piątek, 3 sierpnia 2012

Czy Szatan słucha naszych modlitw?

Szansa, że Janusz Palikot ostatecznie pomaleńku zajdzie ze sceny politycznej i skończy albo w kryminale, albo gdzieś na śmietniku, są coraz większe, a z całą pewnością większe, niż były jeszcze nie tak dawno. Pytanie tylko, jakie wspomnienia po nim pozostaną. Z tego co od pewnego czasu mam okazję obserwować wynika, że wśród nich będzie oczywiście ów ryj świni, który kiedyś ów nieszczęsny człowiek zechciał przynieść do studia TVN24, wibrator, z którym pojawił się na pewnej konferencji prasowej, może jeszcze ten kieliszek wódki jaki swego czasu wypił z menelami gdzieś w Lublinie, no i – już niemal jako swego rodzaju rzut na taśmę – ta wyłącznie komiczna apostazja. Natomiast, choć oczywiście mogę się mylić, wydaje mi się, że wszystko co on przez długie miesiące realizował jak idzie o bezczeszczenie zwłok świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego zostanie zaliczone jako zwykła polityka i zostanie zapomniane, gdzieś tak między bardziej mocnymi wypowiedziami Kazimierza Kutza, a mniej zabawnymi popisami Michała Figurskiego.
Może być różnie, jednak jednego jestem pewien. Sprawa pewnego komiksu jaki Janusz Palikot jeszcze w roku 2010 opublikował na swoim blogu pozostanie najbardziej skrytą tajemnicą polskiego życia publicznego w tych smutnych latach. Dlaczego tak sądzę? Dlatego mianowicie, że, z tego co widzę, mimo swojej rażącej wręcz bezprzykładności, publikacja tego czegoś spotkała się wyłącznie z jedną wzmianką. Na moim blogu. Nikt nigdy poza mną do dziś nie zwrócił na ten akt najbardziej brutalnej agresji uwagi i powiem uczciwie, że mało mnie to dziwi. Jestem pewien bowiem, że gdyby media zrobiły z tego co się wówczas stało sprawę, Janusz Palikot, jeszcze jako ważny bardzo polityk partii rządzącej, musiałby stanąć przed prawem i nic by go nie uratowało przed karą. A skoro Palikota, to i jego politycznego zaplecza.
Ponieważ nie widzę powodu, by rezygnować z nieustannego dawania świadectwa, postanowiłem dziś przypomnieć tamtą tak skandalicznie złośliwie zapomnianą sprawę. Zwłaszcza że, jeśli przyjrzeć się dyskusji, która od paru dni trwa na tym blogu, okazja po temu jest nienajgorsza. Proszę posłuchać. I Ty słuchaj. I się wstydź.
Niewątpliwą zasługą naszego przyjaciela LEMMINGA było to, że jako pierwszy z nas, z czystej miłości do wiedzy i do nauki, wlazł na blog Palikota i dokonał tak zwanego rekonesansu. Jestem bezwzględnie przekonany – i to niezależnie od tego, co sobie niektórzy z nas myślą – że gdyby nie on i nie ten jego gest, bylibyśmy dziś zupełnie gdzie indziej niż jesteśmy.
A zatem to by były zasługi LEMMINGA. Przejdźmy do moich. Otóż ja postanowiłem zająć się dziś Palikotem – nie tyle jako przypadkiem, lecz zaledwie znakiem i symbolem – po to choćby, żeby spróbować zamknąć pewien rozdział naszych zainteresowań polską polityką, a może raczej tym, co się powszechnie nazywa polityką, a w rzeczywistości jest najczarniejszą opresją. Nie będę podawał linka do interesującej nas dziś internetowej strony, nawet nie dlatego, żeby nie nabijać Palikotowi licznika, ani też nie po to, żeby się nim nie zajmować więcej niż trzeba, ale zwyczajnie dlatego, że to jest zupełnie niepotrzebne. Proszę tam nawet nie zaglądać. Druk jest tak mały, że ledwo co widać, rysunki takie sobie, a resztę ja Wam opowiem.
