Odczekałem jak Pan Bóg przykazał jeden
dzień od czasu gdy zakończyła się oficjalna żałoba po śmierci premiera Jana
Olszewskiego i korzystając z okazji, że moja żona już śpi, a tym samym straciła
z oka swój laptop, pomyślałem, że może uda mi się napisać parę dodatkowych słów
refleksji na temat osoby, służby, oraz historycznego znaczenia zmarłego Premiera.
Otóż pierwsza rzecz, jaką muszę – a w tej chwili, jak sądzę, już mogę –
powiedzieć, jest to, że wbrew słowom Antoniego Macierewicza, Jan Olszewski nie
dość że nie był najwybitniejszym polskim politykiem ostatnich dziesięcioleci,
to w ogóle jako polityk okazał się kimś zwyczajnie przeciętnym. Przyznaję, że
Jan Olszewski to człowiek porządny, dobry i uczciwy, natomiast, muszę to
powtórzyć, jako polityk od początku do końca swojej publicznej działalności
pozostał ani lepszym, ani gorszym od całego szeregu osób, które gdzieś tam
szukały swojej szansy i jeśli ją choć na chwilę znalazły, to wyłącznie dzięki
wsparciu tych, którzy okazali się od niego zdolniejsi. W tym wypadku, Jarosława
Kaczyńskiego. Ja oczywiście pamiętam czas, kiedy Porozumienie Centrum zostało
przez Służby rozbite w pył, Jarosław wycofał swoje nazwisko z list wyborczych
AWS-u i znalazł się na granicy kompletnej anihilacji, a nie kto inny jak Jan
Olszewski go przygarnął, niemniej jednak w ostatecznym rozrachunku to nie
Jarosław Kaczyński zawdzięcza Olszewskiemu swoją dzisiejszą pozycję, tylko
Olszewski jest dziś na ustach całej Polski dzięki temu, że Lech Kaczyński w
pewnym momencie uznał go za bezdyskusyjną wartość. Bez tego, dziś o Janie
Olszewskim wspominano by jedynie z okazji minuty ciszy podczas kolejnego
posiedzenia Sejmu.
A mimo to, nie można zaprzeczyć, że Jan
Olszewski to w pewnym sensie postać dla współczesnej polskiej historii
pierwszoplanowa, jednak paradoksalnie nie dzięki jakiemuś wielkiemu sukcesowi,
bo takich nie odnotował, ale prawdziwie dramatycznej porażce, którą przyszło
nam nazywać Nocną Zmianą. To wtedy właśnie, zapewne całkowicie wbrew swoim
intencjom, a wręcz dzięki do dziś do końca niezbadanym intencjom Janusza
Korwina-Mikke, pozwolił Jan Olszewski nam, zewnętrznym obserwatorom, uzyskać
już na zawsze wiedzę, kto jest kim. I dzięki tej wiedzy, potrafimy się dziś tak
dobrze poruszać w tej okropnej politycznej plątaninie.
Oto zaledwie jeden z wielu przykładów.
Oglądałem w telewizji transmisję z pogrzebu zmarłego Premiera i w tłumie osób
kłąbiących się przy grobie zobaczyłem charakterystyczną czapkę, a pod nią twarz
Adama Słomki, i proszę sobie wyobrazić, że mimo obecności mojej wnuczki w tym
momencie zakrzyknąłem: „A cóż ten skurwysyn tu robi?” Gdyby ktoś nie wiedział,
skąd to wzburzenie, pozwolę sobie przypomnieć fragment sejmowego wystąpienia
wspomnianego Słomki z pamiętnego czerwca 1992 roku:
„W trakcie rozmów wtorkowych o
poszerzeniu koalicji rządowej - zaproszono właśnie Konfederację do tych rozmów
- minister spraw wewnętrznych poprosił członka władz najwyższych KPN [...] i na osobności poinformował go, iż
przywódca Konfederacji jest agentem Słuzby Bezpieczeństwa [...]
Chcę również poinformować, że dzisiaj udostępniono mi oraz posłowi Michałowi Janiszewskiemu wszystkie te dokumenty, które miały rzekomo świadczyć o współpracy Leszka Moczulskiego ze Służbą Bezpieczeństwa - 600 stron maszynopisu i rękopisu - [...] i chcę powiedzieć, iż nie ma tam niczego, co by w najmniejszym stopniu dawało podstawę do stwierdzenia, że Leszek Moczulski był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Panowie z rządu, mieliście pełną świadomość tego faktu i jest rzeczą obrzydliwą moralnie, iż podejmowaliście [...] próby wyłączenia przewodniczącego KPN z życia politycznego [...] że robiliście rzeczy nie tylko politycznie obrzydliwe, ale moralnie niegodziwe. I z tych powodów, mimo że przecież reprezentujecie centroprawicę, formację nam zbliżoną... Tak, taka jest prawda. [...] Jeszcze dzisiaj, do godziny 20 czułem na pewno większą przyjaźń do was, niźli do tamtej strony sali, ale po tym, co zobaczyłem... Ale po tym, co zobaczyłem, muszę powiedzieć, iż komuniści w stanie wojennym nie posuwali się do tak obrzydliwych metod, do jakich się tutaj posunięto”.
