czwartek, 27 marca 2014

Dla Ginewry - with love and squalor

Jest w blogowaniu coś, o czym chyba wcześniej nie wspominałem, a co uważam za zjawisko niezwykle ciekawe. Otóż przez to, że teksty te – jeśli tylko to zajęcie traktujemy poważnie – pojawiają się z pewną, niekiedy dość intensywną, regularnością, przychodzi taki moment, kiedy człowiek myśli sobie, że to już chyba będzie owego pisania koniec. Przy tej ilości tekstów i tak przecież ograniczonej liczbie tematów, musi się w pewnym momencie dojść do przekonania, że nie ma takiej możliwości, by nie chcąc się powtarzać, znane nam źródła inspiracji dało się wciąż traktować jako niewyczerpalne. A mimo to lata mijają, a każdy dzień przynosi kolejną refleksję – refleksję naprawdę świeżą i niekiedy nawet całkiem głęboką.
Jak to się dzieje? Otóż, pomijając źródła oczywiste, a więc życie i wszystko to co je otacza, bywa tak, że zainspirować potrafi nawet kolejna notka, czy kolejny stanowiący na nią reakcję komentarz. Dokładnie to przydarzyło mi się wczoraj i dziś. Napisałem tekst o tym, jak to moim zdaniem Michał Kamiński nie był nigdy, a tym bardziej nie jest dziś, jakimkolwiek zdrajcą, ale, wręcz odwrotnie, człowiekiem od początku do końca wiernym swoim przekonaniom i tym, którym owe przekonania mają służyć. Ciekawe w tym było dla mnie to, że mnie by jeszcze dzień wcześniej nawet nie przyszło do głowy, że będę miał ochotę na komentowanie tak zwanego „przypadku Kamińskiego”, a tu nagle wziąłem do ręki najnowszy numer tygodnika „W Sieci”, przeczytałem zamieszczony w nim tekst Stanisława Janeckiego… i hop! Wszystko nagle nabrało nowych barw.
Mało tego. Napisałem tamten tekst, i kiedy wydawało mi się, że sprawa jest ostatecznie zamknięta, moja koleżanka Ginewra napisała komentarz, w którym zwróciła uwagę, że z tymi narodowymi katolikami musi być coś nie tak, skoro praktycznie każdy z nich, wcześniej czy później okazał się albo agentem, albo idiotą. Powtarzam – każdy. No i w ten oto sposób wiedziałem już, co zresztą natychmiast Ginewrze zapowiedziałem, że zaczynam pisać tekst kolejny. Ten oto, który w tej chwili jest przed nami.
Otóż nie wiem, ilu z nas wie, kim jest Jan Bodakowski, ale ponieważ domyślam się, że takich jest bardzo niewielu, powiem może, że Bodakowski to niezależny publicysta narodowo-katolicki, który sam o sobie na swoim blogu pisze w następujący sposób: „Katolik. Polak. Publikuje artykuły popularyzujące wiedzę o historii i świecie współczesnym. Brzydki. Biedny. Niedoceniony. Nielubiany”. I powiem uczciwie, że ja się tu zgadzam niemal z całością tego wyznania, z wyjątkiem może dwóch punktów: otóż ja miałem okazję z Bodakowskim zamienić dwa słowa i uważam, że po pierwsze on wcale nie jest brzydki, ale wręcz przeciwnie, no i nie wyobrażam sobie, by go ktokolwiek nie lubił, bo z tego co zdążyłem zauważyć, to jest bardzo miły człowiek, a miłych ludzi wszyscy z reguły – no może z wyjątkiem ludzi niemiłych, ale my tu takimi gardzimy – lubią.
Natomiast jest coś, co z całą pewnością Bodakowskiemu podczas tej prezentacji umknęło. On zdecydowanie powinien był do tej listy dodać przymiotnik „głupi”. Normalnie, powinien był choćby zastąpić owo w oczywisty sposób kokieteryjnie nieprawdziwe „brzydki” słowem „głupi”.
