W związku z całą towarzyszącą mojej deklaracji kandydowania procedurą, w pewnym momencie zostałem – wyprzedzająco bardzo – zapytany, czym chciałbym się zająć w swojej pracy sejmowej i w tym momencie uświadomiłem sobie, że, oczywiście, takie kwestie jak edukacja, czy kultura, byłyby mi najbliższe, a ja pewnie byłbym tu najbardziej kompetentny, niemniej nie widzę też przeszkód, by pracować przy tak pozornie od moich zainteresowań dziedzin jak choćby wojsko, czy służba zdrowia. Bo, w końcu – nie oszukujmy się – nie ma żadnego powodu, bym, pomijając lekarzy i żołnierzy, miał być tu mniej choćby wymowny, niż większość dotychczas zajmujących się tymi sprawami posłów.
Jest jednak jedna kategoria spraw, w pracach nad którymi uczestniczyć bym nie chciał. Mam tu na myśli finanse, gospodarkę, ekonomię i wszystko to, co wokół tych trzech kwestii wciąż krąży. Ktoś mi od razu powie, że akurat jak idzie o to, to tu sprawa jest najprostsza. Wystarczy nauczyć się tylko jakichś dwudziestu pojęć, wziąć dwie 45-minutowe lekcje u pierwszego z brzegu studenta ekonomii – i można stawać do dyskusji z najwybitniejszymi profesorami. W końcu, w sytuacji, gdy regułą wręcz już jest, że kiedy naprzeciwko siebie staje dwóch wspomnianych specjalistów, jedynym efektem takiej konfrontacji jest to, że jeden o drugim myśli sobie, że to idiota, nie ma chyba dużego ryzyka, by jednego z nich podmienić na kogokolwiek. Najwyżej dowiem się, że jestem durniem, a – jak znam siebie – ja też nie mam kłopotów, by komukolwiek w ten sam sposób odpowiedzieć.
Wszystko to bardzo możliwe, niemniej wciąż będę się trzymał mojej pierwszej decyzji. Jak idzie o finanse, niech się tym zajmują sprytniejsi ode mnie. A ja przynajmniej, nie będę musiał tracić czasu na uczenie się, co to jest „spread”, „bąbel spekulacyjny”, czy „piramida finansowa”. Jest jednak jeszcze jeden powód, poza moją oczywistą niekompetencją w tej dziedzinie, dla którego nie mam zamiaru poważnie uczestniczyć w debatach na tematy ekonomiczne. Chodzi o to, że przez swoje życiowe doświadczenie i związane z nim obsesje, ile razy ktoś porusza w mojej obecności tego typu kwestie, ja od razu zaczynam myśleć o bankach. I tylko o bankach. I to nie w kategoriach organizacji bankowych struktur, czy systemu finansowego na poziomie relacji bank-klient, lecz zwyczajnie: widzę kamienicę, na kamienicy neon „Eurobank”, a w środku jakąś biedną, zdesperowana dziewczynę, która resztkami sił usiłuje przechodzących obywateli nabrać na wzięcie kolejnego kredytu, i od razu sobie myślę, że dopóki ktoś nie podłoży pod to coś bomby, dobrze nie będzie. No i co ja mam w takiej sytuacji robić jako posel? Oto poważna debata nad budżetem, wszyscy się mądrzą jak cholera, a ja wchodzę i mówię: „W imieniu klubu parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość, w trosce o los zwykłego człowieka, apeluję o spalenie wszystkich banków”? Przecież tak się nie da. Skoro już jednak zacząłem na ten temat gadać, powiem jeszcze parę słów, a kto będzie miał ochotę, niech je potraktuje jako moje wystąpienie sejmowe, które nigdy nie nastąpi.
Mój problem z bankami jest tak stary, jak moje z nimi kontakty. Otóż pamiętam, że kiedyś – przynajmniej pozornie – bank to była taka firma, do której kiedy człowiekowi brakowało na coś pieniędzy, ten się zwracał o pożyczkę, ona dawała mu powiedzmy 5 tys. złotych, w ciągu najbliższych dwóch powiedzmy lat odbierała od niego 6 tys., wszyscy się do siebie uśmiechali, mówili sobie do widzenia, i tyle wszystkiego. Te czasy jednak należą już do zamierzchłej przeszłości. Dziś jest tak, że bank nie czeka aż ktoś komu brakuje pieniędzy zwróci się do niego po pomoc, tylko sam zasadza się na bezbronnych obywateli na ulicach, w zakładach pracy, a nawet tych, niczego się nie spodziewających sprzed telewizorów, i bez względu na to, czy ich potrzebują, czy nie, wciska im każde możliwe pieniądze. I – jeśli człowiekowi się uda – w ciągu najbliższych kilku lat, odbiera od niego dwa lub trzy razy tyle, co mu pożyczył, i interes zamyka. To, jak mówię, jeśli człowiek ma szczęście. Najczęściej jednak jest tak, że bank nie odbiera od niego niczego, tylko wciska mu jeszcze więcej i jeszcze więcej, i kiedy już doprowadzi do tego, że człowiek musi co miesiąc, przez kolejne 5, czy 10 lat, spłacać na przykład trzy tysiące złotych miesięcznie, przestaje go traktować jako swojego klienta, lecz już tylko jako swojego dłużnika… a, tak naprawdę, niewolnika.
Co bardzo ciekawe, wśród banków nie ma konkurencji. One współpracują ze sobą bardzo zgodnie, a zatem, nie tak jak w przypadku telefonii komórkowej, jeśli dany obywatel korzysta z usług na przykład Banku PKO i BZWBK, nic nie stoi na przeszkodzie, by w dowolnym momencie zaprzyjaźnił się z bankiem, dajmy na to, BPH, lub wspomnianym już Eurobankiem. Owa demokracja wygląda następująco. Niczego nie spodziewający się człowiek zachodzi do Eurobanku, żeby coś tam załatwić, na co, ta, też już wspomniana, biedna, stercząca przed komputerem dziewczyna, mówi mu coś takiego: „Panie Wojtku, widzę tu właśnie u siebie na ekranie, że mamy dla pana bardzo fajną ofertę. Za chwilkę możemy panu udzielić bardzo korzystnego, oprocentowanego na 7,5%, kredytu, w wysokości 12 tysięcy złotych. Przy okazji – bo widzę tu, że ma pan też kredyty w PKO i w BPH – spłacimy za pana tamte zobowiązania, a w ramach naszej oferty, ustalimy panu nas tyle fajny układ spłat, że o ile dziś płaci pan miesięcznie aż 735 zł., to w tym nowym układzie będzie pan miał do płacenia tylko 690 zł. A więc, jak pan widzi, nie dość, że zaoszczędza pan 45 zł., to jeszcze dostaje pan dziś od nas 12 tysięcy. Plus oczywiście fajny firmowy kubeczek. No i co pan powie na kartę z kredytem 3600?”
I, oczywiście, jeśli spojrzymy, z jednej strony, na kondycję dotychczas działających na rynku banków, a z drugiej tempo w jakim powstają wokół nas coraz nowsze, możemy się domyślić, że najczęściej pan Wojtek przynętę łyka – albo, w wersji optymistycznej, ze względu na te 12 tysięcy, albo w gorszej sytuacji, z powodu tych 45 złotych – pani Jola, czy Żaneta uzupełnia swoją najbliższą nędzną wypłatę o jednorazowe 10, czy 20 złotych, a Eurobank jest już na prostej drodze, by zdobyć kolejnego niewolnika, złapać go za gardło i przydusić do ziemi.
Znam ludzi, którzy na to wszystko niezmiennie powtarzają jedną i tę samą mądrość: „Jak kto głupi, jego problem”, i oczywiście nie mam innego wyjścia, jak im wszystkim przyznać rację. Jest tak, jak oni mówią. Jak kto głupi, ma za swoje. Zastanawia mnie jednak przy tym jednak kwestia. Wiemy wszyscy bardzo dobrze, że papierosy, alkohol i lekarstwa szkodzą. W związku z tym, jakiś czas temu został wprowadzony powszechny zakaz reklamowania papierosów i mocnych alkoholi. Przy okazji, na poszczególne biznesy nałożono obowiązek, by na każdej paczce papierosów stała jak byk informacja, że palenie zabija, a reklamy piwa zostały uzupełnione ostrzeżeniem, że alkohol szkodzi zdrowiu. Jak idzie o lekarstwa, nawet głupi Rutinoskorbin nie może być reklamowany, jeśli na koniec nie pojawi się standardowy tekst o obowiązku konsultacji z lekarzem, bo inaczej taka tabletka może człowieka zatruć. Ciekawy teraz jestem, czy ci sami liberalni miłośnicy banków, którzy dziś opiewają ludzką wolność i odpowiedzialność za swój los, uważają, że te lekarstwa i te papierosy należy sprzedawać bez tych głupich dodatków dla idiotów. A jeśli uznamy, że w tym akurat nie ma nic złego, to dlaczego na każdym banku nie umieścić następującej na przykład informacji: „Drogi Kliencie! Ostrzegamy: Przekraczając próg naszego banku i zostając naszym klientem, robisz to na własną odpowiedzialność, i jeśli w następstwie tego kroku za kilka lat popełnisz samobójstwo, Twoja rodzina przejmuje wszystkie Twoje zobowiązania, a pretensję kieruje wyłącznie do Ciebie”?
