środa, 30 listopada 2011

Koniec wściekłości?

Nie bardzo się orientuję, jak teksty, które tu się pojawiają, są odbierane, jak idzie o poziom wylewającej się z nich agresji. Ja oczywiście jestem zawsze gotów przyznać, że jeśli mnie coś bardzo irytuje, to staram się tę irytację zademonstrować w sposób jak najbardziej obrazowy. Ale też nie mam najmniejszych problemów, by podczas tej demonstracji wyrzucać z siebie, to co niektórzy nazywają nienawiścią, a ja wołałbym traktować jak zwykłą szczerość emocji. Natomiast bardzo bym nie chciał, żeby ten blog był przez kogokolwiek – no może poza tymi, na których opinii mi zwyczajnie nie zależy – jako dziennik pisany przez kogoś, kto w pierwszej kolejności stanowi kłębowisko wściekłości.
Czasem – czemu nie? Czasem ja, nawet jeśli mam w sobie głównie łagodność, staram się wręcz z siebie wydusić to, co we mnie najgorsze. Bo wiem, że sytuacja wymaga powiedzenia tych paru słów, których normalnie mówić nie wypowiada. Czasem. I bez większego wysiłku mogę wskazać tu na teksty, których celem była, po prostu i tylko, jak najbardziej brutalna egzekucja. Jednak, jak mówię, mam nadzieje, że wszyscy ci, którzy traktują to miejsce jako pewnego rodzaju przystań, robią to, nie ze względu na te wyjątki, ale bardziej z uwagi na to, co tu się pojawia, by zaledwie wywoływać radość, żal, smutek, czy nadzieję. Nadzieję przede wszystkim.
Z czego to wynika? Przede wszystkim, jak myślę, z tego, że ja naprawdę niewiele się spodziewam po ludziach. Ja bardziej, jeśli już na coś liczę, to na to, że choć paru z nich się pewnego dnia przebudzi i choć na ułamek chwili pokaże, że jednak mają w sobie to coś, bez czego ani rusz. A, mówiąc jak najbardziej ogólnie, że jednak będą się stawać stopniowo lepsi, a nie gorsi. Jednak w życiu by mi nie przyszło do głowy, by od większości osob, z którymi mam w swoim życiu do czynienia, wymagać jakichś super wybitnych popisów człowieczeństwa. Weźmy polski film współczesny. Ja wcale nie oczekuję, że zapowiadany od pewnego czas film o skorumpowanym Systemie – podobno niezwykle demaskatorski i, oczywiście, jak większość z nich, wybitny – zwali mnie z nóg. Więcej. Jeśli on się okaże taki jak te wszystkie wspaniałe polskie komedie w stylu „Dnia Świra”, czy „Testosteronu”, czy dramaty w rodzaju „Psów”, ja wzruszę na to najwyżej ramionami. Natomiast, jeśli on będzie zaledwie taki sobie, na tyle taki sobie, by dało się go obejrzeć od początku do końca, to już będę bardzo zadowolony.
Popatrzmy, dla odmiany, na to co się dzieje na innych blogach. Od jakiegoś czasu, nie wiedzieć czemu, zacząłem częściej niż zwykle zaglądać do Salonu24, który to Salon – a trzeba to w tym miejscu zaznaczyć – jest przez naszą współczesna bolszewię nazywany „psychiatrykiem”. A więc jest jak najbardziej „nasz”. I przyznam, że poziom do jakiego się ów Salon zsunął od kiedy tam przebywałem na stałe, jest porażający. Zaglądam dziś do wpisu Marka Migalskiego. Standard. Migalski uznał za stosowne skomentować kolejny wybryk Radka Sikorskiego, no i skomentował. Żadnych sensacji. Po prostu – Migalski w nowym garniturze. Natomiast niżej mamy już prawdziwą eksplozję