Kiedy już mój wczorajszy tekst znalazł się na blogu, otrzymałem wiadomość od pewnej, nieznanej mi czytelniczki, która, pomijając bardzo sympatyczne słowa pod adresem tego co tu powstaje, po raz nie wiadomo już który w tej naszej wspólnej historii, pokazywała też, jak bardzo można tego co się czyta nie zrozumieć. Wyjaśniłem więc owej pani, w czym rzecz, ona – w odróżnieniu od wielu – nie obraziła się i nie poinformowała mnie, że jestem nadętym mądralą, ale przeprosiła za swoje gapstwo, i przesłała mi zdjęcie pięknych białych tulipanów. Do tulipanów zaś dołączyła słowa nadziei, że te kwiatki jakoś mnie pocieszą wobec tego, co się stało w Prawie i Sprawiedliwości.
Napisałem więc jej, że mnie nie trzeba pocieszać, a już na pewno nie na okoliczność tego, co się dzieje w PiS-ie, i dołączyłem do tego zapewnienia krótkie objaśnienie. Dziś chciałbym to wyjaśnienie rozszerzyć i podzielić się nim z tymi wszystkimi, którzy prawdopodobnie bardzo mocno się zastanawiają, jak ja się czuję dziś, w ten piękny – kolejny już taki piękny – jesienny poranek. Otóż jest właśnie tak, że ja, kiedy się rano obudziłem, pierwsze co pomyślałem, to nie to, że Ziobro z Kurskim są poza PiS-em, ale o tym, że jest tak znowu cudownie pięknie za oknem. Ktoś oczywiście mi od razu powie, że to iż osiągnąłem taki stan, akurat świadczy o mnie wyłącznie źle, i jedyne co mnie tu może usprawiedliwić, to mój wiek. Tyle że to jest akurat nieprawda. Jak na swój wiek bowiem, skutecznie bardzo udowadniam tu każdego dnia, że jeśli ktoś liczy na to, że ja się zapatrzę w tę jesień i zapomnę o wszystkim innym, lepiej niech tego sprawdzać nie próbuje. Mnie dziś chodzi tylko o to, że od tego co się wczoraj stało w Prawie i Sprawiedliwości, ta jesień i jej przyczyny, są znacznie ważniejsze.
No ale przecież, nie tylko jest ta jesień. Są też i zmartwienia. Jednak każde moje zmartwienie, które właśnie w tej chwili, kiedy piszę ten tekst, przychodzi mi do głowy, jest tak samo jak ta jesień, znacznie ważniejsze od tego, że nagle doszło do sytuacji, gdy oto Karski okazał się ważniejszy od Kurskiego. I tu też mi wcale nie chodzi o to, że się wszyscy starzejemy i że, zwłaszcza przy tej pięknej jesieni, myśl o tym, że trzeba umierać jest dla mnie w jakiś sposób obezwładniająca. Nie. Ja tę akurat myśl traktuje bardziej jako żart, czy swój kolejny udany bon mot, niż świadectwo mojego nastroju. Otóż mnie bardzo martwi co innego. To choćby – jeśli już mamy uznać, że polityka jest jednak jakoś naszym życiem – że wygląda na to, że po raz kolejny się pomyliłem i dałem się oszukać swojemu wrodzonemu optymizmowi, kiedy już w parę tygodni po Smoleńskiej Katastrofie – czy wiecie, że już zawsze będziemy ją pisać z dużej litery, tak jak Amerykanie z dużej litery piszą słowa Depression i American Dream? – uznałem, że Jarosław Kaczyński już się zbiera się po tym ciosie, jak ten jakiś Feniks z popiołów, jak Don Vito Corleone po tamtym zamachu („Stary żyje. Pięć kul w tej jego sycylijskiej skórze, i żyje”), jak tylu wielkich bohaterów sztuki popularnej, których zawsze, jeszcze jako dzieci, tak bardzo podziwialiśmy („I w jego oczach zobaczył swoją śmierć”). Bo oto wszystko wskazuje na to, że choćbyśmy się nie wiadomo jak napięli, nigdy nie będziemy w stanie zrozumieć, czym dla Jarosława Kaczyńskiego był tamten sobotni poranek, i że okropnie naiwna była ta nasza wiara, że on jest większym herosem od herosów największych.
