poniedziałek, 5 września 2011

Syf

Z dziennikarstwem Rafała Ziemkiewicza kontakt mam bardzo ograniczony, choćby z tego względu, że ile razy mam okazję czytać jakiś jego tekst, ogarnia mnie brzydka pycha, która polega na nieodpartym uczuciu, że wszystko cokolwiek on napisze, jest i płytsze i gorsze i głupsze, a nawet mniej ciekawie napisane, niż to co można znaleźć choćby w komentarzach na moim blogu. Ponieważ Ziemkiewicz powszechnie uchodzi za autora jednego z najwybitniejszych, tego typu myśli siłą rzeczy kojarzą mi się z grzechem, a ponieważ grzeszyć nie lubię, Ziemkiewicza unikam. Skoro już jesteśmy przy dziennikarzach „Rzeczpospolitej”, weźmy takiego Krzysztofa Feusette. Jego na przykład czytam bez jakichkolwiek emocji, uznając, że to jest ten przypadek profesjonalizmu, który wspomniany grzech pychy zwyczajnie uniemożliwia. I tyle na jego temat wystarczy. Niech się cieszy, że na potrzeby tego felietonu nauczyłem się pisać jego nazwisko.
Wracam do Ziemkiewicza. Otóż ponieważ – co muszę przyznać ze wstydem – w momencie, kiedy dotarła do mnie informacja, że System postanowił wysłać na nich specjalistę od mokrej roboty, który ma za zadanie przerobić ich na kolejną wersję „Polityki”, złamałem się i czytuję tygodnik „Uważam Rze”. A zatem też kupiłem i bieżące jego wydanie, a tam zapoznałem się z początkiem artykułu Ziemkiewicza na temat obłędu, w jaki ostatnio popadł Stefan Bratkowski. Wprawdzie Ziemkiewicz, w charakterystyczny dla towarzystwa w jakim się obraca sposób, sprytnie wrzuca nazwisko Bratkowskiego tak, by w razie czego móc się wykręcić, że on tak naprawdę myślał o kim innym, no ale, jak mówię, ewidentnie chodzi o Bratkowskiego. Jak już wcześniej wspominałem, całości refleksji Ziemkiewicza znać nie mogę i nie potrzebuję, natomiast sam temat bardzo mnie zainteresował. Bo oto mamy przed sobą osobę jak najbardziej publiczną, z całą pewnością szanowaną w wielu środowiskach, a nawet jeśli szanowaną wyłącznie na pokaz, to oficjalnie niewątpliwie traktowaną bardzo poważnie. A z całą pewnością poważniej, niż pierwszy z brzegu szalony staruszek, zapluwający się ze złości na otaczający go świat, bo dzieci krzyczą, a psy srają. I nagle się okazuje, że ta oto, jak najbardziej publiczna osoba, gwiazdor PRL-owskiego i post-PRL-owskiego dziennikarstwa, jak informuje Ziemkiewicz, ma obsesyjny zwyczaj, atakowania lokalnych kiosków z gazetami, jeśli tylko zobaczy, że w którymś z nich sprzedawane są tytuły, których on nie lubi. I to atakowania w sposób ekstremalny – z wyzwiskami i pluciem.
Proszę bardzo o chwilę refleksji. Tu nie chodzi o to, że nienawiść, że kłamstwo, że agresja w stosunku do czegoś, co na tę agresję w najmniejszym stopniu nie zasługuje. Sam, jeśli już mam się nad sobą zastanawiać, nie jestem tu bez winy. Zwłaszcza jak idzie o nienawiść. Ale niechbym nawet i tu był czysty jak łza, to kłamstwo i chamstwo mieliśmy okazję obserwować już w takich ilościach, że naprawdę nie ma się czemu dziwić. Natomiast proszę popatrzeć, z czym mamy do czynienia tutaj. Pojawia się najbardziej klasyczny, zbzikowany dziadunio, który z pełną regularnością odstawia teatr, w zwykłych okolicznościach powodujący interwencję służb porządkowych, i tego typu sytuacja nie ma najmniejszego wpływu na jego społeczną pozycję. Oczywiście, jak się można domyślić, osiedlowa społeczność, wśród której ów staruszek się kręci, zna go, i z pewnością ma o nim odpowiednie zdanie, ale problem w tym, że znaczna jej część również wie, że to nie byle kto, bo to człowiek, który występuje w telewizji, jako czołowy polski intelektualista. Co najwyżej, któryś z jego znajomych, gdzieś na przyjęciu wspomni go uwagą: „A tak, Bratkowski? Mieszka obok. Mówię wam, kompletny wariat”. A reszta? Reszta pozostaje niewzruszona, tak samo jak wspomniana pozycja naszej gwiazdy.