zidiocenia w wersji hard. I to własnie w wykonaniu przede wszystkim wspomnianych „naszych”. A wśród nich pewnego krakowskiego patriotę o nicku Sowiniec, który z nimi wszystkim się przekomarza, informując, że albo „bingo”, albo „powiało grozą”, lub po prostu „:)”. Czy ja się mam z tego powodu jakoś szczególnie napinać? Po co? Tamtych bałwanów nawet nie znam, a jak idzie o Słowińca, nawet wtedy, gdy się zorientowałem, że on nie jest w niczym lepszy od całej tej pozostałej bandy – to też zaledwie machnąłem na niego ręką.
Niezmiennie staram się czytać wszystko, co napisze mój kolega Coryllus. A zatem przeczytałem też jego tekst, w którym dostaje on ciężkiej cholery na niejakiego Gadowskiego. Najpierw sobie pomyślałem, że ja na miejscu Coryllusa, swoją wściekłość trzymałbym na lepsze okazje, niż na dokuczanie jakiemuś Gadowskiemu. Jednak do Gadowskiego zajrzałem. I już na samym początku czytam coś takiego: „Niedawno zrozumiałem dlaczego tak jest. Tak jest z Polską i w ogóle z polskością. Spacerowałem po jesiennym parku, lało mi się za kołnierz i zrozumiałem”. No dobra. Znów standard. Gadowski jest podobno dziennikarzem, i to dziennikarzem bardzo szanowanym przez wspomnianego Sowińca, a więc ktoś bardziej ode mnie naiwny, mógłby się zdziwić. Ale ja? Niby czemu? Przecież ja to wszystko wiem od zawsze. Natomiast, przyznać muszę, że na mnie zrobił wrażenie ten fragment o kołnierzu. No bo może ja jestem jakiś mało pojętny, ale co Gadowskiemu się lało za kołnierz? Domyślam się, że deszcz. Chodzi Gadowski po parku, zadumany, refleksyjny, no a że oczywiście bez parasola – kto w końcu prawdziwie wrażliwy nosi parasol? – to mu się deszcz leje za kołnierz. Tyle że ponieważ, jak wszyscy wiemy, deszczu od trzech miesięcy nie ma ani kropli, natomiast jest susza jak sto pięćdziesiąt, wygląda na to, że Gadowski zwyczajnie łże. I do tego łże głupio. Po co? Żeby zrobić na nas wrażenie, jaki to on jest myślący, i jak to jemu taki deszcz zwisa – że zacytuję innego salonowego celebrytę – kalafiorem.
Ponieważ wiedziałem, że Coryllusa może to zainteresować, zadzwoniłem do niego i mu o tym deszczu opowiedziałem, a on oczywiście od razu dostał cholery. I ja nagle zdałem sobie sprawę z tego, że coryllusowa cholera jest jednak dobra, a moja zgoda na to dziadostwo oczywiście zła. On przynajmniej jest jak dziecko, które, kiedy widzi, że coś nie działa tak jak ma działać, to się złości. A ja, zamiast walczyć – coraz bardziej tępieję. Kiedy widzę bandę bałwanów, zajętych wyłącznie niszczeniem i propagowaniem powszechnego zidiocenia, myślę sobie, jak by to dobrze było, gdyby któryś z nich nagle oprzytomniał, i pełen nadziei rozglądam się, czy przypadkiem czegoś nie przegapiłem. I czytam dalej Coryllusa, i myślę sobie, że zupełnie nie mam pojęcia, co go tak nosi. Oczywiście, pewnych rzeczy już nie przeskoczę. Może mi się naturalnie zdarzyć, że napiszę gdzieś w jednym zdaniu, że Ziemkiewicz to ani wyborny pisarz, ani wybitny publicysta, ale żeby to powtarzać w każdym swoim tekście – mowy nie ma! Natomiast pomyślałem sobie, że ja jednak bardzo dobrze rozumiem ludzi takich jak Coryllus, którzy patrzą na to wszystko i z tej złości powoli wariują. A kiedy ktoś do nich przychodzi i im to szaleństwo zaczyna wytykać, to wpadają w jeszcze większy szał. A gdy ktoś życzliwy radzi im uczciwie, że może lepiej nie przesadzać, bo to się źle skończy – dopiero wtedy zaczynają przesadzać. Sam taki nie jestem, ale tę postawę rozumiem. Bo to co się wokół nas dzieje, to naprawdę syf wołający o pomstę do nieba.
