Przy okazji mojego kandydowania do Sejmu, poczułem w pewnym momencie konieczność ponownego zalogowania się w Salonie24, a to w związku z tym, że w niektórych komentarzach pojawiły się uwagi na mój temat całkowicie nieprawdziwe, a w których bezczelność tych nieprawd była tym bardziej dokuczliwa, im większa pewność ich autorów, że ja i tak nie zareaguję. Zalogowałem się więc w Salonie raz jeszcze, tyle że już nie jako Toyah, ale normalnie – Krzysztof Osiejuk, wyjaśniłem co było do wyjaśnienia… i w tym momencie okazało się, że skoro ja się tam pojawiłem, to nie ma co więcej nakręcać atmosfery. Teraz więc, jeśli w ogóle zamieszczam tam jakieś komentarze, to bardziej z przypadku i z tej zwykłej chęci powiedzenia czegoś w sytuacji, gdy powiedzieć wypada.
W sumie, ciekawa sprawa z tymi komentarzami. Prowadzę ten blog już niemal cztery lata, i przez ten czas zdążyłem się doskonale zorientować, czym jest Internet z punktu widzenia tego dowcipu, gdzie przed komputerem siedzą dwa psy i jeden z nich jest zachwycony, że ten system stwarza tak skuteczną zasłonę. Ale przez owe cztery już prawie lata, kiedy wklejam tu swoje teksty, miałem okazję też świetnie – niemal tak świetnie, jak podczas wieloletniej pracy nauczycielskiej – zauważyć, że człowiek pozostaje zagadką do końca i że jeśli ktoś uważa, że posiadł tu jakąkolwiek wiedzę, niech się lepiej zamknie. A przecież ja i tak nie mam najgorzej. Z osób tu komentujących miałem okazję poznać osobiście całkiem wielu, i muszę przyznać, że nie zawiodłem się ani razu. Ani razu nie musiałem sobie pluć w brodę, że gdzieś po drodze popełniłem błąd. A zatem, jak idzie o ten blog, mogę być tylko szczęśliwy.
Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że przez te wszystkie lata miałem okazję zobaczyć rzeczy przedziwne. A w tym wszystkim, najbardziej może wartościowe było to, że to właśnie tu zobaczyłem, że coś takiego jak podział na „naszych” i „tamtych”, to najgorsza i najbardziej niebezpieczna fikcja. Oczywiście – „oni” są tacy jacy są, i świetnie to wszyscy wiemy, natomiast nie ma nic gorszego jak ulec złudzeniu, że wszyscy co nie są „nimi” – to „nasi”. Ja dziś mogę na palcach obu rąk wymienić całą grupę najbardziej zawziętych i wymownych, tak zwanych prawicowych, blogerów – a wśród nich i tych najbardziej uznanych – których pierwszą wartością jest to, że z jakiegoś tajemniczego powodu, nie zostali ministrami w rządzie Donalda Tuska, a drugą – że chodzą do kościoła. Te niemal już cztery lata, to było nieustanne zmaganie się, oczywiście że przede wszystkim z najbardziej parszywymi trollami, ale wcale w nie mniejszym stopniu, z tymi niby „naszymi”. To jest moje doświadczenie, i nie odbiorą mi go jakiekolwiek zapewnienia, że wróg jest wspólny, a podziały niezdrowe. Każdy odpowiada za siebie i każdy jest rozliczany ze swojego.
