Szczerze muszę przyznać, że jeszcze do bardzo niedawna, pojęcia nawet nie miałem, że na stronie głównej Salonu24 znajduje się dział zatytułowany „Polska lokalna”, a może „Polska regionalna”, czy jakoś tak, ale tak się stało, że najpierw pojechaliśmy z żoną do Zakopanego, stamtąd przywieźliśmy worek na psie kupy, ja na temat tego worka napisałem felieton do „Warszawskiej Gazety”, następnie ów felieton wrzuciłem na oba swoje blogi, a administracja Salonu z kolei wrzuciła go do działu o Polsce regionalnej, no i w ten sposób dowiedziałem się, że tu istnieje coś takiego. Stąd już zatem było bardzo blisko do wniosku, że z punktu widzenia takiego Konstancina polskie rzeczy mają się tak, że wszystko co się wydarza na terenie Warszawy, stanowi część spraw ogólnopolskich, natomiast wszystko to co dotyczy obszarów leżących poza stolicą, trafia do przegródki z tabliczką „lokalne”.
I to by się właściwie zgadzało z tendencją uniwersalną: to przecież właśnie podczas zeszłosobotniej wyprawy do Zakopanego, usłyszeliśmy podaną na całą Polskę przez radio RMF wiadomość, że w Warszawie przez cały weekend nie będzie kursowała jedna linia tramwajowa, bo gdzieś tam na Grochowie, czy w innym Piasecznie trwają jakieś prace.
No a ja mam teraz kłopot, bo już od pewnego czasu zastanawiałem się nad napisaniem tekstu o tym, jak to w moich Katowicach od paru lat trwają bardzo poważne prace nad rekonstrukcją całego niemal miasta. I tu nie chodzi o zwykłe poprawianie funkcjonalności, czy estetyki miasta, tak jak to ma miejsce w jakimś Poznaniu, czy w Lublinie, ale o gruntowną naprawę tego, co z Katowicami zrobił wojewoda Jerzy Ziętek, no i o to, by przynajmmniej spróbować zrobić coś, by ono stało się choćby w ułamku procenta miejscem tak ładnym i funkcjonalnym, jakim było przed wojną, a więc o jak najbardziej politykę. W związku z tym, bardzo wpływowe środowiska, pod bardzo agresywnym patronatem „Gazety Wyborczej” i Ruchu Autonomii Śląska, a więc wszyscy ci, którzy uważają Ziętka – obok Barbary Blidy i Kazimierza Kutza – za świętego patrona tej ziemi, prowadzą bardzo szeroko zakrojoną akcję przeciwko niszczeniu miasta przez prezydenta Uszoka. Planuję od pewnego już czasu ten tekst napisać, i pewnie bym już to zrobił dawno temu, gdyby nie fakt, że wciąż nie mogłem znaleźć odpowiedniego środka, by całą sprawę przedstawić nie w wymiarze lokalnym, ale ściśle bardzo ogólnopolskim, gdy tymczasem okazuje się, że cokolwiek wymyślę, to i tak ten tekst trafi do kategorii „Polska lokalna”. A więc wygląda na to, że nie ma na co czekać, tylko trzeba się brać do roboty.
Stało się jednak coś jeszcze, co sprawiło, że postanowiłem za temat zabrać się już dziś. Oto wczoraj z synem byliśmy na rodzinnej wizycie, i tam rozmawialiśmy z człowiekiem, który z pewnego punktu widzenia jest dla mnie wręcz idealnym przedstawicielem pewnej szczególnej części naszego społeczeństwa. Otóż on ma w sobie coś takiego, że ja mógłbym ani nie oglądać telewizji, ani czytać gazet, ani nawet przede wszystkim zaglądać do Internetu, by w oparciu o to, co on mówi, wiedzieć, jak wygląda aktualny stan reżimowej propagandy. Ma on bowiem ów zupełnie nieprawdopodobny talent do tego, by wręcz z najdrobniejszymi i pozornie kompletnie bez znaczenia szczegółami pochłaniać wszelki przekaz propagandowy, a następnie dzielić się swoją świeżo pozyskana wiedzą w taki sposób, by to robiło wrażenie jego szczerej i bardzo osobistej opinii. Byliśmy więc tam wczoraj z wizytą i w pewnym momencie człowiek ów nam powiedział, że to co Uszok wyprawia z Katowicami, to w tej chwili jest już sprawą kryminalną, a następnie zaczął podawać przykłady: przede wszystkim mieliśmy piękny dworzec kolejowy, który wymagał umycia i ewentualnie odmalowania, a Uszok, niszcząc przy tej okazji piękne stare kamienice i automatycznie też całą ulicę 3 maja, na jego miejscu postawił ohydny „blaszak”; Katowice miały fantastyczne Centrum, ciągnące się od tak zwanego Rynku aż po nowoczesną „ziętkowską” Koszutkę, która przez lata stanowiła europejską wizytówkę miasta, a teraz na tym miejscu wszystko jest rozkopane i diabli wiedzą, co tam ten Uszok chce postawić; wreszcie mieliśmy piekną, przecinającą miasto ulicę Kościuszki, która lada chwila zostanie zamknięta, bo Uszok chce tam wpuścić jakieś buldożery. Całe szczęście, że nie ruszyli jeszcze Osiedla Paderewskiego i tego pięknego kościoła przyozdobionego równie pięknymi obrazami Dudy Gracza.
