkluzja optymistyczna: nie mogłabym wspomóc swoją sprawnością w klikaniu żadnej kryminalnej struktury.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że piszesz o telewizji - właśnie tak, jak piszesz. I o tym gołym rycerzu z secondhandu. Bo tym syfem można pogardzać, można sie z niego śmiać i go ignorować, ale to nie zmienia faktu, że w Polsce ludzie od tego ciężko chorują. Jestem pewna, że gdyby coś się stało i - myśl fantastyczna - w całym kraju nagle to świństwo z jakichś przyczyn przestało nadawać, to w ciągu dwóch miesięcy wszyscy normalnie zaczęliby wracać do zdrowia i widzieć świat nowymi oczami, jak po odtruciu. Dwa miesiące.
Serdeczne pozdrowienia.
@latinitas
OdpowiedzUsuńCzy ja dobrze słyszę? Myśmy stracili kilka Twoich komentarzy, bo nie wiedziałaś, co przycisnąć? No wiesz? Mam nadzieję że to się więcej nie powtórzy. Najpierw Ginewra zniknęła na całe miesiące, potem LEMMING, a teraz się okazuje, że Ty nie wiesz co przycisnąć.
A poza tym, oczywiście masz rację.
Nie, wielkiej straty nie było. Przypomniało mi się tylko po tej notce Coryllusa o tym - nie wiem, jak go nazwać - chyba chłopcu (ale nie fanatyku) z kalendarza, przez którego ręce (o Bogowie co za kanał) Chrystus przychodzi na ołtarz w czasie Mszy świętej, no więc przypomniało mi się, jak w zamierzchłych czasach, jeszcze na Salonie, pod którąś z Twoich notek zgodzilismy się, że jesteśmy antyklerykalni (wyłączając z tego antyklerykalizmu wszystkich księży z Ojcem Świętym na czele). No więc ten mój antyklerykalizm przypomniał mi sie i podskoczył we mnie żywo jak odpaliłam filmik z tym tam, no wiesz, kawalerem, na tej kanapie. Dżizas! - Tatuniu - przypomniało mi się na tę okoliczność także i jedno opowiadanie Izaaka Babla - Tatuniu - odezwała się grzmiącym głosem (Baśka jej było na imię, ważyła pięć pudów i jeszcze trochę) - niech tatunio popatrzy na tego kawalera. On ma nóżki jak laleczka.
OdpowiedzUsuńNie na temat tu piszę, a i chyba nie bardzo do rzeczy, wybacz mi, proszę. Ot tak, zaległości nadrabiam w ogólnym pomieszaniu.
Nie wiem czy oglądałeś Toyahu ostatni program Wojewódzkiego z Michnikiem, dla którego poświęcił cały program. Niestety póki co nie widzę w sieci całości ale tu jest całkiem niezłe streszczenie: http://www.rp.pl/artykul/118849,558465.html
OdpowiedzUsuńAhhh co do filmu Curtisa (na początku nie wiedziałem o jakiego Curtisa chodzi, myślałem, że o Iana z Joy Divison :)) to u mnie z angielskim za słabo. O czym to właściwie jest?
OdpowiedzUsuń"Wróg publiczny" to bardzo przygnębiający film. Jest wizją świata, w którym tzw. zwykły człowiek (Will Smith) jest wobec Systemu całkowicie bezradny. Will swój tyłek może uratować tylko dzięki temu, że zetknął się z systemowym renegatem (Hackmanem), który dużo wie o metodach i sposobie myślenia poszczególnych elementów "drabiny".
OdpowiedzUsuńBez pomocy renegata wróg publiczny jest wystawiony na odstrzał. Oczywiście może próbować uciekać, ewentualnie - dla zmylenia przeciwnika - może sobie wsadzić tu i ówdzie racę, by pokazać, że jest całkowicie niegroźny. Czy System da się oszukać? Trudno powiedzieć... Gdyby przy jego "sprzęcie" siedzieli tylko Wojewódzcy, to być może "bajer" by zadziałał, ale jeśli ów "sprzęt" obsługują Hackmanowie sprzed swego odstępstwa, to żadne race ani inne ucieczki nie pomogą.
Ale to tylko film. Fikcja.
W prawdziwym życiu race są używane nie dla zmylenia przeciwnika, lecz jako godny uwagi, odważny i bezkompromisowy performance, dzięki któremu System rozpoznaje kto jest wrogiem publicznym (w nomenklaturze Latinitas: człowiekiem zdrowym), a kto porządnym obywatelem (w nomenklaturze Latinitas: człowiekiem ciężko chorym). Taką racą jest Wojewódzki, Kutz, Palikot, "dziennikarze", "twarze stycznia" i cały legion innych, na czele z panem Michnikiem, który przyznał się ostatnio, że typ w typie Kuby W. jest jego produktem. I te performatywne race są włożone przez System w taką czy inną dziurę "tego kraju", z którego "trzeba spieprzać". I niektórzy ludzie to łykają, race podziwiają, a "tego kraju" się wstydzą. I bardzo dobrze, bo są bezpieczni.