Komentarze. Cóż tam się dzieje! Parę dni temu, nasz kolega Kazef zwrócił mi uwagę na coś co jest określone jako prawybory, a organizowane jest przez portal o nazwie slask.naszemiasto.pl. Nie wiem, co to takiego ów slask.naszemiasto.pl. Nie mam pojęcia, czy oni są „nasi” czy „nie-nasi”. Nigdy wcześniej o tym czymś nie słyszałem i nie sądzę, żeby ten fakt stanowił w moim życiu jakąś istotną stratę. Natomiast widzę, że moja kandydatura na tym blogu wygrywa w tak zwanych cuglach. Czy to mnie cieszy? Pewnie! Nie widzę żadnego powodu, by się tym faktem martwić, jednak to co jest tu dla mnie znacznie ciekawsze, to fakt, że tej zabawie towarzyszą komentarze – w tej chwili już chyba ponad 100 – z których zdecydowana większość ma na celu stworzenie wokół mnie takiej atmosfery, żeby ktoś zechciał mnie w końcu, jeśli nie zastrzelić, to mi zwyczajnie nakłaść po pysku. Kto taki pisze te komentarze? Nie do końca się orientuję. Domyślam się, że większość, to jacyś wynajęci działacze młodzieżówki PO, jeden z nich to z całą pewnością pewien starszy pan, którego awanse, pani Toyahowa, jeszcze w czasach licealnych odrzuciła, i on od tego zwariował, ale niechybnie są tam też, jak najbardziej, nasi serdecznie pisowcy, którzy mnie z jakiegoś powodu nie lubią i to im nie daje spać. A więc, krótko mówiąc, to jest Internet i cały ten bagaż, który on ze sobą niesie. No i ludzie. Nie „nasi”, nie „nie-nasi”, ale zwykli ludzie – tacy jak my.
Zacząłem od Salonu24, bo to właśnie Salon zmobilizował mnie do pisania dzisiejszego tekstu. Pierwsze co mnie tam dziś uderzyło, to informacja, że ukazał się właśnie nowy tygodnik, zatytułowany „Wprost przeciwnie”, mający, wedle zapowiedzi, wesprzeć na rynku prasowym bardziej tradycyjnie zorientowaną część opinii publicznej. Ja już wcześniej słyszałem o tym tygodniku, o tym, że jest on szykowany, i że ma stanowić reakcję na przejęcie przez Tomasza Lisa i jego patronów oryginalnego „Wprostu”. Słyszałem, że on będzie „nasz”, że tam będą pisali sami „nasi” i że dzięki temu tygodnikowi, „nasi” urosną w siłę, a nam przez to zrobi się lepiej. I oto okazało się, że po pierwsze, do współredagowania owego pisma zgłosiła się najpierw cała plejada – jak najbardziej „naszych” – najznakomitszych publicystów, a po drugie, kiedy okazało się, że zaszła pomyłka, bo owo „Wprost przeciwnie” wcale nie jest „nasze”, tylko „ich” – i to jeszcze najprawdopodobniej „ich” w wydaniu turbo – większość z nich w popłochu uciekła, mrucząc pod nosem, że oni nie wiedzieli, że chcieli dobrze i że im się tylko wydawało.
No trudno. Zdarza się. Wprawdzie ja, gdyby mi ktoś zaproponował, bym został redakcyjnym kolegą Korwina-Mikke, natychmiast bym zaczął coś węszyć, no ale, jak wiadomo, ja jestem inny, więc się tu nie liczę. A więc trudno. Bywa i tak. Z tego też powodu, przyjmuję wyjaśnienia na przykład Sławomira Cenckiewicza, że on się dał wyrolować i nie zamierzam go już dręczyć. Natomiast bardzo mnie zainteresowała reakcja innego chętnego do tworzenia nowego, „prawdziwie prawicowego pisma przeznaczonego dla polskiej prawicy” – Tomasza Terlikowskiego. On, jak czytam w Salonie, najpierw zgodził się firmować swoim nazwiskiem ten szary projekt, następnie napisał na swoim blogu tekst, promujący pierwszy numer tego czegoś, wraz z otwierającym go głównym tekstem, a kiedy zorientował się, jakie palnął głupstwo, natychmiast rakiem się wycofał, udając, że on nic nie wie, bo jak się to gówno działo, to on akurat siedział w swojej przydomowej kaplicy i się modlił.
