Tradycyjnie, przedstawiam swój kolejny felieton dla "Warszawskiej Gazety". Sprawa częściowo tu już opisywana, ale może w takim mocno zwięzłym ujęciu dobrze się będzie czytać.
Jak pewnie się orientujemy, od w Sejmie trwa antyrządowy protest, zorganizowany przez rodziców niepełnosprawnych dzieci. Chodzi o to, że władza najpierw owym rodzicom obiecała, że jeśli oni zrezygnują z pracy i poświęcą się opiece nad tymi dziećmi, to dostaną tyle, by im nie zabrakło, a kiedy ci naiwnie tym gangsterom uwierzyli, to im – tak jak to miało miejsce nie raz już wcześniej – powiedziano, że ponieważ ich pieniądze zostały wydane, niech sobie radzą jakoś inaczej.
A ja już tylko sobie myślę, że i tak należy docenić, że Donald Tusk im nie zaproponował, by te swoje dzieci oddali do chińskiego cyrku, gdzie same na siebie zarobią.
Prawdopodobnie nieco przestraszony emocjami, jakie afera powszechnie wywołała, Premier bardzo przebiegle postanowił, że on z jednej strony rzuci tym dziwnym ludziom jakiś grosz, a jednocześnie poinformuje wszystkich, że przez to Polska niestety będzie musiała ucierpieć, no i w ten sposób się za to upokorzenie zemści. Na nic. Od razu bowiem pojawiły tłumy prześmiewców, którzy zaczęli z Tuska szydzić, żeby się już tak nie napinał, bo wszyscy doskonale wiedzą, jak krążą pieniądze między nim, a resztą ferajny, no a jakby tego było mało, wróciły żarty z tych cygar, które Tusk nałogowo pali, i z których każde, jak mówią osoby poinformowane, kosztuje tyle, że, gdyby Premier swój miesięczny budżet zechciał odpowiednio przekierować, wyżywiłby w ten sposób jedną rodzinę tych „nierobów”.
I w tym momencie ja muszę zaprotestować. Otóż wedle mojej wiedzy, nasz pan premier na te cygara, podobnie jak na swoje ulubione wino, whisky, czy stroje nie wydaje ani jednego czy to publicznego, czy nawet osobistego grosza, ale korzysta z tak zwanej „małej pomocy przyjaciół”. Co to za pomoc, już tłumaczę.
Otóż, jak niektórym z nas wiadomo, w Krakowie działa spółka o nazwie Krakchemia, której główny udziałowiec, niejaki Jerzy Mazgaj, zarządza czymś co się nazywa Premium Cigars i posiada wyłączność na wszystkie marki cygar kubańskich w Polsce, jest szefem sieci supermarketów „Alma”, oraz ich znakomicie zaopatrzonych stoisk z ekskluzywnymi alkoholami, a jego żona kieruje promocją w spółce, która jest przedstawicielem w Polsce takich firm jak Burberry, Armani, JM Weston, Hugo Boss, czy Kenzo.
Co, ktoś spyta, Mazgajowie mają do Donalda Tuska i jego potrzeby odstresowywania się w high-endowej atmosferze? Otóż tak naprawdę nic, lub prawie nic, poza tym, że we władzach Krakchemii zasiadają znany nam skądinąd ksiądz Sowa i równie sławny szef BOR-u Janicki. I tyle. A więc, jak mówię – prawie nic. Prawie, które, jak wiemy robi wielką różnicę, ale nam każe się odpieprzyć od Premiera. W końcu, jeśli on te cygara dostaje z Krakowa, co moim zdaniem jest bardzo prawdopodobne, to jestem pewien, że takie świnie to oni nie są, żeby mu kazać za nie płacić, w dodatku jeszcze publicznymi pieniędzmi.
Proszę bardzo o wspieranie tego bloga, czy to przez kupowanie książek dostępnych w ksiegarni Coryllusa pod adresem coryllus.pl, lub przez bezpośrednia pomoc na podany obok numer konta. Dziękuję.
Proszę bardzo o wspieranie tego bloga, czy to przez kupowanie książek dostępnych w ksiegarni Coryllusa pod adresem coryllus.pl, lub przez bezpośrednia pomoc na podany obok numer konta. Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.