Nie bardzo wiem, jak to się dzieje, ale mimo, z jednej strony, znacznego upływu czasu od wybuchu tzw. afery Nergala, a z drugiej, owej oczywistości, że współczesne czasy pozwalają tematom żyć góra dwa dni, problem Adam Darskiego i jego niewątpliwej misji, wciąż żyje, i to żyje bardzo aktywnie. Może oczywiście chodzić o to, że sytuacja, w której najbardziej oczywisty przejaw satanizmu uzyskuje oficjalną autoryzację ze strony polskiego państwa, sama w sobie jest na tyle poruszająca, że dwa dni to mało, by się z tego otrząsnąć. Może też być tak, że każde tego typu starcie Dobra ze Złem tworzy napięcie, które trudno ugasić. Może być różnie, natomiast faktem jest, że temat, zamiast niknąć w powodzi innych, bardziej świeżych – zagadka tego ataku wręcz promieniuje. Uważam to za znak, i wierzę, że naszym obowiązkiem jest ten znak przyjąć.
Jeśli opierać się na oficjalnych informacjach, publikowanych czy to w Wikipedii, czy w popularnej prasie, należy zakładać, że artysta estradowy Adam Darski, zwany powszechnie „Nergalem” rozpoczął swoją drogę do sławy w wieku 10 lat, kiedy to wraz ze swoimi przyjaciółmi zapragnął stworzyć zespół muzyczny, który będzie opiewał potęgę Szatana. Ponieważ wszyscy wiemy, że 10-letnie dziecko, choćby ze względu na swoje mikroskopijne rozmiary, nie bardzo jest w stanie grać na normalnej gitarze, ten akurat element biografii Darskiego musimy uznać za rodzaj mitu, natomiast zgódźmy się przyjąć jako fakt, że kiedy on i jego koledzy zdali do siódmej klasy, założyli też swój zespół, a chwilę później nagrali pierwszą płytę, zatytułowaną – jak najbardziej po angielsku – „Endless Damnation”, co się zgrabnie tłumaczy, jako wieczne potępienie. Talent i konsekwencja poprowadziła młodego Darskiego tak, że dziś jest on w świecie uznawany za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli pogańskiego rocka, a w Polsce za pierwszego celebrytę i bohatera sztuki popularnej.
Adam Darski, dziś już – wedle tego co nam mówi dostępny przekaz – człowiek 34-letni, swojej publicznej pozycji, wbrew temu, co można by było sądzić, nie zawdzięcza jednak ani temu, że, jak mówią, jest świetnym gitarzystą, ani też temu, że zespół, który stworzył, należy do najlepszych tego typu na świecie, lecz przede wszystkim jednemu i tylko jednemu wydarzeniu, kiedy to podczas jednego ze swoich występów podarł Pismo Święte, rozrzucił strzępy po publiczności, wezwał zebranych by „żarli to gówno”, a Kościół nazwał „zbrodniczą sektą”. A więc to ten właśnie gest, a nie oczywisty muzyczny talent, przyniósł Darskiemu sławę i powszechne uznanie. Nie wypada jednak zapominać, że to wszystko – i to akurat w najlepszym dla Darskiego wypadku – nie miałoby żadnego znaczenia, gdyby za tym aktem bluźnierstwa stał charakter człowieka otwarcie złego, okrutnego, bezwzględnego i drapieżnego. Gdyby Darski, również poza sceną, opiewał tę śmierć i tę czerń. Tymczasem on, kiedy występuje już przed szerszą, nie interesującą się black metalem, publicznością, pozostaje już tylko niezwykle łagodnym, sympatycznym i szalenie ujmującym człowiekiem, który do tego zna język angielski, jest bardzo oczytany i przedziwnie elokwentny. On – jak mówię, w najlepszym dla siebie razie – pozostałby zaledwie jednym z elementów artystycznego undergroundu, gdyby nie ten jego uśmiech – uśmiech człowieka wesołego, otwartego, pełnego szacunku i tolerancji.