Ostatnio w telewizji możemy oglądać najróżniejsze tak zwane reklamy społeczne. Czy to dotyczące tego, by nie jeżdzić po pijaku samochodem, czy też, żeby nie sprzedawać dzieciom alkoholu, czy ich zwyczajnie nie bić, czy wreszcie, by się nie obżerać i w ogóle dbać o siebie. Jaki zatem jest dobry argument przeciwko temu, by wśród owych społecznych kampanii nie pojawiły się filmy pokazujące drżących ze strachu przed dzwoniącymi do drzwi windykatorami ludzi, z zablokowanymi przez banki kontami? Że człowiek jest kowalem własnego losu? Przepraszam bardzo, ale to już jest skrajna bezczelność, bo tu widać jak na dłoni, że ten los jest wykuwany przez znacznie szybszych rewolwerowców niż ja, czy ten pan siedzący przed telewizorem i bojący się zasnąć.
Ja wiem, że myśl, by wziąć banki za mordę jest zwyczajnie śmieszna. No bo jak? Wedle jakiego prawa mielibyśmy pisać ustawy, które ten dotychczasowy przekręt zwyczajnie zresetują? No więc dobrze. Już milczę. Opowiem jednak jeszcze o pewnej mojej przygodzie i zwrócę uwagę na pewien bardzo interesujący aspekt relacji, jakie się utworzyły ostatnio między bankiem, a obywatelem. Otóż pamiętam, jak ponad jeszcze dziesięć lat temu do szkoły, w której pracowałem, przyszło troje pracowników Citi Banku, i podczas długiej przerwy zaproponowali nam – nauczycielom specjalną kartę ze zdjęciem i czterema tysiącami do dowolnego wykorzystania. Wzięliśmy ją wszyscy. Nie wiem, jak inni moi koledzy-nauczyciele, ale ja dziś już tej karty szczęśliwie nie mam. Trwało to niemal dziesięć lat, a walka o to, by ją skutecznie im zwrócić, zasługuje wręcz na osobną relację. Natomiast jakiś czas temu spotkałem pewnego mojego byłego ucznia, ubranego elegancko w garnitur i próbującego sprzedawać te same karty Citi Banku. Ponieważ we mnie akurat klienta miał marnego, zaproponowałem mu, by zaczął chodzić po szkołach i przedszkolach, bo tam ma ludzi z jednej strony odpowiednio biednych, a z drugiej – na bezpiecznych etatach z regularnie płaconym ZUS-em. I na to on mi odpowiedział, że nic z tego, bo wszystkie państwowe placówki tego typu oni już mają dawno obstawione. Dziś muszą szukać gdzie indziej.
Otóż jest tak, że ja już chyba wiem, co to jest to „gdzie indziej”. Dziś, owo „gdzie indziej” oznacza „wszędzie”. Wystarczy popatrzeć na aktualne reklamy banków, by widzieć, że oni się już wzięli za ludzi bez jakichkolwiek zabezpieczeń, a być może już, nawet bez stałych dochodów. Możesz być biedny, bez pracy i bez przyszłości. Bylebyś jeszcze nie był na liście niewolników. A to już można sprawdzić bez jakichkolwiek papierów, w Internecie w ciągu 5 minut. Inna sprawa, że ostatnio, jak widzę to tu to tam, nawet i ten BIK niedługo przestanie być potrzebny. Bo cóż mogą oznaczać te zachęcające potencjalnych klientów zapewnienia, że kredyt się otrzymuje w ciągu 15 minut i bez żadnych zaświadczeń? Proszę zwrócić uwagę. Kto bierze kredyt, na który nie są wymagane jakiekolwiek zaświadczenia? Kto zgadza się na warunki kredytowe które nie są obwarowane jakimiś dłuższymi, niż piętnastominutowymi terminami? Przecież jest rzeczą oczywistą, że dzisiejsza oferta większości banków kierowana jest przede wszystkim do ludzi, którzy, z jednej strony, są bez pieniędzy, ale za to z odpowiednim poziomem desperacji, a z drugiej, tych, którzy nie mają bladego pojęcia, czy kiedykolwiek będą mieli w ogóle szanse, by ten kredyt spłacać. To do nich właśnie przychodzą dziś właściciele banków i mówią: „No dobra. Chodź. Dostaniesz zaraz, dajmy na to, sześć tysięcy, tylko zostaw nam numer konta, na które przychodzi twoja pensja, numer telefonu i adres. Ach! I jeszcze jeden telefon na wypadek, gdyby ci się coś przytrafiło”.
Ja wiem, ze ton tego tekstu jest bardzo dramatyczny. Ale, przepraszam bardzo, jaki on ma być, skoro w sposób najbardziej oczywisty mamy do czynienia z najzwyklejszym rabunkiem, i to rabunkiem dokonywanym nie na tych, którzy mają, ale na tych, którzy nie mają i prawdopodobnie już nigdy mieć nie będą. Mamy do czynienia z najbardziej bezczelnym atakiem skierowanym pod adresem tych, którzy praktycznie stoją nad grobem, i sens jest taki, by przede wszystkim ten grób im maksymalnie przybliżyć, a kiedy już zdechną, zabrać im wszystko, co po nich zostanie.
Czemu banki i ci, którzy ten ich proceder od strony prawnej wspierają, tak postępują? Nie wiem. Nie znam się. Natomiast mam nadzieję, że wolno mi sobie poteoretyzować. Otóż ja mam bardzo mocne przekonanie, że zarówno właściciele banków, jak i legislatorzy, wiedzą świetnie, że przed nami jest kryzys, którego wielu nie przeżyje. W tej sytuacji, i jedni i drudzy, w obliczu tego tsunami, chcą zająć pozycje jak najbezpieczniejsze. Właściciele banków wiedzą, że kiedy ten kryzys się skończy, na tym cmentarzu, wszędzie dookoła będzie wystarczająco dużo pozostawionych kosztowności. I wszystko to oni będą mogli sobie pozbierać. Ci natomiast, którzy pozwalają im się bezpiecznie do tych łowów przygotowywać, zbierają odpowiednie środki na przyszłe przeżycie. I tak to działa.
Więc co na to możemy powiedzieć my, którzy ani w tym wszystkim bardzo aktywnego udziału nie bierzemy, ani też się na tych wszystkich sztuczkach nie znamy? Jak już powiedziałem, kandyduję do Sejmu, by spróbować wejść w to towarzystwo, rozejrzeć się i ewentualnie coś spróbować w tym kierunku zrobić. Jeśli natomiast okaże się, że zrobić nic się nie da, to pozostanie mi zacząć wrzeszczeć to jedno hasło: „Spalić banki, a ludziom oddać ich pieniądze”. Mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno.
Jeśli komuś spodobała się powyższa notka, zachęcam do kupowania mojej książki z wcześniejszymi tekstami, zamieszczanymi jeszcze przed laty na tym blogu. Książka wygląda przepięknie, nosi wymyślony przez moją córkę tytuł „O siedmiokilowym liściu”, a droga do księgarni wskazana jest tuż obok. Wystarczy kliknąć w okładkę. A jeśli ktoś już akurat tę książkę ma, proszę o tradycyjne wsparcie pod podanym obok numerem konta. Polecam i dziękuję.
"Bo, w końcu – nie oszukujmy się – nie ma żadnego powodu, bym, pomijając lekarzy i żołnierzy, miał być tu mniej choćby wymowny, niż większość dotychczas zajmujących się tymi sprawami posłów."
OdpowiedzUsuń----
Jaja sobie robisz? To jest właśnie myślenie każdej następnej ekipy i powód dla którego jest coraz gorzej. Ok, nawet jak już u siebie nie rządzimy, tylko odczytujemy dyrektywy i tłumaczymy je na nasze - to mimo wszystko przynajmniej zawstydźmy ich, jak to np zrobił profesor Wiesław Binienda, zachowując wysoki poziom merytoryczny. Chcesz zostać posłem DLA KONKRETNEJ SPRAWY a nie z "braku laku"czy po to żeby sobie rozwiązać warunki socjalne
Toyah, wyślij ten tekst do "Krytyki Politycznej";)
OdpowiedzUsuń@xe
OdpowiedzUsuńA ja sądziłem, że myśmy już się wymienili opiniami. Nie?
