niedziela, 22 listopada 2015

Czy prezydent Hollande mógłby zostać szatniarzem u Macierewicza?

Przedstawiam swój najświeższy felieton dla „Warszawskiej Gazety”.

Pamiętam, zbliżał się pogrzeb prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w Islandii dymił wulkan, kolejni europejscy przywódcy odwoływali przyjazd do Krakowa, no i w końcu do owego wybitnego grona osób, które – ku zimnej satysfakcji wielu – postanowiły ograniczyć swój udział do krótkiej noty kondolencyjnej, dołączył również prezydent Sarkozy. Żona moja wówczas wypowiedziała słowa, które pamiętam do dziś: „No i dobrze. Tego jeszcze brakuje, by on i ta cizia mieli profanować tę uroczystość”. Gdyby ktoś nie pamiętał, chodziło o ówczesną kochankę prezydenta Francji… a może akurat żonę? Obojętne.
Parę dni temu, przy okazji żałoby związanej z terrorystycznym atakiem na Paryż i śmiercią być może setek osób, lubiany przez mnie red. Rymanowski wyraził opinię, że może nadszedł czas, byśmy zaczęli się martwić swego rodzaju kryzysem przywództwa w Europie, w tym sensie, że osoby, które dziś rządzą tą częścią świata, to durnie. Oczywiście, Rymanowski słowa „durnie” nie użył, natomiast ja, owszem, tak dokładnie zrozumiałem wyrażoną przez niego troskę. Moim zdaniem, bowiem, to co obserwujemy od kilkanastu lat, gdy chodzi o przywództwo właśnie, to upadek tak straszny, że czasem można odnieść wrażenie, że nawet taki Donald Tusk, jako tak zwany Przewodniczący Rady Europejskiej, na owym przysłowiowym bezrybiu może spokojnie zadawać szyku jako poważny, dobrze odżywiony rak. I nie chodzi o to, że politycy formatu Margaret Thatcher, czy Helmuta Kohla to melodia przeszłości, bo oni tak naprawdę też stanowili swego czasu dość wyraźny wyjątek, ale o to, że dzisiejsi premierzy, prezydenci i szefowie różnych europejskich instytucji, to banda zepsutych idiotów na poziomie przysłowiowego Dyzmy. Przepraszam bardzo, ale, nawet jeśli pominiemy wspomnianego wcześniej Tuska, który z nich tak naprawdę zasługuje na choćby najbardziej podstawowy szacunek? Juncker, Schultz, a może jakiś Cohn-Bendit? Przecież nie oszukujmy się; jeśli się oderwiemy od bieżącej propagandy, każdy z nich choćby przy takim Leszku Millerze jest kompletnym zerem. Jeśli przyjrzymy się nim w oderwaniu od tego niszczącego nas medialnego przekazu, to zobaczymy, że to są ludzie na poziomie ulicy.
Minione dni przyniosły nam wypowiedź prezydenta Francji Hollande’a, że te ponad 130 zabitych w paryskich atakach, to nie jest robota arabskich muzułmanów, lecz obywateli Francji, i że to jak najbardziej Francuzi Francuzom zgotowali ów los. A ja sobie myślę, mam w nosie, w jaki sposób Francuzi reagują na te słowa. W ogóle, szczerze powiedziawszy, Francuzi, jeśli idzie o nadzieje, jakie ja wiążę z kierunkiem, w jakim się rozwija mój świat, nie są moim problemem od wielu już lat. Natomiast, owszem, słysząc powyższe refleksje prezydenta Francji, myślę sobie, że to jest prawdziwe szczęście, że w tym zidiociałym świecie udało nam się zachować takie postaci, jak Andrzej Duda, czy Jarosław Kaczyński. Że mamy premier Beatę Szydło, ministra Macierewicza, Kamińskiego, Ziobrę i że w ogóle udało się nam zachować ten skrawek ziemi. Tej ziemi.

Na sam koniec, jako prezent dla nas wszystkich, wystąpienie naszego prof. Ryszarda Legutki w europarlamencie.



Przypominam, że w najbliższy czwartek w Warszawie rozpoczynają się Targi Książki Historycznej. Informacja, gdzie nas będzie można szukać dokładnie jeszcze się pojawi, natomiast już dziś zapowiadam, że ja będę na miejscu w sobotę i w niedzielę. Książki są oczywiście zawsze do kupienia na stronie www.coryllus.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...