Szczegółów tej kompromitacji nie znam, ale sprawa mniej więcej wygląda tak, że redakcja „Wprost przeciwnie” postanowiła swój pierwszy numer poświęcić bardzo oczywiście ciekawemu zjawisku, że politycy – wszystkich jak najbardziej opcji – politycznie wykorzystują Kościół, i że to jest karygodne, następnie u Terlikowskiego – jako najpopularniejszego katolika w kraju – zamówiła odpowiedni tekst, Terlikowski go pięknie sprokurował pod tytułem „Kościół Tuska kontra Kościół Kaczyńskiego”, a Redakcja go zamieściła, zdobiąc go okładką, na której Kaczyński i Tusk, przebrani w szaty liturgiczne, udzielają sobie wzajemnie komunii. Takie jaja. Kiedy Terlikowski zobaczył tę okładkę, wpadł w panikę, bez słowa wyjaśnienia usunął swój tekst o tym, jak to ten grzesznik Kaczyński, wraz ze swoim bratem w grzechu, Tuskiem, plugawią naszą wiarę, i – jak już wcześniej wspomniałem – udał, że się akurat modli i o niczym nie wie.
Co za wstyd! Co za kompromitacja! Jakież to za dno! A jednocześnie – jakaż to nauka. Nie tylko dla Terlikowskiego, ale i dla nas wszystkich. Tym się właśnie kończy z jednej strony kłamstwo, a z drugiej głupota. To jest właśnie ten błąd i to jest właśnie ta kara. I powtarzam – Cenckiewicz jeszcze przynajmniej potrafił się zachować. Terlikowski pokazał wyłącznie, że jest niczym więcej, jak rozmodloną szmatą. Czy to mnie zaskakuje? Otóż nie. Jak pisałem już wcześniej, ja nigdy nie byłem na tyle nieroztropny, żeby ufać ludziom tylko z tego powodu, że mi pokażą krzyżyk na szyi, zdjęcie Kaczyńskiego w portfelu, opowiedzą mi dowcip o Piterze i zapewnią, że są przeciwko aborcji i pedałom. Ale to nie tylko to. Ja Terlikowskiego znam jeszcze z wcześniejszych czasów. Kiedyś, jeszcze bardzo dawno temu, kiedy nawet w głowie mi nie migotało, że kiedykolwiek będę prowadził ten blog, lubiłem pisać różne teksty i je wysyłać do gazet. Ponieważ pisanie zawsze mi przychodziło łatwo, owe teksty często były publikowane. A więc któregoś dnia napisałem taki żartobliwie-gorzki tekst, stanowiący parodię przemówienia sejmowego z przyszłości, które wzywa do uchwalenia ustawy o dopuszczalności aborcji wobec dzieci pięcioletnich, bo one bywają dokuczliwe i przeszkadzają dorosłym w oglądaniu piłki w telewizji. Nie pamiętam, gdzie go opublikowałem – chyba był to „Tygodnik Solidarność” – ale byłem z niego tak dumny, że go już w toyahowych czasach odtworzyłem z pamięci, i opublikowałem ponownie w Salonie, na swoim blogu. I co się stało? Otóż niedługo potem, Terlikowski napisał swój tekst, całkowicie i bezczelnie – zarówno pod względem treści, jak i samego pomysłu – z mojego zerżnięty. Ponieważ nie chciałem się awanturować, napisałem mu tylko grzeczny komentarz, że owszem, ładnie, i że ja też niedawno podobnie, i takie tam, no i żeby sobie Terlikowski zajrzał. Nic. Cisza. Zero reakcji. Tylko te komentarze, że Terlikowski to jednak mocny zawodnik. I jaki dowcipny!
