Im dłużej obserwuję wszystko to co się dzieje wokół afery Amber Gold, tym większe mam przekonanie, że opinia publiczna pozostaje pod niezwykle istotnym wpływem grupy, dla których właściciel tego przedsięwzięcia, a więc niejaki Marcin Plichta, jest postacią wręcz świętą. Czemu oni tak bardzo hołubią ewidentnego oszusta, kogoś w kto w normalnie działającym politycznym i prawnym systemie już dziś odbywałby długoletni wyrok więzienia? Otóż moim zdaniem owo zauroczenie związane jest z czymś co ja osobiście nazywam liberalną zarazą, a dla nich stanowi normalny porządek tego świata.
Co mam na myśli, kiedy piszę o hołubieniu kłamcy i oszusta? O co mi chodzi, kiedy wspominam o traktowaniu przez niektórych afery Amber Gold jako idealnej okazji, by rozreklamować filozofię, którą możnaby określić zawołaniem „Nikt nikomu nie kazał”? Otóż rzecz w tym, że jeśli pominąć typowe przepychanki miedzy zwolennikami obecnej władzy, a jej przeciwnikami, na placu boju pozostaje praktycznie tylko jedna ściśle ideologicznie motywowana grupa. Mam na myśli tak zwanych właśnie liberałów, czy bardziej precyzyjnie – neoliberałów. Oczywiście, to tu to tam pojawi się ktoś, kto wspomni coś o obowiązku solidarności, o potrzebie współczucia, o ludziach słabych i bezradnych, jednak każdy tego typu głos natychmiast ginie zawstydzony w zgiełku wspomnianego wyżej hasła.
Stan obywatelskiej świadomości, o którym piszę uważam za przekleństwo naszych czasów. Bo z czym tak naprawdę mamy do czynienia? Z jednej oto strony stoją ludzie, którzy zwyczajnie nie wytrzymali i znaleźli się na progu fizycznego unicestwienia – to tu znajdziemy też znaczną część klientów Marcina Plichty – a z drugiej, wszystkich tych, którzy mimo że, tworząc ten nasz świat, mieli zwykły, ludzki obowiązek zadbać nie tylko o swój indywidualny los, ale również o to, by nikt w tym systemie nie został pokrzywdzony, ten swój obowiązek przez czysty egoizm zlekceważyli, a teraz wzruszają ramionami i mówią: „Nikt nikomu nie kazał”.
Nie sposób aż uwierzyć, że w cywilizacji, gdzie wydaje się rzeczą naturalną pomóc wstać komuś, kto upadł, zachowało się tak dużo przedstawicieli tego szczególnego gatunku, który wierzy, że ludzie się przewracają w sposób całkowicie naturalny i trudno się nimi wszystkimi zajmować. Zwłaszcza że przecież, jeśli takiemu ciamajdzie pomożemy raz czy drugi, on w końcu zacznie się specjalnie wywalać, wiedząc, że zawsze jakoś to będzie.
No własnie. To jest ów argument ostateczny. Życie jest ciężkie, każdy stara się jak może, a w związku z tym wiadomo, że na każdym kroku czyhają pułapki – trzeba uważać. Parę dni temu wystąpił w telewizji Leszek Balcerowicz – skądinąd popularnie znany jako główny twórca projektu o nazwie Forum Obywatelskiego Rozwoju, który jesienią 2007 roku umożliwił bezkarne funkcjonowanie oszustów takich jak Marcin Plichta – i oświadczył, że nie może być tak, by państwo w stosunku osób oszukanych przez Plichtę czuło jakikolwiek obowiązek. Dlaczego? Otóż dlatego, że jeśli ludzie nauczą się takiej nieodpowiedzialności, to będą na lewo i prawo ulegać najróżniejszym oszustom, a potem zwracać się do państwa o rekompensatę. A państwo, jak wiemy, ma psi obowiązek się samoograniczać. Dla dobra wspólnego. No powiedzmy… częściowo wspólnego.
