niedziela, 26 września 2010

Paweł: Ta kampania to była fikcja

Wywiad, który przedstawiam poniżej, chodził mi i Pawłowi – naszemu człowiekowi w sztabie – po głowach już od dłuższego czasu. I pewnie nigdy by nie został przeprowadzony, spisany i dziś opublikowany, gdyby nie fakt, że od kilku dobrych tygodni publiczna przestrzeń wypełnia informacja, że Jarosław Kaczyński, dzięki niezwykle udanej i skutecznej pracy swojego sztabu, osiągnął znacznie lepszy wynik wyborczy, niż faktycznie na to zasłużył, a jeśli dziś robi wrażenie osoby z tego niezadowolonej, to może to wyłącznie świadczyć o tym, że z tej żałoby w jakiej się pogrążył, stracił rozum. To nieznośne kłamstwo jest na dodatek starannie podsycane przez niektórych prominentnych członków jego sztabu, oczywiście nie bezpośrednio, ale przez cały szereg niedopowiedzeń i aluzji, których główne przesłanie jest właśnie takie: Nikt nie wie, co się z tym biednym Jarosławem dzieje.
O swoich powodach, w samym już wywiadzie, mówi sam Paweł. Jeśli idzie o mnie, na mnie największe wrażenie zrobiła rzecz z pozoru błaha, ale wydaje mi się idealnie symbolizująca cały ten okropny plan. W rozmowie w TVN24, Joanna Kluzik Rostowska została spytana przez Monikę Olejnik, czy ona zgadza się, że posłowie Platformy Obywatelskiej są chamscy wobec kobiet, tak jak to twierdzi Jarosław Kaczyński. Jeśli ktoś myśli, że Kluzik odpowiedziała wymijająco, że ona akurat nie ma złych doświadczeń, ale skoro Prezes tak mówi, to może coś tam widział – jest w głębokim błędzie. Ona jednoznacznie i bez żadnej dyskusji powiedziała, że o jakimkolwiek chamstwie nie ma mowy. W Sejmie wszyscy są razem, grzeczni dla siebie, uprzejmi, i wręcz zaprzyjaźnieni. A więc – Prezes zwyczajnie bredzi.
To co ona powiedziała już potem, w rozmowie z Mazurkiem dla Rzeczpospolitej, wyłącznie cały ten plan – lub w najlepszych dla nich razie, bezmyślność – potwierdza. Bo jeśli na pytanie, co się dzieje z Kaczyńskim, Kluzik uważa za konieczne odpowiedzieć, że ona naprawdę nie ma pojęcia, to znaczy, ze zarówno ona, jak i całe to towarzystwo, które prowadziło kampanię prezydencką na rzecz Jarosława Kaczyńskiego na nic lepszego od tego wywiadu nie zasługuje. No i jeszcze wczoraj wywiad Prezesa dla Rzeczpospolitej, gdzie on mówi co takiego: Dwa miliony głosów, a oni się zastanawiali przez całe dni, jak ma wyglądać ulotka wyborcza. I o tym między innymi opowiada nam Paweł


