sobota, 4 września 2010

O głupocie i głupocie

Syn mój przyniósł mi dziś link do fragmentu jakiegoś nieznanego mi zupełnie teleturnieju z amerykańskiej telewizji, gdzie pewna równie nieznana mi kobieta nie umie zgadnąć, czego stolicą jest Budapeszt. Kłopot jest jeszcze większy, bo ona robi wrażenie, jakby nie wiedziała w ogóle nic. Co ja zresztą będę gadał. Proszę sobie obejrzeć: Budapeszt. Jak wszyscyśmy z pewnością zauważyli, filmik zatytułowany jest „Tępa i głupia blondynka” i zdecydowanie ma na celu ośmieszenie tej kobiety. Ale nie tylko to jest ciekawe. Otóż jeśli ktoś oprócz tego co wie sam z siebie, wie też, że ona jest najprawdopodobniej jakąś wiejską dziewczyną z okolic Tennessee, albo z jakiejś jeszcze głębszej amerykańskiej prowincji, gdzie Europa może być czymś równie egzotycznym, jak dla pierwszego lepszego polskiego prowincjusza powiedzmy… Sri Lanka, może dojść do wniosku, że w tym rzeczywiście zabawnym filmiku nie ma nic szczególnie szokującego. Jeszcze kiedy byłem bardzo młody, mieliśmy zwyczaj sobie żartować na temat Amerykanów, że oni są tak ogromni i tak z boku, tak samowystarczający, że dla wielu z nich świat to Ameryka, Rosja, Europa i Afryka. I na tym koniec. Reszty nie ma, a to co jest, to…. Tak naprawdę nie wiadomo co. No, po prostu – Europa, Afryka i Rosja. I że jeśli któremuś z nich zadać zagadkę, co to jest Warszawa, to jest bardziej prawdopodobne, że wskaże którąś z kilku amerykańskich Warszaw, niż tę naszą, polską, kochaną.
No ale, nie ma co się oszukiwać. Owa kobieta męcząca się z tą Europą, tym Budapesztem i tą Francją jest śmieszna jak nie wiem co. Pozostaje tylko pytanie – czy ona jest głupia? Czy ona jest głupią blondynką? Czy ona jest tą głupią blondynką, która robiąc sobie drugie dziecko na boku, ma pretensje do swojego męża, że ją zdradza. Czy ona jest tępa. Otóż w tej sprawie doszło u nas w domu w tej sprawie niemal do awantury. Ja i młody Toyah uznaliśmy, że ona nam się podoba. Że jest fajna, wesoła, sympatyczna i wcale niekoniecznie głupia. Na to pani Toyahowa ze zwykłą dla siebie wyższością, stwierdziła, że to jest z naszej strony coś absolutnie typowego, natomiast starsza Toyahówna dostała niemal szału. Ona przede wszystkim wie, że ta pani jest durna w sposób modelowy, a my jej bronimy, bo ona nam się po prostu podoba jako kobieta. Że gdyby ona wyglądała jak pani Kaszalotowa, to nawet jednym słowem byśmy jej nie bronili. Wręcz przeciwnie. Tego niestety sprawdzić nie możemy, choćby z tego względu, że ona istotnie wygląda jak wygląda. Ale i tak, problem wciąż pozostaje ten sam. Czy ona naprawdę jest głupia?
Kiedy byłem jeszcze na studiach, mieliśmy taką koleżankę – bardzo dobrą, milą koleżankę – która nie mogła uwierzyć, że jeśli ona buty, które sobie kupiła wyjmie z pudelka, to one się w torbie zmieszczą, a jeśli nie, to nie. Tłumaczyliśmy jej to pięćdziesiąt razy, a ona swoje. Buty to buty. Jeśli pudełko się nie zmieści, to i same buty się nie zmieszczą. Czy ona była głupia? Nikomu z nas nigdy nie przyszło do głowy, żeby tak o niej myśleć. Co więc z tymi butami? Nikt się za bardzo nie zastanawiał. Myśleliśmy sobie, że może ona nie ma wyobraźni geometrycznej, albo że się zagapiła, albo że coś się jej po prostu pomieszało. Ale że głupia? Nigdy. Dlaczego? Bo ją znaliśmy i ona głupia z całą pewnością nie była. A może to znaczy, że głupców w ogóle nie ma? Że każdy ma jakieś swoje kłopoty i ograniczenia i w jednym miejscu jest wybitny, a w innym nagle już wręcz odwrotnie? Tyle że to nieprawda. Każdy z nas niejednokrotnie spotkał przynajmniej kilka osób w swoim zyciu, o których nie można było powiedzieć nic więcej, jak tylko to, że ten ktoś to dureń. Dlaczego więc ten ktoś tak, a ten inny już nie?