Przy okazji ostatnio obchodzonej rocznicy ataku na WTC w Nowym Jorku, obejrzałem po raz kolejny ten niezwykły dokument, zatytułowany po prostu „9/11”, o tym nowojorskim strażaku, który krótko przed 11 września wstąpił do służby, i znów miałem możliwość podziwiania owej akcji z punktu widzenia jej egzekutorów, i, po raz kolejny, pomyślałem sobie, że dla nich to rzeczywiście musiało być najwyższej klasy święto. Bo naprawdę trudno sobie wyobrazić zamach bardziej spektakularny, i propagandowo i symbolicznie skuteczny, niż ten właśnie. Oni musieli być wówczas bardzo z siebie dumni. I bardzo szczęśliwi. Dokładnie tak samo dumni i tak samo szczęśliwi, jak ci, którzy niemal dziesięć lat później, w zupełnie innej części świata, jednym skutecznym ruchem, zlikwidowali całą współczesną historię Polski. I kiedy dziś, z jednej strony, patrzę na Jarosława Kaczyńskiego, który – jak sam przyznaje w przygotowanym specjalnie na rzecz skutecznej kampanii filmie – już nigdy nie będzie szczęśliwy, a z drugiej, choćby na rozgrzaną popularnymi emocjami publiczność, kiedy wyjaśnia sobie nawzajem piękne bohaterstwo kpt. Wrony w opozycji do zawstydzającej porażki kpt. Protasiuka, to martwię się jak cholera. Jestem zmartwiony aż do bólu serca.
A więc, tak – to mnie martwi. Sytuacja w Prawie i Sprawiedliwości już nie bardzo. Bo wiem, że oni jakoś się tam ostatecznie pozbierają i będą dalej walczyć, lub choćby udawać, że walczą, a świat zewnętrzny zrobi wszystko, żeby im się zbyt duża krzywda nie stała. Wczoraj – co za ironia! – Grzegorz Miecugow w „Szkle kontaktowym” powiedział, że w momencie gdy PiS przestanie istnieć, przestanie natychmiast też istnieć Platforma Obywatelska, bo oni są tak tragicznie bylejacy, że bez tego szczęśliwego kontekstu, jaki im daje istnienie PiS-u stają goli i uświnieni swoją nędzą i kłamstwem. A więc spokojna głowa – System nie dopuści do tego, by Polskiej prawicy stało się coś przykrego, a już na pewno nie przykrego w sposób ostateczny. Nie martwi mnie więc też bardzo to, że w Prawie i Sprawiedliwości swoje pozycje zachowali Hofman, Błaszczak i pani Szydło, i że stracili je Kurski, Ziobro i pani Kempa, bo, moim zdaniem, w obecnym stanie rzeczy, a więc w sytuacji, kiedy System złapał za gardło i społeczeństwo i całą sferę publiczną, a – jak na to wiele wskazuje – również i Kościół, nawet gdyby ten spór zakończył się z wynikiem odwrotnym, to dla nas akurat wszystko pozostałoby dokładnie tam samo, gdzie jest dziś. Włącznie z Jarosławem Kaczyńskim, wreszcie skutecznie zneutralizowanym. No i przede wszystkim, z nieżyjącym Lechem Kaczyńskim i nieżyjącym Przemysławem Gosiewskim i z nieżyjącą Grażyną Gęsicka i z nieżyjącą Aleksandrą Natali-Świat, z nieżyjącym Władysławem Stasiakiem, i z tym trupem polskiego samolotu, już ostatecznie zapomnianym i zlekceważonym. Na lotnisku w Smoleńsku.
O sytuację w Prawie i Sprawiedliwości zapytano wczoraj Annę Fotygę, i choć wiem, że z niej w dobrym towarzystwie wypada się wyłącznie śmiać, ona znów pokazała, że znajduje się znacznie wyżej, niż którykolwiek z nich może choćby tylko marzyć, by się wspiąć ( przy okazji wyrazy pogardy dla Roberta Mazurka). Otoczona bandą, jak zawsze kompletnie ogłupiałych, dziennikarzy, Fotyga odpowiedziała krótko, że ona się sprawą Ziobry nie zajmuje, bo od rana jest bardzo zajęta obserwowaniem, jak „kończy się dotychczas znany nam świat”, i że za to naleganie, by ona opowiadała dziś o Ziobrze, dziennikarze powinni się wyłącznie „wstydzić”. A ja sobie myślę, że ona zajmuje się sprawami zagranicznymi, tylko częściowo powiązanymi z gospodarką. No ale pozostają oczywiście jeszcze pieniądze. Więc ja czekam, aż oni pójdą do któregoś z wybitnych ekonomistów i im też zadadzą pytanie o stan towarzyskich stosunków w PiS-ie. Chętnie bym się dowiedział, co tam słychać, bo – jak już wielokrotnie tu informowałem – w tych tematach osobiście trzymam się blisko zera.