Opowiedz może proszę najpierw, jak to się stało, że w ogóle zostałeś członkiem sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego? Czy to że od początku wspierasz jego projekt i przywództwo wystarczyło?
Dzięki znajomościom. Jak zresztą każdy. Chciałem pomóc, wiedziałem, że się przydam, poszukałem kontaktów – no i mnie polecono.
Więc jak to wyglądało? Przychodzisz. Przedstawiają cię i co się dzieje?
Zostałem przedstawiony Pawłowi Poncyliuszowi. Powiedział, żebym chwilę poczekał, i poszedł. Po dokładnie dwóch godzinach czekania i patrzenia, jak mnie mija na korytarzu, w końcu znalazł dla mnie chwilę czasu. Wziął mnie do jakiegoś pokoju, rozłożył się na krześle i zapytał co robię, czym się zajmuje, co umiem? Kiedy zacząłem opowiadać mu o sobie, do pokoju weszła Joanna Kluzik-Rostkowska z posłem Kamińskim i powiedziała Poncyliuszowi żeby sobie poszedł gdzie indziej, no więc wyszliśmy…
Chcesz powiedzieć, że weszła i zwyczajnie powiedziała, żebyście sobie poszli?
Właśnie tak. Po prostu „Idźcie gdzieś stąd” czy coś w tym stylu i tyle. Resztę naszej i tak krótkiej rozmowy dokończyliśmy w pustym pokoju, a więc na stojąco. Ustaliliśmy, że w związku z brakiem planów i dopiero kształtującą się strategią kampanii, skontaktuję się z nim telefonicznie w poniedziałek. I wówczas spróbuje mnie przydzielić do jakiegoś konkretnego zadania. To był piątek, więc po 3 dniach zadzwoniłem do posła z pytaniem czy już mogę wejść i działać. Odpowiedź udzielona telefonicznie przypominała tę z piątku, czyli ustaliliśmy, żebym zadzwonił w środę rano. Zadzwoniłem. Poseł odebrał, ale poprosił o telefon o dwunastej. Zadzwoniłem tym razem bez odpowiedzi. Pomyślałem, że widocznie jest zajęty, więc wysłałem esemesa informując, że będę dzwonił po 14tej. Zadzwoniłem ale i tym razem nie udało się. Ponieważ trochę żyję na tym świecie, rozumiem, że nie każdy może od ręki odebrać telefon, i że na pewno ma masę ważniejszych spraw niż odbieranie telefonów, choćby nawet wcześniej umówionych.
No i co? Czekałeś aż oddzwoni, czy jak?
Obawiając się, że jeśli będę czekał bezczynnie, to mogę się zwyczajnie nie doczekać, zadzwoniłem do Elżbiety Jakubiak. Ponieważ Poncyliusz podczas piątkowej rozmowy, głośno rozważał wariant umieszczenia mnie w grupie pani Jakubiak, zadzwoniłem do niej z pytaniem, czy by mnie przyjęła. Zgodziła się i zaproponowała jakoś dwa dni później spotkanie w siedzibie sztabu na Nowogrodzkiej. Na spotkanie nie przyszła, coś jej wypadło, ale poprosiła bym skontaktował się z szefem jej grupy, z człowiekiem którego nazwała swoją prawą ręką a którego z litości, bo sporo będzie tu o nim złego, z imienia nie wymienię. No cóż, ten pan, chłopak mniej więcej w moim wieku, a więc niewiele po trzydziestce, stał na czele czteroosobowej grupy, zajmującej mały pokoik z widokiem na dach sąsiedniego budynku. Przedstawiłem mu się, powiedziałem po co i na czyje polecenie przyszedłem, po czym we dwóch udaliśmy się do sąsiedniego pustego pokoju pogadać. Na pytanie od kogo jestem, odpowiedziałem zgodnie z prawdą, a na moje pytanie co mam robić, dostałem znaną mi już śpiewkę że nie wiadomo, że jest mały bałagan i że na razie sobie po prostu jesteśmy. Po tym krótkim badaniu, wróciliśmy do pokoju i tak zaczęła się moja praca w sztabie.
Praca, czyli co?
W skład grupy wchodziło od tej pory 6 osób – owa prawa ręką Jakubiak… a, niech będzie – Michał, 3 studentów (dwóch z Krakowa, jeden z UW), jedna dziewczyna o imieniu Marysia, no i ja. Potem pojawiło się jeszcze paru studentów. Przychodziłem tam na parę godzin dziennie i te godziny, tego pierwszego dnia przesiedziałem. Po prostu. Nie było absolutnie nic do roboty.
Ale oni coś tam robili, czy nie?
No, nie bardzo. Albo siedzieli przy laptopach i coś tam dłubali, albo się kręcili bez sensu w kółko. Wiesz jak to jest, byli ludzie, ale nie było decyzji. Nie było pomysłu co z tym wszystkim dalej.
No a Poncyliusz, albo Kluzik przychodzili tam, żeby się dowiedzieć co się dzieje?
Skąd! Oni byli na wyższym poziomie że tak powiem wtajemniczenia. Przychodzili na posiedzenia szefów sztabu a potem gdzieś lecieli. Pamiętam nawet jak ci dwaj z Krakowa narzekali, że z tą ‘warszawką’ nic się nie da robić, i takie tam, i że oni tu przyjechali na własny koszt i szlag ich trafia że nie mogą konkretnie działać… Posiedziałem więc znów te parę godzin, pogadałem trochę o polityce, ale też nie za wiele, bo jakoś się nie kleiło, i poszedłem sobie z nadzieją że jutro będzie lepiej. No i faktycznie było lepiej, bo pojechałem z Michałem do Hotelu Europejskiego zobaczyć salę w której miał być robiony call center i tym podobne pomysły sztabu…
A co ci się nie podoba z tym call center? Przecież wszyscy byli zachwyceni.
Byli zachwyceni, bo to niby taka nowoczesna koncepcja. Że niby wielki świat, Europa. A przecież to była czysta fikcja. Jak myślisz, ile osob dziennie tam dzwoniło? I po co? Wielkie mi call center! Przecież to w ogóle nie miało przełożenia na wynik wyborów. Szkoda nawet gadać.
No dobra. Pojechaliście do tego call center.
Pojechaliśmy, zobaczyliśmy i wróciliśmy. Kolejnego dnia wreszcie się coś znalazło. Miałem obdzwonić listę warszawskiego honorowego komitetu poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego, i zaprosić osoby które się na niej znajdowały na wiec inaugurujący kampanię prezesa PiS – miał się odbyć na Placu Teatralnym. Miałem dzwonić do ludzi, nie wiedząc nawet, gdzie te autorytety na owym placu mają się spotkać. Więc najpierw dzwoniłem do nich, pytałem czy przyjdą, a na pytanie gdzie mają się stawić, odpowiadałem że nie wiem, ale że ktoś zadzwoni jeszcze dziś, albo jutro rano, czyli w dniu wiecu. Na tej liście było około stu osób. Ja obdzwoniłem połowę, potem miał ktoś poinformować resztę, a wieczorem jeszcze raz te sto telefonów wykonać żeby poinformować tych ludzi o miejscu spotkania. Paranoja. Nikt z tych ludzi w grupie Jakubiak nie umiał mi powiedzieć, gdzie będzie to spotkanie, nie wiedział kogo o to zapytać, nie wiedziała też posłanka Jakubiak. No i dzwoniliśmy do całej masy poważnych ludzi – profesorów, doktorów, aktorów, piosenkarzy, twórców – kompletnie bez sensu. W końcu ktoś podjął decyzję, i te telefony rozpoczęły się od nowa - do tych samych osób, tym razem by podać miejsce spotkania członków komitetu – boczne wejście do Teatru, od ulicy Wierzbowej.
No ale ja pamiętam, że ten pierwszy wiec, ze względu na powódź, miał się wyłącznie sprowadzać do koncertu-zbiórki właśnie na powodzian?
No tak. Tyle że najpierw miał być Kaczyński z krótkim wystąpieniem na tle tego komitetu złożonego ze znanych ludzi, a później ten koncert. No i chodziło o to, żeby zebrać z jednej strony tych artystów, a z drugiej profesorów i innych. Wszystko po to by pokazać, że Prezesa wbrew temu co mówią media, popierają ludzie z różnych środowisk, także ci że tak brzydko powiem „z górnych szczebli drabiny społecznej”.
Dobra. Więc dzwonisz.
W trakcie owego obdzwaniania członków tego komitetu, okazało się że nagle część artystów zrezygnowała z udziału w wiecu. Okazało się, że ktoś, prawdopodobnie ze sztabu, ich wszystkich zniechęcił.
Skąd wiesz, że ze sztabu? I że w ogóle zniechęcił.
Jakubiak powiedziała, że to ktoś od nas. Padło nawet nazwisko, ale poprzedzone wyrazem „chyba” więc go tu nie powtórzę. I zaraz potem zaczęła dzwonić do kolejnych, znanych sobie piosenkarzy i kompozytorów z prośbą, czy oni by nie mogli ściągnąć na ten wiec innych piosenkarzy, w miejsce tych którzy się wycofali.
A więc jest wiec…
To była chyba sobota. I wtedy okazało się, że ktoś wymyślił, że honorowy komitet, zamiast stać na scenie tuż za Jarosławem Kaczyńskim, zostanie stłoczony tuż przed sceną, za barierkami, w miejscu gdzie zazwyczaj stawia się młodzieżówkę. Przyszedłem na plac gdy była już masa ludzi, więc o tym nie wiedziałem ale powiedziano mi o tym na drugi dzień w sztabie. No więc oni wszyscy – jak mówię, profesorowie, artyści i inni – stali za barierkami, do których przyciskał ich zebrany na placu tłum. I pamiętam, jak właśnie wtedy sobie pomyślałem, że gdybym to ja był w takim komitecie, i gdyby mnie w taki sposób potraktowano, na kolejny już bym zwyczajnie nie przyszedł.
Słyszałem, że tam nic nie było w ogóle słychać.
Zero. Nagłośnienie było tak fatalne, że to co mówił kandydat słyszeli tylko ci co stali 10 metrów przez sceną. Reszta osób które stały albo dalej, albo gdzieś po bokach, kryjąc się przed upałem, nie słyszała dokładnie nic. Sprawdziłem to osobiście przemieszczając się w tym celu po placu. Oto jak wyglądała organizacja inaugurującego spotkania Jarosława Kaczyńskiego z wyborcami, zorganizowana przez ludzi pracujących dla niego w sztabie. Nie wiem kto to zrobił, ale wiem, że ten ktoś to zwyczajnie spaprał. I nie jestem pewien, czy chcę nawet wiedzieć, jak wyglądały inne wiece.
Z tego co opowiadasz o sytuacji wewnątrz sztabu, wynika, że inaczej być nie mogło.
Ogólne wrażenie miałem takie, że nikt tu nie ma żadnego planu. Ciągle widziałem jakiś ludzi i posłów, którzy łazili po korytarzu i zaglądali do pokoi – jakby wszyscy wszystkich szukali. Drugie spostrzeżenie to takie, że tam w ogóle nie było osoby która wyróżniałaby się zdecydowanym działaniem. Brakowało dyrygenta. Stale miałem wrażenie, że oni wszyscy się tak o siebie ocierają, uważając tylko, żeby nie nadepnąć komuś na nogę - w końcu nikt do końca nie wiedział kto był pod kogo podwieszony. Poza tym, miałem wrażenie, że każdy chciał być na tyle „mocno” zaangażowany, by w razie sukcesu móc powiedzieć że to w części dzięki niemu, ale jednocześnie na tyle „powierzchownie”, by w razie porażki nikt nie mógł zwalić na nich choćby części odpowiedzialności. To oczywiście było źródłem owej bezdecyzyjności, która każde zadanie czyniła nielogicznym, częściowym, i ogólnie trudnym do wykonania, jeśli już w ogóle jakieś się pojawiło.
Dobra. Lećmy dalej.
Jakoś tak zaraz po tym wiecu, prace grupy do której należałem, zaczęto stopniowo przenosić do Hotelu Europejskiego. Wynajętą tam na miesiąc salę podzielono na sektory, które miały pełnić funkcje kawiarenki, biura, sali debat, no i tego call center. Salę tę wynajęto za kwotę której nie wymienię, ale z nóg zwalała nie tyle kwota wynajmu, bo akurat w Warszawie to standard, ale sposób w jaki ją wynajęto - o dwa tygodnie za wcześnie. I przez te dwa tygodnie stała pusta, odwiedzana od czasu do czasu przez różnych ludzi pracujących w sztabie, lub dla sztabu, którzy mieli z niej zrobić wyżej wspomniane centrum... Po prostu stała pusta, bo ktoś tam nie umiał podjąć decyzji co, jak i kiedy. Ogólnie ciężka sprawa. Nawet harmonogram przebudowy tej sali wskazywał na to, że osoba która się tym zajmowała, a była nią owa prawa ręka pani Jakubiak, nie miała ani wyczucia, ani pojęcia o planowaniu. Ekipa odpowiedzialna za wystrój, montaż przepierzeń pomiędzy poszczególnymi wspomnianymi częściami została poproszona o wykonanie tej pracy w czwartek, a już na drugi dzień kazano jej to rozbierać, bo w sobotę w tej sali miało odbywać się jakieś wesele. Po weselu, znów wezwano tą ekipę, która ponownie wszystko zmontowała. Gdy zapytałem osobę z mojej grupy, czy nie można było odłożyć pierwszego montażu na poniedziałek po weselu, tak by nie robić tego dwa razy, dostałem odpowiedź że nie ma problemu bo najgorzej montuje się pierwszy raz, potem już idzie szybciej. Dobre!
Salę w końcu wykończono. Powstał kącik dla dzieci. Żadnych dzieci wprawdzie tam nie widziałem, za to bardzo spodobało się to dziennikarce z TVN, która będąc w stanie błogosławionym widocznie dostrzegła w tym jakiś urok. Była kawiarenka z mapą II RP i stylowymi krzesłami, miejsce dla dziennikarzy, sala gdzie odbywać się miały debaty, no i sala obok, w której miano wyświetlać to co będzie się działo w sali debat, gdyby w pierwszej zabrakło miejsca.
No ale, jak patrzymy na to wszystko z dzisiejszej perspektywy, to jednak wszystko jakoś działało, i to nawet nienajgorzej. Sam tam byłem, i pomijając opisywane już przeze mnie zamieszanie z tą naszą debatą, nie wyglądało to najgorzej.
Tak. Jakoś. Wszystko działało jakoś. Będąc jeszcze na Nowogrodzkiej, zwróciłem uwagę, że na stronie jarosławkaczynski.info czyli oficjalnej stronie kandydata, godło Polski nie jest biało czerwone, a biało-niebieskie…
O tak! To też nasz Antek zauważył. Strasznie się wściekał, że to jest kompletna porażka…
Osoby w mojej grupie odpowiedziały mi, że oni już to zgłaszali, ale nikt nie reaguje. Nie wiem komu i gdzie zgłaszali. Ja to zgłosiłem poseł Jakubiak, która podenerwowana odpowiedziała mi, żeby jej nie zawracać głowy... była tuż przed jakimś telewizyjnym występem. Pewnie jakimś ważnym. Ale zdziwiło mnie, że mniej ważnym okazała się ewentualna kompromitacja kandydata na którego rzecz pracuje. Że nie ma nagle znaczenia, jak kampania Jarosława Kaczyńskiego zostanie przez ten błąd odebrana przez internautów, albo jak on sam zostanie wyszydzony przez media.
Media na to chyba nawet nie zwróciły uwagi…
Nie wiem. Może ich to zwyczajnie nie obchodziło. Wtedy jednak zrozumiałem, skąd się brały te wszystkie potknięcia Lecha Kaczyńskiego. Nie jego potknięcia, ale ludzi, którzy organizowali jego prace. To przyznanie orderu Jaruzelskiemu, wieszanie flagi do góry nogami itd. Kiedy sobie pomyślałem, że on w swej nieświadomości mógł się otaczać właśnie takimi ludźmi, po raz pierwszy zrobiło mi się smutno. Bo przyszło mi nagle do głowy, że tak naprawdę mógł być w tym pałacu zupełnie sam.
Przesadzasz.
Nie wiem. Może. Ale tak sobie wtedy pomyślałem.
Naszym głównym zadaniem zapoczątkowanym już na Nowogrodzkiej a potem w hotelu było tworzenie harmonogramu debat. No i rzecz jasna wymyślanie tych debat i dobieranie do nich prelegentów. No więc wymyślała nasza grupa temat, np. sprawy zagraniczne, i jako prelegenta dobierała posła Kowala. Albo debatę na temat wojska, i wpisywała w rubryce obok, że poprowadzi to ktoś tam równie znany. Tym mniej więcej zajmowała się 6 osobowa grupa, poza od czasu do czasu przenoszeniem krzeseł z miejsca na miejsce pod dyktando prawej ręki Jakubiak, który najwyraźniej czuł się dzięki takim pustym zadaniom spełniony. To naprawdę było wyjątkowe. Tam nie działo się w tych dniach nic, a on ciągle chodził to tu to tam, gdzieś jeździł, wracał, wydawał nic nieznaczące polecenia... Na moją prośbę, by mi powierzył adaptację kawiarni Batida…
Co to jest Batida?
No, tam obok jest taka kawiarnia i był plan, żeby ją wykorzystać na rzecz kampanii. No więc, kiedy mu powiedziałem, że Jakubiak zgodziła się bym się tym zajął, on się normalnie obraził…
O co?
