Niedaleko miejsca gdzie mieszkam, znajduje się bardzo piękna willa, która od niepamiętnych czasów należała najpierw do Partii, a następnie do rządu. Kiedy byłem dzieckiem, ile razu do Katowic przyjeżdżał ktoś ważny, a więc jakiś de Gaulle czy Castro, wiadomo było, że będzie mieszkał właśnie tam, a kiedy już dzieckiem być przestałem, w pewnym momencie ów budynek został przeznaczony na czeski konsulat, i takim pozostał już do dziś. Na murze sąsiadującym z czeskim konsulatem, dokładnie naprzeciwko, można wciąż jeszcze bez wysiłku odczytać nabazgrany czerwoną farbą napis: „Bracie Czechu nie truj”. Może mi się tak tylko po tych wszystkich latach wydaje, ale mam wrażenie, że oryginalnie tam było napisane „Bracie Czechu nie truj Lecha”, tylko że tego Lecha gdzieś w międzyczasie wcięło. Ale chyba jednak coś źle zapamiętałem, bo główna część napisu jest bardzo wyraźna i nie bardzo wiem, w jaki sposób to ostatnie słowo mogło się zgubić. Może więc było tak, że całość tej prośby była wypisana ni tu, ale na jakimś plakacie, czy transparencie.
Nieważne. To co się liczy, to fakt, że najprawdopodobniej z całej naszej dzielnicy jestem dziś jedną z nielicznych osób, które wiedzą, skąd się ten napis tam wziął i o co w nim chodziło. A jest tak jak mówię, wcale nie dlatego, że jestem taki stary, ani też dlatego, że jakoś szczególnie się zawsze pewnymi sprawami interesowałem, ale przez czysty przypadek. Otóż jeszcze za komuny, choć już pod sam jej koniec, w pewnej wiosce na Morawach o nazwie Stonawa, komunistyczne władze Czechosłowacji postanowiły wyciąć duży kawał lasu i wybudować w tamtym miejscu koksownię. Na ten pomysł zareagowali czescy i polscy ekolodzy, i solidarnie się decyzji władz postawili. Nie bardzo dziś pamiętam, jak się ten protest rozwijał i jak zakończył, ale pamiętam, że pewnego dnia pod „moim” konsulatem doszło do mikroskopijnej demonstracji naszych lokalnych ekologów. Jak mówię, protest był mikroskopijny – zaledwie kilkadziesiąt osób – jednak na tyle duży, że trudno go było w tamtych latach nie zauważyć. Stałem sobie więc z boku, patrzyłem na tych peerelowskich zielonych wznoszących hasła typu „Stonawa zagłada”, czy własnie to wspomniane wyżej „Bracie Czechu nie truj Lecha”, i w pewnym momencie zobaczyłem, że wśród demonstrujących nagle pojawili się jacyś nowi, wyciągnęli takie małe składane pałki i zaczęli tych ekologów zwyczajnie lać.
I to zdarzenie musiałem już zapamiętać. I samo zdarzenie i wszystko co mu towarzyszyło. Trochę oczywiście przez to, że tych demonstracji w tamtych czasach aż tak dużo nie było, ale przede wszystkim przez tych panów z rozkładanymi pałkami, no a już najbardziej przez to, że wśród nich rozpoznałem pewnego mojego sąsiada, a jeszcze wcześniej kolegę z podwórka. Biegał on wraz ze swoją ferajną w tę i z powrotem między tymi ekologami i walił ich gdzie popadnie tą swoją pałeczką. To było naprawdę coś. To było coś naprawdę dużego.