Dowiedziałem się właśnie, że na słynnej drodze M5, łączącej Bristol z Exeter, doszło do wypadku, o którym ktoś powiedział, że czegoś takiego Anglia nie widziała w swojej „living bistory”. Właśnie widzę, że wiadomość ta pojawiła się wreszcie na portalu tvn24.pl. Jednak, naturalnie, bez przesadnych gestów. Na samej górze oglądam twarz Ryszarda Czarneckiego i podpis: „PiS grał w piłkę nożną, a koledzy w football amerykański”. Piętro niżej, zdjęcie Błaszczaka i cytat: „Ręka została wyciągnięta – odrzucono ją”. Jeszcze niżej, pewnie dla odmiany, jeszcze raz samolot bez podwozia, ale już za moment pełna błysku twarz Kazimierza Marcinkiewicza i kolejny cytat: „Jarosław Kaczyński jest politykiem przegranym”. Pod Marcinkiewiczem – Wołek, Lisicki i niejaki Perzyna, i informacja o tym, że „Rewolucja moralna pożera własne dzieci”. To akurat ten Perzyna. Później reklama i wreszcie pojawiają się – najpierw Grecja, a potem zdjęcie tej autostrady. Szukałem jeszcze to tu to tam, ale już akurat śladów Donalda Tuska nie znalazłem. W ogóle, jak idzie o naszą Polskę, to wydaje się, że poza ostatecznym końcem Jarosława Kaczyńskiego i bohaterskim lądowaniem kpt. Wrony – od wczoraj nie wydarzyło się nic. No i owszem – to mnie martwi. Bardzo. To mnie martwi tak, że aż chce mi się krzyczeć. I jeśli ktoś chce mnie przekonać, że przyczyną tej naszej polskiej nędzy jest odsunięcie od wpływów w Prawie i Sprawiedliwości Ziobry i Kurskiego, a pozostawienie na miejscu Hofmana, to go szczerze i z całą mocą zapewniam – to jest nieprawda.
Moim zmartwieniem jest to, że wszystko wskazuje na to, że to dopiero ten straszny, niespotykany dotychczas kryzys, który przyniesie nam nędzę, jakiej nie widział nawet najgorszy PRL, sprawi, że obudzimy się z tego zaczadzenia i znów poczujemy, co znaczy być człowiekiem. Moim zmartwieniem jest to, że wciąż nie mogę zapomnieć tej strasznej okładki chyba „Polityki”, która wygenerowała komputerowo obraz Donalda Tuska, jako premiera za dwanaście lat, który to obraz jako żywo przypomina coś, co pokazał Spielberg w swoim filmie „A.I.” w granej przez Jude’a Law postaci robota do towarzystwa, któremu nagle coś się zepsuło w programie, i teraz musi się ukrywać. Nie mogę jej zapomnieć i nie mogę też przestać myśleć, że kiedy redaktorzy „Polityki” decydowali się na zamieszczenie tego projektu, wbrew pozorom wcale nie chcieli swoich czytelników przerazić, lecz wprowadzić w dobry nastrój. I jestem pewien, że ich w dobry nastrój wprowadzili. I ta świadomość martwi mnie, jak nie wiem co. Podobnie jak martwi mnie też to, że nawet jeśli ten kryzys, który nadejść musi, zrobi z nami wszystko to, co zapowiada już od dłuższego czasu, to jest wciąż dość prawdopodobne, że Donald Tusk nadal będzie się tak jak dotychczas pięknie starzał, że w kaplicy prezydenckiej nadal będzie stał ten biedny, zhańbiony, opluty, obsączany i zapomniany przez polskich biskupów krzyż z Krakowskiego Przedmieścia, plazmowe telewizory nadal będą nadawały tę samą co zawsze plazmę, tyle że nowym, dostosowanym do najświeższych potrzeb, wydaniu, a my będziemy nadal interesować się polityką na poziomie takim oto, czy Jarosław Kaczyński zdąży nas zbawić, zanim go Ziobro ostatecznie nie pozbawi wpływów. Lub czy nie lepiej by było, gdyby wreszcie władzę w Kraju zdobyła prawdziwa, patriotyczna, narodowa prawica, która i wie co to Wołyń, i rozumie, czym jest Naród, i potrafi rozpoznać nawet najbardziej zakamuflowanego Żyda. Nawet po samym zapachu.
Cieszę się dziś tą piękną jesienią, i martwię się dziś jak być może nigdy dotąd tym, że Jarosław Kaczyński, największy polityk najnowszej polskiej historii, dziś najprawdopodobniej siedzi gdzieś tam w tej swojej Warszawie i nie jest w stanie dzielić ze mną tej radości. Rozumiem go jednak i niech nikt nie liczy na to, że z moich ust usłyszy choć jedno słowo skierowane przeciwko niemu. A to dlatego, że przede wszystkim ja wiem, że za 50 lat – jeśli oczywiście ten czas w ogóle nastąpi – z tego naszego minionego dwudziestolecia, na kartach naszej dzisiejszej historii, pozostanie tylko to jedno nazwisko. A poza tym, ja żyję w znacznie szerszej perspektywie, niż tej wytyczonej przez nazwiska Ziobry i Hofmana, i swoje emocje zachowuję na moment, kiedy pojawi się szansa, bym ujrzał tryumf prawdy w pełnej krasie. I obiecuję, że zrobię wszystko, by tego momentu dożyć.
