Ja wiem oczywiście, że wśród tego wszystkiego co na nas każdego dnia wyskakuje i próbuje nas zdezorientować, są rzeczy, dyskutowanie których uważane jest za poniżej naszej godności, i nawet ich wspomnienie powoduje albo wzruszenie ramion, albo, co gorsza – i to może nawet częściej – kpiny, że chce nam się zajmować takimi bzdurami. Moja sytuacja w tym zakresie jest wyjątkowo trudna z tego powodu, że praktycznie wszystko, co mnie w jakikolwiek sposób inspiruje do ruchu myśli, to albo najbardziej podstawowy pop, albo podstawowe zło, albo wreszcie taka prosta, zupełnie bezradna głupota – a to wszystko, zupełnie naturalnie, zawsze jest przecież poniżej naszej godności. No ale na to rady już nie mam. Jak idzie o mnie, to jest już chyba kwestia moich intelektualnych ograniczeń. Tego co naprawdę mądre i warte debaty, umysł mój nie obejmuje.
A zatem, proszę bardzo. Wczoraj w Salonie24 przeczytałem oświadczenie grupy przedstawiającej się jako Zespół Krytyki Politycznej w sprawie wydarzeń 11 listopada w Warszawie, i, zamiast skupić się na treści samej deklaracji, natychmiast skupiłem się na nazwiskach. Ale i tu też, zamiast zwrócić uwagę na nazwiska mniej znane, lub choćby znane, ale w jakiś sposób już autoryzowane, a więc prawdopodobnie stanowiące samo, że się tak wyrażę, żądło tego projektu, natychmiast wypatrzyłem ów pop, w postaci, po kolei: Agaty Bielik-Robson, Seweryna Blumsztajna, Marka Beylina, Artura Domosławskiego, Roberta Leszczyńskiego, Mikołaja Lizuta, Cezarego Michalskiego, Piotra Najsztuba, Piotra Pacewicza, Pawła Smoleńskiego, Jacka Żakowskiego.
Napisałem, że te nazwiska przyciągnęły moją uwagę natychmiast, jednak jest to też nie do końca prawda. One przyciągnęły moją uwagę niemal natychmiast. Zanim zobaczyłem tego Najsztuba, Żakowskiego i Michalskiego, zwróciłem uwagę na jedno, starannie wytłuszczone zdanie: „STOP FASZYZMOWI NA ULICACH WARSZAWY!” I to ono, w pierwszej kolejności, zrobiło na mnie odpowiednie wrażenie. Oczywiście, wolałbym, żeby tam było napisane po prostu: „FASZYZM NIE PRZEJDZIE!” No ale niech już będzie „STOP”. Też mocne i też wiele mówiące.
I teraz już mamy te nazwiska. Powiedzmy nawet, że Blumsztajnem, Beylinem, Domosławskim, Smoleńskim, Leszczyńskim i Lizutem wzruszyłem się niepotrzebnie. W końcu oni wszyscy to „Gazeta Wyborcza”, a z wywiadu, jaki swego czasu z Michałem Cichym opublikował, również wymieniony wyżej Cezary Michalski, wynika, że tam priorytety nastawione są wyłącznie by mówić stop faszyzmowi. Szczególnie faszyzmowi polskiemu. Również biorę pod uwagę, że z tą Bielik sprawa też jest stosunkowo prosta, ale ponieważ TVN-24 ją, jako niezależnego eksperta-socjologa, wciąż prosi o zdanie, jakoś na nią uwagę też zwróciłem. Natomiast to, że tych trzech, a więc Najsztub, Żakowski i Michalski stoi i wrzeszczy: „Stop faszyzmowi!”, na mnie osobiście pewne wrażenie robi. I to wcale nie dlatego, że ja o nich dotychczas miałem inne zdanie i nie spodziewałem się, że oni są przeciwko polskiemu faszyzmowi – nic podobnego – natomiast przyznaję, że ja się nie spodziewałem, że ich wszystkich nienawiść do nazwiska Kaczyński zaprowadzi do miejsca, które zostało nazwane „Nowy Wspaniały Świat” – i to nazwane tak bez najmniejszej ironii, nie jako żart, nie jako ta typowa dla współczesnej młodej lewicy, podszyta przebiegłym humorem, przewrotność, ale zupełnie na poważnie.
