Nie umiem powiedzieć, czy kiedykolwiek opuści mnie owa naiwność – zwłaszcza, że wcale nie mam pewności, czy to w istocie jest kwestia jedynie naiwności – bym patrząc na to, co się wokół mnie dzieje i wsłuchując się w głosy, jakie wokół mnie rozbrzmiewają, przestał zadawać sobie pytania: „czy oni wiedzą”, a jeśli nie wiedzą, to „dlaczego”. Nie umiem nic w tej sprawie zmienić, mimo że wiele osób jak najbardziej mi życzliwych wciąż powtarza, że to się naprawdę nie godzi, bym wciąż jeszcze, wbrew wszelkim dostępnym znakom, wciąż wierzył w to, że gdzieś tam za tą mgłą istnieją jakiekolwiek jeszcze ślady dobrej woli. Że to tak naprawdę chodzi zaledwie o drobną pomyłkę, z którą przy odrobinie dobrej woli można sobie bez kłopotu poradzić. Oczywiście, zło – również zło wcielone – jest faktem realnie zaobserwowanym, i tu nie można mieć żadnych wątpliwości, jednak wciąż wydaje mi się, że jeśli ono ma na człowieka jakikolwiek wpływ, to raczej rozleniwiając go intelektualnie i duchowo, ale nie pozostawiając w jego sercu tego czarnego ziarna.
Dziś, no i trochę wczoraj też, przydarzyło mi się coś, co może się z pozoru wydawać rzeczą nieistotną, a już z całą pewnością w żaden sposób nie reprezentacyjną, a co, mam głębokie przekonanie, polega na tym, że cały nasz problem nie jest związany z tym, że naprzeciwko siebie mamy ludzi złych, ale zaledwie zgnuśniałych. A to – wiem, że z mojej strony to może i herezja – jednak wciąż nie to samo. Otóż mój serdeczny przyjaciel Michał Dembiński opublikował na swoim blogu kolejny tekst, jak niemal każdy z poprzednich, sławiący cywilizacyjne dokonania nowej władzy, w którym tym razem zachwycił się tym, że Warszawa wprowadza właśnie system usług rowerowych, polegający na tym, że – podobnie jak już dawno w Londynie – każdy warszawiak będzie mógł wrzucić do szpary 10 złotych, wsiąść na rower i sobie do woli szusować po Lesie Kabackim i okolicach. W pewnym momencie, zauważając, że to wszystko dzięki temu, że obecna Prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz – Waltz, która sama wprawdzie rowerzystką nie jest, doceniła potrzebę rozwoju ruchu rowerowego w Warszawie, nie potrafił mój kumpel Dembiński powstrzymać się przed tym, żeby przypomnieć, że „poprzednik” Waltz twierdził, że „rowery to środek transportu dla wsioków”.
Jestem pewien że czytelnicy bloga Michała wiedzą doskonale, kogo on miał na myśli, używając słowa „poprzednik”, a co więcej mam świadomość też, że większość z nich równie dobrze wie, jak należy reagować na ową informację, i w jaki sposób ona powinna wpłynąć na ich społeczno-polityczną świadomość. No i że przede wszystkim każdy z nich wie, kto był Prezydentem Warszawy zanim Waltz rozgromiła w wyborach, wtedy jeszcze zwykłego pisowskiego „zetaphona”, Kazimierza Marcinkiewicza. Kiedy piszę te słowa, chodzi mi jednak o to, że choć oni wiedzą, to sam Michał nie wie wszystkiego do samego końca. I że w związku z tą niewiedzą, on tak naprawdę kompletnie nie ma pojęcia, czym się akurat zajmuje. A więc jest jednak bardziej ofiarą niż agresorem.
O co chodzi? Otóż ja, po przeczytaniu tej notki o rowerach i o skoku cywilizacyjnym, jaki Polska właśnie wykonuje pod rządami Platformy Obywatelskiej, pierwsze co sobie pomyślałem to to, że choć nie mam bladego pojęcia, co Lech Kaczyński, zanim jeszcze został zgładzony w Smoleńsku, ogłosił na temat rowerów i rowerzystów, to na sto procent wiem, że on w żadnym wypadku nie mógł powiedzieć, że na rowerach jeżdżą tylko wieśniacy. I to nie dlatego, że nie był idiotą – w końcu ja też, jak mi przyjdzie do głowy, mogę wyrazić opinię, że rowery to pojazd dla wsioków – ale z tej prostej przyczyny, że Lech Kaczyński, nie będąc idiotą, był człowiekiem rozważnym i zdystansowanym do spraw nieistotnych. Wiedziałem to, a więc przy okazji wiedziałem też, że mój kumpel Michał Dembiński albo bezczelnie kłamie, albo się zwyczajnie myli. I pewnie jednak myli. Myli dlaczego? Bo jest zwyczajnie leniwy i gnuśny. Ale nie zły.