Dlaczego tak mnie ta sytuacja porusza? Jak już wspomniałem, nie dlatego, że Stefan Bratkowski nienawidzi mnie i wielu podobnie myślących. Nie dlatego nawet, że on nas nienawidzi w sposób tak demonstracyjny. Nawet też i nie chodzi o to, że on reprezentuje pewien społeczny nurt, który w najbardziej antydemokratyczny sposób, pragnie pozbawić praw bardzo dużą część polskiego społeczeństwa. Że Stefan Bratkowski jest w gruncie rzeczy funkcjonariuszem systemu totalitarnego. To wszystko stanowi rzeczywistość, do której ja przynajmniej doskonale się przyzwyczaiłem. Mój problem polega na tym, że ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że gdyby nagle Stefan Bratkowski zaczął chodzić po swoim osiedlu ze sprayem i wypisywać na murach wciąż jeden i ten sam tekst: „CHWDK”, albo gdyby ten sam Bratkowski, którego od czasu do czasu mamy okazję oglądać w telewizji w bardzo poważnych ujęciach, na tym swoim osiedlu zaczepiał małe dzieci i pytał je, na kogo głosują mama z tatą, jego ogólnospołeczna pozycja nie zmieniłaby się ani o jotę. A mój problem jest tym większy, że Stefan Bratkowski wcale nie jest tu wyjątkiem.
Wojna jaką System wypowiedział społeczeństwu – tak naprawdę całemu społeczeństwu; w końcu niewolnicy Systemu też kiedyś byli ludźmi wolnymi – ma charakter tak bezwzględny, a determinacja z jaką jest prowadzona tak wielka, że pytania odnośnie tego, co wypada, a co nie, co jest wstydem, a co tego wstydu przeciwieństwem, co jest normą, a co szaleństwem straciły rację bytu. Stefan Bratkowski, gdyby był zwykłym starszym panem, a nie dziennikarsko-politycznym celebrytą, dożywałby swoich dni w jakimś domu opieki społecznej, gdzie odwiedzaliby go wnukowie, mówili do niego: „Dziadku może trochę soczku”, a on by kiwał głową i mruczał „tak, tak, ho, ho”. Tymczasem on chodzi po kioskach gazetami, pluje na wybrane tytuły i przeszkadza ludziom w pracy, a między jednym a drugim ekscesem, proszony jest do telewizji i tam opowiada, co sądzi na temat na przykład Jarosława Kaczyńskiego. Jarosława Kaczyńskiego! A przecież Bratkowski jest tu tylko przykładem. Cóż my bowiem wiemy o prywatnych fobiach Andrzeja Wajdy, czy Władysława Bartoszewskiego. Skąd możemy wiedzieć, czym się zajmuje Kazimierz Kutz, kiedy nikt nie patrzy?
No ale to wszystko są starsi, coraz bardziej wraz z upływem lat, panowie. System jednak do swoich prac społecznych zatrudnia nie tylko sklerotycznych dziadków, ale calkiem jeszcze młode byczki. I wcale nie mniej szalone od swoich mistrzów. Niedawno na swoim blogu wspomniałem o śmierci pewnej młodej kobiety, Pauliny Pruskiej, którą niestety, w najbardziej okrutny sposób, pokonał nowotwór, i to jakby na złość zmasowanej akcji, jaką popularna kultura w związku z jej tragedią rozdmuchała. Umieraniem owej Pauliny przez całe długie lata żywiły się gwiazdy polskiej estrady, polityki i sztuki, a, jak się okazało, jednym z głównych animatorów tego festiwalu hipokryzji był Zbigniew Hołdys, muzyk estradowy i kiedyś autor piosenek. Myślę, że nikomu z czytelników nie muszę przypominać, kto to taki Zbigniew Hołdys. Jako postać medialna, on jest z pewnością bardziej popularny, niż Stefan Bratkowski, a i, jak