Spójrzmy zatem jeszcze raz na tę Amerykankę, która myśli, że Europa to na pewno kraj, natomiast co do Francji, to już nie ma takiej pewności. Czemu ona taka jest? Pisałem już o tym troszeczkę wcześniej, ale nic nie zaszkodzi powtórzyć. Ona mieszka gdzieś na wsi, na południu Stanów i ani nikt nigdy jej o tym nie powiedział, ani ona też nie pytała. Dlaczego? Bo ją to zwyczajnie nie zainteresowało. Prawdopodobnie tak samo, jak to, kim był Shakespeare, albo co to znaczy de Gaulle. A zatem, problem jest taki, że jej nie brakuje rozumu, ale wiedzy. Oczywiście, można się kłócić, czy to, że ona nie znalazła w sobie wystarczająco dużo otwartości, ambicji i ciekawości świata nie świadczy o tym, że jest głupia. No ale to już jest problem do dalszej dyskusji, bo nawet jeśli przyjmiemy, że to lenistwo świadczy o niej jak najgorzej, to może się okazać, że ona jest zwyczajnie zadowolona ze swojego życia i na tyle na ile jest jej to potrzebne, świetnie sobie radzi i zawodowo i towarzysko, a nikt z jej znajomych w życiu by o niej nie powiedział, że jest leniwa. Choćby i umysłowo. No i co zrobimy, jeśli pójdziemy do niej i jej zaczniemy tłumaczyć, że to skandal, że ona nie wie, co znaczy Francja, a ona nas w jednej chwili najzwyczajniej w świecie rozłoży na łopatki?
Doszedłem już tak daleko w tej notce i zaczynam się obawiać, że skoro dotychczas z niej nic nie wynika, może w ogóle nie warto było tego tematu zaczynać? Spokojna głowa. Nie z takimi sobie problemami radziliśmy, czyż nie? Otóż myślę sobie, że z całą pewnością tytuł tego filmiku, „Tępa i głupia blondynka” ktoś musiał wymyślić. Ktoś musiał ten filmik wkleić i go tak zatytułować. To jest z całą pewnością żywa i realna postać. I ja bardzo bym chciał wiedzieć, kto to taki. Czy to ktoś wykształcony bardzo, czy tylko trochę? Czy to ktoś wesoły i sympatyczny, czy wręcz przeciwnie – ponury i nadęty? Czy to ktoś, z kim chcielibyśmy się zaprzyjaźnić, czy wręcz przeciwnie? Czy to wreszcie ktoś mądry, czy głupi? O! Właśnie to by mnie bardzo interesowało – czy on jest mądry, czy głupi? Nie, czy wie, czego jest stolicą Albuquerque i czy Boliwia to państwo czy miasto. Chodzi mi o nieco inny wymiar mądrości. A więc o to, czy on – ten ktoś, kto napisał, że tamta kobieta jest idiotką – kiedy słyszy na przykład, jak Bogdan Borusewicz na zarzut, że obraził pamięć Lecha Kaczyńskiego, człowieka, który zanim poległ w tamtej katastrofie, chciał dla Polski tylko dobrze, a który przy okazji zrobił tyle dobrego dla samego Borusewicza, odpowiada, że on na takim poziomie rozmawiać nie będzie, myśli sobie, że ten Borusewicz to dureń i skurwysyn, czy wręcz przeciwnie – że to prawdziwy artysta.
Ja wiem, co mi powiedzą za chwilę jacyś studenci, jak to ostatnio się przyjęło tu symbolicznie określać. Że ja mam obsesję i że nie umiem rozdzielić życia od polityki. Otóż na ten zarzut mogę odpowiedzieć tylko w jeden sposób. Ja życie od polityki oddzielam bez najmniejszego problemu. Tyle tylko, że robię to wyłącznie wtedy, kiedy to oddzielanie ma sens. Natomiast to, że weszliśmy w czasy, gdzie – nie naszej zresztą winy, i nie w naszym absolutnie interesie – życie i polityka stały się często nie do odróżnienia, to już nie moja robota. Podobnie jak nie mój to grzech, że nagle, ni stąd ni z owąd okazuje się, że znacznie większe trudności ze zdaniem egzaminu na człowieczeństwo mają ci, którzy wszystko wiedzą, ale za to nic już nie czują, i w tym swoim skretynieniu mieliby się jak w siódmym niebie, gdyby nie to, że wciąż ich dręczą ci, co nawet jeśli gówno wiedzą, to przynajmniej wszystko świetnie czują. I jeśli ich przedstawicielem ma być ta dziewczyna z głębokiego amerykańskiego zadupia – jestem za tym.