Chcę również poinformować, że dzisiaj udostępniono mi oraz posłowi Michałowi Janiszewskiemu wszystkie te dokumenty, które miały rzekomo świadczyć o współpracy Leszka Moczulskiego ze Służbą Bezpieczeństwa - 600 stron maszynopisu i rękopisu - [...] i chcę powiedzieć, iż nie ma tam niczego, co by w najmniejszym stopniu dawało podstawę do stwierdzenia, że Leszek Moczulski był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Panowie z rządu, mieliście pełną świadomość tego faktu i jest rzeczą obrzydliwą moralnie, iż podejmowaliście [...] próby wyłączenia przewodniczącego KPN z życia politycznego [...] że robiliście rzeczy nie tylko politycznie obrzydliwe, ale moralnie niegodziwe. I z tych powodów, mimo że przecież reprezentujecie centroprawicę, formację nam zbliżoną... Tak, taka jest prawda. [...] Jeszcze dzisiaj, do godziny 20 czułem na pewno większą przyjaźń do was, niźli do tamtej strony sali, ale po tym, co zobaczyłem... Ale po tym, co zobaczyłem, muszę powiedzieć, iż komuniści w stanie wojennym nie posuwali się do tak obrzydliwych metod, do jakich się tutaj posunięto”.
To jest Adam Słomka, ten
który dziś próbuje się dopchać do rodziny Jana Olszewskiego, tak by kamery
zechciały go w tym tłumie rozpoznać, natomiast w tym samym czasie jego ówczesny
partyjny kolega Krzysztof Król pisze na Twitterze następujące słowa:
„W dniu pogrzebu Jana Olszewskiego
odtworzyła się koalicja, która uratowała Polskę przed Kaczyńskimi i
Macierewiczem w 1992 roku. Wtedy wygraliśmy 273:119. Powtórzymy ten wynik”.
A więc to możemy z czystym
sumieniem powtórzyć: Jan Olszewski, człowiek, dobry, uczciwy i porządny, tak
samo jak zasłużył się dla Polski swoim pięknym przykładem właśnie owej
porządności, tak samo pozwolił nam poznać prawdę o tych, którzy nas otaczają,
życząc nam jedynie śmierci. I choćby za to mu wieczna chwała.
Ale jest jeszcze coś, dla
mnie akurat o bardzo niewielkim znaczeniu, natomiast być może istotne dla tych,
którzy dziś, wspominając Jana Olszewskiego, odmieniają na wszelkie sposoby
słowo „socjalizm”. Próbowałem odnaleźć choćby małą wzmiankę na ten temat w Sieci,
jednak bez efektu. Ja sam jednak doskonale pamiętam, jak właśnie w tamtym
czasie, kiedy mieliśmy szczęście żyć w czasach gdy Jan Olszewski był premierem
polskiego rządu, ja, jako drobny przedsiębiorca, przez jeden krótki rok
płaciłem podatek w wysokości 7 procent. Nie musiałem przy tym prowadzić książki
podatkowej, nie musiałem składać deklaracji PIT, wystarczyło, że raz na miesiąc
zaszedłem do Urzędu Skarbowego, powiedziałem ile przez ten miesiąc zarobiłem,
wpłaciłem odpowiednią sumę do kasy i wróciłem do domu. Nie musiałem w tym
czasie zbierać żadnych faktur, odliczać jakichś bezsensownych kosztów, bo to
akurat nie było nikomu potrzebne. 7 procent i kropka. To jest coś, co Jan
Olszewski zrobił w te niecałe pół roku, a z czym męczą się kolejne rządy do dziś.
I jestem pewien, że to jest
jeszcze jedna rzecz, dzięki której on dziś jest w objęciach Pana. Mimo, że, jak
mówią – mason.
Moment „nocnej zmiany” zaliczam do tych historycznych momentów, które stały się cezurą polskości oraz kluczem rozpoznawczym, kto jest kim. „Nocna zmiana” jest cezurą zdrady, a śp. Jan Olszewski osobiście uosabia ówczesną krzywdę Polski zaś jego późniejszy los, aż po jego śmierć i pogrzeb, nie pozwalają zapomnieć twarzy zdrajców. Pomniki służą także do tego.
