Właśnie minęła doroczna eksplozja dobroci i miłości, a mi nie pozostaje nic innego jak przekazać dawne jeszcze świadectwo naszego duszpasterza, księdza Rafała Krakowiaka z wielkopolskich Ludom. Bardzo proszę:
„Jerzy
Owsiak kojarzy mi się nieodmiennie z jednym wydarzeniem, które w sposób
decydujący wpłynęło na sposób, w jaki go postrzegam. Otóż w czasie wielkiej
powodzi 1997 roku, w parafii w której pracowałem, zorganizowaliśmy zbiórkę
artykułów pierwszej potrzeby dla powodzian. Z Kurii otrzymaliśmy adres jednej z
parafii pod Opolem i postanowiliśmy ciężarówką mojego znajomego zawieźć zebrane
dary do potrzebujących. I wtedy pojawił się pewien problem. Nie mogliśmy w
żaden sposób skontaktować się z tamtejszym proboszczem, a jazda w ciemno nam
się nie uśmiechała. Nasi kurialiści zapewniali jednak, że nie ma się czym
przejmować – adres został przesłany z Kurii opolskiej i nawet jeśli
przyjedziemy niezapowiedziani, zostaniemy przywitani serdecznie. Oczywiście, to
czy doznamy tam jakichś serdeczności, czy też nie, nie było moim zmartwieniem.
Problemem była tylko i wyłącznie kwestia dojazdu. Chcieliśmy wiedzieć, czy przy
wciąż wysokim poziomie wody w Odrze, zalanych bądź podmytych drogach i
zagrożonych mostach, w ogóle jest możliwe do owych powodzian dotrzeć.
Tak
czy inaczej pojechaliśmy, i po licznych przygodach i jeszcze liczniejszych
objazdach, dotarliśmy na miejsce. Owa wieś wyglądała strasznie. To niesamowite,
co rozszalała woda może nawyczyniać. Do dzisiaj śnią mi się niektóre widoki.
Podjechaliśmy pod widoczny już z daleka kościół. Stała tam grupka ludzi, od
której na nasz widok odłączył się jakiś mężczyzna, energicznie otworzył drzwi
naszej ciężarówki i zaczął na nas wrzeszczeć. Prawdę powiedziawszy, rzucał
najgorszym mięsem, przy czym najbardziej dobitnie brzmiało słowo
„wypierdalać!”. Ponieważ nosił na sobie kapłańską koszulę, domyśliłem się, że
jest to ów miejscowy proboszcz, który według poznańskich kurialistów, miał nas
bardzo serdecznie przywitać. No i przywitał…
Po
chwili jednak okazało się, że zaszło przykre nieporozumienie, a jego przyczyną
okazał się być sam Jerzy Owsiak. Otóż owa podopolska wioska w czasie powodzi
została praktycznie odcięta od świata, i bardzo szybko zaczęło ludziom brakować
wody pitnej, żywności, suchych ubrań, leków itd. W ogólnym bałaganie i przy
permanentnej niemożności miejscowych władz, proboszcz okazał się jedynym
człowiekiem, który potrafił powodzian skrzyknąć, zorganizować ich i w ogóle
zacząć działać, tak by w tej trudnej sytuacji ratować co się da i pomóc
zwłaszcza tym, którzy z racji wieku, albo choroby mieli najtrudniej. To był
naprawdę dzielny ksiądz, choć, jak widzimy, trochę choleryczny. Kiedy woda
trochę opadła, pojawiła się możliwość wspomożenia tej wsi transportami
podobnymi do naszego. Jako jedne z pierwszych pojawiły się bodajże trzy
ciężarówki od Jerzego Owsiaka. To znaczy pojawiły się kilka kilometrów od celu,
jeszcze przy wjeździe na most ma Odrze… i się zatrzymały. Tymczasem, kiedy
proboszcz dowiedział się, że wspomniane ciężarówki jadą właśnie do niego,
zwołał ludzi do wyładunku, czeka, a tu nic – ani widu, ani słychu. Ciężarówki
jak stały za Odrą, tak stoją. Zepsuły się? Nie wiadomo. Ludzie czekali najpierw
całą noc, potem cały dzień. W końcu proboszcz, jako że samochody zalało i były