Inni natomiast (choćby ci, którym sie marzy, by "w całym kraju nagle to świństwo z jakichś przyczyn przestało nadawać"), są niestety przeznaczeni do takiego czy innego odstrzału.
Prawdziwa walka zawsze toczy się w sferze ducha i kultury.
P.S. Zna Pan może jakiegoś Hackmana? Zbuntowanego.
Tak tylko pytam...
@Don Paddington
OdpowiedzUsuńEwentualny odstrzał nie jest straszny, nawet jego perspektywa, chociaż myśl o tym nie jest przyjemna. Straszne byłoby dopiero gdyby człowiek uwierzył, że na tym skończy się nasza historia, że skończy się właśnie odstrzałem.
Ale ona tak się nie skończy - a ja serdecznie Księdzu dziękuję za wszystkie ostatnie wpisy i za podtrzymywanie nadziei.
@latinitas
OdpowiedzUsuńAleż bardzo proszę. Wszelkie zaległości witam z radością. Szczególnie jak mają mieć tak wybitny wyraz jak te nóżki niczym u laleczki.
@Obliveon
OdpowiedzUsuńNiestety nie oglądałem. Jakoś nie starczyło mi odwagi. Poza tym i tak żona by mi nie pozwoliła.
Co do Curtisa, czyś Ty zwariował? Przecież Ian to był muzyk. Nie kręcił filmów. A ja piszę o Adamie.
@Don Paddington
OdpowiedzUsuńNiestety nie znam. I obawiam się że sprawa jest przegrana. Akurat on jest postacią kompletnie fikcyjną. Postacią z filmów. I tak dobrze że ewoluuje. W Rozmowie przegrał.
Ja jestem w słowach trochę za cienki, żeby nadmiernie nie nudząc, krótko wskazać co tu się dzieje z tymi K…… Powiatowymi*/, z ich otworami, racami, itd. Pożyczę więc słowa u A.Niemojewskiego, który dokonał kapitalnej syntezy dającej się przykładać także do dzisiejszych stosunków będących przedmiotem troski autora i gości tego blogu.
OdpowiedzUsuńPolski patriota A.Niemojewski pewnie wybaczy mi, że go nie zacytuję, lecz dokonam tu parafrazy. Przyczyną jest konieczność aktualizacji społeczno-kulturowej. Sama sytuacja wydaje się niezmienna, niczym ten Szatan, o którym tyle ostatnio rozmawialiśmy. Jak za czasów Niemojewskiego, stroną pozostają Polacy, lecz drugą stroną jest już raczej kto inny. Są to takie typy, jak ten Powiatowy, a jest ich Legion (o rany, co za skojarzenie!).
Nie bardzo wiem, jak te typy połączyć wspólnym mianem. Z braku lepszych pomysłów, niech będzie to określenie nawiązujące do ich głównego środowiska i do ich modo operandi. Zatem, do słów Niemojewskiego podstawiam: „MĘDZIANIE”**/, a co wyszło, proszę przeczytać w części drugiej.
--------
*/ Stanowczo odmawiam lansowania nazwiska danego typa.
**/ W doborze określenia zależy mi, aby zawierało semantyczny ładunek pogardy normalnie należnej łajzom wszelkiej maści.
DWUMĘDZIAN POLAKA
OdpowiedzUsuńNa gruncie drwin wytworzyło się duchowe współżycie Mędzian i Polaków, Mędzianin powiedział Polakowi:
„Nie mogę z tobą nic wspólnie kochać, czcić, uwielbiać, nad niczym wspólnie cierpieć i do niczego wspólnie dążyć - ale możemy wspólnie drwić ze wszystkiego. Wydrwię ci twego Boga, twą Ojczyznę, twą tradycję i twe Ideały, twe pragnienia i twe wysiłki i obaj będziemy wyżsi ponad to wszystko.”
Zeszedł się mędzący kpiarz z polskim kpem i zaczęli ze wszystkiego kpić. I wytworzyło się środowisko, w którym żadna wielka idea, żaden wielki czyn nie może dojrzeć. Albowiem mędziański „odczynnik” rozkłada skutecznie na drwiny wszelkie przejawy woli.
Sięgając po porównanie do chemii, Filomędzianina można określić jako „dwumędzian Polaka”, na wzór 'dwusiarczanu potasu'.
Połączenie czadu kwaśnej psychiki mędziańskiej z kruszcem duszy polskiej (przyjaźnie tolerancyjnej, więc kruchej), sprawia, że w owym smutnym typie Filomędzianina - na jedną cząsteczkę polską przypadają dwie cząsteczki mędziańskie.
Nie zdarza się natomiast typ "dwupolanu Mędzianina", w którym na dwie cząsteczki polskie przypadałaby jedna mędziańska. Polskość bowiem nie jest kwasem i dlatego samoczynnie mędziańskości rozłożyć nie potrafi. Kwasem jest mędziańskość, która polski kruszec rozkłada.
Dlatego Filomędzianin będzie w ostateczności brał zawsze stronę antypolską tak jak i sam Mędzianin.
Jak to się teraz mówi, to sprawa chemii.
PS.: Jedyna pociecha, że owe zależności Niemojewski wskazywał przed, a nie po odzyskaniu niepodległości. Czyżby tu też była analogia?