OdpowiedzUsuńNatomiast brąz najwybitniejszego polskiego polityka po 45 roku ja też wolałbym zastąpić dla niego brązem wizjonera polityki Polsce potrzebnej. Także i dzisiaj potrzebnej. Wprawdzie bowiem śp. Jan Olszewski za klęskę swego rządu nie odpowiada, jednak w pomiarze wielkości polityka rządzącego nie da się pominąć kwestii docelowej skuteczności. Tyle, że skuteczność jako cel nie może uświęcać środków.
Przy powyższej propozycji znacznie bardziej dopasowane i konsekwentne będą zasługi z innych jego działalności. Zwłaszcza z jego działalności adwokackiej, a w niej zwłaszcza jego zasługi w pomocy dla wielu z tych ówczesnych opozycjonistów, którzy w tych dniach żałoby gdzieś się przed jego trumną ukryli. Kryjąc się rzucili dodatkowe światło a o sobie świadectwo.
Dzisiaj, w obecnych czasach chaosu i pomieszania wartości tym bardziej potrzebne są przykłady (Panie pułkowniku Wołodyjowski ! itd.). Na to przykład śp. Jan Olszewskiego jak najbardziej zasługuje i do tego się nadaje. Co więcej, zawarty w jego przykładzie ten dramatyzm „nocnej zmiany” niewątpliwie działa na wyobraźnię także w kierunku pomnikowym, czyli potrzeby wznoszenia pomników.
@orjan
UsuńTo prawda. Ja wciąż myślę o jednej rzeczy. Jak by się potoczyła nasza historia, gdyby Olszewski - czy też może i Macierewicz - postanowili zdjąć z tej listy Moczulskiego i Bendkowskiego. To były zaledwie dwa nazwiska. W gruncie rzeczy bez znaczenia. Rząd by się utrzymał, a do nich można by było wrócić jakiś czas później. Oni jednak postanowili wszystko to przeprowadzić do końca uczciwie. Chwała im za to... a z drugiej strony bardzo szkoda tych straconych lat. I nie tylko lat.
@toyah
UsuńTym Bentkowskim "ubocznie" przypomniałeś mi, że na pogrzebie, ani wokół w ogóle nie zauważyłem obecności adwokatury. To mówi samo za siebie.
Z drugiej strony, kto miał reprezentować? Może ten były dziekan od nieruchomości, bo chyba go wypuścili. A może Giertych, czy ten młody Dubois. Tego kwiatu tam pół światu.
P.T. Gersdorf nawet na próg nie wyszła.
@orjan
OdpowiedzUsuńW ciągu ostatniego tygodnia mieliśmy do czynienia z wykreowaniem mitu. Oczywiście mit pierwszego patriotycznego rządu obalonego przez zdrajców w czasie "Nocnej zmiany" istniał już wcześniej, ale był ograniczony do pewnych środowisk. Ogromna większość, na czele ze światłymi mediami, traktowała to jako oszołomstwo.
Wydaje mi się, że to nieustanne powtarzanie w TVP sławnego przemówienia premiera Olszewskiego (o wyjściu na ulice miasta) niesie tak ogromny ładunek emocji, że pozwoliło ten mit utwierdzić. Nawet ci, którzy nie mają bladego pojęcia, co się wówczas działo, zapamiętają to jedno zdanie Olszewskiego na tle paniki Wałęsy i Tuska liczącego głosy.
Uważam, że powtarzanie tego w nieskończoność było kapitalnym zagraniem.
Oczywiście krytycy powiedzą, że TVP uprawia prymitywną propagandę. Zgadzam się. Każda propaganda jest prosta jak cep i dlatego bywa skuteczna.
Paradoksalnie, premier Olszewski po śmierci okazał się bardziej skuteczny niż za życia. Duch św. go natchnął, kiedy wygłaszał tamto improwizowane przemówienie. To właśnie dzięki temu pamięć o nim będzie nieśmiertelna.
@Ginewra
UsuńBędzie.
@Ginewra
OdpowiedzUsuń"premier Olszewski po śmierci okazał się bardziej skuteczny niż za życia".
Bardzo trafnie!
Z tym, że z próżnego nawet i Salomon nie naleje, co zarazem wyjaśnia ten paradoks, że mimo ich przewagi w propagandzie, drugiej stronie politycznej nie udało się nikogo swojego na pomniku postawić.
@orjan
OdpowiedzUsuńPróbowali z Mazowieckim, ale im nie wyszło.
Fakt, że nie mają ani jednej postaci, która by się nadawała na pomnik.
A desperacka obrona mitu Wałęsy wszystkie ich działania z góry dezawuuje.