Z radością i satysfakcją donoszę, że
jeszcze pachnące drukarnią egzemplarze mojej najświeższej książki „Imperium,
czyli gdzie pada cień na SS Mantola” dotarły pod chałupę Coryllusa i myślę, że już
dziś, kogo najdzie ochota, będzie mógł sobie ją kupić. W pewnym sensie jest to
kolejna odsłona mojej nieco wcześniejszej książki „Kto się boi angielskiego
listonosza”, jednak tym razem starałem się, by ona – choć wciąż jak najbardziej
poświęcona językowi – w znacznie mniejszym stopniu obejmowała kwestie
techniczne i mogła się spodobać również tym, którzy języka nie mają ochoty się
uczyć, a nawet go nie znają. Powiem więc, że ona może się okazać miłym
prezentem dla tych, co języka nie znają i od lat czekają aż ktoś im pokaże, jak
bardzo to nie ma żadnego znaczenia. To oni też, w co wierzę, chętnie sobie
poczytają o Imperium właśnie jako takim.
Jak
mówię, książka nosi tytuł „Imperium, czyli gdzie pada cień na SS Mantola”, a
oto jej dość charakterystyczny fragment:
Jeszcze przed laty pewien mój dawny kolega,
Anglik z urodzenia, przy jakiejś okazji poinformował mnie, że moje nazwisko, z
jego punktu widzenia, brzmi bardzo zabawnie, bo gdyby on mnie nie znał, to by
pomyślał, że jestem Irlandczykiem o nazwisku O’Sheough. Dziś po latach głowy
nie dam, ale tak to chyba miało wyglądać: O’Sheough. Pomyślałem sobie wtedy,
że, co by o nich nie mówić, Brytyjczycy to ludzie o zdolnościach językowych
przekraczających wszystko to, co my Polacy potrafimy sobie wyobrazić. Chwilę
potem jednak, kiedy już doszedłem do siebie, zdałem sobie sprawę z tego, że tak
naprawdę ja to wszystko od dawna wiedziałem, tyle że traktując jako oczywistą
oczywistość, nawet się nad tym nie zastanawiałem.
Spójrzmy choćby na dość popularną wśród
tych ostatnich żyjących jeszcze pasjonatów języka angielskiego zabawę, gdzie
najpierw przedstawione zostają są trzy wyrazy, „enough”, „women”, oraz „action”, następnie z wytłuszczonych
fragmentów utworzone słowo „ghoti” i w końcu postawiona zagadka, w jaki sposób,
zachowując konsekwencję zapisu oraz wymowy, odczytamy owo świeżo powstałe
słowo.
Ta ryba to oczywiście tylko żart,
niemniej żart, który nie pojawił się tak zupełnie out of the blue, ale wynika z
czegoś, co jest od dawna bardzo zastałe i powszechnie uznawane za standard, a
sprowadzające się do powtarzanej do znudzenia zasady, że w języku angielskim
„inaczej się pisze, a inaczej mówi”. Ta sztuczka jest oczywiście przednia,
jednak pisząc ten tekst wpadłem na coś co mnie wręcz zafascynowało. Otóż, jak
się orientują piłkarscy kibice, trzecim bramkarzem angielskiej drużyny
piłkarskiej Liverpool FC jest zawodnik o nazwisku Caoimhin Kelleher. Gdyby ktoś
nie wiedział, ów Kelleher jest Irlandczykiem, a jego przedziwne imię czyta się
mniej więcej tak samo jak imię głównego bohatera popularnego filmu „Kevin sam w
domu”, które, jak się okazuje, tak naprawdę jest niczym innym jak uproszczoną
anglojęzyczną wersją owego Caoimhina. Czemu tak? Bóg jeden wie, a ja tylko dla
zwykłej zabawy poinformuję, że jeśli sięgniemy do źródeł, to dowiemy się, że ów
Kevin oznacza „szlachetnego z urodzenia”.
Zarówno
ta, jak i inne moje książki – i nie tylko moje – dostępne są, lub już za chwilę
będą, w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl.
Gratuluję!
OdpowiedzUsuńLecę pod chatę Coryllusa!
:-) Fajnie! Juz nie moge sie doczekac! Troche mi szkoda tych 'kwestii technicznych' ale mysle, ze i tak duzo sie doucze.
OdpowiedzUsuńPS czy dobrze sie domyslam, ze tytulowy problem wyjasni skad sie wzielo slowko 'posh'?
@Jingle Bell
UsuńOczywiście. Cień wyjaśnia wszystko.
@All
OdpowiedzUsuńKsiążka już jest w sprzedaży. Oto odpowiedni link:
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/imperium-czyli-gdzie-pada-cien-na-ss-mantola/
Będzie czytane, nie wiem kiedy, ale mam nadzieję, że jak najszybciej bo mam już dużo takich "pilnych" książek w kolejce, a nawet ten komentarz, z powodu braku czasu, piszę "na kolanie".
OdpowiedzUsuńDobra wiadomość, na pewno kupię, bo chociaż uważam polskie książki o języku angielskim za nieporozumienie już w samym założeniu, to liczę na właśnie takie anegdoty. Pewnie nie mogę liczyć na dedykację?
OdpowiedzUsuń@redpill
UsuńPo cholerę Ci moja dedykacja, co?
mam wsztstkie Twoje książki z dedykacją
Usuń@redpill
UsuńKłamiesz jak pies. W życiu nie kupiłeś ode mnie książki.
Jestes jednak chory, mam 3 twoje ksiazki, wszystkie z dedykacja, zdjecia ztobie i u mnie na blogu do zobaczenia beda
Usuń@redpill
UsuńNo i oczywiście je wszystkie trzy kupiłeś, nie? Wyjąłeś pieniądze z kieszeni i je kupiłeś, prawda?
Nie, jedną od Ciebie dostałem, dwie kupiłem, trzy z ośmiu, czyli wszystkie, dokładnie tak. Aha, sprawdziłem, dedykacje są w dwóch.
UsuńW sumie to mogę odesłać, adres wciąż mam. Tę nową też odeślę, jak przeczytam.
UsuńTe książki to Rock'n'Roll (trzy teksty znakomite, trzy straszne, reszta średnia), Listonosza, (całkiem, całkiem) i Marki, dolary, poddałem się bardzo szybciutko, więc nie wiem. Tej nowej też nie ruszyłem jeszcze. Nie mam kiedy. Reszta mnie nie interesuje, bo teksty z bloga znam, historie sławnych morderców już komentowałem, a książka na listach Zyty Gilowskiej, nie skomentuję, bo nie ma po co.
Usuń@redpill
UsuńZamknij się już wreszcie, dobrze?
Każdy Twój następny komentarz i tak wyrzucę.
@redpill
OdpowiedzUsuńRozumiem. Trzy z ośmiu, czyli wszystkie.