@zawiślak
OdpowiedzUsuńOni, wbrew temu co Ci się zdaje, nie zrozumieją z tego jednego słowa. Obawiam się, że trochę tak jak Ty.
@Toyah
OdpowiedzUsuńEee tam... Nie prowokuj!
@zawiślak
OdpowiedzUsuńA niby czemuż to miałbym nagle przestać prowokować?
Myślę, że Twoje rozwiązanie problemów społecznych jest jedynie słuszne. Nie da się inaczej wyjść z tej matni, jak spalić banki i wypędzić bankierów.
OdpowiedzUsuńW dawnych społeczeństwach lichwa była zakazana i co pewien czas anulowano długi (rok szabatowy chociażby). W Europie odbywało się to w ten sposób, że urządzano pogromy i wypędzano żydów. Co na jakiś czas pomagało.
Teraz to będzie trudne, chyba, że Amerykanie się ockną i zrobią porządek u siebie. A za nimi reszta świata.
@Toyah
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, nachalne molestowanie potencjalnych klientów aby tylko złapać i zaproponować "darmowe" konto i nisko-oprocentowany kredyt.
A jeżeli nie daj Boże skorzystasz z opcji spłaty kwoty minimalnej zamiast całości miesięcznego zadłużenia, natychmiast pojawia się propozycja "nisko-oprocentowanej" pożyczki.
I co tu zrobić gdy oferta jest kusząca a dzieci chciały by nowy komputer a żona narzeka, że z na tym starym telewizorze wstyd oglądać ze znajomymi "Taniec z gwiazdami" i "M jak miłość"?
Nie jeden się łamie na takie dictum.
Nie jeden.
@raven59
OdpowiedzUsuńTrzeba kierować się instynktem. Myśleć. Być ze sobą.Rozmawiać. W rodzinie. A nie odgradzać się za pomocą tych pierdół! Jak kto wierzy niech czyta Pismo! Tam szukać wsparcia, odpowiedzi. Komputer, plazma, Teneryfa?? Daj spokój. Ciężko to się zaczyna jak Ci ktoś zachoruje, a nie masz na leczenie. To jest dramat...
@zawislak
OdpowiedzUsuńspecjalnie nic nie komentowałem na temat prawdziwych potrzeb np. na ratowanie życia swojego lub bliskich a w portfelu pusto i znikąd pożyczyć...'
Tu, sądzę chodzi o tych którzy nie mając uzasadnionych przyczyn (i potrzeb) zadłużają się i popadają w problemy.
Chodzi o rozbuchany konsumpcjonizm.
@zawiślak
OdpowiedzUsuńkorekta zamiast "rozbuchany" "rozbuchiwanie" (niezależnie od tego czy takie słowo istnieje)...
@Toyah
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś roku zauważyłam, jak dziwnie zmieniają się ulice w Warszawie. Im biedniejsza i dzielnica, tym więcej "second handów". A pomiędzy nimi w miejsce rożnych sklepów i usług wchodzą banki. Są takie odcinki, np. na Puławskiej, Targowej i w wielu innych miejscach, gdzie żyją głównie ludzie biedni albo starzy, i tam właściwie już nic nie ma, tylko na przemian bank i ciuchownia. To dobra ilustracja do Twojego tekstu. Banki zasadziły się na najbiedniejszych i nikogo to nie obchodzi. I niech nikt nie opowiada, że to temat dla "Krytyki politycznej".
@Marylka
OdpowiedzUsuń"I niech nikt nie opowiada, że to temat dla "Krytyki politycznej"
Marylko, znów się spinasz...
@karakuli
OdpowiedzUsuńMiło mi, że się zgadzasz. A zatem jest nas już tu dwóch komunistów. Mógłbyś mnie wprowadzić do Krytyki Politycznej?
#raven59
OdpowiedzUsuńTy też uważaj, bo Cię nasi bracia prawicowcy zniszczą.
@zawiślak
OdpowiedzUsuńCo to znaczy, że nie masz na leczenie? Można wziąć kredyt. Dziś już (co za przypadek!) widziałem ofertę bez BIK-u.
@raven59
OdpowiedzUsuńSłowo użyte już istnieje. Przynajmniej raz.
@Marylka
OdpowiedzUsuńDziś akurat żona mi moja powiedziała, że w mieście jest nowy sklep ze starą szmatą. No więc sobie na ten temat porozmawialiśmy. Akurat dziś. Taki przypadek. Że główny ruch jest właśnie w starej szmacie i kebabach. Co to może znaczyć? Czy Ty może wiesz?
@Marylka
OdpowiedzUsuńWidzisz? Ty się spinasz, ja prowokuję - dobrze jest! Nie ma jak ciężkie napięcie i ostra prowokacja.
@Toyach
OdpowiedzUsuń:)
@All
Zabawną rzecz widziałem w tv przed chwilą. Na jakimś partajtagu Platformy Obywatelskiej na scenę weszła aktywistka Greenpeace i rozwinęła jakiś tam banner/plakat ze słusznym bez wątpienia postulatem(głos zabierała wówczas patronka tramwajarzy). W odpowiedniej chwili wkroczył do akcji osiłek i zwinął płachtę. Ale,ale! Jęk zawodu p. Henryki i dojrzała, błyskawiczna reakcja premiera, który odebrał (wołając za gorylem zdaje się per "szefie") zawiniątko. Premier przekazał toto aktywistce, graba-graba i wspólna, tradycyjna chwila dla fotoreporterów.
I tak mi się skojarzyło, z obrazkami ze Wschodu: Wołodia syberyjskiego tygrysa powali, tuzin cegieł z karata przełamie, Atlantydę odkryje... A i u nas -jak się okazuje- władza frontem do klienta. Z troską i zaufaniem. Zieloni mogą dalej szykować kolejne bannery. Fotoreporterzy mogą zaś już ustawiać przysłonę i czas w swych aparatach...
Dobry wieczór!
OdpowiedzUsuńTak właśnie się miałem spytać, czym by się Pan zajmował jako poseł, a tu proszę, taka miła niespodzianka - uprzedził mnie Pan. I muszę powiedzieć, że się cieszę, że nie chce się Pan angażować w sprawy, o których Pan niewiele wie (w przeciwieństwie do wielu innych osób).
Widzi Pan, z tymi debatami ekonomicznymi to jest ciężka sprawa, bo ekonomia to nie nauka ścisła, a społeczna, tu nie stałych praw. Wiele zależy od konkretnej sytuacji, a to daje wiele pola do manipulacji, nadinterpretacji, itp.
O, wymienił Pan bąbel spekulacyjny - akurat o tym pisałem i obroniłem pracę mgr, więc w sumie trochę szkoda, bo byśmy mogli jednak pogadać :)
A tak poważnie - mówi Pan, że do banków zwracają się ludzie, którzy nie mają pieniędzy. A skoro nie mają teraz, to skąd będą mieli za jakiś czas, żeby spłacić więcej? Nie biorą kredytów inwestycyjnych i ich inwestycje nie pracują na spłatę kredytów, tylko biorą pożyczki konsumpcyjne - nie prościej byłoby po prostu zawczasu oszczędzić? Tutaj kłania się słaba wola - jak jest bat nad głową i trzeba spłacić, to pieniądze na ratę się odłoży, jeśli ma się oszczędzić tego bata i samozaparcia nie ma.
Dziś jest tak, że bank nie czeka aż ktoś komu brakuje pieniędzy zwróci się do niego po pomoc, tylko sam zasadza się na bezbronnych obywateli na ulicach, w zakładach pracy, a nawet tych, niczego się nie spodziewających sprzed telewizorów, i bez względu na to, czy ich potrzebują, czy nie, wciska im każde możliwe pieniądze. I – jeśli człowiekowi się uda – w ciągu najbliższych kilku lat, odbiera od niego dwa lub trzy razy tyle, co mu pożyczył, i interes zamyka
OK, banki są rzeczywiście agresywne w swoich kampaniach, czasem wściekle - przyznaję, ale ja jakoś potrafię się przed tym bronić i znam wielu ludzi, którzy też potrafią się bronić i jak czegoś nie potrzebują to nie pozwolą byle sprzedawcy mu tego wcisnąc. Pan kreśli tu obraz człowieka ubezwłasnowolnionego przez banki, poddającego się ich presji, naiwnego, podatnego na manipulacje.
Ale po pierwsze - jest ustawa antylichwiarska, która reguluje maksymalne koszty kredytu w postaci oprocentowania, prowizji, ubezpieczenia i nakłada na banki obowiązek informowania o rzeczywistej rocznej stopie oprocentowania, czyli faktycznym koszcie kredytu. To odróżnia banki od rekinów pożyczkowych, gdzie wspomniana RRSO sięga kilkuset procent. A po drugie - co to znaczy, że zwijają interes?
