Dziś, mój
najnowszy tekst przedstawiony w „Warszawskiej Gazecie”, który, jak sądzę,
znakomicie uzupełnia to czym się tu w tych dniach zajmujemy. Zapraszam więc.
Nie wiem jak czytelnicy „Warszawskiej
Gazety”, ale gdy chodzi o mnie, to ostatnio odnoszę wrażenie, że cały atak
opozycji koncentruje się już nie, jak dotychczas, na przedstawianiu kolejnych
dowodów na to, że Prawo i Sprawiedliwość prowadzi Polskę do gospodarczego, kulturowego
i cywilizacyjnego upadku, z którego nie będziemy już mieli możliwości się
wydobyć, ale kolportowaniu drobnych, pozornie nieistotnych kłamstw, których
liczba w pewnym momencie osiągnie taki poziom, że wyborcy prawicy zaczną
wreszcie się zastanawiać, czy przypadkiem, nie popełnili oni w pewnym momencie
jakiegoś błędu. Odnoszę wrażenie, że ktoś po tamtej stronie nagle uznał, że
merytoryczna krytyka kolejnych działań rządu nie ma najmniejszego sensu, bo ona
już dawno przestała na ludziach robić wrażenie, jako zbyt skomplikowana
publicystycznie i tym samym zwyczajnie nieciekawa, i czymś znacznie
skuteczniejszym będzie zarzucenie mediów serią dowolnie fałszywych informacji,
które nawet jeśli zostaną natychmiast zweryfikowane, zaczną żyć własnym życiem,
w głowach części obywateli się zalęgną i takie już tam zostaną.
Stąd, mam wrażenie, zalew najpierw głównie
internetowych plotek, powtarzanych, również w Internecie, przez aktywnych
polityków opozycji, a następnie przenoszonych na oficjalne wystąpienia, gdzie
jakiś Budka, czy Nitras zażądają zwołania specjalnego posiedzenia Sejmu. O
jakich plotkach mówię? Otóż najróżniejszych: a to że ktoś na ręku Daniela
Obajtka zauważył zegarek za pół miliona złotych, albo że właśnie się okazało,
że Mateusz Morawiecki posiada kilka pałaców, których istnienie dotychczas
utrzymywał w głębokiej tajemnicy, czy też że najnowsza kampania billboardowa na
rzecz ochrony życia poczętego jest finansowana z budżetu państwa. To są jednak
hity. Oni w zanadrzu mają też sprawy drobniejsze. Oto niedawno na swoim profilu
na Twitterze senator Platformy Obywatelskiej Krzysztof Brejza zamieścił
następującą informację:
„W
ostatnim czasie na terenie Warszawy DZIEŃ W DZIEŃ kradzionych jest 20-30
samochodów (głównie marki japońskie). To największy wzrost kradzieży aut od
wielu lat. Stołeczna policja zupełnie nie radzi sobie z tym problemem. No ale
priorytetem-Żoliborz i pacyfikacja kobiet”.
Kłamstwo to
niemal w jednej chwili zostało ujawnione przez dane Policji, która
poinformowała, że wedle danych z tego roku, liczba kradzieży samochodów w
Warszawie nigdy nie była tak niska, a dziś wynosi średnio 7 aut dziennie, co
oczywiście nie zmienia faktu, że ów Brejza informacji tej ani nie usunął, ani
nie sprostował i dziś ona żyje sobie własnych życiem ku uciesze przeciwników
władzy.
A ja się
wciąż zastanawiam, skąd ta nowa strategia i kto jest jej autorem. I oto, proszę
sobie wyobrazić, właśnie usłyszałem, że owym pomysłodawcą jest dawno tu nie oglądany
Janusz Palikot. To on przedstawił ów plan oparty na założeniu, że nic nie
zadziała jak duże kolorowe zdjęcie i krótkie celne kłamstwo. Nie wiem, czy to
prawda, ale jeśli oni osiągnęli ten poziom desperacji, że do propagandowej
roboty postanowili wynająć Palikota, to możemy naprawdę patrzeć w przyszłość z
nadzieją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.