Chodzi mianowicie o to, że Janusz Palikot na swoim blogu uznał za interesujące opublikować stary, z całą pewnością jeszcze sprzed Katastrofy komiks wyprodukowany przez jakiegoś Dąbrowskiego. Piszę „z całą pewnością”, choć właściwie w tej samej chwili przyszło mi do głowy, że wcale niekoniecznie. Może się okazać, że Palikot ów komiks, w tej właśnie postaci, zamówił u znajomego sobie artysty dziś, bo choć, jak już wiemy, życie przerosło wszelkie ludzkie zło, pokusa zrobienia kolejnego psikusa mogła być zbyt silna. Zwłaszcza dla kogoś takiego jak Palikot. Opublikował więc on ten komiks, który najogólniej rzecz ujmując opisuje taką sytuację. Jest rok 2014. W Polsce pełnię władzy dzierżą bracia Kaczyńscy. Lech Kaczyński jest prezydentem, a Jarosław naczelnikiem państwa. Okazuje się, że jeszcze w 2010 roku była szansa, żeby ich obu zamordować, ale kiedy już polewano ich benzyną i mieli podpalić, pojawili się komandosi i ich uratowali. W 1911 roku były wybory, które mogły sprawy pozytywnie rozstrzygnąć, ale wybuchła tzw. afera Gowina, która utopiła Platformę Obywatelską. Poszło o to, że na tydzień przed wyborami okazało się, że Gowin ma jakiś majątek, na którym trzyma małe chińskie dzieci, zakute w łańcuchy, które wykorzystuje seksualnie. No i to utopiło Platformę i dało władzę PiS-owi. Niezadowoleni z takiego obrotu sprawy Polacy wywołali powstanie, które przerodziło się w krawat i okrutną rzeź. Palikot, ołówkiem swojego pisarza, opisuje jak to powstańcy „Beatkę Kępę gwałcili młotem pneumatycznym i w końcu żywcem spalili pod Syrenką”, „Krzysia Putrę utopili w sedesie w Łazienkach”, a Zbigniewa Ziobrę ciągnięto na łańcuchu przez całe miasto za samochodem, by w końcu go zrzucić z Pałacu Kultury. Na szczęście, gdy było już naprawdę ciężko, do akcji wkroczyli z jednej strony zakopiańscy górale, a z drugiej gruzińscy żołnierze spec-służb i zaprowadzili porządek.
To wszystko są wspomnienia, jakimi Lech Jarosław i Kaczyńscy się dzielą, siedząc w Pałacu Prezydenckim przy kominku i jedząc ciasteczka. Na lwach stojących przed Pałacem ludzie po kryjomu wymalowali obelżywe napisy, wokół panuje strach i noc, a oni siedzą w fotelach i jedzą te ciasteczka. W pewnym momencie do pokoju wpada wybijając szybę jakiś pakunek. Bracia się cieszą, bo wierzą, że to Pan Bóg wysłuchał ich modlitw i w nagrodę natchnął ludzi taką wdzięcznością, że ci przysłali im kolejną porcję ciastek. Tymczasem chwilę później eksploduje bomba i Lech i Jarosław Kaczyńscy giną rozerwani na strzępy. Całość, zatytułowaną „Nieświęty Mikołaj, czyli ostateczne rozwiązanie”, wieńczy napis „happy end”.
Jak mówię, komiks ten został prawdopodobnie narysowany jeszcze przed śmiercią Lecha Kaczyńskiego, stanowiąc wyłącznie zupełnie niezwykłe czy to zaklęcie, czy wręcz cudownie skuteczną modlitwę do Szatana, choć biorę też pod uwagę, że to mogło być specjalne zamówienie dnia dzisiejszego. O tym akurat też mogłoby świadczyć to, że wśród osób tam wymienionych, aż cztery zginęły w katastrofie pod Smoleńskiem – w tym, co bardzo znamienne, Przemysław Gosiewski, którego wyobraźnia czy to Palikota, czy tego drugiego, kazała „powiesić na jelitach”. Od pewnego czasu – u mnie na tym blogu właściwie od pierwszego dnia po Katastrofie – pojawiają się opinie, że to ta nienawiść, którą uruchomił System w ramach projektu mającego na celu zniszczenia jednej z partii politycznych, doprowadziła do śmierci Prezydenta i innych. Nawet nie drogą jakichś praktycznych gestów czy posunięć, ale słowem. Zwykłym słowem. To tu to tak słychać zdanie, że czasem słowo potrafi nabrać takiej mocy, że się materializuje w postaci eksplozji dobra, bądź też eksplozji zła. Chrześcijanie nazywają to skutecznością modlitwy. W dopowiedzi na te sugestie, wielu ludzi wpada w autentyczne oburzenie i zadają pytania typu: „A gdzie dowody?”, albo „To kto konkretnie ich zabił?”, lub wreszcie „Czy słowo może zabić?” To ostatnie pytanie zostało nawet swego czasu skierowane przez Konrada Piaseckiego do Pawła Kowala. Kowal odpowiedział, że tak. Że słowo potrafi zabić. Jeśli komiks, o którym dziś rozmawiamy, rzeczywiście powstał przed 10 kwietnia, możemy powtórzyć za Kowalem: Tak. Słowo zabija. A ja od siebie dodam raz jeszcze: Tak. Modlitwy są wysłuchiwane. Wszystkie.
