sobota, 26 listopada 2011

Marionetki

Gdyby komuś ta informacja była potrzebna do czegokolwiek, chciałbym zadeklarować, że Coryllus jest przede wszystkim moim kumplem, którego lubię i którego towarzystwo, za każdym razem, jak się widzimy – a niekiedy to się zdarza – jest mi bardzo miłe. Jakby tego było mało, Coryllus jest jedynym blogerem, a niewykluczone, że ostatnio jedynym praktycznie autorem, jakiego czytam. Z przykrością zauważam jednak ostatnio, że mój kumpel Coryllus przeżywa ciężki czas. A polega to na tym, że to co u mnie na przykład rozkładało się przez te wszystkie lata mniej więcej równomiernie, u niego skumulowało się w postaci niemal bomby atomowej. A mam tu na myśli to okropne przekonanie, że nie ma ludzi.
W sumie nic takiego. Przy zachowaniu odpowiednich proporcji, do tego samego wniosku już przed wielu, wielu laty doszedł choćby Kamil Cyprian Norwid, zapłakując się choćby nad kwestią owej sceny, tak małej i zbudowanej „tak niemistrzowsko”, czy nad faktem, że już nigdzie nie ma człowieka, lecz już tylko wyłącznie interesy. A więc, cóż nam taki Coryllus? Cóż ja? Mimo to, kiedy czytam, co on nam dziś chce powiedzieć, jest mi przykro, bo nie mam sposobu, by w tym wszystkim nie zauważyć tego, jak on się męczy. I żeby jeszcze można było mieć nadzieje, że on się tak pomęczy i wróci do poprzedniego stanu, to możnaby było na te jego żale machnąć ręką. Niestety, z tej drogi raczej odwrotu nie ma. Bo problem polega na tym, że Coryllus ze swoimi pretensjami do świata nie działa w pustce, ale właśnie w tym parszywym świecie. A świat ten przecież nie stoi bezczynnie, lecz na jego słowa – pośrednio, czy bezpośrednio – reaguje. No a co Coryllusowi po reakcji, która tylko potwierdza jego diagnozę? Że nie ma człowieka, lecz tylko interesy. Pozostaje więc tylko się już dalej pieklić.
Uważam, że Coryllus nie ma racji. Uważam, że Coryllus się myli. I wcale nie jeśli idzie o diagnozę, bo ona akurat jest jak najbardziej słuszna, ale co do tego pieklenia się. Moim zdaniem, Coryllus, poświęcając całe swoje serce i talenty walce z bandą durniów bez talentu, bez serca i bez jakichkolwiek ambicji, poza tą jedną, by nie spaść z tego krzesła, na którym jakiś czas pozwolono im przez chwilę posiedzieć, może liczyć tylko na jeden tego swojego zaangażowania efekt: że oni go jeszcze bardziej znienawidzą. A to i tak w najlepszym wypadku, bo może jeszcze bardziej prawdopodobne jest, to, że go uznają za wariata. I to nie dlatego, że go za wariata uznają faktycznie, ale dlatego, że z tą myślą im będzie lżej. A po co mu to? No po co?
Jak już tu podkreśliłem, ale też podkreślam przecież od lat, nie ma ludzi. I to jest nasze prawdziwe zmartwienie od lat. I to nie ma ludzi nie tylko w polityce, która nas tak dziś pasjonuje. Nie ma ludzi w każdym możliwym innym miejscu publicznej przestrzeni. Nie ma ludzi w dziennikarstwie, w literaturze, w sztuce, w piosence, w filmie, w aktorstwie. Nie ma ludzi wśród lekarzy, profesorów, księży, adwokatów, nauczycieli. Nie ma wreszcie ludzi wśród tych, którzy mieszkają obok nas i obok nas się zadręczają codziennie tym wszystkim co nas spotyka. A zadręczają się tak samo bardzo jak my, którzy na nich patrzymy i załamujemy nad nimi ręce. Dlaczego tak jest? Dlatego, że taki właśnie jest ten świat. Świat, w którym, jeśli chcemy znaleźć człowieka, to musimy go szukać tam, gdzie wydawałoby się, że go już z całą pewnością nie znajdziemy. A on z całą pewnością będzie tak piękny, tak mądry i tak wielki, że świadomość jego istnienia, w tym paskudnym i zepsutym świecie, powinna nam pozwolić nadrobić wszelkie uprzednie zawody. I do tego bym namawiał wszystkich, w tym mojego kumpla Coryllusa. Byśmy się przestali przejmować nędzą, ale się skupili na bogactwie.