No nie wiem. Że coś załatwiam z Jakubiak za jego plecami, chyba. No i odpowiedział, że nie dam sobie rady, bo to duża operacja logistyczna. Wiesz, że ja jestem inżynierem na budowie. Ogarnięcie budowy, zorganizowanie pracy robotników, podwykonawców, dostawców materiałów tak by zmieścić się w wyznaczonym czasie, można nazwać operacją logistyczną. Umówienie się z projektantem wnętrz, który zaprojektuje wystrój kawiarni i go wykona nie mogło być czymś dużym, a już na pewno żadną tam logistyką. Najwyraźniej dla prawej ręki posłanki Jakubiak to było coś. Wspominam o tym z dwóch powodów. Od tej chwili wzrastała we mnie niechęć do pracy w sztabie, do tego ciągłego udawania, robienia sztucznego tłumu, i wszystkiego tego co nie miało nic wspólnego z pracami sztabu jako takimi. Cholera, cała para szła w gwizdek. Drugi powód dla którego ci o tym mówię, to ten, by pokazać jacy ludzie pracowali na rzecz Jarosława Kaczyńskiego także na poziomie niższym. Nie tym poselskim, ale tu gdzie przekazywane były gdzieś tam wyżej wypracowane, jeśli już, zadania. I że to wszystko w związku z tym nie mogło się udać. No i jeszcze taka wstawka.... ta Batida. W końcu z niej nic nie wyszło. Stała pusta, bo kawiarnia przeniosła się do budynku obok. I każdy kto przechodził obok mógł zobaczyć mizernotę tego co powstało... na zewnątrz nad witryną wisiały dwa małe głośniczki, osłonięte przed deszczem folią, przez które w kółko leciały przemówienia Kaczyńskiego. Leciały, ale nikt nic nie rozumiał, nie mógł zrozumieć, bo hałas przy Krakowskim, przejeżdżające autobusy, gwar uliczny skutecznie te głośniki zagłuszał. A to były takie najgorsze, beznadziejne pudła. Nawet gdyby tam była cisza, też pewnie słychać by było wyłącznie jakieś bełkotanie.
Potwierdzam. Byłem, słyszałem.
No i jeszcze ten smutny plakat z Jarosławem, w szybie pustego lokalu. Wtedy zrozumiałem że przegramy. Bo wiesz, nawet te debaty były tworzone ot tak dla tworzenia. A potem i tak najczęściej okazywało się, że z jakiś tam powodów debata musi się odbyć w innym terminie, albo godzinę wcześniej, albo dwie później. Ja dwukrotnie przyszedłem na koniec, nie wiedząc nawet, że debata została przeniesiona. Wiedzieli tylko ci, co zmiany wprowadzali, media które były o tym informowane, i nikt więcej. Siłą więc rzeczy najczęściej była na nich garstka osób.
Co się dziwisz? Miała się zacząć o 15.30, zaczęła się o 16, ale i tak cud, że do niej doszło.
Szkoda że nie podchodzono do tych debat jako elementu konsolidującego wyborców, albo ich edukującego. Wystarczyło, że były media. Sala mogła być pusta, byle w pierwszych rzędach ktoś siedział, byle w kadrze wszystko dobrze wyglądało.
O ile wiem, ich nawet i tak za bardzo w telewizji nie pokazywali.
No bo to wszystko nudne i bezsensowne było... na tyle, że w tym czasie nosiłem się z zamiarem zrezygnowania z pracy w sztabie. Nie mam w sobie tyle fałszu, by stale chodzić wśród takich ludzi i udawać, że wszystko gra. I nie ma we mnie zgody na to by uprawiać taką fikcję, i to z takim zaangażowaniem, że gdyby którąkolwiek z tych osób zapytać w tych dniach dlaczego nic nie robimy, pewnie by się obraziła. Ja tak nie umiem. Strasznie mnie wtedy nosiło, i coś się we mnie gotowało. Bo to nie były zwykłe wybory. Najpierw wygrana PO w wyborach parlamentarnych, a potem ta sprawa ze Smoleńskiem,... to były wybory wyjątkowe. To była walka o przyczółek w postaci Pałacu Prezydenckiego, reduty która mogła pomóc w odtworzeniu silnie zranionej prawicy, ale już na bazie młodszego pokolenia. A tu, dosłownie, takie byle co. Dlatego po raz kolejny zwróciłem się do pani Jakubiak z prośbą o przydzielenie mi konkretnego zadania. Zaproponowałem jej że zrobię własną debatę, i będzie to pierwsza debata blogerów w Polsce.
To ta nasza
Tak. Pomysł wydawał mi się ciekawy. Jest tak, że każdy kto wpisze w google hasło „debata blogerów”, na pierwszym miejscu wśród wyników otrzyma link do debaty Komorowskiego z blogerami, ale to była debata video, poprzez Internet. Moja debata miała być debatą blogerów z blogerami, na żywo. Po raz pierwszy w Polsce. I to wydarzenie miało kojarzyć się i być już na zawsze przypisane Jarosławowi Kaczyńskiemu, któremu zarzuca się wstecznictwo i niezrozumienie tego co nowoczesne. Jakubiak powiedziała, żebym to robił. To było w biegu. Ona od jakiegoś czasu nie odbierała ode mnie telefonów, więc gdy spotkałem ją w sztabie po prostu poleciałem za nią, przedstawiałem swój pomysł, a ona wsiadając do auta powiedziała żeby robić. Tak całkiem bez zgłębiania się w to co mówię, miałem wrażenie że na odczepnego. Ale to wtedy nie było ważne. Ważne było to, że powiedziała tak, i że miałem się z tym zgłosić do tego jej Michała. Zgłosiłem się. Wyznaczył mi czwartek tuż przed wyborczym weekendem I-szej tury. I o godzinie 15.30. Zapytałem jednego z tych studentów z Krakowa, czy chciałby mi pomóc i się tym zająć. Powiedział, że okay, i od razu przedstawił mi listę swoich blogerów. W momencie gdy mu powiedziałem, że mam swoje plany, napisał mi że nie jest zainteresowany, że swoją rolę widział tylko w zaproponowaniu tych blogerów. Ale skoro wybrałem innych, to jego to przestaje interesować. Poprosiłem go więc przynajmniej o umieszczenie informacji o tej debacie na stronie www. Powiedział, że to nie z nim trzeba gadać, ale z Marysią. Miał mi w związku z tym przesłać jej numer, ale na tym się zakończyło. Zresztą wiedział o niej Michał, i też nic. Informacji o debacie, o tak pionierskiej debacie, nie umieszczono na stronie www.jaroslawkaczynski.info. I wtedy zrozumiałem, że oni tej debaty nie chcą.
Wiedziałem, że tam się coś niedobrego dzieje. Ale rozmawiałem z Kluzik i ona obiecała, że będzie miała na wszystko oko.
Ona nie mogła mieć na nic „oka”, bo była wciąż umordowana swoją pracą, i tyle tylko, że w tamten czwartek pokazała się w sztabie i oni pewnie uznali, że skoro ona się z nami zna, to lepiej nie robić kłopotów. Zresztą sam widziałeś. Ona była zmęczona i przygnębiona. Rozmawiała z nami, patrząc od niechcenia w komórkę. Nie bardzo obchodziło mnie co mówi, miałem co innego na głowie, ale zapamiętałem coś co zrobiło na mnie duże wrażenie. Ona powiedziała ci na koniec tej rozmowy, że ma już dość, że jest zmęczona, i że już nie może się doczekać, aż znów wróci do domu o normalnej porze i zrobi dzieciom kolację... zresztą wciąż teraz o tym gada w telewizji. Zapamiętałem to, bo gdyby padło to z ust „zwykłej” kobiety, to byłaby to bardzo piękna, i zdrowa reakcja. Ale powiedziała to szefowa sztabu! Demonstrując tak całkowicie psychiczne i motywacyjne rozbicie i to w połowie drogi, bo wciąż jeszcze przed drugą turą, utwierdziła mnie w przekonaniu, że to nie może się udać. No i jeszcze ten Poncyliusz. Pamiętasz, jak on do nas podszedł i bez zwykłego „dzień dobry” czy „przepraszam” zapytał ją o coś, i bez słowa poszedł. Ty mu nawet powiedziałeś „dzień dobry” i wysunąłeś dłoń, a on nic. Polityk, cholera. Przecież jego pierwszym, i najprostszym obowiązkiem jest się uśmiechać do nieznanych sobie ludzi i ściskać im te dłonie. Tak po prostu. Zresztą nie ważne...
Był zajęty. Miał sprawy.
Jasne, że miał sprawy. Tyle że my to rozumiemy, ale ludzie, których on spotyka na co dzień mogą mieć to w nosie. A skąd wiesz, czy to nie jest jego stały styl? I skąd wiesz, co sobie o tego typu stylu myślą ci, którzy są mniej wyrozumiali?
Niech ci będzie.
Wyście się rozglądali ciekawie po sali, podczas gdy ja siedziałem wkurzony i napięty. Pierwszy rzut oka na salę debat uświadomił mi zaraz po wejściu, że ludzie od Jakubiak zbojkotowali nie tylko umieszczenie debaty na stronie www, ale i sama debatę. Sala nie była w ogóle przygotowana…
To już kiedyś opowiadałem.
No to ja jeszcze dodam parę obrazków. Nie było foteli dla prowadzących, nie było nagłośnienia. Zdjąłem z podium mównicę, postawiłem na niej fotele, poprosiłem chłopaków od nagłośnienia o podłączenie i rozdanie mikrofonów. Wszystko na szybko. Gdy skończyłem była prawie 16, czyli po czasie. Trzeba było zaczynać. Tuż przed rozpoczynającą debatę mową prowadzącego, podszedł do mnie jakiś wyraźnie zdenerwowany pan z pytaniem co tu się dzieje. Zdezorientowany twierdził, że pytał kogoś ze sztabu (to był człowiek z grupy w której pracowałem), co to za debata teraz będzie, i otrzymał odpowiedź że to nic takiego. Żeby przyszedł o 17.
Obrazili się i tyle.
Niech się obrażają, ale tu chodziło nie o nich. Ja myślę, że im tak naprawdę w ogóle nie zależało na wyniku tych wyborów. Że on był gdzieś tam daleko na horyzoncie myśli, a tymczasem ważniejsze na co dzień było to całe łażenie i lansowanie się. Ale Piotr Pałka - ten który debatę prowadził – chłopak też jakoś w moim wieku był rewelacyjny. Naturalny, niezepsuty, młody dziennikarz.... no i blogerzy, każdy na swój sposób ciekawy i oryginalny. Na debatę przyszło około 20 osób…
Było więcej.
Niech będzie, że więcej. Ale i tak, zważywszy na brak informacji na stronie www, na wczesną godzinę (w Warszawie pracuje się zwyczajowo do 17tej) było świetnie. Po części w której pytania zadawał Prowadzący...
Dobra. O tym ja już pisałem na blogu. Opowiadaj dalej.
To był mój ostatni raz w sztabie. Więcej tam nie byłem.
Powiedz mi tylko, czemu ci tak zależało, żeby w ogóle dziś zacząć o tym mówić? Rozmawialiśmy przecież wiele razy wcześniej, i zawsze zgadzaliśmy się, że nie ma co w tej kampanii więcej grzebać.
Gdy zrezygnowałem z pracy w sztabie, obiecałem sobie że to co tam widziałem nie ujrzy światła dziennego. Wstyd, więc nie ma o czym opowiadać. I tak było do chwili gdy Marek Migalski swym otwartym listem rozpoczął jeden z najcięższych ataków medialnych na osobę Jarosława Kaczyńskiego jakie pamiętam. Na człowieka bez którego PiS nie przetrwa roku. Atak o tyle wyjątkowy, że już właściwie nie na to co on mówi, ale jak mówi i że w ogóle mówi. Atak w którym chodzi o pokazanie, że to jest człowiek szalony, opętany nienawiścią, wynikającą z głębokiej depresji po stracie brata. I gdyby zasadę „o rodzinie tylko w rodzinie” złamał sam Migalski, mimo wszystko, poseł niższej rangi, zdania bym nie zmienił. Ale nie mogłem zachować się inaczej, gdy pożywki dla mediów swymi komentarzami dostarczyła i Elżbieta Jakubiak, która przedłużyła atak na Prezesa tekstami o konieczności debaty wewnętrznej - ciekawe, że prowadzonej na zewnątrz. Na pomoc, niestety nie Prezesowi, a zawieszonej za nielojalność koleżance, przybyła posłanka Kluzik, podważając u Olejnik, stanowisko Prezesa w sprawach tak fundamentalnych jak współpraca rosyjsko-niemiecka. Ich nielojalność każe mi dziś mówić. Po to by pokazać, kim są ludzie, którzy dali przyzwolenie mediom by uderzyć w ich szefa. Chciałem pokazać, że ci co dziś błyszczą w mediach, mając się za pokrzywdzonych, są autorami porażki Jarosława Kaczynskiego, który przez takich ludzi mógł wygrać tylko dzięki bożej pomocy i wbrew swemu sztabowi.
No ale przecież Jarosław Kaczyński osiągnął wspaniały wynik. Porównaj to z prognozami z czasów jeszcze sprzed paru miesięcy. Porównaj to z notowaniami samego PiS-u.
Posłuchaj. On miał wygrać. Popatrz na Komorowskiego i przypomnij sobie, co sam mówiłeś jeszcze wiosną. Że taką miernotę pokona każdy. A z tą całą siłą, jaką nam dało to, co powszechnie nazywamy Solidarnymi 2010, on miał być rozniesiony w pierwszej turze. Przypomnij to sobie. I popatrz dziś, jak oni z tą ohydna satysfakcją pokazują te migawki z czasu kampanii, te z gibającym się Migalskim, z tym idiotycznym kwiatkiem w zębach. Ty myślisz, że komu się to spodobało? Ilu ludzi uznało, że to jest to czego oni chcą. Jakieś, przepraszam dziwadło w kolorowych szmatkach żrące kwiatki!
No ale ty nie narzekałeś na Migalskiego, ale na tych studentów w sztabie w Hotelu.
No ale to wszystko to był sztab. I ci studenci i Jakubiak i Migalski. To właśnie ten sztab organizował kampanię. To sztab wymyślał strategię. Przecież nie możemy wymagać od Kaczyńskiego, żeby on sobie to wszystko sam ułożył. Wybory prezydenckie to wielkie przedsięwzięcie, którego prowadzenie kandydaci na całym świecie zlecają osobom zaufanym, i które to w razie wygranej kontynuują swoją pracę na wysokich stanowiskach u boku zwycięzcy. To wszystko działa jak naczynia połączone. Nawet nie chce mi się tego tłumaczyć.
No ale chyba widział co się dzieje?
Wcale nie musiał widzieć. Każdy ma swoje zadanie. A jeśli idzie o Kaczyńskiego, to nie zapominajmy, że to że on w ogóle wystartował w tych wyborach, to był gest wręcz nieludzki. Wygranie tych wyborów to był ich obowiązek. A jeśli chcesz mówić o jego winie, to ona mogłaby się ewentualnie sprowadzać tylko do tego, że akurat im kazał poprowadzić tę kampanię. Mówię ci to wszystko, żeby każdy kto to przeczyta, wiedział jak słuszną decyzję podjął Kaczyński zawieszając Jakubiak i wyrzucając Migalskiego... ale też właśnie jak bardzo się z tą decyzją spóźnił. Mówię ci to, by pokazać że ponad interes partii, i lojalność wobec lidera, oni wybrali swój interes, swoje ambicje i wzajemną lojalność względem siebie. I że to kryterium koleżeństwa w przypadku posłanki Kluzik, już teraz doprowadziło do kuriozalnej sytuacji, że zamiast lojalności względem prezesa własnej partii, wybrała lojalność względem wiceprezesa partii opozycyjnej, Grzegorza Schetyny! Mówię ci to żeby pokazać, że w kontaktach z PO podczas prac sztabowych, osoby te najwyraźniej przejęły sposób myślenia i zachowania tych pierwszych. Poprosiłem cię też wreszcie o tę rozmowę, by ten kto to czyta, zrozumiał, że względem PiS-u media stosują zasadę kija i marchewki. Bo gdy podczas kampanii PiS szedł w złą stronę, mówiono o świetnych wynikach Kaczyńskiego... aż w końcu przegrał wybory. Teraz gdy Kaczyński wrócił na dobrą drogę, i stara się wszystko poukładać i odbudować dawną pozycję, gdy PiS zwiera szeregi, próbuje się go z tej drogi odwieść, insynuując załamanie nerwowe depresje, niepoczytalność – tłumacząc tym wszystkim aktualnie słabe wyniki w sondażach. I oni wiedzą co robią. Bo gdy w PiS pierwsze skrzypce grał Kurski, Ziobro, czy Macierewicz, partia ta miała i Rząd i Sejm i Prezydenta. Ale wtedy ktoś wymyślił, że tych ludzi trzeba wysłać do Brukseli, tak by nie było komu pilnować polskiego podwórka. Wyjechali, a ich miejsce zajęli ludzie, którzy dobrze bawili się w czasie kampanii... Jasna cholera, popatrz, oni przebrani za dzieci kwiaty grali na gitarach i śpiewali piosenki podczas gdy pisowscy wyborcy wciąż byli pogrążeni w żałobie i szoku po utracie swego Prezydenta! Potrafisz to pojąć?! A teraz zbratani tą wspólną dobrą zabawą, uderzyli w Kaczyńskiego w sposób absolutnie bezpredecedensowy. Dla takich ludzi nie ma miejsca w pierwszych szeregach tej partii, bo ona przez takich ludzi słabnie, i traci zdezorientowanych takim zachowaniem wyborców. Nie ma w nich szczególnie miejsca dla polityków, którzy, choćby jak Joanna Kluzik-Rostkowska, publicznie oznajmiają, że nie widzą wielowiekowej już przecież współpracy rosyjsko-niemieckiej. I że jeśli Jarosław Kaczyński tak twierdzi to dlatego, że wpadł w jakieś niedobre psychiczne kłopoty. Bo to jest groźne już nie tylko dla samego PiS-u, ale jak pokazuje historia jest groźne dla Polski.
Tośmy sobie pogadali.
Owszem. Dziękuję.
To ja ci dziękuję

