Muszę ze wstydem przyznać, iż to że
ostatnio pojawiam się tutaj zdecydowanie rzadziej niż dotychczas jest tylko
częściowo spowodowane tym, że znaczną część swojego czasu przyszło mi poświęcać
swojej wnuczce, a nawet faktem, że wolne chwile staram się przeznaczać na pracę
nad kolejną książką. Rzecz w tym, że nawet biorąc to wszystko pod uwagę, pewnie
jeszcze parę lat temu nie miałbym najmniejszego problemu, by znaleźć tę
godzinkę każdego dnia, by napisać coś sensownego na któryś, czy to z bieżących,
czy może bardziej uniwersalnych tematów. Co zatem jest przyczyną tego, że
ogarnęła mnie owa słabość? Szczerze mówiąc, nie mam co do tego żadnej pewności, natomiast wydaje
mi się, że problem w tym, że to co się wokół nas ostatnio dzieje jest wyjątkowo
mało inspirujące. W żaden sposób nie chcę powiedzieć, że ogarnęła mnie
tragiczna nuda, bo to jest abolutnie wykluczone, natomiast faktycznie chodzi mi
po głowie ów piękny fragment z Norwida, gdzie pada owo niezwykłe pytanie „Jak
się nie nudzić na scenie tak małej, tak niemistrzowsko zrobionej?” i myślę
sobie, że w rzeczy samej, to co oni nam zbudowali, wygląda dość marnie.
Proszę tylko spojrzeć. Oto z jednej
strony mamy rząd Dobrej Zmiany pędzący do kolejnych zwycięstw z siłą buldożera
i z podobną gracją, w tle rządowe media reprezentowane przez takie tuzy
dziennikarstwa jak Tomasz Terlikowski, bracia Karnowscy, Cezary Gmyz plus
codzienną porcję żenady pod tytułem „W tyle wizji”, i żadnej nadziei, że to się
kiedykolwiek zmieni. A jakby tego było mało, to jeszcze Jan Jakub Kolski oraz
Władysław Pasikowski kręcą kolejne patriotyczne filmy. No więc jeszcze raz:
„Jak się nie nudzić na scenie tak małej?”
A z drugiej strony jest jeszcze gorzej.
Oto w Warszawie prezydent Trzaskowski zabiera się za uczenie naszych dzieci
onanizmu, w Gdańsku Lech Wałęsa uruchamia nowy kanał na youtubie, a do Torunia
przybywa serbska performerka Marina Abramovic, w związku z czym telewizja tvn24
połowę swojego programu poświęca na zastanawianie się, czy ona tym razem potnie
żyletką swoje cycki, czy wytarza się w szkle. W akcie kompletnej desperacji
rzucam się więc na Ludwika Dorna – przypominam, że przed laty pierwszego
intelektualistę PiS-u, tak zwanego trzeciego bliźniaka, człowieka, który
podobno jest autorem nazwy partii – aby poczytać, co on ma do powiedzenia na
temat aktualnej sytuacji, a tu widzę tytuł: „Obietnice PiS-u są jak bimber.
Miło się pije, ale kac potem potężny”. I pewnie też na to, podobnie jak na
wszystko inne, machnąłbym ręką, gdyby nie fakt, że ów bon mot, z mojego punktu
widzenia świadczący wyłącznie o kompletnym już intelektualnym upadku tego
człowieka, stał się prawdziwym hitem, cytowanym dziś już niemal przez
wszystkich tych, którzy bardzo szukali, ale nie potrafili znaleźć sposobu, by
dokuczyć nielubianej przez siebie władzy.