Jeśli ktoś chce mi w tym czekaniu pomoc, przynajmniej chwilowo, proszę sobie kupić moją książkę i siedmiokilogramowym liściu, również dlatego, że naprawdę warto, no i ewentualnie zasponsorować ten blog finansowo pod podanym obok numerem konta. Dziękuję.
@Toyah,
OdpowiedzUsuńjesień jest cudowna; każdego ranka zachwycam się przede wszystkim tym, ze jest tak pięknie. A potem dopiero zmartwienia, kłopoty, kryzys. Jakoś nie potrafię się przejąć tym, co się dzieje w PiS. Zniesmacza mnie przede wszystkim ta niesłychana kampania dziennikarska na rzecz tego, żeby nie mówić o niczym ważnym. Zresztą nie od dziś przecież.
A są ważne rzeczy, które powinniśmy wiedzieć. Ale może nie chcemy?
Pozdrawiam serdecznie
@gospodarz
OdpowiedzUsuńJazgdyni sobie poszedł z Twojego bloga. Gada o tym wszem i wobec na NE. Mogę wiedzieć dlaczego?
Pozdrawiam serdecznie
@molier
OdpowiedzUsuńNo to mamy podobne odczucia.
@Bendix
OdpowiedzUsuńDlaczego poszedł, czy dlaczego gada?
Poszedł, bo pewnie mu się tu przestało podobać. A gada może przez to, że nagle ma dużo czasu.
Toyahu,
OdpowiedzUsuńwypadek byl na M5,to autostrada laczaca Bristol z Exeter.Hrabstwo Somerset.
@tobiasz11
OdpowiedzUsuńJa wiedziałem, że to M5, tylko z jakiegoś względu uznałem, że M5 łączy Dover z Londynem. Taki już jestem oczytany.
Dziękuję za zwrócenie uwagi. Już poprawiłem.
Tak, u nas też piękna jesień....
OdpowiedzUsuńOd rana czułam, że na pewno pojawią się nowe sondaże. A jakże, już są. Jak najbardziej poprawne, oczywiście.
Dziękuję Ci za mądry i piękny text.
@Eliza
OdpowiedzUsuńTo milo, że spodobał Ci się ten tekst. Mam nadzieję, że pasuje do tej jesieni.
@Toyah
OdpowiedzUsuńDziękuję Toyah'u na zwrócenie dzisiejszej uwagi na to co za oknem - w Warszawie dzisiaj też była piękna pogoda. Tu, na Mokotowie i Ursynowie, z pewnością też i na Żoliborzu.
W Tamten poranek też było tu dosyć ładnie...
Gdy tak wyszedłem i zobaczyłem słońce to aż się zawstydziłem czy wolno mi cieszyć się tą piękną pogodą?
Zawsze w poranki, w sobotnie wracam do Tamtego dnia. To do mnie wraca ze szczególnym nasileniem w sobotni poranek. To jest jak natręctwo...
I znowu teraz pranie na ulicy jak rok temu. Tylko szopy inne.
Nie mogę się doczekać pierwszych posiedzeń nowego Sejmu - ponieważ wiem, że w tej kadencji w ławach PiS'u zasiądzie dosyć liczna grupa naprawdę wartościowych ludzi.
I oni z pewnością będą wspomagać Jarosława Kaczyńskiego.
Są w stanie w pełni - kompetentnie - go wesprzeć.
A za kilkadziesiąt lat... .
To nazwisko z pewnością pozostanie i - wierzę w to, że będzie nazwisko który zwyciężył wbrew wszystkiemu.
Ja w to wierzę.
@raven59
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Jarosław Kaczyński jest dziś człowiekiem całkowicie samotnym. I co najgorsze, jemu ten stan już przestał przeszkadzać.
@Toyah
OdpowiedzUsuńW tym podstawowym sensie - tak jest człowiekiem całkowicie samotnym.
Ale w tym szerszym na pewno nie. Mam okazję widywać go raz w miesiącu - każdego 10-go, otoczonego ludźmi, którzy mu sprzyjają i dla których jest on tą jedyną nadzieją (poza Bogiem) na zmianę.
Wielcy ludzie to tak naprawdę samotnicy - jeżeli się z tym pogodził to dobrze, to mu pozwoli zachować jasność myślenia.
Gorzej gdyby zaniedbywał swoją intuicję i zbyt wiele zawierzał innym.
Powinien ufać tylko Bogu i sobie.
@toyah
OdpowiedzUsuńPlanet Earth is blue and there's nothing I can do
http://www.youtube.com/watch?v=HNuSD49chY8&feature=related
Może jest samotny, lecz popatrz jaka pustka w oczach jego nieprzyjaciół.
@orjan
OdpowiedzUsuńJa pieprze ich oczy. Akurat myślę o oczach Davida Bowie. Gdybym był kobietą, to bym się w nim kochał do śmierci.