Co natomiast, jeśli powstał już po Smoleńsku, jako tęsknota za modlitwą, która nie została wypowiedziana? Jako wściekłość twórcy, że było już tak blisko do prawdziwego dzieła sztuki, i ktoś nagle wręcz z ręki mu wyrwał najpiękniejszy pomysł. I staje się już wyłącznie ową desperacka próbą powtórzenia wszystkiego jeszcze raz, od samego początku. Żeby można było w spokoju i z rosnącą satysfakcją odtworzyć na swój własny użytek przebieg całego tego procesu unicestwiania tego czegośmy zawsze szczerze nienawidzili. Wtedy już więc mamy Janusza Palikota, Platformę Obywatelską i cały System, którego oni stanowią najpiękniejszą i najmocniejszą część. W tym bowiem komiksie znajduje się całość tego projektu, który nas tak z każdym nowym dniem dręczy po to, by w końcu nas zabić. I nie ma uczciwej możliwości, żeby ktoś z nich przyszedł i nam powiedział, że to jest wyłącznie margines i przykry wypadek. Że życie toczy się daleko poza tymi ekscesami, że on to ktoś kto nawet już za bardzo nie jest częścią Platformy, ktoś kto zawsze był jakimś tam ekscentrycznym politykiem spod Lublina, no a poza tym, kto z nas bez winy, niech rzuci kamieniem.
Kiedy zaczynając pisać ten tekst wspomniałem coś o zamykaniu pewnego rozdziału, chodziło mi o to, że w pewnym sensie, od czasu gdy poznaliśmy ten akurat wpis na blogu Janusza Palikota, nic nie jest takie samo. Ani ten świński ryj, ani gadanie o alkoholizmie Lecha Kaczyńskiego, ani jego odpowiedzialności za Smoleńsk, ani apele o usunięcie tych zwłok z Wawelu nie mają najmniejszego znaczenia. Liczy się już w tej chwili wyłącznie ten bardzo zabawny obraz Przemysława Gosiewskiego powieszonego „za flaki” na jakimś pobliskim drzewie. Może być nawet na brzozie. I też bez znaczenia już jest, czy ten obraz był już modlitwą, czy dopiero tylko pełną refleksji potrzebą rozkoszowania się sukcesem. To jest i już pozostanie na zawsze. Jako znak i odwód. I żadne nowe słowa i nowe zaklęcia tego nie zmienią. Będzie już tylko to.
Powiem jeszcze jaśniej, o co mi chodzi. Wspomniałem wcześniej o pewnej rozmowie Konrada Piaseckiego z Pawłem Kowalem. Piasecki bardzo Kowala naciskał, żeby ten wyjaśnił dlaczego Jarosław Kaczyński porzucił język zgody i porozumienia na rzecz tego co wypowiada dziś. Skąd w ustach polityków Prawa i Sprawiedliwości tyle złych emocji, czemu wciąż słychać tylko oskarżenia i jakieś niepoparte niczym insynuacje? Co się stało z Jarosławem Kaczyńskim? Czemu nie można się zająć normalną zwykła polityką, a zamiast wciąż roztrząsać jakieś i tak nie do wyjaśnienia kwestie techniczne? Gdzie indziej Joanna Kluzik-Rostkowska idzie jeszcze dalej. Mówi mianowicie, że o ile na początku myślała, że zachowanie Jarosława Kaczyńskiego to wynik traumy, to dziś już sama nie wie.
Michał Dembiński zarzuca mi, że ja kpię z Tuska, podczas gdy sam narzekam na to, że inni nabijają się z Kaczyńskiego. Otóż ja wszystkim im mam do powiedzenia tylko jedno. Modlitwy zostały wysłuchane. Tak czy inaczej. Zostały wysłuchane. Wyżej przedstawiłem na to dowód. Wszystko co mi macie do powiedzenia w kwestii traum, elegancji i jej braku przestało mnie interesować. A już z cała pewnością uważam za kompletny idiotyzm zajmować się ludźmi buczącymi na te kanalie, co nagle wymyśliły, ze sobie wpadną na Powązki.