Taką gadkę jak pewien Pan Wojtek usłyszał słyszę mniej więcej raz w miesiącu, kiedy dzwoni do mnie jakaś pani z banku Citi Handlowy, gdzie mam konto i kartę kredytową (żeby było śmieszniej tak się postawiłem bankowi, że za jedno ani drugie nie płacę ani grosza), na której mam przeciętnie około 1000 zł długu, spłacanego comiesięcznie bez odsetek (więc de facto bank do tego jeszcze dopłaca) i proponuje mi a to jakieś rozłożenie tego na super korzystne raty, a to przelanie reszty limitu na konto, a jak się pytam ile to mnie będzie kosztowało, to po raz kolejny dziękuję za taką propozycję. Wiem, że większość ludzi w przeciwieństwie do mnie nie zna się na finansach i może dać się nabrać, ale kluczem do rozwiązania problemu nie jest zamknięcie banków, ale edukacja - im więcej będzie świadomych konsumentów, tym więcej z nich, tak jak ja każe się bezczelnemu sprzedawcy z banku puknąć w czoło.
Ciekawy teraz jestem, czy ci sami liberalni miłośnicy banków, którzy dziś opiewają ludzką wolność i odpowiedzialność za swój los, uważają, że te lekarstwa i te papierosy należy sprzedawać bez tych głupich dodatków dla idiotów. - no właśnie, po to mamy obowiązek informowania o całkowitych kosztach kredytu, żeby człowiek wiedział, ile będzie musiał spłacić i żeby mógł sobie policzyć, że robi bardzo marny interes.
OdpowiedzUsuńWystarczy popatrzeć na aktualne reklamy banków, by widzieć, że oni się już wzięli za ludzi bez jakichkolwiek zabezpieczeń, a być może już, nawet bez stałych dochodów. - Pan chyba nie odróżnia reklam banków od Providentów i innych rekinów pożyczkowych. W którym banku można dostać kredyt bez zaświadczeń? Bo 15 minut można dostać, bo zdolność kredytowa badana jest przez system scoringowy, czyli pewien algorytm. Polska w 2011 roku to nie jest USA w połowie zeszłej dekady, gdzie wystarczyło mieć puls, żeby dostać kredyt...
A jaki ma interes bank w dawaniu kredytów ludziom, którzy nie będą w stanie ich spłacić? Straty na kredytach gotówkowych i na kartach kredytowych są w bankach największe (stąd najwyższe oprocentowanie), a możliwości odzyskania pieniędzy, ze względu na przepisy chroniące dłużników nie są duże.
Powiem Panu, że banki mają obecnie zbyt duży apetyt na ryzyko, biorąc pod uwagę to, że będzie druga fala kryzysu i Polski ona też nie ominie, tylko nie byłbym taki pewien, że banki na tym nie ucierpią...
Na to ostatnie hasło nic nie powiem. Przeczytałem Pana notkę raz jeszcze, rozumiem Pan argumenty, ale z częścią z nich, a konkretnie z tymi, że człowiek nie jest kowalem swojego losu, nie mogę się zgodzić. Są sytuacje, np. choroba, gdy ludzie desperacko potrzebują pieniędzy i muszą się godzić na te drogie kredyty - tak, tutaj jest mi tych ludzi autentycznie żal. Natomiast w większości przypadków kredyty biorą ludzie, którzy chcą żyć ponad stan i tutaj przykro mi, ale nie widzę powodu, żeby się litować...
Miłego wieczoru,
pracownik banku
@Toyah
OdpowiedzUsuń"Ty też uważaj, bo Cię nasi bracia prawicowcy zniszczą."
Bez obawy, ja tak mam już od najmłodszych lat - jeszcze w liceum koledzy mieli mnie za lewicowca a nauczyciele za prawicowca - w latach siedemdziesiątych czytałem gazety (Życie Warszawy) i oglądałem Dziennik Telewizyjny (wyjaśnienie dla młodszych czytelników tego bloga: to takie obecne "Wiadomości" w TVP lub "Fakty TVN")
Ale ja to pisałem z pozycji chrześcijańskiego fundamentalisty.
@
OdpowiedzUsuńjest faktem powiększająca się liczba nowych placówek bankowych i "szmateksów".
Zastanawiające jest to, że potrafią tak koegzystować obok siebie nawet na centralnych ulicach miast.
Dodałbym jeszcze apteki i wciskanie ludziom zapotrzebowania na często nikomu niepotrzebne leki.
Polska jak zwykle sto lat za ...
OdpowiedzUsuńW zachodniej blogosferze już od dawna się mówi że system lichwiarski jest piramidą finansową. i podkreślam tu nie chodzi o za wysokie odsetki, tu chodzi o odsetki same w sobie.
Na you tube są filmiki tłumaczące że nie ma takiej możliwości aby oddać odsetki ponieważ tych pieniędzy po prostu NIE MA!
Bank nie pożycza pieniędzy które ma tylko po prostu wytwarza tą kwotę jaką pożycza a potem żąda odsetek od nich. Czyli Bank pobiera odsetki za nic. Rzecz w tym że nikt nigdzie nie wytwarza odsetek! Dla tego aby jeden mógł spłacić długi inny musi zbankrutować. Tym sposobem po jakimś czasie praktycznie cały majątek znajdzie się w rękach banków. I ten moment jest już bardzo blisko.
No ale w Polsce jeszcze mamy jaskiniowców ślepo wierzących w kapitalizm. Chociaż zostało absolutnie bezspornie udowodnione że kapitalizm to system maksymalnego wyzysku środowiska naturalnego, włącznie z homo sapiens.
@Toyah
OdpowiedzUsuńdawno nie spotkałem większego leminga niż niejaki studentSGH na tym blogu! To jest najlepszy dowód na to że uczelnie celowo produkują pożytecznych idiotów z zerową wiedzą ogólna ale za to zadufanych w sobie.
@Student SGH
OdpowiedzUsuńzaintrygowałeś mnie tą swoją pracą magisterską - nie przesłał byś mi tej pracy, chętnie zapoznałbym się z opracowaniem na temat "bąbla spekulacyjnego"?
@zawiślak
OdpowiedzUsuńBardzo dobre! Świetne! Nie chcę histeryzować, ale ja naprawdę mam wrażenie, że oni stracili równowagę.
@StudentSGH
OdpowiedzUsuńNo wreszcie! Już się bałem, że wyjechał Pan na wakacje na Kretę.
Nie będę oczywiście z Panem dyskutował, bo nie mam jak. Natomiast mam prośbę. Czy byłby Pan taki uprzejmy i przestał wciąż powtarzać, że Pan i paru Pańskich kolegów jesteście sprytniejsi? To akurat wiemy.
@toyah
OdpowiedzUsuń- faktycznie, nie mamy już o czym gadać. Przestaję się przejmować twoją kandydaturą.Zostań posłem i bądź bogaty!
@PLK
"Chociaż zostało absolutnie bezspornie udowodnione że kapitalizm to system maksymalnego wyzysku środowiska naturalnego, włącznie z homo sapiens." - wow, kto i gdzie??
@StudentSGH
OdpowiedzUsuńDruga część Pańskiego komentarza: Jestem autentycznie wstrząśnięty. Wygląda na to, że Pańska wiedza ekspercka w najmniejszym stopniu nie ratuje Pana przed kompletnym brakiem kompetencji na poziomie, że tak powiem, ulicy. Kompletnym i zawstydzającym.
@raven59
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja. Z nożem w zębach i krzyżem w dłoni.
@PLK
OdpowiedzUsuńJa Ci powiem, że ja tu Studenta staram się zawsze chronić. To jednak co on napisał w drugiej części swojego komentarza rozczarowało mnie wyjątkowo. Gdyby on był moją córką, to bym bardzo poważnie zaniepokoił.
@Toyah
OdpowiedzUsuńMa Pan świętą rację.
A jeszcze gorsze są firmy z kredytem na telefon. Target tych krwiopijców to emeryci kompletnie nieświadomi co podpisują. Potem im się zdejmuje majty przez głowę. Windykacja jest bezproblemowa. Zajmuje się emeryturę, a ty emerycie możesz żreć tynk.
Z poważaniem
przedsiębiorca
z Podkowy Leśnej
@xe
OdpowiedzUsuńNo wreszcie! Już myślałem, że oszalałeś.
Swoją drogą, czy Ty przypadkiem nie masz jakiejś obsesji na punkcie pieniędzy ? Nie swoich.
@ Jan Wiktor
OdpowiedzUsuń"Zajmuje się emeryturę, a ty emerycie możesz żreć tynk"
No ale kwotę wolną od zajęcia ustala ustawodawca. I to jest kolejny problem. Jak parlament miarkuje poziom min. egzystencji. Dot. to także zasiłków socjalnych, rodzinnych...
@Jacek Wiktor
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to się w końcu uda zniszczyć.