106 komentarzy:

  1. @Toyah
    Wstrząsające.
    Mam nadzieję, że Jarosław Kaczyński to przeczyta. I że ostatecznie wywali tę całą trójkę wraz z jej podręcznymi.
    To samo, co Paweł napisał o swoich pierwszych wrażeniach znam z opowieści innej, bliskiej mi osoby, która zgłosiła się natychmiast. pełna planów i pomysłów. Tylko że ona zrezygnowała nie doczekawszy się zapowiedzianego telefonu od jednej z tych osób ze sztabu. Uznała, że pewnie mają tam setki chętnych, świetnych ludzi, nie miała tyle determinacji, co Paweł. W sumie na jedno wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, Toyahu!

    Znakomity wywiad. No i przerażający, choć wszystkiego mogłem się domyślać jeszcze przed jego przeczytaniem. Twoja relacja z debaty, meandry kampanii, obecne zachowania wspomnianych w wywiadzie posłanek i posłów.

    Cóż - sytuację opisaną przez Pawła znam ze swoich doświadczeń zawodowych jako "klasyczną warszawkę": dyletanctwo, lenistwo i lans.

    Aż przypomniał mi się Zienkiewicz i "Czas wrzeszczących staruszków" - on tam pisze o fatalnych ludziach jakimi otaczali się bracia Kaczyńscy. Ja wiem, Zienkiewicz... Ale wszystko się zgadza.

    No i tak na ogół - zawsze najciekawsze jest to co dzieje się na drugiej i trzeciej linii frontu. Ale tego nie ma w mediach - leming nie jest w stanie przyswoić sobie tak długiego tekstu.

    A gdzież się podział tekst o Rymanowskim, do którego już przygotowywałem komentarz?

    Ukłony, Toyahu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Sam sobie odpowiem - tekst o Rymanowskim jest z 18.12.2008 - tylko nie wiedzieć czemu wyświetla mi się jako wczorajszy w obserwowanych blogach....

    OdpowiedzUsuń
  4. No więc właśnie. I nic więcej nie mam do powiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wywiad robi duże wrażenie. Powinien go koniecznie przeczytać Jarosław Kaczyński.

    Ale jakoś nie jestem zaskoczony, przeciwnie, w gruncie rzeczy domyślałem się, że to wszystko tak mniej więcej wygląda. Jarosław jest jeden i nie może sam robić wszystkiego. A ludzie, z którymi musi współpracować, są - właśnie tacy.

    A ja naiwny wyobrażałem sobie, że jednym z żelaznych punktów działalności sztabu wyborczego będzie na przykład stworzenie organizacji kontrolującej liczenie wyników i nawet sam podałem im na tacy prościutki pomysł, jak to zrobić. Jak widać, nie mieli czasu na takie bagatele.

    Nie oszukujmy się - w PiS naprawdę ideowych ludzi jest równie mało, jak w PO, i wcale nie są mile widziani. A dominują zwykli karierowicze.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Szanowny Toyahu!

    Wielkie dzięki dla Ciebie za przeprowadzenie tego wywiadu.
    Chciałbym również serdecznie podziękować Twojemu rozmówcy Pawłowi, że zmienił zdanie i nam o tym wszystkim opowiedział.
    Ciekawe czy Joanna Kluzik-Rostkowska et hoc genus omne odejdą sami czy trzeba będzie im pomóc?

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurwa mać, chciałoby się po zapoznaniu się Twoim, toyahu, wywiadem, powiedzieć, gdyby to nie było przy niedzieli i po spowiedzi, i gdyby się było Wielce Szanownym tayfalem. Ale jest niedziela, jest się don estebanem, zatem powie się - dziwny jest ten świat.

    Kluczowe słowa tego wywiadu, to - oprócz spiżowych wywiadowczych słów naszego drogiego Szefa - następująca fraza: "gdy w PiS pierwsze skrzypce grał Kurski, Ziobro, czy Macierewicz, partia ta miała i Rząd i Sejm i Prezydenta/.../ Wyjechali, a ich miejsce zajęli ludzie, którzy dobrze bawili się w czasie kampanii... /.../ przebrani za dzieci kwiaty grali na gitarach i śpiewali piosenki podczas gdy pisowscy wyborcy wciąż byli pogrążeni w żałobie i szoku po utracie swego Prezydenta! /.../ teraz zbratani tą wspólną dobrą zabawą, uderzyli w Kaczyńskiego w sposób absolutnie bezpredecedensowy. Dla takich ludzi nie ma miejsca w pierwszych szeregach tej partii /.../."

    Skurwysyństwo pierwszej wody zawsze poznać po insynuacjach psychiatrycznych. I tego nie tłumaczy nawet zjawisko "warszawki". To skurwysyństwo, z pełną świadomością.

    Jakoś tak jest, że tego rodzaju wydarzenia, jak z Migalskim i Jakubiak, zawsze skutecznie odwodzą don estebana od zamiaru wycofania swojej jakże skromnej przecież osoby z projektu pod nazwą Prawo i Sprawiedliwość.

    Don esteban zawsze w zwątpieniu pieści myśl, że "Pan miłuje prawo i sprawiedliwość". Uwielbiam ten fragment Psalmu nr 33,5.

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedny Jarosław... Jak można tak się nie znać na ludziach?...
    Zgoda na diagnozę "warszawki": dyletanctwo, lenistwo i lans. Tyle że takich się awansuje.

    Dzięki oby Panom za wywiad - wolę to wiedzieć niż nie wiedzieć, choć odechciewa się wszystkiego...

    Miłego tygodnia uczciwej i kompetentnej pracy życzę - Wam i sobie. Yo!

    OdpowiedzUsuń
  9. Stalin miał rację: Kadry decydują o wszystkim.

    Wywiad z Pawłem pokazuje zjawisko pisowskich MWzDuM-ów ("Młodych, Wykształconych z... itd.), które to zjawisko jest podobnie dla Polski niszczace, jak wersja MWzDuM-ów peowskich.
    To co łączy te dwa środowiska, to brak przywiązania do jakichkolwiek poglądów, a zwłaszcza tego dziwnego poglądu, że jeśli już coś się robi, to należy to robić porządnie i z oddaniem.
    Przy tym, peowskie MWzDuM-y tak naprawdę mają gdzieś Tuska, a pisowskie MWzDuM-y mają gdzieś Kaczyńskiego. Wybór jednego bądź drugiego jest efektem kalkulacji: "Z którym bedzie mi łatwiej zadbać o siebie?"

    Czy pamięta ktoś jeszcze wypowiedź Kondrata u Owsiaka? Pan Marek instruował zebraną młodzież następującymi słowy: "Polska nie jest najważniejsza. Najważniejsze jest nasze życie. Bo ono jest jedno. Jeżeli będziemy zadowoleni z życia, to Polska też na tym zyska." Po tych słowach, na "Przystanku Woodstock" rozległy się gromkie brawa.
    Czytając pański wywiad z Pawłem, odniosłem wrażenie, że słowa Kondrata mogą być przyjmowane brawami nie tylko przez MWzDuMów peowskich, lecz także przez pisowskich.

    Pan Migalski występował dzisiaj w tvn24 i mocno naciskany przez dziennikarza sugerującego, że Kaczyńskiemu odbiło, robił wszystko by wprost nie potwierdzić tezy o obłędzie prezesa, używając do tego następującej frazy: "Nie chcę odpowiadać na tego rodzaju pytania, ale doskonale rozumiem, że je pan zadaje".

    Zwracam na tę wypowiedź uwagę, ponieważ pan Migalski od dłuższego już czasu jest dla mnie wzorcem pisowskiej wersji "Młodego, Wykształconego, z Dużego Miasta".
    Dla pisowskich MWzDuM-ów, Kaczyński, skoro nie wygrał wyborów, jest coraz większym ciężarem, "Smoleńsk" jest powodem do żałoby, ale nic poza tym, a kwestia Krzyża, czy twardych wypowiedzi prezesa, zupełnie zbędnym radykalizmem, na co wskazują spadające słupki.
    Kluzik-Rostkowska, Jakubiak czy Poncyliusz, postawie tej patronują, licząc być może na zmianę warty w partii, lub na miękkie lądowanie w okolicach PO.
    A jeszcze bardziej prawdopodobne jest to, że na nic nie liczą i tylko tak sobie improwizują, usiłując podobać się mediom, by zupełnie nie zatonąć.
    Bo tak czy inaczej, skoro sytuacja jest dramatycznie beznadziejna, to nadszedł czas, by zadbać o siebie.

    Może dobrze, że te wybory przegraliśmy, bo dzięki temu ci, którzy uważają że okręt tonie, uciekają z niego. No i fajnie. Warto co jakiś czas przeprowadzić deratyzację.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Don Paddington
    Z całym szacunkiem, ale nie zaliczałabym pań Kluzik i Jakubiak do MWzDM-ów, bo do jakiego wieku jest się młodzieżą? Przecież one są dobrze po czterdziestce. Przy tym Kluzik to pokolenie Tuska i od jakichś 25 lat siedzi głęboko w polityce, tyle że od niedawna robi to formalnie. Naprawdę młody, choć już stary stażem, jest z tej czwórki tylko Poncyliusz. Myślę też, że nie są typowymi karierowiczami, tzn. na początku nie byli bezideowcami. Chyba ulegli demoralizacji przez media. I teraz demoralizują kolejne pokolenie, co unaocznia wywiad Toyaha. Tworzą sito, przez które przejdą tylko tacy, co mają wszystko gdzieś poza własną karierą.
    Deratyzacja, mam nadzieję, właśnie się dokonuje. Czy oni nie widzą, że system się nimi bawi i zaraz nimi splunie?

    OdpowiedzUsuń
  11. Borykam się z tym na codzień, jak tylko przyjdzie mi pracować z Polakami. Bylejakość, brak zaangażowania, brak etosu pracy. Co gorsza, wiedzą o tym wszyscy w całej Europie.

    Cóż, to co jest w wywiadzie to było widać. A dodatkowo łatwo było patałachom pozorować robotę, bo jak właśnie podaje JK, był on na silnych antydepresantach, więc nie mógł ogarnąć wszystkiego i zauważyć cały ten chocholi taniec.

    Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  12. @Marylka
    Przynależność do MWzDuMów to nie kwestia wieku, lecz charakteru. Tym niemniej wcale nie twierdzę, że Kluzik-Rostkowska, Jakubiak, czy nawet Poncyliusz do tego grona należą. Oni tylko/aż - jak o tym w komentarzu wspomniałem - temu gronu patronują.

    Migalski jest zaś wzorcem dla pisowskiego MWzDuM-a w tym sensie, że wyznacza dlań "warunki brzegowe":
    1. Bez Kaczora nie wygramy, z Kaczorem przegramy.
    2. Istnieje tylko to, co pokazują media, a w ich przekazie zajmujemy się tylko "Smoleńskiem". Jeśli więc przestaniemy (zgoda: z bólem serca) zajmować się "Smoleńskiem", to wtedy zaistnieje PiS zajmujący się innymi, ważnymi dla państwa sprawami.
    3. Z mediami trzeba grać w taki sposób, by nam słupki rosły. Radykałowie zaś (a prezes niestety do nich należy) sprawiają, że słupki nam spadają.
    4. PO jest beznadziejna merytorycznie, ale niezła marketingowo. Kampania wyborcza pokazała, że możemy funkcjonować na tym samym poziomie co oni, a nawet na wyższym;)
    5. Wierchuszka PiS to stado starych zgredów i lizusów. Trzeba w partii otworzyć drogę awansu dla ludzi naprawdę ambitnych i chcących robić coś sensownego.

    Owe "warunki brzegowe" wymagają pewnie doprecyzowania, ale to co powyżej, jest już całkowicie jasne.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. @All

    Ja do Księdza diagnozy bym dodał jakże do dziś popularne powiedzenie "Szanuj robotę" i to nie w sensie szacunku dla Pracy jako takiej, ale zasady dodatniego sprzężenia zwrotnego czyli: rób - a nie pracuj - tak by robota była i się nie kończyła... Pamiętam tzw praktyki i właśnie te nauki "mistrzów" po cholerę się starać wystarczy tylko robić...

    Pewnie stąd ta przedziwna zmiana słów Praca - robota...

    Tyle tytułem wstępu, znam takiego Kapitana, który twierdzi, że tylko wzburzone morze weryfikuje Ludzi.
    I z doświadczenia wiem, że to prawda. Coś jednak jest pocieszającego w tej całej kampanii, Jarosław już wie..., jest sztorm i widzi zachowanie swojej załogi, bo gdyby wygrał wybory, to ten cały sort-staff w glorii zwycięstwa oplótłby całą partię... a tak ma na talerzu, oni wszyscy się wyłożyli...

    Zwycięstwo Obamy właśnie nie "robili", ale Wypracowali zwykli ochotnicy i wolontariusze i to oni są sercem Partii.
    Co by nie mówić o naszym Rzeźniku 5 z S24, to zaszokował mnie notką na temat kampanii Door-to-door, jak pisał że on obszedł całą kamienicę z ulotkami... a tzw pisowcy S24 "wlewali z Niego", a On z tym - swoją drogą uroczym uporem maniaka - tłumaczył im, że tą kampanią Obama wygrał i On wierzy że to zapewni sukces Komorowskiemu. Przytaczał liczby, statystyki, swoje spostrzeżenia...
    o oni nadal swoje: "komoruski, idiota itp"...
    Dziś poniedziałek więc sobie użyję:
    Kurwa mac nawet Rzeźnik nam mówił, nie wprost, że kurwa coś jest nie tak...

    Ale teraz coś konkretnego:
    Zbliża się kampania samorządowa, niech każdy z Nas pomyśli i podzieli się swoimi pomysłami...
    Zaglądnijmy do serc i marzeń tam zawsze się coś twórczego znajdzie... bo jak nie to znów będziemy zdani na tych co przedrzeźniają "Komoruski", "Bufetowa" "rysunki Krokodiła" itd...
    lub na tych co śpiewają "Pis and Love". Przecież stać na na znacznie więcej i bardziej...

