Przed wielu już laty, zamieściłem na swoim blogu notkę, która następnie znalazła się w książce o siedmiokilogramowym liściu, zatytułowaną „Witamy w szpitalu Euro”. Mówiąc bardzo krótko, tytuł tego tekstu, ale i także jego podstawowy pomysł, oparty był na starej jeszcze bardzo piosence Wojciecha Młynarskiego „Hotel Europa”, gdzie Młynarski nam przedstawia bardzo nowoczesny i elegancki hotel, w którym wszystko niemal jest na swoim miejscu, z tym jednym wyjątkiem, że mianowicie neon z nazwą hotelu się zepsuł i zamiast „Europy”, mamy to nieszczęsne „Euro”.
Korzystając z tego wręcz niezwykłego pomysłu, wymyśliłem sobie taką sytuację, że oto mamy Polskę, która jest już pełnoprawnym członkiem europejskiej cywilizacji, w każdym kranie, jak to zapowiadał premier Tusk, od rana do wieczora leci już tylko ciepła i żadna inna woda, no a jeśli komuś się coś jeszcze nie podoba, zostaje natychmiast ze wspólnoty ludzi zadowolonych wyłączony i skazany na wieczną samotność. I oto w tej naszej Polsce wybudowany zostaje wielki wspaniały szpital, do którego każdy członek wspólnoty ma dostęp wyłącznie teoretyczny, i jedyne, co mu pozostaje to w tępym zadowoleniu wpatrywać się w wielki kolorowy neon „Szpital Euro”, w którym wprawdzie akurat nawaliły dwie literki, ale w końcu przecież i one zostaną naprawione, i wszystko będzie, jak to niedawno ładnie określił rzecznik Michalski – grało.
Minęło trochę czasu, i oto w moim mieście wybudowany został faktycznie nowy, elegancki, prywatny szpital, wprawdzie nie o nazwie „Europa”, ale „Euro Medic”. Na szczęście jednak owa nazwa nie została ogłoszona przy pomocy neonu, lecz wielkiego kolorowego logo, no i, co najważniejsze, dostęp do niego, o ile się orientuję, jest póki co, nie tylko teoretyczny, ale także, jak najbardziej praktyczny, ograniczony jedynie posiadanym przez chorego zabezpieczeniem finansowym.
Nawet się nie obejrzałem, jak już po powstaniu szpitala „Euro Medic” pojawiła się kolejna sieć usług poświęcona ochronie naszego zdrowia, obsługiwana tym razem już nie przez pojedynczych przedsiębiorców, ale przez biznesowe porozumienie między bankami, a prywatnymi ośrodkami zdrowia, o równie spektakularnych nazwach, co wspomniany wcześniej „Euro Medic”, nawet jeśli bez Europy w tytule, to brzmiących naprawdę po europejsku. I kiedy wydawało się, że granicę dla owych pomysłów innowacyjnych, mających na celu ochronę naszego zdrowia, stanowi już tylko horyzont i błękitne niebo nad głowami, okazało się, że System zdecydowanie przekalkulował ludzkie oczekiwania i postanowił wszystko sprowadzić do rozwiązań podstawowych i najprostszych. Któryś z nich celnie zauważył, że kiedy tak naprawdę chodzić już może tylko o przeżycie, nie są potrzebne ani neony, ani z obca brzmiące nazwy, ani nawet owa „Europa”, a zaledwie szara kwadratowa bryła plus maksymalnie jednoznaczna informacja o ofercie.
Oto szliśmy sobie dziś, ja pani Toyahowa i nasz labrador, do parku na spacer i z prawdziwą satysfakcją stwierdziliśmy, że szpital „Euro Medic” niewątpliwa chluba zarówno naszego regionu, jak i całego kraju, zdecydował się zmienić wizerunek. Wprawdzie sama nazwa pozostała jak dotychczas, tyle że jest zaprezentowana mikroskopijną czcionką gdzieś na boku, w rogu, podczas gdy niemal cały front szarej bryły budynku zajmuje wielki, szary napis „Szpital”. I tyle. „Szpital”.