@latinitas
OdpowiedzUsuńOczywiście, że na tym nasza historia się nie kończy. Trzeba tylko prosić Boga, byśmy mimo naszych małości byli wierni. I szli...
Bardzo serdecznie pozdrawiam.
P.S. Czy będzie c.d. cyklu notek o Edycie Stein?
@Don Paddington
OdpowiedzUsuńMichnik jak nigdy był szczery przyznając się do wyprodukowania wojewódzkiego. W końcu gdyby kubusia wycisnąć zostaje pare średnio śmiesznych żartów o pedałach, sexie, pisie i Rydzyku podlanych odpowiednio antypolskim sosem. A przecież wszystko to stanowi główne filary, na których dumnie wznosi się imperium Agory.
A cywilizacja śmierci choć działa głównie nocą, atakuje nawet przy śniadaniu. Oto dziś rano, z tvn owego przekaziora 3 wieszaki piały z zachwytu nad nową modą rodem ze stolicy sztucznych nosów i piersi. Otóż gwiazdy hollywood już nie muszą same lansować nowych mód i wzorców wyzdanych zachowań. Teraz robią to w asyście swoich dzieci, które globalizm przebiera w seksowne fatałaszki i każe sie mizdrzyć do kamery udając rozbuchane płciowo lolitki(już wiem teraz czemu angeliny i madonny skupują kolorowe dzieci- benetton kręci głównie reklamówki w stylu multi-kulti). Może kogoś oburzać że przywoływałem tu wcześniej popularny ostatnio w kręgach Agory, dziecięcy przymiot niewinności, ale teraz to on ma stanowić oś strategii marketingowej i nowy nie otwarty dotąd rynek zbytu. Jak powiedział na ten temat jeden z wieszaków: oburzanie tu nic nie da bo sieciówki przyjęły taki plan i tylko szkoda że do Polski trend ten trafi dopiero za jakieś dwa lata, bo my zawsze jesteśmy tacy opóźnieni.
Ale nie bójmy nic Adam i jego produkt już zaczęli prace nad złamaniem tego tabu.
Ewolucja "Hackmana" to ciekawa sprawa. Od "Francuskiego łącznika" on czesto kogoś śledzi (albo sam jest śledzony). Początkowo inwigiluje z entuzjazmem, by łapać bandytów. Później, gdy poczuł, że jest w tym dobry, zaczął działać na własny rachunek, by w "Rozmowie" pojąć tę prostą rzecz, iż świat jest bardziej skomplikowany niż się wydaje, a prosty podział na zlecających obserwację i obserwowanych jest możliwy do przyjęcia tylko dla tych, którzy nie widzą różnicy między człowiekiem a obiektem.
OdpowiedzUsuńW "Celu" i "Wewnętrznej sprawie" ostro walczy o swoje człowieczeństwo i zwraca się przeciwko tym, których do pewnego momentu uznawał za swoich. We "Wrogu publicznym" zaś, z własnego wyboru wyautowany, pozbawiony złudzeń, pełen żółci, walczy z Systemem o ocalenie człowieka, który tak naprawdę nic go nie obchodzi.
Z "Wroga" największe wrażenie zrobiła na mnie scena, gdy Hackman ze Smithem uciekają jakimś samochodem i wtedy Hackman na poczekaniu montuje "sprzęt" mówiąc mniej więcej coś takiego: "Gdy masz laptop i telefon komórkowy, to wszystko możesz". Hackman wtedy już rozumiał, że zdanie to jest fałszywe. I dlatego wygrał. Natomiast śledzący obiekty "Wojewódzcy" w okularkach, , właśnie dlatego, że siebie i "sprzęt" deifikowali - przegrali.
Ach, ta amerykańska mitologia: coś pięknego!
polecę Panu Toyahowi zatem film Coppoli "Rozmowa".
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi jeszcze o kubusia to przypomniały mi się, czytane przeze mnie kiedyś wspomnienia francuskiego dyplomaty Astolphe'a de Custina z wizyty w carskiej Rosji. Pewnego razu, po wielu staraniach, uzyskał on w końcu zgodę na wizytę w jednej z ruskich stoczni, w której chciał popodziwiać carską myśl techniczną. Jak napisał w swojej książce, dostał do pomocy nawet przewodnika i mógł wejść we wszystkie zakamarki. Tyle właśnie, że po pewnym czasie zorientował się, iż przewodnik specjalnie naprowadza go na jakieś szczególiki aby nie mógł on zobaczyć całości tych statków a tym samym nawet zgadnąć ich konkretnego przeznaczenia. Dostał pełno szczegółów i fragmentów nie dostał zaś całości aby nie móc wyrobić sobie zdania. W tej materii wyszedł ze stoczni prawie tak głupi jak wszedł, choć spędził tam przeszło 3 godziny.
