Ponieważ atmosfera weekendu wpływa na nas otępiająco, w pewnym momencie nasz pobyt przed telewizorem przybrał wymiar ekstremalny. A mówiąc ekstremalny, nie mam na myśli ani programu „Babilon”, ani nawet Zbigniewa Hołdysa na śniadaniu u swoich kolegów mistrzów, lecz zupełnie inną stację i zupełnie inny program. Program o tym, jak się odtuczyć o 100 kilogramów w 12 miesięcy, i jak się ubierać, żeby było ładnie, a nie paskudnie. W pewnym momencie pojawiła się kobieta przedstawiona jako strażak, a informacja była taka, że ponieważ ona zawsze marzyła o tym, by być supermanem, nie dość, że ubiera się jak mężczyzna, to jak mężczyzna, któremu nie zależy na wyglądzie. Ona wprawdzie mówiła, że tak jak jest, jest dobrze, a styl, który ona dla siebie wybrała, pozwala jej czuć się ze sobą wygodnie, jednak specjaliści od prezencji powiedzieli, że tak dalej być nie może. Zwłaszcza gdy ona czasami, kiedy idzie gdzieś wieczorem, zakłada na siebie kobiece ciuchy, w których niestety wygląda jak kelnerka. Właśnie tak. Jak kelnerka.
Żeby udowodnić, że jest tak jak to zostało określone, pokazano zdjęcie tej pani w jakiejś sukience i poinformowano nas, że to jest ów ohydny strój kelnerki. Otóż ja się na strojach nie znam i, szczerze powiedziawszy, o ile nie mam przed sobą wspomnianego już Zbigniewa Hołdysa, nie bardzo się tym wymiarem rzeczywistości przejmuję, natomiast kwestia kelnerska mnie tu bardzo zainteresowała. A to z tego mianowicie powodu, że sobie pomyślałem, ze gdyby ta pani była na przykład posłem Platformy Obywatelskiej i, znów na przykład, to poseł Adam Hofman powiedział, że ona wygląda jak kelnerka, to z tego zrobiłoby się takie piekło, że 9 października nie trzeba by było nawet organizować wyborów do Sejmu, bo ich wynik zostałby ustalony w drodze aklamacji. I to piekło absolutnie nie w obronie tej pani, lecz w obronie kelnerek i kelnerów, którzy właśnie zostały publicznie obrażone. Jestem absolutnie pewien, że już na drugi dzień na Facebooku pojawiłaby się nowa grupa zatytułowana „Jestem kelnerem”, która w ciągu zaledwie paru godzin zarejestrowałaby 100 tys. odwiedzin, a cały kolejny tydzień wypełniłby się demonstracjami kipiących oburzeniem osób przebranych za kelnerów. Donald Tusk na specjalnej konferencji prasowej oświadczyłby, że on zawsze marzył by być kelnerem i jeszcze jako student historii podczas każdych wakacji pracował jako kelner, natomiast telewizja TVN24 dzień w dzień wysyłałaby na ulicę swoich reporterów, by przepytywali ludzi odnośnie szacunku, jaki oni czują do zawodu kelnera.
Skąd ja to wszystko wiem? Wbrew pozorom, wcale nie przez owo najświeższe doświadczenie w postaci akcji, jaką na doraźne polityczne zamówienie, reżimowe media rozpętały w tak zwanej obronie mieszkańców polskiej wsi. To oczywiście pewne znaczenie miało, choćby z tego względu, że trudno zlekceważyć sytuację, w której formacja kulturowa, która wręcz na swoich sztandarach wypisała pogardę dla wsi i dla jej mieszkańców, ni z tego ni z owego zaczyna się dławić z oburzenia, że ktoś miał czelność w debacie publicznej użyć słowa „chłopi”. Natomiast obserwację propagandowych manewrów Systemu można skutecznie prowadzić od wielu już lat, i to nawet nie na poziomie jednego tylko kraju i środowiska, w taki sposób, by wiedzieć, że numer z obrażaniem, należy do bardzo starego repertuaru kłamców na całym świecie.
