poniedziałek, 10 maja 2010

O ludobójstwie, o głodzie i o pięciu pieczątkach



Jarosław Kaczyński wygłosił wczoraj posłanie do Rosjan i atak ruszył z dwóch kierunków. Przede wszystkim, że Kaczyński siedzi na tle pianina, podczas gdy nikomu nic nie wiadomo, żeby on na tym pianinie umiał grać. W związku z tym, dla nikogo inteligentnego nie powinno ulegać wątpliwości, że w tej sytuacji on się kompletnie nie nadaje na prezydenta. Drugi zarzut jest już poważniejszy. Otóż wszystkim wiadomo, że PiS zawsze nienawidził Rosji i Rosjan i żadne próby ukrycia tego faktu nie zmienią tego, że Jarosław Kaczyński po prostu bezczelnie gra już nie tylko żałobą, ale i polityką zagraniczną. Naturalnie, tak jak to zawsze w tych sytuacjach bywa, za głosem ekspertów poszedł głos ludu i do chóru szyderców dołączyli się tak zwani internaucie, którzy dowodzą, że ta cała kompromitacja z wystąpieniem Jarosława Kaczyńskiego najgorzej świadczy o elektoracie PiS-u, który jest tak głupi, że na głos „swojego pana” jest gotów stanąć wbrew podstawą swej politycznej i historycznej wiary.
Otóż nic z tego. Dla stałych czytelników tego bloga, a przy okazji dla tych może, którzy tu przychodzą wyłącznie po to, żeby się powściekać, a dla których nie da się lubić Rosjan, o ile to lubienie nie łączy się automatycznie z liżydupstwem w stosunku do sowieckiego imperium, mam kolejny wspomnieniowy tekst. Napisałem go w zeszłym roku 17 września, w rocznicę napaści Związku Sowieckiego na Polskę. Przy okazji, ponownie proszę wszystkich o ewentualne wsparcie tego bloga i mnie osobiście. Będę wdzięczny za każdy gest.
Nie wiem absolutnie, jak to się stało, ale od czasu, jak zacząłem samodzielnie myśleć, czyli mniej więcej tak długo, jak sięgam pamięcią, nienawidziłem wszystkiego co ruskie. Prawie wszystkiego, ale o tym później. Ta moja niechęć do rosyjskich sportowców, do rosyjskiego języka, do rosyjskiej nauki, i – jakże by inaczej – do rosyjskiej wielkomocarstwowej polityki była o tyle dziwna, że moi rodzice i dziadkowie nigdy szczególnie mnie w tym kierunku nie prowadzili. On sami, oczywiście, nie znosili w sposób naturalny komuny i całej duszącej nas bolszewii, ale, o ile sobie przypominam, ten temat nigdy nie dominował naszych rozmów. Kiedy próbuję zgadnąć, jak to się stało, ze przez tyle lat potrafiłem w sobie pielęgnować tę moją nienawiść, to dochodzę do wniosku, że może ma rację pewien mój dobry kolega, który twierdzi, że to jest wszystko kwestią tego, kim się było w poprzednim wcieleniu i – na ile go znam – to on pewnie by mi powiedział, że mnie zapewne bolszewicy zamordowali w Katyniu, lub zatłukli po wojnie we Wronkach i teraz tak mam.
Czy jest to wina reinkarnacji, czy może powody są zupełnie inne, fakt pozostaje faktem. Mój antykomunizm, a przy okazji tę antyrosyjskość, nosiłem ze sobą zawsze jak relikwię. Kiedyś już tu się chwaliłem, jak to w czasie moich studiów, odmówiłem współpracy z SB i jak ten gest był z mojej strony aktem nie tyle odwagi, co absolutnie naturalnego odruchu. Dziś, jeśli to zdarzenie przypominam, to już nie po to, żeby wypinać pierś do orderów (choć, przyznaję, do dziś jest to moim zdaniem jedna z piękniejszych rzeczy, jakie udało mi się w życiu wykonać). Robię to po to, żeby jeszcze raz się zastanowić, jak to się stało, że w tamten dzień, kiedy wiedziałem, że się prawdopodobnie ważą moje losy, powiedziałem temu ubowcowi, żeby na mnie nie liczył. Nie byłem ani bojownikiem, ani bohaterem, ani człowiekiem w sposób naturalny poszukujący adrenaliny. Nie byłem szczególnym patriotą, nie nosiłem w klapie opornika, nie goniłem się z milicją po mieście. Ale wtedy, tamtego ranka, wiedziałem na pewno, że prędzej dam się wyrzucić ze studiów, niż zgodzę się pracować dla Ruskich. I wciąż nie wiem, dlaczego ja.
