wtorek, 14 sierpnia 2012

Nikt się nie spodziewa Hiszpańskiej Inkwizycji

Nie umiem powiedzieć, kiedy System zauważył, że z tymi Radwańskimi sprawa jest mocno niebezpieczna, natomiast wiem, że owej kwestii poświęciłem dwa wpisy na swoim blogu – oba w styczniu zeszłego roku. Oczywiście, większości tego co się wokół nas dzieje, widzieć nie jestem w stanie, natomiast z tego co do mnie jakimś cudem dociera, mogę się domyślić, że poszło o to, że pewnego dnia na oficjalnej stronie Agnieszki i Urszuli Radwańskich pojawił się link do filmu Joanny Cichockiej „Mgła”, a obok niego następujący tekst:
Oświadczamy, że rzucanie niepopartych dowodami insynuacji wobec osób zmarłych jest niezgodne z zasadami cywilizacji zachodniej, do której należymy. Potępiamy brak szybkiej i adekwatnej reakcji władz polskich na hańbiące potwarze wobec żołnierzy Wojska Polskiego, rzucone bez dowodów przez MAK w ostatecznym Raporcie dotyczącym katastrofy samolotu Tu-154M 10”.
Postępek tenisistek spotkał się z natychmiastową reakcją Systemu na wszystkich możliwych poziomach. Otóż najpierw, jak się zdaje, zareagował Internet. Na portalu o nazwie „Pardon”, na który przypadkiem wszedłem w poszukiwaniu dokładniejszych informacji, a który, z tego co widzę, stanowi jedną z delegatur Systemu w Sieci, opublikowano zdjęcie jednej z dziewcząt w jakimś nieudanym zagraniu i podpis informujący, że Radwańska to ślamazara. Potem odezwała się „Gazeta Wyborcza” i ustami Wojciecha Fibaka ogłosiła, że Radwańskie to wieśniary. Kolejne dni przynosiły tylko kolejne ataki, i zastanawiam się już tylko, czy wśród nich były informacje o tym, że one były zawsze brzydkie i głupie, czy tylko tak mi się wydaje, kiedy widzę co się wokół Agnieszki Radwańskiej dzieje dziś.
Pisałem wówczas te swoje refleksje na temat rosnącej agresji wobec sióstr Radwańskich i zastanawiałem się, jak to będzie, gdy Agnieszka Radwańska doświadczy jakiejś widowiskowej porażki, to podszczypywanie zmieni się w bardzo poważne bombardowanie, i okaże się, że one nagle przestały być Isią i Ulą – dwiema ślicznymi, zgrabnymi blondynkami – ale Urszulą i Agnieszka Radwańską – i tylko tyle, i nic ponad to? Co będzie, gdy głos telewizyjnego komentatora relacjonujący ich występy stanie się nagle zimny, z lekka nutą szyderstwa – pewnie mimo wszystko szczegół nie bez znaczenia dla samopoczucia jednej i drugiej. I także, jeśli w tej czy innej francuskiej, czy australijskiej gazecie, nagle przy ich nazwisku pojawi się epitet „polska faszystka”. Bo, choć pieniądze sa ważne, System nie żąda pieniędzy, lecz wyłącznie wierności.
Skończyła się Olimpiada i, jak już o tym pisałem wcześniej, był to dla mnie czas dość sympatyczny. Wprawdzie nie jest już tak, jak to miało miejsce w latach mojego dzieciństwa, kiedy lata między kolejnymi igrzyskami wyznaczały też bieg mojego życia, ale wciąż lubię patrzeć na walczących sportowców. Widzę też jednak przy tym, że dzisiejsza Olimpiada, to nie jest w żaden sposób Olimpiada z tamtych lat. Przede wszystkim wtedy, proszę sobie przypomnieć, tenisa tam nie było. Dlaczego? Dlatego, że igrzyska olimpijskie z samej swojej zasady były świętem sportu wyłącznie amatorskiego, a tenis zawsze był zawodowy. Po prostu. Oczywiście sportowcom tak zwanego bloku wschodniego było znacznie łatwiej, bo myśmy, jak wiadomo, mieli wyłącznie sportowców-amatorów, jednak oficjalna zasada była taka – Olimpiada to czysty sport.
Z tym już dziś mamy ostateczny koniec. Wystarczy popatrzeć na to, w jaki sposób organizowana jest uroczystość otwarcia i zamknięcia Olimpiady, wystarczy obejrzeć sobie finał męskiej koszykówki i tych wszystkich zawodników, których nazwiska znajdują się na liście 100 najbogatszych sportowców na świecie. Olimpiada stała się jeszcze jednym biznesem dla tych, którzy dzielą pieniądze i tych, którzy w tej puli maja swój udział, i – nie oszukujmy się – wśród nich ta biedna Karolina Michalczuk, czy nawet ten bufon Majewski są niczym, jak tylko maleńką śrubką, która gdzieś tam ma to wszystko dokręcić.
Hasło do ostatecznego ataku na Agnieszkę Radwańską dała jej porażka w pierwszym pojedynku w Londynie i jej wypowiedź – jak najbardziej prawdziwa i uczciwa – że ona po tej porażce nie płacze, bo jej kariera jest budowana z dala od owego czteroletniego cyklu olimpijskiego. Że ona swoją pozycję tworzy dzień w dzień, tydzień w tydzień, miesiąc w miesiąc; że ma to szczęście, że z tenisa żyje i że nikomu nic z tego tytułu nie musi zawdzięczać. Czego się więc w związku z tym dowiedzieliśmy? Że ona na uroczystość otwarcia założyła krótką spódniczkę jak jakaś dziwka. I paznokcie sobie, suka jedna, pomalowała. A żebyśmy już na zawsze zapamiętali, z jakim chamstwem mamy do czynienia, to mogliśmy wysłuchać opinii jednego zapaśnika, jednego ciężarowca, jednego biegacza, który tak bardzo chciał wystąpić w Londynie, ale mu się nie udało, że jaka ta Radwańska jest straszna. Taka niepolska i taka niesportowa.
A ja sobie już tylko myślę, że skoro nadszedł czas niszczenia Agnieszki Radwańskiej, to ja też jej coś dorzucę od siebie. Otóż moim zdaniem ona stanowi typowy przypadek owego politycznego rozkraczenia, które nigdy nikomu poza Systemem nie przynosi żadnego pożytku. Najpierw pójdzie na demonstrację smoleńską, później oświadczy publicznie, ze to tata nie ona. Najpierw zażąda szacunku dla ofiar Katastrofy, a za chwilę pobiegnie do Ewy Kopacz, by z nią się ściskać i wymieniać prezentami. Najpierw zgodzi się firmować swoją osobą i swoimi sukcesami te gangi, którym sport jest potrzebny wyłącznie do transferowania pieniędzy, o jakich nam się nawet nie śniło, a po chwili powie, ze tak naprawdę, to ona z nimi wiele wspólnego nie ma. No i za to własnie w tej chwili obrywa. Bo gangi bardzo szybko rozpoznają, kto jest słaby.
A miała się zachować jak choćby Rafael Nadal. Który od początku się na tę całą Olimpiadę uczciwie wypiął. Bo wie kim jest i o co walczy. I dziś nikt ani z niego nie kpi, ani się na niego nie wścieka, ani nie komentuje kształtu jego spodenek, ani wreszcie nie każe mu być skromnym jak jakaś bokserka z małej wioski pod Świdnikiem. Którą, swoją drogą oni wszyscy, gdyby tylko mieli taki interes, spaliliby na stosie. Z szyderczym uśmiechem. A później kazaliby jej mówić „Przepraszam”.