Właśnie wtedy pomyślałem sobie, że z Terlikowskiego katolik, jak z koziej dupy trąba, i że jeśli mam wybierać między nim, a jakimś na przykład Kutzem, to nie mam zdania, tyle że jemu akurat już dziękuję. A zatem dziś, kiedy widzę, jak on się próbuje ślizgać, to nawet nie bardzo mi się chce na to patrzeć. I oto nagle mamy Kutza. Też w Salonie i chyba wczoraj. Napisał on tekst zatytułowany jakoś tak, że on nie lubi patrzeć na całujących się staruszków, a konkretnie chodziło mu o Jarosława Kaczyńskiego i Zytę Gilowską, kiedy to oboje spotkali się na sobotniej konferencji w Katowicach i się tam uścisnęli. Żart i satyra Kutza polegały na tym, że prezes Kaczyński i prof. Gilowska to stare pierniki i że jak oni się tak ściskają, to Kutza bierze na śmiech. I to uważam za przypadek niezwykle znamienny. Bo ja akurat miałem okazję oglądać Kutza wczoraj w telewizji, i to co on pokazał, było autentycznie szokujące. Ja nie wiem, ile on ma lat dokładnie, ale nawet jeśli 90, lub 100, to stanu, w jakim on się znajdował, nie usprawiedliwia nic. Przede wszystkim, Kutz praktycznie nie siedział, lecz leżał, mówił tak bełkotliwie, że jego słów w większości nie sposób było zrozumieć, a kiedy ten bałwan Kajdanowicz zadawał mu pytania, ten tylko stękał, by mu powtórzyć, bo on nie dosłyszał. W pewnym momencie zrobiło się tak upiornie, że zacząłem się autentycznie bać, że Kutz za chwilę umrze, zrobi się atmosfera jak z tego skeczu Mony Pytona o krykiecie, i będzie głupio, bo z jednej strony tragedia, a drugiej – powiedzcie państwo sami, jak tu się nie śmiać?
No ale rozumiem. Sprawa jest poważna, wszyscy się starzejemy i nie ma w tym nic zabawnego. Natomiast mi dziś chodzi o coś znacznie szerszego, a mianowicie o sytuację, w której ludzie, którzy powinni milczeć – gadają. I tu nie ma żadnych ograniczeń. Pełna demokracja. Starzy, młodzi, dzieci, mądrzy, głupi, pobożni, ateiści, nasi i obcy – wszyscy. Widzą, że się coś dzieje, natychmiast się pojawiają i zaczynają nadawać. I ani im do głowy nie przyjdzie, że świat staje jak wryty i zaczyna się już tylko rumienić.
Jak widzimy, kampania wciąż w zawieszeniu, ale proszę się nie martwić. Wszystko jest pod kontrolą. Proszę natomiast tradycyjnie kupować książkę o liściu. Naprawdę warto. No i, jeśli ktoś ma możliwości, proszę wspierać ten blog pod podanym obok numerem konta. Jestem pewien, że też warto. Dziękuję.
@toyah
OdpowiedzUsuńPortal "nasze.miasto" ma stworzone mutacje regionalne na całą Polskę i jest bardzo popularnym miejscem. Należy do Grupy Wydawniczej Polskapresse, czyli niemieckiego wydawcy, który jest właścicielem: "POLSKA Dziennik Bałtycki","POLSKA Dziennik Zachodni", "POLSKA Głos Wielkopolski", "POLSKA Gazeta Krakowska", POLSKA Gazeta Wrocławska, "POLSKA Dziennik Łódzki", "Express Ilustrowany".
Na "nasze.miasto" dają newsy z tych własnie gazet, ale tez inne informacje, tak że zawartość portalu nie pokrywa się z zawartością wymienionych tytułów.
Pozdrawiam
Toyahu, toto, co się ukazało( u mnie na osiedlu nie ma!)nazywa się, jak słyszę i czytam, "Wręcz przeciwnie" . Wersja "Wprost...." nie przeszła.
OdpowiedzUsuńCo do Terlikowskiego, to, przyznam zawsze go ceniłam. Wydawał się pryncypialny, uczciwy. Cóż, lekkie rozczarowanie.
@toyah
OdpowiedzUsuńWśród autorów "Wręcz Przeciwnie" są m.in Robert Leszczyński, Tomasz Terlikowski.
Obok Tomasza Terlikowskiego - Robert Leszczyński czołowa tuba Ruchu Palikota. No - nie można zapomnieć o czołowym satyryku polskiej polityki JKM.
Ciekawie to sytuuje nowy tygodnik - gdzieś tak między "Uważam Rze" a "Nie".
Znakomita nisza rynkowa.;-))
Ja (zawsze) gdy mam ochotę na kontakt z gównem po prostu nie używam papieru toaletowego.
