piątek, 3 stycznia 2014

O Polsce widzianej z ambony myśliwskiej w Ruskiej Budzie

Mimo różnego rodzaju pokus, zarówno merytorycznych, jak i związanych wyłącznie z autentyczną nienawiścią, jaką darzę tego człowieka, o noworocznym adresie Bronisława Komorowskiego do Narodu nie zamierzałem wspominać. Tyle wszystkiego, że podzieliłem się tu pewną refleksją z panią Toyahową, i na tym sprawę zamknąłem. Dlaczego tak? Z bardzo prostego powodu. Po tych wszystkich latach spędzonych na blogach, coś takiego, jak poczucie wstydu, nabiera szczególnych barw.
Tak się jednak stało, że za Prezydenta wziął się poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Kuźmiuk, i zrobił to w takim stylu, że uznałem, że wyjścia nie mam.
O co chodzi? Otóż prezydent Komorowski zwracając się do nas ze swoim słowem zapowiedział, że w ramach swojej, zarówno naturalnej, jak i urzędowej, dbałości o przyszłość Kraju, on doprowadzi do tego, że Polska zostanie przecięta przez dwie linie autostrad – jedna prowadząca z Gdańska do granicy z Czechami, a druga od Warszawy do granicy zachodniej – a on już nawet ma dla obu projektów gotowe nazwy: Autostrada Solidarności i Autostrada Wolności.
Ktoś powie „idiota”, a ja nie mam nic przeciwko temu, żeby przed tą opinią z pokorą schylić czoła. Rzecz jednak w czymś daleko bardziej, w mojej ocenie, ciekawszym. Otóż proszę zwrócić uwagę na coś, co może, w relacji do całego wystąpienia Prezydenta, jest szczegółem, ale dla mnie szczegółem znaczącym. Chodzi o to, że Bronisław Komorowski, korzystając zapewne z usług nie jednego doradcy, jednym krótkim gestem, wykreślił ze swojej perspektywy całą Polskę leżącą na wschód od Warszawy. Jedną linię pociągnął z Gdańska do Zakopanego i nazwał ją „Solidarnością”, drugą z Warszawy do Berlina i nadał jej nazwę „Wolności” i poszedł witać Nowy Rok. Tak się mianowicie żyje, przynajmniej od roku 2010, na Krakowskim Przedmieściu.
I, jak mówię, ja bym się tym przejmował najwyżej trochę, no a już na pewno nie na tyle, by poświęcać temu osobną notkę, gdyby nie ten nieszczęsny Kuźmiuk. Otóż ten zacny człowiek, stojąc w obliczu czegoś takiego, nagle uznał, że on nic nie słyszał, nic nie widział, a to co wie, to wie od dawna. Co takiego? A to mianowicie, że przecież rząd Donalda Tuska nie wybuduje nam żadnych autostrad, nawet tej „z Zachodu na Wschód”.
Rzecz w tym Panie Pośle, że autostrady z Zachodu na Wschód nie będzie wcale nie dlatego, że Platforma Obywatelska to banda nieudaczników i nierobów, albo że im zabraknie czasu, ale z tej prostej przyczyny, że oni nie mają takich planów. A takich planów nie mają, bo dla nich Polska została określona dwa lata temu przez stadiony Euro 2012. I dalej tym ludziom perspektywa się rozmywa. A to co mnie martwi, to nie to, co z nich za ludzie, ale co Pan ma w głowie. I to Pan – człowiek z takim jeszcze nazwiskiem! Co za ślepota!
A więc mamy sytuację następującą. Prezydent Komorowski w swoim noworocznym wystąpieniu – z jednej strony, jak podejrzewam, przez swoje i swoich doradców krańcowe otępienie, a z drugiej, w wyniku ciężkich i nieusuwalnych już kompleksów – demonstracyjnie wręcz zapomina o całym wielkim rejonie Kraju, a ci, którzy, jako praktycznie jedyna opozycja, mają mu patrzeć na ręce, nie dość, że nic nie widzą, to nawet nie patrzą. I najwyraźniej się jeszcze tym szczycą.
Przychodzi ten furman i ogłasza: „Chciałbym, abyśmy nadali imię ‘Autostrada Wolności’ tej, która już dzisiaj prowadzi z Warszawy na Zachód, a później, by druga autostrada z Gdańska do granicy południowej przyjęła piękne imię ‘Solidarności’”, na co pojawia się poseł Kuźmiuk i bezkompromisowo gnoi Prezydenta ujawniając, że „wystarczy popatrzeć na aktualną mapę prezentowaną na stronie GDDKiA, żeby zorientować się, że autostrada A-2 do wschodniej granicy naszego kraju, być może nigdy nie powstanie”.
I, jak się domyślam, jest strasznie z siebie zadowolony, że przyłapał Prezydenta na czczych obietnicach.
Aż się prosi, by Kuźmiuka puknąć w jego najwidoczniej kompletnie już wyschniętą od tego posłowania pałę, i zwrócić mu uwagę, że przecież to jest dokładnie to, co Komorowski w swoim wystąpieniu zapowiedział – że tej akurat autostrady nie będzie nigdy, i że, co więcej, też nie ma takiego planu, a co najciekawsze, nawet nie widać dla niego najmniejszej potrzeby. Ani nie będzie autostrady, ani nie ma dla niej, choćby i symbolicznie złośliwej nazwy, jak Toruński Gościniec, czy Moherowa Ścieżka.
Wygląda na to jednak, niestety, że nawet i na to pukanie jest już dużo za późno. Tak jak na wszystko. I jedyne co nas usprawiedliwia, to fakt, że ów moment, kiedy trzeba było złożyć odpowiednio pięść – tak się to jakoś przedziwnie ułożyło – zanim się pojawił, to już przeminął. Fatalnie.

Serdecznie proszę o finansowe wspieranie tego bloga. Za każdą pomoc jestem nieskończenie wdzięczny i dzięki niej pełen wciąż nowej energii.







1 komentarz:

  1. Szkoda, że tej autostrady na wschód nie będzie.
    Po pierwsze dlatego, że wreszcie TIRY przestałyby walić drogą krajową przy której mieszkam i można by się włączyć bez problemu do ruchy, czy przejść po prostu na drugą stronę.
    Po drugie - bo miałbym dla Pana Prezydenta doskonały pomysł na jej nazwę - Autostrada podległości.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...