I wiem świetnie, że już w tym momencie rozlegnie się zewsząd wołanie: „No wiesz? Toś ty nie wiedział, że Najsztub i Żakowski to zwykła ruska swołocz?” No ale ono mnie akurat nie zaskakuje, tyle że ja już się skupiam na czymś innym. Kilka dni wcześniej bowiem, zapytany chyba przez Monikę Olejnik, po jasną cholerę on się tak rzuca na ten krzyż w Sejmie, który, jak się zdaje, nikomu zupełnie nie przeszkadza, Janusz Palikot odpowiedział, że on też dotychczas nie miał nic przeciwko krzyżowi, ale od 10 kwietnia 2010 roku, kiedy to krzyż stał się symbolem Prawa i Sprawiedliwości, on utracił zarówno wiarę w krzyż, jak i przy okazji wiarę w Kościół Powszechny i w Pana Boga, i jeśli dziś walczy z krzyżem, to właśnie na takiej samej zasadzie, jak walczy z Prawem i Sprawiedliwością. Ktoś powie, że to jest chore i że czas te rozważania przerwać. Otóż nie. Wcale nie uważam, że to jest chore, a przynajmniej nie jest chore, z punktu widzenia planu, który na samym końcu tego pozornego szaleństwa stoi jak byk.
Otóż ja uważam, że, jak idzie o plan pierwotny, tu w istocie rzeczy nie chodzi o walkę z Krzyżem. Nie chodzi tu też o walkę z Bogiem. Podobnie jak wcale nie chodziło o walkę z Bogiem i z Krzyżem na początku lat 90, kiedy to cała ta grupa tzw. gdańskich liberałów z Bieleckim, Tuskiem i Lewandowskim, a z nimi wszystkich pozostałych chętnych, a więc środowisk związanych z Unią Demokratyczną, „Gazetą Wyborczą”, „Tygodnikiem Powszechnym”, czy tzw. młodym biznesem, ogłosiła, że w niedzielę gra się w piłkę, a nie idzie do kościoła. Oczywiście, trudno sobie wyobrazić, żeby z takiej okazji nie korzystał Szatan, by On takich sytuacji nie inspirował, natomiast, jak idzie o intencje, wydaje się, że chodziło wyłącznie o pieniądze. I bezpieczeństwo. Podobnie, jak wyłącznie o pieniądze i bezpieczeństwo chodzi dziś. Bo ci, co się znają na rzeczy, wiedzą, że jedyne co im w tym rozpanoszeniu się może przeszkodzić, to tradycyjna polska pobożność i bojaźń boża. A jedynym dziś strażnikiem tej bojaźni i tej pobożności w przestrzeni politycznej jest PiS z Jarosławem Kaczyńskim.
I dziś więc, kiedy Palikot ze swoją szajką wchodzi do Sejmu i zapowiada rewolucję cywilizacyjną i kulturową, on nie ma na uwadze religijności samej w sobie. Religijność dla Palikota jest, i prawdopodobnie zawsze była, niczym innym jak tylko nieszkodliwym przesądem. On dziś ma na uwadze polski Kościół, który trzeba spacyfikować na tyle skutecznie, by on nie miał jakiegokolwiek wpływu na świadomość Narodu. Bo świadomy Naród dla niego stanowi śmiertelne zagrożenie. Wydaje mi się też, że kiedy Najsztub z Żakowskim i Michalskim na dokładkę, stają w jednym szeregu z jakimiś najbardziej upalonymi lewakami, którzy nie wiedzą nic poza tym, że należy niszczyć faszyzm, nie mają na uwadze ani faszyzmu, ani nietolerancji, ani równouprawnienia, ani powszechnego szczęścia w kolorowych oparach marihuany, lecz wyłącznie pieniądz, który chce im zabrać Prawo i Sprawiedliwość. A które to Prawo i Sprawiedliwość nabędzie ku temu zdolności wyłącznie z poparciem polskiego Kościoła. Dlatego niszczą Kościół. Z nienawiści do Jarosława Kaczyńskiego.