Czemu uważam, że Bodakowski to dureń? Otóż dziś właśnie przeczytałem w Salonie24 rozmowę, jaką przeprowadził on z kobietą nazwiskiem Anna Raźny, profesorem Uniwersytetu Jagielońskiego, kierownikiem Katedry Rosyjskiej Kultury Nowożytnej w Instytucie Rosji i Europy Wschodniej na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych tamże, kiedyś związaną z Radiem Maryja, Ligą Polskich Rodzin i Marszem Niepodległości, a dziś chyba już tylko z ambasadą Federacji Rosyjskiej w Warszawie. Przeprowadził Bodakowski ową rozmowę, fragmenty jej najpierw opublikował – jak najbardziej! – w „Najwyższym Czasie”, a całość już na blogu w Salonie24, a my z niej dowiadujemy się, że pozwolę sobie dokonać odpowiedniego skrótu, że Prawo i Sprawiedliwość to partia zdrady, z Jarosława Kaczyńskiego i jego kumpli katolicy, jak z koziej dupy trąba, na to że w Smoleńsku był zamach nie ma żadnych dowodów, a PiS (niemal cały wywiad jest poświęcony PiS-owi) zamiast poświęcić się krzewieniu przyjaźni między Polską a Rosja, tylko judzi i dzieli oba oddane Bogu i swoim przywódcom społeczeństwa.
Ktoś powie, że ta Raźny to może faktycznie jest jakimś ruskim szpiegiem, a może i nawet osobą psychicznie niezrównoważoną, tyle że co ma do tego biedny Bodakowski, który, jak sam zresztą o sobie napisał, zaledwie „publikuje artykuły popularyzujące wiedzę o historii i świecie współczesnym”? Spotkał Bodakowski na swej publicystycznej drodze kogoś, kto mu się wydał ruskim agentem, a że jest autorem świadomym swoich obowiązków, skorzystał z okazji i dokonał wspomnianej popularyzacji wiedzy o świecie współczesnym. Otóż nic z tego. Z rozmowy, jaka została przez Bodakowskiego opublikowana w Salonie24 wynika, że między nim a Raźny panuje pełna zgodność poglądów. Powiem nawet, że gdyby Bodakowski zapomniał swoją kwestię wytłuścić, można by było sądzić, że to nie jest żaden wywiad, tylko zwykły artykuł na temat odwiecznego braterstwa kościołów rzymskiego i wschodniego, które jest brutalnie niszczone przez cynicznych szatanów z Prawa i Sprawiedliwości.
Pyta Bodakowski: „Czy PiS jest partią reprezentującą elektorat katolicki, czy jest partią cynicznie pasożytującą na elektoracie katolickim?” Pasożytującą, odpowiada Raźny.
Bodakowski: „Na ile zaślepienie wyborców PIS jest to wynik technik manipulacyjnych PiS, a na ile przejaw demoralizacji katolików którzy zadowalają się tylko frazesami?” Problemem jest tak zwana szara manipulacja, w której stosowaniu PiS jest mistrzem, wyjaśnia Raźny.
Czy działania PiS są nie tylko formą manipulowania wyborcami w celu osiągnięcia sukcesu politycznego, ale co gorsze, są kreacją fałszywej świadomości katolików, wyuczaniem katolików do akceptowania stanu w którym deklaracje maja się nijak do realnych działań?”, chce wiedzieć Bodakowski. „To partia, która manipuluje nie tylko wartościami chrześcijańskimi, ale również narodowymi, patriotycznymi”, kontynuuje rozpoczętą przez Bodakowskiego myśl Raźny.
Czy dokonywana przez PiS demoralizacja katolików, sprawia, że dla katolików normalnym staje się stan gdy katolik postępuje niezgodnie z nauczaniem kościoła”, podpowiada temat Bodakowski. „Każda demoralizacja jest naganna, nade wszystko ta, która ma szeroki zasięg – w tym wypadku społeczny i polityczny”, ciągnie przy pomocy swego profesorskiego autorytetu Raźny.
Czy demoralizowani przez PIS katolicy, ze złamanymi przez PiS kręgosłupami moralnymi, są pootwierani na przyjęcie nowych destruktywnych ideologii takich jak gender? […] Czy Kaczyńskiemu udało się to co nie udało się ani PZPR ani Gazecie Wyborczej?” chce wiedzieć Bodakowski. Ależ oczywiście. „Od kiedy istnieje ludzkość, przykład idzie z góry”.
Czy rząd PiS od początku popierał Traktat Lizboński, który zakładał budowę Unii na fundamencie odrzucenia chrześcijańskiego dziedzictwa i uprzywilejowaniu mniejszości kosztem chrześcijan?” Od samego początku! Mało tego. To tak naprawdę PiS stoi za promocją tego całego dżender i innego pedalstwa i eutanazji.