"która i wie co to Wołyń"
OdpowiedzUsuńgłupiejesz na starość, Toyahu (chyba od nadmiaru pieniędzy)
@xe
OdpowiedzUsuńA może od ich braku? Myślisz, że to idzie tylko w jedna stronę? Zapewniam Cię, że nie.
@xe
OdpowiedzUsuńZakładasz jakąś nową religie? Pozwolisz, że coś z tych twoich mistyfikacyjno-mistycznych komentarzy zacytuję: "pełnowartościowa mistyczna reaktywacja Misterium Krzyża... niepojęte i niewysłowione Misterium Ofiary, któremu należy się bezgraniczny szacunek, w akompaniamencie wewnętrznego milczenia"
A może zechcesz coś opowiedzieć o ostatniej wycieczce na Wołyń, tej z 25 sierpnia?
Pytania, pytania, a ich adresat chmurny, durny a i potwornie (to już ode mnie - czasem robię Adamu Mickiewiczu konkurencję) zestrachany.
PS
Używane przeciw toyahowi argumenty spadają na twoją głowę. Wielbisz go skrycie, a krytykujesz otwarcie. Schizol?
Yagotta
OdpowiedzUsuńjakoś jakśniej? czy poza "schozolem" już nie ma nic?
@YBK
OdpowiedzUsuńA Ty skąd się wziąłeś? Myślałem, że przepadłeś, jak wielu przed Tobą.
A tu taka niespodzianka! Miło mi.
@toyah
OdpowiedzUsuńTak mi się wydaje, że nie wydaje się zarobkowych druków na pamiątkę czegoś, co nie jest elementem pamięci powszechnej.
Rynek musi być!
A zatem:
http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/polska,_jak_zwykle,_cale_lata_za_murzynami_16508
A u nas znaczące embargo?
zakładając uprzejmie że y to nie T
OdpowiedzUsuńto pokolei:
-co mam opowiedzieć o swojej wycieczce? co by cię interesowało? najlepiej pojechać samemu i przekonać się , że mówienie o Wołyniu w takimkontekście jest po prostu głupie.
Co miał oznaczać cytat z ks. Posackiego?
Pytania, pytania, a ich adresat chmurny, durny a i potwornie zestrachany" - ???
Wielbisz go skrycie, a krytykujesz otwarcie.---nie wielbię go skrycie..co zas do krytyki- owszem jestem szczególnie krytyczny wobec osób które nie są mi obojętne. Akutat jakoś tam toyaha kiedyś polubiłem więc tym bardziej trochę mnie wnerwił. ale spokojnie, mam dobre wiadomości -od ostatniej "wymiany zdań" już mnie tak nie wzrusza.
@orjan
OdpowiedzUsuńMocne, cholera. Bardzo mocne.
Orjan, Toyah
OdpowiedzUsuńMocne.Tylko mam nadzieję, że ktoś nie zrobił kawału?
@Marylka
OdpowiedzUsuńChyba kawału nie ma. Jak wklepiesz to w googla, to okazuje się, że ta wiadomość jest podawana nie tylko przez Frondę.
@All
OdpowiedzUsuńŻeby było śmieszniej widziałam to info o znaczkach z parą prezydencką na stronie głównej gazeta.pl z adnotacją, że Afryka może coś takiego wyemitować a poczta polska to już nie. Zszokowana czy aby na pewno jestem na portalu Michnika a nie np. Sakiewicza, kliknęłam w tekst.
No i błyskawicznie odzyskałam orientację, bo jeden z cyngli tłumaczył iż takie zachowanie murzynów świadczy raczej o ich pazerności a nie chęci upamiętnienia pary. Jak imputował dalej Afrykanie zawsze tak robią z jakimś światowym wydarzeniem aby potem znaczki sprzedawać z zyskiem kolekcjonerom. Ot taka lekcja tolerancji i walki z rasizmem.
@Elżbieta Borkowska
OdpowiedzUsuńOni akurat już pokazali swoje możliwości, jak idzie o to co jest rasizmem, a co nim nie jest, przy okazji występu Wojewódzkiego z Figurskim, o którym mieliśmy okazję niedawno rozmawiać.
Jestem pewien, że oni za te znaczki byliby gotowi nawet zagłosować za powrotem niewolnictwa.
pozdrawiam
OdpowiedzUsuń@Teresa
OdpowiedzUsuńI wzajemnie.
Teraz już tylko poproszę o duży i poważny komentarz.
To bardzo trafny tekst i bardzo poważna sprawa. Bo wszyscy już po trochu zapomnieli, co się NAPRAWDĘ zdarzyło 10 kwietnia ponad rok temu i czym to było dla JK. Że trochę odtajał, porwany w wir przedwyborczy napędzany adrenaliną żył szybko i podążał ku zwycięstwu. Nie wygrał (czy naprawdę nie było fałszerstw - najprostszych na świecie - podać fałszywe wyniki, kto tam będzie liczył te miliony kart?), my razem z nim. I teraz już może nie ma sił ani głowy do niczego. I nawet trudno się dziwić i oczekiwać, że to się kiedykolwiek zmieni. Możliwe, że tak już będzie. I będzie trwać.