21 komentarzy:

  1. @Toyah

    Ja juz ten filmik komentowalam raz na S24. A teraz cala Rodzina Toyahow dala sie przerobic ponownie -sorry.To nie jest taka sobie blondynka z malego amerykanskiego miasteczka. To Kellie Pickler -ktores tam -naste miejsce, z ktoregos tam American Idol. "Robiac za blondynke", jak w tym teleturnieju (dla "gwiazd", wygrana idzie na cele dobroczynne) zbudowala na ladnej buzi, srednim glosie i tekstach pisanych przez fachowcow - bardzo intratna kariere.

    "Glupiate" blondynki z amerykanskich miasteczek znam - nie tak ladne, nie tak zadbane i absolutnie nie tak smieszne. I nie umialy by tego tak zagrac na wizji.

    Wszyscy macie racje. Bo ladna, bo teksty fachowo napisane, wiec smieszne.

    Pozdrowienia dla wszystkich Toyahow, zwlaszcza zenskiej polowy. A Toyahownie powiedz, ze te modelowo glupie sa zwykle poczciwymi ludzmi i w sumie trudno ich nie lubic, a nawet czasem sie nimi zaopiekowac. (Zeby nie bylo - starsza pania jestem.)

    OdpowiedzUsuń
  2. @wersja beta
    A w jakiż to niby sposób ja się dałem nabrać? Przecież ja napisałem wyraźnie, że ja nie wiem, kim jest ta kobieta. Tyle że to jest bez znaczenia. Bo tu tak naprawdę nie o nią chodzi, lecz o zasadę. W efekcie, ja nie o niej pisałem, ale o pewnym zjawisku, którego ona może być symbolem, ale równie dobrze może być nim ktoś inny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie krytykowałbym tak bardzo Amerykanów. Może któryś z Toyahów umie odpowiedziec jaka jest stolica Arizony lub Californii. Te stany są i większe i bardziej znaczące od Węgier.

    OdpowiedzUsuń
  4. @wersja beta
    er...niestety troche się mylisz jeżeli można uwierzyć samej Kellie :)

    http://www.vidzshare.net/play.php?vid=1867

    OdpowiedzUsuń
  5. @Maciek
    Gdybyś zrozumiał mój tekst, wiedziałbyś że ja nie krytykowałem Amerykanów. Wręcz odwrotnie. Napisałem że postawa Amerykanów jest jak najbardziej zrozumiała. A zatem - dwója!

