Wspominałem o tym zarówno ja sam tu na
blogu i w paru innych miejscach, podobnie jak i paru innych komentatorów, że od dnia w którym portal
OKO Press, a wraz z nim, niemal jak na gwizdek pozostałe redakcje III RP,
poinformowały o aktualnych losach byłego księdza Tymoteusza Szydło, to co
wiedzieliśmy o dziennikarstwie niemal zawsze, uderzyło z mocą Godzilli i dziś
już nie ma praktycznie żadnego powodu, by o tej akurat grupie zawodowej mówić inaczej jak przy użyciu słów powszechnie używanych jako nieprzyzwoite. To
natomiast co nam w tym zamieszaniu moim zdaniem umknęło, to to, że było
wyłącznie dziełem przypadku, że na ową pierwszą linię frontu wysunęły się media
takie jak „Gazeta Wyborcza”, „Newsweek”, czy Onet, natomiast dziennikarze
aktualnie związani z władzą mogli się przez pewien czas popisywać swoim
moralnym wzmożeniem. A nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości, że czy to
mamy do czynienia z Bianką Mikołajewską, Bartoszem Węglarczykiem, Andrzejem
Stankiewiczem, czy z wydawałoby się drugiej strony, Tomaszem Sakiewiczem lub
Michałem Karnowskim, stoimy dokładnie wobec tego samego zepsucia, z jakim
mamy do czynienia w przypadku wspominanej przy tej okazji kilkakrotnie
prostytucji.
W tych dniach znów wystąpił mocno przed
szereg niemiecki „Fakt” publikując na pierwszej stronie historię rzekomej
ofiary szczepień, która po przyjęciu szczepionki skamieniała i ledwo uszła z
życiem. Artykuł został ozdobiony kolorowym zdjęciem opuchniętej twarzy i dużym
mocnym tytułem, no i oczywiście wywołał natychmiastową reakcję przedstawicieli
władzy, a za nimi zawsze gotowych do współpracy rządowych mediów. Nie będę tu
przytaczał słów oburzenia kierowanych przez tak zwanych „dziennikarzy niepokornych”
pod adresem „Faktu”, ani nawet nie mam zamiaru przypominać niedawnego występu
Pawła Lisickiego, który na łamach swojego tygodnika opublikował tekst dowodzący
tego, że masowe szczepienia doprowadzą do śmierci milionów, bo w głowie mam to do
czego doszło w tygodniku "Sieci" jeszcze za czasów ministra Szumowskiego. Otóż
pamiętam bardzo dobrze, jak w kioskach ukazał się kolejny numer owego
tygodnika z tekstem niesławnego Macieja Pawlickiego, zapowiadanym na okładce w
następujący sposób: „Czy to fałszywa pandemia? Czy koronawirus to rzeczywiście
śmiertelne zagrożenie dla ludzkości, czy też wielka manipulacja za pomocą
której potężne siły chcą osiągnąć ukryte cele?” Reklamując ów numer tygodnika
na Youtubie, Michał Karnowski zasugerował, że coś musi być na rzeczy, skoro
nawet sam Jarosław Kaczyński był widziany, jak czyta wydaną przez Grzegorza Brauna
książkę o fałszywej pandemii, a w artykule od redakcji czytamy:
„W artykule „Druga fala
histerii” Maciej Pawlicki opisuje panikę związaną z drugą falą zakażeń.
Pokazuje wykresy które obrazują liczbę zgonów na koronawirusa w
minionych miesiącach (do 2 sierpnia) w największych europejskich krajach. I co
widać? Że nadeszła druga fala pandemii? Mam wrażenie, że nie nadeszła, a nawet
wręcz przeciwnie. Jedyne, co nadchodzi, to druga fala histerii, którą część
mediów, niektórzy politycy i liczni lobbyści koncernów farmaceutycznych znowu
usiłują rozpętać”.
Ponieważ, jak by nie patrzeć, tygodnik „Sieci”
jakiś wpływ na opinię publiczną ma, a przy swojej reputacji medium rządowego,
można by sądzić, że i pewną odpowiedzialność, na ten wybryk zareagował sam Minister
Zdrowia, choć dyplomatycznie nie krytykując ani Karnowskich, ani nawet
Pawlickiego, ale wyłącznie samą książkę o „fałszywej pandemii”:
„Mam trochę wrażenie, że
ktoś pisze książkę z gatunku fantastyki, bo w tym ‘spisku’ uczestniczyłoby ok.
500 tys. medyków, do tego politycy. Jest to trochę obrażające, choćby pamięć
tych 1800 osób, które zmarły. W sezonie grypowym grypa nie jest tak brutalna,
nie zabiera tylu osób z tego świata. Powiem szczerze: jak ktoś widzi takie
spiski to jest to sygnał, żeby może zastanowić się trochę nad swoim zdrowiem
psychicznym”.
Mniej dyplomatyczny był Michał
Karnowski, występując z ognistą obroną wolnych mediów:
„Zaskoczyła nas bardzo
osobista i emocjonalna reakcja ministra zdrowia pana profesora Łukasza
Szumowskiego. Minister wziął najwyraźniej artykuł do siebie - zupełnie
niepotrzebnie, bo to nie o nim. [...] Nie potwierdziły się czarne scenariusze
o wielkiej śmiertelności wywoływanej zakażeniem koronawirusem, nastąpiło też
przesunięcie celu, jaki stawia się przed społeczeństwami. Już nie ‘spłaszczenie
krzywej’, przygotowanie szpitali, zapewnienie chorym odpowiedniej terapii, odizolowanie
najbardziej zagrożonych, ale wyeliminowanie wirusa z przestrzeni jest. Może się
minister Szumowski obruszać, może i na nas fuknąć (taką ma robotę), ale rząd musi
przemyśleć podejście do epidemii”.
Pisałem już o tym niedawno. Za wzrost
zakażeń, za gwałtowny wzrost liczby osób nie wierzących ani w epidemię, ani w
szczepionki, za cały ten społeczny chaos związany z walką z koronawirusem w sensie
podstawowym odpowiadają media. To zatrudnieni tam dziennikarze, sami często stanowiący
część owego ruchu antycovidowego, nie są w stanie ani na chwilę zapomnieć o
swoich obsesjach i robią wszystko, by je na co dzień popularyzować. Jedyne co
można w tej sytuacji zrobić, to tupnąć nogą i jednego czy drugiego, niezależnie
od tego, jaką agendę akurat reprezentuje, postraszyć odcięciem od comiesięcznej
gotówki. I nie oszukujmy się. Każdy z nich będzie zawsze robił to co mu się
każe, a jeśli tylko zobaczy okazję jakiegoś, choćby chwilowego usamodzielnienia
się, to pójdzie tam, gdzie mu zaproponują coś więcej, czy to w „Newsweeku”, czy
w „Gazecie Polskiej”, czy w portalu OKO Press. I ile razy poczuje, że należy
nastawić ucha, będzie słuchał dźwięku gwizdka nawet w czasie snu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.