W tym tygodniu nie będzie zwykłego
felietonu z „Warszawskiej Gazety”, bo waga tematu spowodowała, że oryginalny
tekst musiałem znacznie rozszerzyć i wyszło coś zupełnie innego. A zatem,
zapraszam do czytania swoistej kompilacji, wraz z całkowicie nową puentą.
Narastało to już od dawna, zwiastuny
ostatecznego krachu następowały jeden po drugim, no i stało się. Wydaje się że
Lech Wałęsa ostatecznie wpadł w autentyczny obłęd, który, co ciekawe, okazał
się tak spektakularny, że od słów zachwytu nie są w stanie powstrzymac się
takie nawet, dotychczas wiernie stojące przy Prezydencie, medialne tuzy jak
Radio Zet, Onet, czy Polsat. Ale nie każmy sobie dłużej czekać. Oto fragment
wystąpienia Lecha Wałęsy na spotkaniu z sympatykami w Krośnie:
„Jak nasi pradziadowie wymyślili rower i
trochę techniki, to z tych różnych osad musieli zrobić kraje, i do XX w. to
wytrzymało. A teraz technologia jest za duża i musimy powiększyć struktury, i
gdzie je powiększyć? Musi być biuro jakieś, i to nazwaliśmy Unią Europejską. Są
trzy rozwiązania. Trzeba się zwrócić do największych krajów Unii, Niemiec,
Francji, Włoch. Macie się porozumieć i zrobić remont, albo powołujcie nową Unię
bez Węgier, Polski i Rosji i umieszczacie przy wejściu dwie tablice. Na jednej
z nich jest napisane: ‘Każdy może do nas wstąpić, ale otrzymuje dziesięć
praw’. A obok jest druga tablica i tam
jest dziesięć obowiązków. I tam będzie napisane, żeby się nie wygłupiać, jak
Polska czy Węgry. Drugie rozwiązanie: dziś każda organizacja typu Unia powinna
otworzyć mikrofony. Każdy z was mógłby zadzwonić do ministra do Unii. Każdy
jeden minister wie, w jakich godzinach inny pracuje i ten minister do was powie
tak: ‘Uwierzcie wreszcie, my was wszystkich kochamy. My w tej Unii chcemy
dla was maksymalnie dobrze. Zadzwoń, podpowiedz nam. Ja wysłucham ciebie’. A drugi minister na to mówi: ‘Nie
słuchaj ich, demagowgów, populistów’. No
i gdzie pójdziesz? Gdzie będą porozumienia wszelkie? Na razie te biura są za
duże. Ale dlaczego są za duże? Bo każdy kraj jeden drugiemu nie wierzy. Ale
możemy też to zburzać. Już pięć razy chyba, czy cztery razy były takie
cywilizacje jak nasza. Budowali piramidy. I dochodzili do tego momentu, co my.
I ktoś podobny do Putina przycisnął guzik i rozpuścili nam krew i wszyscy
zginęliśmy. Albo jest trzecia możliwość. Na innych galaktykach są trzy poziomy
rozwoju intelektualnego. My jesteśmy najniżej. I wyższa cywilizacja przyjeżdza
tymi, takimi czy innymi, i patrzy, co oni tu wyprawiają. Jak zagrozimy
destabilizacją, atomem, tym Putinem, to oni nam przeszkodzą, przetną na pół,
ziemia się zwinie, wszystkich nas zgniecie, przetrzymają nas pięć tysięcy lat,
przyślą nam Adama i Ewę i będziemy budować znów do tego momentu, w którym dziś
jesteśmy. Dziś różne rzeczy znajdują, wykopują w kamieniu, piramidy nawet, i
nie ma odpowiedzi, skąd to się wzięło. Tak nie może być, musimy się dogadać.
Pan Bóg dał nam tę Ziemię, a tu jedni żyją gdzie jest strasznie gorąco, kolor
skóry zmieniony, a inni całe życie się nie rozbierają, bo tam jest za zimno.
Tak nie może być”.