OdpowiedzUsuń@Teresa
OdpowiedzUsuńJa zdaję sobie sprawę z tego, jak niebezpieczne jest gadanie o fałszowaniu wyborów (No wiesz! Nie przesadzaj"), ale proszę zajrzeć do mojego bardzo poważnego tekstu sprzed ponad już roku o burych sukach
Ja w dalszym ciągu utrzymuję, że to były sfałszowane wybory.
Inna sprawa, że nie wiemy, czy gdyby prezydentem został Jarosław, dziś bylibyśmy w lepszym położeniu. Fakt jednak pozostaje faktem. Wtedy doszło do bardzo poważnego kantu.
@Elżbieta Borkowska
OdpowiedzUsuńMoże tym afrykańskim wydawcom chodzi o zysk. Jednak po to, aby onże zysk był, musi być popyt.
W tym właśnie miejscu powstaje pytanie o rodzaj i siłę rynkowego przyciągania do towaru (tj. tych znaczków) oraz o związek tej siły z określoną empatią.
Dlatego te redukujące wywody GW to są oczywiste brednie.
Poza tym, jeśli te znaczki nie pójdą na listy i z kopertami pójdą do wyrzucenia, a zostaną zatrzymane w kolekcjach filatelistów, to przecież w tych kolekcjach zostanie zatrzymana pamięć i ta empatia.
Na pohybel wiadomo komu.
Po trzecie: akurat w Afryce nikt nie pomyśli o wypadku, lecz tylko o zamachu. Powód tkwi w ichnich doświadczeniach - Dag Hammarskjöld, Samora Machel, i in.
w szczególności, dla porównania polecam:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_mozambickiego_Tu-134_w_RPA
Tam prawda wyszła z worka. U nas też wyjdzie.
@toyah
OdpowiedzUsuńPowiem tak, ja patrzę na wyniki wyborów, z frekwencją mniejszą od poprzednich, i widzę, że nic się nie zmieniło. To, że PiS zachował swój udział proporcjonalnie do innych po tylu lat gnojenia to silny wynik. Ale trzeba status quo dalej zwalczać i przemieniać.
A to, że nowo oświeceni z Europy, i to oświeceni własną wartością zarobkową na tyle by widzieć inne priorytety, odchodzą z PiS pod pretekstem niezasłużonego wykluczenia, to dobrze. Ja od czasu wygranych przez PiS wyborów nie ufałem Kurskiemu i Ziobrze. Przyjmuje z ulgą, że ich już nie będzie w partii.
Ale na koniec myśl mniej pozytywna dotycząca w nie jeden sposób obie powyższe sprawy, mianowicie trochę filozofii w wersji angielskiej:
'To divine in advance how ordinary people will act one has to assume that, when they are in an unpleasant situation, they always seek to get out of it with the smallest expenditure of intelligence.'
Pozdrawiam,
A
@orjan
OdpowiedzUsuńJeśli można, wtrącę się.
Wyjdzie.
@adthelad
OdpowiedzUsuńPowinieneś częściej tu komentować.
@xe 6 listopada 2011 14:34
OdpowiedzUsuńJeszcze jak wzrusza. Jesteś miłym, młodym i myślącym człowiekiem, to nie może nie wzruszać. Po prostu się do tego (obecnie) nie przyznajesz, albo właśnie nauczyłeś się z tym żyć. W obu wypadkach: punkt dla Ciebie!
Dobrze, że pojechałeś. Obawiałem się że zostaniesz w domu, tłumacząc się jakąś chorobą, a reszta roku bez Ciebie wyruszy. To w takim razie kiedyś zamieścisz opis, i zdjęcia, dobrze?
I na koniec: spojrzyj poniżej, jacy słabi i drżący są na Twoim tle niektórzy tzw. "nasi". Biorę na tapetę dwóch. Na razie dwóch.
@toyah #1/2
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne, zaradzić musiałem kłopotom domowym.