Wszyscy mamy swoje doświadczenia w domu, w rodzinie, w pracy, kiedy to wciąż jesteśmy konfrontowani z nienawiścią osób, którzy nienawidzą PiS-u. Kiedy zaczynałem prowadzić ten blog, napisałem tekst o tym, jak pewna bardzo mi bliska osoba, zapytana przez mnie, co po PiS-ie, odpowiedziała mi, że to co po PiS-ie, nie ma najmniejszego znaczenia. Cel – i przy tym marzenie – jest jeden: postawić Jarosława Kaczyńskiego na taborecie, założyć mu na szyję powróz i kopnąć ten taboret. To co będzie potem, nie będzie miało większego znaczenia. Jak zabraknie na emerytury – pomoże Unia. Od tego czasu zmieniło się wiele. Przede wszystkim został zamordowany Lech Kaczyński. Ale też nastąpił bardzo widoczny postęp w rozwoju społecznej świadomości. Osobiście, kiedy obserwuję postawy osób, które spotykam na co dzień, widzę bardzo wyraźnie, że już nie jest tylko tak, że to Kaczyński i PiS są przedmiotem naszej nienawiści. Ludzie, którzy jeszcze cztery lata temu marzyli tylko o tym taborecie, natomiast jak idzie o całą resztę w postaci czy to Orła Białego, Wojska Polskiego, Krzyża, Powstania Warszawskiego, Kościoła, Boga, Górników z Wujka, czy choćby czerwieni i bieli, czy choćby samej nazwy „Polska” – każdy z nas potrafi tu wymieniać owe symbole tego, co nam najbardziej bliskie, bez końca – dziś zachowują w najgorszym wypadku neutralny spokój. Dziś widzę – i to nie jest moja chora, pełna wściekłości wyobraźnia, lecz fakt – że to wszystko stopniowo zaczyna funkcjonować dokładnie tak, jak to przedstawił Janusz Palikot. A mianowicie jako symbol Prawa i Sprawiedliwości. A zatem przedmiot naszej co najmniej niechęci. Niechęci zupełnie odruchowej.
Proszę zwrócić uwagę, jak ludzie, którzy z nas szydzą, jako z pisowców, kaczystów, pisobolszewii – można wymieniać – równie dobrze, kiedy już z nami skończą, mogą już w chwilę później wydąć w pogardzie usta na słowa o Powstaniu Warszawskim, o Armii Krajowej, czy Zaduszkach – że świeczki śmierdzą, a poza tym, czyż to nie lepiej by było, gdyby zwłoki zwyczajnie palić i wsypywać do gustownych urn. Zwyczajnie palić, jak to jest na całym świecie. Proszę zwrócić uwagę, że ludzie, którzy, kiedy dowiadują się, że jednak my nie jesteśmy tak sympatyczni i tak inteligentni, jak im się zawsze wydawało, jednocześnie bardzo nie lubią polskiej reprezentacji w koszykówce, czy w siatkówce, bo raz że oni są – wiadomo! – gorsi od całego świata, a poza tym te białoczerwone szaliki zaczynają być zwyczajnie śmieszne. A gdzie jeszcze Kościół? A co oni sądzą o ludziach, którzy w każdą niedzielę udają się na mszę? Nie zauważyliście tego? Ja owszem. Widzę to niemal każdego dnia. Tę zmianę. Widzę ją każdego dnia. Widzę tych ludzi, którzy już nie tylko na dźwięk nazwiska Kaczyński dostają szału, ale denerwuje już ich też całe to zamieszanie z orłem na koszulkach reprezentacji, to ciągłe wspominanie polskiej niepodległości, to nieustanne wracanie do problemu nauki historii w polskich szkołach, te groby, ten Katyń – jeden i drugi – ten Mickiewicz, ten Sienkiewicz, ta nieustanna Polska, na którą chce się już tylko rzygać.