Popatrzmy choćby na najnowszy numer magazynu „Uważam Rze” – przypominam, że magazynu, wedle powszechnej opinii, grupującego najwybitniejsze i najbardziej, jak one same o sobie mówią, niepokorne pióra polskiej mysli konserwatywnej – a w nim na satyryczny kącik Mazurka i Zalewskiego. Po kolei: „Donald Tusk zapowiedział współpracownikom, że rząd ma być taki, że mucha nie siada. Ale słowa nie dotrzymał. Mucha zasiada”. Dalej o tej samej damie: „Choć ona podobno wolała resort lotnictwa. Mogłaby sobie na gąsiory zapolować”. Dalej o pośle Nowaku: „Tusk zapowiadał, że Sławek świetnie się sprawdzi w kolejnictwie. Dotychczas znany był z tego, ze żadnej kolejki nie opuszczał”. Dalej: „Cóż, Sławek to człowiek, który wielu resortom może dać stopę. To jest, przepraszamy, twarz”. Teraz o Grupińskim: „Ale akurat to co widzi Grupiński jest mało ważne. I tak ma zeza”. O Niesiołowskim: „Gorzej że w Prezydium Sejmu zabraknie Stefana Niesiołowskiego. Żal nam faceta. Musi się rozstać z ostatnią laską w swoim zyciu”. O Ziobrystach: „Pożytku z nich było, co Wróbel napłakał”. O Hofmanie: „A pan, panie Hofman, to nawet Ziobrze możesz podskoczyć dopiero, jak panu prezes pozwoli”. O byłym pośle i senatorze PiS, Zdzisławie Pupie: „Ech, Sejm bez Pupy, to już nie będzie to samo miejsce. Dobrze chociaż, że z Platformy wszedł Cycoń”. Dalej – nie bardzo wiadomo o czym – jest tak: „Kaczyński zaproponował kompromis – wszystkich przyjmie, jeśli mu Kempa przyniesie na tacy głowę Kury. A Wróbel pieczonego Cymę”. O pośle Mularczyku: „Arkadiusz Mularczyk, zwany pieszczotliwie Mułem”.
Oto poziom. Oto ostatni bastion w naszej wojnie z zepsuciem i zaprzaństwem. Oto nasza brygada specjalna gotowa do walki z – że się zatrzymam na sprawach najnowszych – nie sprzedawaniem, ale już tylko oddawaniem Polski Niemcom w arendę. Oto nasza nadzieja. Ktoś mi natychmiast pewnie powie, że to nieprawda. Że „Uważam Rze”, to tak naprawdę agentura. Że naprawdę nasi, to „Gazeta Polska”, niezależa.pl, „Nasz Dziennik”, no i oczywiście SKOK Stefczyka. No ale, przepraszam bardzo – tu w tej sytuacji, ja już tylko wolę milczeć. Coryllus do kościoła nie chodzi i pewnie nawet się nie bardzo modli, ale w jednym z ostatnich tekstów napisał, że z jego punktu widzenia, na tej „scenie tak marnej”, jedynym prawdziwym wojownikiem, niezłomnym, cudownym uzurpatorem, wbrew całej potędze tego parszywego Systemu, jest już tylko ksiądz Natanek. Nawet ja muszę przyznać, że ta opinia robi wrażenie lekko ekscentrycznej. No ale już w następnym zdaniu, muszę też przyznać, że to wszystko chyba jednak mnie zwyczajnie przerasta. Więc chyba jednak dalej będę pisał te swoje refleksje. Smutne, czy wesołe – obojętne. Jak się trafi. Ale złościć się już nie zamierzam.