Piszę dziś o tym, bo mamy 17 września, czyli rocznicę napaści Związku Sowieckiego na Polskę. Czyli rocznicę wydarzenia, które przez wiele lat, było dla mnie centralnym punktem mojej historycznej świadomości. Wydarzenia, o którym, jak idzie o historyczne szczegóły, zawsze wiedziałem znacznie mniej, niż o 1 września i o wszystkim, co się działo między nami, a Niemcami, ale które jak żadne inne sprawiało, że czułem dumę z tego, że jestem Polakiem. Że to ja jestem członkiem tego narodu, który został tak straszliwie zduszony przez to połączone i zorganizowane zło. Myślę sobie, że ten mój brak wiedzy na temat tego, co się działo w latach wojny po sowieckiej stronie, był trochę spowodowany tym, że w latach, kiedy się wychowywałem, ten akurat temat praktycznie nie istniał, a – jak już wspomniałem – w moim domu szczególnej atmosfery pod tym względem też nie było. Ale też tym, że cała moja rodzina, w czasie wojny, raczej cierpiała z rąk Niemców, niż Sowietów, a po wojnie żyła raczej w biedzie, ale za to w spokoju.
A mimo to, 17 września dla mnie znaczył zawsze znacznie więcej, niż jakakolwiek inna historyczna data. I dziś, kiedy piszę ten rocznicowy tekst, wiem, że muszę coś powiedzieć takiego, żeby nie było wątpliwości, że ten dzień odpowiednio uczciłem. A więc, pamiętam, jak kiedyś rozmawiałem z – nieżyjącą już dziś – babcią mojej żony, która w momencie wybuchu wojny mieszkała we Lwowie. Opowiadała ona, jak przypomina sobie pociąg stojący na dworcu we Lwowie, do którego Rosjanie pakowali mające być wywiezione na Sybir polskie rodziny, wewnątrz pociągu był straszliwy ścisk, a na zewnątrz panował równie straszliwy mróz. I od czasu do czasu, widać było, jak od ludzi z pociągu, stojący na peronie odbierali zamarznięte na śmierć niemowlęta. Nie wiem, czy to prawda, ale tak mi opowiadała babcia mojej żony, która podobno stała wtedy na tym peronie i to wszystko widziała.
To byłoby jedyne właściwie wspomnienie, jakiego stałem się przez te wszystkie lata biernym uczestnikiem, a dotyczące początków tego, czego już jako bezpośredni obserwator miałem okazję dotykać przez całe moje życie w komunie. Byłoby to wspomnienie jedyne, gdyby nie to, ze dopiero co spotkałem się z moim wujkiem, o którym już tu parokrotnie wspominałem, a który – w moim najszczerszym przekonaniu – jest najwybitniejszym ekspertem od wszystkiego tego, co się wiąże z II Wojną Światową. Powiedział mi on mianowicie, że po tym jak Niemcy uderzyli na Związek Sowiecki, w ciągu bardzo krótkiego czasu do niemieckiej niewoli trafiło pięć milionów sowieckich żołnierzy, z czego prawie milion wstąpiło do niemieckiej armii. Te miliony jeńców wojennych zmarły następnie w straszliwej nędzy i rozpaczy, z głodu i z chorób, w niemieckich obozach. Wujek mój twierdzi, że te pięć milionów w większości poddało się głównie z głodu i z nadziei, że w niewoli przynajmniej dostaną coś jeść. Mówi dalej mój wujek, że gdyby Niemcy zapewnili każdemu z nich talerz gęstej zupy i kromkę chleba na dzień, to niemiecka armia powiększyłaby się o pięć milionów wiernych żołnierzy. A tak, ci co nie zgodzili się kolaborować, a jeśli zdezerterowali to tylko dlatego, że liczyli bardzo na to, że ktoś wreszcie ich nakarmi, zwyczajnie zmarli.
Biedni sowieccy żołnierze. Tak sobie o nich dziś myślę i teraz, kiedy piszę ten tekst i tyle razy wcześniej, kiedy oglądałem wspaniałe rosyjskie filmy wojenne, które zawsze mnie wzruszały. Czy to Lecą żurawie, czy to Dziecko wojny, czy Ballada o żołnierzu… zawsze sobie myślałem, jak to fatalnie się dla nich ułożyło życie, że ktoś im któregoś dnia kazał umierać za sowiecką ojczyznę i za światową rewolucję. I wtedy znów wracam do tej sceny na dworcu we Lwowie w tamten mroźny wieczór, a później przypominam sobie ten niemiecki dokument z pięcioma pieczątkami i sześcioma podpisami skazujący więźnia na dwa dni karceru za zrobienie kupy z barakiem. I zaczynam myśleć o Niemcach. I już się czuję pewniej. Tu teren jest czysty. Tu jest zdecydowanie łatwiej.
I to jest mój obiecany już parę tygodni temu wpis z okazji rocznicy napaści Sowietów na Polskę i początku tej gehenny, dzięki której marszałek Komorowski ze swoim kumplem Niesiołowskim mogą się dziś poczuć prawdziwymi politykami i poślizgać się po temacie ludobójstwa i jego znamion.