@xe
OdpowiedzUsuńA po cóż się tu przejmować czyjakolwiek kandydaturą!
A Toyahowi według potrzeb i zasług:)
@Toyah
OdpowiedzUsuńJak idzie o kebaby, to myślę, że one są z psów i kotów.
@Marylka
OdpowiedzUsuńTeż coś takiego podejrzewałem.
@Toyah
OdpowiedzUsuńMnie po pierwszej części już się drugiej nie chciało czytać szczegółowo.
pzdr. Nie wiedziałem że to stały bywalec.
PS. Widziałem że w Katowicach chyba na każdej latarni wisi plakat jakiejś paniusi z PO. Faktycznie POmysłowa kampania, na wk...rwienie wyborcy.
@PLK
OdpowiedzUsuńJa tu o niej już wspominałem. To rzeczywiście jakieś dziwactwo.
@Student
OdpowiedzUsuńChwalisz się kartą kredytową bez odsetek, a potem podpisujesz się jako pracownik banku.
My jesteśmy ze wsi i starzy, ale jednak przesadziłeś z tą reklamą.
@Marylka
OdpowiedzUsuńGdyby nie to, że mój kolega Dembiński osobiście zaświadcza, że Student istnieje, uznałbym, że to jest jakaś prowokacja.
@xe
OdpowiedzUsuńProszę Pana zostało udowodnione poprzez eksperyment na żywym organizmie wielokrotnie. A obecnie jesteśmy światkami kolejnego już dowodu. Na końcu każdego takiego kryzysu musi stać wielka wojna w celu zdobycie kolejnych obszarów pod wyzysk aby uratować ten system na następne kilkadziesiąt lat. Tylko że możliwości ziemi są ograniczone w odróżnieniu do zachłanności systemu.
Ale do niektórych nie dociera nawet jak płacą po 5 zł za litr paliwa. Bo to przecież rynek ustala cenę ropy! A kto kasuje za ropę? Kilka koncernów (czysty zysk w dziesiątkach miliardów).
I proszę nie argumentować że poziom życia jest wysoki, bo ja tego wcale nie neguje. nawet więcej powiem: w zrównoważonym systemie materialny poziom życia był by na pewno niższy. No bo jak nie ma wyzysku to trzeba skromniej gospodarować. Ale nie był by proporcjonalnie niższy tylko jak by zużycie środowiska naturalnego było 10 razy niższe to materialny poziom dobrobytu był by średnio może dwa razy niższy. Ale to i tak nie ma wiele wspólnego z realnym poziomem życia i nie da się tak łatwo zmierzyć. Problem jest tylko taki że kraj z systemem maksymalnego wyzysku jest zawsze militarnie silniejszy od kraju ze zrównoważonym rozwojem i tym sposobem ten system się rozprzestrzenia. Ale jak już się rozprzestrzeni na całą planetę i nie znajdzie drugiej planety na którą będzie mógł napaść to nastąpi wielki krach, taki upadek imperium rzymskiego na globalną skalę.
@Toyah
OdpowiedzUsuńGdyby nie to, że zaświadczasz, że M.D. naprawdę istnieje, też myślałabym, że to jakaś prowokacja.
@Marylka
OdpowiedzUsuńI pomyśleć tylko że takie gówno jak Platforma Obywatelska potrafiło ich tak zdemolować.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNa to wymyślono odpowiednie słowo. Lemingi.
Chociaż raven59 rozpowszechnił informację, że historia o lemingach była bujdą wymyśloną przez Disneya. Ale ludzkie lemingi istnieją jak najbardziej, jak widać.
@Marylka
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, że MD istnieje - czasem występuje jako ekspert w audycji red. Mosza (EKG - Ekonomia, Kapitał, Gospodarka)- słucham tego w ramach moich masochistycznych ćwiczeń.
Jeżeli chodzi o lemingi to informacje o nich zaczerpnąłem (a jakże) z ulubionego źródła rezydenta Pałacu Namiestnikowskiego i obecnego mieszkańca Belwederu.
Dla zainteresowanych definicją leminga człowieka i zwierzęcia zapraszam:
http://kruk.nowyekran.pl/post/5878,czy-zastanawialiscie-sie-co-tak-na-prawde-znaczy-leming
- tutaj
@raven59
OdpowiedzUsuńFilmik o lemingach jest świetny.
Nie chciałabym więcej obgadywać MD za plecami, bo jest miłym i uprzejmym lemingiem. Powiem tylko, że redaktor Mosz to bezczelna gnida, a jego programy są żalosne więc naprawdę jesteś masochistą.
@zawiślak
OdpowiedzUsuń"A Toyahowi według potrzeb i zasług:)" - raczej wolałbym zasług :) (któż zna potrzeby toyaha? zasługi już są bardziej wymierne)
@toyah
twój wpis o "mojej obsesji na punkcie nie swoich pieniędzy" (czyli Twoich)- świadczy ni mniej ni więcej o twoim bziku na punkcie kasy (z czym zresztą się specjalnie nie kryjesz i w sumie nie mam ci tego za złe - jedynie głupie jest to że uprawiasz dziwne makagigi, np.: pisząc że "ja mam obsesję na punkcie twoich pieniędzy").
@Student
ekonomia mi nie miła, ale wiem jedno: kapitalizm jest naturalnym systemem i to jest absolutnie normalne , że "większy zjada mniejszego", imperia się rozpadają, itd... Marks próbował naprawić świat ale wyszło jeszcze gorzej.
@Marylka
OdpowiedzUsuńPonieważ nie wiedziałem kto to Mosz i co to za program, wyguglałem sobie co trzeba i znalazłem. Dwie rzeczy zrobiły na mnie wrażenie. Pierwsza to taka, że ten Mosz zdecydowanie cierpi na (ukłony dla Marcina Bigoszewskiego) "goniosłowomatyzm", do tego stopnia, że w pewnym momencie Petru musiał go spytać, czy on tak już będzie zawsze, czy może dałoby się coś powiedzieć. Za co ten go po chwili opieprzył, że robi ludziom wodę z mózgu. Druga kwestia, to to, że ten Petru (a jak go pamiętam jeszcze sprzed lat) to "Przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich, Przewodniczący Rady Nadzorczej Investors Dom Inwestycyjny, główny ekonomista Demos Europa". Biedny Dębiński - zaledwie jakaś izba handlowa.
Jak go spotkam, to mu powiem, że się znalazł w bardzo paskudnym towarzystwie i powinien stamtąd jak najszybciej wiać.
@xe
OdpowiedzUsuńNo własnie o tym mówię. Ja oczywiście mam bzika na punkcie pieniędzy, czy może ich braku, i rzeczywiście tego nie ukrywam. Tyle że to są pieniądze moje. Natomiast z Tobą mamy taki problem, że masz bzika na punkcie pieniędzy nie swoich. Czyli się zwyczajnie dopieprzasz. A - o czym wie każde dziecko - dopieprzanie się jest brzydkie. Bardzo.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o MD i audycje red. Mosza to ja odniosłem wrażenie, że on się tam znakomicie czuje. Imponuje mu, ze może brać udział w takiej "opiniotwórczej" audycji razem z tak znaczącymi postaciami biznesu - a że Mosz nie lubi PiS'u - to tym bardziej...
@toyah
OdpowiedzUsuń-GDZIE SIĘ DOPIEPRZAM DO TWOICH PIENIĘDZY - proszę wskazać (albo przeprosić)
@raven59
OdpowiedzUsuńPewnie że się dobrze czuje. On w ogóle zawsze i wszędzie czuje się dobrze. To jest człowiek z natury szczęśliwy i dobrze się czujący. Co do kwestii imponowania, nie sądzę, żeby jemu towarzystwo Mosza bardziej imponowało, niż towarzystwo człowieka sprzedającego mu kaszankę pod piwo w drodze na rowerze gdzieś na wschód Polski. Myślę, że MD jest osobą tak niezwykłą, że to raczej Mosz może czuć tego typu emocje.
@xe
OdpowiedzUsuńTwoje uwagi o moim posłowaniu w kontekście "rozwiązywania warunków socjalnych" i "bycia bogatym", stanowią - w moim odczuciu - dopieprzanie się wyjątkowo przykre.
Nie musisz mnie przepraszać. W ogóle nic nie musisz. Wystarczy że się wreszcie zamkniesz.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJa nie myślałem o Moszu, myślałem o zapraszanym towarzystwie - Mosz jest nikim
Nic dziwnego, ze Mosz nie lubi PiS-u, bo za jego rządów stracił posadę. O karierze Mosza polecam jeszcze link z filmikiem i komentarzem:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=v4sdGNtlo2k
Może to i drobiazg, w końcu większość dzisiejszych gwiazd telewizyjnych zaczynało jak Mosz. Jednak taki poziom niekompetencji jest nawet wśród nich wyjątkowy.