    OdpowiedzUsuń
  6. @All
    Swoją drogą, czasem mam wrażenie, że o ile z trollami jakoś sobie radzę, to wobec głupców stoję bezradny.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Toyah
    Dopiero wpadłam o tej porze, bo parę godzin kleciłam scenariusz lekcji o patriotyzmie, na wycieczkę szlakiem piastowskim. Ja ostro kolaboruję z polonistkami, choć to pogaństwo i szkło bezkontaktowe. Wkleiłam tam wypowiedź Tuska z 1987 o tym, co myśli o polskości (jest stale na bibula.pl - po prawej w ramce, na dole). Ciekawe czy one zauważą i każą mi wywalić, czy dopiero uczniowie...
    A tutaj też quizy na tapecie! ( w scenariuszu mam konkurs) I blondynki zamiast trolli. No to masz całusa od jeszcze jednej (farbuję siwiznę na L'Oreal 21).
    A drugiego dla Toyahowych Niewiast (po pół na głowę wypadnie..?)
    Padam na twarz, więc chyba wyląduję u stóp Dona P. -- jeszcze go przeczytam i to mnie zapewne nieco ustabilizuje.
    Dobranoc - zapewniam, że ja Cię zrozumiałam! (liczę na to, że na odwrót też..., choć jak zwykle poleciałam skrótem)
    Yo

    OdpowiedzUsuń
  8. Otóż to. Trafiłeś w 10-tkę!

    Nie tyle w zakresie wiedzy(chociaż tu też) ale w zakresie sfery emocjonalnego wykształcenia dzieje się obecnie coś bardzo strasznego. Ogólne spłaszczenie uczuć, zanik empatii, niezrozumienie drugiego człowieka, itd.
    Czasy tylko na szybkie numerki. Bez zobowiązań.
    A jak by tego jeszcze było mało, to powstają różne szkoły asertywizmu, czyli dla mnie - jak być wrednym.
    Czy w jakiejkolwiek polskiej instytucji (przynajmniej takiej z którymi ja mam do czynienia) spotkałeś się z przyjaznym przyjęciem, uśmiechem i chęcią pomocy? Oni tam na szkoleniach dokładnie tego tym młodym zakazują.
    No chyba, że masz coś kupić od nich. Ale nawet wówczas są tak natrętni, że to nie do wytrzymania.

    Tak więc do kupy - największe zaniedbania i braki są w sferze uczuciowej. Nie uczy się uczuć tylko jak grać uczucia. I dlatego pan Borusewicz (dla mnie buc nadęty) ucieka od pytania, bo nawet gdyby chciał, to nie umiałby na nie odpowiedzieć.
    To jest dla mnie gorsze niż ta blondynka z quizu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bez względu na przyczynę, głupota zdarza się i istnieje jako stan naturalny.

    Zawsze są jacyś jedni, głupsi od drugich, bez względu na kryteria oceny i podmiot oceniający. Głupcy, w drugą stronę, też oceniają

    Ani głupota, ani pobyt wśród głupców nie są ujmą, bo - patrz wyżej.
    Prawdziwą głupotą jest ulegać przywództwu głupców lub od nich przejmować kryteria oceny. To się zdarza, bo przyroda próżni nie znosi i dlatego głupcy w miejsce mądrości zwykle mają spryt. Spryt m.in. tym się różni od mądrości, że ma wartość tylko chwilową.

    Chyba nie potrafiłbym dać krótszej oceny aktualnej sytuacji kraju.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Yo
    Może lepiej, żeby nie zauważyli. Bo ja go znajdą, to Ciebie wywalą ze szkoły.

    OdpowiedzUsuń
  11. @jazgdyni
    To żadna sztuka byc gorszym niż blondynka z quizu. Jak już sugerowałem, od niej gorszy jest najpewniej nawet ten ktoś, kto ją nazwal idiotką.

    OdpowiedzUsuń
  12. @Orjan
    Ja już kiedyś o tym pisałem, ale przypomnę. Pamiętasz, jak kiedyś jeszcze w erze "pen pals', była taka kategoria - "nienawidzę faszyzmu i głupoty"? Ta głupota jest wieczna. Spotkasz pierwszego lepszego durnia, a on Ci mówi, że najbardziej nieznosi głupoty.