Napisałem Michałowi pod jego notką komentarz z prośbą, by mi podął link do tej wypowiedzi Prezydenta o wieśniakach na rowerach i on natychmiast zareagował, przysyłając mi informację o tym, że kiedyś – kiedy, nie wiem – rzecznik prasowy Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie, niejaki Marek Woś, coś takiego właśnie strzelił. Co ciekawe, on mi ten link wysłał, będąc najwidoczniej głęboko przekonany, że mi właśnie sprawę wyjaśnia. Nie że się wycofuje ze swoich chorych obsesji, ale że je niejako autoryzuje. Czy on jest może w takim razie głupi? Ależ skąd! Ja go znam. On głupi nie jest. Rzecz w tym, że Lech Kaczyński, będąc jeszcze prezydentem Warszawy, faktycznie zabrał głos na temat ewentualnego rozwoju ruchu rowerowego w mieście, twierdząc, że „nie należy przesadzać i bezmyślnie kopiować to co w takiej Skandynawii stanowi naturalną tradycję”, tyle że uwaga o wsiokach nie była jego. Uwaga o wsiokach została mu dopisana dokładnie w ten sposób, co innym zupełnie razem pamiętny „Borubar”. A Michał Dembiński, jako jeden z uważnych słuchaczy, zarejestrował to co zarejestrować miał.
A ja sobie myślę, że to wcale nie jest taki drobiazg. Że to nie jest tak, że ja nagle napisałem tekst o jakiejś propagandowej zagrywce jeszcze jednego leminga spod Piaseczna. To jest bowiem całe nasze życie. To jest właśnie punkt do któregośmy przez te wszystkie lata doszli. To co wiemy, nie wynika z naszych przemyśleń, z naszych obserwacji, z naszych wyliczeń, ale z tego co nam powiedzieli ci, którzy zawsze mają czas, by do nas dotrzeć. Dotrzeć w życiu, w którym tak naprawdę, a my już najbardziej, czasu w ogóle nikt nie ma. Bo trzeba pracować i trzeba zyć. I to jest moim zdaniem cały nasz problem.
Wyobraźmy sobie, że mój kolega Michał Dembiński któregoś dnia zmieni towarzystwo, i głos który dziś słyszy przestanie do niego docierać. Wyobraźmy sobie, że kiedyś – daje słowo, że poza tym, że wszyscyśmy powinni otworzyć choć na chwile nasze serca, nie wiem, jak to osiągnąć – on nagle usłyszy prawdę i ta prawda nagle go oczyści. Że nagle zobaczy, tak jak ci biedacy z marquezowego Macondno, jak bardzo dał się wciągnąć w ten absurd. Niech i nawet początkiem tego stanie się świadomość, że informacja jakoby Lech Kaczyński był człowiekiem, który wierzył, że rower to środek transportu dla ciemnych wieśniaków była zaledwie małą częścią tej strasznej propagandy, której on uległ. Uległ głupio i zupełnie niepotrzebnie. Bo z niej nie było najmniejszego pożytku. Ale przecież nie oszukujmy się – to nie o niego najbardziej tu chodzi. On jest zaledwie drobnym elementem tej całej układanki. Wcale nie bardziej istotnym o milionów innych. I nie tylko zamieszkujących tereny na granicy Warszawy i Piaseczna. Żeby oni zrozumieli, nie trzeba wiele. To nie jest walka z Szatanem. To jest zwykły dostęp do mediów. Wystarczy by zacząć mówić. Informować. Głosić prawdę. Chodzi tylko o to, by to prawda zaczęła tam docierać. A oni ja przyjmą równie łatwo jak przyjęli to kłamstwo. Dlatego, że oni nie są złymi ludźmi. Tyle tylko, że zbyt wiele mają zajęć i nie znaleźli wystarczająco dużo czasu, by się zatrzymać i pomyśleć.