Przypominam już tradycyjnie o nadchodzących Świętach i o owej miłej konieczności dawania bliskim prezentów. Obok jest ta okładka. Wystarczy w nią kliknąć. A dalej już tylko same przyjemności. Ewentualnie, jeśli komuś zbywa, proszę o pomoc doraźną. Numer konta też obok. Dziękuję.

28 komentarzy:

  1. @Toyah

    Ponieważ wiem, że należę do tych, na opinii których zależy Ci niezmiernie, więc piszę tu na czele.

    Chyba po tym felietonie nie muszę Ci już więcej tłumaczyć, jak zapytałeś "co to za zwierz" ten intelektualny snob.
    Nie wybaczasz biedakom ciężko piszących na chleb, że nie są poziomu Kisiela, lub chociażby Ryby.

    Oj Ty niepoprawny Toyahu!

    ps. A z Coryllusem coś naprawdę się dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  2. @@@
    Oczywiście biedakom ciężko piszącym...

    OdpowiedzUsuń
  3. @jazgdyni
    To nieprawda. Ja tym co nie potrafią pisać jak Kisiel czy Rybiński wybaczam bez najmniejszego wysiłku. Nie wybaczam natomiast tym, co piszą jak przeciętnie zdolni uczniowie liceum, a noszą dumne miano dziennikarzy. No i tym, co są głupi, gnuśni i kłamią. Mój ewentualny snobizm nie ma tu nic do rzeczy.
    No i jeszcze jedno. Ja nie uważam, że z Coryllusem coś się dzieje. Jeśli już mam być podejrzliwy, to wybieram Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Toyah,

    Obrona Coryllusa genialna.Zasmialem sie na glos:)
    Porownywalna z ostatnim obrazkiem Niewolnika u dzisiejszego Rolexa.
    Pozdrawiam Cie serdecznie ze strajkujacej Brytanii(ja zapieprzam)

    OdpowiedzUsuń
  5. @tobiasz11
    Cieszę się, że Ci się podobało. No i dobry ten Rolex.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Toyah

    Z Coryllusem to się dzieje, że on w końcu naprawdę się wściekł.
    Przez to jego poglądy i ich wyraz stały się mi bliskie, jak nigdy.
    Więc i ja mam rację, a również Ty masz rację, mówiąc, że to raczej coś ze mną.

    Na nas już przyszła pora.
    Wkrótce może też przyjdzie na Ciebie.
    Mam nadzieję.

    OdpowiedzUsuń
  7. @jazgdyni
    Ojej! Popatrz popatrz, ty psotniku! A ja myślałem, że Ty tak naprawdę coś do Coryllusa masz. No nie! Tym razem toś mnie naprawdę nabrał.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Toyah
    Szlachetny Toyahu, jakże ty niesprawiedliwie i krzywdząco, surowo lub inaczej srogo, a także krzywdząco i bez należytego namysłu cechującego ludzi mających i posiadających cnotę i tak wielki jak Twój, choć niekiedy podatny na złe podszepty Twego bezprzykładnie zimnego serca talent, oceniasz ludzi!
    Nie było to ze strony wymienionego przez Ciebie Autora żadne kłamstwo, tylko licentia poetica. Że on za kołnierz wylewa. W każdym razie w tym parku wylewał.
    Żegnam na zawsze. Wkrótce znów napiszę.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Marylka
    W tej sytuacji, nie pozostaje mi nic innego, jak też Cię pożegnać. Na zawsze. Do następnego razu.
    PS - Swoją drogą, skąd Ty znasz tyle przysłówków? Ja sądziłem, że to sztuka ekskluzywna.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Toyah
    Czytam i uczę się. Trochę mi wstyd, że dwa razy użyłam jednego słowa. Jak mnie to owładnie jeszcze kiedyś, będę pisać ze słownikiem. Żegnam jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja Was wydaje mi się rozumiem całkiem dobrze, bo choć nie potrafię przelać na ekran swoich myśli tak, jak Wy, to też średnio co 20gi dzień wk... mnie bierze. Na pocieszenie powiem 2 krótkie epizody:
    1. 10 listopada, Radzymin kolejka do sklepu z pasmanterią po flagi, jaki starszy pan kupując: "Tak nam tę Polskę niszczą"
    2. Dziś, supermarker Real, stoisko z pieczywem, jakiś małolat na oko 7-9 lat: proszę Pana, na ile starczy mi bułek (pokazując 50 groszy), patrzę na cenę kajzerki: 29 gr: na 2, ale musisz dołożyć 8 groszy To już jest Polska zniszczona.
    Bo to nawet nie o to chodzi, że polskość nagle stała się "be", ale że tak działająca gospodarka, gdzie ci, co się polskości wyrzekli mają wszędzie drogę otwartą musi z czasem sama się unicestwić.
    Dlatego tym bardziej cieszę się, że jesteś, i obiecuję, że jak tylko mi się poprawi, to poza kupioną już książką dorzucę coś jeszcze. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  12. @mechan
    Tu nam kiedyś opowiadał nasz kumpel LEMMING - ostatnio bywa rzadko, bo haruje jak wół - jak kiedyś do sklepu, w którym kupował, weszło dwóch chłopców, i za dwa złote czterdzieści groszy kupili kilogram ziemniaków i dwa jajka. Im nie zabrakło, bo mama im starannie wszystko wyliczyła.
    A więc, jak widzisz, niektórzy sobie radzą.
    Co do reszty, nie przejmuj się. Po prostu tu pisz. Mam nadzieję, że książka się spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  13. @Toyah