Proszę wspierać ten blog. Wypatruję każdej złotówki i pozostaję w stałej wdzięczności.

28 komentarzy:

  1. @Toyah
    W miarę jak wymierają Powstańcy, kanalie próbują przejąć pierwszosierpniowe Powązki. I buczenie jest od dawna, tylko oni dotąd udawali, że "Polacy nic się nie stało". Dopiero teraz dorwali pożytecznego staruszka i wywijają nim na wszystkie strony.
    Kiedyś był to dla mnie jeden z najpiękniejszych dni w roku. Trudno opisać tę atmosferę. Było wzruszająco i w jakiś sposób radośnie. Wszyscy wydawali się dobrymi znajomymi. Przychodzili Powstańcy, Legioniści, ich dzieci i wnuki. Potem zaczęli pojawiać się tamci i nadymać przed mikrofonem. To było zawłaszczanie ostatniego miejsca, gdzie czuło się wspólnotę. Ja się w końcu wycofałam i od dwóch lat nie chodzę,tak jak dużo wcześniej przestałam chodzić do Katedry 11 listopada. Tam zresztą normalny człowiek i tak się nie wciśnie.
    Ciekawe, czy dawniej Michael się też oburzał, czy w ogóle na Powązki nie chodził i nic nie wiedział. Gdyby chodził, może zastanowiło by go, dlaczego buczą Powstańcy i ich rodziny. Może by ich nawet zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak nie, myślę że zapytał by ich o "pomysły na szansę rozwoju infrastruktury".

    OdpowiedzUsuń
  3. @Marylka
    Zawsze chodził. On tam chodził zawsze. I to jest dopiero zagadka. Próbuję to tu wyjaśniać, ale większość nie wie o co mi chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Michał Dembiński
    O nie! Tu w ogóle nie ma porównania. Kiedy Jarosław Kaczyński decydował się na koalicję z Lepperem, Lepper był zaledwie aspirującym wieśniakiem, który wciąż miał przed sobą dwie drogi. Stanąć po stronie prawdy, lub po stronie kłamstwa. Kiedy Lepper zostawał wicepremierem, był skompromitowany wyłącznie o tyle o ile może być skompromitowany jakiś ambitny populista w dowolnym miejscu na świecie. On od Kaczyńskiego otrzymał szansę i z niej nie skorzystał. Tyle.
    Jeśli Ty Leppera porównujesz do Palikota, to tylko potwierdzasz, że albo nie masz bladego pojęcia o tym, kto jest kim, albo kręcisz, bo nie umiesz się przyznać, że źle wybrałeś. W momencie kiedy Ty wysunąłeś kandydaturę Palikota na członka tej koalicji, każdy w miarę przytomny człowiek już od dawna wiedział kto to taki, i czego się po nim można spodziewać. I myślę, że Ty też to wiedziałeś. Jednak Twoja obsesja na punkcie PiS-u, Kaczyńskich, Radia Maryja prowadzi Cię prosto do miejsca, gdzie nie jesteś w stanie widzieć świata takim jaki on jest. I znów, czy ja mam do Ciebie pretensje? Nie. Ja ludzi podobnych do Ciebie znam dziesiątki i wielu z nich to są ludzie, których kocham. Ja tylko twierdzę, że się fatalnie mylisz. I jeśli uważasz, że mówiąc to, obrażam Cię, to już przestań, bo to jest jakaś ciężka bzdura.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Toyah
    Wiem, że on jest tylko jednym z wielu podobnych. I to co oni mają w głowach jest dla mnie niewytłumaczalne. Jak można godzić tyle sprzeczności i nie zwariować.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Marylka
    Bardzo ładnie to zauważyłaś. Tyle sprzeczności i radzą sobie fantastycznie. Nie rozumiem tego.

    OdpowiedzUsuń
  7. @ Marylka:

    Bylem na Powązkach razem z Toyah i z moimi dzieczmi w 2009 r.; 65 rocznica. Przeczytaj sobie tu o tamtej rocznicy. Nikt wtedy nie buczał. Prawda, Toyah? Jak wychodziliśmy z Powązek, widzieliśmy element psychicznie chorych antisemitów, wciskając jakieś szalone, pomylone broszurki; wisiały jakieś dziwne transparenty porównując UE z ZSSR. I to właśnie Toyah mnie wtedy oświadomił, że ten element stał się marginesem dzięki mądrzej polityki Jarosława Kaczyńskiego.