16 komentarzy:

  1. Witam,

    warto poczytać, co o słowach Jarosława Kaczyńskiego sądzą zwykli Rosjanie:

    http://echo.msk.ru/blog/echomsk/678358-echo

    Fragmenty:

    Прекрасные слова!
    ...

    Спасибо за тёплые слова.
    Вечная Слава героям.
    Великому польскому народу терпения.
    ....
    Ярослав Качинский - достойный поляк
    ....
    Спасибо. Это речь сильного, неравнодушного человека, патриота своей родины. Патриота в истинном, а не извращенном значении самого этого понятия.
    ---
    Te komentarze chyba nie wymagają tłumaczenia. Może z wyjątkiem ostaniego, który (w moim wolnym tłumaczeniu) brzmi:

    "Dziękuję. To są słowa mocnego, wielkodusznego (nieobojętnego) człowieka, patrioty swojej ojczyzny. Patrioty w rzeczywistym, a nie błahym znaczeniu tego słowa"

    Pozdrawiam,
    kazef

    OdpowiedzUsuń
  2. Wprowadza Pan zdrowy balans w te wszystkie wierutne brednie z ostatnich dni o rusofilii i rusofobii.

    A tu po prostu nie idzie, i nigdy nie szło, o żadne tam "filie" i "fobie" tylko o konkretne zbrodnie dokonane w najnowszej historii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy przedmówca (od "cweli") brzmi jak ktoś rozczarowany swoimi wyborami życiowymi - naiwnie postawił na Tusków i świat się kompletnie zawalił - a teraz odreagowuje na szlachetnym Toyahu próbując wpędzić go w kompleksy.

    Anonimowy przedmówco (od "cweli"), każdy kto miał odrobinę oleju w głowie, lub słuchał się starszych, lub choćby czytał Toyaha, ten wiedział od początku, że wygrana Tusków to przegrana Polski. Skoro, w swojej tępocie, dałeś się zrobić w h. to nie szukaj winnych tam gdzie ich nie ma tylko spojrzyj sobie w lustro i spluń w nie z odrazą. Potem je ładnie umyj i zacznij żyć jak człowiek.

    Po drugie, Toyah robi to czego nie robi, niestety, ogromna większość polskich dziennikarzy, mianowicie Toyah pisze prawdę i pisze z wielkim talentem. Napewno mu się nie przelewa, ale ma za to luksus bycia niezależnym.

    W przyszłym tygodniu, kiedy będę w Polsce, prześlę Toyahowi grosik. Kiedyś wysyłałem regularnego czeka do Freda (www.fredoneverything.net) ale zaprzestałem kiedy napisał obraźliwe bzdury na temat Polski. Freda czytam dalej ale już nie wspomagam.

    I jeszcze o podaniu konta i prośbie o wolne datki: jest to jak najbardziej nobliwe i normalne zachowanie w dobie wszechobecnego internetu. Robią to amatorskie zespoły muzyczne oferujące swoje pliki za wolne datki, robią to twórcy oprogramowania freewarowego i robią to ludzie z talentem do pisania. Wspomniany wyżej Fred ma na swej stronie przycisk "Donate - Feed Fred" co się tłumaczy "Daj datek - nakarm Freda".

    Z pozdrowieniami dla Toyaha,

    Anonimowy

    OdpowiedzUsuń
  4. Najciekawsze jest to, że to najprawdopodobniej jest zwykły człowiek. Można by się obawiać, że on chodzi po mieście i podpala bezdomnych, lub pluje na żebraków. A tu nic z tego. To jest pewnie jakiś student politologii lub dziennikarstwa, tyle że nie lubi Kaczyńskiego.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wkurwiaj mnie,
    ty wiesz kim ja jestem, ledwie otworzysz zaropiale oczy, a juz mnie slyszysz-nie idziesz sie myc, nie idziesz sie golic, lazisz w brudnych gaciach,smierdzisz - ubrales sie w role ofiary, ktora jak wewnetrzny wampir spija ci czlowieku ostatki energii zyciowej.

    Podpioles sie pod zycie innych, pod glupokwate idee, pod glupkowate osobistosci - ktorych nigdy nie doscigniesz, a one maja takich nierobow w dupie.

    Zyjesz z trupami na codzien, nie dostrzegajac zywych wookol siebie. I srasz pod siebie, az przyjady dzieci, az przejdzie zona i zapyta:"No masz juz cos ?".