A ja nie mam dziś najmniejszych wątpliwości, że ta reakcja ma miejsce dokładnie na takiej samej zasadzie, jak reaguje – lub może tylko twierdzi, że reaguje – na widok krzyża Janusz Palikot. Ci wszyscy ludzie, którzy dziś czują zmęczenie na wspomnienie września 1939, października 1956, czy też grudnia 1970 i 1981, czują to zmęczenie, ponieważ każda z tych dat kojarzy im się z PiS-em i Jarosławem Kaczyńskim. Ponieważ ta pamięć jest dla nich za każdym razem symbolem wyłącznie tego terroru z lat 2005-2007. Dlaczego oni w ten sposób to czują? Otóż moim zdaniem dlatego, ze tak właśnie zostali zaprogramowani. Myślę o tym ostatnio szczególnie często i dochodzę do wniosku, że w pewnym momencie tego ataku, jaki System skierował przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, ten sam System doszedł do słusznego przekonania, ze jeśli te emocje będą kierowane wyłącznie przeciwko jednej partii i jednemu nazwisku, przyjdzie taki moment, że to przestanie działać. A więc, że w celu utrzymania tego napięcia, należy tak uwarunkować społeczeństwo, by ono ten PiS widziało nie tylko w PiS-ie, ale we wszystkim, co ich otacza. Żeby jak najwięcej osób, nie tylko słysząc nazwisko Kaczyński, zaciskało pięści, ale również właśnie widząc choćby ten przydrożny krzyż. Ja jestem pewien, że jest wśród całe mnóstwo osób, którym gdyby przeczytać fragment z Norwida „Do kraju tego…”, kazaliby nam natychmiast przestać, bo oni już nie mogą słuchać tego pisowskiego miękolenia. To jest dokładnie ten sam mechanizm, jaki każe wielu kupować piwo „Lech” – który przecież w niczym nie jest lepszy od wszystkiego co stoi obok, a wręcz przeciwnie – tyle że w przeciwnym kierunku.
Ja oczywiście wiem, że zarówno Kazimiera Szczuka i Robert Leszczyński, podobnie jak ich koledzy z Niemiec, żyją rozprawianiem na temat zagrożeń, jakie niesie historia i tradycja i że to okropne, jak tradycyjne państwo zakazuje palić marihuanę i homoseksualnym parom adoptować dzieci; ja wiem, jak oni się przejmują, ile razy usłyszą słowo „faszyzm”. Wiem też przy tym, że gdyby tylko o to chodziło, oni by pewnie woleli pojechać do Berlina, Paryża, czy Rzymu i tam porozrabiać przy którejś bardziej interesującej okazji, niż robić zadymę przy okazji Święta Niepodległości. Ich ten 11 listopada tak rozjuszył wyłącznie w związku z tym, że dzień ten stanowi dla nich najbardziej widoczną asocjację z PiS-em i z Jarosławem Kaczyńskim. A jeśli do nich nagle dołączył Michalski, Najsztub i Żakowski i razem z nimi wydzierają się: „Stop faszyzmowi!”, to im już akurat z całą pewnością nie chodzi o żaden faszyzm, lecz tylko o Kaczyńskiego. Jednego i drugiego. A na drugim końcu tego obłędu mamy tego starszego pana, który patrzy w telewizor, widzi zamaskowanych, ubranych na czarno terrorystów z Niemiec i wie, że oto Romaszewski z kibolami chcą podpalić Warszawę.
Dziś na blogu pojawiły się głosy, że jest naprawdę niewesoło, bo na Metropolitę Katowickiego powołany został przez papieża Benedykta abp Wiktor Skworc, a, jak powszechnie wiadomo, co też zresztą zostało ostatnio potwierdzone przez nikogo innego jak samego księdza Isakowicza – Zaleskiego, Skworc za komuny współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa. Obawiam się, że dajemy się fatalnie rozgrywać. I, bardzo proszę się na mnie nie gniewać, ale to jest dopiero niewesoła wiadomość.
Mimo wszystko, proszę się nie wyłączać, a jak komuś zrobiło się smutno, niech sobie kupi książkę o liściu. To były jeszcze czasy sprzed Katastrofy, więc zdecydowanie weselsze. No a jeśli kogoś ta książka nie interesuje i woli Internet, niech wspomaga ten blog bezpośrednio pod podanym obok numerem konta. Dziękuję.
Dobry wieczór!
OdpowiedzUsuńKiedyś już to pisałem ale nie zaszkodzi znów wspomnieć: Sołżenicyn w "Archipelagu Gułag" opowiada, że kiedy do łagru przywożono transport politzakliuczonnych, mendy bolszewickie i knajackie krzyczały "Faszyści przyjechali".
Dziś w "Trójce" tym faszyzmem wymachiwał niezwykle wzburzony Ireneusz Krzemiński, które to nazwisko pozwolę sobie dorzucić do tych podanych powyżej. Ktoś z dzwoniących zresztą przytomnie zauważył, że faszyzm wywodzi się raczej z lewej strony sceny politycznej.