Mieliśmy kiedyś Jarosława Kaczyńskiego, wielkiego polityka, wspaniałego Polaka i patriotę. Stało się jednak tak, że źli ludzie, którzy polowali na niego od czasu, gdy objawił przed nimi całą swoją siłę, wreszcie znaleźli na niego sposób. Nie. Nie kupili go. Nie zastraszyli. Nie sterroryzowali. Nawet go nie zabili. Odebrali mu natomiast sens życia. Kazali mu zdać sobie sprawę, że już nigdy nie będzie szczęśliwy. I w ten sposób go pokonali. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ci, na których on liczył i którym uwierzył, i którzy mieli o niego dbać i strzec go jak oka w głowie, przez cały czas mieli na uwadze wyłącznie swój osobisty, doraźny interes. No i go dla nas stracili. Cały czas mam w głowie ten fragment z filmu „Lider”, który w zamierzeniu głupich i złych ludzi, miał podobno pokazać Polsce polityka zwycięskiego i przyszłego przywódcę, a zamiast tego dał nam obraz staruszka, który siedzi przy stole nad starymi zdjęciami, ogląda w nich całe swoje, jakże kiedyś szczęśliwe życie, i oświadcza, że dla niego świat się skończył 10 kwietnia 2010 roku, i że on już wie, że, cokolwiek się stanie, tej utraty już nic nie zmieni. Ja wiem, że to co teraz mówię, dla wielu jest czymś niedopuszczalnym i zasługującym na potępienie, ale, przyznam uczciwie, że wolę się dowiedzieć, że się myliłem, niż żyć złudzeniami. Zwłaszcza że, jeśli się ma okazać, że jednak mam rację, będę miał czas, by się przygotować do tego co szybkimi bardzo krokami nadchodzi.
Uważam mianowicie, że jeśli faktem jest, że Smoleńska Katastrofa miała na celu zniszczenie jedynego faktycznie człowieka, który mógł w jakikolwiek realny sposób zagrozić władzy Systemu, i że ten plan zrealizowała w sposób wręcz modelowy, to teraz możemy się już spodziewać najgorszego. Uważam że Donald Tusk, jako przedstawiciel interesów Systemu, zrobi wszystko, by nie oddać władzy. Jest bowiem całkowicie oczywiste, że nie po to się przeprowadza taką operację, jak operacja smoleńska, by po pewnym czasie powiedzieć, że tak, faktycznie, sprawę spieprzyliśmy, i się poddać. To zresztą widać już od dłuższego czasu. Pamiętam jak, kiedy po zeszłorocznych wyborach prezydenckich napisałem, że System sfałszował wynik wyborów na korzyść Bronisława Komorowskiego, bardzo wówczas stanowczo zaprotestował nasz kolega LEMMING, wyjaśniając swoje stanowisko tym, że dopóki system zabija, to zawsze można kogoś znaleźć i go posadzić i sprawę załagodzić. Jeśli jednak dochodzi do fałszowania wyborów, to znaczy, że mamy do czynienia z prawdziwą wojną. Otóż ja mam podejrzenie graniczące z pewnością, że System już wtedy wiedział, że nie ma odwrotu i tamte wybory sfałszował. I w ten sposób w istocie rzeczy wypowiedział nam wojnę. Dziś zatem sytuacja jest taka, że wprawdzie polityczna opozycja jest rozbita, jednak, z jednej strony, wciąż jest bardzo poważna pewność, że przyszły rok przyniesie Polsce krach, którego społeczeństwo zwyczajnie nie wytrzyma, a z drugiej, że od 10 kwietnia ubiegłego roku nagromadziło się w społeczeństwie wystarczająco dużo bardzo konkretnych, i to bardzo pozytywnych emocji – niezależnych zupełnie od kondycji, w jakiej znajduje się polityczna opozycja i sam Jarosław Kaczyński – których nie będzie można w żaden sposób uciszyć. I dlatego System postanowił zastosować tzw. uderzenie wyprzedzające. Ja wiem, że Coryllus nie lubi tych wszystkich militarnych porównań. Ale tak to jest. To jest właśnie uderzenie wyprzedzające.