OdpowiedzUsuńPodobnie sprawa ma się ze "śledztwem smoleńskim". Archeologowie pojechali, mogli sobie wszystko zbadać, ba! dostali nawet ruskich pomocników co i w namiocie napalili i herbaty zrobili no i przede wszystkim troskliwym okiem cały czas baczyli na owoce pracy naszych i co po co w ogóle jątrzyć, że wcześniej ich "archeologowie" zabrali wszystkie ważne z punktu widzenia śledztwa elementy(kokpit!). Jeśli kiedyś dostaniemy tupolewa to też już pociętego na fragmenty a to przecież po to aby poręczniej i przyjemniej go sobie zbadać. Dostaliśmy również "tysiące tomów akt"( jak sie mendia celowo przejęzyczyły) tyle że w tych "tysiącach tomów akt" ani karteczki o prawdziwych przyczynach tragedii. No i wreszcie doniu rozlepiony ostatnio po całej Polsce szepczący do uszka "Nie róbmy polityki. Budujmy mosty". I znów jedziemy od ogółu do szczegółu.
A co w tym wszystkim robi kubuś?
OdpowiedzUsuńKubuś, wzorem donia, obficie korzysta z tych wschodnich wynalazków. W tym celu głównym punktem scenografii i przekazu uczynił swój ryj, i to w takim zbliżeniu, w którym jego dziurki po wągrach przypominają księżycowe kratery. Ryj ten gigantyczny, po pierwsze ma onieśmielać po drugie odwracać uwagę od reszty postaci a szczególnie wnętrza i tego co z niego płynie. Przede wszystkim ma zaś zawężać oczekiwania publiki względem swego idola i stanowić tarcze za którą zawsze może on czmychnąć. W tv się to udało gęba przez swą wielkość gębą być przestała. W realu chyba jeszcze nie do końca. Przy starcie tzw. "ruchu poparcia palikota" zastosował on ten sam trik epatując z plakatów swą wielką paszczą. Tyle że tu już to nie starczyło, było to za mało na cały program wyborczy i propozycję dla elektoratu.
No chyba że nie chwyciło przez ten wysunięty w stylu urbana język. Zobaczymy co zwojuje bilboardowy donek swą woskową twarzą.
@Don Paddington
OdpowiedzUsuńPosypały mi się te notatki o Edycie. Znalazłam się w takim punkcie, w którym Ona (jej życie) nie ma dla mnie żadnej odpowiedzi, przynajmniej narazie. Wygląda na to - tak to teraz widzę - że pisałam o niej nie tyle przez wzgląd na nią samą, ile ze względu na doświadczenie, które było jej udziałem i które starałam się zrozumieć, bo było ono dla mnie ważne. Teraz na jakiś czas od niej odeszłam. Edyta stoi za mną murem, ja to wiem na pewno, ale póki co potrzebuję innego Świadka, innych Świadków. Na przykład Świętej Jadwigi Królowej (typ doświadcznia wiary w życiu naznaczonym Krzyżem), chociaż z tego żadnego pisania raczej nie będzie.
Bo najważniejsza, najbardziej paląca tajemnica, która nie daje mi teraz spokoju, jest w posiadaniu Matki Najświętszej. Chodzi mi o wiarę, która otworzyła w świecie, w doczesności, wyłom na przyjście Boga, o wiarę taką, która dała Bogu ciało. A pisanie o tym to progi nie na moje nogi.
To są rzeczy naprawdę dla mnie bardzo ważne ale nieoswojone, dlatego mogą brzmieć trochę niedorzecznie (brzmią?).
Serdecznie Księdza pozdrawiam.
Wywiad z Adamem Hofmanem. Ciekawy fragment jakby specjalnie dla tego bloga :):
OdpowiedzUsuń"WP.PL - Jarosław Kaczyński jest absolutnym wodzem, czy z Donaldem Tuskiem jest podobnie? Raczej nie sprawia takiego wrażenia.
A. H. - A jest, jak wchodzi do szatni piłkarskiej to wszyscy milkną. Sytuacja Tuska się mocno zmieniła. Na początku rzeczywiście było winko, koledzy i wspólne oglądanie meczu. Teraz to jest samotny władca w ciemnych pokojach i ludzie, którzy mu przytakują. Ma nowych doradców, podejmuje sam decyzje. Kiedyś był niepodważalnym pierwszym wśród równych, teraz jest jak cezar. Ja sobie wyobrażam jego pracę tak: wielki, ciemny pokój, zasłonięte kotary, dookoła unosi się dym, na samym końcu przy olbrzymim biurku siedzi sam, Donald Tusk, decyduje co teraz zrobić, kogo strącić a kogo podnieść do góry. Pewnie nie jest mu tez w tej roli zbyt przyjemnie, ale to są koszty sprawowania władzy. Chciał ją mieć całą, niepodzielną, zobaczymy czy i jak długo ją będzie w stanie dźwigać. Albo mu zacznie ona się wymykać po kawałku z rąk, albo on zdecyduje się na jakąś ucieczkę do przodu, np. na eksponowane, ważne stanowisko W organizacji międzynarodowej czy UE."
Widzę, że race podrajcowują wszystkich!
OdpowiedzUsuńPrzestańcie się pastwić nad ułomami, tymi kubusiami i szymonami. Toż to po katolicku nie wypada.
Oni są tylko nieszczęśni.
Choć o tym nie wiedzą.
