Ponieważ mamy
wciąż zaległy felieton z „Warszawskiej Gazety”, a czas nie czeka na nikogo,
proponuję dziś swoje noworoczne refleksje. Tym razem, jak widzimy, z Edytą
Górniak i Ludwikiem Dornem w rolach głównych.
Nasza dzielna opozycja weszła w
Nowy Rok z przytupem. Z tego co zauważyłem, na pierwszy ogień poszła świeżo
reaktywowana piosenkarka Edyta Górniak, która podczas organizowanej przez
stację TVN zabawy sylwestrowej zawołała do zgromadzonej publiczności, że wprawdzie
miniony rok był nie taki jak miał być, ale musimy pamiętać, że każdy dzień może
przynieść zmianę, której się nawet nie spodziewamy. Czy tak to brzmiało
dokładnie, nie wiadomo, zwłaszcza że ja się tego jej proroctwa nie nauczyłem na
pamięć, natomiast przekaz brzmiał podobnie.
Ledwo skończyła swój występ Górniak
i tym samym skończyły się igrzyska, do akcji ruszyła już sama telewizja i
zaprezentowała nam debatę, w której udział wzięło trzech wybitnych ekspertów, a
mianowicie - od lewej - Marek Migalski, Ludwik Dorn i - last but not least -
niezastąpiony Marek Borowski. Każdy z nich, jeden po drugim, serdecznie zresztą
zachęcany przez prowadzącą dyskusję redaktor Justynę Pochanke, przedstawił
bardzo silne dowody na poparcie wyrażonej przez Edytę Górniak podczas
sylwestrowego koncertu tezy, że w nowym roku wszystko jest możliwe. Gdybym miał
stawiać na zwyciężcę tego konkursu, pierwsze miejsce przypadłoby Ludwikowi
Dornowi, który z prawdziwie rabinacką inteligencją ogłosił, że w „przyszłym
roku zniknie jedna z dwóch wielkich partii”, jednak uczciwość reporterska
wymaga ode mnie, bym przytoczył przynajmniej krótkie fragmenty wypowiedzi
pozostałych, równie wybitnych, ekspertów.
Otóż pierwszy zabrał głos Marek
Borowski i powiedział co następuje:
„Widzę taką możliwość, wynikającą z konstytucji, a także z twórczej
interpretacji tejże konstytucji przez Prawo i Sprawiedliwość. Jeśli bardzo dla
PiS-u opłacalne przedterminowe wybory zostaną ogłoszone przez prezydenta z
zaskoczenia, wówczas zgodnie z przepisami wszystkie terminy ulegają skróceniu.
Rejestracja list powinna nastąpić w ciągu piętnastu dni, to oznacza, że duże
partie dadzą sobie radę, mniejsze już niekoniecznie, a już na pewno opozycja
nie zdoła sporządzić wspólnych list, czyli będzie skazana na porażkę”.
Po Borowskim głos zabrał Marek
Migalski:
„W kontekście przyspieszonych wyborów parlamentarnych istotne jest, jak
wytłumaczyć wyborcom, że ich partia odrzuca ich własny budżet i to rękami ich
prezydenta. Wygrywa się nie tylko twardym elektoratem, ale tymi pięcioma,
siedmioma, dziesięcioma procentami, które zyskuje się w czasie kampanii
wyborczej. Przedterminowe wybory do Sejmu i Senatu mogłyby być korzystne dla
Prawa i Sprawiedliwości, ponieważ wyprzedziłyby elekcję do europarlamentu,
która jest skrajnie niekorzystna dla PiS. Wobec tego wyprzedzając to, PiS
uprzedza jednocześnie tę pułapkę, którą na tę partię zastawił Donald Tusk,
mówiąc o tym, że to będą wybory za bądź przeciwko członkostwu Polski w Unii
Europejskiej. To jest oczywiście pewne uproszczenie, ale widać, że ta narracja
stanowi problem dla PiS”.
Ponieważ Dorn sprawę tu już
wcześniej odpowiednio podsumował, dodając przy tym, że on nie sądzi, by PiS się
zdecydował na wcześniejsze wybory, uznać należy, że jednak palma pierwszeństwa
w tym towarzystwie należy się Edycie Górniak. Do siego roku!
Wszyscy
oczywiście czekamy na nową książkę, a tymczasem zachęcam wszystkich tych, co
maja zaległości, do kupowania tych co już są. Proszę o kontakt pod adresem
k.osiejuk@gmail.com.
https://www.youtube.com/watch?v=qhY5sH3CsSw
OdpowiedzUsuń