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Don Esteban

    Korzystając z gościnności szacownego Gospodarza, dziękują z całego serca za "Nadberezyńców" Czarnyszewicza.
    A innym którzy nie znają polecam
    bo to jest Dzieło!!!
    By choć na chwilę zobaczyć, poczuć, gdzie była i jaka była Polska i kim był Polak! A przed wszystkim co to znaczy Polach ... Lach

    Jeszcze raz drogi Don Estebanie Bóg zapłać, za niezapomniane chwile z powieścią, za łzy i radość i woń Kresów!

    OdpowiedzUsuń
  15. "Ja to zgłosiłem poseł Jakubiak, która podenerwowana odpowiedziała mi, żeby jej nie zawracać głowy... była tuż przed jakimś telewizyjnym występem. Pewnie jakimś ważnym. Ale zdziwiło mnie, że mniej ważnym okazała się ewentualna kompromitacja kandydata na którego rzecz pracuje"

    I tak to juz Jakubiak zostało, nawet po kampanii.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wynurzenia sfrustrowanego, "zatroskanego" sztabowca. Jak najgorzej świadczące o nim samym. Wyborcza by się nie powstydziła takiego wywiadu. A skąd taka ocena? Bo z tego "zatroskania", całą kampanię potępił w czambuł. Nie wyłączając "nudnych i bezsensownych" debat, które były akurat świetnym pomysłem. Wszystkie dawaliśmy na Blogpressie i wiem, że sporo osób je oglądało online.

    Paweł zaprzecza sam sobie - z jednej strony labidzi, że nie potrafił się przebić do czynników decyzyjnych, z drugiej - gdy dostał wolną rękę, spartolił przedsięwzięcie. Żenua.

    OdpowiedzUsuń
  17. I jeszcze jedno - ta kampania spełniła swoje zadanie o tyle, że dotarła do ludzi spoza żalaznego elektoratu PiS/Kaczyńskiego. Naprawdę niewiele brakowało, żeby była wygrana. Potępianie jej w czambuł z perspektywy kilku hotelowych pokoików świadczy o bardzo ograniczonej perspektywie, zawężonej własnym emocjonalnym stosunkiem do paru ludzi, oraz zupełnym nie rozumieniem roli mediów, które w tej kampanii udało się niemal pozyskać! A to była wielka sztuka i zasługa sztabowców, że prowadzili kampanię właśnie tak, a nie inaczej. Pusta hotelowa salka przez kilka dni i kiepskie głośniki tamże są po prostu śmiesznym zarzutem. Choć oczywiście na pewno mogło być lepiej i ktoś o takie drobiazgi powinien dbać.

    OdpowiedzUsuń
  18. @Don Paddington
    Dzięki za ,,deratyzację" - pośmiałam się. Inaczej się ich nie da określić

    OdpowiedzUsuń
  19. moja historia dotyczyla checi zostania mezem zaufania...probowalam niemal przez cala kampanie-i co? w d...ku to miala warszawka-nawet na moje maile nie odpowiadali...nawet po kampanii i po wyborach jak napisalam maila z prosba o wytlumaczenie na jakich zasadach moge pelnic taka funkcje w przyszlych wyborach-bo do nich to juz beda lepiej przygotowani i beda miec wiecej czasu...to mi nie odpowiedziano...nawet fakt ze moge poswiadczyc o sfalszowaniu wynikow wyborow w okregu w ktorym przyszlo mi glosowac-w Niemczech-i ze moznaby sprobowac temu zapobiec w przyszlych wyborach-NIKOGO nie "wzruszyl".
    Z osob odpowiedzialnych jedynie na poziomie regionalnym ludzie jeszcze cos robili...nawet POwski ambasador dal mi pismo pozwalajace na pelnienie takiej funkcji i napisal ze cieszy sie z kolejnych rak do pomocy przy organizowaniu wyborow i w komisji -ale powinnam dostarczyc potwierdzenie ze sztabu wyborczego kandydaty-i co sie stalo? ano wawa to olala...totalnie...teraz nie ma co plakac nad rozlanym mlekiem...to wszystko juz jest niewazne!!!!
    wazne ze sa nastepne wybory a pani kluzik i panu poncyliuszowi powinno sie powiedziec adios amigos i taki sztab nie moze miec miejsca w przyszlach wyborach!!!! i idziemy do przodu...panstwo sie nie sprawdzli...wazniejsze byly jupitery...ok-zatem teraz trzeba przygotowac ekipe konkretna-jest wiecej czasu a i Prezes chyba mocniej stanal na nogi- zycze PiSowi wszystkiego co najlepsze :)
    a Panstwa pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. @toyah

    Statystyka odiwedzin bardzo rosnie, wiec ten tekst idzie szerokim echem. To dobrze. Bylem w tym sztabie, widzialem i potwierdzam z punktu widzenia zarzadzania: do dupy.
    Dodatkowym sygnalem bylo dla mnie, jeszcze wczesniej, jak napisales ze Antek poszedl do lokalnego sztabu PiS i go odeslali. Otoz nie mieli prawa odeslac, w takiej kampanii nie moze byc za duzo chetnych i za malo roboty.

    Z drugiej strony jak raz wczoraj zaczalem czytac 1984 (pod wplywem tego bloga, skadinad kupilem tez polecanych przez Traubego "Pyschopatow...", i przeczytalem to:

    "Goldstein, renegat i odstępca, niegdyś, dawno temu (jak dawno, tego nikt dokładnie nie pamiętał) był jednym z przywódców Partii, równym niemal samemu Wielkiemu Bratu, ale później wdał się w działalność kontrrewolucyjną i został skazany na karę śmierci; w tajemniczych okolicznościach udało mu się jednak zbiec, a następnie zniknąć. Program Dwóch Minut Nienawiści zmieniał się codziennie, lecz za każdym razem koncentrował się na Goldsteinie. Był głównym zdrajcą - on pierwszy skalał czystość Partii. Wszystkie następne zbrodnie przeciwko Partii, wszystkie zdrady, sabotaże, herezje, dewiacje, wywodziły się bezpośrednio z jego nauk. Wciąż knuł coraz to nowe spiski: zza morza, gdzie żył pod ochroną swoich zagranicznych mocodawców, albo nawet - bo krążyły i takie pogłoski - z ukrycia w samej Oceanii. "

    Wiec jak widze ten zar bojowy coponiektorych komentarzy, to mam obawe, ze wlasnie sobie znalezlismy naszego Goldsteina. (Z zachowaniem wszelkich proporcji, ktore dobrze umiem rozroznic). Z tym bym wiec jednak nie przesadzal.

    Po tym co zaszlo zgadzam sie, ze w PiS nie ma miejsca dla Kluzik Rostkowskiej, Poncyliusza i Jakubiak. Z drugiej strony wlasnie wrocili starzy renegaci: Selin, Ujazdowski, Polaczek. A wiec nowy zestaw "liberalow". No i badz tu madry? Po co ci wracaja, skoro tamic zawiedli? A czy jak tamtych sie wyleje, to znow nie wroca? Autentycznie mnie to nurtuje.

    Serdecznosci!

    OdpowiedzUsuń
  21. @Marylka
    Myślę sobie że tym bardziej szkoda Gosiewskiego. On by ich wszystkich potrafił wziąć za pysk.

    OdpowiedzUsuń
  22. Gdy sam JK zdobył się ma osobiste męstwo kandydowania, to postawy sztabowców muszą podlegać zaostrzonym kryteriom oceny. To kwestia uczciwości miarkowania ocen według potrzeb, do których ci sztabowcy stanęli.
    Rozmówca Toyaha opisuje sygnały defetyzmu w sztabie JK. Uzyskujemy obraz jakiejś bierności i demotywacji w sztabie JK. Osobnicze przyczyny są mało interesujące. Bez różnicy dla mnie, czy któryś sztabowiec nie nadaje się, jest tylko pasywny, czy jest „tylko ostrożny” względem własnej wizji osobistej kariery; ostatnie uważałbym jednak za zupełnie deklasujące.

    Określenie „defetyzm” opisuje też pomysł kampani oparty na odpowiedniku pacyfizmu, że : „bronią naszą nasze samo-rozbrojenie się”. U poszczególnych sztabowców taki pomysł najlepiej korelował z osobistymi motywacjami o treści domniemanej według opisywanych postaw i czynów. Możliwe, że motywacje wynikały z pomysłu kampanii, lub pomysł kampanii wynikał z motywacji. Mogło być u jednego tak, u innego siak, albo dziś tak, a jutro siak.

    Skoro więc woli walki w ogóle nie było, to busolą indywidualnych defetyzmów musiał być oportunizm. Ma on ten przykry skutek, że daje jeden z najsilniejszych efektów synergicznych gnicia myśli i czynu. Obecne, pokampanijne występy publiczne są właśnie oznaką wyśmierdywania zgnilizny, która u niektórych zaszła poza zdolność opanowania się. Tym samym następuje u nich rodzaj niepohamowanej samoweryfikacji.
    Pora więc skorzystać i poprzebierać jabłka w beczce. Im szybciej, tym lepiej. Z pamięcią, że wygrać są zdolni tylko ci, którzy chcą walczyć. Defetystom zwycięstwo przypada najwyżej przypadkiem.

    PS.: LEMMING trafnie zauważa ryzyko następowania osobowej podmiany oportunistów. Szybko się przekonamy, czy ci starzy-nowi przyszli walczyć, czy tylko znów marudzić. Są bowiem winni stanąć teraz w pierwszej linii walki, a nie kunktatorstwa. Swoją drogą, ciekawe, jaką ilością głosów przegrałby Komorowski, gdyby nie ich wcześniejsza secesja?

    OdpowiedzUsuń
  23. o mamo! co za belkot. to wywiad z Ziobro? "zrozumialem, ze LK byl w palacu sam"...nic tylko uronic lezke, ubrac mundur i na bacznosc odspiewac hym przy fladze opuszczonej do polowy...

    OdpowiedzUsuń
  24. Witaj Toyah,
    ja to znam. W czasach AWS'u przeżyłem podobne chwile jak Piotr. I to coś powstrzymuje mnie od angażowania się w działalność partyjną.
    Stokrotne dzięki za wywiad - już myślałem, że tylko ja zostałem ze swoimi ocenami jako jakiś nienormalny, zawiedziony, rozczarowany.
    Wywiad pozwalam sobie wydrukować i w tej formie puszczę wśród ludzi, którzy nie rozumieją co się stało i co się dalej dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  25. Poprawka. Myślałem o Pawle a wpisałem Piotr. Przepraszam

    OdpowiedzUsuń
  26. @Kozik
    Od końca. Tekst o Rymanowskim jest jeszcze z końca 2008 roku. On tu był przez parę chwil. Teraz jest na swoim miejscu.
    Z Ziemkiewiczem jest tak, że nawet jeśli on na raz rację, to przez kolejne trzy razy robi z siebie głupka. A więc jego analizy są na nic.

    OdpowiedzUsuń
  27. @Don Esteban
    Właśnie o to toczy się walka. Kto zostanie w PiS-ie - my czy oni?

    OdpowiedzUsuń
  28. @Sagittarius
    Sami nie odejdą. Już Poncyliusz powiedzial, że sami nie odejdą.

    OdpowiedzUsuń
  29. @Yo
    Bo ludzie to bardzo trudna dzidzina życia. Na nich nie tylko on się nie zna, ale nawet Ty i ja.

    OdpowiedzUsuń
  30. @Don Paddington
    Kondrat, Migalski, Owsiak...
    Tego kwiatu jest pół światu.
    Ale i z nimi sobie poradzimy.

    OdpowiedzUsuń
  31. @Marylka
    Kluzik w polityce jest stosunkowo od niedawna. Ona zawsze raczej stała trochę obok. Kiedy wciąż powtarza, że ona jest dziennkarzem, a nie politykiem, mowi prawdę. O reszcie nie wiem.
    I nie jestem pewien, czy w ich wypadku to jest kwestia bezideowości. Oni po prostu iodeowość rozumieją trochę jak sport. I to jest problem.

    OdpowiedzUsuń
  32. @jazgdyni
    Ja natomiast z Polakami bardzo lubię pracować. Nie do końća natomiast podoba mi się praca z Francuzami, czy Niemcami.

    OdpowiedzUsuń
  33. @Wystygły Wąż
    To co ma PO jest znacznie gorsze. Tyle że za nich wszystko robią media. Oni mogli sobie pozwolić nawet na Kidawę, a to i tak nie miało znaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  34. @Cmentarny Dech
    Czy ja Ci już może wspominałem? Dobrze Cię tu widzieć.

    OdpowiedzUsuń
  35. moim zdaniem chodzi o porządne wykonywanie zadań, jakie się przyjmuje do wykonania. I tyle! Nie chodzi o ideowość, czy bezideowość. Jeśli podjąłeś się konkretnego zadania, skup się i wykonaj najlepiej, jak potrafisz, bo z tego
    powinni Cię rozliczyć.
    Jeśli nie potrafisz, czy Ci się nie chce, nie działaj. Szef jest od tego, aby zarządzać i sprawdzać wykonanie przydzielone konkretnym ludziom. Jeśli szef tego nie robi, to co w ogóle robi?
    Jeśli uważa, że sam wszystko zrobi najlepiej nie nadaje się na szefa. Proste. Jeśli nie umie delegować zadań i koordynować, nie nadaje się na szefa. Moze wykonywać inne, nawet samodzielne zadania, ale szefem być nie może.

