sobota, 18 grudnia 2021

O Kaście z przecinkami i bez

 

      Ja mam oczywiście świadomość, że jest dziś wśród nas tyle interesujących zdarzeń, że to o czym zamierzam pisać w tę przedświąteczną sobotę, może nie robić na wielu z nas szczególnego wrażenia, ja natomiast od paru dni mam to coś w głowie i przyszedł właśnie na to czas. Otóż, jak pewnie wiemy, znany nam chyba dobrze, człowiek wielu ważnych funkcji przy praktycznie wszystkich dzisiejszych władzach, został skazany przez Kastę na szereg bardzo wysokich grzywien za nazwanie sędzi Gelsdorf oraz sędziego Rączkę – złodziejami. Wydający wyrok sędzia, uzasadniając wyrok, stwierdził wprawdzie, że wypowiadając zdanie, że „sędziowie, którzy są złodziejami, nie powinni mieć prawa do dalszego orzekania”, nie zarzucił Gelsdorf i Rączce, że kradną, bo „to byłby absurd”, natomiast ich w sposób oczywisty „znieważył”... No dobra, tu też tak jest nie do końca. Autor tego przedziwnego uzasadnienia powiedział coś więcej. Otóż, jest też możliwe, że Piotrowicz, kierując w stronę Gelsdorf i Rączki ową obelgę, nie miał akurat ich na myśli, ponieważ oni jednak mieli prawo odebrać ją jako uwagę osobistą, to stąd Piotrowicz ma się zamknąć i płacić.

       Na temat owego wyroku i jego uzasadnienia wypowiedzianych zostało już wiele słów, ja jednak mam wrażenie, że o jednej rzeczy zapomniano tu dokumentnie. Otóż, jeśli przyjrzeć się dokładnie wypowiedzianemu przez Piotrowicza zdaniu, jego przesłanie – nawet w zatrutych nienawiścią do PiS-u umysłach wspomnianych trzech sędziów – wcale nie jest przede wszystkim takie, że Gelsdorf i Rączka to złodzieje, ale – co jest jeszcze bardziej absurdalne – że sędziowie nie powinni orzekać. Popatrzmy może na zdanie takie: „Nauczyciele, którzy są idiotami, nie powinni uczyć”, czy „Wszyscy księża, którzy są pedofilami, powinni zostać pozbawieni święceń”. Owszem, jeśli ktoś ma umysł interesującej nas trójki sędziów, może sobie uznać, że owe zdania mówią nam w sposób dobitny i jednoznaczny, że wszyscy księża są pedofilami, podobnie jak nauczyciele idiotami, i mimo że przy pewnym wysiłku można na absurdalność owego przekazu machnąć ręką, to wciąż będzie on absurdalny. Nie można jednak w żaden sposób przekreślić absurdalności żądania, by wszyscy nauczyciele i wszyscy księża zostali pozbawieni prawa wykonywania swojego powołania, no a już z całą pewnością gdy chodzi o księdza Lemańskiego, Sowę, czy Kramera. A to właśnie miało miejsce w przypadku wyroku warszawskiego sądu.

       Pisząc swoją książkę o języku angielskim zwróciłem uwagę na zdanie „Kiedy policja dostała się do środka, wszyscy zostali zastrzeleni”, wskazując na zawartą w nim dwuznaczność polegającą na tym, że tak naprawdę, bez odpowiedniego kontekstu, nie wiadomo, czy bandyci już na policjantów czekali, czy może policja weszła za późno, bo już wszyscy nie żyli. Tak jest jednak tylko w języku polskim. W języku angielskim, dzięki użyciu albo czasu Past Perfect, albo Past Simple, możemy bardzo precyzyjnie określić, czy to policjanci weszli i wszystkich pozabijali, czy bandyci wcześniej swoje ofiary. Podobnie jest w przypadku zdania za które Gelsdorf i Rączka poprosili swojego kumpla sędziego, by im Piotrowicza odpowiednio załatwił. W języku polskim, owo zdanie gramatycznie pozostaje absolutnie dwuznaczne, a w przypadku klasycznych idiotów, jak sie okazuje, dwuznaczne również logicznie. Język angielski natomiast rozróżnia bardzo ściśle, a w dodatku ma w zanadrzu odpowiednie środki, by rozróżnienie to egzekwować w praktyce, a więc dwa rodzaje zdań podrzędnie złożonych dzielić na tak zwane defining i non-defining. Jeśli ja w języku angielskim napiszę zdanie: „Every teacher who is an idiot should be out of their profession”, w tym zdaniu nie ma absolutnie nic niejasnego. Tam nie ma słowa o tym, że każdy nauczyciel jest idiotą, a tym bardziej nie ma sugestii, by wszystkich nauczycieli pozbawić prawa do wykonywania zawodu. Jeśli jednak zdecyduję się przed „who” i „should: wstawić przecinki, otrzymujemy tak zwany
non-defining relative clause, a to nam tworzy przekaz, że nie dość, że każdy nauczyciel to idiota, to jeszcze uczyć mają nie nauczyciele, ale sędziowie, lekarze, a najchętniej młodzież szkolna. To, jeśli zdanie jest zapisane, gdyby jednak Stanisław Piotrowicz swoją opinię na temat sędziów-złodziei wyraził ustnie, wystarczyłoby, żeby między „sędziowie”, a „którzy” nie zawiesił głosu, by sprawa była oczywista, że on mówi tylko o tych sędziach, którzy coś ukradli, a nie o wszystkich, a więc być może nawet również o Rączce, czy Gelsdorf. Zawieszenie głosu, przynieść by mu, owszem, mogło kłopoty, ale do tego i tak kolega tych dwojga musiałby zamówić ekspertyzę u jakiegoś speca od modulacji mowy. A i tak, ów gest by go wyłącznie skompromitował.