Ale to przywilej głupka.
@toyah
OdpowiedzUsuńno to teraz będę mógł z Tobą porozmawiać co o tym wszystkim myślisz. Ale muszę wpierw jeszcze przetrawic to co napisałeś.
A czy widziałeś? -
http://www.laboratoriumwiary.pl/?a=index_prof
http://www.laboratoriumwiary.pl/?a=experience
Pozdrawiam,
a
@Obliveon
OdpowiedzUsuńE tam, ci potakiwacze to i tak mają luz. Pomyślmy lepiej o tych co muszą grać z nim w piłe. Nogi drżą a tu trzeba takiemu prosto podać, inny z kolei musi dobrze odstawić nieudaną próbe powstrzymania tego orlika w polu bramkowym. No a najgorzej ma bramkarz, bo gdzie on ma się wcisnąć aby przypadkowo nie odbić tej piłki. No i te zdezelowane sędziowskie płuca, ileż one razy muszą wtłoczyć w gwizdek powietrze, celem słusznego podyktowania jedenastki drużynie Orlików Jaruzelskiego.
@goblin
OdpowiedzUsuńToyah kiedyś pisał, że Tuskowi dają strzelać bramki bo inaczej chodzi pod********. Wziąłem to za żart ale teraz już nie wiem.
@adthelad
Wygląda to przyjaźnie.
@Obliveon
OdpowiedzUsuńCzy specjalnie? Nie sądzę. Myśmy tu rozgryzali zagadkę Tuska jakieś dwa lata temu. Bez rezultatu.
Myślę że on stanowi byt, którego lepiej nie dotykać.
@Don Esteban
OdpowiedzUsuńPiękna. W rzeczy samej. Miło mieć tu w Księdzu sojusznika.
@merde
OdpowiedzUsuńRozmawialiśmy z Księdzem o Rozmowie nieco wyżej.
Ale zgoda - to coś co polecać warto zawsze.
Jak dla mnie to najlepiej donia podsumował Wyszkowski w którejś GP. Stwierdził on, że ta obstawa pr owa premiera i jego nieustanny propagandowy trening, to nie jest jakiś wymysł chwili czy mądrość etapu. Jest to bezwzględny wymóg aby on w ogóle mógł wyjść do ludzi. Wśród swoich gdy donek sie rozluźnia podobno słychać tylko jednostajny syk nienawiści. Ja Wyszkowskiemu wierzę bą tą żółć widziałem w oczach donalda zaraz po dublecie braci Kaczyńskich w 2005r. Myślę że pierwszą decyzją ludzi z CIRu był zakup pary szkieł kontaktowych dla naszego wężyka.
OdpowiedzUsuń@atthelad
OdpowiedzUsuńNie widziałem. Ale już widzę. Jest jak myślałem. On mówi do grupy dzieci 8-10 letnich. Dla młodszych to jest za trudne. Dla starszych - za głupie.
A o tym filmie porozmawiamy na 100%.
@latinitas
OdpowiedzUsuńNic co dotyczy Matki Bożej, a dyktowane jest wielką dla Niej czcią, nie może brzmieć niedorzecznie.
Bo jak to św. Efrem wyśpiewał: "Ona jest okrętem pełnym bogatego skarbu, wiozącym dla ubogich dary nieba..."
:)
@Don Paddington
OdpowiedzUsuńA wie Ksiądz, jaką ten fragment pieśni św. Efrema ma wersję w polskiej poezji? - takie wezwanie do Matki Bożej można znaleźć w XVII-wiecznym poemacie na Jej cześć:
Nawo kupiecka głodnym przynosząca / ku posileniu chleb z dalekiej strony.
Dla mnie - bomba. Dary niebieskie od razu zyskują konkretne kształty.
@latinitas
OdpowiedzUsuńTo Sarbiewski czy Kochowski?
Odymalski.
OdpowiedzUsuń@Don Paddington
OdpowiedzUsuńLink:
http://www.pbi.edu.pl/book_reader.php?p=41312&s=1
@latinitas
OdpowiedzUsuńNie słyszałem, niestety.
Ale te dwa wersy, bardzo mi się podobają.
@toyah, @all
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie na temat, ale przy okazji powrotu latinitas, mnie zachodzi w głowę gdzie się podział A-Team? Ktoś wie, albo ja czegoś nie wiem, co powinienem?
Wcześniej czytałem Pana na s24 + cenne komentarze pewnego rozpoznawalnego grona. Po przeniesieniu się z s24, na tę platformę brakuję mi tu kilku osób. Ale, żeby nie wybrzydzać tu po raz pierwszy się spotkałem z jazgdyni
pozdrawiam
ps ja mam drobną niezrozumiałą niedogodność przy wstawianiu tu komentarzy, zawsze za 1x wyskakuje mi komunikat: „Wystąpił błąd podczas przetwarzania tego formularza. Spróbuj jeszcze raz.” za 2x wszystko jest ok?
@Don Paddington
OdpowiedzUsuńUwaga o sojuszach i pięknie była do Księdza a nie do Don Estebana. Pomylili mi się Donowie.