idzie o zakres zainteresowań i talentów eksperckich, przewyższa ów człek stanowczo większość gwiazd prasy, radia i telewizji. Jeśli się zastanowić, nie ma takiej dziedziny, do dyskutowania której taka telewizja TVN24 mogłaby Hołdysa nie chcieć do siebie zapraszać. Sztuka, prawo, religia, gospodarka, sprawy międzynarodowe – Hołdys na każdy temat może mówić w nieskończoność. I oto, przy okazji sprawy Pauliny Pruskiej, dowiedziałem się, że to nikt inny jak Hołdys właśnie, swego czasu uruchomił specjalną internetową stronę poświęconą podobno walce o zdrowie dla Pauliny, i któregoś dnia na tej stronie umieścił następujący tekst:
Paulina, nie uwierzysz… Marilyn Monroe cię pozdrawia!!! Kiedy Marilyn Monroe zadzwoniła do moich przyjaciół w Los Angeles – nie mogłem uwierzyć. Rozumiem, że Mateo Damięcki, że Tom Sekielski, że inne polskie gwiazdy dziennikarstwa czy polityki, ale... MARILYN? SŁYNNA MARILYN MONROE? TA MARILYN MONROE?! W życiu. Never. I oto dwa dni temu dostałem cyneczkę, że mam siedzieć przy kompku i natychmiast zasysać filmidło. Po paru minutach je odpaliłem. Gdybym pił, to bym pomyślał, że jestem zdrowo narąbany. W sumie nic wielkiego, ale miałbym wyjaśnienie. Ale ja jestem trzeźwiuteńki od 21 lat. Niczego nie jaram. Żaden demerol – nic a nic. Widziałem na TMZ apteczkę M. Jacksona – ani jeden drug mi niczego nie przypomina. Owszem, coś na wątrobę i coś na arytmię serca, ale żadnego napalmu, kręcenia, latania – nic. No to luknijcie sami, ale uprzejmie sugeruję zapięcie pasów bezpieczeństwa!
I w tym momencie możemy obejrzeć półminutowy może filmik, gdzie jakaś kobieta, ustylizowana na Marilyn Monroe, stoi na ulicy i mówi "Paulina, I wish you all the best! A big kiss from Hollywood!” Zbigniew Hołdys natomiast woła dalej: „Przetrzyjcie oczy i luknijcie jeszcze raz! Ha! Ha, ha! No, może jest nieco hm... innej budowy niż przed laty, ale co tam [..] Co znaczy okrzyk Marilyn dla Pauliny każdy może z grubsza wykumać, ale brzmi to mniej więcej tak: „Paulina, życzę ci wszystkiego najlepszego! Wielki całus z Hollywood!” Auć! Szkoda, że ta Marilyn nie pocałowała na koniec sprzętu operatora, moglibyśmy go dać na aukcję, poszedłby za dużą bańkę do rąk jakiegoś fetyszysty i operacja Pauli byłaby z głowy”.
Gdyby ktoś się pogubił, przedstawię wszystko jeszcze raz, bardziej po ludzku. Zbigniew Hołdys dowiedział się, że Paulina Pruska jest chora na raka, wzruszył się i postanowił jej umilić czas walki o życie w taki sposób, że umieścił w Internecie film, na którym jakieś babsko przebrane za Marilyn Monroe ją pozdrawia. Żeby wszystko wyglądało na coś autentycznego, Hołdys przekonuje Paulinę, że to jest naprawdę Marilyn Monroe i że ona zeszła z nieba specjalnie dla Pauliny. Gwarancją realności tego wszystkiego jest hołdysowe przyznanie, że on doskonale zna działanie wódy i różnych środków halucynogennych, natomiast tym razem, on naprawdę nic nie brał, a przed nami stoi żywa Marilyn.
I teraz są dwie możliwości. Albo Hołdys autentycznie wierzy, że to duch Marilyn Monroe zszedł na ziemię, by przesłać całusy umierającej dziewczynie, albo on sobie stroi takie żarty, i, przychodząc z tym filmikiem do Pauliny Pruskiej, i tłumacząc jej, że on przysięga na wszystkie świętości, że to prawdziwa Marilyn, chce ją tak przed śmiercią zabawić. No, na zasadzie takiej, że nie martw się Paula, sama Marilyn do ciebie przyszła. Widzisz? Cieszysz się? No bo cóż takiego jeszcze mógł z siebie wydalić ten mózg? Cóż innego może stać za tym pomysłem, by