Przypominam wszystkim zainteresowanym, że w najbliższą niedzielę o godzinie 16.00 pod Namiotem Solidarnych w Warszawie odbędzie się spotkanie z blogerami Coryllusem i Toyahem. Mam nadzieje, że każde tego typu wydarzenie, to krok w stronę większej niezależności. Zanim jednak pojawią się widoczne tego efekty, proszę o uprzejme wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Dziękuję.

6 komentarzy:

  1. Wojciech Fibak to taki drugi Olbrychski...po prostu szmaciarze

    OdpowiedzUsuń
  2. może przesadziłem w ocenie Fibaka ale jak sobie przypomnę jego komentarz do meczu Agnieszki Radwańskiej...to jednak wychodzi, że szmaciarz

    OdpowiedzUsuń
  3. @Leszek152
    Ależ wszystko się zgadza. Jestem pewien, że oni są przyjaciółmi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na szczęście tak naprawdę, to cały ten System może Radwańską w... rakietę pocałować.
    W każdym razie powinna mieć tego świadomość.
    Mam nadzieję, że już wyjdzie z tego "rozkroku", w którym bywała. W końcu doświadczenie poolimpijskie powinno ją czeogś nauczyć.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Jan
    Oczywiście. Jak najbardziej. Żeby tylko jednak nie przyszło jej do głowy opuścić Polskę na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też mam taką nadzieję, że nie wyjedzie, chociaż...
    Był taki tyczkarz, Kozakiewicz. Wykonał słynny gest i go później zaszczuli. W końcu nie wytrzymał i wyjechał do Niemiec.
    Teraz zdaje się wrócił po latach. Widziałem go w jakiejś reklamie.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...