@Jerzy Sosnowski Watch
OdpowiedzUsuńA-Tem tu czasem pisze, tylko inaczej się podpisuje.
Jeśli się najpierw zalogujesz z tego paska u góry, będzie szybciej.
@Toyah
OdpowiedzUsuńWracając do tvn-u...
http://www.youtube.com/watch?v=ZO8iMwXGI9U&feature=related
Tak się sobie zastanawiam - czy również nie występuje tu zjawisko konfliktu pokoleń.
OdpowiedzUsuńNie ma co tu się oszukiwać, ale my już zgredy jesteśmy. I jakoś łatwo zapominamy jak to było z nami w czasach Woodstocku. Nasze jakże piękne "Make love not war".
Oj, wkurwialiśmy naszych rodziców ("starych") też wówczas okropnie.
A z drugiej strony chyba powinniśmy być szczęśliwi, że nie rozwija się u nas kultura np. bikersów (jak w Szwecji). Że nie dotarli do nas Cripsi czy Bloodsi, którzy dotarli z LA nawet do Niemiec, Holandii czy Dani.
Paru głupawych raperów, pokrzykujących ze sceny wywołuje u nas szok. Tam, u tych prawdziwych, strzela się za sam wygląd.
Fakt, te kubusie, to czysta komercha w złym stylu. Nawet dla mojego syna, nieźle pokręconego twórcy tzw. psychodelic trance.
TVN w nakręcaniu oglądalności przekracza wszystkie standardy chłamu. To już tylko cyrk i w żadnym wypadku sztuka.
Ale może młodzi inaczej to widzą? Może mają inną wrażliwość estetyczną?
Może właśnie tefałeny i polsaty do nich trafiają.
I jeszcze jedno.
OdpowiedzUsuńZ dużym zaciekawieniem obserwowałem serię reality z życia Ozziego.
To przecież niegłupi facet.
I do tego utalentowany. Prawdziwy kawał historii muzyki.
Potrafimy to oglądać bez uprzedzeń?
A zaakceptować, również bez uprzedzeń,takiego Briana Hough Warnera, znanego jako Marylin Manson?
Z punktu widzenia czystej muzyki, to przecież świetny artysta. Fakt, obrazoburczy jak jasna cholera. Ale czy antychryst większy niż Wojewódzki?
Jak tak na to patrzyć, to cały nasz świat był, jest i będzie nieźle popieprzony.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńTwoje retoryczne wątpliwości może ustaną przy podkreśleniu pewnej, drobnej różnicy, którą też najłatwiej pokazać na przykładach.
W antycznej Grecji, homoseksualizm był częścią obyczajowości. Ale ówcześni Hellenowie umarliby ze śmiechu na propozycję systemowego ubóstwienia tej aktywności, czy na propozycję artystycznej klasyfikacji: "sztuka gejowska".
W bliższych nam czasach Błazen zostawał królem tylko w commedia dell'arte.
Ludzie byli wtedy biedniejsi, ale zdrowsi, zwłaszcza na umyśle. Nie mówiąc o poczuciu sensu.
Dzisiaj something pojebałos' jak mówią nad cieśniną Beringa.
PS. Ja dobrze pamiętam tzw. czasy Woodstock'u. Różnica jest taka, że wtedy "ludziom" o coś chodziło. Być może o coś głupiutkiego, ale na pewno intencje były dobre i przyjazne.
Naprawdę za manifestację idei nie wystarczyło zaświecić racą w dziurze.
PPS.: Element taki jak ten Powiatowy nie miałby wtedy żadnych szans na popularność. Tzn. wśród "ludzi", bo w środowisku garowniczym (u tzw. "Garów") pewnie miałby. Tu nie zachodzi jakakolwiek kontynuacja ducha Flower Power, ale najordynarniejszego garownictwa.
@orjan
OdpowiedzUsuńja to czuję i rozumiem.
Nawet takie subtelności, że np. Kazik artystą jest.
Masz rację, to instytucjonalizacja (uff, co za słowo) całego tego homo - kiczu, nadaje właśnie taki idiotyczny wymiar.
I powiem więcej - trwa nieustająca eskalacja. Madonna (ta amerykańska laska) to było za mało na dziś. No i mamy większe gówno - niejaką Gagę.
Całkiem słusznie tkasz -dzisiejszym motto socmanipulacji jest: "Moją jedyną zasadą jest brak zasad."
No i oczywiście kasiora.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńNie. To nie jest kwestia konfliktu pokoleń. Sam piszesz, że zarówno Ozzy jak i ten Warner to ludzie inteligentni i z talentem. Wojewódzki nie posiada ani jednego ani drugiego. Trzeciego, czwartego i piątego zresztą też nie. Poza tym, o jakim pokoleniu my mówimy? O jakim typie kultury? Wojewódzki to nie jest nawet Lady Gaga. Jeśli już trzymać sie tych porównań, to on jest jak ten pedał w pampersie, który zapowiadał przedwczoraj fragment występów na MTV Music Awards.
A tak naprawdę to nawet nie to. Tak naprawdę to jest ta raca z dupie. Tu nie ma mowy o pokoleniach. To jest rozrywka ponadpokoleniowa.