Przypomniałem sobie ten napis na murze naprzeciwko czeskiego konsulatu w Katowicach, a przy okazji tamto zdarzenie sprzed lat, chwilę po tym, jak obejrzałem na youtubie nadesłany mi przez Pawła film, pokazujący bardzo wyraźnie i w zwolnionym tempie, jeden, drugi i trzeci raz, scenę, kiedy to 11 listopada, podczas rozpędzania warszawskiej demonstracji, przez policję, jakiś chłopak w cywilu, bezlitośnie i w kompletnym amoku, najpierw pierze, potem obezwładnia gazem, a następnie kopie, jakiegoś innego, nawiasem mówiąc kompletnie bezbronnego, chłopaka. Piszę „w cywilu”, bo jak wszyscy, którzy czytają ten tekst już wiedzą, ów napastnik to policjant, a poza tym, na filmie widać wyraźnie, że to akurat nie może być nikt inny, jak właśnie policjant. Obejrzałem ten film, a przy okazji jeszcze parę innych filmow i zdjęć z tych uroczystości, i w pierwszej kolejności uznałem, że wszystkie moje podejrzenia co do tego, że tego właśnie 11 listopada władza miała na celu sprowokowanie takich zamieszek i takiego zbiorowego nieszczęścia, by w reakcji na to co się stało, wprowadzić coś w rodzaju permanentnego stanu wyjątkowego, który następnie pozwoli jej najpierw, z pewnym społecznym poparciem, zdelegalizować wszelką prawicową opozycję, a przy okazji w miarę suchą nogą przejść przez przyszłoroczny kryzys, że wszystkie te podejrzenia były jak najbardziej słuszne. To właśnie w tym celu, rzuciła ona na miasto bandy tych policjantów w cywilu, z jednym tylko zadaniem – by doprowadzili oni do rozruchów na skalę dotychczas niespotykaną. Kiedy się ogląda ten film, zachowanie tego policjanta, ale też zachowanie jego kolegów, nie można mieć najmniejszej wątpliwości, że wszystko co oni robią, ma na celu ten jeden, jedyny efekt. Choć jedną śmierć i jeden wielki wstrząs.
No więc to było to, co sobie pomyślałem w pierwszej chwili. Jednak już w chwilę potem, przypomniałem sobie tę Stonawę, tamtą demonstrację pod czeskim konsulatem w Katowicach, i tego mojego byłego kolegę, tłukącego jednego z ówczesnych ekologów swoją specjalną rozkładaną pałką, i pomyślałem sobie, że tamto się w żaden sposób nie skończyło. Że wciąż trwa w najlepsze, i się nie skończy dopóki będziemy mieli to, co mamy dziś.
Żyjemy w czasach, kiedy wokół dzieje się tyle różnorakich rzeczy, a wszystkie są tak interesujące i tak barwne, że nie sposób przejmować się już czymkolwiek dłużej niż jeden dzień. W związku z tym, ja naprawdę nie mam nadziei, że to co nakręcił ów anonimowy świadek, zmieni cokolwiek w naszej zbiorowej świadomości. Nie mam najmniejszej nadziei, że nawet gdyby ten film telewizja TVN24, a za nią wszystkie pozostałe stacje telewizyjne, nadawała przez następny miesiąc od rana do wieczora – wraz z odpowiednim komentarzem, czy bez owego komentarza – ogromna większość społeczeństwa by się w pewnym momencie tym wszystkim zaledwie znudziła, i zaczęła prosić o powtórkę „Tańca z gwiazdami”, lub ostatniego odcinka programu „Top Model”. I to uważam za coś absolutnie porażającego. Przede wszystkim dlatego, że to z czym mieliśmy w miniony piątek do czynienia, stanowi w najgorszym wypadku ten sam – a prawdopodobnie jednak znacznie gorszy – rodzaj zdarzenia, jakie miało miejsce przed laty w Los Angeles, kiedy to dwóch policjantów brutalnie pobiło jakiegoś zaćpanego, agresywnego czarnego motocyklistę, ktoś ten incydent przypadkiem nakręcił kamerą wideo, i przez to czarni mieszkańcy miasta, Los Angeles zwyczajnie spalili. Dlaczego my nie spalimy Warszawy? Dlatego mianowicie, że taki to jest ten nasz charakter. Ludzi łagodnych i cierpliwych. Niektórzy mówią, że i posłusznych.