@ toyah
OdpowiedzUsuń-zamykam się. Ale jeszcze na koniec muszę Ci powiedzieć , że jesteś kawałem chama.
Napisałem:"Chcesz zostać posłem DLA KONKRETNEJ SPRAWY a nie z "braku laku"czy po to żeby sobie rozwiązać warunki socjalne" - i akcent był na tym że masz być przede wszystkim DOBRYM POSŁEM. "Rozwiązane problemy socjalne" dotyczyły efektu ubocznego - ale widać forsa i twoja żebracza chciwość tak ci przysłoniły horyzonty że tylko to widzisz i tylko tę nutę słyszysz. Wstydź się.
@raven59
OdpowiedzUsuńNo dobra. Niech będzie że Mosza spuszczamy. Ale myślę, że jemu towarzystwo Petru też nie imponuje bardziej niż choćby moje czy Twoje. To jest, jak to pięknie określiła Marylka, bardzo miły leming.
@xe
OdpowiedzUsuńZ tą żebraczą chciwością to akurat bym polemizował. Natomiast jedno Ci muszę przyznać. Nikt lepiej od Ciebie nie potrafiłby mi pokazać, że co jak co, ale oko do ludzi to ja mam niezwykle czujne.
@Toyah
OdpowiedzUsuńWierzę Tobie że Michał to sympatyczny leming - ostatecznie znasz Go dłużej.
Głos ma sympatyczny i w sumie bardzo dobrze posługuje się językiem polskim, nawet prawie nigdy nie brakuje mu słów a po za tym ma bardzo ładne imię ;-))).
Szkoda tylko, ze jest lemingiem :-(
@xe
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=u0xsRgivU4M
@zawiślak
OdpowiedzUsuń-że ja gryzę piach?
@toyah
-nie mam pojęcia o czym mówisz, ale jak tak chcesz to niech tak zostanie
@Toyah
OdpowiedzUsuńMasz rzeczywiście intuicję.
Wpis przejmująco przedstawia problem z bankami od strony krzywdy, jak spotyka rzesze zwykłych ludzi. Problem jest jednak tak głęboki, że - jak sądzę - nie ma prostego rozwiązania. Prawdopodobnie należałoby zacząć od edukacji, bo - powiedzmy jasno - mamy do czynienia z genialnie zaprojektowanym systemem niewolniczym, w którym niewolnicy nie zdają sobie sprawy z tego, że nimi są, co więcej, chwalą i wspierają system. Na początek każdemu polecam obejrzenie (choćby na Google Video) filmu "Pieniądze jako dług", który tłumaczy problem tak przystępnie, jak tylko się da. Zrozumienie problemu jest bardzo ważne, dlatego mogę polecić nawet kilkukrotne obejrzenie. Drugą połowę filmu, która pokazuje propozycje nowego systemu finansowego można przy tym opuścić, gdyż ona nie wnosi wiele do podstawowego problemu, ma na celu jedynie uświadomienie, że jest możliwa alternatywa.
OdpowiedzUsuńDla zwięzłości w punktach szczególnie ważne wg mnie kwestie:
1. Istota niewolnictwa jest stosunkowo prosta do zrozumienia, ale jednak wymaga ścisłego myślenia i pewnej matematycznej wyobraźni. Różni pracownicy finansowi sprawnie korzystają z wzorów, algorytmów, programów, ale nie odnoszą się do systemu jako całości, dlatego z ich punktu widzenia wszystko gra. Co najwyżej - jak widzimy i tu w komentarzach - przyjmują, że świat dzieli się na sprytnych finansistów i głupich laików finansowych, którzy za tę głupotę płacą. Z kolei wielu zwykłych ludzi reaguje alergicznie na matematykę i daje się wodzić pracownikom banków, uznając, że oni uczciwie zaspokajają potrzeby klienta. Jest tu straszny impas wymagający nieustających wysiłków na rzecz edukacji społeczeństwa. Należy podkreślić, że pojedynczy kredyt z lichwiarskimi odsetkami to tylko mniejsza część problemu. Istota niewolnictwa leży w mechanizmie ekspansji kredytowej.
2. Mechanizm ekspansji kredytowej oddaje bankom kontrolę nad systemem finansowym, a w konsekwencji nad gospodarką, a w konsekwencji nad całymi państwami. W związku z tym demokracja jest fikcją, bo rządy nie kontrolują banków i ich poczynań.
3. Mechanizm ekspansji kredytowej zakłada wykładniczy wzrost gospodarczy, co jest absurdem - to trzeba koniecznie zrozumieć! W świecie rzeczywistym, a tym bardziej na "kurczącej się" Ziemi z jej zasobami wzrost wykładniczy jest niemożliwy. System ten prowadzi wprost do załamań - kryzysów, rewolucji, wojen. Nie postuluję świata bez wojen, czyli jakiejś utopii, ale z drugiej strony wspieranie systemu, który wprost prowadzi do zła jest głupotą.
4. Bardzo sprytnym argumentem jest podawanie komunizmu jako alternatywy, czyli zrównanie krytyki systemu finansowego do poglądów komunistycznych. To fałszywy argument. Prywatna własność i konkurencja to podstawy zdrowego społeczeństwa i tego nikt nie neguje. Komunizm jest złem, a system finansowy jest innym złem. Nie zgadzam się na utożsamienie obecnego systemu finansowego z prywatną własnością i konkurencją. Ostatecznie komunizm i obecny zwyrodniały kapitalizm skutkują władzą wąskiej grupy i niewolnictwem pozostałych ludzi.
Powyższe punkty są z konieczności wielkim skrótem obszernych tematów. Edukację można zacząć od "Pieniądze jako dług", a potem mądrze szukać dalej. Nie brać każdej krytyki systemu finansowego za dobrą monetę! Np. propozycje parytetu złota (zazwyczaj podawane z wielkim entuzjazmem), to potencjalnie kolejna ogromna pułapka dla zwykłych ludzi.
@PLK
OdpowiedzUsuńBank nie pożycza pieniędzy które ma tylko po prostu wytwarza tą kwotę jaką pożycza a potem żąda odsetek od nich. Czyli Bank pobiera odsetki za nic. Rzecz w tym że nikt nigdzie nie wytwarza odsetek - a skąd bank bierze pieniądze? A przypadkiem ludzie nie przynoszą pieniędzy i nie kładą ich na lokaty lub konta oszczędnościowe (problemu nieoprocentowanych rachunków biężacych nie poruszam)? Bank musi pożyczyć od jednych, żeby pożyczyć drugim. A ci pożyczkobiorcy nie zawsze oddają, a deponentów to nie obchodzi, że ktoś kredytu nie spłacił, bank podejmuje ryzyko i koniec...
Nikt nie wytwarza odsetek, ale jest coś takiego jak wartość pieniądza w czasie, której zmiany odzwierciedlają zmiany siły nabywczej pieniądza, zatem odestki równe inflacji (lub innej mierze zmiany siły nabywczej pieniądza) są rzeczą jak najbardziej naturalną.
PS. Dziękuję za komplemencik ;)
@raven59
wklejam spis treści
WSTĘP 5
ROZDZIAŁ 1 TEORIA NIERÓWNOWAG NA RYNKACH FINANSOWYCH 7
1.1. PODSTAWOWE ASPEKTY DOTYCZĄCE RÓWNOWAGI NA RYNKACH FINANSOWYCH 7
1.2. CZYNNIKI WARUNKUJĄCE WYSTĘPOWANIE NIERÓWNOWAG NA RYNKACH FINANSOWYCH 14
1.3. BĄBLE SPEKULACYJNE W UJĘCIU HISTORYCZNYM 20
ROZDZIAŁ 2 MODEL EWOLUCJI BĄBLA SPEKULACYJNEGO 25
2.1. CZYNNIKI MOGĄCE PRZYCZYNIAĆ SIĘ DO POWSTAWANIA BĄBLI SPEKULACYJNYCH 25
2.2. CZY MOŻLIWE JEST ROZPOZNANIE BĄBLA W TRAKCIE JEGO FORMOWANIA, CZY DOPIERO GDY PĘKNIE? 27
2.3. MECHANIZM NARASTANIA BĄBLA SPEKULACYJNEGO 30
2.4. PĘKNIĘCIE BĄBLA I JEGO SKUTKI 33
2.5. POLITYKA PIENIĘŻNA A BĄBLE SPEKULACYJNE 38
2.6. DZIAŁANIA REGULACYJNE W OBLICZU BĄBLA SPEKULACYJNEGO 41
ROZDZIAŁ 3 ASPEKTY PSYCHOLOGICZNE GENERUJĄCE SYTUACJE KRYZYSOWE 44
3.1. POWTARZAJĄCE SIĘ WZORCE ZACHOWAŃ JEDNOSTEK NA RYNKACH FINANSOWYCH 44
3.2. ZACHOWANIA UCZESTNIKÓW RYNKU W RÓŻNYCH FAZACH CYKLU GIEŁDOWEGO 48
3.3. ROLA STRACHU NA RYNKACH FINANSOWYCH 51
3.4. CZYNNIKI WPŁYWAJĄCE NA STOSUNEK UCZESTNIKÓW RYNKU DO RYZYKA 54
3.5. BĄBEL SPEKULACYJNY Z PERSPEKTYWY PSYCHOLOGICZNEJ 58
ROZDZIAŁ 4 PRZYKŁADY BĄBLI SPEKULACYJNYCH – STUDIA PRZYPADKÓW 62
4.1. BĄBEL SPEKULACYJNY NA GIEŁDZIE NOWOJORSKIEJ W LATACH 1920-TYCH 62
4.2. BĄBEL SPEKULACYJNY NA RYNKACH AKCJI I NIERUCHOMOŚCI W JAPONII W DRUGIEJ POŁOWIE LAT 1980-TYCH 67
4.3. BĄBEL INTERNETOWY NA RYNKU AKCJI W USA W DRUGIEJ POŁOWIE LAT 1990-TYCH 72
4.4. BĄBEL SPEKULACYJNY NA RYNKU NIERUCHOMOŚCI W STANACH ZJEDNOCZONYCH W LATACH 2000-TYCH 78
PODSUMOWANIE 87
BIBLIOGRAFIA 89
SPIS TABEL 94
SPIS RYSUNKÓW 95
co konkretnie chcesz wiedzieć?