umierającej Paulinie Pruskiej zechcieć zrobić taką przyjemność? Nie widzę innej możliwości. Albo Hołdys autentycznie uwierzył, ze to prawdziwa Marylin Monroe, albo uznał, że Paulina Pruska da się na ten greps nabrać. No dobra. Jest jeszcze jedna ewentualność. On wie, że ten filmik to zwykłe gówno, tyle że w swoim nadęciu, uznał on, że ktoś taki jak Paulina Krupska powinna być zadowolona z każdego prezentu, jaki dostanie od kogoś tak ważnego jak Zbigniew Hołdys. Równie dobrze mógł jej dać dwa złote ze swoim autografem.
Ale to wszystko tak naprawdę jest zupełnie nieistotne. Bo nas motywy kogoś tak zdemoralizowanego jak Hołdys kompletnie nie interesują. My mamy na uwadze coś zupełnie innego. To mianowicie, że Zbigniew Hołdys jest wciąż poważnie traktowany przez znaczną część opinii publicznej w Polsce. Oczywiście, już przecież samo to, że on znalazł sobie owo miejsce jako muzyk, było wydarzeniem bez precedensu. Przy jego talencie i umiejętnościach muzycznych, on nie zasługuje nawet na to, by obsługiwać od strony muzycznej kampanie wyborcze peeselowskich sołtysów. Nie jestem nawet pewien, czy, gdyby on otworzył sklep z płytami, nie doszłoby do tego, że po paru tygodniach o radę w sprawie muzyki, klienci zaczęliby się zwracać do ekipy sprzątającej, a nie do tego zaplutego dziwadła w kapeluszu. A my przecież nie mamy do czynienia z jakimś piosenkarzem. Przed nami stoi ekspert i moralny autorytet nie tylko dla młodzieży.
Jeśli więc mam pretensje do dzisiejszej Polski, to, powiem szczerze, już nawet nie koniecznie o tę nienawiść, podłość i kłamstwo, ale o to, że wielu z nas wystarczyło rzucić ochłap w postaci, z jednej strony, Stefana Bratkowskiego, a z drugiej, Zbigniewa Hołdysa, i myśmy się na to tak bardzo ucieszyli. To jest fakt prawdziwie bolesny. Jak to się stało, że daliśmy się tak fatalnie spłaszczyć? I kiedy? Nie mam pojęcia. I boję się, że o ile politycznie możemy stosunkowo łatwo wygrać, to na poziomie, że tak powiem, estetycznym, zaakceptowaliśmy zmiany, które mogą się okazać nie do wyplenienia. A już najbardziej się boję – wprawdzie to już z całą pewnością nie nastąpi ani dziś, ani jutro, i ja osobiście już tego nie doczekam – ale może się bardzo łatwo okazać, że za jakiś czas prezydentem Polski zostanie jakiś szmaciarz, który wprawdzie będzie bardzo patriotyczny i niezwykle pobożny, natomiast, jak idzie o ogólny poziom, będzie reprezentował coś, przy czym Bronisław Komorowski będzie lśnił jak złoto.
Wstyd mi jak cholera, ale ponieważ sam sobie wybrałem to życie, nie powinienem marudzić. Obawiam się niestety jednak, że, jeśli mamy, ja i moja rodzina, przeżyć, zamiast dalej prowadzić ten blog, powinienem natychmiast zapisać się na kurs gry na gitarze, nauczyć się paru piosenek i zacząć występować na żywo, tu obok na dworcu, a nie w sieci. Póki co, serdecznie dziękuję za niezwykłą reakcję na moje weekendowe apele o wsparcie, w postaci dwóch przelewów – stówy i dychy. Szczególnie dziękuję za te 10 zł., bo – Bóg mi świadkiem – wiem sam, jak potrafi być ciężko. Dziękuję.
Dziękuję też wszystkim, którzy kupili moją książkę, zwłaszcza tym, którzy – jak wiem – z całą pewnością kupować jej już nie musieli.
No i proszę się nie gniewać. Jest naprawdę wyjątkowo. A ten blog, tak wyszło, to jest moje życie.
Tradycyjnie już, zachęcam do kupowania książki. Jeśli komuś podoba się to, co tu na tym blogu powstaje, nie będzie żałował. A jak już ktoś książkę ma, proszę o standardowe wpłaty na podany obok numer konta.