Tymczasem na prawicy dawni wielcy uderzają w ton błagalno-proszalny, jak dzieci. Na przykład Antoni Macierewicz, znany minimalista, który w wywiadzie dla Katarzyny Górskiej-Hejke mówi o Ewie Kopacz tak: "...mam nadzieję, że ona zmieni swoje zachowanie, bo tego wymaga (...) taka MINIMALNA UCZCIWOŚĆ CZŁOWIEKA, no... NIEJAKO". Pięknie powiedziane, prawda? Taka niejaka uczciwość człowieka. Tusz i fanfary.
http://vod.gazetapolska.pl/648-rozmowa-niezalezna-antoni-macierewicz
(wywiad to 44 minuty, trzeba przewinąć do 9:22)
Wcześniej (9 minuta wywiadu - dokładnie między 8:59 a 9:01) jest słyszalna niesłychanie uderzająca, wielomówiąca pomyłka freudowska. Otóż zmienia on tam rozmyślnie, intencjonalnie sens wypowiedzi dziennikarki tak, aby otrzymać frazę "mam NADZIEJĘ, że ten czarny scenariusz będzie realizowany" (chodzi mu o zakłamywanie tragedii 10 kwietnia na najwyższych szczeblach rządowych, wojskowych, partyjnych) Przyznam się, że przeczytałem Wstęp Do Psychoanalizy w pierwszych latach podstawówki, a potem jeszcze raz w liceum. Jest znamiennym, że w ferworze dysputy z panią Hejke - która nie jest przecież żadnym przeciwnikiem, ale jakoś nie udaje się pytanemu wypaść z roli atakującego, przez co wpada on sam w zastawioną przez siebie samego pułapkę - przy słowach "jestem optymistą" ściąga twarz, a przy słowach dziennikarki "wrażenie" widzi tylko żądaną przez siebie frazę "NADZIEJĘ że czarny scenariusz BĘDZIE REALIZOWANY".
---> continued in #2/2
@toyah #2/2
OdpowiedzUsuńInny przykład skamlania o litość to Ziemkiewicz. RAZ pisze tak: "Wystarczyłoby, żeby premier Tusk ogłosił, że po walce z dopalaczami i kibolami teraz "trendy" jest wyjaśnienie historycznych zaszłości z Ukrainą. Media z dnia na dzień zaczęłyby wydobywać z najdalszych magazynowych półek trzymane tam programy i reportaże o Wołyniu, a władze wszystkich szczebli rozglądać się pilnie za jakimkolwiek kółkiem Kresowiaków, które można by szybko dopieścić grantem na organizację obchodów czy naukowej sesji." Czyż to nie wspaniałe rozumienie interesu państwa? Poprośmy tego pana, on już kiboli gromił marsowym czołem, i dopalacze w kurteczce zwalczał (wprost do kamery), to i ludobójstwem się godnie zajmie. RAZ-a myślenie życzeniowe ma w sobie coś z derwisza, z zaklinacza obłoków. To bezczelne zrównanie wymyślonego przez wizerunkowców pana premiera problemu z prawdziwym zadaniem o wymiarze historycznym odrzuciło mnie od RAZowej pseudopublicystyki skuteczniej niż jego kulawe logicznie "Polactwo", przez które zresztą nigdy nie przebrnąłem.
Towarzystwo fantastów nam w tej Warszawie rośnie i prężnieje - obaj wymienieni są nie tylko postrzegani ale i fetowani jako co najmniej zbawcy narodu, guru, wieszcze i przewodnicy. To nie tylko oni tacy są - mogę dalej cytować supermenów z dawnych lat obecnie rączo przewracających się na grzbiet. To wszystko robią bez przymusu, najwyraźniej ze swej własnej woli. Szczęścia zdrowia pomyślności z takim przewodnikiem.
@Yagotta
OdpowiedzUsuń'Antoni Macierewicz znany minimalista'-piekne.
@YBK
OdpowiedzUsuńW trakcie kampanijnego plucia, ktoś mi powiedział, że na jednym ze spotkań gdzieś w Polsce, Antoni Macierewicz, odnosząc się do agenturalnej prowokacji Nowego Ekranu, wymienił też mój blog. Osobiście myślę, że to nieprawda, ale jeśli istotnie tak było, to o nim w żaden sposób nie można powiedzieć, że jest minimalistą.
Jak idzie o Ziemkiewicza, to nudy na pudy. Już chętniej bym się dowiedział, o jakiej wycieczce Wy wciąż gadacie.
Sądzę, że to prawda. Spotkało mnie ze strony AM dokładnie to samo, a wiem to, gdyż nie mniej jak 5 miłych mi osób (bardzo znanych, schowam więc nazwiska) pisało i telefonowało z opowiadaniem, jak to Antoni Macierewicz się koniecznie chciał wywiedzieć kim jestem, skąd wiem, itd, itp. W kuluarach pytał, świdrował, ostrzegał że niniejszy skromny komentator to najczarniejsza agentura - oczywiście z WSI. Nikt się nie złapał! Nikt z tych, na których mi zależy. To doświadczenie - gdy wiatr historii wieje, odsiewa ziarno od plew - przyjmuję z radością i pokorą.
