czwartek, 12 listopada 2015

Polska młodzież śpiewa polskie piosenki - refleksje na Święto Niepodległości

Właściwie od pierwszego momentu, kiedy wydaliśmy naszą książkę o muzyce, otrzymuję ze strony czytelników prośby, by wydać jej drugą część, i za każdym razem odpowiadam, że póki co jest to niemożliwe, a to z tego prostego względu, że oryginał sprzedaje się wręcz fatalnie – najgorzej ze wszystkich moich książek. A zatem, przynajmniej dopóki nakład pierwszej części się nie sprzeda, nie ma o czym mówić.
Ktoś zapyta, dlaczego ta sprzedaż jest taka marna, a ja chętnie odpowiem. Ona jest marna moim zdaniem wyłącznie z powodu tytułu. Kiedy napisałem te refleksje, uznałem, że zatytułujemy je „Philthy Animal vs. Kylie Minogue, czyli podwójny nokaut”, na co Gabriel natychmiast zaprotestował i powiedział, że musimy wymyślić coś bardziej rozpoznawalnego. No i wtedy sobie pomyślałem, że niech będzie ów rock and roll, jako symbol i hasło. No i dziś wygląda na to, że to był błąd, ponieważ wielu potencjalnych czytelników, uznając, że ów rock and roll, to faktycznie albo hasło albo fakt, książki nie kupuje, bo prawdziwym rock and rollem się nie interesują, a rock and roll jako przenośnia jest zbyt prostackie, by to traktować poważnie. Tymczasem moja książka o muzyce jest nie o rock and rollu, lecz właśnie o muzyce, o jej wszystkich rodzajach, o jej wielkości i upadku, ale może przede wszystkim – i tu pozwolę sobie na lekką prowokację – o zespole Chochoły. Najwybitniejszym polskim zespole big beatowym i jednym z najwybitniejszych zespołów big beatowych na świecie. O czymś, co praktycznie zanim jeszcze powstało, zostało zniszczone.
Pomyślałem sobie o tych Chochołach, ponieważ właśnie kupiłem sobie ich płytę, zawierającą niemal wszystkie ich piosenki od dnia, gdy zaczęli śpiewać, do czasu gdy Czesław Niemen ich zniszczył i unicestwił. I proszę sobie wyobrazić, że gdybym jeszcze dwa lata temu wiedział, to co wiem dzisiaj, rozdział mojej książki o muzyce, poświęcony Chochołom byłby znacznie bardziej głęboki i interesujący. Ja bym oczywiście nadal utrzymywał, że Chochoły to zjawisko na znacznie wyższym poziomie muzycznym niż The Who, bardzo bliskie temu, co tworzyli Animalsi i The Kinks, tyle że ową teorię rozwinąłbym już do samego końca. No a zatem, w tej sytuacji, pozwolę sobie przedstawić bardzo krótki suplement do tego, o czym rozmawialiśmy wtedy.
Oto proszę sobie wyobrazić, że zespół Chochoły w kształcie jaki nas interesuje, a więc z Tomaszem Jaśkiewiczem na gitarze, Pawłem Brodowskim na basie, Tomaszem Butowttem na perkusji Marianem Zimińskim na organach i oczywiście grającym na organkach wokalistą Dariuszem Pankowskim, to zaledwie rok działalności i osiem piosenek skomponowanych wyłącznie przez Zimińskiego z tekstem Stanisława Szydłowskiego. Oczywiście, znanego z filmu „Wojna Domowa” hitu pod tytułem „Tylko wróć” tu nie liczymy, bo to – choć z całą pewnością wybitna – jest piosenka przez Chochoły jedynie wykonywana. A więc mamy tych chłopaków, którzy jeszcze w roku 1963 zaczynają coś tam grać, z nadzieją, że z sukcesem dołączą do polskiej sceny big beatowej, próbują to tu to tam na jakiś lokalnych przeglądach piosenki i wreszcie, po szeregu zmian w składzie zespołu, nadchodzi rok 1966 i Marian Zimiński pisze dla nich tych osiem kolejnych piosenek, zupełnie innych niż wszystko co dotychczas grali, w „brudnym” stylu Animalsów, czy może jeszcze bardziej Kinksów… i okazuje się, że w tym momencie oni przestają istnieć. Okazuje się, że dopóki oni grali jeszcze te głupkowate big beaty w rodzaju „Grażyny”, czy „Niewinnego złodzieja”, to mogli na coś liczyć. Kiedy jednak pojawiły się „Zaimki”, czy „Nadążyć chcę” wszystko się skończyło i zespół znalazł się na skraju niebytu. Dziś na temat „Chochołów” jest tak mało oficjalnych informacji, że właściwie możemy tylko spekulować, jak to się wszystko toczyło, ale wydaje się, że taki dokładnie był przebieg wypadków. Oni zaczęli grać to, czego grać nie wypadało i na samym starcie wpadli na faktyczną metę.
No i wtedy do współpracy zaprosił ich Czesław Niemen, który też dotychczas tylko coś tam próbował z Nibiesko-Czarnymi, jak nie przymierzając Michaj Burano, a oni nie zastanawiając się ani chwili, jego propozycję przyjęli, zmienili nazwę na Akwarele, Pankowski oczywiście natychmiast gdzieś przepadł i do dziś pies z kulawą nogą nie wie, co u niego słychać. Bardzo ciekawe są dwie ostatnie piosenki na płycie Chochołów. To jest też rok 1966, jednak już bez Pankowskiego, który zapewne dowiedział się, że ta przygoda dla niego już się skończyła i gdzieś zniknął, natomiast nowym wokalistą jest przez tę krótką chwilę niejaki Roman Środa występujący pod pseudonimem Rene Glaneau, no i dostajemy owe dwie piosenki, w tym do dziś największy hit zespołu „Skandal w rodzinie”, tak potwornie żenujący syf, że jedynym wytłumaczeniem tego, że oni zgodzili się wziąć w tym udział, jest dla mnie to, że oni chyba już na sam koniec musieli wypełnić jakieś zobowiązania. No a potem powstały Akwarele.
Ja mam oczywiście pretensje do Niemena o to, że on ich właściwie w dwa czy trzy lata zużył, wykręcił jak szmatę i wyrzucił, ale z drugiej strony też wiem, że gdyby nie on, oni sami by się nie utrzymali i pewnie faktycznie jeszcze przez parę lat grali z tym Środą, by w końcu zniknąć, tak jak choćby Polanie, inny bardzo dobry zespół. Ale jest też możliwe, że Zimiński z Jaśkiewiczem, Brodowskim i Buttowttem przeczekaliby ten trudny czas i jeszcze coś stworzyli, może na dłużej. Naprawdę nie wiem i tego się już nie dowiem. W każdym razie, kiedy słucham tych ośmiu piosenek, myślę sobie, że mieliśmy swoich Animalsów, mieliśmy swoich Kinksów, tyle że od tych dwóch o tyle lepszych, że jak by nie liczyć, ani jedni ani drudzy ośmiu tak fantastycznych piosenek nie mieli. To co grali może i było lepsze od Chochołów, ale ośmiu tak dobrych piosenek nie mieli. Cztery, pięć, sześć…. No ale ośmiu nie nazbieramy. I wielka szkoda, że dziś po latach o Chochołach cisza. Nawet nie wiadomo, który z nich jeszcze żyje.



Jeśli ktoś ma ochotę na więcej, zapraszam na stronę http://coryllus.pl/?wpsc-product=rock-and-roll-czyli-podwojny-nokaut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...