35 komentarzy:

  1. Zupełnie nie znam zmarłej Pauliny, choćby z z jej działalności bloggerskiej, jednak jestem w stanie wyobrazić sobie, że są osoby do których może przemówić takie wsparcie jak to oferowane wówczas przez Hołdysa. Nawet, a może szczególnie w sytuacjach tragicznych, skrajnych. Nie wiem, może to kwestia wrażliwości, poczucia estetyki odbiorcy? Cytowany przez Toyaha tekst, dziś, "na sucho" żenuje mnie, ale jak odbierają je ludzie w sytuacji ostatecznej?

    OdpowiedzUsuń
  2. @zawiślak
    Sugerujesz, że gdybym ja umierał na raka, a Hołdys przebrałby się za Hendriksa i wysłałby mi filmik, w którym przesyła mi buziaka, ja bym się poczuł lepiej?
    Ty byś tak chciał?

    OdpowiedzUsuń
  3. @Toyah
    Hołdys to przygłup.
    Czasem zastanawiam się co to się robi z ludźmi, którzy osiągają pewien - niech będzie - dojrzały wiek. Głupieją?
    Hmmm, mam wrażenie, że Hołdys zawsze był durniem.
    Natomiast zastanawia mnie Bratkowski, na przełomie lat 70 i 80 (studiowałem wtedy na SGPiS'ie - dla tych co nie wiedzą to obecna SGH) czytywałem Bratkowskiego i w sumie mi się podobał..., no a teraz nawet ochoty nie mam by przeczytać co też napisał o nim Ziemkiewicz.
    Czasem chyba lepiej przemilczeć takie indywidua.
    Tylko z drugiej strony sytuacja wymaga od nas zabierania głosu i piętnowania takich postaw.
    Ale sił zaczyna brakować...

    Jest ciężko.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Toyah
    Każdy z osobna-jeśli ma taką potrzebę- może sobie rozmyślać i wizualizować taką sytuację. Ja chcę wierzyć, że gdyby jakiś celebryta dodawałby mi otuchy poprzez innego, jeszcze większego celebrytę lub jego podróbkę, to powiedziałbym mu żeby poszedł w pizdu. Ale jak to będzie wyglądało, to nie wiem. Jak zachowała się po tym Paulina też nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. @raven59
    To że Hołdys jest durniem, wiem od zawsze. Natomiast to że aż takim, stanowi dla mnie niespodziankę.

    OdpowiedzUsuń
  6. @zawiślak
    Osobiście wierzę, że ona nie była aż tak głupia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Też to czytałem, chociaż Uważam Rze to według mnie czasopismo systemowe, w każdym razie nigdy nic nowego się tam nie dowiem. Ale do sedna. Tak się zastanawiając to my się niepotrzebnie się na takich ludzi denerwujemy, bo przecież oni mają przetrącony kręgosłup nie z własnej woli tylko siłą. Proszę poczytać co podaje wikipedia na jego temat: "Syn konsula RP, oficera jej wywiadu, zmarłego w 1941 w Wilnie. Po wyjściu z powstania 1944 i paru latach tułaczki wychowanek Domu Młodzieży w Krzeszowicach." To jest takze ofiara systemu totalitarnego.
    I jak się tak zastanawiam dla czego on tak pluje na te gazety polskie i dochodzę do jedynego wniosku że on ma jeszcze w sobie ta resztke przyzwoitosci ze on wie ze on jest zwyklym propagandzista a one mu o tym przypominają. I to go doprowadza do furii.