@toyah
Tu muszę Pana rozczarować - nie byłem w tym roku w ogóle na wakacjach - taki lajf, ale nie narzekam. Co do drugiej części komentarza - zechce Pan wskazać, który akapit tak Pana zaszokował, czy może całość?
@Marylka
kartę mam z banku innego niż ten, w którym pracuję. a z usług swojego w ogóle nie korzystam
@Toyah
To że naprawdę istnieje nie wyklucza tego, że moja obecność tutaj jest prowokacją. Nie raz to podkreślałem. Tylko sęk w tym, że Pan i Komentatorzy doszukują się, że stoi za mną ktoś z tzw. Systemu...
@all
jak zwykle kiedy się pojawiłem wprowadziłem zamęt, ale nie sądziłem, że skończy się to na obgadywaniu Michaela Dembinskiego (a poza tym Mosza i Petru). Co do TM mam ambiwalentną opinię, RP nie trawię
@Marylka
OdpowiedzUsuńKobiecą niemal.
Wysłałem Ci esemesa. Te dwie komórki Cię kiedyś zgubią.
@StudentSGH
OdpowiedzUsuńDwa fragmenty. Jeden, kiedy Pan porównuje informację: "Palenie papierosów grozi śmiercią!" z umowami, jakie banki dają człowiekowi do podpisu.
Drugi, kiedy Pan twierdzi, że banki nie daję kredytów ludziom na progu bankructwa.
W jednym i drugim wypadku dowodzi Pan tego, że jest całkowicie oderwany od rzeczywistości. CAŁKOWICIE! PAN ZWYCZAJNIE NIE MA POJĘCIA O NICZYM.
@StudentSGH
OdpowiedzUsuńJa nie sądzę, że za Panem ktoś stoi. Wręcz przeciwnie. W pewnym momencie się wystraszyłem, że za Panem nie stoi dokładnie nikt. Że Pan jest całkowicie samotny.
Ale proszę się nie martwić. Już mi przeszło. Choć, oczywiście, niepokój pozostał.
@StudentSGH
OdpowiedzUsuńE tam! Nikt nie obgaduje Michała. My go lubimy. Tak jak Pana. Problem w tym, że on tak przyjdzie, coś powie i sobie idzie. A my tu zostajemy ze swoimi emocjami. A więc, sam sobie jest winien.
@marylka
OdpowiedzUsuń- ??
@xe
OdpowiedzUsuńxxx
@StudentSGH
OdpowiedzUsuń"co konkretnie chcesz wiedzieć?"
chętnie przeczytałbym całość - ale może wystarczy podsumowanie.
@filozof grecki
OdpowiedzUsuńAch! Przepraszam, że nic nie odpisałem. Najpierw dochodziłem do siebie, potem kombinowałem, co można na to powiedzieć, no a potem czas minął. Ale to że tu jesteś, to coś bezcennego.
@Toyah and all
OdpowiedzUsuńZ przyczyn czysto technicznych (router padł) nie uczestniczę w tej interesującej dyskusji.
Więc gwoli podsumowania powiem tylko jedno - Toyah ma 100% rację!
Banki to instytucje zbrodnicze i bardzo niebezpieczne.
System bankowy zwyrodniał w sposób niesamowity i jest całkowicie nastawiony na wyzysk, a nie na bycie fragmentem zdrowej gospodarki, gdzie jego celem była pomoc w redystrybucji pieniądza.
Tą niebezpieczną mutację, już dawno temu widział np. Koran, zabraniając tych operacji, które teraz przynoszą bankom fortunę, mimo faktu, że gospodarka światowa ledwo zipie.
I tak - banki chcą wszystkim bez wyjątku wyrwać ostatni grosz.
Tym bogatym, jakby troszkę mniej.
Proponuję wszystkim pracę domową :) (poza obowiązkowym obejrzeniem "Pieniądze jako dług", jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił).
OdpowiedzUsuńPraca polega na tym, by przynajmniej jednej osobie w swoim otoczeniu (z rodziny, znajomych) zadać jedno proste pytanie: Skąd banki biorą pieniądze, które oferują swoim klientom jako kredyty? Proszę pytanemu niczego nie sugerować, tylko zadać to pytanie. Ja od dłuższego już czasu prowadzę taki eksperyment i jeszcze ani razu nie otrzymałem prawidłowej odpowiedzi! Każdy, stosując prostą logikę czy też tzw. wiedzę potoczną, odpowiada, że pieniądze na kredyty pochodzą z rachunków i lokat. Bank korzysta z tego, że wie, ile pieniędzy musi trzymać na ewentualne wypłaty, a ile może pożyczyć i czerpie swoje zyski z różnicy w oprocentowaniu, które jest wyższe dla kredytów, a niższe dla lokat. Proste i logiczne. Po wykonaniu tej pracy wpiszcie tu rezultat.
Już mój eksperyment dowodzi, jak sprytnie działa system - niby wiedza o zasadach funkcjonowania systemu finansowego nie jest żadną tajemnicą, ale jakoś ogół społeczeństwa nie jest w tym edukowany, system edukacji, medialni eksperci nie palą się z wyjaśnieniami. Nawet tu w komentarzach zauważyłem błędną opinię, że pieniądze na kredyty pochodzą z lokat. Fakty są takie, że bank w momencie podpisania przez klienta umowy o kredyt po prostu wpisuje żądaną sumę na koncie klienta. Ot, tak - wyczarowuje pieniądze z niczego. Papierowe pieniądze zresztą i tak co raz rzadziej są potrzebne, jest przecież plastik i operacje przez internet. Jest to zupełnie legalne. Na ogół w pierwszej chwili trudno ogarnąć wszystkie konsekwencje tej wiedzy. Osobę, która o tym usłyszy na ogół ogarnia zdumienie, a z czasem oburzenie. Analogia do sytuacji bank-klient banku jest bowiem mniej więcej taka: gracze zasiadają do pokera, przy czym jeden zastawia wszystko co ma, a drugi gra z pustą kieszenią z prawem wirtualnego postawienia dowolnej sumy. Oczywiście ten drugi zawsze musi wygrać.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńBogatym nie muszą. Bogaci zwykle po utracie połowy majątku strzelają sobie w łeb ze pistoletów, które trzymają w swoich sejfach, lub topią w swoich basenach. Taka konsystencja.
Jedyna pociecha, że to są często właściciele tych banków, lub ich pracownicy.
@filozof grecki
OdpowiedzUsuńNie próbowałam zrobić Twojego eksperymentu, bo myślę, że skoro ja wiem, że te pieniądze są wirtualne, to i inni na ogół wiedzą.
Zastanawiam się, dlaczego właściwie likwidacja tego systemu wydaje się tak wielu ludziom pomysłem godnym fsnatyków, grożącym totalnym krachem wszystkiego. Nawet jeśli nie jest to w tej chwili realne, to jest to temat, który powinien stale istnieć w tzw. debacie publicznej. Jeśli Arabowie mogli zrobić porządek ze spekulacją, dlaczego nie my? Czy dlatego, że mamy demokrację, a nie rządy dzikich watażków, i że w demokracji światła większość nie zgodziłaby się nigdy na krzywdę naszych dobrych bankierów?
@toyah
OdpowiedzUsuńCiesze sie ze zdarzylem - wazny tekst!
