niedziela, 17 marca 2019

O nas, ludziach z obsługi


      Z wczorajszej konwencji Prawa i Sprawiedliwości, w której wziąłem udział, pierwszą rzeczą, jaka mi się spodobała, był przyznany mi przy wejściu identyfikator z wypisanym na froncie tytułem:  „obsługa”. Ponieważ zaproszenie, jakie otrzymałem na owo spotkanie było pierwszym od wielu, wielu lat i szczerze powiedziawszy, nie byłem już nawet pewien, czy nadal jestem członkiem PiS-u, czy nie, miałem podejrzenie, że władze partii, obawiając się, że mogą być kłopoty z frekwencją, postanowiły zorganizować klasyczną łapankę. Nic bardziej błędnego. Frekwencja była bez zarzutu, gdy przyszedłem na miejsce, wszystkie miejsca w liczbie 624 były już zajęte przez lokalnych działaczy, a jak się okazało, my obsługa byliśmy potrzebni Partii wyłącznie do tego, by wypełnić wszystkie możliwe przejścia między rzędami oraz wejścia na salę w taki sposób, by widzowie TVP Info mogli odnieść wrażenie, że miejsce okazała się zbyt małe, by pomieścić wszystkich chętnych.
     Ponieważ mam ostatnio tak, że nawet w kościele nie mam dość cierpliwości, by stać, zrozumiałą rzeczą jest chyba to, że sam początek było dla mnie nadzwyczaj rozczarowujący, zwłaszcza że nie miałem pojęcia, ile to wszystko potrwa. Ponieważ jednak na szczęście impreza zaczęła się punktualnie, przemówienia wygłosili jedynie Prezes, Premier, oraz lider listy do europarlamentu, pani Jadwiga Wiśniewska, wszystko zakończyło się  już po jakiejś godzinie, więc dałem radę i w pierwszym dogodnym momencie dałem nogę.
       Ktoś pomyśli, że jestem tym, co mnie tam spotkało, rozczarowany. Otóż nic podobnego. Przede wszystkim to, że mamy w województwie aż tylu działaczy, to że prezes Kaczyński i premier Morawiecki są wciąż w bardzo dobrej formie, a kandydatka Wiśniewska w swoim pięknym czerwonym kostiumie i z tak samo pięknym uśmiechem wyglądała bardzo ładnie, szalenie mnie ucieszyło i w efekcie moje przekonanie co do tego, że PiS zmierza dziś prostą drogą do kolejnych zwycięstw, jest jeszcze mocniejsze niż wcześniej.
       Oczywiście nie będę udawał, że nie zauważyłem tam obecności Marka Suskiego, z niezmiennie zadowoloną z siebie twarzą i w dodatku wciąż w najbliższym otoczeniu Prezesa, i  że ta część programu nie wyprowadziła mnie nieco z równowagi. Powiem zupełnie uczciwie, że jest bardzo mozliwe, że gdyby nie fakt, że wokół była cała kupa panów z ochrony, podszedłbym do niego i napluł mu na ten głupi łeb... no ale ponieważ wygląda na to, że z tym idiotą będziemy się wszyscy musieli męczyć jeszcze przez wiele długich lat, nie mam chyba innego wyjścia, jak machnąć na niego ręką.
       Aby zakończyć tę notkę bardziej porządną refleksją, zacznę może od pewnej anegdoty. Mamy tu – o czym już chyba kiedyś wspominałem – nadzwyczaj dla Partii zasłużonego działacza, pana Piotra Pietrasza, z którym się znam jeszcze z czasów wczesnego PC. Otóż rozmawiałem z nim kiedyś na temat Jarosława Kaczyńskiego i zapytałem, czy on Pietrasza, który, jak by nie było, jest tu dość ważny, jakoś szczególnie rozpoznaje i on mi opowiedział ową anegdotę. Otóż Pietrasz regularnie bierze udział w dorocznych grillach organizowanych przez Kluby „Gazety Polskiej” z udziałem Prezesa, i tam jest tak, że na samym środku pali się ognisko, wokół ogniska siedzą Prezes, Sakiewicz, oraz główni ludzie Sakiewicza, nieco dalej jest krąg działaczy mniej ważnych, jeszcze dalej krąg następny i tak dalej, i tak dalej. Poza