    OdpowiedzUsuń
  8. @PLK
    Bratkowski mnie obchodzi niewiele. Moim problemem jest to, że on wciąż funkcjonuje w publicznej domenie. Podobnie jest z Hołdysem.
    Co do Uważam Rze, zgoda. To jest część systemu.

    OdpowiedzUsuń
  9. A pamiętacie odcinek Lisa w czasie aresztowania Romana Polańskiego w Szwajcarii i ewentualnej ekstradycji do USA? Zaproszono reżyserkę A.Holland i właśnie p.Zbyszka. Kiedy Holland twardo stawała w obronie Polańskiego i oburzała się na Szwajcarów, Hołdys stał na stanowisku, że reżyser powinien wrócić do USA i bronić się przed sądem. Zdaje się, że była jeszcze Dorota Stalińska, ale jej to już zupełnie nie zrozumiałem... Jeśli mnie pamięć nie myli, to wprost wypaliła, że ofiara Polańskiego to nieletnia prostytutka, którą stręczyła wówczas matka.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Toyah
    Zainspirowałeś mnie i sięgnąłem po "Uważam ..." ale zamiast Ziemkiewicza przeczytałem wywiad z ks. Isakowiczem-Zaleskim, tytuł wywiadu: "Archidiecezja jednej partii".
    Ciekawe aż się zDziwisz.

    OdpowiedzUsuń
  11. nie przesadzajcie kochani z tą krytyką "Urze". Jedyny mainstreamowy periodyk w miarę prawicowy, fajnie zredagowany, jasne że chciałbym tam widzieć obok ks.Zaleskiego: Toyaha, FYMa, Rolexa, Michalkiewicza, Wencla, - no ale na początek dobre i tyle. Społeczeństwo jest zaczadziałe.

    OdpowiedzUsuń
  12. ...te osobiste wycieczki pod adresem konkurencyjnych publicystow swiadcza o wysokim poziomie wody sodowej u szanownego blogera. Moze milosnicy "Czterdziestolatka" i kamandy Pinkafloyda juz tak maja ?

    OdpowiedzUsuń
  13. @zawiślak
    Owszem. Pamiętam to bardzo dobrze. Wprawdzie nie u Lisa - bo nie bywam - ale w paru innych miejscach. On był chyba jedynym tzw. celebrytą, który wówczas wystąpił przeciwko pedofilii. Przyznam że do dziś jestem w szoku.

    OdpowiedzUsuń
  14. @raven59
    Czytałem. Moim zdaniem jednak, to jest problem niewielki. Gdyby Dziwisz nie miał tych kuzynów, co mu w głowie przywracają, nie byłoby o czym gadać. Pisałem o tym już kiedyś. Księża to ludzie bardzo samotni i bardzo łatwo nimi manipulować. To i tak cud, że tak wielu z nich wciąż się tak dobrze trzyma.

    OdpowiedzUsuń
  15. Toyahu
    To chyba nie jest "cud", lecz efekt codziennych ludzkich (indywidualnych i zbiorowych) starań i wysiłków, wspierany modlitwą, wiarą - ufnością w Boga, oraz Jego wszechmocą, czyli naturalna kolej istotnych spraw i rzeczy.
    Wybrane osoby duchowne podobnie, jak świeckie mogą ulegać m.in. powszechnej "manipulacji", czy indoktrynacji, lecz chrześcijańska egzystencja to więź miłości. A zatem mniej lub bardziej świadome i dobrowolne zbliżanie się do Boga tj. doświadczanie obecności i bliskości Boga i bliźnich. Jednocześnie przyjęcie i pielęgnowanie łaski wiary, żarliwa modlitwa, adoracja, rzetelna praca i zasłużony wypoczynek – autentyczność i prawdziwość życia, szukanie i znajdywanie chwały, która od Boga pochodzi, także poznawanie i obrona prawdy objawionej, droga do brata, a przede wszystkim dążenie do wielkości, doskonałości i świętości - autentycznego człowieczeństwa.
    Czy w takim przypadku naprawdę można czuć się "samotnym"?.....
    Szczęść Boże!