    OdpowiedzUsuń
  36. @ckwadrat
    To czy on jest sfrustrowany czy nie, to kwestia oczywiście do dyskusji. Podobnie jak to, czy twój portal był jedynym adresatem tych debat czy nie. Natomiast z tą Wyborczą to Cię zdecydowanie poniosło. Jeśli ten wywiad to dla nich taki smakowity kąsek, to oni chyba coś spaprali, że czegoś podobnego nie przeprowadzili. Że wręcz przeciwnie, i oni i TVN i cała ta banda, wyłącznie tę kampanię chwalili.

    OdpowiedzUsuń
  37. Kapowanie na swoich na cały świat to zdrada. Znam tego człowieka i też mógłbym coś opowiedzieć nt. jego udziału w kampanii ale nie jestem judaszem.

    OdpowiedzUsuń
  38. @Jaku

    Wierni potępiają Judasza zwłaszcza za to, że zdradził Tego za Kogo był odpowiedzialny.

    Czy w Twojej mitologii jest jakoś inaczej?

    (na przykład, że pozostali Apostołowie powinni byli zamaskować zdradę Judasza ?)

    OdpowiedzUsuń
  39. @Don Paddington
    > PO jest beznadziejna merytorycznie, ale niezła marketingowo. Kampania wyborcza pokazała, że możemy funkcjonować na tym samym poziomie co oni, a nawet na wyższym ;)

    No tak... PO to takie trociny udające zegarek w ładnej, eleganckiej, tytanowej kopercie. Wiele osób chętnie jednak to kupi dla tego opakowania choćby, nie potrzebują czasomierza. Za to PiS to szczyt zegarmistrzowskiej precyzji... w kartonowym pudle. Wiele osób nawet nie będzie szukać zegara w kartonie po butach (nie mówiąc już o noszeniu takiego ustrojstwa na ręce).
    Więc ja się pytam, dlaczego do jasnej ciasnej nie zasługujemy na to by dostać rzetelny produkt w solidnym opakowaniu? Ja nie widzę żadnej sprzeczności między merytoryką a marketingiem. Żyjemy niestety w rzeczywistości medialnej i trzeba umieć w niej grać.

    Co do wywiadu i tego sztabu... wiedziałem, że tak będzie.
    Sprawnego sztabu raczej nie da się zbudować w miesiąc... bardziej nawet w rozumieniu systemu, odpowiednich mechanizmów niż poszczególnych ludzi. Wspomniany w którymś komentarzu Lech Kaczyński jest dobrym przykładem, dopiero ostatni skład jego kancelarii zaczął w miarę sprawnie działać.

    Ta Kluzik z Poncyluszem mogła opracowywać z Kaczyńskim koncepcje i ogólną strategię. Nie wydaje mi się, żeby można było wymyśleć coś lepszego w tym zakresie. Ale za sprawne wykonanie kampanii odpowiadał średni szczebel, te wszystkie Mariusze... ich zwyczajnie nieprzypilnowano. Kluzik niestety okazała się typem dyrektora-zawałowca a nie dyrektora-stratega.
    Jestem ciekaw ilu z tych ludzi w sztabie miało rzeczywiste doświadczenie w prowadzeniu kampanii (choćby jednej)? Czy ktokolwiek miał jakieś szkolenia w tym zakresie? Czy ktokolwiek widział jak to się robi na Zachodzie?

    OdpowiedzUsuń
  40. żałosne, chłopak żali się bo nie miał dostępu do żadnej ważnej informacji/funkcji bo się po prostu nie nadawał. Czytajcie sobie harlekiny i dział kobieta na onet - to ma taką samą wartość.

    OdpowiedzUsuń
  41. @takieGadanie

    Ty tak na serio, że dotarcie PiS-u do łaskawości mediów, to sprawa tylko umiejętności?

    A PO ma tę łaskawość, bo "umiejętna" jest?

    OdpowiedzUsuń
  42. @Jaku

    "Chłopak" się nie nadawał, czy Ty nadajesz, że się nie nadawał?

    Czy w Twojej mitologii, to jest już judaszowanie?

    OdpowiedzUsuń
  43. @irais
    Dziękuję i pozdrawiam wzajemnie.

    OdpowiedzUsuń
  44. @LEMMING
    Niech sobie wracają. Choć akurat Polaczkowi bym nie darowal. Ale niech wracają. I siedzą w ostatniej ławce. Jako przestroga dla innych mądrali.

    OdpowiedzUsuń
  45. lubisz słowo mitologia, poczytaj więcej w słowniku to nauczysz się nowych.

    OdpowiedzUsuń
  46. @Orjan
    Dziś mi mówią, że w wywiadzie dla Newsweeka, Kaczyński opowiada, jak to oni zwyczajnie wykorzystali jego psychiczne rozbicie. I stworzyli ten sztab kompletnie poza nim.

    OdpowiedzUsuń
  47. @jacek
    Paweł, nie Piotr. A poza tym możesz być pewien, że nie jesteś sam.

    OdpowiedzUsuń
  48. @Jaku
    Wal śmiało. Pośmiejemy się razem.
    Co do tych "swoich", mam silne przekonanie, że Ty akurat nie jesteś "swój".

    OdpowiedzUsuń
  49. Kampania była, niestety, taka sama, jak strona internetowa PiS.

    Cytuję z notki rebeliantki z S24:

    "Jest sobota 11 września, wieczór.

    Dlaczego na stronach internetowych PiS do tej pory nie ma ani wczorajszego Memoriału ani żadnego filmu z piątkowego Zgromadzenia Obywatelskiego w sprawie katastrofy smoleńskiej w Palladium w Warszawie? Krótki film jest na portalu Blogmedia. Więcej filmów pokazuje Niezależna.tv"

    To było 11 września.

    Jeden z komentujących (ewaryst fedorowicz), znający - jak twierdzi - firmę, która tę stronę stworzyła, tłumaczył, ze to pewnie z powodu weekendu.
    W tvn24 było głównie o tym, na blogach od prawa do lewa też, a oni mieli weekend.

    No, ale ja zajrzałem tam dziś, przed paroma minutami.

    W dziale "Multimedia" ostatnim filmem jest relacja z konferencji prasowej Jarosława Kaczyńskiego "o planie działań przygotowanych przez Zespół ds. Pomocy Ofiarom Powodzi". Z 1-go czerwca!

    Pierwsza tura wyborów odbyła się prawie trzy tygodnie później.

    Przez pięć ostatnich tygodni kampanii wyborczej nie zamieszczono na oficjalnej stronie partii, której kandydat miał spore szanse na zwycięstwo, NIC.

    Albo krańcowa nieudolność, albo sabotaż. Innego wyjaśnienia tu nie ma.

    A wypowiedzi prezesa na tematy aktualne i wywiadów z nim możemy sobie cierpliwie szukać na jakiś niszowych portalach, czasem nagrane z komórki.

    Dlatego treść wywiadu, choć przykra, wcale mnie nie dziwi.

    OdpowiedzUsuń
  50. hehe paweł zdążył mi opowiedzieć o Tobie:)

    OdpowiedzUsuń
  51. I jeszcze jedno.

    Ta nędzna strona internetowa jest witryną partii, która cieszy się poparciem ludzi, którzy sami z siebie, w czynie społecznym, byli w stanie stworzyć żywe portale internetowe i blogowiska. Przecież tego jest cała masa! BM24, niepoprawni, blogpress itp.

    Zdawać by się mogło, że wystarczyłoby się zwrócić o pomoc do kogoś z tych środowisk, aby taką stronę ożywić tak, aby przynajmniej była aktualna.

    No, ale to robi jakaś agencja znajomego pana Ewarysta.

    I jestem przekonany, że ewentualne oferty ze strony ww. środowisk, spotkałyby się z równie entuzjastycznym przyjęciem, jak inicjatywy pana Pawła.

    OdpowiedzUsuń
  52. Ten artykuł to masakra.
    Jak zwykle biorą się za coś deletanci. Ale kto mi odpowie na pytanie. Dlaczego nikt tego interesu nie pilnował? Nie było Prezesa to też i nie było SZEFA. To skąd i dlaczego pojawili się tam Kluzik, Jakubowska i Poncyliusz.
    Dlatego że chcieli i nikt im się niz zabronił. Przecież to pokazuje chorą ale jakże częstą naszą rzeczywistość. Jak zwykle za różne odpowiedzialne zadania bierze się niekompetentna ekipa. Ale dlaczego. Czy do cholery nie było tam nikogo z jajami, kto wziąłby to za "mordę"?
    To jest dopiero masakra

    OdpowiedzUsuń
  53. @Jaku
    Och proszę, zamknij się już. Spieprzyliście tę kampanię i tego nic już nie zmieni.
    Jeśli mogę Ci coś radzić, to szybko się wkręć do Młodych Demokratów. Oni przyjmują wszystkich możliwych nieudacznikow, wariatów i cymbałów. Ponieważ za nich wszystko robi ITI, tam jest pełny komfort.

    OdpowiedzUsuń
  54. @Traube
    Może to dobrze, że te wybory zostały przerżnięte. Wyobrażasz sobie, co by było, gdyby ta cała banda poczuła się zwycięzcami?

    OdpowiedzUsuń
  55. @JAdam
    W wywiadzie dla Newsweeka, Kaczyńśki twierdzi, że on nawet nie wyznaczył Kluzik na szefa tej kampanii. Oni po prostu skorzystali z tego, że on jest ledwo żywy i się odpowiednio zakręcili.

    OdpowiedzUsuń
  56. @Toyah
    Ale to tym większa masakra. Czy tam w PISie w pobliżu Prezesa nie było tego kogoś z jajami? Jak to świadczy o tej partii, nie partii - ludziach i tych, którzy tam mają coś do powiedzenia. Zostawili Jarka na pastwę losu.
    JAdaX

    OdpowiedzUsuń
  57. @orjan

    Ale ja nie twierdzę, że polskojęzyczne mainstreamowe media to wzór obiektywności i bezstronności. Ale też taki Reagan, przynajmniej sądząc po wspomnieniach jednego z jego współpracowników, miał przeciwko sobie równie nienawistne media i spore towarzystwo różnych agentów wpływu... a mimo wszystko potrafił tu wygrywać. No dobrze, można powiedzieć, że miał trochę łatwiej, bo to przynajmniej były amerykańskie media a nie jedynie anglojęzyczne... ale tylko odrobinę łatwiej. No i miał do dyspozycji budowane przez lata zaplecze i machinę wyborczą Partii Republikańskiej... natomiast Kaczyński ma bardzo krótką ławkę rezerwowych, w dodatku PiS ma tendencję do wysyłania niewłaściwych ludzi na niewłaściwe odcinki. Np. taki Gosiewski... z całym szacunkiem dla jego dorobku, do tej pory nie wiem po co on z takim uporem godnym lepszej sprawy co niedziela łaził do radia Zet na śniadania u MO, żeby się jej podkładać?

    OdpowiedzUsuń
  58. @ Cmentarny Dech

    Gościnności toyaha jeszcze nadużyję. I to mocno.

    "Nadberezyńców" nie waham się nazwać dziwnym zjawiskiem. Książka dość kiepska konstrukcyjnie, jakby autor tylko coś tam słyszał o solidnym rzemiośle pisarskim, choćby przypominający, ja wiem? Reymonta? Prusa? To wszystko absolutni mistrzowie formy prozaicznej, a Czernyszewicz? Jakoś tak amatorsko wziął i napisał.

    Aleś Ty, Cmentarny, napisał to, co o tej książce powiedzieć trzeba.

    Jakże ta książka karmi zmysły! Polskością można się nią opić i najeść, a nie ma się dość.

    Piszesz, używając słów: "zobaczyć", "poczuć", a potem jeszcze "łzy i radość i woń Kresów!" Tak! Czytasz i wiesz, że razem z tymi Kresami, które już - za jakie, kurwa, ciężkie i nieodpuszczalne grzechy? - nigdy (piszesz i wiesz, jaki ciężar ma to nigdy, jakbyś miał się nigdy nie narodzić, jak to dziecko toyahowe, co rozpaczało nad tym, jak to było strasznie, kiedy go nie było na świecie, Boże, Boże...) wyrwano nam serce.

    Staś Bałaszewicz i Kozik Wasilewski ze swoją Karusią, i Mieczyk Piotrowski i inni ze Stolarni i nawet z Zaberezia, jeśli nie zgnili w bolszewickich katowniach, to wyjechali, jak i teraz wyjeżdżają, do tej usańskiej ziemi, pożal się Boże, obiecanej.

    Pojęcia nie masz, jaką radość mi sprawiłeś tym swoim komentarzem. Tak się złożyło, żem po kądzieli Podolanin, i choć po mieczu pyra, przeżywam teraz, tzn. od dłuższego już czasu, coś, co na własny użytek per analogiam nazywam syndromem odroczonej żałoby (jest takie coś i nawet jeśli to i owo sobie dośpiewałem, to się, Wielce Szanowny i Nie Mniej Dostojny Traube, odpumpernikiel, jeśli wiesz, co mam na myśli, bo nie miejsce i czas).