Bardzo mi się jak zawsze podoba twój sposób myślenia:-)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście oni "szanują" miejsce dla swoich pomiotów.
Jestem przekonany że e TV nie ma ani jednej przypadkowej twarzy.
Ale groźniejsze o czym raczyłes napisac jest lansowanie emigracji na nieuczciwość POlski.
Tacy ludzie z talentem jeżeli nie zrobią kariery to dlatego że musi być miejsce dla dzieci obecnych celebrytów. Bo z czego byliby by znani jesli inni byliby znani ze swych umiejetności kunsztu i ciężkiej pracy od podstaw?
Dlatego wszędzie powtarzam. TVN to organizacja szkodliwa społecznie i powinna zostać rozwiązana jak każda mafia w prawdziwym państwie.
Samo to ci utalentowani muszą sie podlizywać trzem układowym miernotom jest miarą upadku państwa Polskiego jako struktury której suwerenem jest Naród Polski.
YellowMonster
@orjan
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak. Tylko może jeszcze gorzej. Ciekawa sprawa. Postanowiłem napisać o Wojewódzkim tylko z tego powodu że on doradzał temu chłopakowi, żeby "wypieprzał z Polski". Ale im dłużej o nim myślę, tym większą mam pewność że z nim jest większy problem. Chyba dostanie ode mnie jeszcze jeden wpis.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJa się tylko pytam. Mam dzieciaki, ale to moja kultura. Może gdzieś tam w Zielonej Górze, skąd pochodzi temat (KW) jest inaczej.
Często prowincja przekręca i wyjaskrawia.
Mieliśmy kiedyś katechetę - młodego świeckiego człowieka, dla mnie to był szok cała podstawówka to religia = Ksiądz, a ta część klasy która należała do innej parafii jak miała religię z Siostrą to już było słabo... a co dopiero osoba świecka.
OdpowiedzUsuńAle powrót religii do szkół miał swoje konsekwencje, a w moim przypadku przypadł akurat na szkołę średnią.
I na dzień dobry dostaliśmy tego młodego człowieka, On był prorokiem Systemu, w latach 89-90 mówił nam o medialnych manipulacjach, o rodzących się systemach korporacyjnych, o apokaliptycznej i systemowej walce z Kościołem Katolickim. Dla nas to było niepojęte... Teraz po latach
chciałbym Go spotkać i podziękować i przede wszystkim przeprosić...
Nie wiem co to było ale wywoływał jakiś niepojęty dysonans... tyle rodzących się perspektyw, paszporty, wycieczki zagraniczne, peweksy za złotówki, dżinsy... A On ciągle: uważajcie na media, korporacje to bezosobowe totalitarne systemy... - o wiele gorsze od hitlerowców bo bez widocznego przywódcy. Pamiętam jak pewna osoba potraktowała Go gazem łzawiącym... to była chamówa i gangsterka i podzieliła klasę.
Zastanawiam się dziś czy ci od gazu to byłaby większość, bo u nas to był margines...
Wojewódzki to taki zawór bezpieczeństwa systemu. On nawet nie musi sobie zdawać sprawy ze swojej funkcji, ba to nawet lepiej... Ważne że ci z gazem nie czują presji i mają reprezentację...
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńNiczym Himilsbach przebrany za misia pytasz „skąd się w przyrodzie wzięło to kurestwo”? Ano, to taki dobór naturalny sprowadzony do ekstremum, niczym po wojnie nuklearnej: przeżyją tylko karaluchy; gdzieniegdzie może jeszcze szczury.
Po tych, którzy poczuwali się do obowiązku troski o Polskę i o Kulturę, zostały cmentarze i wyrzuceni na mielizny Kolumbowie. Powstałą próżnię społeczną od strony "ideolo" wypełniły pomioty gombrowiczowskie*/, a od strony wykonawczej - potomstwo komusze, czerpiące od tych gombrowiczowskich grepsy-przepustki do swego marszu na kulturę. Rodzice zaś zadbali o brak konkurencji.
Wdrożyli manifest identyczny jak ten, ongiś rozszyfrowany przez A.Niemojewskiego:
„Nie mogę z tobą nic wspólnie kochać, czcić, uwielbiać, nad niczym wspólnie cierpieć i do niczego wspólnie dążyć - ale możemy wspólnie drwić ze wszystkiego. Wydrwię ci twego Boga, twą Ojczyznę, twą tradycję i twe Ideały, twe pragnienia i twe wysiłki i obaj będziemy wyżsi ponad to wszystko.”
Ja dziękuję, postoję.
---------
*/ u mnie laureat Łajza Trophy za określenie H.Sienkiewicza "Homerem drugiej kategorii", czym skutecznie udowodnił własną małość moralną i nieznajomość środków wyrazu w dziełach Homera. Słowem: modelowy wykształciuch.
@orjan
OdpowiedzUsuńja bym tu jeszcze dołożył wpływ J.P. Sartre'a i całego tego paryskiego pomiotu z 1968.