Na czym ono polega? Otóż moim zdaniem chodzi o to, by, dopóki jeszcze to napięcie nie jest na tyle szerokie, by groził nam wybuch powszechny, sprowokować awanturę, którą się da jakoś kontrolować, a ową kontrolę przeprowadzi się tak, by, z jednej strony, była ona jak najbardziej spektakularna, a jednocześnie by mogła zostać błyskawicznie spacyfikowana, i by ta pacyfikacja, podobnie jak sama awantura, została przeprowadzona tak brutalnie, by w ten sposób można było zapewnić Systemowi choćby rok spokoju. Akurat na ten, jak się wszyscy spodziewają, najbardziej ciężki okres. Do pierwszej próby – na szczęście, kompletnie nieudanej – już doszło. Jestem z każdym dniem coraz bardziej pewien tego, że przed Świętem Niepodległości, System miał już gotowe wszystkie przepisy konieczne do tego, by najpierw zdelegalizować Prawo i Sprawiedliwość, następnie zakazać jakichkolwiek demonstracji, a w rezultacie wywołać wśród podstawowej części społeczeństwa nastrój ulgi, że nie doszło do najgorszego. No a później już tylko spokojnie czekać aż dojdzie do kolejnych rozruchów, które się natychmiast stłumi. I to się stłumi tak, żeby już nikomu do głowy nie przyszło podskakiwać. W końcu, Polacy – jak wiemy – są niezwykle łagodnym i spokojnym narodem, który bardzo nie lubi widoku krwi.
A zatem – nie udało się. System poległ od własnej broni. Nie wziął pod uwagę, że owa łagodność, na którą w dłuższej perspektywie tak bardzo liczył, zostanie zademonstrowana znacznie wcześniej, i to w skali wręcz porażającej. Nie pomogły media, nie pomogli ściągnięci z Niemiec bandyci, nie pomogli lokalni bolszewicy, nie pomogły wynajęte służby. Nie łudźmy się jednak. Oni będą nadal próbować, i to bez względu na to, czy trafi się ku temu dobra okazja, czy tej okazji nie będzie, i trzeba będzie ją stworzyć samemu. Będą próbować, i niech nas Bóg broni, byśmy się dali w tę ich parszywą grę wciągnąć. Niech nas Bóg broni. A to już naprawdę niedługo. Już naprawdę za kilka miesięcy, może za pół roku, a może za rok – nie wiadomo, ale już naprawdę niedługo – oni będą musieli się poddać. I wówczas odbierzemy z tych ich splamionych krwią rąk Polskę, i się o Nią zatroszczymy. A oni zostaną ukarani. Ale dziś pod żadnym pozorem nie możemy się dać wciągnąć w tę grę. Stójmy cierpliwie, jak to pięknie nam przekazał Poeta, „na jednej nodze, gotowi do skoku”. Bo oni aż piszczą, byśmy ulegli.
Zapyta mnie pewnie mój serdeczny kumpel Coryllus, z kim im tę naszą Polskę z tych czerwonych rąk będziemy wyrywać? Z nimi? Z tą bandą kompletnie ogłupiałych, lub, jeśli nawet nie ogłupiałych, to sprzedajnych bałwanów? To z nimi mamy tę Polskę im odbierać? Otóż tak. Właśnie z nimi. Ze wszystkimi, którzy, gdy przyjdzie ten moment, zgodzą się wziąć w tym powszechnym geście demonstracji jak działa Prawo i Sprawiedliwość udział. Bo tak właśnie wygląda ten świat. To co się liczy tak naprawdę, zawsze jest gdzieś ukryte, czasem tak głęboko, że bardziej przenikliwe od naszych oczy, nie są tego w stanie na codzień wypatrzeć. Więc nie gniewaj się na nich, i daj im spokój. Ja już to w tym miejscu mówiłem parokrotnie: fizyki nie zatrzymasz. I tak samo będzie z nimi. Nawet jak nie będą chcieli się w tym wszystkim odnaleźć, zostaną do tego zmuszeni. Nie przez nas. Broń Boże! Jak ktoś chce, niech sobie to nazywa Naturą.

