piątek, 14 maja 2010

Gdy łuski spadają



Słyszę, że dziś gdzie niegdzie poinformowano o tym, że rodziny zmarłych ze Smoleńska opublikowały jednak kolejny list, tym razem wyrażający nadzieję na to, że prawda o katastrofie, i jej przyczynach i przebiegu zostanie jednak ujawniona. Nie wiem, czym to zostało bezpośrednio spowodowane. Czy bezczelnym wykorzystywaniem tragedii z 10 kwietnia w bieżącej działalności politycznej przez sztab Bronisława Komorowskiego, czy może czymś bardziej doraźnym, a więc na przykład jednoznacznym i porażająco szczerym stwierdzeniem ministra Millera, że owa prawda nigdy nie zostanie ujawniona? Prawdę powiedziawszy, jest to bez znaczenia. Faktem jest, że po pierwsze Rodziny zdecydowały się jednak zabrać głos, i – co może o wiele bardziej znaczące – że ten głos został niemal całkowicie zbojkotowany przez mainstreamowe media.
Kiedy patrzę na postępowanie mediów w minionych dniach, odnoszę wrażenie, że ten rodzaj zaangażowania z jakim one dziś się nam objawiają, jest absolutnie bezprecedensowy od czasów późnego PRL-u. Mam wrażenie, że o ile przez minione dwadzieścia lat, mimo całej ten nieustannej manipulacji i dezinformacji, która pomagała wykreować publiczną świadomość w kształcie z jakim mamy dziś do czynienia, jednak starały się media informować. Czy z jakiegoś naturalnego nawyku, czy też z przekonania, ze durny lud i tak nie pojmie nawet jednego procenta z tej informacji, nieważne. Jednak faktem jest, że pewien rodzaj informacji jakoś istniał. Dziś nie ma już nawet tego. Cenzura jaką znaliśmy przez owe lata, a więc cenzura prosta, czysta i w żaden sposób nie szlifowana, wróciła. I jest tak, że kiedy się zastanawiam, cóż takiego się stało, umiem na to odpowiedzieć w jedyny tylko sposób – oni wiedzą, że zrobiło się niebezpiecznie. Po raz pierwszy naprawdę zrobiło się groźnie.
Naprzeciwko siebie stoi dwóch kandydatów – Jarosław Kaczyński i Bronisław Komorowski, i nie ma dnia, nie ma chwili, żeby to właśnie Komorowski nie zrobił lub nie powiedział czegoś, co w normalnej sytuacji by go kompromitowało w sposób ostateczny. Wczoraj można było mieć nadzieję, że wszyscy ci, którzy w ogóle mieli okazji oglądać tę wypowiedź, przynajmniej osłupieją słysząc jak Marszałek skarży się, że będąc jednocześnie i marszałkiem Sejmu, i pełniącym obowiązki Prezydenta, i kandydatem na kolejnego prezydenta, ma strasznie dużo pracy i przez to może czuć tylko zazdrość, kiedy widzi, jak Jarosław Kaczyński może się skutecznie w tych dniach obijać. Nic z tego. O ile się orientuję, poza wpisem na tym blogu, nikt nie uznał tej wypowiedzi za wartą uwagi, a niewykluczone, że w ogóle nikt jej nawet nie dostrzegł. Prawdopodobnie większość oczu, uszu i umysłów była w tym czasie skierowana na wyłapywanie jakichś co smaczniejszych kąsków zupełnie z innej strony.
Dziś z kolei, Bronisław Komorowski w rozmowie z Konradem Piaseckim w TVN24, zapytany został przez niego o to, czy nie jest mu niezręcznie z powodu wypowiedzi sprzed paru tygodni, w której wyraził opinię, że skoro Lechowi Kaczyńskiemu naprawdę zależało na zachowaniu ustawy o IPN-ie w dotychczasowym kształcie, mógł się postarać i w piątek przed śmiercią ruszyć tyłek i się tą sprawą zająć. W tym momencie, Komorowski nie dość, że w pełni i w całej rozciągłości podtrzymał swoją opinię, to na dodatek wygłosił pewien najszczerszego oburzenia apel, w którym oświadczył, że on sobie nie życzy wysłuchiwać tak małostkowych pretensji, gdzie nagle okazuje się, że „jeden dzień w tą czy w tamtą stronę stanowi w ogóle problem”. Kto nie widział tej rozmowy, powinien żałować. Choćby po to, by zobaczyć minę Piaseckiego. On był tak zszokowany, tak porażony tym bezprzykładnym zidioceniem, że aż poczuł się zmuszony poinformować Komorowskiego, że on dalej nie jest w stanie kontynuować tego tematu.