Ale tak to już jest w tym naszym świecie. Że całe nasze życie to walka z tymi, co naszą łagodność traktują albo jako okazję do wyżycia się, albo do wymuszenia na nas pewnych zachowań, dzięki którym oni się wykarmią. I muszę przyznać, że ile razy mnie ktoś w życiu pytał, czego najbardziej nie lubię, to nigdy nie mówiłem, że głupoty, podłości, kłamstwa, czy zdrady – a przynajmniej nie przede wszystkim – ale zawsze w pierwszej kolejności ludzi, którzy wykorzystują naszą łagodność dla swoich bardzo niskich celów. Zwykle tego typu zachowania przejawiają się w zwykłych codziennych kontaktach w domu i w pracy. W mojej sytuacji najprościej by było wspomnieć o tym, jak traktuje mnie pani Toyahowa, która doskonale wie, że w stosunku do mnie może sobie pozwolić na wszystko, i oczywiście – w tej chwili już na zasadzie odruchu – na wszystko sobie pozwala. No ale nie będę się skarżył, bo przede wszystkim sam sobie zgotowałem ten los, a poza tym, w tym stanie rzeczy potrafię dojrzeć pewną wartość. Nie jestem jednak w stanie zaakceptować sytuacji, kiedy to ludzie mniej lub bardziej obcy, pozwalają sobie w stosunku do innych – równie obcych – osób, na tego typu, nazwijmy to, poufałość. I przykłady tu możnaby mnożyć. Proszę zwrócić uwagę, że ile razy zdarza nam się, że ktoś nas potraktuje jak szmatę, to najczęściej jest tak, że ów ktoś, musi wcześniej zorientować się, że akurat z nami tak można. Z kimś innym – już nie. Ale z nami, owszem. Bo powszechnie wiadomo, że my nasze oburzenie schowamy głęboko w sobie. Bo tacy już jesteśmy. Uważam więc ten rodzaj kalkulacji za podłość i grzech największy.
W przypadku, o którym w dzisiejszym tekście piszę, chodzi jednak o coś więcej. To nie tylko jest tak, że – traktowany tu oczywiście wyłącznie jako symbol czegoś szerszego i znacznie ważniejszego – Donald Tusk doszedł do wniosku, że świat w jakim mu przyszło funkcjonować, jest na tyle delikatny, że to mu daje prawo do zupełnie nieograniczonego się tu panoszenia. Że ponieważ otaczają go wyłącznie jednostki słabe, on tu będzie panem. On będzie wszystkich traktował jak swoje psy. I w dodatku będzie to robił w poczuciu całkowitej bezkarności. Chodzi, jak mówię, o coś więcej. Donald Tusk – powtarzam, traktowany tu jedynie jako symbol – doszedł do przekonania, że sama bezpośrednia agresja to za mało. Że, choćby dla wzmocnienia poczucia własnego komfortu, powinien doprowadzić do tego, że ten cały motłoch, tę zbieraninę prostych, łagodnych, łatwowiernych, naiwnych i w gruncie rzeczy dobrych ludzi, należy odpowiednio postraszyć. Należy im dać do zrozumienia, że jeśli oni tylko spróbują podnieść głowę, to dopiero wtedy zobaczą, na czym polega prawdziwe piekło. Ja wiem, że polityka to sztuka walki, ale skoro jest wojna, to i ja nie zamierzam się poddawać już na samym jej początku.