Proszę zobaczyć, co tak naprawdę nam mówi Leszek Balcerowicz – należy to powtórzyć raz jeszcze – ojciec chrzestny obecnego systemu. Państwo nie ma absolutnie żadnych obowiązków poza tym jednym, by dbać o jak najlepsze możliwości działania dla tak zwanego wolnego rynku. Nawet jeżeli na to być wolny rynek, na którym najlepiej będą sobie radzić oszuści tacy jak Plichta. A jeśli zorganizuje się system w taki sposób, że każdy kto slaby i głupi będzie regularnie wykorzystywany przez mądrych i silnych, w końcu zdecydowana większość tych bałwanów tak zostanie wyćwiczona, że każdy sobie jakoś lepiej lub gorzej będzie umiał radzić. No a jeśli nadal gdzieś po kątach będą się kręcić jakieś niedorajdy, no to już trudno. Niech zdychają.
I to jest tak naprawdę zasługa Marcina Plichty, nie do przecenienia dla skutecznej edukacji społeczeństwa. Weźmy samego Leszka Balcerowicza. On nie lokował swoich oszczędności u Plichty. Dlaczego? Bo jest przezorny i zabezpieczony. On wie, że na takich Plichtów trzeba uważać. A czemu więc, jako człowiek o jednak znaczącym przecież publicznym autorytecie, pomysłodawca słynnego licznika odmierzającego wysokość długu publicznego, który nam załatwił sam minister Rostowski, nie wystąpił gdzie trzeba i nie ostrzegł tych mniej od siebie sprytnych? No a jakże tak? A niby dlaczego miał to robić? Ludzie sami mają wiedzieć. Raz się ich ostrzeże, następnym razem bez odpowiedniego przewodnika, jeden z drugim kroku nie zrobi. Co tam kroku? Palcem w bucie nie kiwnie. Bo to, panie, wszystko homo sovieticus! No a poza tym, co jest nie tak z samym Plichtą? Proszę popatrzeć. Państwo nawet nie musiało uruchamiać zwyczajowych procedur, żeby on się wyłożył. Sam rynek go zniszczył. Czyż to nie jest piękne?
A więc tak to działa. To jest w tej chwili, jak się wydaje, główny nurt polskiej mysli politycznej. Ów szczególny neo-liberalizm w moskiewskim wydaniu. Określony ostatecznie tą jedną, kompletnie obłąkaną myślą: „Nikt nikomu nie kazał”. A ja w tej sytuacji mam dla nich wszystkich na koniec jedno tylko życzenie. Tylko to jedno. Niech zdechną w nędzy. A zdychając, zdążą jeszcze tylko na koniec sobie pomyśleć, że coś, cholera, w pewnym momencie musieli zawalić.
Ponieważ ja już mam to wszystko za sobą, pozostaje mi tylko zwrócić się – już po raz kolejny – o wsparcie dla tego naszego bloga. Jeśli tylko macie z niego jakąś satysfakcję i sami jeszcze zipiecie, będę wdzięczny za każdy gest. No i zapraszam jutro na Krakowskie Przedmieście pod Namiot Solidarnych o 16.00. Będę tam z Coryllusem i będziemy wspólnie zadawać szyku.
@toyah
OdpowiedzUsuńSkrzywienie opisanych przez Ciebie piewców "wolnego rynku" polega na uprawianiu przez nich szczególnego oszustwa. Nie sądzę bowiem, by byli aż tak prymitywni umysłowo (jak byle bloger na S24), aby nie rozumieć, iż rynek ma być wolny "do czegoś", a nie wolny "od czegoś".
Wolność od czegoś (zwłaszcza od zasad) niesie smród, który spowija całą naszą gnijącą gospodarkę. Tu i ówdzie jest cieplutko, jak to w zgniliźnie.
Nie sądzę też, aby ci intelektualni hochsztaplerzy nie rozumieli pojęcia rynku jako takiego. Jednak w ich pouczeniach, rynek jest miejscem ekskluzywnym, dla tych, którzy jakoż przeważają nad innymi. To jednak nie jest rynek.
Rynek jest wtedy, gdy możliwie największa ilość ludzi spotyka się przy obopólnie korzystnych interesach. Rynek ma być kosmosem takich spotkań, a nie dżunglą dla plichcenia.