Zachęcam gorąco do kupowania książki, której okładka tak pięknie zdobi ten blog. Zapewniam, że warto. No i proszę nas wspomagać finansowo pod podanym obok numerem konta. Dziękuję.

4 komentarze:

  1. @Toyah

    Luźne refleksje na szybko.
    .
    Ludzie są Toyahu.
    Można na moment poskromić emocje i po prostu sobie policzyć:
    http://jazgdyni.nowyekran.pl/post/29934,matematyka-a-emocje
    Ale dlaczego ludzie są, a jakby ich nie było?
    Bo ludzie stracili wiarygodność.
    Stracili ją przyjaciele i to nawet bliscy. Stracili ją dziennikarze. Który z nich jest dla nas w pełni wiarygodny? Pospieszalski? Wildstein? Brak wiarygodności całej klasy zawodowej rozciąga się także na nich. Stracili wiarygodność profesorowie i inni naukowcy. Tak się porobiło, że nawet epokowe E=mc2 Einsteina jest wątpliwe.

    A wiarygodność jedynego polityka o którym w tym aspekcie można rozmawiać, czyli Jarosława Kaczyńskiego, jest zawoalowana. Ale jest.
    Reszta, jak słusznie mówicie, to interesy i służby.

    .

    Też uważam i nawet pisałem, że 11.11.11 to była pierwsza poważna próba ciosu wyprzedzającego. Z wszystkimi konsekwencjami o czym piszesz. Cóż, na nasze (i Polski) szczęście, tym łachudrom i nieudacznikom, jak zwykle nie wyszło.
    Ale będą próbować jeszcze wiele razy.
    Napisałem, że dla mocodawców polskich władz, tożsamość narodowa i tradycja, przez światłych Europejczyków, zwana nacjonalizmem, jest wg. nich atawizmem. A atawizmów trzeba się wyzbywać. Sądzę, że chrześcijaństwo też już zaliczyli do atawizmów.

    .

    Nie wierzę, że System złamał Jarosława Kaczyńskiego do końca. Ludzie z misją wykazują się zadziwiająco wielką odpornością. Na to liczę.
    Bo jeśli nie - to chroń nas Panie Boże!

    OdpowiedzUsuń
  2. @jazgdyni
    Mam nadzieję, że poradzimy sobie i tak. Jak mówię, to jest kwestia fizyki. My nie mamy nic do gadania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie tylko u Ciebie, Toyahu, takie klimaty....
    http://solidarni2010.pl/n,1776,13,jamci-krok-wstecz-inwentaryzacja-czyli-adwent-2011.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Off-topic

    http://www.youtube.com/watch?v=Cw2iHSQP21g&feature=related

    Dobrze kiedyś pisałeś, spalić to gówno.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...