    Pocisz sie, ty nierobie, bos uciekl od zycia, boisz sie wizyty w urzedzie pracy, boisz sie pomalu wszystkiego. Wampir cie zzera i z kazdym dniem bedzie gorzej.
    Lze ciebie i przezywam, ty zero, ktore nic nie umie, oprocz pisania i nauczania,
    Wszyscy sraja na twoje pisanie i nauczanie, bo jestes tyle wart - ile masz na koncie. Zapomniales co jestes wart, czegos sie uczyl, masz ty dziadu smierdzacy potencjal, ale nie......grasz role ofiary, bo ci jest tak wygodnie.
    Bede cie obserwowal ...........................i czekal kiedy mi napiszezsz .....................widzisz ty anonimowy huju, ma super fuche jako asystent-tlumacz angielskiego przy parlamencie europejskim, no to siedz ty gnoju....nie masz za grosz agresji, aby chycic byka zycia za rogi. Ale jutro znowu sie obudzisz, w jeszcze gorszym swiecie, bedziesz mial coraz mnie sil i od ciebie nierobie zalezy, czy siadziesz do kompa pisac swoje bajdurzenie, czy powiesz corce - "tak spedzilem dzien na wysylaniu CV, przemyslalem wszystko i bedzie dobrze, skonczysz studia coreczko, tatusia bedzie na to stac".

    OdpowiedzUsuń
  6. Toyahu, jak sam widzisz, potrafisz wyprowadzić komucha z równowagi. I chwała Ci za to!

    Tak trzymać ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja myślę, że on ma na imię Darek, Arek, względnie Bartek. Co myślisz?

    OdpowiedzUsuń
  8. Toyahu, młody leming najprawdopodobniej dostał SMSem zlecenie by Ci naubliżać. Innych motywacji nie widzę. Leming sprzedał swoją duszyczkę diabłu.

    Przeszkadzasz im. Mają wszystkich w garści, a Ty, Blogier Roku, jesteś poza ich zasięgiem. Nie udało się im zwerbować Cię na studiach do ubecji i mają za to głęboki żal.

    Jedyny ich "hak" to podesłanie leminga by walił w czułe miejsca. Proponuję wywalać lub ignorować.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Toyah

    Bardzo bolą ich zdjęcia pomordowanych Patriotów. Jakże mają w takich warunkach spokojnie Twego bloga rozpracowywać?

    OdpowiedzUsuń
  10. Toyahu
    To nie może być Darek. To nie jest nikt z pierwszej połowy lat sześdziesiątych. To raczej Kamil lub Adrian :)
    Wywal go, bo oprawa graficzna i wpisy to kraina piękna i mądrości. A tu takie gówno.

    OdpowiedzUsuń
  11. Toyah,
    Ja też anonomowa, tyle, że życzliwa. Dzięki Ci Toyahu, za wszyskie Twe przemyślenia i wpisy, za Twą troskę o Polskę i za moje dobre chwile na Twoim blogu. Źle bym się czuła, gdybyś miał kłopoty i cierpiał a nie zechciał się podzielić z nami. Po to są przyjaciele. Nic, że nieznani i anonimowi. Nawet tak jest lepiej. Każdy normalny, uczciwy człowiek odczuwa potrzebę pomocy innym i robi to z potrzeby własnego serca. Ja czyniąc dobro, albo spłacam jakiś dług z przeszłości, albo spotka mnie coś dobrego w przyszłości, kiedy to ja będę w potrzebie i wcale nie musi to być materialna pomoc. Ty doznajesz teraz pomocy za Twe dobre uczynki w przeszłosci, albo przyjdzie czas, kiedy będziesz mógł sie odwdzięczyć innym, nawet nie tym samym osobom, bo dobro jak i zło wraca do nas. Cieszę się, że znalazłam się w obiegu dobra i w kręgu ludzi dobrej woli. To taka potrzebna na dzisiaj odskocznia, od wszelkiej nienawisci w życiu publicznym. Znak, że nie wszyscy dali się zwariować.
    PS. Słusznie dziękujesz temu od złotówki. Albo na tyle go było stać finansowo, albo na tyle otworzył swe serce. Jeśli to pierwsze, to chwała mu za tyle, jeśli to drugie, życzę mu, żeby nigdy nie znalazł się w sytuacji, kiedy bedzie oczekiwał pomocy od innych, a oni wycenią go na złotówkę, bo ten gest też do niego wróci.

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy,
    Myślę że to jest zwykły pasjonat. Wiecej - to może być bloger z Salonu Saligia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Anonimowy,
    myślę że to nie chodzi o zabitych. To jest zwykła nienawiść do PiS-u.

    OdpowiedzUsuń
  14. bo-kasia
    Adrian jest może być. A co powiesz na Ariela?

    OdpowiedzUsuń
  15. bo-kasia
    Wywalać nie ma co. Będzie wracał. A banować się nie da.

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowa,
    ten od złotówki jest dokładnie określony. On to zrobił, chcąc mi dokuczyć.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...