    Ta moja terapia zmierza po prostu do tego by zrozumieć, przyjąć do wiadomości bezpowrotną utratę tego serca, wypłakać, a następnie zamknąć serce na łzy, utwardzić i - zgodnie z dewizą mojego ulubionego bohatera narodowego, Tadeusza Czackiego - wymyślić i zrobić. Dla Polski i dla siebie i swojej rodziny.

    To mam w testamencie krwi od swojej kresowej rodziny, mam to, choćżem tego ani chciał, ani szukał. Ale to poczucie przynależności i świadomość istności przekraczającej moją własną jednostkową - to jest nieodparte dziedzictwo kresowe.

    Rzekłem.

    OdpowiedzUsuń
  59. @don esteban

    Jasne, że się odpumperniklam!

    Książkę też zakupiłem. Zamówienie złożyłem bezpośrednio po przeczytaniu donestebanowej rekomendacji. Czeka teraz na mnie w Gdańsku, gdzie będę za trzy tygodnie.

    Serdecznie pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  60. @JAdam
    Dokłanie, masakra. Jeśli jakaś Kluzik i jakiś Poncyliusz mogą ot tak sobie przyjść i zabrać sztab, bo akurat Prezes się chwilowo zagapił to chyba jest coś nie tak z całą organizacją jaką jest PiS. Kaczyńskiego czeka gruntowna przebudowa aparatu partyjnego... w końcu buduje nie tylko dla siebie ale i dla przyszłych pokoleń.

    OdpowiedzUsuń
  61. @JAdam
    Nie wiemy jak to dokładnie było.
    To co się liczy, to fakt, ze on odzyskał kontrolę.

    OdpowiedzUsuń
  62. @Don Esteban
    Ty tu nic nie nadużywasz. Jesteś niezastąpioną częścią tego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  63. @takieGadanie
    Och przestań już. 10 kwietnia w zamachu zginłęło pół PiS-u, a Ty się mądrzxysz, że trzeba było się bronić.

    OdpowiedzUsuń
  64. @Don Paddington
    Rzeczywiście umknęło mi o patronowaniu. W takim razie pełna zgoda. A ich sposób myślenia wystarczająco Ksiądz doprecyzował.

    OdpowiedzUsuń
  65. @Toyah
    Jak to od niedawna? Przecież Kluzik brała aktywny udział w pierwszej kampanii Wałęsy! Jako dziennikarka "Tygodnika Solidarność", ale w roli przede wszystkim "ładnej buzi" (a raczej biustu, jak to zauważali górnicy), towarzyszącej mu we wszystkich spotkaniach wyborczych na Śląsku. Wtedy była młodą dziennikarką z podziemnej prasy, zaprzyjaźnioną z gdańskimi liberałami, i wskoczyła prosto w najgorętszą politykę. Później dziennikarstwo uprawiała niezbyt intensywnie, a polityki wcale, aż do czasu, gdy Lech Kaczyński został prezydentem Warszawy. I myślę, że pomysł kierowania kampanią Jarosława wziął się z tamtych dawnych czasów. Może wbiło jej się w pamięć, że kandydat potrzebuje ładnej buzi. Dalej nie będę się wyzłośliwiać.

    OdpowiedzUsuń
  66. @Marylka
    Ona jest bliską i wieczną koleżanką mojej żony, więc mamy tu pewne pojęcie. Jestem pewien że ona nie zasługuje na tego typu złośliwości.

    OdpowiedzUsuń
  67. czy rzeczony michał od prawej rączki pani jakubiak nie rzecznikował swego czasu mswia?:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  68. @Toyah
    Dlatego wyhamowałam. Ale narozrabiała i dalej rozrabia, więc mnie szlag trafia.

    OdpowiedzUsuń
  69. @takieGadanie

    Kłopot z dotarciem do tych mediów polega na tym, że nie interesuje ich prawda, ani nawet agitacja, ale wyłącznie manipulacja. Rzędne tejże powstają zaś w trybie zadaniowania dziennikarzy.

    Możesz mediom dyktować warunki tylko w dwóch sytuacjach: gdy Ci nie zależy na ich przychylności i/lub tworzysz takie fakty, które ich przerastają, Ty zaś masz osobne przełożenie na opinię publiczną. To ostatnie możliwe jest dopiero w warunkach buntu społecznego.

    To, z grubsza, taka sytuacja, jaką miał Opania w „Człowieku z żelaza”. Coś takiego mignęło też przez chwilę w czasie żałoby wraz z przebłyskiem prawdy: „byliśmy okłamywani”. Działo się to pod tym Krzyżem, czym zaskarbił sobie odpowiednią nienawiść kłamców.

    Reaganowi nie zależało na przychylności mediów, bo grubo wcześniej, czujnie ustalił, że go bezpowrotnie nienawidzą. Przy swoim talencie, po prostu z nimi pogrywał. Jednocześnie społeczeństwo amerykańskie jeszcze nie było wtedy gotowe pozbyć się szacunku dla urzędu prezydenta (obecnie poczyniło znaczne postępy). To dawało Reaganowi takie osobne przełożenie.

    Co do kwestii krótkiej ławki w PiS-ie, powiem tylko tyle, że to nie PiS ma krótką ławkę, lecz Ojczyzna. To wynika z dzisiejszego kryzysu „powołań” patriotycznych. Ale to minie według przepowiedni: „jak trwoga, to do Boga”. O właściwy rozwój trwogi zadba Platforma. Nic innego nie potrafi.

    OdpowiedzUsuń
  70. @Jaku
    Dziękuję. Mimo to wolę Twoją. Sugerowanie że coś wiesz o Pawle, ale nie powiesz i że on coś Ci o mnie opowiadał (ha ha ha) - też jest dobre.
    Jednak polecam tę młodzieżówkę PO. Spodoba Ci się.

    OdpowiedzUsuń
  71. Jakby była możliwość to bym powiedział coś bezpośrednio Tobie ale porozumiewamy się w internecie i z powodów o których pisałem wyżej nie będę udowadniał co wiem na temat Twój, Pawła, waszych relacji (wiesz jakiego rodzaju) i kim gdzie jesteście.

    OdpowiedzUsuń
  72. Cała ta dyskusja pod tym wywiadem, raz jeszcze uświadamia smutne prawdy.
    Będziemy wyzywać od zdrajców i judaszów byle by tylko nie przyznać się do swojego dyletanctwa i nieprofesjonalizmu.
    A jest to dokładnie taka sama bylejakość, która przyczyniła się do tragedii smoleńskiej. Smutne, że tym razem pokazana po naszej stronie.

    Dlatego mimo wszystko Toyahu, jak mam wybór to wolę nie pracować z Polakami. Nie dość, że zrobią coś co jest typowym cut the corners, a co już jest nazywane metodą polish Mickey Mause, to jeszcze są święcie przekonani, że zrobili najlepiej jak to było możliwe. A krytyki nie przyjmują nigdy.

    Tak, że włożyłeś gruby kij w mrowisko.

    OdpowiedzUsuń
  73. @Jaku

    Robi sie coraz pikantniej!

    "...co wiem na temat Twój, Pawła, waszych relacji (wiesz jakiego rodzaju)..."

    To pachnie coming outem! Rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  74. Myślę, że głównym sprawcą niepowodzenia przegranej prezydentury był Marek Migalski.
    Jestem pewna,że jest to wtyczka podstawiona aby doprowadzić do przegranej. Najlepszym dowodem jest nieracjonalne zaatakowanie Jarosława Kaczyńskiego po przegranych wyborach. Migalski działał w typowy sposób jakie stosuje się w służbach.
    Wprowadzenie do danej grupy człowieka o znacznym statusie społecznym nie związanego ze środowiskiem, które chce się zniszczyć. Ów człowiek oczywiście stara się wejść w struktury jak najbliższe przywódcy grupy, które swoją indoktrynacją tworzy grupę ludzi zaczynającą przeciwstawiać się przywódcy. Taki tajniak wprowadza do danej partii chaos i destrukcję pod płaszczykiem wiernego oddanego działacza. Jednak zawsze wyraźnie widać,że taki człowiek stwarza często wiele sprzeczności bo co innego mówi, co innego robi. Jednak przez długi czas trudno udowodnić iż ten człowiek działa na szkodę danej partii czy grupy.
    Wygrana Jarosława Kaczyńskiego była tak pewna iż na 100% użyto Migalskiego do destrukcyjnego działania w PiS aby J Kaczyński nie wygrał.
    Po mimo jednak tego w dniu wyborów J Kaczyński przez cały czas wygrywał z dużą przewagą i wygraną miał pewną. Dowodem na to jest wywiad w tvn24 Grzegorza Shetyny na drugi dzień po wyborach. Tam nieopatrznie w ferworze wywiadu i sukcesu wygranej opowiedział jak to od rana Jaroslaw Kaczyński cały czas prowadził a już po południu wygrana była tak pewna,że wszystkim ręce opadły. Nagle Shetyna zorientował się,że mówi o tym czego nie powinien bo przecież w dniu wyborów wyniki są tajne aż do zamknięcia lokali. W czasie ogłoszenia wyborów cały sztab Komorowskiego włącznie z Tuskiem wyraźnie czuł się niepewnie i nikt nie cieszył się tak jak to zwykle bywa. Jestem pewna,że wyniki wyborów były sfałszowane i do końca sztab Komorowskiego nie był pewny czy udało się sfałszować wybory. Jeszcze o dwunastej w noc wyborczą J Kaczyński wygrywał pomimo fałszowania wyborów.
    Trudno, to udowodnić ponieważ Platforma Obywatelska ma władzę absolutną i sądy i prokuratura są skorumpowane.
    Wszystkie dowody fałszowania wyborów zostały uznane przez sąd za nieistotne chociaż, to były mocne dowody. Teraz jest jak na Białorusi i Tusk i jego kolesie będą zawsze wygrywać aż do momentu kiedy podpadną Putinowi. Możecie nie mieć złudzeń,że Polska jest niezależna i demokratyczna. Dopóki Tusk u władzy, to Putin narzuca reguły a Tusk jest tylko marionetką.

    OdpowiedzUsuń
  75. @Jaku
    Dobra. Gadaj. Jakie to są relacje między mną i Pawłem? Już, teraz. Jeśli dalej będziesz insynuował, to ujawnię Twoje nazwisko i ogłoszę publicznie, że jesteś tandetną ubecką podróbą.

    OdpowiedzUsuń
  76. @jazgdyni
    Polish piszemy z dużej litery. Na podobnej zasadzie jak Myszkę Miki. Co do reszty zgadzam sie z Tobą tylko częściowo.

    OdpowiedzUsuń
  77. ujawniaj - tak jak ujawniasz wszystko niczym judasz szkodząc sprawie:)

    OdpowiedzUsuń
  78. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  79. ps. napisalo mi sie dwa razy - zeby ugasic Twoje rozsierdzenie to nie o takie relacje mi chodzilo jakie insynuowal Traube. Na tym skonczmy dyskusje

    OdpowiedzUsuń
  80. @Jaku

    Szumowinie zwykle wydaje się, że osiąga poziom najwyższy. W fizyce, owszem, tak jest, ale fizyka to marna podstawa dla działania rozumu.

    O kulturze już nie wspominając.

    OdpowiedzUsuń
  81. @Jaku

    Ja tylko zareagowałem na Twoje insynuacje.

    Przeczytaj sobie to, co napisałeś i zastanów się, jak można to odebrać.
    Jeśli się, rzecz jasna, nie siedzi w Twojej głowie i nie wie, co poeta miał na myśli.

    OdpowiedzUsuń
  82. @Bozenna
    Mimo wszystko ten Migalski to i tak jest małe miki w porównaniu do szkód jakie wyrządził swego czasu taki Kaczmarek ze swoją sitwą i to w kluczowym momencie walki z układami kiedy Kaczyński był u władzy... A ile takich zaufanych ludzi jak Kaczmarek nie zostało w ogóle zdemaskowanych...

    OdpowiedzUsuń
  83. W sprawie tego nieszczęsnego studenta...
    Przede wszystkim uradziliśmy, że że względu na dobro jego rodziny, to nazwisko mu darujemy. Kto ma wiedzieć i tak wie, kim on jest, i że to co on robi to esbecka nędza w formie pop, w dodatku w wersji uwspółcześnionej.
    Jeśli kto jest zainteresowany, Paweł jest synem mojego brata, a ja jestem jego wujkiem. I to jest wszystko co ten nieszczęśnik może o mnie wiedzieć.
    Ale to bzdura. To co jest naprawdę straszne, to fakt że tacy właśnie bywają tak zwani 'nasi'. I tym się możemy już zacząć martwić.

    OdpowiedzUsuń
  84. Śmiało możesz napisać nazwisko i gdzie pracuję - proszę Cię wręcz o to. Wyżywaj się dalej przed klawiaturą niespełniona gwiazdo;)

    OdpowiedzUsuń
  85. Toyah:

    To co jest naprawdę straszne, to fakt że tacy właśnie bywają tak zwani 'nasi'

    No i dlatego np. ja nie jestem w stanie przystąpić do żadnej partii. Choćbym nie wiem jak się utożsamiał z programem. Gdy pojawi się szansa na konfitury (a partia musi przeć do władzy, to oczywiste) znajdziesz się w otoczeniu takich mętów, że nic tylko zniknąć.

