Jak już wspominałem, „Polska
Niepodległa” przyjęła formułę miesięcznika, a zatem i tu moje wesołe kawałki
będą się tu pojawiać nie co dwa tygodnie, ale co miesiąc, no ale pojawiać się,
owszem, będą, więc nie załamujmy rąk. Będzie dobrze. Przed nami zestaw
najnowszy.
Na początek
wiadomość bardzo niedobra. Wygląda na to, że Robert Biedroń, wielka nadzieja
polskiej zjednoczonej prawicy, po dość udanym debiucie na ogólnopolskiej scenie
politycznej nagle walnął łbem o szklany sufit i potoczył się do poziomu swojego
ukochanego Słupska. A zatem wygląda na to, że pomoc, na jaką mogliśmy liczyć ze
strony tego ciekawego człowieka i jego wyborców może nigdy nie nadejść i znów
sami będziemy musieli sobie poradzić z tą czarną ośmiornicą, już w najbliższym
czasie, podczas wyborów europejskich. W czym rzecz? Otóż wspomniany Biedroń, po
tym jak Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło swoje jedynki i dwójki na listach do
Parlamentu Europejskiego, zamieścił na Twitterze następujący żart:
„Myślałem że dinozaury wyginęły. Parlament
Europejski to nie dom spokojnej starości! Leśne dziadki na płatnych wczasach.
Mówię nie! Skończmy z dziadostwem w polskiej polityce”.
Ja nie mam
najmniejszego zamiaru kpić z tak zwanej „orientacji” Biedronia, ale obawiam
się, że jemu erotyczne sukcesy, w które nie wątpię, tak uderzyły do głowy, że
zapomniał, że z pewnego punktu widzenia 42 lata to wiek, szczególnie w
towarzystwie, w którym on się obraca, wyjątkowo mało atrakcyjny. Ja na przykład
do dziś mam w pamięci historię człowieka od Biedronia niewiele starszego, który
z błyskiem w oku zapytał pewną dwudziestolatkę o to, czy ta ma chłopaka, a ona
mu na to odpowiedziała: „Niech pan sobie wyobrazi że nie mam i jestem już tak
zdesperowana, że gotowa jestem pójść choćby za kogoś starego. Niech on ma nawet
30 lat”.
***
Skoro
wspomniałem o tak zwanych „kręgach słupskich”, wydarzyło się coś, co sprawiło,
że nawet Internet, który jak wiemy jest w stanie znieść wszystko, a żeby zmusić
go choćby do lekkiego wzruszenia, trzeba się bardzo, ale to bardzo natrudzić,
niebezpiecznie zadrżał. Któż to taki, czyje słowa, czyj gest spowodował taką
reakcję? Otóż proszę sobie wyobrazić, że z wizytą do Watykanu udali się
przedstawiciele grupy o szyderczej nazwie „Nie lękajcie się” z posłanką Joanną
Scheuring-Wielgus, zasadzili się gdzieś w korytarzu, gdzie ktoś im powiedział
mają szansę spotkać Papieża i kiedy ten się pojawił, wręczyli mu mapę Polski,
na której zaznaczyli przypadki pedofilii wsród księży. Jak widzimy na
zamieszczonych zdjęciach, Scheuring-Wielgus w trakcie spotkania ma na sobie czerwoną
marynarkę i jeansy. A ja sobie myślę, że jeśli pani poseł ma zamiar się
rozwijać w dotychczasowym tempie, to przy kolejnej okazji powinna zaatakować
Papieża topless, w czerwonych stringami. Jest szansa, że wówczas może napiszą o
niej nawet w „Jerusalem Post”.
***
Skoro mowa o
izraelskich mediach i o sukcesach odnoszonych przez naszych rodaków, należy
zwrócić uwagę na najnowsze osiągnięcie Adama „Nergala” Darskiego, lidera
satanistycznej grupy muzycznej o nazwie Behemoth. Ten z kolei, przebywając
akurat z zespołem w Izraelu i korzystając z antypolskiej histerii, dał się
namówić przez lokalny portal internetowy na rozmowę, jednak zamiast rozmawiać o
muzyce, czy choćby o Lucyferze, wygłosił poważną deklarację polityczną, gdzie
powiedział:
„Nie jestem fanem naszych
polityków. Gdziekolwiek się nie pojawią, tworzą nam wrogów. Rosjanie, wszyscy
nasi sąsiedzi, Niemcy, a teraz wy. Artyści muszą jeździć po całym świecie i
naprawiać wizerunkowe szkody, jakie wyrządzili Polsce politycy. [...]
Trudno powiedzieć jaka jest skala
antysemityzmu w Polsce. Jedyne co mogę powiedzieć, to to, że obecny rząd jest
bardzo konserwatywny i hermetyczny i wspiera ruch nacjonalistyczny w Polsce. To
nigdy nie było nic zdrowego. Jako osoba, która uwielbia poznawać ludzi z całego
świata i się z nimi zaprzyjaźniać, widzę, że oni mają dokładnie odwrotny cel -
żyć w izolacji”.
Pewnie
niektórzy z nas wciąż pamiętają, jak ów Nergal zachorował pewnego dnia na
białaczkę i jego ówczesna dziewczyna, również artystka o scenicznej ksywie Doda
zorganizowała ogólnopolską zbiórkę na ratowanie życia Nergala. Po pewnym czasie
Nergal wyzdrowiał i Dodę porzucił, a ja sobie myślę, że on musiał dostać cynk
od samego Szefa, że to iż on żyje, to wcale nie jest zasługa Dody, ale pewnej
umowy sprzed lat. A jeśli mam rację, to uważam, że on dziś już, cokolwiek robi
czy mówi, wyłącznie wypełnia warunki tamtej umowy.
