poniedziałek, 31 maja 2010

Super Niania dla Leminga



Proces opluwania pamięci pilotów zamordowanych w Smoleńsku wraz z naszym prezydentem i pozostałymi osobami wysłanymi 10 kwietnia w tę ich ostatnią podróż przez chciwy i bezlitosny System, uległ chwilowemu zawieszeniu. Okazuje się, że nowi przyjaciele Donalda Tuska, z powodów dla jednych niezgłębionych, a dla innych oczywistych, owszem, przekażą Polsce – a raczej temu co z Polski pozostało – jakieś informacje, dotyczące jakiś zdarzeń, ale z równoczesnym i jednoznacznym zakazem dzielenia się tą wiedzą z polskim społeczeństwem. Wprawdzie minister Miller dzielnie z siebie wydusił, że nas zakazy braci Rosjan do niczego nie zobowiązują, ale świetnie wszyscy wiedzą, że wystarczy jedno złe spojrzenie Papy i pan minister, podobnie jak każdy inny przedstawiciel nadwiślańskiej władzy, położą uszy po sobie i pole do popisu pozostawią już tylko lepszym od siebie specjalistom od zajmowania się bieżącą edukacją niewolników.
Myślę, że nie tylko ja – przez ten naiwny ułamek chwili – zastanawiałem się, co teraz, w sytuacji, gdy nagle po raz kolejny potwierdziło się, że nie ma mowy o sprawiedliwym i uczciwym wyjaśnieniu przyczyn tej tragicznej katastrofy, zrobią, lub choćby tylko powiedzą ci wszyscy, którzy już zacierali ręce na ten dzisiejszy, jak się okazało tak samo smutny, jak wszystkie mijające nas w tej ciszy, poniedziałek. I myślę, że nie tylko ja pomyślałem sobie, że niestety, nie powiedzą nic. Jedyne co zrobią, to wydmą pogardliwie usta i wzruszą ramionami pokazując nam najdobitniej, że ich nie interesuje naprawdę nic poza ostatecznym położeniem dłoni z tyłu głowy i padnięciem na oba kolana. Nie powiedzą nic, nie zrobią nic, nie pozwolą sobie nawet na sekundę zwykłej ludzkiej refleksji, która po tych wszystkich krętactwach Systemu wydawałaby się oczywista i jedyna.
Dziś w telewizji wystąpił jakiś prawnik z jakiejś niechybnie renomowanej kancelarii, który oświadczył, że on absolutnie nie rozumie, z jakiej to przyczyny i dla jakich to wartości Rosjanie odmawiają nam prawa do informacji na temat zapisu ostatnich rozmów w kokpicie tego nieszczęsnego samolotu. Przecież to ani ich samolot, ani ich śmierć, ani ich biznes. Po jasną cholerę oni zaparli się, żeby tak bardzo chronić tę wiedzę. A ja jestem pewien, że gdybym miał okazję tego mądrego człeka puknąć w główkę i zachęcić do myślenia, to on by natychmiast uniósł się gniewem sprawiedliwego, że niby co to za podłe insynuacje! Jestem też pewien, że obok tego prawnika, obok tego pracownika mediów, obok wszystkich tych nieszczęsnych komentatorów i przed ekranami swoich telewizorów, ale i tu choćby, w tym naszym Salonie, podobnie jak wielu, wielu innych pijanych tym słodkim zniewoleniem i błogą bezmyślnością, znajdują się całe tłumy Polaków, którzy nawet teraz nie zapłaczą nad tym kłamstwem i tego kłamstwa niewinnymi ofiarami.
W komentarzu pod jedną z ostatnich notek na tym blogu, dotyczącej jak to często tu bywa tego właśnie ordynarnego kłamstwa i jego ogłupiałych ofiar, pewien nasz kolega, o wdzięcznym nicku Ambiwalentna Anomalia, napisał tak:
„Otóż gdy człowiek na podstawie wielu przekazów buduje sobie w głowie pewną prawdę - jego prawdę, misternie składa klocki będąc poddany... nazwijmy to permanentnej propagandzie czy manipulacji staje się tak naprawdę człowiekiem bez wyjścia. Działa to tak, że im bardziej jego poglądy sa idiotyczne, niezgodne z prawdą - tym trudniej jest mu z nich zrezygnować. Bajką jest twierdzenie, że usłyszenie prawdy u człowieka który żyje w kłamstwie (ze swojej winy , czy z powodu zmanipulowania) powoduje u niego olśnienie i zachwyt. Wręcz odwrotnie, powoduje agresję i coraz bardziej idiotyczne trzymanie się coraz bardziej idiotycznych tez. Proces kłamstwa gdy już się zacznie - nie możne się skończyć tak łatwo i brnięcie w okłamywanie samego siebie jest coraz dalsze, a agresja coraz większa do tych co starają sie takiego człowieka przekonać...To tyle wstępu. A teraz moja teza: nigdy nie uda się przekonać ludzi zmanipulowanych, żyjących w fikcji, gdy powie im się prawdę prosto w oczy. Należy to robić umiejętnie dając do zrozumienia, że w tej całej sytuacji jest furtka, przez która bez szwanku na swym honorze może przejść do świata prawdy. A zatem złą droga jest ganienie ludzi - lepszą jest tłumaczenie ze nie mieli wyjścia, że ulegli, ale nie całkiem itp.”
Dziś nabieram chyba już ostatecznego przekonania, że to jest jedyna droga. Że z nimi nie można jak z normalnymi ludźmi, ale z tak zwanym przypadkiem. Że moje dotychczasowe przekonanie, że jeśli ktoś błądzi, to wystarczy go szturchnąć i pokazać palcem, żeby go naprostować, było jak najbardziej błędne. Czuję przy tym, że – jeśli faktycznie słowa naszego blogowego kumpla są słuszne – to wielu ludzi, których mogliśmy jakoś wyciągnąć z tej tępej otchłani, w rzeczy samej zmarnowaliśmy. Dziś doniesiono mi, że użytkownik, który na moim blogu nie ma głosu, podpisujący się jako jakaś wrona wykpił mnie, że ja jestem tak durny, że nie wiem, że piosenkarka Kora nie nazywa się Ostrowska, lecz Jackowska. Bywa. W końcu znaczna część moich rodaków, jeśli w ogóle coś wiedzą, to tylko trochę i tylko niekiedy. Gorsze jest to, że kiedy tej wronie życzliwi komentatorzy wyjaśnili, że się myli, to ona, zamiast się podrapać po tępym łbie i powiedzieć przepraszam, poszła w takie zaparte, że wszystkim odebrało mowę. Kiedy dobrym ludziom wydawało się, że są rzeczy, których już kwestionować się nie da, bo należą nie do opinii, lecz do faktów, to nagle zobaczyli jak na obrazku, że wcale nie. Że fakty w ogóle już nie istnieją, a wyłącznie opinie. Że prawdy nie ma. Jest tylko osobisty sąd i wściekłość.
Do wyborów zostało już bardzo niewiele czasu. Wygląda na to, że czad jest tak wielki, że może się okazać dla niektórych już nie do odpędzenia. Z drugiej strony poczucie, że mogliśmy coś zrobić, a to zaniedbaliśmy jest autentycznie bolesne. Że zabrakło nam tego sprytu. Że wśród nas zabrakło jednej porządnej Super Niani. Dla braci lemingów. A zatem mam do wszystkich salonowych przyjaciół Bronisława Komorowskiego małą uwagę. Słuchajcie. Wiecie co? Przyznam ze wstydem, że ja w pewnym momencie też myślałem, że z tego Komorowskiego to świetny koleś. Powiem więcej. W pewnej chwili niemal byłem tego pewien. Że on jest i elegancki i mądry i taki…. no wiecie… wyjątkowy. Ostatnio myślę sobie że chyba byłem głupi. Nie że bardzo głupi. Aż tak, to nie. W końcu to naprawdę ciężko było zauważyć. Ale on chyba jednak nie jest taki jak się wydawał. Myślę sobie, że może ten Kaczyński jednak byłby lepszy. Jak sądzicie?