    OdpowiedzUsuń
  13. @Toyah

    Sadze, ze wszyscy borykamy sie z taka sama egzystencjalna trauma i probujemy jakos ja nazwac. W bardzo wielu dziedzinach, a zwlaszcza w polityce i jej reperkusjach w zyciu, mamy do czynienia z ludzmi, ktorzy maja wewnetrzne powody, zeby zaklamac - siebie. Z tymi, ktorzy wiedza, ze klamia jest latwiej, Najtrudniejsi do zniesienia sa ci, ktorzy jeszcze musza zaklamac sie "w srodku", a maja powody, ktore ich do tego "zmuszaja".
    A my to odbieramy jako bolesny egzystencjalny dysonans. I piszemy o glupocie, albo brakach uczuciowych, czy jeszcze jakos.

    Jak ja stoje przed osoba, ktora od lat byla czescia "nas", a teraz wali mi przez "bo wy", to ja tez najpierw mysle, ze kompletnie zglupiala na starosc, ale potem dochodzi do mnie, gdzie pracuje, z kim, jak latwo mozna ja poslac na emeryture i ja to nawet rozumiem, ale mnie to boli, i jej i siebie mi zal.

    Miotamy sie i my i oni.

    OdpowiedzUsuń
  14. Głupota, niewiedza - różne sprawy. Głupota + niewiedza = nieszczęście.
    Głupota+niewiedza+władza=tragedia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobry wpis.

    @prozetpil

    Właśnie. Nie należy mylić głupoty z niewiedzą. Głupota to braki w stosowaniu myślenia (czynność mózgu:) i niezdolność do rozumienia (czegoś). Niewiedza to stan, w którym często znajdują się nawet geniusze. To są często mylone pojęcia. Jak czasem protestuję, gdy nazwie się jakiegoś człowieka głupim, bo czegoś nie wie, to spotykam się z ripostą, że "każdy średnio inteligentny" człowiek to powinien wiedzieć. To bzdura. Nasza wiedza wynika z tego z czym zetknęliśmy się (lub dowiedzieli), a nie z naszych zdolności umysłowych. Pamiętanie, to tylko jedna z funkcji mózgu (nie neguję, że bardzo ważna).

    OdpowiedzUsuń
  16. No ja. Otóż znalazłem się w sytuacji bez wyjścia pt. nie chcem, ale muszem.

    Najpierw wstęp, a raczej dygresja, które to ględzenie uwielbiam podać jako aperitif, zanim coś konkretnie napiszę.

    A zatem voila:

    Kiedyś więcej komentowałem, teraz mniej, nie wiem czemu, za to wiem od kiedy, od 10-go kwietnia, co wyjaśnia mniej, niż by się chciało. I w ogóle nie tłumaczy mnie mniejsza aktywność innych, od don estebana dystyngwowańszych komentatorów. Każdy odpowiada za siebie, niestety. Ale dość o tym. Piszę zatem, wmawiając sobie, że idę śladem Beni Kszyka (tj. mało, ale smacznie).

    To, co chcę napisać, kroczy za mną od pewnego czasu. Teraz zatem, kiedy przeczytałem to, co napisała wersja beta, a szczególniej pointę jej komentarza, która przelała czarkę, jadę z wizją, that is walking with me:

    Jest taki reżyser, Kazimierz Kutz, no i jest jego film "Śmierć, jak kromka chleba", a w tym filmie scena niespecjalnie wyszukana, ale - trzeba to powiedzieć - kurwa, profetyczna, jak wszyscy diabli. Osobiście nie mogę na nią patrzeć, na jej wspomnienie wzdragam się z obrzydzeniem i strachem i wilgotnieje mi skóra na plecach. To jedna ze scen starcia na terenie kopalni, kiedy to na przeciw siebie stoją w dwóch rzędach górnicy i zomowcy, i lżą się jak można najgorzej, powoli w ruch idą cegłówki, mutry, łańcuchy i style od oskardów, a z drugiej pałki i te same cegłówki no i gaz, spirala się nakręca i tak stoją naprzeciw siebie gotowi do skoku. I ta właśnie scena, i te powtarzające się przez całą część filmu paroksyzmy agresji, ataku i odparcia, zakończone, jak wiemy, śmiercią ludzi, są dla mnie oczywistą, jawną i jasną figurą tego, w czy teraz tkwimy. My, Polska i Polacy. I to dlatego nam jest z tym tak źle.