Jak idzie o starą Polskę, nie bardzo jest o czym mówić, bo tak naprawdę, każda wrogie słowo skierowane pod adresem czy to milicjanta, czy partyjnego urzędnika, obrażało lud pracujący miast i wsi, a zatem nas wszystkich. Oczywiście nikt w tę propagandę nie wierzył, jednak przekaz szedł wciąż ten sam: wróg milicjanta, to wróg Partii, a wróg Partii – to twój wróg. I również ten sam był zawsze cel. By między człowiekiem, a jego wrogiem uruchomić wieczny stan konfliktu. No ale to było dawno. Dziś wrogów wyłapuje się w sposób wybiórczy, zależny od sytuacji. Jarosław Kaczyński, na pytanie, czy podoba mu się pomysł, by można było głosować przez Internet, powiedział, że mu się ten pomysł nie podoba, bo jakoś nie wypada, by tak poważny akt, jak wybory realizowany był przy piwku przed monitorem komputera. Natychmiast więc stworzono obraz Kaczyńskiego, jako kogoś, kto nienawidzi internautów, jako pijaków i zboczeńców. Innym razem Ludwik Dorn wspomniał coś o tak zwanych „wykształciuchach”, a więc ludziach, którzy wprawdzie zdobyli jakieś wykształcenie, ale nie bardzo wiedzą, co z tym wykształceniem zrobić. Natychmiast stworzono obraz nie tylko Dorna, ale i całej reprezentowanej przez niego formacji, jako wroga ludzi wykształconych. Któregoś dnia Lech Kaczyński zwrócił się do jakiegoś agresywnego ulicznika przy pomocy epitetu „dziadu”, i do dziś ten dzień ciąży na jego pamięci, jako dzień, w którym Lech Kaczyński zademonstrował pogardę do prostego, a nie wykluczone, że i biednego, człowieka. Jarosław Kaczyński zasugerował, ze nie jest dobrze jeśli dziecko jest wychowane przez ulicę, a nie przez rodziców – natychmiast okazało się, ze jest na odwrót. To ulica i podwórko stanowi wymagany standard. A sam Kaczyński jest pierwszym wrogiem bawiących się na podwórku dzieci. Ten sam Jarosław Kaczyński – w sumie, to bardzo ciekawe, że tylko on jest taki nieostrożny – zapytany o to, dlaczego, chcąc pokazać, jak drogie stało się nasze polskie życie, nie zdecydował się zrobić zakupów w sieci „Biedronka”, lecz wybrał zwykły sklep osiedlowy, odpowiedział, że „Biedronka”, jako oferta najtańsza, byłaby tu mało reprezentatywna, i w jednej chwili stał się wrogiem tanich sklepów i ludzi, którzy tam robią zakupy. Wszyscy pamiętamy bardzo dobrze, jak to nagle wszyscy, na czele z premierem Tuskiem, zaczęli deklarować, że oni na przykład kupują wyłącznie w „Biedronce”. W odróżnieniu od tego podleca – Kaczyńskiego. A tak zwana „sprawa śląska”, kiedy to pierwszy onanista III RP Marcin Meller, a za nim cała reszta wynajętych osobistości, nagle zaczęli deklarować narodowość śląską, tylko po to, by zaprotestować przeciwko słowom Jarosława Kaczyńskiego, określającym politykę na rzecz autonomii Śląska, jako antypolską? Można się już tylko zastanawiać, cóż to takiego się stało, że po swoim słynnym adresie do tych, co stoją tam, gdzie „stało ZOMO”, System nie uruchomił akcji w obronie zomowców pod hasłem „Wszyscy jesteśmy z ZOMO”.
Wiemy natomiast, dlaczego, kiedy Zbigniew Hołdys określił Jarosława Kaczyńskiego epitetem „chuj”, na Facebooku, nie ruszyła akcja pod tytułem „Jestem chujem”. Dlatego mianowicie, że ten rodzaj zabawy stanowi żywioł Hołdysa właśnie i jego treserów, a nie ludzi normalnych.
