sobota, 27 listopada 2010

Rymkiewicz - część 5

Przed nami piąta część refleksji rymkiewiczowskich. I na razie ostatnia. Mam nadzieję, że jej kształt, miejsce i czas, jakie znalazła – akurat po tych refleksjach na temat Ambasadora w Bazylice – są najlepsze z możliwych. Poczytajmy:


Nie można wyobrazić sobie Polski bez Kościoła, bo on jest nam koniecznie potrzebny. Uważam, że Kościół i wojsko to są dwie najważniejsze instytucje narodowe. Obie są odpowiedzialne za to, co stanie się z Narodem. Ludzie Kościoła zdają sobie oczywiście z tego sprawę, a jak jest w wojsku, tego nie wiem. Korpus oficerski to jest zapoznana siła, która jest teraz lekceważona i marginalizowana, a która w dziejach Polski wielokrotnie się Narodowi dobrze przysłużyła. Trzeba przywrócić jej dawne znaczenie i możliwość jawnego patriotycznego działania - także w czasach pokoju. Natomiast wszystkie ataki na Kościół są w gruncie rzeczy atakami na interes narodowy Polaków. Kto atakuje Kościół, atakuje Polskę. To jest tak jak z krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Jak każdy krzyż, był to oczywiście symbol religijny, ale jednocześnie, jak to wielokrotnie w dziejach Polski się zdarzało, ten krzyż stał się symbolem naszego życia narodowego. Myślę, że obecne ataki na Kościół są bardzo dobrze przemyślane - tu nie chodzi tylko o ateizację społeczeństwa, może nawet w ogóle o nią nie chodzi. Ludziom, którzy tak widowiskowo atakują religię i lżą ludzi wierzących, jest z pewnością kompletnie obojętne, czy ktoś wierzy, czy nie wierzy w Boga, czy ktoś chce być zbawiony, czy nie chce. Im chodzi o coś innego - o to mianowicie, żeby zniszczyć podstawy polskości. To jest bardzo przemyślane, a nawet budzi domniemanie, że nad tym myśli się nie tylko w Polsce, lecz także w innych krajach europejskich. Wracam do początku naszej rozmowy - są w Polsce i w Europie siły, i to siły potężne, którym zależy, by zniszczyć narody, a z Europy uczynić krainę ufundowaną na komunistycznych ideach Róży Luksemburg - nieśmiertelnej Rozy. […]

Ta agresja [wobec obrońców krzyża] stanie się zrozumiała, jeśli jeszcze raz uprzytomnimy sobie, że żyjemy w kraju postkolonialnym - a więc takim, w którym błąkają się różne postkolonialne zmory nocne, upiory postkomunistycznego życia, widma naszej niedawnej przeszłości. One ciągle, jak zjawy z Mickiewiczowskich "Dziadów", mają do nas jakiś interes i próbują nas ugryźć. Trzeba je stąd przeganiać, cały czas przeganiać. Chciałbym przypomnieć scenę z drugiej części "Dziadów", która rozgrywa się na cmentarzu. Guślarz jako jedno z wcieleń poety mówi tam, przeganiając nocne zmory atakujące tę wspólnotę ludową zgromadzoną na cmentarzu: "Czy widzisz Pański krzyż?/ Nie chcesz jadła, napoju?/ Zostawże nas w pokoju./ A kysz, a kysz!". Powtarzajmy więc sobie: "A kysz, a kysz!" - i te zjawy wreszcie znikną. Powtarzajmy to, biorąc do ręki ich gazety, oglądając ich telewizję, słuchając ich upiornych polityków: "A kysz, a kysz!".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...