Nadchodzi bardzo ciężki rok. Osobiście jest mi bardzo trudno wyobrazić sobie, jak to będzie, kiedy zrobi się naprawdę źle. Ale ludzie, którym wierzę, mówią, że nadchodzi rok bardzo, bardzo ciężki. I zakładam, że będziemy wszyscy mieli kłopot. Ale, ponieważ wierzę w te przepowiednie, uważam też, że i Donald Tusk – cały czas traktujemy go tu wyłącznie jako tak zwaną „figurehead” – świetnie wie, co się kroi. A wiedząc to, zapewne uznał, że już nie wystarczy zwyczajnie, tak jak dotychczas, straszyć nas, tych biednych, nicnierozumiejących ludzi, tym czymś, co się stanie, kiedy Platforma Obywatelska utraci władzę, ale pokazać im film, na którym wszystko będzie widać wyraźnie i w kolorze. No i ten film postanowił dla nich nakręcić. A do tej roboty wynajął tych wszystkich, którzy zawsze się do tego najlepiej nadawali, a więc służby i media. Że się nie do końca udało? Trudno. Zawsze można spróbować raz jeszcze. A jak nie wyjdzie – bo to, że to bydło jest takie łagodne i spokojne, ma swoje dobre, ale też niestety i złe strony – to trzeba będzie spróbować jeszcze raz. Po co? Dla władzy i pieniędzy. Wyłącznie dla władzy i pieniędzy. Dla niczego więcej.
Dlatego też, jedyne co mi w tej chwili przychodzi do głowy, to myśl taka, że kiedy wreszcie się otrząśniemy z tego poczucia, że zawsze może być gorzej, i że dziś najważniejsze jest, by nie stracić tego naszego spokoju i cierpliwości, będziemy wiedzieli co trzeba zrobić już od samego początku. I to nie dlatego, że za tym gestem będą stały jakieś względy praktyczne – w końcu kto z nas kiedykolwiek był aż tak bardzo praktyczny? – ale, ot tak, żeby sobie nie pluć później w brodę, że przegapiliśmy ten jeden moment, kiedy można było się zachować godnie i odważnie. I mam tylko nadzieję że wszyscy świetnie wiemy, kto stoi na samym końcu tego marzenia.
Jeśli kogoś powyższy tekst w jakikolwiek sposób nastroił pozytywnie, bardzo proszę, niech wspomoże ten blog finansowo, a jeśli ktoś uważa, że coś za coś, niech te pieniądze wpłaci Coryllusowi w jego księgarni i kupi sobie moją książkę o liściu. Zapewniam, że nie pożałuje. Dziękuję.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJest taki wiersz Zygmunta Krasińskiego:
Cokolwiek będzie, cokolwiek się stanie,
Czy strach i popłoch zdejmie ziemię wszędzie,
Aż świat od osi zadrży po krawędzie;
Czy mądrość święta w pokoju zasiędzie
I pod nią ziemia ta odetchnie biedna -
A ona wszystko zgodzi i pojedna;
Cokolwiek będzie, cokolwiek się stanie,
Jedno wiem tylko: sprawiedliwość będzie,
Jedno wiem tylko: Polska zmartwychwstanie,
Jedno wiem tylko: na dziejów przestrzeni
Grób nasz nam w życia gmach się przepromieni.
Jedno wiem tylko: krzykniemy serdecznie:
“Bądź Ty pochwaleń, święty Boże, wiecznie!”
@raven59
OdpowiedzUsuńPewnie jest tak jak pisał Krasiński. Jedyne czego się obawiam, to to, że Pan Bóg mógł już do nas stracić cierpliwość. W końcu, jak długo można?
@Toyah
OdpowiedzUsuńBóg jest nieskończenie cierpliwy choć jednak zesłał deszcz siarki i ognia na Sodomę i Gomorę. Ocalił Lota, jego żonę i córki:
"Rdz. 19, 24.
24 A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana .
25 I tak zniszczył te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność.
26 Żona Lota, która szła za nim, obejrzała się i stała się słupem soli."
@Toyahu,
OdpowiedzUsuńNa samym koncu tego marzenia w moim przypadku stoja moje dzieci w liczbie czworo.Marzy mi sie ich powrot do Polski i godne zycie.
@tobiasz11
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w końcu wrócicie. To się wreszcie poznamy.
alez policja od zawsze pierze w pierwszej kolejności tych ... postronnych! Czemu?