Czy to oznacza, że Adam Darski ukrywa swój satanizm? Ależ w żadnym wypadku! Jakkolwiek by na to nie patrzeć, on go wręcz eksponuje, tyle tylko, że robi to z tym swoim ujmującym uśmiechem i łagodnością, co dla osób bardziej doświadczonych jest całkowicie naturalne, a dla tych już bardziej naiwnych – sensacją. W którymś z biograficznych opracowań na temat Darskiego przeczytałem, że on kiedyś nosił pseudonim „Holocausto”, jednak życzliwe mu, i prawdopodobnie bardziej od niego politycznie świadome otoczenie, doradziło mu tu pewną naturalną ostrożność, i dopiero wtedy przybrał imię owego Nergala. Te same dane biograficzne informują, że Nergal, to ledwo jeden z licznych pogańskich bogów, natomiast, jak idzie o kwestię, czy to jest może bóg artystów, czy może bóg płodności, czy miłości, czy choćby nawet i orgazmu – z tymi poganami nigdy w końcu nie wiadomo – tego już się nie wyjaśnia. A fakt jest jasny jak słońce i czarny jak dusza tego człowieka – Nergal to bóg zarazy, wedle sumeryjskich wierzeń odpowiedzialny za zsyłanie chorób i epidemii. A zatem stoi przed nami ktoś, kto swoim patronem uczynił owego Nergala, i prawdopodobnie, gdyby go spytać, czemu Nergal, on by się tylko uśmiechnął i po raz kolejny opowiedział tę niezwykle zabawną historię o tym, jak to on swoją pierwszą gitarę otrzymał na pamiątkę swojej Pierwszej Komunii Świętej, i od tego czasu śpiewa wyłącznie o miłości i Jezusie.
Po co ja w ogóle tyle pisze o tym Darskim? W końcu on jest dziś już bardzo szeroko znany i odpowiednio oceniony przez wszystkie zainteresowane strony. Otóż piszę o nim tak szczegółowo, przede wszystkim dlatego, że, zanim zajmę się tym, co moim zdaniem jest tu najważniejsze, bardzo bym chciał, żeby nie było tu żadnych nieporozumień. A przede wszystkim, nie chciałbym, żeby i tu pokutowało to dziwne przekonanie, że ten Darski to jakiś potwór i idiota. Lub, co jeszcze gorsze, że to kompletnie nieistotny wyprysk na współczesnej historii naszej popularnej kultury. Bo tego typu wiara, zamiast nam cokolwiek rozjaśniać, wyłącznie nam sprawę zaciemnia, i tym samym uniemożliwia ujrzenie problemu w pełnym jego kształcie. A kształt tego czegoś, to wypisz wymaluj sylwetka owego fantastycznie przemiłego historyka-poligloty z Patriarszych Prudów. I niech nas Bóg broni, byśmy ten szczegół mieli przegapić. Niech nas Bóg Wszechmogący broni.
Ja raz tylko w swoim życiu widziałem Diabła w akcji – w tym sensie, oczywiście, że patrzyłem na niego, słuchałem go i wiedziałem, że to Diabeł. I był to jak najbardziej Adam Darski w telewizyjnym programie zapomnianej już nieco gwiazdy telewizji TVN24, Małgorzaty – co za znak! – Domagalik. Darski siedział, piękny i swobodny, grzeczny i elokwentny, a Domagalik z każdą chwilą była w nim coraz bardziej zakochana. Zakochana w taki sposób, jak pewien typ nauczycielek zakochuje się w niektórych swoich bardziej przebiegłych uczniach, czy panie psychoterapeutki w psychopatach, których miały zbadać i już w pierwszym dniu okazało się, kto w tym pojedynku jest intelektualnie sprawniejszy. Od momentu jak ona wybłagała, żeby Darski pozwolił do siebie mówić „Adamie” i do niej zwracał się per „Małgorzato”, przez prośbę, żeby pozwolił sobie zrobić z nią zdjęcie, po finałowe „fajnie z tobą rozmawiać”, to co Małgorzata Domagalik odstawiła na oczach telewidzów, było tak straszne, że w pewnym momencie zacząłem się autentycznie obawiać, że ona za moment poprosi go nagle, żeby pozwolił jej dotknąć swojego tatuażu, albo wręcz żeby ją pocałował.