kręgiem najbliższym, do Prezesa dostępu nie ma nikt, ale Pietrasz miał to szczęście, że pewnego razu, już po zakończonej zabawie, Prezes Pietrasza zaczepił jednym zdaniem, zwracając się nawet do niego per „panie Piotrze”. Przypomniałem sobie tę historię, kiedy patrzyłem na ów układ sił podczas katowickiej konwencji. Siedział więc Jarosław Kaczyński, po jego prawej stronie posłanka Wiśniewska, oraz minister Tobiszowski, z kolei po lewej Mateusz Morawiecki, a obok Morawieckiego posłanka Izabela Kloc, a dalej – tyle że już po drugiej stronie przejścia – Antoni Macierewicz. Jako pierwszy przemawiał Prezes i wtedy przez pewien czas między Premierem a panią Wiśniewską było puste miejsce. Kiedy Prezes wrócił, na scenę wyruszył Premier i wtedy, uwaga, posłanka Kloc natychmiast przesunęła się na kjego miejsce, by choć przez chwilę posiedzieć sobie przy Jarosławie, a ja sobie już tylko myślałem, że to dopiero będzie figiel, jak ona się już stamtąd nie ruszy i to Morawiecki będzie musiał się posunąć.
      Co z tego? Nic. Dokładnie nic. Rzecz w tym, że patrzyłem na tych wszystkich działaczy siedzących w kolejnych rzędach, potem na stojących wokół mnie członków obsługi i przypomniały mi się dawne czasy, kiedy wszystko było jeszcze strasznie niepoważne, a my byliśmy jak dzieci, i można było nawet przez chwilę podejść do Jarosława Kaczyńskiego i z nim dłużej porozmawiać. Pamiętam jak spotkaliśmy się na imprezie z okazji trzecich urodzin Salonu 24 i któryś z kolegów powiedział mu, że jest taki bloger Toyah, który bardzo mocno wspiera Prawo i Sprawiedliwość i że mógłby on być dla Partii kimś bardzo cennym. Jarosław Kaczyński zainteresował się, spojrzał mi w oczy i zachęcił mnie bym się zgłosił do miejscowych struktur, zaczął tam działać i w ten sposób spróbował zrobić polityczną karierę.
       Ciekawe, czy mam żałować, że Prezesa wówczas nie posłuchałem. Ciekawe, czy przy dobrych wiatrach nie stałoby się tak, że wczoraj, jak tam sobie stałem i biłem brawo premierowi Morawieckiemu, któryś z tych co stali obok nie powiedziałby do mnie „Cześć, jak leci?”, a potem wspólnie byśmy poszli, by sobie zrobić zdjęcie z posłem Suskim. A Wy co o tym myślicie?
      ...Byłbym zapomniał. Posłanka Izabela Kloc oczywiście, kiedy ten wrócił, ustąpiła miejsca premierowi Morawieckiemu. Góra stoi.





5 komentarzy:

  1. A ja sobie myślę, że tacy jak Ty, czy może i ja mogą, a nawet radzi nie radzi muszą stać zawsze z boku i uważać na to, co się dzieje. Mieć tak grubej skóry, jak ci z pierwszego rzędu nie może mieć każdy. I niech im szczęście oraz prezes sprzyjają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest. Ja bym z pewnością nie dał rady, więc cieszę się, że nikt nie prosi. A jakbym nawet sam się wpraszał nic z tego nie wyniknie.

      Usuń
    2. Problem tylko z tym, że jak skóra jest gruba, to zostaje niewiele miejsca na to co w środku. Albo nic. Jedyna nadzieja w tym, że godny następca pojawi się, kiedy nadejdzie pora. I na pewno nie z tego pierwszego rzędu.

      Usuń
  2. Nie wiem czym Suski Panu podpadł, ja go widywałem w programach Rachonia w Niedzielę, gdzie zawsze celnie ripostował powców i ludowców. Fakt uśmiech to on nie ma Georga Clooneya, zresztą ja też.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Unknown
    Jak się jest od ćwierć wieku w polityce, trudno nie umieć gadać. Moim zdaniem to jednak dużo za mało.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...