Różne fragmenty tego wykładu są dziś
powtarzane przez praktycznie wszystkie media – z wyłączniem oczywiście „Wyborczej”
oraz TVN-u – za każdym razem w nieco zmiemnionej wersji, jak rozumiem, z tej
przyczyny, że tok rozumowania Przewodniczącego jest mocno szarpany, a i samo
nagranie wyjątkowo marne. I chyba po raz pierwszy od wielu, wielu lat
zaniepokojenie jego stanem psychicznym stało się aż tak powszechne, a co
jeszcze ciekawsze, tak mocne. A ja sobie myślę, że musimy być przygotowani na
kolejne, i to kto wie, czy nie jeszcze bardziej spektakularne wystąpienia.
Tempo bowiem, w jakim Lech Wałęsa, traci przytomność, jest naprawdę
niepokojące, w tym sensie, że trudno sobie wyobrazić, by ci, dla których on
stanowi jeszcze jakieś alibi byli w stanie dłużej znosić owe wybryki. Tego co
czeka nas wszystkich w momencie gdy Lech Wałęsa przekroczy tak zwaną masę
krytyczną, oni zwyczajnie mogą nie wytrzymać i będą musieli uznać, że z tym
trzeba koniecznie coś zrobić i próbować Prezydenta jakoś powstrzymać. A
przecież wszyscy Wałęsę znamy. Naprawdę trudno sobie wyobrazić, by on zechciał
kogokolwiek słuchać, szczególnie w sytuacji, jak mówię, krytycznej. Można
interweniować na różne sposoby, ale on nie przestanie występować. Jeśli nie na
Facebooku, to na publicznych spotkaniach; jeśli wyda się polecenie lokalnym
fanclubom, by przestały mu te spotkania oragnizować, przygarną go jakieś
bardziej niszowe redakcje, czy wydawnictwa, które dadzą mą możliwość
publicznego prezentowania swoich przemyśleń. A powtarzam, przez to, że jego
stan siłą rzeczy będzie coraz poważniejszy, również szaleństwo owych wystąpień
będzie większe.
I teraz przechodzę do sprawy naprawdę
poważnej. Otóż wszyscy wiemy, jak tego typu problemy od lat rozwiązuje przemysł
pop. Tam się nikt, przepraszam za wyrażenie, nigdy nie opieprzał. Tam nigdy nie
było żadnych sentymentów. Piłka za każdym razem była krótka i bardzo dobrze
mierzona. Pamiętamy, jak rozwiązano kwestię Briana Jonesa, Hendrixa, Morrisona,
Joplin, czy już w bardziej współczesnych czasach, Kurta Cobeina, Michaela
Jacksona, Amy Winehouse, czy – już z zupełnie innej beczki – prezydenta
Gdańska, Adamowicza. W momencie gdy księgowość informowała, że zbliża się
kryzys, a wraz z nim bardzo prawdopodobna konieczność zamknięcia interesu,
interes, owszem, zamykano, tyle że w sposób kontrolowany na tyle, by jeszcze
przynajmniej przez kilka lat czerpać z niego zyski. I jak pokazuje historia,
bardzo skutecznie. Znacznie bardziej skutecznie, niż by to miało miejsce w
przypadku jakiejkolwiek zwłoki.
Otóż obawiam się, że może się zdarzyć, że
kiedy Lech Wałęsa się już naprawdę rozbryka i nawet jego najwięksi sojusznicy,
jak wspomniana „Wyborcza”, TVN, czy nawet portal NaTemat Tomasza Lisa, który
właśnie niemal rzutem na taśmę postanowił bronić Wałęsy z pozycji naukowych , powołując się na badania
radzieckiego naukowca, Kardaszewa, stracą do niego resztki cierpliwości, a
wszystkie dostępne dowody zaczną nieubłaganie wskazywać na to, że dalsza jego
aktywność przynosi bardzo poważne straty – i polityczne i finansowe – będą
musieli zareagować bardzo szybko, na tyle szybko, by jeszcze dało się jakoś
rozdmuchać tę legendę, urządzić odpowiednio spektakularną żałobę – no i stanie
się nieszczęście.