I przez cały niemal – niemal – czas programu, imię Szatana nie padło ani razu. A rozmawiano o wszystkim. O życiu, o muzyce, o dzieciństwie, o szkole, o ukochanej gitarze, o miłości, o pięknie, o książkach. Domagalik mówiła mu o tym, jak jej się podoba jego muzyka, jej intensywność i ta „ściana dźwięku” i te emocje, a sam Darski przez cały czas był cudownie elokwentny, sympatyczny, uśmiechnięty, elegancki… no i piękny. Przepiękny. Dlaczego? Skąd? W jaki sposób? Domagalik go o to nie pytała. Nie miała ani siły, ani chęci, ani potrzeby. Wreszcie on sam, widząc że traci czas, i zamiast mówić o sprawach ważnych, musi odpierać awanse jakiejś pani, nie wytrzymał i parę razy powiedział nam, o co chodzi. Sam z siebie. W końcu, on tam też nie był po to, żeby zbierać punkty – jemu to jest naprawdę niepotrzebne – ale żeby, tak samo jak my, dawać świadectwo. A więc powiedział – właśnie wtedy – że jego wszystkie piosenki są „o miłości i Jezusie”. Czy o miłości do Szatana i nienawiści do Jezusa? Tego akurat nie wyjaśnił, a ona oczywiście nie spytała. Ale z uśmiechów – jej i jego – widać było, że jest dobrze. I cudownie. No i wtedy, już pod sam koniec, wspomniał też i o samym Szatanie – bez pytania, bez potrzeby. Że jest mądry i elegancki, i sympatyczny i wyszczekany. I że jego bardzo bawi, kiedy widzi, jak ludzie ulegają temu urokowi bardziej, niż choćby tej jakiejś Biblii.
Od czasu tej audycji minęło już dość dużo czasu, w międzyczasie sumaryjski Bóg zarazy zesłał na Adama Darskiego białaczkę, a Dobry Pan – któż zna Jego ścieżki? – go od tej zarazy wyzwolił. Czy po to, by Darski stał się jeszcze bardziej bohaterem zbiorowej wyobraźni? Czy może z jakiegoś jeszcze innego powodu? Tego nie wiemy i być może nigdy już się nie dowiemy. Faktem jest, że Darski przeżył, i dziś, swobodnie i radośnie, głosi chwałę tego, który go chciał uśmiercić. A ja mam następujące refleksje. Otóż wygląda na to, że całe to zło, które przez ostatnie lata tak skutecznie oplotło Polskę swoją pajęczyną, właśnie dało ostateczne świadectwo. Pierwszy był wymiar sprawiedliwości w osobie niezawisłego sędziego, który zaświadczył, że publiczne zbezczeszczenie Pisma Świętego jest czystym i niewinnym aktem wolnej twórczości artystycznej, i nikomu nic do tego. Po nim przyszły niezależne media, i poprosiły Darskiego, by został ich współpracownikiem i twarzą. Po nich pojawili się niezależni dziennikarze i poinformowali, że Adam Darski i jego poglądy są równie święte jak to niby święte pismo, i wara od nich różnej maści oszalałym z nienawiści do ludzkiej wolności dewotom. Po dziennikarzach przyszedł Prezydent Rzeczpospolitej i głosem swojego wysokiego urzędnika – co ciekawe, reprezentującego jednocześnie rządzącą partię – oświadczył, że Darski jest przyjacielem, a nie wrogiem. Następnie zabrała głos tak zwana Rada Etyki Mediów i ustami swego przewodniczącego wyjaśniła, że Adam Darski to niezależny ekspert i nauczyciel. Wreszcie, już na samym końcu, zabrała też głos najbardziej postępowa część Kościoła Katolickiego, i autorytetem księdza Adama Bonieckiego zaświadczyła, że Adam Darski to żaden satanista, lecz bardzo kulturalny i łagodny człowiek, a o tym, że on nie jest satanistą, poza jego miłym uśmiechem i ciepłym głosem, świadczy najlepiej to, że on temu jednoznacznie zaprzecza.