A więc, postarajmy się do niech dotrzeć… No tak. Tu się pojawia kolejny problem, no ale o tym akurat ja już piszę niemal codziennie, więc dziś już dam spokój.
Przepraszam bardzo. Głupio mi jak cholera, ale nastał kolejny kryzys. Potrzebuję gwałtownie 500 zł. Bez nich – leżę. Jeśli kogoś powyższy tekst pocieszył, dał mu nadzieję, lub chociaż zainspirował do działania, bardzo proszę o wsparcie. Dziękuję.
To proszę powiedzieć panu Dembińskiemu że sam chyba jest wsiokiem.
OdpowiedzUsuńW Londynie taki system działa od dwóch lat a we Wrocławiu ponad rok.
No ale Warszawa musi być jak Londyn a nie jak Wrocław.
http://miastadlarowerow.pl/index_wiadomosci.php?dzial=2&kat=8&art=19
http://www.mmwroclaw.pl/335023/2011/2/4/wypozyczalnie-rowerow-we-wroclawiu-mapa?category=news
Ludziska nawet tym jeżdżą bo to widać, ja nie korzystam bo mam swoje rowery :)
Co ciekawe Prezydent Wrocławia nie jest jakimś rowerzystą specjalnym (inaczej niż burmistrz Londynu) można nawet powiedzieć że istnieje delikatne napięcie między Prezydentem a wrocławskim środowiskiem rowerowym.
Londyn:
http://1.bp.blogspot.com/_jxpscooKnLY/SQvXxujV_uI/AAAAAAAABSc/ehbTw_GR0oY/s1600/boris_cycling%2Bmobile%2Bphone.jpg
Wrocław:
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/wroclaw_mimo_zakazu_prezydent_chcial_jezdzic_rowerem_po_110253.html
Tak piszę bo lubię rowery, idę już bo mam nowe błotniki i będę je montować :)
@Remo
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, bo ja mam wrażenie, że w Katowicach też to jest, ale z tego wszystkiego pomyślałem sobie, że pewnie mi się coś pomyliło.
Myślę, że problem polega na tym, że są miejsca - w Polsce to by były Warszawa i Kraków - gdzie znaczna część obywateli uważa, że coś jest tylko wtedy, gdy jest u nich, a jeśli u nich nie ma, to nie ma nigdzie.
Tak na marginesie, córka mi właśnie powiedziała, że rowery są obecnie bardzo modne. Jak sushi i japonki z krokodylem. Modne do tego stopnia, że w bardziej rozwiniętych częściach kraju, jak ktoś wspomina o jeżdżeniu na rowerze, uważany jest za buraka. Czyżby koło się zamknęło?
A sprawa jest bardzo pilna ? Na wczoraj czy może być jutro?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
@ifa
OdpowiedzUsuńDamy radę jeszcze parę dni.
W Katowicach nie ma.
OdpowiedzUsuńhttp://katowice.naszemiasto.pl/artykul/1442749,siec-miejskich-rowerow-na-slasku-jeszcze-dlugo-poczekamy,id,t.html
Może jak władza wprowadza te rowery miejskie to trzeba będzie jeździć, tak jak trzeba mieć np. konto na Fejsbuku, interesować Euro2012, Londyn2012 itp.
@Remo
OdpowiedzUsuńFakt. To co my mamy, to jest inny system. Są punkty gdzie można pożyczać rowery, ale to nie są te sloty.
@Remo
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze jedno. Dziś - właśnie dziś - TVN24 nadał specjalny reportaż o tych rowerach w Warszawie. Wyglądałoby to na działanie mocno skoordynowane, gdyby nie fakt, że oni akurat mocno marudzili na brak ścieżek rowerowych. Że rowery są, ale jeździć można tylko na obrzeżach miasta. A więc chyba się jednak nie dogadali.
A to bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńJuż się linkuje ludziom w głowach te braknięte ścieżki i gdy pani Hania otworzy jaką nową ścieżkę to wtedy będzie radość.
To wszystko pikuś.
Bo co jakiś czas pokazują taką maszynę co wierci tunel dla metra.
I dopiero się będzie działo jak TO uruchomią - rowery wymiękają.
Skok cywilizacyjny jak ta lala.