8 komentarzy:

  1. No tak, i co by taki Wrona powiedział gdyby się dowiedział że ś.p. Niemen to tak naprawdę był Wydrzycki?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko zależy od tego, czy by to wcześniej wiedział, czy nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Agnieszka Moitrot31 maja 2010 22:22

    Ja wiele razy zawiodłam.W obliczu ogromnej agresji odpowiadałam też gniewem.A potem obracałam się na pięcie i nie chciałam mieć z tym człowiekiem nic wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Toyah, bez obrazy, jeżeli Komorowski kiedyś dla ciebie to był fajny koleś, znaczy - nie czujesz niuansów. Albo ma się klasę albo nie ma. To najczęściej po przodkach i kindersztubie. Inny koleś, za którym też chyba wspólnie nie przepadamy, Olechowski, taką klasę ma. Komorowski ma klasę wojskowego zupaka.

    OdpowiedzUsuń
  5. na razie jedyna ujawniona informacja która może niszczyć pamięć pilotów to przekleństwa tuż przed końcem.

    A tak w ogóle to kto zamordował pilotów, bo nie wiem? Cokolwiek by się nie stało, cokolwiek by nie zostało powiedziane Pan ma swoja wersję wydarzeń i żadne zależne czy niezależne komisje tego nie zmienią...

    Pan Komorowski - będzie miernym prezydentem, jeżeli ktoś ma klasę i obycie to właśnie Olechowski, nie p.o. prezydenta, więc z dwóch kandydatów wybierać będziemy mniejsze zło...

    OdpowiedzUsuń
  6. @janusz
    Przykro mi, ale nie zrozumiałeś nic.

    OdpowiedzUsuń
  7. @SGH
    No tak. Ta "kurwa" ich załatwiła kompletnie. Olechowski nigdy by tak nie powiedział. Co klasa to klasa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że rozumiem ciebie bardzo dobrze i praktycznie zgadzam się z całością.
    Ale jako, że ze wstydem przyznałeś się i co więcej, w pokucie nazywasz siebie sam głupim, to ja w mim samouwielbieniu, tak a propos,ucieszyłem się, że zawsze odbierałem Komorowskiego, tak jak na to obiektywnie zasługuje.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...