Tak czy siak, to jednak jest na swój sposób fascynujące jak im się udało tą nienawiść wyzwolić, umieścić na sztandarach, stworzyć wręcz z niej naturalne środowisko znacznej części ludzi tu żyjących.
Czy oni sobie zdają sprawę, że to jest właśnie bolszewizm w czystej postaci?
Ukłony!
@Kozik
OdpowiedzUsuńWszystko się zgadza. Bolszewicy, od czasu jak ich Hitler zdradził, już zawsze stawiali się w opozycji do tzw. faszyzmu. Z jednej strony, były Rady, a z drugiej ów faszyzm. W tej sytuacji, zachowanie tej nowej komuny mnie za bardzo nie dziwi.
Natomiast to, że ich się uczepili tacy cynicy jak Palikot, Żakowski, Najsztub czy nawet Kalisz, no a przede wszystkim sam System, świadczy o tym, że tam musi chodzic o coś znacznie poważniejszego.
@Toyah
OdpowiedzUsuńWiesz, mnie się Żakowski nie wydaje aż takim cynikiem, jak Bielik-Robson. On zawsze bronił każdej złej sprawy i był autentycznym komuchem, więc "walka z faszyzmem" to jego naturalny żywioł. Natomiast znalazłam taki artykuł Bielik-Robson:
http://niniwa2.cba.pl/nowalewicakapitalizm.html
Taki piękny wykład, czym jest ta czerwona hołota. I ona to jednocześnie firmuje. Obłęd.
@Marylka
OdpowiedzUsuńBo nienawidzi Kaczyńskiego. Dla mnie to jest oczywiste. Ale myślę, że już go dopadli.
@toyah
OdpowiedzUsuńJestem zdziwiony tą „atmosferą” wokół bpa Skworca. Pobrzmiewa echo heretyckiego wymogu, aby kapłan był osobiście bezgrzeszny. Wprawdzie heretyckich konsekwencji (zwł. nieważność udzielanych sakramentów) nikt nie wskazuje, jednak „atmosfera” skutkuje u wiernych stresem naderwanego zaufania. Już ten moment ostrzega: uwaga, manipulacja! Warto się więc przyjrzeć jej warunkom.
1) Jak mi wiadomo (z mediów), bp Skworc został przez esbecję zarejestrowany w 1979r. i są na ten temat dokumenty w IPN. Jednak nie sposób podnosić jego sprzeniewierzenia się Kościołowi, ani Narodowi, skoro od samego początku zarejestrowanie ujawnił swojemu ówczesnemu bpowi Bednorzowi. Wypada w tym widzieć rodzaj ówczesnej albo spowiedzi wprost, albo wyznania prawdy i - w każdym razie - oddanie się swojemu biskupowi do dyspozycji oraz w jego opiekę.
2) Gdy mówimy o agenturze esbeckiej, to choć tego nie dopowiadamy, lecz na pewno przyjmujemy aksjomat jej tajności. Zatem, gdy nie ma tajności, to nie ma agentury. Czym innym jest jednak zlikwidowanie tajności, a czym innym rozgłaszanie publiczne. Zwłaszcza, gdy rozgłaszanie nic nikomu nie da, a możliwie sprowadzi niebezpieczeństwa na rozgłaszającego.
3) W takim zlikwidowaniu tajności jest jednak pułapka z opóźnioną zwłoką. Po czasie, można bowiem podnieść faryzejskie pretensje: a dlaczego nie rozgłosił!. Ale obojętnie od kwestii złej, albo dobrej wiary „pretensjonatów”, ich wcale nie interesuje owo: dlaczego. W ten właśnie sposób, wcale nie biskup, lecz właśnie „pretensjonaci” wpadają w pułapkę z opóźnioną zwłoką. Bp Skworc jest tylko przynętą, zaś obiektem polowania są wierni i ich Kościół.
4) Chyba u Żydów jest pojęcie „strefienia się”. Podobnie u Hindusów i w innych kulturach, względnie religiach. Z grubsza polega na tym, że zaistnienie (lub brak) pewnego czynu, lub zdarzenia powoduje utratę określonych kwalifikacji społecznych lub religijnych. Utrata następuje z samego faktu, tj. bez względu na przyczynę, wolę, bez względu na intencje i trwa bez możliwości całkowitej odnowy utraconych kwalifikacji (tj. trwa bez przebaczenia).