    A jednak. Dziś buczenie wlazło do cmentarzu, i stało się 'mainstreamem' opozycji. Jakie to smutne.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Michał Dembiński
    To było wieku temu. Jeszcze przed Smoleńskiem. Przed 10 kwietnia 2010 roku. Mówiłem Ci to już wczoraj, ale ponieważ udajesz że nie słyszałeś, powtórzę: zjawisko chamstwa należy już do historii. Zostało zlikwidowane przez tych których uważasz za mniejsze zło. Od czasu jak politycy na których głosujesz pokazali, że granic nie ma, a Ty podczas tej demonstracji dyskretnie milczałeś, nie masz moralnego prawa używać tego argumentu.
    Swoją drogą, to bardzo szczególne, że akurat pod tym tekstem uważasz za stosowne wspomnieć tamtych biednych wariatów spod Powązek. Jak to się mówi po angielsku? Have you a nerve! Tak?

    OdpowiedzUsuń
  9. @Autor:"Pytanie tylko, jakie wspomnienia po nim pozostaną."

    Dla mnie Palikot zawsze zostanie w pamięci jako "facet z ch...m" (w ręku oczywiście:)

    OdpowiedzUsuń
  10. @hes2
    No i to oczywiście uważam za ciężki błąd. Że tak go zapamiętasz. Jestem pewien, że on tylko o tym marzy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie zainteresowała informacja, że buczenia to między innymi ( http://tinyurl.com/c52wmtb ) z powodu wykluczenia przedstawicieli innych partii z oficjalnych obchodów, co podobno nie miało miejsca podczas prezydentury św.p. Lecha Kaczynskiego. I pozwoliłem sobie Michałowi na jego blogu (w dodatku do mojego komentarza) dla informacji wkleić wiersz Mariana Hemara który jeden komentator wkleił w odpowiedzi na tę wiadomość i który wydawał się bardzo celny:
    'A dzisiaj ta ciżba moskiewskich zaprzańców,
    a dzisiaj te same psubraty
    z butami się pchają na groby powstańców
    i wieńce im niosą i kwiaty.
    Dziś oni te groby chcą wziąć w swą arendę
    i ukraść im honor tej chwili.
    I zwołać umarłych pod swoją komendę,
    gdy żywych już sami dobili'

    OdpowiedzUsuń
  12. p.s. Dałem się wciągnąć komentarzem Marylki (pozdrawiam serdecznie) ale dodałem też komentarz pod poprzednią notką, by sprawy wyrównać :)
    Co do Palikota, szkoda, że go nie było wcześniej bo PiS, zamiast Samoobrony i LPR, mógłby jego wybrać razem z PSL a wtedy Michał mógłby z 'czystym' sumieniem na nich głosować ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. @Michael Dembinski
    Widocznie beze mnie nikt nie zechciał buczeć.

    OdpowiedzUsuń
  14. @adthelad
    Też serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Michael Dembinski
    Powtórzę, że historia buczenia jest długa. Buczenie było na przykład w 64. rocznicę. Nie była dla Ciebie tak ważna, żeby przyjść? A wtedy na polityków buczeli Powstańcy, bo wywalono ich za barierki, żeby wybrańcy mieli komfort.
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,6830765,Apel_powstancow_do_politykow__Nie_przychodzcie_1_sierpnia.html
    A to uzupełnienie powyższej informacji:
    http://bit69.salon24.pl/117194,rocznica-powstania-warszawskiego-manipulacja-dziennika

    OdpowiedzUsuń
  16. @Toyah
    Przepraszam za ciągnięcie tematu buczenia, ale pouczający ton MD mnie w końcu rozeźlił. Zresztą linki, które zamieściłam, to także przyczynek do dziejów systemowej nagonki na Lecha Kaczyńskiego. Z udziałem zawsze tych samych sługusów.

    OdpowiedzUsuń
  17. @adthelad
    Tak wyszło, że dziś odpisuję późno w nocy. Sam się dziwię, że potrafiłem tak długo wytrzymać.
    Też słyszałem jak ktoś wspomniał, że może lepiej było zaprosić przedstawicieli opozycji, ale przyznam, że mnie to nie zainteresowało. Uważam bowiem, że na Komorowskiego, Gronkiewicz, Tuska i cała tę bandę należy buczeć zawsze i wszędzie i z dowolnego powodu.