Zaczne od tego, ze niezaleznie od trzezwiego pytania Marylki jestem jasno przekonany ze ewentualne (jak sie zdaje, tfu tfu, jednak coraz blizsze) zwyciestwo PiS wiele tu nie zmieni. Dotknales tematu, ktory jest poza zasiegiem. Banki trzymaja nas wszystkich za morde, tych ktorzy maja w nich kredyty w opisany przez Ciebie sposob bezposredni, tych ktorzy maja w nich pieniadze (jak ja) w sposob tylko nieco bardziej posredni ("pomysl co stanie sie z Twoimi pieniedzmi jak zbankrutujemy"). Cala reszte trzymaja w szachu rowniez ("gospodarka bez bankow runie, wybuchnie armageddon"). Innymi slowy ten rak przezarl nosiciela tak, ze nie da sie juz go wyciac. Mozna tylko, mowiac mistycznie, umrzec i narodzic sie na nowo.
Teraz o chciwosci. Wiec mi sie ta idea zakazu lichwy wydaje w sensie moralnym wielce sensowna i atrakcyjna. Lichwa jest zla ze swojej natury. Banki nie sa zle dlatego ze sa eskpozytura Systemu (choc oczywiscie sa, wrecz jego cytadela). Mamy wszak w Polsce "dobry", "nasz" bank - SKOK. Dzieki niedawnym wpisom naszego przyjaciela Coryllusa, troche juz o SKOKach wiemy. To znaczy ze sa dokladnie takie same - tylko "nasze".
Na koniec dodam, co i tak dla wszystkich jest jasne, ze ci wszysc biedni wciskacze kart i te panie w oddzialach sa dokladnie takimi samymi ofiarami tego systemu jak ich klienci. Pracuja za grosze, musza realizowac ciagle podnoszone cele sprzedazy, management traktuje ich jak bydlo. W wiekszosci sami maja produkty ktore wciskaja innym, i sa dokladnie tak samo od nich uzaleznieni.
PS a na koniec calkowicie bez zwiazku ale mile: aktrakcyjna dziewczyna wg PO i wg PiS. Enjoy.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/51,80271,10282846.html?i=6
@LEMMING
OdpowiedzUsuńDobrze że się pojawiłeś. W ogóle dobrze że jesteś.
Co do zdjęcia, możliwe, że to o mnie świadczy nie najlepiej, ale mi się lepiej podoba Prezes.
@Marylka
OdpowiedzUsuńTwoje podejście jest, niestety, nienaukowe. W nauce unikamy przyjmowania założeń a priori i dystansujemy się od własnych przekonań na rzecz badań empirycznych :) Jeśli każdy z komentujących zechciałby zadać moje pytanie tylko jednej osobie i podać tu odpowiedź, to już mielibyśmy w pewnej mierze naukową odpowiedź na ciekawy skądinąd problem: czy ludzie są świadomi roli prywatnych banków w kreowaniu pieniądza.
Z postulatem stałej obecności tego tematu w debacie publicznej w pełni się zgadzam. Komu zależy, by ten temat był nieobecny, łatwo zgadnąć. Miejmy nadzieję, że Toyah jako poseł zajmie się i tym, by taką debatę zainicjować.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJeśli tylko się przydaję, to bardzo się cieszę. Bardzo bym chciał, by Polacy wreszcie się obudzili. Faktycznie - zasługujemy na więcej!
@Toyah
OdpowiedzUsuńSwoje pierwsze stwierdzenie mogę podeprzeć czymś o czym już kiedyś tu dyskutowaliśmy - założeniem, że ludzie są mądrzy. Pan twierdzi, że ja tak twierdze cynicznie, wiedząc, że ludzie nie są mądrzy... Same old story
A drugie - niech mi Pan wskaże bank, który daje kredyty ludziom na skraju bankructwa, to odszczekam co napisałem. I proszę wyjaśnić jaki ma w tym interes.
Miło po raz kolejny słyszeć, że Pan mnie lubi, inni zapewne też :)
@raven59
skoro chcesz podsumowanie, proszę bardzo
Doświadczenia ostatnich lat pokazują, że rośnie częstotliwość występowania i skala bąbli spekulacyjnych. Do zmian, jakie zaszły w ostatnich dziesięcioleciach, które miały wpływ na formowanie się bąbli spekulacyjnych, można zaliczyć:
- upowszechnienie dostępu do rynku akcji, dzięki wprowadzeniu możliwości składania zleceń przez internetowe systemy transakcyjne i obniżeniu kosztów transakcyjnych,
- zmniejszenie się barier wejścia na rynek nieruchomości, dzięki upowszechnieniu się kredytów hipotecznych i obniżeniu kryteriów zdolności kredytowej,
- rozluźnienie regulacji, jakim podlegały instytucje sektora finansowego, zarówno w zakresie operacji z klientami, jak i prowadzenia operacji na papierach wartościowych na własny rachunek.
Zmiany te doprowadziły do zwiększenia się liczby uczestników rynków finansowych. Duża część nowych uczestników rynku to uczestnicy niedoświadczeni, którzy kierują się przesłankami innymi niż fundamentalne przy podejmowaniu decyzji o kupnie lub sprzedaży aktywów. Uczestnicy profesjonalni, z kolei, prowadzą operacje na rynku na większą skalę i przy pomocy dużych kapitałów, jakimi dysponują, pomimo większej płynności rynków, mogą wywoływać zmiany cen. Oba typy uczestników rynku mogą przyczyniać się do zwiększenia zmienności cen na rynkach.
Na powstawanie, narastanie i pękanie bąbli spekulacyjnych mają wpływ czynniki ekonomiczne i psychologiczne. Czynniki ekonomiczne, takie jak: niskie stopy procentowe, wysokie tempo wzrostu gospodarczego i towarzysząca mu niska inflacja, wzrost wydajności pracy, postęp technologiczny, przyczyniają się do powstawania bąbli spekulacyjnych. W fazie narastania decydującą rolę odgrywają czynniki psychologiczne, takie jak: działanie instynktu stadnego, zbytnia pewność siebie, spadek awersji do ryzyka. Pęknięcie bąbla spekulacyjnego spowodowane jest zarówno działaniem czynników ekonomicznych, jak i psychologicznych.
O ile można oddziaływać na czynniki ekonomiczne, chociażby przez podnoszenie stóp procentowych, czy wprowadzanie nowych regulacji, np. nakładających restrykcje na akcję kredytową banków w określonym segmencie, to nie da się oddziaływać na ludzkie emocje, która odgrywają dużą rolę na każdym etapie ewolucji bąbla spekulacyjnego.
Ekonomiści zajmujący się tematyką bąbli spekulacyjnych od lat spierają się, jak można zapobiegać powstawaniu bąbli spekulacyjnych i jakie działania należy podejmować, gdy bąbel się uformuje. Większość ekonomistów jest zdania, że należy podejmować działania zmierzające do zmniejszania potencjalnych strat powodowanych przez bąble spekulacyjne, nie ma natomiast zgody co do tego, jakie konkretnie mają to być działania. Wśród ekonomistów dominują dwa podejścia. Według pierwszego kluczowa jest rola polityki pieniężnej, według drugiego dużo ważniejsze są właściwe regulacje, gdyż w przeciwieństwie do stóp procentowych oddziałują one jedynie na rynek, na którym występuje bąbel spekulacyjny, a nie na całą gospodarkę.
Trwający kryzys ekonomiczny nie zmienił wiele, zarówno w kwestii prowadzenia polityki pieniężnej, jak i w kwestiach regulacji, w związku z czym jest prawdopodobne, że w kolejnych latach na rynkach aktywów utworzą się i pękną kolejne bąble spekulacyjne. W tym przypadku jednak skutki ich pęknięć mogą być dużo bardziej dotkliwe, gdyż rządy i banki centralne, nadwerężone finansowo przez trwający kryzys, nie będą w stanie złagodzić tych skutków.
@ LEMMING
OdpowiedzUsuń-niezawodne komentarze na stronie GW jak zawsze sprawiają że mam ochotę jeździć chodnikami po śródmieściu z przytwierdzoną do dachu mego wiekowego kombi kosą, której brzeszczot wystaje poza obrys auta.
@Student
Czy w Twojej pracy zahaczasz możesz o mnożnik kreacji pieniądza w agregatach M1 i wyższych? Jeśli tak, to jak oceniłeś rolę banków komercyjnych?
I tak piszę pan gorzej niż Łysiak.
OdpowiedzUsuńMoże inne sprawy będą lepsze to może napawać nadzieją:) ale pisarzem jest Pan takim namurnym rzekłbym i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń@Rain
OdpowiedzUsuńNie bój, w pracy nie zahaczam, ale na studiach o mechanizm kreacji pieniądza zahaczyłem. I tu jest pole do użycia narzędzi polityki pieniężnej, czyli cytując wspomnianego Michaela Dembinskiego policy, a nie politics.