Zanim jednak przejdę do rzeczy, pozwolę
sobie na małą dygresję. Otóż trzeba nam wiedzieć, że żona moja, poza tym, że
uczy w szkole języka angielskiego, prowadzi również zajęcia w ramach przedmiotu
pod nazwą teoria wiedzy, który ostatnio pojawił się w wybranych szkołach, a ja
go uważam za jedną z najmądrzejszych rzeczy, jaką można było spróbować
zainteresować naszą młodzież. Nie będę tu wchodził w szczegóły, wspomnę tylko o
tym, że wśród różnych ciekawych zagadnień, jakie są dyskutowane podczas tych lekcji
są tak zwane „logical fallacies”, czyli mówiąc krótko „logiczne oszustwa”,
których poznanie powinno pomóc tym
dzieciom uniknąć różnego rodzaju cwanych mądrali, którzy się na nie czają ze
wszystkich stron. Wśród owych błędów, proszę sobie wyobrazić, jest też to, z
czym wyskoczył wspomniany Ludwik Dorn, a co z kolei nosi nazwę „fałszywej
analogii”. O co chodzi? Otóż sprawa polega na tym, że analogię między bimbrem a
obietnicami PiS-u można prowadzić w dowolny sposób tak by ona brzmiała zawsze
szalenie interesująco, bardzo przekonująco, a jednocześnie była kompletnie
fałszywa. Proszę popatrzeć, jakie tu mamy możliwości:
- Obietnice
PiS-u są jak bimber. Prawdziwe, mocne i nigdy nie zawodzą;
- Obietnice
PiS-u są jak bimber. Tylko dla prawdziwych mężczyzn;
- Obietnice
PiS-u są jak bimber. Tylko dla chamów ze wsi, którzy nie znają nic lepszego;
- Obietnice
PiS-u są jak bimber. Im więcej, tym bardziej niebezpieczne;
- Obietnice
PiS-u są jak bimber. Zawsze ich mało.
Przepraszam bardzo, ale to jest jeszcze
gorsze od dotychczas – jeśli wziąć pod uwagę zasięg jaki udało mu się osiągnąć
– chyba największego tego typu głupstwa: „Życie jest jak pudełko czekoladek.
Nigdy nie wiesz, na co trafisz”.
Ktoś mnie pewnie teraz zapyta, po ciężką
cholerę zdecydowałem się napisać tekst tak w gruncie rzeczy pusty. Właśnie
dlatego, że wydało mi się w pewnym momencie, że ten właśnie przykład bardzo
dobrze zilustruje to, jak bardzo się ostatnio poczułem bezradny. Niech już więc
tak zostanie, a ja mam tylko nadzieję, że to zwykłe przedwiosenne znużenie.
Cytat z "Marionetek" (zresztą wiersz śpiewany też przez Niemena) zasługuje na podziękowanie, Norwid jednak był bliski geniuszu... A bimber (podkarpacki), cóż.. czeka grzecznie w szafie na koniec WP!
OdpowiedzUsuńPodobno człowiek inteligentny nigdy się nie nudzi ...
OdpowiedzUsuń@Grek_Zorba
OdpowiedzUsuńTo say you are bored means you have no inner resources (John Berryman's mother)
zasoby wewnętrzne to pewnie masz, tylko "inspiration" Ci brak ... PS. strona mi się ostatnio wyświetla, jako "niezabezpieczona" ... chyba wcześniej nie było takich atrakcji ... może jakiś certyfikat się skończył?
OdpowiedzUsuń@Grek_Zorba
UsuńGdy się logujesz i podajesz swoje hasło, to tutejsza strona logowania ma "kłódkę". Nie wiem, czy to starcza przeciwko np. wykradaniu haseł.
@toyah
OdpowiedzUsuńObietnice PiS są jak bimber. Zdrowy surowiec bez polepszaczy smaku.
@toyah
OdpowiedzUsuń... Jan Jakub Kolski oraz Władysław Pasikowski kręcą kolejne patriotyczne filmy ...
Żeby zaś uzasadniony pesymizm nie przeradzał się w defetyzm, to razem z p. Orjanową obejrzeliśmy ostatnio w TVP film "Wyklęty" Konrada Łęckiego (chyba jego debiut fabularny).
Film nas wbił w fotele do tego stopnia, że gdy był powtarzany jakieś dwa dni później, to podejrzliwie obejrzałem jeszcze raz z ciekawości, kto mnie zrobił w konia za pierwszym razem? A jednak film się znowu obronił!
Nie jest więc aż tak źle, żeby popadać aż w defetyzm.
Zresztą kwitną już przebiśniegi.
@orjan
UsuńO tak! Słyszałem.