Co do przezorności, to wskazywanie jej jest już prostą bezczelnością. Nawet człowiek nieźle przygotowany nie jest w stanie zawczasu sprostać spiskowi projektantów jakiegoś przewału bankowego (jak owe opcje), czy innego. Może najwyżej odrzucić uczestnictwo, czyli wycofać się z uczestnictwa w tym, co jest ogłaszane jako wolny rynek.
Rady tych balcerków sprowadzają się więc do tego, żeby być bezpiecznym na wolnym rynku przez wyjście z wolnego rynku. Moje gratulacje.
@orjan
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, czy to jest głupota, czy opętanie, natomiast mam silne wrażenie, że cała ta zarówno "lewica" jak i "prawica" - choćby w formie w jakiej się przedstawia w Sieci - to są właśnie tacy pragmatycy jak Balcerowicz. A więc z jednej strony jesteśmy my, a z drugiej praktycznie już tylko oni.
@orjan:"Skrzywienie opisanych przez Ciebie piewców "wolnego rynku" "
OdpowiedzUsuńHmm, a co w tej sytuacji mogą zrobić neo-liberałowie lub kontr-liberałowie? Tylko współczuć. To, że Pan Plichta powinien w konsekwencji 7 wyroków siedzieć już dawno, to pretensje trzeba mieć do "wymiaru sprawiedliwości", a nie do liberałów. A tak na marginesie to zastanawiające, że ludziska wierzą w 16% zysk w skali roku? Ja (jako liberał:) jak oglądam reklamę w której BANK obiecuje 8% to omijam taki bank szerokim łukiem. Narzekanie wyłącznie na oszustów, bez analizy dlaczego 50 tys. ludzi zostało "zaczadzonych", to chowanie głowy w piasek.
@hes2
OdpowiedzUsuńTa analiza jest potrzebna, jednak jest obecnie bezużyteczna. Od pewnego bowiem czasu cała koncepcja rynku, ba: cywilizacji, o polityce już nie wspominając, została nam podmieniona.
Wyzysk poprzez oszustwo został podniesiony do rangi zasady postępowania. Jest zasadą rynkową i dopóki nie przekroczy jakiejś bieżącej miary skandalu, to znajduje się pod oczywistą opieką państwa.
Czym w istocie jest bowiem stręczenie jakiegoś towaru nie według jego cech, czy zalet, ale według pobudzania pożądliwości. Zaręczam Ci, iż w gronie nabywców, np. butów sprzedawanych wg "dobroci" jakiejś tam marki, wielu wierzy, iż nie but, ale ta marka jest "16% zyskiem".
Czym się takie plichcenie różni od, np., sprzedawania na targowisku według sfałszowanego odważnika, za co kiedyś rozsądnie obcinano uszy, czy coś istotnego, byle widocznego, aby już każdy widział: "oto oszust!"
Wtedy jednak, z pomocą instytucji publicznych (jeśli były coś warte, a same nie kradły, co i teraz się zdarza!), każdy mógł zweryfikować ten odważnik, czy odważa tyle towaru, co obiecuje. Wracając zaś do obecnego plichcenia, zapewniam Cię, iż gdybyś uprzedzająco zarzucił: 16% to oczywiste oszustwo, to przede wszystkim Ciebie spotkałyby represje z ręki państwa tfu-liberalnego.
Pozostaje Ci zatem to, co sam proponujesz: wycofywanie się z rynku nie według faktycznej wiedzy, ale według wiedzy przypuszczalnej, czyli według własnej ostrożności, czyli według braku zaufania.
Czy to jest jeszcze wolny rynek?
Oczywiście wiedzę i rozsądek popieram jako takie, lecz - poza tym "Twoim" (moim też!), instynktownym wycofywaniem się - wątpię w ich praktyczną przydatność rozpoznawczą, skoro po przeciwnej stronie staje cała armia (pancerna) fachowców najętych przeciwko Twojej zdolności rozpoznawczej.