    OdpowiedzUsuń
  16. Toyahu,

    Podobno w piatek rusza Gazeta Polska Codziennie.

    Ciekaw jestem Twojej opinii o tym przedsiewzieciu.

    OdpowiedzUsuń
  17. @toyah
    Jeżeli jakiś ksiądz czuje się bardzo samotny i w związku z tym słaby (podatny na manipulacje) to zazwyczaj odchodzi - albo zostaje TW. Nie mam problemu z tym, że księża mają swoje preferencje polityczne (chociaż jest problem kiedy preferują morderców). No i nie zapominajmy o Kuklińskim.

    OdpowiedzUsuń
  18. @xe
    Ja oczywiście doceniam fakt, ze System wciąż jeszcze pozwala na to, by na jego terenie istniało coś takiego jak Uważam Rze. Natomiast nie sądzę by między takim Newsweekiem, czy Wprost, a Uważam Rze była wielka różnica, jak idzie o poziom. Tyle wszystkiego, że oni mają taką linię, by nie pluć na PiS i pozwalają sobie na krytykę reżimu. I to sprawia, że lubimy ich czytać.
    Dla mnie jednak to, czy Reszka z Majewskim, lub Warzecha akurat są nasi, czy nie nasi, nie ma żadnego znaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  19. "między takim Newsweekiem, czy Wprost, a Uważam Rze była wielka różnica, jak idzie o poziom."--- ale co rozumiesz przez POZIOM ?

    OdpowiedzUsuń
  20. @rewelers
    Moje wycieczki pod adresem Ziemkiewicza nie są w żaden sposób osobiste. Ja go tępię jako publicystę. Wolno mi, prawda? No i w żaden sposób - nie konkurencję. On jest zawodowym dziennikarzem, a ja nauczycielem prowadzącym bloga.
    Nie jestem też miłośnikiem Czterdziestolatka. Uważam tylko, ze Gruza rozbił lepsze filmy niż Bareja.
    Nie jestem miłośnikiem twórczości Pink Floyd. Wręcz przeciwnie. Oni mnie zawsze nudzili.
    No i teraz najciekawsze: Po cholerę było tu przychodzić i zostawiać tak bezsensowny komentarz?

    OdpowiedzUsuń
  21. @tobiasz11
    Dobrze. Niech rusza. Niech Gazeta Polska się sprzedaje w milionowym nakładzie. Jestem za.
    Musisz jednak zrozumieć, że ja bardzo niechętnie obdarzam zaufaniem ludzi, o których wiem tylko tyle, że nienawidzą Tuska i popierają Kaczyńskiego. Bo to jest, w moim odczuciu, zaledwie pierwszy etap.

    OdpowiedzUsuń
  22. @xe
    Nie powiedziałem, że księża czują się samotni, lecz że są samotni. A to jest dramatyczna różnica.
    Nie napisałem też, że są słabi. Zasugerowałem wręcz, że są bardzo silni.
    Nie znam księdza, który świadomie popiera morderców.
    No i nie rozumiem, co tu nagle robi Kukliński.

    OdpowiedzUsuń
  23. @xe
    Mniej więcej to samo, co Ty, gdy pisałeś o tym, że jest "fajnie zredagowany".

    OdpowiedzUsuń
  24. Toyahu,

    Dzieki.No tak, to sie moze potoczyc bardzo roznie w zaleznosci od wyniku wyborow,poziomu sprzedazy nakladu,skladu wlascicielskiego w przyszlosci etc.

    Musze poszperac w twoich wpisach aby dowiedziec sie za co tak tepisz Ziemkiewicza.Pisales o tym wczesniej?

    OdpowiedzUsuń
  25. To, ze takie osoby jak Holdys czy Bratkowski nadal funkcjonuja w mediach jako "autorytety" to nie jest wina ludzi ze dali sie splaszczyc ale mediow ktore im te kity wciskaja i wmawiaja ze to "wyzsza" kultura i trzeba w to wierzyc zeby moc sie nazywac inteligencja. Wychowawcza rola mediow. Poklosie tego wieloletniego prania mozgow - ludzie sa ludzmi a psychomanipulacja robi swoje.