    Tak,tak Toyahu, uwielbiam Coryllusa i szanuję bardzo za jego wiedzę i erudycję. A teraz jeszcze doszła zbieżność oceny sytuacji i koniecznych przedsięwzięć (struktury sieciowe).

    A Ty, wiem, że bardzo dbasz o swoje emploi, lecz czasem mógłbyś wyzbyć się swoich uprzedzeń i podejrzliwości. Czasami zachowujesz się jak agent CzeKa.
    I segregujesz komentatorów na godnych zaufania i tych niegodnych. I nie mów, że na mądrych i głupich, bo to tak z zewnątrz nie wygląda.

    Więc bądź bardziej serdeczny Toyahu, a Bóg Ci to zapewne wynagrodzi

    OdpowiedzUsuń
  14. @jazgdyni
    Ależ niech mnie Bóg broni! Ja nigdy nie dzieliłem osób, które tu komentują na mądrych i głupich. Wyłącznie na tych, którym można ufać i na tych, na których trzeba uważać. Wiesz jak to jest z Internetem, prawda?
    Co do wspomnianej przez Ciebie serdeczności, to ja ją zostawiam Tuskowi i jego Drużynie.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Toyah

    Dobrze wiesz, że nie mam na myśli serdeczności Tuska, czyli serdeczności wilka do królika, tuż przed spożyciem jego.

    Miałeś przykre doświadczenia z internetem, więc nieufność jest częściowo usprawiedliwiona.
    Ja powinienem się bać bardziej od Ciebie, bo jestem radykałem i nawołuję do obrony.
    Jednakże doprawdy nie wiem, jak to jest z internetem. Może dlatego, że dotychczas nie miałem kłopotów.
    Lecz zdaję sobie sprawę, że Big Brother is watching you...

    Cóż, rozumiem, że każdy ma inną sytuację.

    Jednakże - serdeczne pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  16. @jazgdyni
    No widzisz. A ja mam tak że jak ktoś mi tłumaczy, że powinniśmy być dla siebie serdeczni, od razu staję na baczność. A jak ktoś mi w dodatku obiecuje za tę moją serdeczność wieczną nagrodę, to się robię agresywny.

    OdpowiedzUsuń
  17. @Toyah

    Kurcze, ale ty masz...
    Pewnie życie nie za dobrze się z tobą obchodziło.
    Choć jak piszesz, to masz wyjątkowo zgodną i szczęśliwą rodzinę. No, może Pani Toyahowa czasem Cię stawia na baczność.
    Lecz to zapewne nie przez nią jesteś taki czujny.
    Podejrzewam, że przeżyłeś dużą traumę w związku z pewną koleżanką swojej małżonki.

    Nadal serdeczny (mimo ostrzeżeń, ale tak już mam. Chyba, że się wk..., co mi się zdarza).

    OdpowiedzUsuń
  18. @

    Poza tym, w odniesieniu do mego ostatniego komentarza przypomniał mi się Kępiński i Tatarkiewicz, z jego dziełkiem "O szczęściu".

    Antoni Kępiński:
    "Człowiek niższy od otoczenia jest zwykle wyprostowany, a wyższy - pochylony.

    Tatarkiewicz natomiast stwierdził, że człowiek przez całe życie ma stały, ustalony poziom szczęścia i nieszczęścia.

    Tak mi przyszło do głowy

    OdpowiedzUsuń
  19. @jazgdyni
    Nie. Życie się ze mną obeszło wręcz idealnie. A zatem jeśli jestem taki czujny, to ani przez to życie, ani przez moją żonę, ani przez jej koleżanki, ale przez Ciebie. Przez Ciebie i przez Tobie podobnych.

    OdpowiedzUsuń
  20. Toyah

    Rany...

    Masz szczęście, że jesteś na drugim końcu Polski, bo zgodnie z Kodeksem Boziewicza musiałbym Cię otłuc.