Brak wyczucia niektórych "naszych" jest zaiste porażjący
@Kazef
OdpowiedzUsuńNie wiedziałem. Myślałem że jestem znacznie bardziej niszowy.
Toyahu,
OdpowiedzUsuńCi nasi-nienasi to jak piata kolumna.
Zycze Ci tak dobrej intuicji jak dotychczas.
Ale napisz jednak prosze kiedy Cie zawiodla,bo kiedys musiala:)
@Eliza
OdpowiedzUsuńWłaśnie o tym piszę. Oni wszyscy są pryncypialni jak gumka recepturka.
A jak idzie o samego Terlikowskiego, to on w tandemie z Sową robi za Pataszona. Ot i cały jego pryncypializm.
@tobiasz11
OdpowiedzUsuńPewnie że musiała, ale jakoś nie umiem sobie przypomnieć niczego szczególnie interesującego. Wałęsę kiedyś intuicyjnie uważałem za bohatera. Może to?
Toyahu, za Terlikowskim nigdy nie przepadałem, bo generalnie nie mam zaufania do ludzi obnoszących się "kwieciście" ze swoimi przekonaniami.
OdpowiedzUsuńKuc ( podaję pisownię nazwiska z czasów minionych, filmowiec w pewnym momencie uznał za stosowne zmienić tę pisownię na Kutz) to postać tragiczna, wielce Mu współczuj ę. Nie potrafi niczego innego oprócz plucia, to kompletnie pogubiony człowiek.
Toyahu, jak zacznę starczo bredzić, zwróć mi uwagę.
Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
TVPinfo wywaliłem z pilota.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.
@toyah
OdpowiedzUsuńTerlikowski to dla mnie taki Marek Jurek polskiego dziennikarstwa. Z prawdziwym żarem potrafi zwalczać aborcję, in vitro i rodziny posiadające mniej niż 3 dzieci. Przez pryzmat wartości, które uważa za nadrzędne, równo krytykuje wszystkich polityków, którzy nie dość mocno walczą z tymi patologiami, dlatego dla niego często nie ma różnicy między PiS-owcem a posłem PO, a Gowin jest lepszy od Kaczyńskiego, bo przecież tak ładnie potrafi mówić o ochronie życia.
Z tą nową gazetą wpadł w niezłą pułapkę, ale z tym się mógł przecież liczyć zostając redakcyjnym kolegą Leszczyńskiego od Palikota.
Niezależna zamieściła dzisiaj film z wystąpienia prof. Gilowskiej i Kaczyńskiego w Katowicach. Obydwa przemówienia robią niesamowite wrażenie.
Od min. Sikorskiego dowiedziałem się dziś, że jak wygra PiS to rządzić Polską będą kibice(tu-chuligani).
OdpowiedzUsuńToyahu, zaczynasz już czuć się kibolem?
A propos tego tekstu o 5-latkach.. Phillip K. Dick napisał bodaj jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku kiedyś opowiadanie "Przedludzie", w którym ciężarówki aborcyjne jeżdżą i wyłapują dzieciaki, które się rodzicom wydały zbyt uciążliwe. Wiek dopuszczalnej aborcji - to wszak tylko konwencja - przesunięto tam bowiem na 12 lat. Niektóre idee wracają obsesyjnie..
OdpowiedzUsuń@Przemo
OdpowiedzUsuńJak idzie o Terlikowskiego, ja jego poglądów nie znam. To co pokazuje w telewizji, robi wrażenie teatru.
A Kuc? Szkoda słów. Ty znałeś Bareję. On pewnie miał dużo na jego temat do powiedzenia.
@Przemo
OdpowiedzUsuńCO do tego bredzenia, to będziemy się wspierać wzajemnie. Okay?
@Marion
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze z tymi wystąpieniami. Szkoda tylko, że tego nie pokażą w normalnie w telewizji.
@zawiślak
OdpowiedzUsuńJuż od pewnego czasu. Moim zdaniem, Sikorski ma problemy z głową.