    OdpowiedzUsuń
  26. @toyah
    aa- no to zgoda co do poziomu "Urze". Co do księży słowo "samotni" raczej skojarzyło mi się bardziej z "opuszczonym" niż z "solistą". Dla mnie są "solistami" ("samotne wejście na szczyt"). Księża którzy popierają morderców (ergo: aborcjonistów). Są ogólnodostępne wyniki głosowań w sprawie obrony życia nienarodzonych. A Kukliński robi tu z powodu wydania go - przeciek do Polski poszedł z Watykanu. Czy Dziwisz? czy Kowalczyk? czy ktoś inny? Ktoś bardzo blisko papieża.

    OdpowiedzUsuń
  27. @tobiasz11
    O Ziemkiewiczu pisałem stosunkowo dużo. Mój pierwszy wpis był odpowiedzią na jego felieton.
    Ale powiedzmy - dla uproszczenia - że ja go tępię za jego książkę o tzw. polactwie. Napisałem o tym tekst zatytułowany "Moje polactwo".

    OdpowiedzUsuń
  28. @angela
    Nie jest problemem, że oni są przedstawiani, jako autorytety. Problem w tym, że oni są w ogóle osobami publicznymi.

    OdpowiedzUsuń
  29. @xe
    Nie znam księdza, który popiera aborcję. Myślę, że nawet Życiński był przeciwko.

    OdpowiedzUsuń
  30. @Toyah

    Szykowałem się na dłuższy wpis, ale bez Twojej zgody nie wypada.
    Tutaj jest bez porównania lepsze towarzystwo niż na NE.

    Tak w skrócie - sądzę, że to co piszesz jest znaczącym symptomem upadku kultury. Całej kultury.
    Brak zasad wychowania, brak stałych wartości, brak wzorców.
    Panuje totalny chaos - co wolno, a czego nie. Również, jak to się kiedyś mówiło - co wypada, a czego nie wypada.
    To są sprawy, które na trwałe powinny być zakodowane, w każdym umyśle człowieka, z w miarę cywilizowanego kraju.
    Bo cóż znaczy cywilizacja bez tego?

    OdpowiedzUsuń
  31. @jazgdyni
    Trwa kampania wrześniowa więc w tym temacie: napadnięto na nas. O tym mówi w bardzo klarowny sposób film na yt: http://www.youtube.com/watch?v=xUjiqxxytdQ . ps.:ja też czytam NE:)

    OdpowiedzUsuń
  32. @xe

    Jestem teraz na morzu i ze względu na wąskie pasmo przez satelitę nie mogę oglądać niczego na youtube.
    Więc obejdę się ze smakiem

    OdpowiedzUsuń
  33. @jazgdyni
    Spoko. W zasadzie nic nowego , tylko bardzo zgrabne podsumowanie tego co mogliśmy obserwować (i nadal obserwujemy) co się dzieje w naszym kraju, i z naszymi "drogimi rodakami"

    OdpowiedzUsuń
  34. @jazgdyni
    Ależ oczywiście. Tu jest towarzystwo lepsze niż w Ekranie i Salonie, zarówno osobno jak i razem. Wczoraj wieczorem coś mi strzeliło do głowy, żeby wejść na blog tej Rudeckiej z Krakowa i wprawdzie samego tekstu nie przeczytałem, natomiast całą dyskusję od początku do końca - i owszem. Większość tych co tam komentują to tzw. "nasi", i powiem Ci, ze oni wszyscy są zaledwie troszkę lepsi od niej.
    No ale tak to już jest - jaki blog, taka klientela. I odwrotnie.

    OdpowiedzUsuń
  35. @jazgdyni
    A żałuj. To jest wykład takiego ruskiego agenta Bezmienowa, wprawdzie nie jest o tamtej wojnie, ale o tej dzisiejszej - nowoczesnej. Bardzo dobre.
    Myśmy zresztą już kiedyś tu o tym rozmawiali.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...