sobota, 22 lutego 2014

Mikołaj Lizut jest nasz! Po nim idzie Wojewódzki.

Wbrew temu, co można by sądzić, nie jestem oczywiście ani na tyle pewny siebie, ani też zaczadzony swoim rozdętym ego, żeby się tu czuć do końca pewnym swego, ale faktem jest – i dawałem temu tu wyraz niejednokrotnie – że ja większość ekscesów czy to naszych dziennikarzy, czy polityków mam skłonność tłumaczyć ich ciężkim uzależnieniem od alkoholu. Czemu pisząc o tym, czynię owo szczególne zastrzeżenie? Otóż i sam to chętnie przyznaję, a i wielu moich znajomych może to potwierdzić, ile razy ktoś przede mną postawi flaszkę choćby i 10 letniego Laphroaiga, ja się natychmiast bezradnie uśmiecham. Nie zmienia to jednak faktu, że ja doskonale wiem, co by było, gdybym choćby został ważnym posłem Prawa i Sprawiedliwości, w dodatku Prawa i Sprawiedliwości trzymającym bezwzględną władzę na każdym możliwym poziomie, w dodatku pozostającym w świadomości, że to co robię nie ma żadnego moralnego sensu – otóż ja bym pewnie tylko chlał. I to ostro.
Jak mówię, przekonanie, że każda moralna zagadka, z jaką się musimy zmierzać od tylu już lat, prowadzi mnie do jednego i tego samego rozwiązania: oni najzwyczajniej w świecie chleją, i to chleją tak, że już nic nie ma znaczenia. Oto rejony, gdzie liczy się już tylko obietnica kolejnej okazji, w przynajmniej równie dobrym jak poprzednio towarzystwie. Kto owe szczególne okolice zamieszkuje? Z czysto procesowych względów wolałem zawsze się od wymieniania konkretnych nazwisk powstrzymywać, i oto nagle jeden z nich się nam sam objawił. Oto Stefan Niesiołowski dał się wmanewrować Mikołajowi Lizutowi i jemu kumplowi Kubie Wojewódzkiemu i przyznał, że jego życie to chlanie na umór w towarzystwie przypadkowym, obojętnym i nieokreślonym.
Co ta wiedza daje nam, pozostaje kwestią ściśle drugorzędną; w końcu trudno doprawdy, byśmy się mieli przejmować tym, że Niesiołowski chleje i w dodatku jest od tego chlania tak uzależniony, że przez to zatracił instynkt samozachowawczy. To co mnie w tym wszystkim naprawdę ciekawi, to zachowanie tak zwanych „naszych” mediów. Oto portal wpolityce.pl, ten sam dokładnie, który niedawno rozpętał kampanię nienawiści wobec Kuby Wojewódzkiego za to, że ten wskazał palcem ludzką podłość i zawodowy upadek jednego z ich kolegów dziennikarzy, dziś nagle wpada wręcz w zachwyt w stosunku do tego samego Kuby Wojewódzkiego za to, że ten – używając dokładnie tych samych metod dziennikarskiej prowokacji – skompromitował już nie swojego kumpla, lecz nielubianego przez nich polityka.
Nagle się okazuje, że już nie ma powodu, by drwić z Wojewódzkiego, wyzywać go od najgorszych i pomstować na upadek współczesnych mediów. Oto ni stąd niż owąd się dowiadujemy, że dziennikarskie zaangażowanie Wojewódzkiego zasługuje na uznanie. W końcu on skompromitował Niesiołowskiego, a to coś naprawdę poważnego.
Jeśli jednak ktoś myśli, że ten fałsz i to kłamstwo jest aż tak bezczelne, jest w dużym błędzie. Możliwe, że w najbliższym numerze tygodnika „W Sieci” ukaże się tekst Krzysztofa Feusette, gdzie nikt już niczym się nie będzie przejmował, a pochwały pod adresem Wojewódzkiego i Lizuta pójdą szerokim frontem. Dziś, redakcja portalu wpolityce.pl nie wymienia nazwiska ani Kuby Wojewódzkiego, ani Mikołaja Lizuta, ani nazwy programu, ani nazwy stacji, natomiast publikuje odpowiedni filmik, i jest na tyle otwarta, że nawet nie zamazuje twarzy Wojewódzkiego i Lizuta. Z tekstu jaki na ten temat znajdujemy na portalu wpolityce.pl dowiadujemy się tylko tyle, że któryś z radiowych dziennikarzy, w którejś z radiowych audycji, przedstawiając się imieniem Mikołaj, zadzwonił do Niesiołowskiego i go skutecznie skompromitował. No i że to jest autentycznie wspaniałe wydarzenie.
I ja to oczywiście świetnie rozumiem. W końcu trzeba się szanować. Jakby to wyglądało, gdyby to co mógł już dawno zrobić jeden czy drugi Karnowski, Łukasz Warzecha, czy Krzysztof Feusette, zrobił jakiś „51 letni podstarzały nastolatek” imieniem Władysław, czy jakiś cyngiel z Gazowni? To już lepiej niech się okaże, że mieliśmy po prostu do czynienia z prawdziwą dziennikarską robotą w wykonaniu niewidzialnej ręki. A nuż ktoś pomyśli, że to musiał być któryś z „naszych”.

Bardzo proszę o stałe wspieranie tego bloga. Bez Waszej pomocy on nie ma żadnych szans, a my wraz z nim. Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...