W ten oto sposób, linia została nakreślona, role zostały rozdane, świadectwo zostało dane. A mnie najbardziej w tym wszystkim oczywiście interesuje miejsce, jakie w tym wszystkim zajął polski Kościół. Ksiądz Boniecki, zauroczony osobistą kulturą i elokwencją Darskiego, wyraził jednocześnie przypuszczenie, że atak na Nergala to atak motywowany politycznie, a Nergal jest tu tylko pretekstem. I ja, wbrew pozorom, gotów się jestem z Księdzem zgodzić. Tak, walka z Nergalem to w dzisiejszej Polsce walka polityczna. Bo wszystko wskazuje na to – a dziś bardziej niż kiedykolwiek wcześniej – że za tym całym nieszczęściem, jakie w ostatnich latach było udziałem tego Narodu, stoi właśnie Szatan. I ta nienawiść, i cała działalność polityków takich jak Palikot, ów moralny upadek wielu ludzi Kościoła, zamach w Smoleńsku, męczeństwo i śmierć Prezydenta, to szyderstwo, z jakim zostało zbezczeszczone jego rozdarte na strzępy ciało, jego trumna i jego grób, to wszystko co spotkało Krzyż i ludzi ściskających pod tym Krzyżem swoje biedne różańce, i znów ten Palikot, ukrzyżowany w chrystusowej pozie na okładce „Newsweeka”, wreszcie zdrada znacznej części naszych księży i biskupów – to wszystko tak naprawdę była tylko polityka i tylko Szatan. Kiedy więc dziś, czy to w przejawie tryumfu, czy może przeczucia porażki – Bóg mi świadkiem, że bardzo chciałbym wiedzieć, a nie wiem, dlaczego – Szatan powstał z tak strasznym wyciem, myślę sobie, że polski Kościół dostał nagle swoją drugą szansę i mam radosne wrażenie, że polscy biskupi i wielu księży dziś jednak zaczyna wreszcie widzieć to wszystko z właściwej perspektywy. Że to – owszem – jest polityka, tyle że polityka, która stała się placem boju między siłami Zła i Dobra. I że w tej walce, kwestia wyboru stron, to równocześnie kwestia wyboru cnoty, lub grzechu.
Mam naprawdę radosne wrażenie, że dziś, w sytuacji, jaka się przed nami otworzyła, wielu przedstawicieli polskiego Kościoła ujrzało bardzo wyraźnie, że jakimś nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, w pewnym momencie oni opowiedzieli się po stronie Zła. Bo dziś to wszystko widać bardzo jasno. Właśnie w głosach ludzi, którzy dają to swoje czarne swoje świadectwo. A Dobry Bóg nie pozwala im zamilknąć.
Na chwilę jeszcze wrócę do rozmowy Małgorzaty Domagalik z Adamem Darskim sprzed miesięcy. Powiedziała wówczas ta nieszczęsna kobieta, że to taki zabawny paradoks, że on swoją pierwszą gitarę kupił za pieniądze, które otrzymał z okazji Pierwszej Komunii. A Mistrz jej na to z miłym uśmiechem, że to rzeczywiście piękne. Naprawdę piękne. I na to mój syn, który, przyznaję, z całą pewnością ma w sobie coś szczególnego, zawołał wesoło: „O! To on jest ochrzczony! W ten sposób jest, jak my, Dzieckiem Bożym. I już go nic nie uratuje”. Przypominam sobie tę niezwykłą reakcję i myślę, że to może było właśnie tak. Że Pan Bóg wyrwał Darskiego z objęć śmierci, by mu kazać działać i nawracać zbłąkanych. Mam szczerą nadzieję, że On wiedział, co robi. I że to Dzieło niedługo stanie się też i naszym udziałem.