Rozglądam się po ewentualnych komentarzach – i nic. Kompletna cisza. Tak jak wczoraj po wypowiedzi Komorowskiego w sprawie tego, co on komu i z jakiego powodu zazdrości, okazuje się, że nie ma sprawy. Spraw jest owszem dużo innych, z całą jednak pewnością nie ta, że Bronisław Komorowski jest we współczesnej historii Polski zjawiskiem absolutnie bezprecedensowym. Ta nieprawdobnie brzmiąca informacja, a jednak bardzo autentyczna pozostaje wciąż głęboko skrywaną tajemnicą.
Wczoraj ktoś zasugerował, że po tej kartce z komputerowym wydrukiem z Wikipedii, po tym wybryku z zazdrością jaką Komorowski czuje, kiedy widzi ludzi zrozpaczonych i skrajnie samotnych, bo ma dużo roboty, która go męczy, i po kilku jeszcze innych tak zwanych wpadkach, wszystko wskazuje na to, że do 20 czerwca nie będziemy mieli szansy przeżyć dnia bez kolejnej kompromitacji tej szczególnej osoby. Póki co, wszystko się realizuje bardzo precyzyjnie. Na tyle precyzyjnie, że z pełnym spokojem możemy czekać na kolejny dzień. To natomiast czego się nawet ja nie spodziewałem, to to, że poziom tych wpadek będzie aż tak szokujący. Tego że Bronisław Komorowski okaże się osobą aż do tego stopnia pozbawioną podstawowego instynktu samozachowawczego. No i oczywiście tego, że strach przed zwycięstwem Jarosława Kaczyńskiego i przed skutecznością prowadzonej przez niego kampanii, podziała na media i oficjalnych obserwatorów niemal jak ukąszenie zielonej mamby.
Przyglądam się Bronisławowi Komorowskiemu codziennie. I jestem pewien, że nie ja jeden. Zjednoczona Brygada Wsparcia dla jego kandydatury wciąż nie traci rezonu. Można to zauważyć i w mediach publicznych i prywatnych i tu w Sieci. Ja go jednak widzę każdego dnia, i wiem, że do wyborów został jeszcze dobrze ponad miesiąc. Komorowski przez ten czas będzie nam ubarwiał nasz dzień za dniem za dniem i za dniem. I – jak wszystko na to wskazuje –nie będzie on w stanie ukryć swojej rozsypującej się duszy, swojego czarnego serca, i swojego spapranego tą upiorną polityka mózgu. On będzie nam się rozkładał – i w jednym i drugim znaczeniu – jak na patelni. W końcu dojdzie do tego, że znienawidzą go wszyscy. Że, podobnie jak ten rzecznik SLD, który nie wytrzymał i obiecał otwarcie, że nie będzie głosował na Komorowskiego w drugiej turze, bo go widział, słyszał i już wie o nim wszystko, to samo w stosunku do niego poczują wszyscy. Że każdy, nawet najbardziej zawzięty wróg ‘kaczyzmu’ zrozumie, że wszystko jest lepsze od kogoś takiego jak Komorowski. Choćby dlatego, że on jest zwyczajnie niebezpieczny. Nie Kaczyński. On.
Bo nawet jeśli Kaczyński jest człowiekiem złym, głupim i paskudnym. to przynajmniej jest człowiekiem. Niewykluczone nawet, że zrozumie to również banda tych pajaców, którzy zgodzili się podać swoje nazwiska do tzw. Komitetu Honorowego. Że nawet oni, w pewnym momencie się przerażą, i w następnej już chwili spłoną ze wstydu. Czego sobie i im życzę.

4 komentarze:

  1. Boże ten człowiek zionie nienawiścią. Trochę mu współczuje bo na pewno za utratą rozumu kryje się jakaś tragedia. Bianek.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jakis strach powoduje, ze media nie widza,
    nie slysza jego chamskich wypowiedzi
    i nedznych dowcipow. To strach, napewno.
    Pozdrawiam
    anden

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj,
    czy możemy przeczytać ten post na antenie Niepoprawnego RadiaPL? Audycja w czwartek.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. A może zechciałbyś także sam coś czasami przeczytać do radia?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...