I oto nagle się okazuje, że, podobnie jak w wielu innych sytuacjach, i tu pomysł organizowania społeczeństwa przeciwko wspólnemu wrogowi, nie jest naszym polskim wynalazkiem. Całkiem niedawno mianowicie, dotarła do mnie informacja, że gdzieś w Kanadzie, szef miejscowej policji, zaniepokojony wzrostem motywowanych seksualnie napadów na młode kobiety, zwrócił się do nich z apelem, by spróbowały jednak nie ubierać się jak dziwki, bo w ten sposób prowokują niedobre zachowania u różnego rodzaju zboczeńców. Natychmiastową reakcją na te słowa stał się powszechny protest oburzonych kobiet – i to co w tym najciekawsze, nawet nie koniecznie tych, które bardzo lubią się ubierać jak dziwki, ale wszystkich kobiet z jakiegoś powodu dotkniętych tym apelem – mężczyzn, polityków i najróżniejszego typu społecznych aktywistów, zorganizowany pod hasłem: „Wszyscy jesteśmy kurwami”, a uwidoczniony w postaci demonstracji z udziałem przebranych za owe kurwy obywateli. A ja już tylko mogę się założyć, że ów nieostrożny policjant był politycznie związany z tamtejszą prawicą. Skąd to wiem? Przede wszystkim stąd, że gdyby to był „swój człowiek”, to przede wszystkim, jeśliby on już formułował jakieś apele, to o organizację białych marszów przeciwko przemocy, a najpewniej, wspólnie z paroma kolegami, założyłby jakąś dochodową fundację na rzecz popierania aborcji u ofiar gwałtów. No i, oczywiście, gdyby on był „naszym człowiekiem”, to jego sława nie dotarłaby aż do uszu delegatury Systemu w Polsce w osobie Wojciecha Orlińskiego, który nas o tym kanadyjskim faszyście zechciał poinformować.
Podobnie zresztą, pies z kulawą nogą by nie usłyszał o niedawnym „skandalicznym ataku na polską wieś”, a nasi prawicowi publicyści nie mieliby szans popisywać się swoim obiektywizmem i umiarkowaniem w ocenach, gdyby słowa o zbaraniałym chłopstwie, z jakiegoś powodu – a przecież, jak wiemy, powodów by się znalazło wiele – wypowiedział taki na przykład Donald Tusk. W końcu mieliśmy okazję tego typu wydarzenia ćwiczyć wielokrotnie, choćby jak idzie o starsze panie w moherowych beretach, czy dowodów osobistych naszych babć, i zawsze się okazywało, że jak idzie o tworzenie społecznej nienawiści, kierunek jest wciąż ten sam. Bo taka właśnie jest podstawowa metoda prowadzenia antydemokratycznych kampanii wszędzie, od początku świata. Ma ona nawet swoją nazwę: „Dziel i rządź”.
Zbliżają się wybory i wszyscy mamy nadzieję, że wreszcie uda się nam tak zorganizować, by tę bandę pasożytów odsunąć od władzy. Jednak nie łudźmy się, że wraz z upadkiem tego rządu to całe kłamstwo nagle się skończy. Że stanie się coś co je ostatecznie skompromituje i unicestwi. Ono bowiem jest wieczne, tak jak wieczna jest ludzka zgoda na służenie złu, pod warunkiem, że owo zło wskaże nam wroga. Dziś musimy to zło odsunąć od władzy, ale i tu nie miejmy złudzeń. Ono nawet pozbawione bezpośredniego wpływu, będzie atakowało, i to atakowało jeszcze energiczniej i w sposób jeszcze bardziej przemyślany. I wreszcie dojdzie do tego, że my będziemy stali tu na tej naszej ubitej ziemi, a wokół nas będą się gromadziły coraz to nowe grupy tych, którzy rzekomo powinni się przez nas czuć zagrożeni: inteligencja, wieś, biedota, ludzie zamożni, ludzie wierzący, ateiści, robotnicy, studenci, nauczyciele, Ślązacy, Kaszubi, Górale, a po nich przestępcy, zboczeńcy, stara komuna, nowe służby, byli zomowcy… Każdy będzie mógł zostać ofiarą faszystowskiej prawicy, i w ten sposób dołączyć do sił europejskiego postępu.
A nam pozostanie, jak zawsze zresztą, stać, pamiętać i uważnie obserwować, co się wokół nas dzieje. Stać wiernie, a jak się da, to iść.