@corso
OdpowiedzUsuńTam chyba chodziło o to, że nie umieją matematyki. A może źle pamiętam.
U Lisa, na TVP2: J.Kluzik i prof. Krzemiński.
OdpowiedzUsuńI tu powinna pojawić się Loska lub Suzin i ostrzec:TYLKO DLA WIDZÓW O MOCNYCH NERWACH!!!
@zawiślak
OdpowiedzUsuńBiedna Kluzik. Żeby tak się załatwić.
@toyah
OdpowiedzUsuńWyborny tekst. Czasy sa ponure, w wielu wymiarach (to co sie dzieje na gieldzie, z waluta, w biznesie - autentycznie spedza mi sen z powiek), a ja ryknalem pare razy ze zdrowego smiechu. Zwlaszcza w tym momencie gdy Terlikowski modli sie w przydomowej kaplicy.
Od dawna obserwuje tego czlowieka, i odczuwam pelna nieufnosc. Zyje on ze sprzedawania swojego towaru, ktory zwie sie "katolicka ortodoksja", i jest wersja hard towaru Holowni, ktory zwie sie "katolcki liberalizm". Ci dwaj, pozornie biegunowo odmienni, w istocie podzielili sobie rynek jak Cola i Pepsi.
O tych "naszych" pisalismy juz pare razy. Dekady sie zmieniaja, a chwyty pozostaja te same. W poczatku lat 90-tych popularnosc pewnych prawicowych ruchow trzeba bylo przykryc kreujac i lansujac kilka jeszcze bardziej prawicowych i patriotycznych ruchow. Obecnie calkiem to samo dzieje sie z prawicowymi mediami.
Inna rzecz, ze wiekszosc tzw "naszych" ktorzy sie w to pakuja jak sadze pelni role pozytecznych idiotow. Podczas gdy tylko nieliczni swiadomie wypelniaja precyzyjnie okreslona misje.
PS do wyborow poltora tygodnia. Zdaje sie ze tym razem momentum jest po naszej stronie. Oraz, co warto dodac, ta kampania jest moim zdaniem naprawde dobra. W kazdym razie na tle tej zenady jaka z perspektywy wyraznie jest kampania prezydencka sprzed roku.
Inna rzecz, ze ja postawie kazde pieniadze swiata, ze w imie niedopuszczenia do powrotu kaczyzmu nawet zwycieski PiS nie stworzy rzadu, gdyz wszyscy przeciw niemu sie zjednocza. Ale na razie - wygrajmy.
Serdecznosci!
@LEMMING
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że udało mi się Cię w tych niełatwych czasach rozruszać.
Mnie natomiast bardzo się spodobał przykład z Colą i Pepsi. To jest dokładnie ten manewr. A Terlikowski tu w sposób oczywisty robi za Pepsi.
Trudno. Nam pozostaje ordynarny single malt.
@ LEMMING
OdpowiedzUsuńOd dawna obserwuję tego człowieka, i odczuwam pełną nieufność. Żyje on ze sprzedawania swojego towaru, który zwie się "katolicka ortodoksja"...
Nie ująłbym tego lepiej. To samo ja z kolei przykładam do Jurka, jako sprzedawcy "ochrony życia poczętego".
Jest z tych sytuacjach nieznośny dyskomfort, bo oba te "towary" zaliczam do bezwzględnie (i coraz bardziej!) potrzebnych. Jednak ciągle mam wrażenie, że "sprzedawcy" działają jakoś tak, że ciągle "towar gnije w magazynie".
W praktyce powtarza się bowiem jakaś nieznośna korelacja, że ilekroć następuje wzmożenie "promocji sprzedaży", to tylekroć promujący doprowadza lub godzi się na jakieś zaburzenia w organizacji i technice sprzedaży skutkiem czego popyt się poniekąd "cofa" a sprzedaż do skutku nie dochodzi.
Powyższe efekty występują osobno względem "konkurencji" zwalczającej nasz "towar" jako taki i - w rezultacie - służą tej konkurencji.