Ktoś powie, że to nie Wałęsa, ale ja
oszalałem. No, może i tak. Mam nadzieję, że tak. W końcu on ma, cokolwiek by
nie mówić, dopiero 75 lat, a to przecież naprawdę młody wiek. Mam więc wielką
nadzieję, że to ja się mylę, a Lechu będzie walczył do późnej starości i
dokończy swojego żywota siedząc przed laptopem, studiując nauki radzieckich
astronomów i wrzucając na Facebooku kolejne meny.
Niezmiennie przypominam, że w
księgarni Coryllusa jest do kupienia moja najnowsza książka. Serdecznie polecam:
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/imperium-czyli-gdzie-pada-cien-na-ss-mantola/
Prawie brakuje slow zeby to co wyrabia Walesa skomentowac. Ogranicze sie tylko do podejrzenia, ze poniewaz na zdjeciu Walesa ma normalny krawat zamiast OTUA ,jest to jakies stare a wiec 'lagodne' zdjecie.
OdpowiedzUsuń(pisze ten komentarz glownie dlatego, ze wlasnie dotarla do mnie SS Mantola ;-) i po pierwszym przejrzeniu i przeczytaniu kilku paragrafow chce powiedziec, ze jest swietna. Gratuluje i dziekuje
@Gall
UsuńI ja bardzo dziękuję.
Wałęsa podąża śladami Millera. Jeden i drugi teoretycznie wiedzą jak kończy prawdziwy mężczyzna. Ale żaden z nich nigdy nie pogodził się ze swoim żałosnym końcem. O ile pan Leszek zechciał publicznie poudawać swój nieutulony żal, to pan Lech nawet tego nie próbował. Obydwaj są siebie warci. Przypomnę bardzo przykre zdarzenie sprzed ok. 2 lat. Córka jednego z niemieckich wysoko postawionych urzędników unijnych, 19-letnia dziewczyna, została brutalnie zgwałcona i zamordowana przez uchodźcę z ośrodka, w którym sobie wolontariuszowała, zapewne za namową i przyzwoleniem kochającej rodziny. Po jej śmierci rodzice wystosowali taki apel:
OdpowiedzUsuńhttps://www.fakt.pl/wydarzenia/swiat/maria-ladenburger-zaskakujaca-prosba-rodzicow-zamordowanej-studenki/3pjy6vz
Obydwaj panowie Lechowie kojarzą mi się z ojcem tej biednej Marii. Ideologia uber alles.
@Jola Plucińska
UsuńSpokojna głowa. Miller jest kuty na cztery nogi. On dobrze wie, że trzymanie się Schetyny daje mu jedyną szansę na w miarę spokojną starość.
Toyahu, ja przypomnę tylko takiego gagatka z Salonu24 - Mikołaja Sobczaka z Gdańska. Jeżeli to jest jeden z ważnych elementów intelektualnego zaplecza Lecha Wałęsy, to nie dziwie się, że to idzie w kierunku galaktycznym. Kto Lechowi Wałęsie będzie człowiekiem, który powie Lechu przystopuj. Jedyne kumate dziecko, to myśli tylko jak na nazwisku Ojca zrobić karierę. A Pani Danuta stoi z boku i tylko wszystkiemu się przygląda...
OdpowiedzUsuń@Grudeq
OdpowiedzUsuńTy wiesz, że ja go nie kojarzę? Może to starość, ale mam wrażenie, że to nazwisko widzę po raz pierwszy w życiu.
Ja go pamiętam. On chyba jakoś w tym samym czasie co Pomaska się pojawił?
OdpowiedzUsuńJeśli to zdjęcie jest niedawne, to jeszcze nie ma się czym martwić. Jeszcze pociągnie. Poważniej mówiąc to jednak zawsze jest przykro widzieć zaniedbanych staruszków.
OdpowiedzUsuń