***
Swoją drogą,
istnienie podobnych kontraktów można podejrzewać nie tylko w przypadku jawnych
satanistów, ale również osób prostych, wręcz prymitywnych, co swoją drogą
dziwi, biorąc pod uwagę szacunek jakim Lucyfer darzy osoby oświecone. No ale
spójrzmy choćby na takiego prezydenta Wałęsę. On już od wielu lat nas
zaskakuje, i to z każdą chwilą coraz bardziej, jednak to co oblepiło jego
biedną głowę w ostatnich dniach, do tego stopnia przekracza wszelkie nasze
dotychczasowe wyobrażenia, że przynajmniej ja osobiście zaczynam się
zastanawiać, czy w tym nie biorą udziału owi „inni szatani”. Oto ledwie
zakończyły się pogrzebowe uroczystości śp. premiera Jana Olszewskiego i po
wszystkich stronach politycznej awantury zapanowała niezręczna cisza związana z
faktem zbojkotowania przez opozycję owych uroczystości, a ten nieboraczek, z
najwyższą satysfakcją, jak gdyby nigdy nic, ogłosił ową czarną listę ludzi
podłych i występnych, przedstawiając ją jako listę chwały. Pisze pan Bolesław
„Ciszej nad tą postacią”, a dalej już tylko wymienia kolejne nazwiska:
„Premierzy: Suchocka, Bielecki, Buzek,
Pawlak, Miller, Marcinkiewicz, Belka, Tusk, Kopacz
Prezydenci: Kwaśniewski, Komorowski,
Wałęsa
Marszałkowie Sejmu: Borowski, Cimoszewicz, Dorn, Kidawa-Błońska,
Schetyna, Sikorski”
„...I odpuść
nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom...”. Wedle życzenia, Messer.
Wedle życzenia.
***
Swoją drogą,
jeśli wolno mi się jeszcze przez chwilę zatrzymać przy tym ciekawym człowieku,
na tym samym facebookowym profilu, on, ni z gruszki ni z pietruszki, przytoczył
cytat z Szewacha Weissa na temat polskiego bohaterstwa w czasie II Wojny
Światowej:
„Ja chciałbym, by młodym Żydom opowiedziano
prawdę, że w wielu państwach były rządy kolaborujące z Niemcami: Francja,
Norwegia, Słowacja, Węgry, Chrowacja, ale nie było polskiego państwa
kolaborującego z Hitlerem! To Polska była chwalebnym wyjątkiem w Europie. Nigdy
nie było żadnych polskich obozów zagłady, żadnych”.
Co jeszcze
ciekawsze, owe słowa puścił Wałęsa bez żadnego komentarza. A mógł napisać, że w
całej historii świata nie było nikogo, kto by tak jak on nie kolaborował z
Hitlerem, albo że Weiss kłamie, bo on osobiście widział, jak z Hitlerem
kolaborowali Kaczyńscy, Cenckiewicz i Chojna-Duch. Tymczasem cisza. Ani jednego
marnego słowa. A ja sobie myślę, że może niech Bolesław trochę uważa, żeby
przypadkiem Żydzi nie uznali, że on na starość ponownie stał się antysemitą.
***
No nic,
zobaczymy jak się sytuacja rozwinie, dziś już natomiast wiemy, że wieją dobre
wiatry, które, miejmy nadzieję, już niedługo nie tylko pozbawią pewne osoby
pieniędzy i stanowisk, które dają im władzę, ale przede wszystkim oczyszczą nasz
świat z różnych brudnych ideologii i nie mam najmniejszych wątpliwości, że
antysemityzm nie będzie z nich tą najważniejszą. Oto w jednym z niedawnych
wywiadów jeden z najsłynniejszych dziś światowych aktorów, laureat Oscara, Gary
Oldman, wziął w obronę okrutnie tępionego od wielu lat przez liberalne
środowiska kolegę aktora, Mela Gibsona:
„Nie znam zbyt dobrze Mela. Wiem, że się
kiedyś upił i powiedział do policjanta o kilka słów za dużo, ale przecież
każdemu z nas się to zdarzało. Pieprzeni hipokryci! A czy może ten policjant, co
go aresztował nigdy nie użył słowa ‘czarnuch’, lub nawet ‘pieprzony Żyd’?
Pewnie że jestem tu brutalnie szczery, ale ta hipokryzja doprowadza mnie do
szału. [...]
Mel Gibson mieszka w mieście
rządzonym przez Żydów i uważam, że popełnił błąd, kąsając rękę, która go
karmiła i dziś za to jest traktowany jak wyrzutek, lub jakiś trędowaty. Ale czy
nie zdarzyło się tak, że gdzieś w swoim biurze jakiś ważny Żyd nie rzucił
czegoś w stylu ‘ten pieprzony szkop’, czy ‘pieprzyć szwabów’? Tymczasem my wszyscy chowamy się po kątach,
próbując zachować polityczną poprawność i to mnie doprowadza do cholery, ta nasza
hipokryzja”.
I tym
wyjątkowo przyjemnym akcentem kończymy dzisiejsze wydanie „Wezwanych” i do
zobaczenia za miesiąc, w jeszcze lepszych nastrojach.
A tak przy okazji - gdzie płacą? Tam gdzie ja piszę nie płacą
OdpowiedzUsuń@Elżbieta Połomska
OdpowiedzUsuńJa miałem dotychczas szczęście.
Ta lista chwały, te wszystkie nazwiska znowu razem... nie ma Pan litości.
OdpowiedzUsuń