        Póki co zatem, mamy dziś to co mamy i jedyne co możemy, to się dalej męczyć z kłamstwem, kłamstwem i jeszcze raz kłamstwem, włażącym tu przez wszystkie możliwe szczeliny i osobiście nie widzę choćby najmniejszego światła w tym okropnym tunelu i tylko czekać, aż Kasta zacznie skazywać ludzi tylko za to, że w danym momencie nie zawiesili odpowiednio głosu.

 



11 komentarzy:

  1. @toyah

    Spłaszczając zagadnienie a zarazem je upraszczając, prawomocność dowolnego wyroku ma swą stronę formalną i stronę materialną. Formalna oznacza, że proces definitywnie zakończył się i „klamka zapadła”. Pomijam tu ewentualne prawo do kasacji, czy innego wzruszania wyroku, co np. udało się bohaterce (hm …) jednego z poprzednich tu felietonów.
    Natomiast prawomocność materialna oznacza (nadal w uproszczeniu), iż OBIE strony procesu stają się związane nie tylko samym ciężarem rozstrzygnięcia, lecz także poszczególnymi ustaleniami faktycznymi i ocenami, które sąd dokonał prowadząc do tego rozstrzygnięcia.

    To powoduje zainteresowanie nie tylko tym, jak PO WYROKU zachowa się przegrywający, nieprawdaż? Mniejsza też o sędziego, który wyrokował. Skoro bowiem w świetle obecnego rozwoju orzecznictwa, sędzia (jako taki) nie może być złodziejem, to także nie może być (jako taki) idiotą. Co ustaliwszy, znienacka zatoczyliśmy koło dla domknięcia zagadnienia tej prawomocności formalnej.

    Wróćmy jednak do prawomocności materialnej. To ważny moment, że RÓWNIEŻ strona wygrywająca musi „przyjąć na klatę” nie tylko korzyść dla niej zasądzoną, ale też te fakty i oceny, za których pomocą jej zasądzono. Zwykły człowiek może przejść do porządku nad tym związaniem i poprzestać na samym rozstrzygnięciu żądając jego wykonania. Ale czy w swoim SUMIENIU mógłby do porządku przejść człowiek sam będący profesjonalnym sędzią widząc oczywistą hucpę w ustaleniu i rozumowaniu prowadzącym kolegę sędziego do rozstrzygnięcia danego wyroku?
    Warto więc przede wszystkim na wygrywających popatrzeć w kryterium miłoszowym, mianowicie, jaką osobistą JAKOŚĆ właśnie ONI okazują wobec danego wyroku jako owe kamienie w przetaczającej się lawinie.

    O nas jako o reszcie kamieni też nie należy zapominać.

    OdpowiedzUsuń
  2. @orjan
    Co do kamieni co mchem nie porastają, to zgoda. Natomiast, nie bardzo rozumiem, jak to jest z tymi zodziejami. Zgodnie z wyrokiem, jak rozumiem, jest możliwe, że poza Rączką i Gelsdorf, cała reszta to faktycznie złodzieje, tyle że Piotrowicz zamiast mówić o złodziejach, obrażał Gelsdorf i Rączkę. I za to oberwał. Mógł do swojej opinii dodać oświadczenie, że Gelsdorf i Rączka są czyści jak złoto. Dziwne to wszystko bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @toyah

      Ja tam nie wiem i nie przestane nie-wiedzieć. Sęk w tym, że sąd ma gwarantowany ustawą MONOPOL oceny faktów w sprawie. Do tego monopolu należy także, iż po wyroku drugiej instancji nie można oprzeć skargi kasacyjnej o sam zarzut niewłaściwej oceny faktów.
      To MOŻE powodować, iż w drugiej instancji, gdy mu się tylko zechce, sędzia w zasadzie ma pod ręką nagą, a ostateczną władzę ustalenia choćby i faktycznej bzdury. Byle tylko ustrzegł się wtedy JEDNOCZESNEGO naruszenia procedury i/lub potrzebnego w sprawie przepisu materialnego. Dla profesjonalisty to bułka z masłem.