I to był dla mnie autentyczny szok, głównie za sprawą tego dworca, tego „blaszaka”, i owego „Rynku”. Rzecz w tym, że każdy kto kiedykolwiek był w Katowicach, zanim jeszcze powstał nowy dworzec, wie jak to miejsce i jego otoczenie wyglądały przez całe lata. Każdy też, kto był tu w ciągu minionego roku, wie, jak to samo miejsce – i jego otoczenie – wyglądają dziś. A widząc to, wie, jak bardzo tamto stanowiło najbardziej ohydną ohydę, i jak bardzo to co stoi tam dziś jest miejscem po prostu normalnym, a już na pewno ładniejszym, niż okolice dworca w Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku, Poznania, nie mówiąc już o Warszawie.
Katowicki dworzec i ta handlowa galeria, której częścią on dziś się szczęśliwie stał. Ja byłem zszokowany, bo wiem, że kiedy stawiano ten „blaszak”, nie zniszczono ani jednej starej kamienicy, ale zaledwie przykryto ten wypełniony śmierdzącymi autobusami, busami i kręcącymi się między nimi narkomanami i kieszonkowcami brudny plac i tę ciągnącą się nad nim zasyfioną, niczemu i nikomu niesłużącą, estakadę. Ale również przeżyłem szok, bo świetnie znam człowieka, z którym rozmawiałem i wiem, jak on uwielbia tę tak zwaną nowoczesność, symbolizowaną właśnie przez hipermarkety i te wszystkie galerie handlowe, a kiedy tu nagle w Katowicach, niemal pod samym jego nosem, powstaje najładniejsza galeria handlowa, jaką widziałem, a on na nią zaczyna nagle mówić „blaszak”, i sugerować, że prezydent Uszok, który na to dał pieniądze, powinien za to iść do więzienia. Oto potęga propagandy.
A więc można by sądzić, że sprawa jest jasna. Nowa władza niszczy dzieło życia największego Ślązaka w historii, więc Ślązacy się denerwują, i swoim zdenerwowaniem dzielą się z niewinnymi, choć bardzo naiwnymi, mieszkańcami miasta. Ja jednak sądzę, że tu toczy się walka o coś znacznie poważniejszego, a więc o coś, przy czym ów sowiecki agent i komunistyczny bandyta i jego współcześni wielbiciele stają się okruchem bez znaczenia. Oczywiście, że z ich punktu widzenia, szkoda zarówno tych „kielichów” reprezentujących rzekomo najwyższe architektoniczne piękno, jak i tego rynku i tej Koszutki, na którą mam nadzieję też w końcu przyjdzie kolej, to jednak, to co tu jest najważniejsze, to moim zdaniem determinacja władz miasta, by kiedy już tu wreszcie przyjdą Niemcy, wszystko było zrobione naszymi rękami. Żeby oni, jak już któregoś dnia, nie daj Boże, w odpowiedzi na lokalne referendum tu przyjdą, nie mogli powiedzieć, że zajęli tak naprawdę polskie miasto, ale żeby w swoich gazetach mogli napisać, że przyszli tu jako wybawcy, którzy ten cały syf muszą odbudować.
Że to jest jakiś absurd? Oczywiście że absurd, ale raz że ja naprawdę nie umiem znaleźć innego wytłumaczenia dla tej najwyraźniej kompletnie chorej kampanii w obronie czegoś, czego się bronić zwyczajnie nie da, a z drugiej strony, zastanówmy się, co z tego, że absurd? Popatrzmy na dzisiejszą Ukrainę, na ten Krym, na to ruskie referendum, na to wszystko, co się wokół tego dzieje – czy mamy tak naprawdę tu jakąkolwiek sensowną odpowiedź? A zatem, jak mówię, nawet jeśli absurd, to nie pierwszy i nie ostatni. No, a co najważniejsze, wcale nie taki najgłupszy.
Jak już zapowiadałem, książka o języku jest już tuż tuż i mam nadzieję, że w tym tygodniu będziemy ją sprzedawać wraz ze wszystkimi innymi fantastycznymi rzeczami znajdującymi się w księgarni Coryllusa pod adresem coryllus.pl. Jednocześnie wciąż apeluję i proszę o wspieranie tego bloga. Jesteśmy dziś na fatalnym minusie, a biorąc pod uwagę, że nikt nam tej książki nie finansuje poza czytelnikami, bardzo proszę o wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Najbliższy miesiąc robi pod względem finansowym wrażenie najgorsze. Dziękuję.
Jak już zapowiadałem, książka o języku jest już tuż tuż i mam nadzieję, że w tym tygodniu będziemy ją sprzedawać wraz ze wszystkimi innymi fantastycznymi rzeczami znajdującymi się w księgarni Coryllusa pod adresem coryllus.pl. Jednocześnie wciąż apeluję i proszę o wspieranie tego bloga. Jesteśmy dziś na fatalnym minusie, a biorąc pod uwagę, że nikt nam tej książki nie finansuje poza czytelnikami, bardzo proszę o wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Najbliższy miesiąc robi pod względem finansowym wrażenie najgorsze. Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.