Mam nadzieję, że wszyscy mniej więcej wiemy, do czego zmierzam. Mamy tu mianowicie tę całą Raźny z Uniwersytetu Jagielońskiego oraz biednego Janka Bodakowskiego i cóż oni nam takiego przynoszą, czego dotychczas nie przyniósł ani Michnik, ani Tusk, ani Leszek Miller, ani nawet Palikot? Otóż każde jedno słowo, każda jedna myśl wypowiedziana przez Bodakowskiego i odpowiednio rozwinięta przez Raźny stanowi w stosunku do wszelkich znanych nam wcześniej ekscesów jakość zupełnie unikalną. Ani Palikot, ani Miller, ani nawet, podejrzewam, Anna Grodzka, nie byliby w stanie osiągnąć tego poziomu upodlenia. Nawet przy całkowitej utracie zmysłów. A pamiętajmy, że tamci nie dość, że nie są nawet w jednym procencie tak pobożni jak Bodakowski i Raźny, to w ogóle nawet nie wierzą w Pana Boga. Żeby zobaczyć ten rodzaj upadku – wszystko mi na to wskazuje – trzeba było nam dopiero sprowadzić prawdziwych Polaków i katolików. I to jest coś, co mnie wręcz przyprawia o dreszcze.
I nie oszukujmy się. Tu przecież tak naprawdę nawet nie chodzi o tę Raźny, która, jak już wspomniałem, najpewniej jest ruskim agentem, ani o Bodakowskiego, który – bardzo na to liczę – uwzględni i doceni fakt, że jego akurat za agenta nie uważam, ale zaledwie za durnia, ale mam tu na uwadze całą tę formację byłych czy obecnych narodowych katolików, których polityczną reprezentację określają takie postacie, jak Niesiołowski, Goryszewski, Giertych, Zawisza, Piłka, Jurek, obaj Libiccy, Łopuszański, czy dziś też Kamiński… i pewnie mógłbym wymieniać kolejnych, gdyby tylko mi się chciało grzebać w pamięci. Otóż wiele wskazuje na to, że Ginewra, zwracając uwagę na tę czarną prawidłowość, ma jak najbardziej rację. To jest wszystko albo od początku do końca agenturą, albo dowodem na to, że diabłu najwygodniej jest działać w okolicach ołtarza. Albo i jedno i drugie.
Szalenie to wszystko jest moim zdaniem ciekawe, i odpowiednio inspirujące, by zacząć na ten temat poważniejsze rozmowy, a ja już chyba te refleksje zakończę taką w sumie pozytywną refleksją. Bardzo mianowicie dobrze, że my Polacy, choć oczywiście pobożni i jak należy przywiązani do Kościoła, tak bardzo się znowu tym wszystkim nie przejmujemy. Tyle tylko żeby za dużo nie nagrzeszyć i od czasu do czasu się z tego cośmy nabroili wyspowiadać. W przeciwnym wypadku mogłoby się to wszystko skończyć tak, że przy tej pieprzonej demokracji Raźny by została prezydentem, a Bodakowski premierem i wtedy dopiero byśmy dostali do wiwatu.

Proszę bardzo o wsparcie dla tego bloga. Jest wyjątkowo źle i bez Waszej pomocy nie damy rady. Dziękuję.

1 komentarz:

  1. Długo myślałem ale to co opisałeś mnie przerasta. To jakieś czarcie wyjce na arkanach krótko trzymane za pysk. Nie mam siły o nich myśleć. Palikoty przy tym to wsiowe głupki.

    Znalazłem coś do tematów muzycznych, które już wałkowałeś. Jedna robiła wygibasy w kiblu, inna udawała amatorkę na zawodach a teraz jest kolejna: http://kafeteria.tv/ANJA-RUBIK-jako-dresiara-w-klipie-Doroty-Maslowski-pMqaOimSoly?utm_campaign=o2cu&utm_medium=CU&utm_source=poczta10.o2.pl
    Nawet sposób śpiewania zerżnęła z kabaretu Mumio. To kawałek z płyty na której jest utwór Hajs. O ile ogarniam disco polo to tego już nie i nawet nie próbuje wniknąć po co to. Może to taki sam projekt jak ten pisarz Witkowski i reszta tej bandy? Wmówić ludziom że syf jest cool. Może o to chodzi?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...