Jak wszyscy widzimy, ten blog żyje i ma się zupełnie nienajgorzej. Nie znaczy to jednak, że jego prowadzenie odbywa się w poczuciu komfortu i bezpieczeństwa. Wręcz przeciwnie. Okres wakacji doprowadził nas do miejsca, gdzie robi się już naprawdę niesympatycznie. W związku z tym – dziś może bardziej niż kiedykolwiek wcześniej – proszę wszystkich o finansowe wsparcie, czy to przez bezpośrednie wpłaty na podany obok numer konta, czy przez kupowanie książki. Przynajmniej tu mogę wszystkich zapewnić, że naprawdę warto. Wiedząc, co w niej się znajduje, ja osobiście nie zastanawiałbym się ani przez chwilę.
@Toyah
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że żeby teraz poruszyć ludzi, media musiałyby znaleźć nowego wroga. Z tym jazgotem i rwaniem szat w obronie kolejnych grup społecznych znieważanych przez PiS, to oni chyba już przesadzili. Jakoś już nie czuję wokół tego słusznego gniewu ludu pracującego miast i WSI co dawniej.
I PO zdaje się być w strachu, i szukać ratunku w internetowych sztuczkach. Odnotowałam dwie przyjemne wiadomości:
http://tomaszandrzej.nowyekran.pl/post/25659,polska-grupa-badawcza-marcina-palade-dzisiejszy-sondaz-wyborczy
http://pionek.nowyekran.pl/post/25706,platforma-kaze-sobie-kadzic-w-sieci
@Marylka
OdpowiedzUsuńPewnie, że oni też nie mają lekko. W końcu, jak długo można?
Natomiast nie ulega wątpliwości, że oni z metody "dziel i rządź" kiedykolwiek zrezygnują.
Muszę Ci powiedzieć Toyahu, że "marsz dziwek" w Kanadzie wywołał o wiele większy rezonans w Polsce niż w samej Kanadzie.
OdpowiedzUsuńTemat przez tutejsze media (przynajmniej z moich obserwacji, bo nie oglądam wszystkich stacji i nie czytam wszystkich gazet) został potraktowany anegdotycznie, zajął w mediach należne mu, jak napisałem anegdotyczne miejsce i nikt go politycznie nie "grzał".
Oczywiście odezwały się jakieś organizacje feministyczne, jacyś bojownicy o wolność kobiet i inni "postępowcy", ale że tu wciąż jacyś ludzie i jakieś organizacje na jaiś temat występują, protestują nikt specjalnie, włącznie z mediami nie przywiązują do tego specjalnej wagi. Ot codzienny różnorodny społeczny zgiełk. Dziś protestują "dziwki", jutro hodowcy chomików, pojutrze kochający na lewym boku czy ktoś tam jeszcze.
I w tak zwanym odbiorze społecznym ta sprawa w ogóle nie miała żadnego rezonansu.
Tak obszerne sprawozdania z tego wydarzenia w polskich mediach stanowią jeszcze jeden dowód na ich wynaturzenie i degenerację.
@Jan
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy, ja nie wiem, czy w Polsce ta sprawa zatoczyła jakieś szersze kręgi. Z tego co słyszałem, zajęła się nią bolszewia w osobie Wojciecha Orlińskiego z Wyborczej.
Ale to nie jest najważniejsze. Chodziło mi głównie o zilustrowanie pewnego propagandowego schematu, który robi wrażenie czegoś bardzo uniwersalnego.
@Toyah
OdpowiedzUsuńSłusznie i należycie użyłeś słowa "tresura".
Trzeba pójść krok dalej i dodać do tego słowo "szczucie".
I wówczas mamy obraz, jak system postępuje ze swoimi otumanionymi akolitami.
Dobry piesek, dobry...
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńPewnie że tresura. Jak się gra na instynktach, bez tresury ani rusz.
Masz rację, że był to element propagandy systemu.
OdpowiedzUsuńNapisałem tylko, że na użytek tego szczucia, z jakim mamy do czynienia w Polsce nagłaśnia się informacje o wydarzeniach z kraju, w ktorym nie uczyniły one żadnego wrażenia. Jest to element perswazji na własne społeczeństwo - popatrzcie na świecie też tak jak my ludzie walczą z prawicowym oszołomstwem.
@Jan
OdpowiedzUsuńZastanawiam się tylko, czy nie jest tak, że System taką Kanadę już ma w garści, więc nawet za bardzo się nie musi napinać. Tu w Polsce wciąż jest o co walczyć.