OdpowiedzUsuń1 - żeby wzbudzić strach - ludzie łączą z pobitym nie działania policji czy tajnych służb, ale demonstrujących.
2 - bo atakowanie samych demonstrantów jest zbyt ryzykowne, i łatwo oberwać samemu
3 - bo pobicie postronnego odbywa się przy mniejszej ilości świadków.
@VideoBlog Niezgody
OdpowiedzUsuńLogiki pierwszego punktu nie rozumiem. Trzeci punkt się nie zgadza. Oni najwyraźniej bardzo chcieli, żeby to zdarzenie widziało jak najwięcej osób.
@VideoBlog Niezgody
OdpowiedzUsuńBo widok bitego bezbronnego jest tak stretrujący, że wielu ludzi odreagowuje zwalaniem winy na bitego. I jeszcze ma ochotę mu dokopać.
Takie same są reakcje na bicie i mordowanie osoby bezbronnej słowem i śmiechem. Wystarczy przypomnieć tę nieszczęsną Anię Bałon.
@Toyah
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi się straszna rzecz, która mi uświadomiła, czym jest środowisko dziś nazywane Salonem. Kiedy został zakatowany ksiądz Popiełuszko, usłyszałam od tych ludzi takie zdanie: "To straszne co się stało, ale trzeba sobie powiedzieć, że to jest na naszą korzyść, Dzięki temu mamy ich w garści". Tak sobie miło gawędzili obecni ludzie władzy, a ja ich znienawidziłam po wsze czasy. I dlatego wiem, że żaden z nich nie ma żadnego problemu z biciem, zabijaniem - to są "tylko interesy", jak mawiają w filmach gangsterskich zawodowi zabójcy. Dlatego myślę, że masz rację, że tu miała być ofiara śmiertelna i tylko przez przypadek nie wyszło. A ten policjant za to, że nie skończył roboty stanie przed sądem. Ale i tak dostanie wyrok w zawieszeniu.
@Marylka
OdpowiedzUsuńTe akurat rozumiem. Tylko nie bardzo wiem, w jaki to sposób to że ludzie odbiorą skopanie tego człowieka jako jego zasługę, ma budzić strach.
Poza tym, mam wrażenie, że my się tu w ogóle niepotrzebnie nad tym zastanawiamy, skoro ten blog niezgody nawet nie czyta tego, co my do niego mówimy. Wyłącznie gada.
@Marylka
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię bardzo, ale to akurat jest nic takiego. Intelektualiści mają to do siebie, że muszą cały czas wymyślać różne koncepty, podczas gdy umysłu zwyczajnie nie starcza.
@Toyah
OdpowiedzUsuńTo budzi taki zbożny strach. Stalina ludzie się bali i go uwielbiali. I wyzwalał w nich najohydniejsze instynkty.
Myślę, że takie są marzenia tego symbolicznego Tuska.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNo ale z tych konceptów wychodzą różne rzezie, rewolucje i inne świństwa. To intelektualistom trzeba przyznać.
P.S. Miałeś mi coś wysłać!
Zaraz będzie Pospieszalski w TVP Info.
OdpowiedzUsuń@Marylka
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię bardzo, ale to akurat jest nic takiego. Intelektualiści mają to do siebie, że muszą cały czas wymyślać różne koncepty, podczas gdy umysłu zwyczajnie nie starcza.
@Marylka
OdpowiedzUsuńOglądałem. Ważne i mocne.
@Marylka
OdpowiedzUsuńPrzepraszam. Za godzinę będę w domu to Ci wyślę.
Toyahu - czytam...ale nie sposób ustosunkować się do wszystkiego, podejmuje temat który uważam za istotny - choć oboczny.
OdpowiedzUsuńA Marylka trafiła w sedno - strach ma zawsze złe konotacje. Ludzie patrząc na bitego człowieka zaczynają się bać - już nie kojarzą Święta Niepodległości i marszów z czymś dobrym, pięknym, radosnym ale z biciem i szarganiem ludzkiej godności.