Gdyby więc rzeczywiście chodziło o towar par excellence, to wątpliwości powyższego rodzaju byłyby całkowicie oczywiste podobnie jak wnioski, że celem takiej sprzedaży wcale nie jest sprzedaż, lecz tylko promocja.
Dobre chęci, jako ten piekielny bruk, nie usprawiedliwiają powtarzalnej niezręczności i szkód wywołanych bezrefleksyjną niezręcznością.
@Orjan @LEMMING
OdpowiedzUsuńDokładnie tak samo odbieram całą polityczną działalność Marka Jurka oraz red. Terlikowskiego. Obaj stali się orędownikami jednej (słusznej skądinąd) sprawy i w walce o nią nie chcą dostrzec całej złożoności świata i tego, że w konkretnej sytuacji pewne wyśrubowane cele są niemożliwe do spełnienia.
A najgorsze jest to, że winą za tę niemożność obarczają nie tych, którzy od wielu lat i na wszystkich możliwych frontach taką właśnie sytuację stwarzają, ale tych, którzy są deklaratywnie po ich stronie, ale w imię zbliżenia się do korzystnych rozwiązań idą na pewne kompromisy.
Gdyby wcześniej "prawicowi" politycy byli tak ortodoksyjni jak ci dwaj panowie, to jestem przekonana, że dzisiaj w majestacie prawa byłaby dopuszczalna aborcja na żądanie.
Szczerze powiedziawszy niewiele wiem o działalności red.Terlikowskiego. Rzadko go czytuję(np. we Frondzie lub Rzeczpospolitej) a jeszcze rzadziej widuję w tv. Dawno temu prowadził w TVP jakiś program zdaje się z red. Milcarkiem a potem ze swoja małżonką. Takie niedzielne ewangelizowanie. "Ziarno" dla starszaków. Potem zdarzyło mi się widzieć go w tv w programach "live", gdzie w zdecydowanie nieprzychylnym mu towarzystwie zajmował stanowcze, klarowne stanowisko np. w sprawie oskarżeń księży katolickich o pedofilię, agenturalnąprzeszłość,nacjonalizm,antysemityzm i antyjudaizm, brak "postępowośći"Kościoła, kwestie zwrotu majątku kościelnego itp., itd. I pamiętam, że to jego stanowisko nie pozostawiało wątpliwości w swym przekazie i wyglądało na wiarygodne. Nie pamiętam też, by sugerował swoje sympatie polityczne, czy to za Porozumieniem Prawicy, LPR, PiS lub UPR. Kiedy go obserwowałem wyglądał na człowieka silnie identyfikującego się z Kościołem Powszechnym, Jego członka, mającego możliwość i obowiązek uczestniczenia w Jego życiu. Nie zauważyłem narzucania się i egzaltacji. Jednym słowem-powtórzę-wypadał wiarygodnie. Dlatego jestem zaskoczony Twoim krytycznym zdaniem nt. tego redaktora. Ja nie kładłbym go jednak na jednej półce z Hołownią, Sową, Bonieckim i innymi w marynarkach. Jak to wyglądało z tym jego geszeftem z WprostemP nie wiem, a Twój opis także nie daje mi pełnego obrazu. A sprawa osobista sprzed lat może zostanie wyjaśniona np. gdy zwróci się do Ciebie jako posła o wywiad. Albo powiesz mu żeby szedł w pizdu.
OdpowiedzUsuńA z tym podziałem na to czy oni to oni a my to my a ichni to może nasi a nasi to w gruncie rzeczy ichni to mam wbrew pozorom problem.
@Marion
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem sprawa jest jeszcze bardziej przykra. Bo gdyby oni tylko byli zaplątani w swoich obsesjach, to pół biedy. Gorzej, że oni obaj dali się wykorzystać najbardziej czarnej, antypolskiej propagandzie, która pozwoliła im gadać do woli, wiedząc, że w ten sposób, przez całą serię najbardziej perfidnych manipulacji, będzie mogła skuteczniej skompromitować idee, z którymi od lat walczy. A oni, z czystej próżności, ten plan zaakceptowali.