Jeśli komuś powyższy tekst się spodobał, lub go w jakikolwiek pozytywny sposób zainspirował, zapraszam do kupna książki, o której informacja podana jest tuż obok, i wspierania tego bloga pod podanym też obok numerem konta. Jednocześnie informuję wszystkich mieszkańców Katowic i okolic, że autor powyższego tekstu kandyduje w tegorocznych wyborach do Sejmu z list Prawa i Sprawiedliwości w okręgu 31 z pozycji 21.
@Toyah
OdpowiedzUsuńTak właśnie sobie wyobrażam Szatana.
Czarujący, inteligentny i elokwentny.
Powinien na koniec, tam właśnie, w świetle reflektorów i w oczach kamer, tą omdlewającą Domagalik po prostu zgwałcić.
Chociaż nie, to nie byłby gwałt, ona by wykonała wszystko, co by jej kazał.
Ona uległa urokowi Szatana.
Widać, nie tylko Domagalik, ale nawet księża dają się wodzić za nos Księciu Ciemności.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńPrzecież to jest fakt, którego uczyli na religii. Księża to wszystko świetnie wiedzą. Wszyscy. Włącznie z Pieronkem. Co do Bonieckiego, są przede wszystkim wątpliwości, czy on jest księdzem.
Drogi autorze, jak to miło czytać: "Że to – owszem – jest polityka, tyle że polityka, która stała się placem boju między siłami Zła i Dobra. I że w tej walce, kwestia wyboru stron, to równocześnie kwestia wyboru cnoty, lub grzechu."
OdpowiedzUsuńA jednak dostrzegłeś, zrozumiałeś i uznałeś, że to nie jest uczciwa debata, gra, ani pojedynek, lecz konfrontacja, walka i bój między złoczyńcami, a ludźmi prawymi i sprawiedliwymi. Tak trzymać, aż do zwycięstwa.
@Zibik
OdpowiedzUsuńMuszę Cię zmartwić. Ja nic nie dojrzałem, nic nie zrozumiałem, jestem w dalszym ciągu tak samo głupi jak byłem. Ponownie namawiam Cię, byś zmienił towarzystwo. Ty na tym blogu się zdecydowanie marnujesz.
Ala ma kota.
OdpowiedzUsuńI Ola ma kota.
To kot Ali, a to kot Oli.
Nergal ma...
Tfu!
Przepraszam, ale nie mogę czytac o nergalu.
I to już cały mój komentarz.
Mistrzu Ty, ja i inni nic nie "musimy", bo mamy wolną wolę, a nawet rozum, choć nie wszyscy jednakowo pogodne usposobienie, oraz wrażliwe i czyste sumienie.
OdpowiedzUsuńTwoja pozorna skromność i ponowna namowa (rada) są chyba zbędne, bo towarzystwo zawsze wybieram samodzielnie wg. własnych kryteriów.
Jednak chyba jest powód, dla Ciebie znaczący i dokuczliwy, abym zrezygnował z komentarzy, czy uczestnictwa w dyskusji. Napisz szczerze i jednoznacznie jaki?...może nie będę zbyt zmartwiony, ani zaskoczony i rozczarowany.
@kazef
OdpowiedzUsuńTo nie czytaj o Nergalu. Czytaj o znakach, które daje nam Pan.
miły toyahu,
OdpowiedzUsuńprzepraszam za straszny offtopic ale przekonałem się właśnie jak niebezpieczne jest cytowanie Twojej książki. Rozsierdziłem nie na żarty Piotra Strzembosza:
>>
“pragmatyczni politycy chcieli wystawić kandydaturę prof. Adama Strzembosza, by ten powstrzymał Kwaśniewskiego. Strzembosz był kandydatem idealnym.”(…) Kwaśniewski nie zostałby prezydentem”
“Pragmatyczni” politycy PC nawet nie zbierali podpisów pod kandydaturą mojego Ojca (łącznie zebrali ok. 15 tys.).
“politycy z ZChN i okolic natychmiast wysunęli kandydaturę gen. Wileckiego”
Czy PC przestraszyło się Wileckiego?