    Bardzo podoba mi się analiza Knapestoppera (losa) na S24, w której powiada o nas, Polakach, że „pozbawieni ostatecznie polskiej dobrotliwości, [stajemy] się zdolni do dokonania rzeczy wielkich. Bo rzeczy wielkie rzadko są dobre w pospolitym znaczeniu tego słowa. Rzeczy wielkie wymagają spalenia wielu wiosek i zabicia wielu dzieci, radosnego zabijania. Inne narody Europy zrozumiały to wcześniej. Polaków od wielkości dotąd odgradzała dobrotliwość, teraz ona pękła.”

    No, ja oczywiście nie wiem czy szanowny profesore ma rację, jednak gdyby coś z jego diagnozy było prawdziwe, a mianowicie to, że „Janusz Palikot i Donald Tusk po sponiewieranym i zelżonym trupie Lecha Kaczyńskiego wprowadzają [nas] do nowego świata, gdzie nie szanuje się umarłych, dręczy się pokonanych i nie dotrzymuje słowa stronnikom”, tzn. to, że taki proces na naszych oczach, a więc rzeczywiście zachodzi, z tym jednak zastrzeżeniem, że wcale taki oczywisty nie jest ów dalej zarysowany determinizm (iż dopiero ostatecznie skurwieni staniemy się „godni epoki, ach epoki”), to nasza trauma jawi się w wymiarze, niestety, kurwa, hiobowym.

    Niezależnie od słuszności konstrukcji Knappestoppera, która ujęła mnie swoją urodą, nie znam odpowiedzi na leninowskie pytanie, co nam przystoi w takim razie robić. Widzę, że – jak w tym kutzowym obrazie – stoimy, tak, jak nas – tak uważam – ustawili, naprzeciw siebie, uzbrojeni w broń właściwą i stosowną do stanu i majętności, myślimy o sobie już właściwie tylko źle (choć nie o prostą symetrię tu chodzi! Nienawiść, której akurat my nie podzielamy, wcale nie jest oczywistym powodem zadawania śmierci, czasem trzeba po prostu wyrwać chwasta, nie?), i nie wiadomo co dalej. To znaczy wiadomo, śmierć, to jasne. Ale co zamiast niej? Co trzeba zrobić, byśmy – godząc się z wyrokiem, że Kresy nigdy do Polski nie wrócą – odzyskali siłę i moc, byśmy odzyskali instynkt życia, zgodzili się na chwałę i cierpienie? Nie wiem.

    Czytam właśnie „Naberezyńców” Floriana Czarnyszewicza, którą to lekturę polecam wszystkim z serca, i jeszcze bardziej nie wiem. Kto przeczyta, ten zrozumie dlaczego.

    Dlatego się tutaj tak ciężko i ponuro zrobiło.

    Pozdrawiam, toyahu.



    Through the darkness of future past
    the magician longs to see,
    one chants out between the two worlds:
    Fire... walk with me!

    OdpowiedzUsuń
  17. @Don Esteban
    Już wiem, czego mi tu od pewnego czasu brakowało. I tyle.

    OdpowiedzUsuń
  18. @toyah

    "Spotkasz pierwszego lepszego durnia, a on Ci mówi, że najbardziej nieznosi głupoty."

    Gdy jakiś pensjonariusz upiera się, że nie jest wariatem, dodają mu jeszcze kaftan.

    OdpowiedzUsuń
  19. @Orjn
    A co robią z tym, który mówi, że gdyby on kiedyś zwariował, to by od razu poprosił o eutanazję?

    OdpowiedzUsuń
  20. @toyah

    Zależy, czyj jest szpital:

    wersja wolnorynkowa brzmi:
    "Chcącemu krzywda się nie dzieje."

    wersja prawidłowa brzmi:
    "a kto by tam słuchał wariata!"

    OdpowiedzUsuń
  21. @Orjan
    Tak też sobie mniej więcej myślałem.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...