piątek, 17 stycznia 2014

Coś zagrało, coś nie zagrało - czyli sznur w każdym domu

Ostatnie dni tak nam obfitowały w tematy ważne i jeszcze ważniejsze, że po raz pierwszy od nie pamiętam, kiedy, nie udało mi się napisać i podzielić się tu na blogu wszystkim, co miałem w głowie. A mimo to, już to, z czym jak najbardziej zdążyłem, wystarczyło, by poczuć tę nienawiść, która mi towarzyszy od pierwszych dni mojego tu pisania, a która ostatnio robi wrażenie czegoś wręcz już fizycznego.
Co ciekawe, żaden z tekstów, które wywołały największe emocje, nie był tekstem ściśle politycznym. Pierwszy bowiem dotyczył aktorstwa, jako zawodu, choć oczywiście z mojego punktu widzenia niezwykle pożytecznego, to osoby najbardziej zainteresowane degradującego na poziomie zupełnie podstawowym. Drugi z kolei poświęcony został dobroczynności w wymiarze całkowicie pozapolitycznym, gdzie ktoś taki jak Jerzy Owsiak, owszem, pojawił się, bo pojawić się musiał, niemniej jednak wszystko odbyło się w przestrzeni, do której coś tak trywialnego, jak polityka, zwyczajnie nie ma dostępu.
No, i jak mówię, oba te teksty po stronie ludzi, którzy się na mnie czają już od pewnego czasu, wywołały takie wzburzenie, że ja po raz pierwszy chyba w życiu poczułem niepokój o swoje bezpieczeństwo. Ja, naturalnie, bardzo niechętnie zaglądam na blogi osób, których praktycznie jedyną ofertę stanowi tworzenie forum, na którym każdy chętny będzie mógł do woli obrażać i grozić mi i mojej rodzinie. Niestety, zawsze się zdarzy tak, że ktoś zaprzyjaźniony podeśle mi określoną informację, no i jest mi oczywiście trudno uniknąć konsekwencji. Wczoraj na przykład bloger podpisujący się VonKattowitz, jak słyszę, poświęcił mi tekst, pod którym natychmiast zebrali się wszyscy ci, którzy nie przepuszczą żadnej tego typu okazji, no i rozpoczęła się zabawa. Jak słyszę, tam się działo naprawdę wiele, jednak to co warte uwagi szczególnej, to dwie wypowiedzi. Jedna autorstwa internauty, kiedyś podpisującego się Pantryjota, a dziś Orwokolor, który wyraził nadzieję na to, że ja niedługo umrę, a druga człowieka, który stanowi więc historię Salonu24 – a nie tylko – a mianowicie Sowińca, który wyraził pogląd, że ja jestem człowiekiem „pozbawionym podstawowych uczuć, oraz zagorzałym wrogiem chrześcijaństwa”. Ponieważ to wszystko odbywało się na blogu człowieka, który, co już parokrotnie udowodnił, doskonale wie gdzie mieszkam, i gdzie i kiedy można mnie spotkać, a w dodatku przyznał, że, ponieważ mnie często spotyka, z trudem się powstrzymuje przed tym, by mi zrobić jakąś krzywdę, zgłosiłem w administracji Salonu24 nadużycie, jednak jedyną reakcją było to, że dziś z samego rana, na moim blogu pojawiła się zachęta, bym sobie przeczytał tekst blogera Orwokolor, w którym ten pisze, że jestem „śmierdzącym wieśniakiem”, który nie zasługuje nawet na to, by nosić jakiekolwiek imię.
Dziś wracałem, jak co dzień ze spaceru z psem mojej córki, i spotkałem swojego jeszcze szkolnego kolegę, o którym tu już wspominałem, a który od czasu, gdy został najzwyczajniej w świecie wystawiony do wiatru przez System i popadł w straszną nędzę, ile razy mnie spotyka, obrzuca mnie wyzwiskami z powodu tego, co ja piszę na blogu. Dziś akurat starał się on zachować względny spokój, jednak i tak zdążył mi powiedzieć, że ile razy zdarzy mu się zainteresować tym, co się dzieje w mediach, ogarnia go autentyczna rządza krwi. Że on zwyczajnie już nie wytrzymuje. Że on nas, pisowców, by najzwyczajniej w świeci likwidował. Pogadaliśmy jednak w miarę spokojnie, poobgadywaliśmy dawnych znajomych, podaliśmy sobie rękę i wróciliśmy do codziennych zajęć.
A ja teraz siedzę sobie przy tym moim biednym komputerze i myślę o dwóch rzeczach. Przede wszystkim o absolutnie porażającym tekście Gabriela, w którym napisał on, jak to powoli, ale nieubłagalnie rusza kampania na rzecz tego, by zachęcać nas do wyzbywania się wszelkiej – wszelkiej! – własności, na rzecz kredytu. No a poza tym o tekście, który dziś ukazuje się w „Warszawskiej Gazecie”, jako mój kolejny felieton, poświęcony temu, co się zdarzyło w dalekich Suwałkach, gdzie polskie państwo, przy pomocy swoich służb, budując Nową Europejską Cywilizację, dokonało zamachu na jedną rodzinę, rozbiło ją doszczętnie, a na koniec, składając niejako pod swoim dziełem podpis, zmusiło do samobójstwa 16-letnie dziecko. Ów akt ludobójstwa został skomentowany natychmiast przez rządowego urzędnika, nazwiskiem Marek Michalak, słowami, że „coś nie zagrało”. Dokładnie tak: „Coś nie zagrało”.
W tej sytuacji, ja mam do tego człowieka, ale nie tylko do niego, bo także do tych wszystkich moich współobywateli, o których wcześniej pisałem, tylko jedno słowo: „Śpijcie spokojnie. Wszystko zagrało, jak należy. Wszystkie instrumenty grają głośno i czysto. Od tych dźwięków nawet niektórzy ochrypli i dla wspólnej zgrywy zaczęli łazić na czworakach po stole”.

Każdego z nas, któremu powyższy tekst się spodobał, i ma poczucie, że jemu akurat się coś należy, proszę o wsparcie na podany obok numer konta. Bez tej pomocy, póki co, nie istniejemy. Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...