“Z całej pracy wyszło tyle, że prof. Strzemboszowi spadło poparcie”
Bzdura. Przez pierwsze tygodnie kampanii Adam Strzembosz miał 1-2% poparcia (gdy nie umieszczano jego nazwiska w ankietach), a jak poszybowało do 13% (po umieszczeniu w ankiecie), to Kaczyński z Gosiewskim przyszli z nowymi warunkami personalnymi (kto ma jakie stanowisko objąć po zwycięstwie). Ojciec odesłał ich z kwitkiem mówiąc, że takie sprawy załatwia sie przed uzyskaniem zgody kandydata a nie w środku kampanii. Wtedy PC ogłosiło, “że się pomyliło, że ma lepszego kandydata, Lecha Kaczyńskiego” i… wyszli z koalicji poparcia Adama Strzembosza. Następnie poparli Jana Olszewskiego (gdy okazało się że “najlepszy” LK miał ok. 0,5% poparcia).
“Wałęsa przegrał z komunistą”
Gdyby PC popierało Wałęsę to może by nie przegrał. Mogli też popierać do końca Adama Strzembosza, zbierać mu podpisy itp., ale bez gwarancji wymarzonych stołków…<<
Co tego faceta ugryzło?
@Zibik
OdpowiedzUsuńPowód jest prosty. Ja ten blog i osoby chcące tu bywać traktuję bardzo poważnie. Na każdy komentarz starań się odpisywać z uwagą i szacunkiem. Jak idzie o Ciebie, nie jestem w stanie, ponieważ większość Twoich komentarzy mnie irytuje. Ich styl, ich treść i to coś, co za nimi stoi, a czego kompletnie nie rozumiem.
Oczywiście, mógłbym Cię zacząć lekceważyć i przestać na Twoje dziwne komentarze reagować. No ale, jak mówię, to nie jest moja polityka. A zatem, jedyne co mi przychodzi do głowy, to prosić Cię, byś mnie przestał dręczyć swoją dziwaczną ewangelizacją i odejdź w pokoju, a ja Cię będę miał w mojej dobrej pamięci.
Czy tak było wystarczająco szczerze i jasno?
W pewnym kraju, podpala się człowiek przed kancelarią premiera i zostawia mu taki list:
OdpowiedzUsuńhttps://docs.google.com/document/d/1RNs-K1Q5LvQVWB_p9L5CHW4pDr6VAeVXhQSEJ2b_PPo/edit?hl=pl&pli=1
a media jedynie na to pytają i mędrkują, czy premier nie obawia się, że opozycja może to wykorzystać
Do teraz o tym Nergalu praktycznie nic nie wiedziałem. Medialne informacje od dłuższego czasu przyswajam niechętnie i opornie, toteż staram się ograniczać ich ilość. Wydawało mi się, że jednozdaniowa informacja o "artystycznie" podartej Biblii w zupełności mi wystarczy, by zaklasyfikować sobie tę postać i wolałem zająć się ciekawszymi sprawami. Do czytania tego tekstu przystąpiłem więc z mieszanymi uczuciami. Jednak pochłonąłem go jednym tchem. Dopiero po jego przeczytaniu zrozumiałem, jakie znaczenie dla naszej rzeczywistości mają pozornie marginalne sprawy.
OdpowiedzUsuńMuszę tu zwierzyć się, że przez większość życia przyjmowałem wygodną postawę agnostyka albo inaczej "poszukującego". Straciłem mnóstwo okazji do bliższego poznania Boga. Pojawiali się w moim życiu wspaniali ludzie, którym autentycznie zależało, bym właśnie ja poznał prawdę i szczęście, jakie płyną z wiary. Zawsze byłem życzliwie zainteresowany ich namowami, ale zbyt ograniczony (lub pozbawiony łaski), by dogłębnie zrozumieć, o co im chodzi. Nie ma słów, by opisać, jak bardzo dziś żałuję, że nie poszedłem tą prostą i jasną drogą, którą tak uporczywie mi podsuwano. Dziś mozolnie wczytuję się w różne artykuły, katechizmy, by zbliżyć się do tego, co kiedyś odrzuciłem. Wracając do tekstu do Nergalu - jeszcze niedawno przeczytałbym go z życzliwym zainteresowaniem, ale nie potraktowałbym zbyt poważnie sugestii, że osobowy Szatan działa w życiu ludzi i narodów. Doskonale więc rozumiem tych zagubionych ludzi, którzy po przeczytaniu tego tekstu będą śmiać się z "bajek o Szatanie", a Nergala potraktują jako artystę, którego można oceniać, nawet jeśli z niesmakiem, to co najwyżej w kategoriach estetycznych.