nie do użytku, wsiadł na rower i pojechał na drugi brzeg. I tam oto grzecznie
mu wyjaśniono, że ponieważ pan Owsiak życzy sobie, żeby wjazd transportu do wsi
i rozdzielanie darów rejestrowała ekipa telewizyjna, musi uzbroić się w
cierpliwość, bo tak się niefortunnie złożyło, że owa ekipa najwcześniej może
przyjechać jutro, a kto wie, czy nie dopiero za dwa dni. Proboszcz oczywiście
zasugerował, by machnąć ręką na telewizję i jak najszybciej przyjeżdżać, bo
powodzianie bardzo potrzebują pomocy. Wtedy to jeden z członków owego
transportu, w obecności księdza, zadzwonił z komórki do Owsiaka, przedstawił
sytuację i spytał co robić. Po chwili rozłączył się i powiedział, że szefowi
bardzo jednak na telewizji zależy, a więc jednak trzeba będzie te parę dni
jeszcze poczekać. Proboszcz na takie dictum zdenerwował się okrutnie, nawkładał
tym ludziom – z Jerzym Owsiakiem na czele – od bezdusznych chamów, i kazał im,
jak już zostało wspomniane, „wypierdalać”. Przy okazji też zapowiedział, że
jeśli którakolwiek z panaowsiakowych ciężarówek wjedzie do jego wsi, to on i
jego parafianie własnoręcznie te ciężarówki, wraz z tym co się na nich
znajduje, spalą. No i to właśnie następnego dnia, tak się złożyło, że do owej
wioski wjechała nasza ciężarówka, a ksiądz proboszcz – biorąc nas za ludzi z
ekipy Jerzego Owsiaka – zareagował jak zareagował.
Wydarzenie
to przypomina mi się zawsze wtedy, gdy widzę Jerzego Owsiaka, lub gdy ktoś
zastanawia się, co z nim jest nie tak, skoro właściwie wszystko wydaje się być
super. I przychodzą mi wtedy na myśl słowa Chrystusa: ‘Kiedy dajesz jałmużnę,
nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich
ludzie chwalili. Zaprawdę powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy
zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby
twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda
tobie.’ (Mt 6,2-4)I na koniec zdanie prawosławnego teologa, diakona Andrieja
Kurajewa*: ‘Zło może podejmować nawet pożyteczne działania, nie zmieniając
swojej własnej natury. Na przykład czyniąc to w taki sposób, że pomagając
ludziom pod jednym względem, pod innym względem będzie się umacniało ich sojusz
ze złem w innych dziedzinach życia – choćby przez rozpalanie próżności
ofiarodawców’.
* Cytat z
„Frondy”. Diakon Kurajew pisze tam o Apokalipsie św. Jana Apostoła. Temat mnie
zainteresował, ponieważ swego czasu prowadziłem rekolekcje, których
zagadnieniem była właśnie Apokalipsa z jej 'błyskawicami, głosami, gromami,
wielkimi trzęsieniami ziemi i krwią tryskającą aż po wędzidła koni' – i było to
coś (przynajmniej dla rekolekcjonisty) wspaniałego. Kurajew, choć schizmatyk,
bardzo dorzecznie – a przy tym ortodoksyjnie – sprawę przedstawia, i jak
sądzę, jego przemyślenia mogą być całkiem niezłym komentarzem, do niektórych z
naszych notek".
Pozostaje jedno pytanie. Czy Ksiądz kłamie? Miłych snów dla Miłych Państwa.
Czasem mam wrażenie że ta cała Orkiestra to jakaś sekta.
OdpowiedzUsuńJakakolwiek uwaga krytyczna na ten temat wywołuje wzburzenie jak u jakich bojowników Al Kaidy.
A to widziałeś?
OdpowiedzUsuńhttp://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,24352574,jerzy-owsiak-kto-wrzuca-do-puszki-ten-jest-rozgrzeszony-po.html?disableRedirects=true