OdpowiedzUsuńCoraz mniej osób łapie się na elaboraty z kazalnicy wygłaszane przez świeckiego świętego Antoniego (we wlasnym mniemaniu, albo jakoś tak). W wywiadzie dla Hejke poza wężowymi ruchami odtwarza już prawie w całości maskirowkę FYM-a. Prawie otwarcie mówi, że wszystko co Morozow z Millerem wysmażyli, to wierutne łgarstwa a Zespół będzie teraz "szukał miejsca tragedii, bo jasne jest że to nie nad Smoleńskiem, nie nadz tym lotniskiem się stało". Nie wierzyłem własnym uszom. No i ta czysta panika w oczach, w ruchach, i w narracji.
A co do wycieczki młodego pana xe to opowie sam. O ile zechce, bo trochę się jeszcze boi.
@YBK
OdpowiedzUsuńRzeczywiście ta rozmowa była bardzo dziwna. Jednak w tej freudowskiej pomyłce i w niebywałym napięciu Macierewicza zobaczyłam raczej to co on myśli o Hejke.
Nie dziwię się podejrzliwości i pochopności A.M. w sądach. Nie ma bardziej zaszczutych, i to od lat, ludzi jak on i jego rodzina.
@YBK
OdpowiedzUsuńZauważyłeś, że ostatnio obrodziło plotkami?
@Marylka
OdpowiedzUsuńOtóż to. A ja mogę powtórzyć raz jeszcze: coś dużo ostatnio plotek.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNawet ja mam dość świeżą plotkę!
Robi sie coraz gorecej,posel Antoni Macierewicz powinien sie zaczac juz naprawde bac jesli tu zaglada.
OdpowiedzUsuńJa nie wierze wlasnym oczom.Zona mi mowi,ze mam panike w oczach,ruchach i narracja mi sie placze jak poprosilem o kawalek drozdzowki z kawa.
A tak na powaznie,Toyahu,bardzo lubie Cie czytac ale wylacznie teksty glowne.
Komentarze jak np.ten pana YBK i wiele innych niszcza wg.mnie to wspaniale miejsce.Te idiotyczne'ktos mi mowil','ktos dzwonil i doniosl,ze podobno'sprawiaja,ze czuje sie jak na "pudelku".
Pozdrawiam jak zawsze b.serdecznie.
@tobiasz11
OdpowiedzUsuńA więc powtarzam: coś ostatniośmy się rozplotkowali.
@YBK
OdpowiedzUsuńWreszcie miałem okazję zobaczyć ten wywiad. Nie bardzo rozumiem. Sprawa jest czysta jak słońce. Ona powiedziała "mam wrażenie", a ponieważ on usłyszał "mam nadzieję" poprawił ją, że jej pewnie chodziło o "mam obawę". Zwykłe nieporozumienie.
Nie ma o czym gadać. Zwłaszcza że poza tym, Macierewicz jest, jak zawsze, bez zarzutu.
@Tojah
OdpowiedzUsuńKurczę, jak ja Cię lubię!
@Marylka
OdpowiedzUsuńI wzajemnie. Jak najbardziej.
@ybk
OdpowiedzUsuńWidzę , że ten "Wstęp do psychoanalizy" to całkiem niedawno czytałeś
Studencie wróć!
OdpowiedzUsuńJuż wkrótce nowy rząd przystąpi do pracy!!!
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?NR=1&v=I7IBLUAaVZI
@zawiślak
OdpowiedzUsuńA po cóż Ci nagle teraz Student? Czy może chodzi o kogoś innego?
@orjan
OdpowiedzUsuńCo? To oni nie pracują? Ja słyszałem, że tam praca wre na całego, tyle że oni się tym skromnie nie chwalą.
@Toyah
OdpowiedzUsuńKiedy czytam te wrzuty dot. Macierewicza to tęsknię choćby za wpisami tego nieszczęśnika z SGH.Naprawdę.
Turek na premiera!
OdpowiedzUsuń@zawiślak
OdpowiedzUsuńE tam! Jakie wrzuty? YBK coś tam chlapnął i od razu wrzuty.
@orjan
OdpowiedzUsuńSolozzo?
@Zawiślak
OdpowiedzUsuńNasz student used to be seen u Michała Dembińskiego.
Sam jestem ciekaw postępów ewolucji współczesnej szkoły ekonomii.
Ledwo za bramą uczelni, a już zderzyć się na raz z prozą i z Grecją - to ciut za dużo. Włochy od tego mogą stanąć. A tu nieco za wcześnie łysieć.
@toyah
OdpowiedzUsuńNie, tamten nie! Tu chodzi o Jurka.
Ale Turka, nie Marka.
@orjan
OdpowiedzUsuńJerzy Turek na premiera? Ten aktor? Niech już będzie. Byleby nie Tusk.
@toyah
OdpowiedzUsuńEeee, to ja widzę, że Ty jutubów nie otwierasz (16:34).
@orjan
OdpowiedzUsuńNie otwieram, bom nie w domu.
No ale teraz - jak najbardziej! Pan tu panie Pogorzelski...!!!!
Cudowne! Ja to dobrze cię znać.