Dziś wiem już, że Szatan istnieje. Oczywiście, że jest on elegancki i ujmujący - takie mamy nowoczesne czasy. On doskonale wie, że to podziała na ludzi słabych przez brak zasadniczych wartości. Pamiętam wizję Szatana z filmu "Adwokat diabła". Był on tam fascynującym biznesmenem i z łatwością omotał młodego adwokata. My mamy u nas Nergala, na dodatek nie w filmie, a w rzeczywistości - na koncertach, w telewizji. Myślę, że Toyah w tym wpisie bezbłędnie rozpracował jego znaczenie w naszym czasie. To potrzebny tekst, a ja powiem na koniec po prostu - przeczytałem i zgadzam się ze wszystkim, a lekkie czy lekceważące traktowanie satanizmu i Szatana jest po prostu bardzo niebezpieczne.
@Rain
OdpowiedzUsuńTen Strzembosz to ofiara losu. Pamiętam jak po wyjściu Jurka z PiS-u miałem z nim parodniową rozmowę na blogu, gdzie on mi obiecywał, jak to za rok Jurek przejmie prawą stronę sceny. Jurek jest tam gdzie jest, a Strzembosz? Zdaje się że był jakimś działaczem Libertasu. Kiedyś.
@Ulver
OdpowiedzUsuńOni nie mogą tu nic zrobić. Każde słowo na ten temat ich tylko pogrąży.
@ toyah
OdpowiedzUsuńW międzyczasie zaznajomiłem się z twórczością juniora na blogach i wszystko wskazuje że to właściwa diagnoza. Jeszcze raz przepraszam za offtopic.
@filozof grecki
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że ten wpis Ci się spodobał. Akurat ten. Bo mam podejrzenie, że on jest ostatnio najważniejszy.
@Toyah
OdpowiedzUsuń"Jeśli kto wielbi Bestię i jej obraz i bierze sobie jej znamię na czoło lub na rękę, ten również będzie pić wino zapalczywości Boga, przygotowane bez rozcieńczenia, w kielichu Jego gniewu; i będzie katowany ogniem i siarką (...) na wieki wieków" (Ap 14, 9-11).”
Zainspirowałeś mnie
@Toyah
OdpowiedzUsuńMasz rację - ten tekst jest najważniejszy.
Też tak go odczytałem.
Mimo, że podważa moją tomistyczną postawę, to uważam, że pustkę zaistniałą po braku dobra, wypełnia natychmiast Szatan i jego wysłannicy.
To jest potężny impakt na całą kulturę i na życie milionów ludzi.
Nie ustawaj w przypominaniu o bożych wartościach.
Bo obecnie, niestety, ludzie przestali być bogobojni.
@raven
OdpowiedzUsuńDobrze że cytujesz tych księży. Niedobrze, że Ci dali jako ilustrację okładkę tej płyty. Tego typu obrazy powinny być palone, nie eksponowane.
Czasami wyglądasz na przygnębionego, ze nie komentujemy wystarczająco twoich tekstów. 20, 30 komentarzy a powinno być 200, 2000!
OdpowiedzUsuńWybacz ale po takim i temu podobnych tekstach nie odważę sie pisnąć ni słowa. Pycha, zarozumialość, śmieszność - oczywiście - to na codzień. Ale są chwile, że lepiej milczeć. I myśleć, myśleć.
Ty stwarzasz te chwile.