A ja sobie myślę, że to jest coś fantastycznego. Oto doszliśmy, jako kraj i jako naród, na razie przynajmniej, jak idzie o ochronę zdrowie, do punktu, gdzie doprawdy szkoda czasu, wysiłku i pieniędzy na nicnieznaczące bzdury. Jeśli ktoś jest chory, i to chory na tyle poważnie, by wiedzieć, że już naprawdę nic poza tym zdrowiem się nie liczy, szuka szpitala, i jeśli tylko umie składać literki i kojarzyć nazwy z odpowiednimi przedmiotami, znajduje go bez najmniejszego kłopotu, a tam już odpowiedni fachowcy odpowiednio fachowo się nim zajmą. Szpital o nazwie „Szpital”. Czyż nie o to nam od początku wszystkim chodziło?
Uważam, że przed nami już wkrótce kolejne równie spektakularne wrażenia. W każdym mieście, oprócz owego „Szpitala”, powstanie jedna przychodnia zdrowia podstawowego o nazwie „Lekarz”, będzie też jeden wielki sklep o nazwie „Sklep”, dworzec kolejowy o nazwie „Pociąg”, a dla ludzi spragnionych rozrywki, ogromne kino o nazwie oczywiście „Kino”. Oczywiście pozostaną banki, wszystkie o nazwie „Bank”, a będzie ich więcej, niż szpitali, sklepów, pociągów i kin, bo to i świat cały, no i oferta prawdziwe poważna. Myślę, myślę, myślę, i naprawdę nie widzę nic więcej, co by tak naprawdę było potrzebne. W końcu telewizor każdy ma w domu, a jak nie ma, to kupi sobie w „Sklepie”, choćby i na raty uzyskane w jednym z „Banków”.
I, żeby skończyć te niezwykłe rozważania, jakimś optymistycznym akcentem, myślę, że to wszystko następuje w samą porę. Oto nie minął nawet tydzień, jak w Zabrzu pewien staruszek, poczuł, że mu jakoś ciężko na sercu, udał się do szpitala o zupełnie niepotrzebnie długiej i trudnej do zapamiętania nazwie, z prośbą, by mu tam zmierzono ciśnienie, oni mu kazali czekać, więc on czekał, czekał, czekał, aż sobie cichutko zmarł, gdy dziś, tym razem w Poznaniu, rodzice przywieźli do innego, o równie zapewne długiej i niepotrzebnie skomplikowanej nazwie, szpitala, swoje trzyletnie dziecko, które również nie doczekało się pomocy i, podobnie jak ów staruszek z Zabrza, cichutko zmarło. Oba te zdarzenia świadczą o tym, że, jeśli się zastanowić, to tak naprawdę nam wiele nie potrzeba. Wystarczy to zdrowie i żeby mieć coś do ust i na grzbiet włożyć. I to zupełnie niezależnie od wieku. Jeśli się naprawdę solidnie zastanowić, to i nawet to kino nie jest nikomu potrzebne. W końcu, kto ma ochotę na iluzje, kiedy wokół sama, goła prawda?
Serdecznie proszę o wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta, czy to przez kupowanie książek, których okładki są tu bardzo starannie zaprezentowane, czy przez pomoc pieniężną na podany obok numer konta. W tej chwili akurat jest tak, że poza tym, nie mamy niemal już nic. Dziękuję.
Serdecznie proszę o wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta, czy to przez kupowanie książek, których okładki są tu bardzo starannie zaprezentowane, czy przez pomoc pieniężną na podany obok numer konta. W tej chwili akurat jest tak, że poza tym, nie mamy niemal już nic. Dziękuję.
Prawda. Z tym jedzeniem to też przesadzamy, jak mawia mój kolega - człowiek naprawdę głodny jest następnego dnia. A może i jeszcze następnego. Akurat dziś o szpitalu trochę można poczytać, gdzieś tam u was ktoś kupił szpital za 130 tysięcy.
OdpowiedzUsuń@Przemko
OdpowiedzUsuńWłoży w niego jeszcze paręset milionów i będzie miał, jak znalazł.