Adaś i reszta przeżywali orgazm za orgazmem przy lekturze tych francuskich komuchów.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńNo tak, ten Sartre i inni. Jednak ja ciągle mam w pamięci swoich rówieśników, dokąd oni aspirowali według swoich preferencji, usprawiedliwiających je wzorców literackich, stamtąd przez rewizje historyczne, przez face lifting świadomości narodowej (Tusku, Tusku!), aż po wynarodowienie i degenerację poczucia społecznego.
Czyli od pisarstwa do "antypisiarstwa"
Rodząca się yntelygiencja potrzebowała jakiegoś kulturowego fundamentu. To se wybrała i przekształciła: subkulturowy w antykulturowy. Margines w normę.
W XXII wiecznym muzeum wystawią wypaloną racę. Świadectwo pop-rzedniej epoki.
Wojewódzki zapomniał dodać, że jeżeli już trzeba spieprzac z tego kraju to min. przez takich jak on. Trochę to przypomina sytuację młodego żyda wysiadającego z wagonu bydlęcego w Auschwitz, do którego miły esesman mówi: lepiej się stąd zwijaj bo tu cię zaraz zagazują.
OdpowiedzUsuńTeż w tym filmie zwróciłem uwagę na tych młodziaków/zdolniaków, z tym że, jak pamiętam fabułe, przez jakiś czas przekonuje się ich, że to tylko ćwiczenia... Film tez mógł być pewnym przerysowaniem. Wydaje się, że komputerowcy gdyby brali udział w prawdziwej zbrodni wykazaliby chyba więcej skrupułów. A może mi się tylko zdaje.
Pozdrawiam.
@tomak
OdpowiedzUsuńNie. Oni od początku wiedzą, gdzie pracują. I są przekonani, że łapią złego.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńCo do polskich raperów, ja bym ich tak nie lekceważył. Przełom stuleci to w polskiej popkulturze bezdyskusyjnie ich czas, jak i czas szturmu marihuany na polskie szkoły. Nie bez powodu rapery głównym swym "przekazem" uczyniły apoteoze tzw. bakania. Prosze sobie dodać atrakcyjny przez swą nowość hip hopowy styl przekazu popkultury i jeszcze atrakcyjniejszy w pełni dostępny nowy narkotyk, które sie nawzajem reklamują i napędzają klientelę. Nie bez powodu za oceanem (jay-z. notorius,)jak i w polsce(małolat, włodi, tede)większość raperów zaczynała jako dealerzy a muzyka była tego procederu reklamówką.
No a teraz mamy drugą falę popularności rapu, który oprócz reklamy prochów upowszechnia po gimnazjach hasło JP. I nie o Papieża Polaka tu chodzi.
Tak więc myślę że chłopaki z ursynowa i mokotowa mogą się pochwalić podobną liczbą ofiar narkotyków co Niggas With Attitude z South central LA.
@toyah
OdpowiedzUsuńAaaa, to przepraszam. Też muszę wrócić do tego filmu bo pamiętam jak mnie wciągnął.
Filmem, który na mnie ostatnio zrobił duże wrażenie był "There will be blood". Polecam, może natchnie do jakichś ciekawych przemyśleń.
@toyah
OdpowiedzUsuń"/.../ do Księdza a nie do Don Estebana. Pomylili mi się Donowie."
-----------------------------------------------------
To jest ta, frojdoska, pomyłka.
A tak poza wszystkim, pomyłka pomyłką, a ja, co się ogrzałem przy pańskiej łasce, to moje.
Pozdrawiam
@toyah, @all
OdpowiedzUsuńMyśle że to doradzanie "wypieprzania z kraju" to jeden z pieczołowicie skomponowanych elementów wizerunku naszego racewicza. Głosi on bowiem wszem i wobec że jest kurwą. Ale zaraz i zawsze dodaje, że w tym kraju wszyscy to dziwki, w związku z czym on w pełni świadomie wybiera taką role aby zbijać na tym kokosy. Że jest w tym skuteczny udowadnia nam tymi porszakami. A o ile jest bogatszy od swojego widza o tyle wedle siebie jest od niego lepszą szmatą bo o tyle wyżej się ceni. Że jest postacią nietuzinkową a tylko kaprys i granie na nosie establishmentowi(tak!) powodują że jest dziwką chce nam udowodnić chwaleniem się tymi właśnie innymi pozakurewkowymi rozlicznymi talentami typu aktor, amant, perkusista. Zauważmy że tak dobierani sa mu goście- albo z klucza lansu dla ITI (czyli ci co graja w sieciowych serialach, supernianie, tancerze z gwiazdami zaprzyjaźnieni politycy, udomowione homosie) albo z klucza lansu pozakurewkowych talentów kubusia(materna-kubuś myśliciel, 3 przybylskie naraz-kubuś maczo i amant, rockmen-k. perkusista, żmijewski-k. aktor itd.)
Ta rada do młodzieńca o wypieprzaniu jest tak naprawdę przekazem do widzów "widzicie to kraj kurew, uciekajcie stąd! Ja jestem oczywiście lepszy ale musze używać ich metod aby samemu uratować choć was.Doceńcie moje poświęcenie i odwagę!"
@Don Esteban
OdpowiedzUsuńForjdowska jak najbardziej. Też mi się zrobiło ciepło.