@krzychoppp
OdpowiedzUsuńDobra. Przejmuję z pokorą.
Dziękuję za wszystkie dotychczasowe Twoje wysiłki i starania na rzecz naprawy dramatycznej i tragicznej sytuacji w RP, także za okazywaną wobec mnie życzliwość i szczerość.
OdpowiedzUsuńOK moje wpisy, czy komentarze, a ściślej to, czego nadal nie chcesz poznać i zrozumieć, a tym bardziej uznać Ciebie "irytuje", a nawet "dziwi." A zatem wg. mnie pozostają jeszcze co najmniej dwie możliwości zanim definitywnie rozstaniemy się: razem odwołajmy się, do obiektywnego i rozstrzygającego werdyktu szacownego gremium, które przecież traktujemy z należnym szacunkiem albo postarajmy się mimo wszystko jeszcze porozumieć prywatnie, poprzez pocztę e-mailową.
Z poważaniem Z.R.Kamiński
@Toyah
OdpowiedzUsuńMuszę ze wstydem przyznać, ze obrazek sam wkleiłem...
Takie to ekranowe przyzwyczajenie i ...bezmyślność.
Ale poprawiłem, teraz już chyba lepiej
PS. Wolę komentarze Zibik'a niż różnego rodzaju indywiduów (o nick'ach swe pochodzenie wywodzących od "organów" czy "wychodków"), którzy czasem się tutaj pojawiają. Podkreślam - wolę je nawet wtedy gdy ich do końca nie rozumiem.
@Raven59
OdpowiedzUsuńProszę przyjąć moje wyrazy szacunku i uznania, to wielka rzadkość być skłonnym uznać czyjeś słuszne zastrzeżenia, uwagi, a tym bardziej publicznie przyznać się, do popełnionego błędu, a nawet go zlikwidować, naprawić.
W czym problem?... jeśli czegoś całkiem nie rozumiesz to podczas dyskusji zwykle jest szansa, od interlokutora uzyskać konieczne wyjaśnienie, czy dodatkowe uzupełnienie, doprecyzowanie artykułowanych myśli. Elementami poprawnej komunikacji osobowej chyba są nie tylko wzajemna wymiana myśli, lecz również poznawanie, ubogacanie i porozumiewanie w kwestiach istotnych.
Pozdrawiam Ciebie - Zbigniew
@raven59
OdpowiedzUsuńNo wiesz? Ja bym na jego miejscu się obraził. O ile oczywiście on ma większe ambicje, niż być zaledwie lepszym od nich.
Zlo osobowe czyli szatan moze wywolywac choroby i moze je tez cofac. W przypadku Nergala podejrzewam ze zawarl on pakt z diablem ze jezeli ten cofnie zeslana nam chorobe to on mu wiecej dusz przeciagnie na strone zla. To sie dzieje na naszych oczach - telewizja dociera do wielu ludzi, a ujmujacy sposob bycia Nergala ich przekonuje, wielu tez zapewne zainteresuje i wpadna w zastawione sidla.
OdpowiedzUsuńChcialabym aby doszlo do konfrontacji Nergala z dobrym egzorcysta na oczach ludzi(niby przypadkiem) - wtedy wielu zobaczyloby niesamowity spektakl.
@angela
OdpowiedzUsuńJezus jest Panem.
Toyahu znaczące jest, czy ludzie porozumiewają się w Prawdzie, a chyba mniej - jaką metodą to czynią. Zwykle tylko prostacy, lewacy, czy durnie, najemnicy tj. służba się kłóci i "obraża" - no chyba, że są delegowani i nadzorowani, to wtedy nie zawsze.
OdpowiedzUsuńNatomiast ludzie mądrzy, roztropni, wolni i prawi zwykle się wzajemnie szanują, także poprawnie komunikują i porozumiewają.
Ps. Dziękuję za to, że mnie wyręczyłeś i słusznie skarciłeś Ravena59.
@Zibik
OdpowiedzUsuńweź to na karb mojej nie najlepszej "lotności" ;-)