Zapobiegawczo powinno rozpoznawać właśnie państwo, bo tylko ono jest zdolne być przeciwnikiem takiej armii, a w przeciwieństwie do niej, państwo jest organicznie uprawnione formułować reguły stosunków. Jeszcze ważniejsze jest zaś, aby państwo było niewątpliwym, organicznym przeciwnikiem, a nie sojusznikiem wszelkich plichceń.
Nie wchodząc tu w zagadnienia religijne, czy moralne, to obiektywnie, w każdej transakcji na rynku, zawsze obecny jest trójkąt: sprzedawca, kupujący i państwo. Do ustalenia jest, po czyjej stronie ono państwo stoi i to jest już pytanie o nową aksjologię, skoro chrześcijańska została odcięta*/. Pozwolisz, by pleniło się robactwo, to zapanują prawa robactwa. Po pewnym czasie nawet nie wiesz, w jakim stopniu ten trzeci, tj. państwo, sam jest zarobaczony. Musisz przyjąć, że jest i wycofać się niczym z rynku.
-------
PS. ile rączek miałby nasz bohater w państwie np. Arabia Saudyjska? Ja nie propaguję, tylko pokazuję, że gdzieniegdzie jeszcze własnych zasad nie odrzucono w zamian za robaczywe.
Ja posunąłbym się jeszcze dalej, a mianowicie - państwa już nie ma. Istnieje oczywiście fasada podtrzymywana przez media, ale nie widzę trójkąta kupujący-sprzedający-państwo. Są wyzyskiwani i wyzyskujący. Ta ostatnia grupa jest oczywiście nieoficjalnie koordynowana - stąd zasadne jest mówienie o układzie. Kaczyńscy dokonali desperackiej próby przywrócenia realnego państwa i rozbicia układu - likwidacja WSI, powołanie CBA. Jedną z tajemnic dla mnie pozostaje sposób, w jaki próba ta zakończyła się fiaskiem. Była ona desperacka, ale chyba istniał moment przełomowy, gdy przez chwilę układ zaczął się na swój sposób obawiać. Rola Kaczmarka jako kreta w szeregach rządowych wydaje mi się przesadzona w oficjalnej wersji doprowadzenia do upadku rządów Kaczyńskich. Czy Kaczyńscy naiwnie wierzyli w uczciwe wybory? Dlaczego doszło do debaty Kaczyński-Tusk, która dla systemu była znakomitym parawanem dla sfałszowania wyborów?
OdpowiedzUsuńDziś rozmawiamy o Plichcie, bo tego chce system, a zmiany, jakie nam przy tym szykuje nie będą przyjemne. Państwa wielkości Polski nie ograbi kilku Plichtów. Myślę, że rzeczywiste transfery są niewyobrażalne, miejsca, gdzie trafiają środki, większość z nas pewnie by zaskoczyły, a przyszłość szykowana dla Polski - czarna. Duża część naszego terytorium może zostać zniszczona i skażona na długie lata przez wydobycie gazu łupkowego, z którego nie przewidziano żadnych zysków dla Polski. Temat zagrożeń z gazu łupkowego jest dla mnie dość nowy, ale mam wrażenie, że są to zagrożenia realne.
@hes2
OdpowiedzUsuńMoje pretensje do liberałów nie mają nic wspólnego z pretensjami jakie mam do tego Plichty. Szczerze powiedziawszy, Plichta w ogóle nie jest moim problemem.
@toyah @hes2
OdpowiedzUsuńDo ustalenia jest, kto naprawdę plichcił? On sam, czy państwo? A może:
I wespół w zespół, wespół w zespół,
By żądz moc móc zmóc.
I wespół w zespół, wespół w zespół,
By żądz moc móc zmóc.
http://www.youtube.com/watch?v=yQNVB1ghR9c
@fi.g.
Ten trójkąt obiektywnie jest. Pewnie Ci raczej chodzi o to, czym zajmuje się ów wierzchołek pt. państwo. Oprócz pobierania podatku z transakcji, czymś tam się jeszcze zajmuje.
NB. Wierzchołek coś mi się natrętnie kojarzy z "kryszą", ale "zajmowaniem się" jest nawet bierne zajmowanie miejsca. Można bowiem grzeszyć także przez zaniedbanie, czyż nie?