Metro będzie takie jak w Londynie.
@Remo
OdpowiedzUsuńTO, czyli maszynę, czy metro?
@Toyah
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy lemingowość gnuśna jest dziedziczna, czy to tylko zaraza z szansą na uleczalność. Za komuny pełno było identycznych typów jak Michael. Sterczeli nad Trasą Łazienkowską i śledzili z zachwytem każdy etap jej budowy. Zachwycali się koszmarnymi osiedlami - sypialniami, bo tak ładnie wyglądały na zdjęciach z lotu ptaka i cieszyli się, że ich nowe m4 są o dwa metry większe niż poprzednie. Uważali, że zrobiliśmy wielki skok cywilizacyjny kupując licencje na te tandetne francuskie autobusy. Ludzi działających przeciw komunie uważali za kryminalistów lub wariatów. I nagle, w latach 80. wszystko im się odkręciło, dziś są przekonani, że zawsze nienawidzili komuny. Jak człowiek, który nie pamieta, co bredził w malignie.
Jak to w życiu - pewnie są lemingi uleczalne i nieuleczalne, bardziej i mniej sympatyczne... Coraz trudniej o jakieś spostrzeżenia w tym temacie, bo ludzie już nie tak chętnie dzielą się swoją nienawiścią do pozostałego jeszcze Kaczyńskiego, a tym bardziej entuzjastyczną pochwałą Tuska i jego cywilizacyjnej propozycji dla Polaków. Jeśli komuś Smoleńsk nie wyprostował światopoglądu, to trudno będzie go przekonać. Dlatego ja (który parę lat temu aktywnie dyskutowałem i przekonywałem do swojego spojrzenia) dziś zachowuję dystans do zwolenników PO z dozą ukrywanej pogardy, co stwierdzam z przykrością. Objawia się to w ten sposób, że w rzadkich przypadkach, gdy zwolennik Tuska zabiera głos na tematy polityczne z całą powagą go popieram. Powtarzam tezy propagandowe sprzed lat, chwalę geniusz Tuska itd. Ironię maskuję pełną powagą oraz balansowaniem na granicy kpiny oczywistej. Szybko odechciewa im się rozmowy o polityce...
OdpowiedzUsuńJeśli jednak, Toyahu, masz rację i są jeszcze tacy, których warto próbować uleczyć z zaczadzenia propagandą GW/TVN, to ja mam propozycję, która powinna otrzeźwić każdego. Zresztą jest to materiał dla wszystkich, bo temat - jak się zdaje - jeszcze mało znany nawet w środowiskach patriotycznych. Oto, gdy my dyskutujemy na liczne zręcznie podsuwane nam tematy, właśnie teraz, Polsce jest szykowany ostateczny cios: wywłaszczenie z ziemi i zniszczenie środowiska na ogromną skalę (tu tzw. ekolodzy oczywiście milczą). Dzieje się to pod płaszczykiem rzekomo korzystnego dla Polski wydobycia gazu łupkowego. Nie chcę powtarzać tego, co lepiej powiedzą eksperci, dlatego polecam i zwolennikom Kaczyńskiego, i lemingom, co następuje:
OdpowiedzUsuńGaz łupkowy - jak to się robi w Polsce (Waterproof) - najważniejsze sprawy w pigułce
Prezentacja Teresy Adamskiej - fachowo podana bardzo konkretna wiedza
Audycja Tajemniczy Świat o gazie łupkowym - dłuższa audycja, w której występuje również Teresa Adamska, wiele tematów z poprzednich materiałów jest tu rozwiniętych szerzej
Wiem, że obejrzenie i wysłuchanie tego zajmie trochę czasu, ale gorąco polecam, a wręcz proszę o zapoznanie się przez tych, którzy tego tematu jeszcze nie znają.
toyah pisze...
OdpowiedzUsuń@Remo
TO, czyli maszynę, czy metro?
========
Myślę że metro.
Choć sama maszyna to też skok cywilizacyjny.
Ma komputery, ekrany i jest z Włoch.
Maszyna i obsługa jest z krainy makaronu.
Ja bym jeszcze przypomniał, że to ś.p. Lech Kaczyński zniósł bilet na bagaż w komunikacji miejskiej w Warszawie, na wszystko - na instrumenty muzyczne, na zwierzęta no i na rowery także.
OdpowiedzUsuń