    Z drugiej strony żal mi Ciebie.
    Odtąd będę czytał Twoje teksty z należytą litością.

    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  21. @toyah
    Ostatnio jeszcze choruje. Odbylem biznesowa podroz po europejskich dwoch stolicach z 39 stopniowa goraczka, liczne sukcesy osiagnalem, a teraz oddaje organizmowi co mi on pozyczyl.
    Tekst jest bardzo dobry, krzepiacy. Wlasnie takiego ducha w nas nie zlamia.
    Chcialem jeszcze dwie male obserwacje o tym jak rzeczywistosc deterioruje wokol nas.
    Wiec po pierwsze jak Ty wiesz ja mieszkam na tzw. dobrym osiedlu otoczonym murem. I od dwoch tygodni przy wyjezdzie z tego osiedla co rano stoi rower, przy rowerze czlowiek z kartonem na ktorym wypisane jest "Zdrowy 18-letni szuka pracy". Gosc nie ma 18 lat, wyglada biednie, moze i niezle to sobie umyslil bo pewnie jakies dniowki lapie u sasiadow, ale jak tak ma to wygladac, to ja dziekuje bardzo.

    Druga obserwacja jest podobna; jak ponownie wiesz ja objalem pewne nowe obowiazki ostatnio, przedstawiano mi jeden z moich nowych dzialow i jego szef mowi "Kiedys bralismy stazystow po 1000 zlotych miesiecznie, potem po 500, teraz mamy dluga kolejke chetnych pracowac za darmo". Cholera jasna, co jest - pracowac za darmo?! To wszak oksymoron.

    Zostawiam Was bez wnioskow. Serdecznosci!

    OdpowiedzUsuń
  22. @LEMMING
    Można pracować za darmo. Ale tu faktycznie już też są kolejki. Chyba napiszę coś na ten temat.
    Bądź mocny. Nie daj się.

    OdpowiedzUsuń
  23. @toyah

    Rzeczywiście poziom publicystyki, zarówno tej blogowej, jak i prasowej bardzo się obniżył. Na Salonie24 zostało dwóch, może trzech autorów, których warto czytać. Nie wiem, czy jest to kwestia zmęczenia materiału, czy może świat już tak psieje, że opisywanie go staje się nieznośne.
    Dlatego też jedynie teksty takie jak Twoje i Coryllusa, tzn. ufundowane na emocjach, a nie na opisie świata, są interesujące.
    Muszę przyznać, że erudycyjne felietony Coryllusa, z którymi nie zawsze się zgadzam, działają bardzo dołująco, bo nie dają praktycznie żadnej nadziei.
    W Twoich tekstach natomiast, gdzie też bywa smutno, zawsze jest nadzieja na to, że coś w tym świecie jednak się zmieni.
    Wydaje mi się, że tej właśnie nadziei szukają wszyscy przychodzący na ten blog.