      Zauważ, że niejaki Piłat odmówił OSOBISTEGO skorzystania z takiego właśnie monopolu, ale przekazał ten monopol komu innemu osobiście w nosie mając prawdę w danej sprawie (Cóż to jest prawda?).

      Natomiast co do danego wyroku, to ani myślę wchodzić w zastosowaną tam koleinę rozumową. Według mojego, instynktownego, a nieprofesjonalnego poczucia logiki i sensu, to S.Piotrowicz żadnego z tych dwojga nie nazwał złodziejem, ani wobec osobiście nich NIC nawet nie zasugerował. Wyraził zaś pogląd ogólny (okazuje się, że aż orwellowską "myślozbrodnię"), iż nie powinien sądzić sędzia, gdyby byłby złodziejem.

      Powodowie jednak wskazanie złodziejstwa subiektywnie przyjęli do samych siebie; tu stanowczo trzeba odeprzeć wszelkie skojarzenia za stołem i nożycami. W pozwie powodowie ujawnili swoją wrażliwość szczególną, a sąd, według takiej samej własnej wrażliwości szczególnej, przychylił się do ich wrażliwości odpowiednio fakty stosując. Powstaje więc pytanie, czy dana wrażliwość szczególna nie okazała się czymś wyższym, bo aż wrażliwością środowiskową?

      Tu pojawia się zagwozdka, bo jeśli sędzia w sprawie posiada taką samą wrażliwość szczególną jak jedna ze stron procesu, to jakim sposobem druga strona może liczyć na gwarantowane w Konstytucji BEZSTRONNE rozstrzygnięcie sprawy?

      Konstytucja! Konstytucja!

      PS. I to wszystko napada akurat w Adwencie. Już niedługo zaśpiewamy: "... byś nas wyrwał z czarta mocy ...".

      Usuń
  3. Sens logiczny wyroku jest taki:
    Sędziowie Gelsdorf i Rączka poczuli, że fraza "Sędziowie, którzy kradną" odnosi się do nich, a więc wiedzą, że taki jest stan faktyczny.
    Piotrowcz ze zbioru sędziów wyodrębnił tych, którzy kradną. I właśnie tych dwoje stwierdziło, że to zdanie odnosi się do nich.
    Żadne wygibasy prawnicze nie zmienią tego wywodu logicznego.
    Sąd swoim wyrokiem potwierdził, że tych dwoje miało powody, aby odnieść tę frazę do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ginewra

      No tak, ale konkretnie CO mogło być powodem tego odniesienia akurat do siebie, np:
      1) odruch przyznania się, gdy - póki co - nie ma prawomocnego ustalenia złodziejstwa?
      (m.zd. wysoce wątpliwe. Jakkolwiek sumienie ma każdy, lecz zakres stosowania sumienia odwrotnie proporcjonalnie zależy od poziomu osobistej bezczelności),
      2) ujawnienie się osobistego idiotyzmu?
      (bo, bez względu na intencje i na ew. powodzenie, pieniactwo jako takie społecznie piętnuje właśnie pieniacza);
      3) pewność tego, na jaki poziom bezstronności orzeczniczej potrafią wznieść się koledzy - niezawiśli sędziowie?
      (NB.: Kumoterstwo to też korupcja).
      4) itede, itepe.

      Można zakreślić więcej, niż jedną możliwość, żadną, albo wskazać inną.

      Usuń
    2. @orjan
      Swoją drogą, czyż to nie piękna fraza z tym czartem i jego mocą?

      Usuń
    3. @orjan
      Stawiam na połączenie punktu 2. z 3. Dodałabym do tego idiotyzm i zacietrzewienie tzw. rozgrzanych sędziów (autorstwo: prezydent Komorowski).

      Na miejscu pana Piotrowicza zamieściłabym przeprosiny następującej treści:
      Wykonując wyrok sądu przepraszam sędziów mających podstawy, aby odnosić wypowiedzianą przeze mnie frazę "sędziowie, którzy kradną" do siebie. Szczególne przeprosiny kieruję do sędziego Rączki i sędzi Gelsdorf.

      Usuń
    4. @Ginewra

      Trafiony, zatopiony! (tekst przeprosin)

      Usuń
    5. @toyah

      Polska kultura (tradycyjna) wraz z religijną zawierają kompletny zestaw szczepionek i odczynników przeciwko każdemu badziewiu.
      Niestety brakuje przeciwko kulturowemu zaprzaństwu i narodowej zdradzie. Może dlatego, iż przynależność do polskiej kultury (i wiary!) jest sprawą miłości do dobra, a nie upodobania do zła (temat na felieton?).

      Usuń
    6. @orjan Ginewra
      Trafione i zatopiony w rzeczy samej, a poza tym cieszę się bardzo, że udało mi się Was aż tak zainspirować.

      Usuń
  4. @Ginewra
    O tym oczywiście nie pomyśłałem, ale mam coraz większe wrażenie, że tam jest znacznie więcej momentów zasługujących na koelne interptetacje.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...