    Co znakomicie udowadnia ten wywiad oraz reakcje jakie wywołał w necie.

    OdpowiedzUsuń
  86. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  87. Podzielam opinię Kozika. A zaczynać się martwić nie ma co, bo to nic nowego. Taka jest natura partyjności. Partia jest jak wojsko, wszystko zależy od szefa. Tu na szczęście szef opanował sytuację. Ale o wiele lepiej to było wymyślone w dawnej Rzeczypospolitej.

    OdpowiedzUsuń
  88. @ Kozik

    Cny Koziku, na to Twoje powiedziałbym Ci z chęcią, iż azaliż nie potrzeba być miętkim siusiakiem wyskrobanym z osikowey gałązki (jak nie przymierzayąc, co poniektóry p. Rezydent) lecz akurat odwrotnie, bowiem czasy są, jeśli nie ostateczne, to z pewnością heroiczne.

    Tak to przynajmniej wygląda z prowincji, choć być może ta właśnie perspektywa mąci wzrok, bowiem my tutaj ciągle odrodzenia Królestwa wyglądamy jak jutrzenki, nie wiedząc ani nie słysząc, że Króla Jegomości w Warszawie dawno już nie ma, a i sama Warszawa już pono nie ta.

    Powiedziałbym, ale Ci nie powiem, bo w Twojej skórze nie siedzę i uwarunkowań nie znam. Wolnyś kmieć i o swoim decydujesz. Nie myśl jednak, że tylko Tobie właściwe są takie dylematy. O nie. Różnica iawi się w tym jak sobie w onych dusznych zapasach w życiu radzić.

    Powiada toyah z komentarzu do tey notki, a w odpowiedzi don estebanowi, iż "Właśnie o to toczy się walka. Kto zostanie w PiS-ie - my czy oni?"

    Odczytuję słowa Kolegi (być może błędnie) jako właśnie oddanie pola onym. Onym, którymi Kolega się brzydzi, i od których precz odchodzi, dłonią dodatkowo zasłaniając oblicze. Zdaniem don estebana taktyka taka błędną iest i na epitet trwożliwey zasługuje raczej, niż roztropney. Zgoła inaczej należy postępować, można jednak i należy spierać się i rozważać metody i taktyki.

    Moim zdaniem, aby nie jojczyć i uniknąć cyklicznego hed-ajku czy innego frasunku, będących niechybnym skutkiem konfrontacji posiadanych wyobrażeń z realnością bytową, uczyć się trzeba, o polityce, a zatem czytać, poczynając od Platona przez Tomasza, dalej Ockhama, aż potem dokąd się da, może, powiedzmy, do Straussa Leonarda.

    Nauka w tym wypadku, nie gardząca empiryą, w tym nawet tą czystą, powinna zaradzić, tak iest w przypadku don estebana.

    Wyobraź sobie na koniec, Szanowny, iż i tak jest to (polityka) jedna z najlżejszych materyi, z jakimi przychodzi nam się potykać, i to właśnie dzięki tey relatywnej lekkości niemal zawsze wystarczy coś tam poczytać, żeby biedzie poznawczej i bólakom stąd idącym zaradzić. A są też, panie dzieju, takie sprawy, na które nikt i nic nie poradzi, ot co.

    Amen.

    OdpowiedzUsuń
  89. Osobiście się cieszę, że Prezes się połapał w tym całym projekcie "Łagodny Wizerunek".
    Nie znam partii, która by wygrała wybory poprzez uprawianie propagandy np. "make PIS no war". Polityka to walka i trzeba przypieprzać.
    Przyjmując strategię Poncyliusza i Kluzik partia tak na moje oko straciła 5 - 7%.
    A jak się na dodatek oddało kampanię w ręce kompletnych nieprofesjonalistów, to potem odniosło się taki właśnie "niewątpliwy sukces".
    Wielu z tych, co działają w polityce, włączając w to i Poncyliusza i Kluzik, popełniają dwa wielkie grzechy - pychy i naiwności. I skutki są zawsze opłakane.
    O Migalskim nie ma co tu pisać, bo to dziwny przypadek i na razie wygląda na bardzo nieuczciwe motywy.

    @Toyah

    Jesteś pewien z tą dużą literą? To nie nazwa własna, tylko tak jak np. w polish sickness.

    OdpowiedzUsuń
  90. jakież to prawdziwe. Ja po przeprowadzce na wieś też chciałem pomóc PiSowi. Wysłałem maila do przedstawiciela Pisu w mojej gminie. Jakieś ,,,dwa miesiące temu. Jak dotąd bez najmniejszego odzewu. Oczywiście PiS w moich okolicach nie istnieje

    OdpowiedzUsuń
  91. @don esteban

    Im rzadziej Pan pisze - tym piekniej.

    Wole z Panem przegrac, niz bez Pana wygrac. To sie skadinad uogolnia na wiekszosc osob z tego bloga.

    Serdecznosci!

    OdpowiedzUsuń
  92. @LEMMING

    Całkiemm bez fałszywej skromności powiem, że niczym nie są te pochwały zasłużone, a już z pewnością nie poziomem i stylem. Piszę, niestety, co mi w duszy gra, poprawiając tylko błędy ortograficzne, a i to nie wszystkie. Co więcej, zazwyczaj pisze nie na temat.

    Aby ta moja wypowiedź nie zabrzmiała obcesowo, muszę powiedzieć, że bardzo mnie cieszą kierowane do mnie pesonalnie dobre słowa, z których czasami powstają, trawestując modlitwę, "dobre postanowienia, uczucia i natchnienia".

    Zdaje się, że ów toyahowy wywiad, zwany też relacją, narobił trochę kręgów na wodzie. Ciekawym czy w istocie ideas have consequences? No a jeśli majom, to jakież, jakież?

    Nieustająco - chwała toyahowi.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  93. @ LEMMING

    Ha, właśniem zauważył i przeczytał Twój, Szanowny LEMMINGU, aviator. Czyżbyś zapisał się do wiadomej organizacji, którey, jak mówią złośliwi, przyświeca dewiza "modlitwą i pracą ludzie się bogacą"?

    Z ciekawości jeno pytam, więc odpowiadać nie trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  94. @@ don esteban, lemming

    za moich uniwersyteckich czasów tłumaczyliśmy to:

    oraj w laboratorium

    Niegramatycznie co nieco.

    OdpowiedzUsuń
  95. @don esteban

    Do tej organizacji, podobnie jak do masonerii, zdaje sie nie mozna sie zapisac. Trzeba czekac na zaproszenie, a jak przyjdzie - dobrze rozwazyc, bo drugiej szansy nie dostanie sie nigdy.

    Ja nie jestem u jednych ani drugich, i nigdy nie bede. Oczywiscie nie zestawiam jednych z drugimi, bo bym owych pierwszych okropnie pokrzywdzil. Na zaproszenie pierwszych odpowiedzialbym grzecznie ze dziekuje za zaufanie, ale jednak nie pasuje; tym drugim pokazalbym tylko palec srodkowy; a w przyplywie lepszego humoru zadek, jak dzielni Szkoci.

    Oczywiscie mialbym poczucie materialnej straty, bo ja z widzenia znam pare osob z Dziela, ktore bardzo fajnie networkuja korporacyjnie, robia szybkie kariery, umozliwiono im skonczenie dobrego MBA... Nie calkiem oczywiscie rozumiem, co to wszystko ma wspolnego z nasladowaniem Chrystusa, ale czy to ja od razu mam wszystko rozumiec. Zas jak chodzi o straty materialne, to, uh-oh, straty beda zawsze, na koncu drogi liczy sie bilans, tj wynik.
    Troche odplynalem, ale Gospodarz chyba nas nie pogoni.

    Pan pyta czy idee beda mialy nastepstwa. Diabli wiedza. Nie mam pojecia, czy to co sie teraz dzieje w PiS, to prawdziwe case study, ktore ma dac cos na przyszlosc, czy tylko jednak kolejna walka frakcyjna, dla ktorej wszystko jest pretekstem.

    Mnie ten wywiad, przyznam, w pierwszej chwili zirytowal. Ale im wiecej o nim mysle, tym bardziej otworzyl mi oczy. To znaczy kiedy Jaroslaw zdecydowal sie kandydowac, pomyslalem "ma zwyciestwo w kieszeni". Potem jednak dalem sobie wmowic ze "47% to swietny wynik, najlepszy o jakim mozna bylo marzyc". A wiec jednak - te wybory mozna bylo wygrac i trzeba bylo wygrac. Nie sadze zeby strategia "zmiekczenia" byla zla sama w sobie, uwazam ze byla sluszna. Natomiast wszelkie dzialania wykonawcze w kampanii byly niewatpliwie na poziomie niedostatecznym.

    Serdecznosci!

    OdpowiedzUsuń
  96. PS a "ora et labora" to po prostu piekne, zwiezle wezwanie, ktore chyba najtresciwiej wyraza co mi w duszy gra. Ot i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  97. Pomysł „Łagodnego Wizerunku” nie „okazał się” beznadziejny, lecz takim był od początku. Podstawowe argumenty można było z góry przewidzieć, np.:

    1) Ja mogę o sobie mówić, że jestem wielbłądem (najwyżej wezmą mnie do Wariatkowa). Jednak, gdy mówią o tym inni, to ich tam nie wezmą (mnie, ewentualnie tak!). Rzecz nie w tym, jak MY się przedstawiamy, tylko jak nas ZECHCĄ widzieć ci, którym się przedstawiamy. Światka tutejszej lumpenpolityki, ani przez moment nie interesowało jak się naprawdę mają sprawy i intencje PiS-u. Tutejsze stosunki społeczne zdryfowały bowiem do modelu ruskiego. Tam, majątek ma nie ten, co się dorobił (a stanowisko ten, co się nadaje), lecz ma ten, który NADAL posiada łaskę pańską, czy inne tam pozwolenie, aby mieć.
    Po tym ruskim dryfie (tj. PO owocach), można ocenić, do jakiego to leberalnego kapitalyzma chyłkiem nas POprowadzono. Nieważne więc było, czy „Łagodny Wizerunek” był prawdziwy i dobry. Był przyjęty jako eskalacja wrogości przez samo to, że był narzędziem wyborczym. Obiektywnie był więc wycelowany w umniejszenie stanu władzy u rozdawców łask dostępu do majątku, pracy, itd. A tu przeca bank na raty czeka, zabiorą furę i komórę … I za co to? Łaskami rezykować nie będziem, PiS jest tych łask zagrożeniem.

    2) Regulacja stosunków politycznych zdryfowała też na wschód, w PObliże sprawdzonych na skuteczność metod bolszewickich przy typowym bolszewickim lamencie: „łapaj złodzieja”. Co bowiem bolszewicy natychmiast robią zdobywając władzę? Najpierw wycinają wszelką konkurencję. Właśnie PO tym się ich od razu poznaje w praktyce. Eksterminacja konkurencji usprawiedliwia im podjęcie się każdej chamówy, a jak przyjdzie co do czego, to i zbrodni (cel uświęca środki). To POwszechnie widać słychać i czuć.
    Koncepcję „Łagodnego Wizerunku” lumpenświat mógł zaakceptować, że to bo frajer korzystnie sam się rozbraja. Ale ten wizerunek automatycznie dostarczyłby lustra, tj. narzędzi identyfikacji i POmiaru konkurencyjnego bolszewizmu politycznego. To ryzyko śmiertelnie większe, niż korzyści z drugostronnego frajerstwa.

    Jaki stąd wniosek? Ano taki, że - zakładając trafność powyższych rozpoznań - jedyną racjonalną wskazówką dla PiS jest zacisnąć zęby i walczyć. Żadnych kumpli! W przypadku PiS, uległość i koncyliacyjność, to grób.

    OdpowiedzUsuń
  98. @jazgdyni
    Całkiem pewny, Marynarzu. Całkiem.

    OdpowiedzUsuń
  99. @Asia i Wojtek
    Jeśli nie istnieje, to jeszcze pół biedy. Możecie zawsze założyć. Gorzej jeśli istnieje, tyle że nie działa, albo wszystko ma w nosie.

    OdpowiedzUsuń
  100. @Orjan
    Grób. Jak najbardziej. Dziś to widać lepiej niż dotąd.

    OdpowiedzUsuń
  101. @toyah

    Und ritualisiertes POodoo Tanzen.

    OdpowiedzUsuń
  102. Ja już dawno!

    "Drop out, tune in."

    OdpowiedzUsuń
  103. Naprawdę kochał stanowisko więc użyłem mojego konta do Digg Digg it .. Trudno znaleźć dobrze poinformowanych osób w tej sprawie, ale brzmi to jak już wiesz co mówisz! Dzięki wzrostowi Wspaniała o wiele więcej.
    Jakarta Hotel ICS

    OdpowiedzUsuń
  104. To jak można czytać w moich myślach! Wydaje się wiedzieć tak dużo o tym, jak napisał pan tę książkę w nim, czy coś. Myślę, że można zrobić z kilka fotek do prowadzenia domu wiadomość trochę, ale zamiast tego, to jest wielki blog.Fantastyczna lektura. Ja na pewno wrócę Jac@Mesin Fotocopy.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...