    OdpowiedzUsuń
  24. @Marion i @All
    Wg. mnie zdecydowana większość osób uczestniczących w dyskusji lub wyłącznie czytających teksty Toyaha szukają przede wszystkim miłości w prawdzie, czy faktów, a też trafiają się i tacy, co szukają sensacji, czy tzw. "dziury w całym."
    Polecam zainteresowanym kilka refleksji odnośnie ewentualnego oferowania, wzbudzania, czy ożywiania, bądź "poszukiwania" i znajdywania "nadziei" i być może wiary.
    Istnieje subtelna różnica między wiarą i nadzieją, która jednak czyni oba stany różnymi. Wiara w coś dobrego - a nadzieja na coś dobrego. Już na ucho słychać tą drobną różnicę. Nie trać nadziei, miej nadzieję, wszystko będzie dobrze... brzmi pocieszająco - ale tylko pocieszająco! Słychać w tym wskazówkę: czekaj na odmianę losu, nie musisz się obawiać - sprawy i tak się ułożą. Dlatego nadzieja to powód, żeby przeczekać i przetrwać. Jednak nie warto wyłącznie oddawać się nadziei jeśli można mieć wiarę! Ponieważ wiara to powód, żeby żądać, domagać się i walczyć. Nawet jeśli bytowanie doczesne układa się niezbyt pomyślnie - tam gdzie nadzieja dawno by osłabła, czy zanikła - wiara pozwala ciągle się upominać i przeciwstawiać.
    Motto: „nie trać nadziei” chyba warto zastąpić przez: „Wierz i walcz!”. Nie ma co czekać, aż sprawy same się poukładają – może się ułożą, a może nie... Nadzieja jest tylko pocieszeniem, a wiara jest wezwaniem. Łatwiej jest dawać lub wzmacniać nadzieję, niż wiarę. Do nadziei wystarczy roztoczyć lepsze wizje, pobudzić złudzenia, obiecać wsparcie - dużo to nie kosztuje, a jest poczucie, że komuś można było ulżyć, czy pomóc. I rzeczywiście wówczas świat, czy otaczająca rzeczywistość wydaje się wyglądać lepiej. Ale tak naprawdę istniejący świat w sprawach zasadniczych wciąż jest taki sam. Więc po kolejnym trudnym wyzwaniu i niepowodzeniu nadzieja skończy się prawdopodobnie rozczarowaniem lub rozpaczą. Natomiast aby komuś dać lub przywrócić nadzieję i wiarę to jest wyczyn! Bo człowiek bez wiary i nadziei jest bezgranicznie słaby. A tu trzeba takiemu powiedzieć, że świat (rzeczywistość) wokół niego same się nie zmienią, trzeba zaangażowania i wysiłku z jego strony. Nie wystarczy obiecać wsparcie - trzeba autentycznie wesprzeć i to nieraz mocno. Trzeba przygotować siebie i jego na trudne wyzwania, a nawet porażki lub klęski. Nie można skończyć na paru słowach pocieszenia i pójść do domu. Rozbudzanie nadziei jest najtańszym sposobem pomocy. Jasne, że lepiej tak niż wcale. Ale dobrze, żeby istniała świadomość, że to naprawdę proteza pomocy.
    Nadzieję i wiarę można też dawać sobie samemu. I wiara ma zdecydowaną przewagę nad nadzieją. Można sobie wmawiać, że wszystko będzie dobrze i jakoś żyć, ale można też się przygotować na większy wysiłek z wiarą w sens tego wysiłku - z wszelkimi upadkami (niepowodzeniami) po drodze.
    Jak odróżnić wiarę od nadziei?

    OdpowiedzUsuń
  25. @Zibik

    Drogi Zibiku
    Warto pisać i doceniam Twój ekumeniczny wysiłek.
    Ale przekonywać o czymś naszego Gospodarza nie warto.
    Jego chory, paranoiczny umysł zaklasyfikował nas jako agentów (czego?) i poważnej dyskusji z nami nie będzie.
    To jest dosyć typowe, że talent idzie z chorobą, która przyćmiewa zdrowy rozsądek i dobre cechy charakteru.
    Wobec życiowych porażek i niemocy choroba się nakręca.
    Zostaje nam tylko modlić się za tą nieszczęsną duszę.

    Ale pisać można, a właściwie należy, bo chwila opamiętania jest nieznana.

    OdpowiedzUsuń
  26. @Jazgdyni
    Dziękuję za wpis, lecz wyznaję, że takie ujęcie sprawy uważam za bardzo odważne i chyba przedwczesne, ponieważ może być może nie całkiem prawdziwe i uprawnione. Zanim cokolwiek rozstrzygamy na forum w wymiarze personalnym chyba wypada dać szansę wyjaśnienia, czy ewentualnej obrony osobie, która jest nie tylko Gospodarzem, ale również naszym bliźnim.
    Nie wiem - co to jest za rodzaj choroby, który "przyćmiewa zdrowy rozsądek i dobre cechy charakteru"?.....
    Jedynie znam przypadki, kiedy nadmiar emocji, w tym chwile strachu, bądź lęku powodują ograniczenia, czy tzw. zacieśnienie umysłu. Czy Pan Krzysiu wg. mnie wyjątkowo prawa, zdolna, odważna i utalentowana osoba może doświadczać i odczuwać najtrudniejsze chwile w życiu, w tym stresujące, a jednocześnie destrukcyjne uczucie zagrożenia i lęku?

    OdpowiedzUsuń
  27. Napisz coś nowego, Bro, bo to krocze wilgotne mnie brzydzi…

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...