    OdpowiedzUsuń
  18. @adthelad
    On by na nich nie glosował. Jeśli tam jest Kaczyński, to by nie głosował.

    OdpowiedzUsuń
  19. @Marylka
    Ależ ciągnij. Buczenie jest okay. Będziemy buczeć aż zdechną. Wtedy przestaniemy. W końcu nie jesteśmy tacy jak oni, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  20. @Toyah
    Pewnie. Mamy większą pojemność płuc.

    OdpowiedzUsuń
  21. Przeczytałam jednym tchem "Elementarz". Mam pytanie:dlaczego nie ma tam Wencla?

    OdpowiedzUsuń
  22. @kryska
    Nie przyszedł mi do głowy.

    OdpowiedzUsuń
  23. @ Toyah

    Dostanem mój egzemplarz Elementarza? Oczywiście podpisany przez Autora :)

    OdpowiedzUsuń
  24. @Michał Dembiński
    Oczywiście że dostaniesz. Tak jak dostałeś Liścia. Wyślę jutro.

    OdpowiedzUsuń
  25. Uwazam, ze Palikot zostanie na scenie politycznej jeszcze bardzo bardzo dlugo. I bedzie coraz potezniejszy, bo prowadzi walke na dwoch plaszczyznach - materialnej i duchowej. Nie ukrywa zwiazkow z magia, okultyzmem, teozofia Gurdzijewa, masoneria, Klubem Bilderberg. Kto chce niech wierzy lub nie, ale magia i okultyzm to nie bajki, to rzeczywistosc od tysiacleci -sa sposoby i techniki eliminacji wrogow - klatwy, sprowadzanie na ludzi smierci za pomoca czarow. To dziala bez wzgledu na to czy ktos wierzy czy nie - jak nie wierzy tym gorzej dla niego, bo nie zapewni sobie potrzebnej ochrony.
    Palikot nalezy do masonerii, wszystko wczesniej po prostu WIE. To co sie dzieje, to nie jest dzielo przypadku - ktos to wczesniej zaplanowal, rozdzielil role, ustalil. Dlatego Palikot jako czesc wiekszej calosci, ma w tym wszystkim przydzielona swoja role, ktora gra. A poniewaz masoneria jest potezna sila, bedzie gral swoja role jeszcze dlugo - nie w tej to w innej odslonie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Wystarczy wyjechać na tydzień, a na tym blogu od razu iskrzy o buczeniu. No to i ja, choć spóźniony, trochę pobuczę.

    Cmentarz w polskiej tradycji jest miejscem spoczynku w spokoju. Jednak są cmentarze, albo ich części (np. na Powązkach), które są ponadto miejscami pamięci. Przy całej czci, która należy się tam pochowanym, miejsca te mają oczywistą funkcję poza-cmentarną. Mają, mianowicie, funkcję stałego wybudzania pamięci o pewnych wartościach. Pochowani śpią tam snem wiecznym po to, aby nas do tych wartości budzić.

    Taka funkcja, to żadna polska fanaberia. Z pewnością takie cmentarze-pobudki istnieją także w Anglii, ale ja ich nie potrafię wskazać; może Michał?

    Zatem, po cóż na taki cmentarz przychodzą jaśnie nam panujący, jeśli nie po to, aby się samemu ogrzać przy chwale tych pochowanych. Gdyby było inaczej, przychodziliby dyskretniej, bez przytupu i przyświstu medialnego. Z nich zaś wynika, iż przychodzą pouprawiać swoją politykę. Ot, akurat taka "estrada dnia".

    Według swoich własnych określeń, przychodzą potańczyć na grobach. W takim razie, do tańca należy się im muzyka. Jeśli zaś mają słuch, a przedtem jakoś nie zadbali, to, upomniani (buuuu!), odżałowaliby po powrocie nieco swego cennego czasu, aby w toku uprawiania polityki, zadbać o te wartości, dla których leżą pochowani bohaterowie.

    Nie dbają, zatem należy im stale przypominać, a buczenie jest pobudką dobrze dopasowaną do tych śpiochów. Nie mają się o co obrażać, bo celem buczenia nie jest obraza, ale właśnie upominanie, by wreszcie zabrali się do czynienia dobra. Nie według samych siebie, ale według wartości, dla których pochowano bohaterów.

    Odmowa, czy wykręcanie się, jest równa splunięciu na te groby. Buuuu!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...