poniedziałek, 22 marca 2021

Czy Chiny rozpoczną produkcję gwizdków dla redaktorów wolnych mediów

 

       Wspominałem o tym zarówno ja sam tu na blogu i w paru innych miejscach, podobnie jak i paru innych komentatorów, że od dnia w którym portal OKO Press, a wraz z nim, niemal jak na gwizdek pozostałe redakcje III RP, poinformowały o aktualnych losach byłego księdza Tymoteusza Szydło, to co wiedzieliśmy o dziennikarstwie niemal zawsze, uderzyło z mocą Godzilli i dziś już nie ma praktycznie żadnego powodu, by o tej akurat grupie zawodowej mówić inaczej jak przy użyciu słów powszechnie używanych jako nieprzyzwoite. To natomiast co nam w tym zamieszaniu moim zdaniem umknęło, to to, że było wyłącznie dziełem przypadku, że na ową pierwszą linię frontu wysunęły się media takie jak „Gazeta Wyborcza”, „Newsweek”, czy Onet, natomiast dziennikarze aktualnie związani z władzą mogli się przez pewien czas popisywać swoim moralnym wzmożeniem. A nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości, że czy to mamy do czynienia z Bianką Mikołajewską, Bartoszem Węglarczykiem, Andrzejem Stankiewiczem, czy z wydawałoby się drugiej strony, Tomaszem Sakiewiczem lub Michałem Karnowskim, stoimy dokładnie wobec tego samego zepsucia, z jakim mamy do czynienia w przypadku wspominanej przy tej okazji kilkakrotnie prostytucji.

     W tych dniach znów wystąpił mocno przed szereg niemiecki „Fakt” publikując na pierwszej stronie historię rzekomej ofiary szczepień, która po przyjęciu szczepionki skamieniała i ledwo uszła z życiem. Artykuł został ozdobiony kolorowym zdjęciem opuchniętej twarzy i dużym mocnym tytułem, no i oczywiście wywołał natychmiastową reakcję przedstawicieli władzy, a za nimi zawsze gotowych do współpracy rządowych mediów. Nie będę tu przytaczał słów oburzenia kierowanych przez tak zwanych „dziennikarzy niepokornych” pod adresem „Faktu”, ani nawet nie mam zamiaru przypominać niedawnego występu Pawła Lisickiego, który na łamach swojego tygodnika opublikował tekst dowodzący tego, że masowe szczepienia doprowadzą do śmierci milionów, bo w głowie mam to do czego doszło w tygodniku "Sieci" jeszcze za czasów ministra Szumowskiego. Otóż pamiętam bardzo dobrze, jak w kioskach ukazał się kolejny numer owego tygodnika z tekstem niesławnego Macieja Pawlickiego, zapowiadanym na okładce w następujący sposób: „Czy to fałszywa pandemia? Czy koronawirus to rzeczywiście śmiertelne zagrożenie dla ludzkości, czy też wielka manipulacja za pomocą której potężne siły chcą osiągnąć ukryte cele?” Reklamując ów numer tygodnika na Youtubie, Michał Karnowski zasugerował, że coś musi być na rzeczy, skoro nawet sam Jarosław Kaczyński był widziany, jak czyta wydaną przez Grzegorza Brauna książkę o fałszywej pandemii, a w artykule od redakcji czytamy:

W artykule „Druga fala histerii” Maciej Pawlicki opisuje panikę związaną z drugą falą zakażeń. Pokazuje wykresy które obrazują liczbę zgonów na koronawirusa w minionych miesiącach (do 2 sierpnia) w największych europejskich krajach. I co widać? Że nadeszła druga fala pandemii? Mam wrażenie, że nie nadeszła, a nawet wręcz przeciwnie. Jedyne, co nadchodzi, to druga fala histerii, którą część mediów, niektórzy politycy i liczni lobbyści koncernów farmaceutycznych znowu usiłują rozpętać”.

      Ponieważ, jak by nie patrzeć, tygodnik „Sieci” jakiś wpływ na opinię publiczną ma, a przy swojej reputacji medium rządowego, można by sądzić, że i pewną odpowiedzialność, na ten wybryk zareagował sam Minister Zdrowia, choć dyplomatycznie nie krytykując ani Karnowskich, ani nawet Pawlickiego, ale wyłącznie samą książkę o „fałszywej pandemii”:

Mam trochę wrażenie, że ktoś pisze książkę z gatunku fantastyki, bo w tym ‘spisku’ uczestniczyłoby ok. 500 tys. medyków, do tego politycy. Jest to trochę obrażające, choćby pamięć tych 1800 osób, które zmarły. W sezonie grypowym grypa nie jest tak brutalna, nie zabiera tylu osób z tego świata. Powiem szczerze: jak ktoś widzi takie spiski to jest to sygnał, żeby może zastanowić się trochę nad swoim zdrowiem psychicznym”.

      Mniej dyplomatyczny był Michał Karnowski, występując z ognistą obroną wolnych mediów:

Zaskoczyła nas bardzo osobista i emocjonalna reakcja ministra zdrowia pana profesora Łukasza Szumowskiego. Minister wziął najwyraźniej artykuł do siebie - zupełnie niepotrzebnie, bo to nie o nim. [...] Nie potwierdziły się czarne scenariusze o wielkiej śmiertelności wywoływanej zakażeniem koronawirusem, nastąpiło też przesunięcie celu, jaki stawia się przed społeczeństwami. Już nie ‘spłaszczenie krzywej’, przygotowanie szpitali, zapewnienie chorym odpowiedniej terapii, odizolowanie najbardziej zagrożonych, ale wyeliminowanie wirusa z przestrzeni jest. Może się minister Szumowski obruszać, może i na nas fuknąć (taką ma robotę), ale rząd musi przemyśleć podejście do epidemii”.

      Pisałem już o tym niedawno. Za wzrost zakażeń, za gwałtowny wzrost liczby osób nie wierzących ani w epidemię, ani w szczepionki, za cały ten społeczny chaos związany z walką z koronawirusem w sensie podstawowym odpowiadają media. To zatrudnieni tam dziennikarze, sami często stanowiący część owego ruchu antycovidowego, nie są w stanie ani na chwilę zapomnieć o swoich obsesjach i robią wszystko, by je na co dzień popularyzować. Jedyne co można w tej sytuacji zrobić, to tupnąć nogą i jednego czy drugiego, niezależnie od tego, jaką agendę akurat reprezentuje, postraszyć odcięciem od comiesięcznej gotówki. I nie oszukujmy się. Każdy z nich będzie zawsze robił to co mu się każe, a jeśli tylko zobaczy okazję jakiegoś, choćby chwilowego usamodzielnienia się, to pójdzie tam, gdzie mu zaproponują coś więcej, czy to w „Newsweeku”, czy w „Gazecie Polskiej”, czy w portalu OKO Press. I ile razy poczuje, że należy nastawić ucha, będzie słuchał dźwięku gwizdka nawet w czasie snu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...