5) No cóż, przyjmując osobną wielkość każdej możliwej religii, kultury, czy antykultury i każdą z nich obdarzając stosownymi atencjami, ja - nic do tamtych nie mając - tkwię przy swojej w prostym, subiektywnym przekonaniu, że jest lepsza. Między innymi dlatego, że zawiera parę rewolucyjnych „wynalazków”, np. te z dziedziny i warunków przebaczania.
6) Natomiast diecezjanie lepiej niech sobie przypomną, że: extra Ecclesia nulla salus (poza Kościołem nie ma zbawienia).
A już na pewno go nie ma dla nas, Polaków.
@Toyah
OdpowiedzUsuńWiem, że nie lubisz milczenia komentatorów pod Twoimi notkami.
Zwłaszcza pod takimi, które w dosyć jasny sposób systematyzują odczucia większości tu zaglądających.
Choć ja mam odczucie, że w tej chwili już bardziej chodzi o walkę z Bogiem a Kaczyński jest tylko jednym z kamieni milowych tej walki.
Coryllus napisał ostatnio:
"...Czy my, ludzie, możemy się jakoś bronić przed tym sposobem opresji, przed prowokacją i ekstremizmem? Tak, możemy to robić na dwa jedynie sposoby. Możemy albo zachować pełną obojętność albo przebić ofertę..." -
(http://coryllus.salon24.pl/364333,wszystko-plywa-jak-powiedzial-pantarej)
A Iza Falzmann (wdowa po Tym Falzmannie) napisała: "...Najpierw wpycha się nas do narożnika. Przyprawia (jakby powiedział Gombrowicz) gębę czy pupę, a potem w tą gębę i pupę tłucze jak w bęben z oślej skóry..." i jeszcze "...Jak nie staniesz plecy z tyłu" - (http://izabela.nowyekran.pl/post/37774,jak-nie-staniesz-plecy-z-tylu).
Przebić ofertę pamiętając, ze plecy z tyłu...
Jeszcze Twój "stary-nowy Pasterz".
Mam - czasem to wyrażam - dosyć ostrożny stosunek do niektórych hierarchów jak i szeregowych księży.
Przypadek biskupa Skworca (opierając się na tym co przeczytałem w Gościu Niedzielnym - teraz i z 2006 roku) zaliczyłbym do tych pasterzy, którzy zostali wmanipulowani przez SB we współpracę. Jest jednak różnica - o kontaktach z SB wiedział jego przełożony jak również - można powiedzieć - należało to do obowiązków "służbowych" wówczas asystenta biskupa Bednorza.
Porównajmy sobie tą "współpracę" z zawodem uprawianym przez księży delegowanych do duchowieństwa przez SB (vide: Tomasz Turowski) czy innych delegowanych do tego zawodu a teraz piastujących wysokie godności w hierarchii Kościoła.
@orjan
OdpowiedzUsuńJest dokładnie tak jak piszesz. I właśnie od tego Cię tu mamy. Byś mówił to czego inni nie potrafią.
@raven59
OdpowiedzUsuńJa wiem, ze tym co teraz powiem, dam satysfakcję wyłącznie Mazowieckiemu i jemu podobnym, ale tak to właśnie jest. Ja przeszłość oddzielam grubą kreską. Mnie interesuje już tylko dzisiejsze świadectwo. Po wszystkich stronach.
@Toyah
OdpowiedzUsuń10.04.2010 - dokonało przewartościowania u wielu.
U wielu - nie, a powinno.
Tego wymaga racja stanu jaką jest Polska.
W sumie masz rację z tą kreską. Pytanie tylko o to od kiedy ta kreska Jeżeli od daty co powyżej to zgoda, jeżeli inna to bym dyskutował.
Wczoraj jest już przeszłością.
Chrystus naucza, że każdy może wejść do Królestwa Niebieskiego...
@raven59
OdpowiedzUsuńJa tu akurat nie stawiam żadnych warunków. Tyle że prosiłbym bez kantów.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNo to będziemy się troszkę różnić w naszych poglądach.
Czołem!
OdpowiedzUsuń@Jacek Jarecki
OdpowiedzUsuńCześć. Jak żyjesz?