@Toyah
OdpowiedzUsuńW Polsce i w ogóle w Europie jest ciaśniej niż na tamtym kontynencie i symbioza ludzkiego organizmu z gazetą i telewizorem chyba przez to jest ściślejsza. Nie bardzo jest gdzie się schronić w takim zaduchu.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNie wiem. Inna historia, inne społeczeństwo. Na prawdę trudno jest określić stan kanadyjskiego społeczeństwa. Myślę, że jesteśmy w okresie przełomu. Kanada bardzo się zmienia. Dotychczas najwięcej do powiedzenia mieli biali anglosascy protestanci. I - w swojej quebeckiej enklawie frankofońscy katolicy. Prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości będzie to kraj z absolutną dominacją imigrantów z Azji - Chin ale przede wszystkim Indii. Biali szybko stają się mniejszością i to nie oni będą decydowali o kształcie tego kraju w przyszłości. Z dwóch powodów - dużej imigracji z tamtego regionu świata i tego, że Hinduski, Pakistanki, Chinki chcą rodzić dzieci. Chrześcijanki rodzą ich znacznie mniej.
Piszę tu o trzech największych aglomeracjach miejskich Kanady, gdzie mieszka ponad 40% populacji tego kraju. W "interiorze", który jak wiadomo jest bardzo rozległy to wygląda zupełnie inaczej.
Kształt mediów jest od lat taki sam. Na razie, przynajmniej w tych najpoważniejszych i najważniejszych dominuje chłodny styl anglosaskiego dziennikarstwa znany w Polsce z BBC.
Napisałem tych kilka zdań o Kanadzie i zdałem sobie sprawę, że to jest strasznie powierzchowne. Bo struktura kanadyjskiego społeczeństwa jest niezwykle skomplikowana i tak na dobrą sprawę trudna do wyobrażenia dla człowieka, który tutaj nie żyje i to dłuższy okres czasu.
OdpowiedzUsuńPrzyjezdni zachwycają się wielokulturowością tego kraju, wspólnotą, jaką te różnorodne kultury mogą tworzyć. Nie dostrzegają, że ta "wspólnota" jest nieco inna niż na przykład w USA i tak do końca wspólnotą nie jest. To znaczy oba zdania na temat istnienia i nieistnienia tej wspólnoty będą prawdziwe. Z tego powodu Systemowi jest znacznie trudniej dokonywać różnych manipulacji bo - jeżeli są one przedsiębrane, to muszą być dostosowane w metodach do każdej społeczności etnicznej i obyczajowej oddzielnie, gdyż rządzą się one swoimi obyczajami, tradycjami i prawami.
I ostatnie zdanie - gwarantuję wszak, że wybryk takiego Nergala czy Darskiego - jak mu tam jest - zostałby w Kanadzie surowo ukarany. Nie dlatego, że jest to katolicki czy chrześcijański kraj, ale w tutejszym prawie jest zagwarantowane poszanowanie religii, a prawo jest tutaj drobiazgowo i bezwzględnie egzekwowane. I dopóki nie zniesiono by prawa o poszanowaniu uczuć religijnych żadne wysiłki mediów, protesty dziwek czy inne tego typu zabiegi nie miałyby wpływu na wyrok sądu.
OdpowiedzUsuńDlatego przed laty koncert takiem Madonny w Toronto musiał ulec modyfikacji, choć piosenkareczka bardzo sarkała, że ogranicza się jej artystyczną ekspresję. Po prostu wkroczyła policja i Madonna miała wybór - albo wystąpić rezygnując z elementów antyreligijnych albo odwołać koncert. Huk był duży, ale z tego co pamiętam Madonna musiała ustąpić.
OdpowiedzUsuń@Marylka
OdpowiedzUsuńNo tak. Nie bardzo jest gdzie uciec. To by wiele wyjaśniało.
@Jan
OdpowiedzUsuńDziękuję za cenny komentarz i informacje. To dzięki nim właśnie ten blog jest taki jaki jest.
@ Marylka
OdpowiedzUsuńTo prawda, zaduch jest okropny.
Ale nigdzie też na świecie, no może za wyjątkiem niektórych krajów Ameryki łacińskiej, lewackość, szeroko pojęta,tak mocno nie podnosiła swojego wstrętnego łba i tak mocno nie usadowiła się w strukturach władzy i w mediach.