Jakiś czas
temu przez głównie internetowe media przeleciał pewien bardzo dziwny filmik.
Proszę popatrzeć:
Gdy ja tę cizię po raz pierwszy zobaczyłem, uczony pewnym doświadczeniem, uznałem że to jest ktoś z owej najświeższej do-brytyjskiej emigracji, kto będąc tam, czuje się odpowiednio pewnie i gada co ślina na język przyniesie, z odpowiednim dodatkowo przytupem. Po pewnym czasie okazało się jednak, że mamy do czynienia z osobą mieszkającą w Polsce, a konkretnie w okolicach Wrocławia, i że pani ta za swoją dramatycznie bezmyślną gadkę stanęła przed sądem i wspomniany sąd przyłożył jej karę grzywny w wysokości 10 tys. zł., a więc przy uwzględnieniu tego, co kompletnie bezkarnie wyprawiają niektórzy tak zwani „aktywiści”, czy zaprzyjaźnieni z nimi dziennikarze, wydaję się być sumą znaczącą. Nie minęło wiele czasu, jak znalazłem w Sieci nazwisko owej damy i okazało się, że ona nazywa się dokładnie tak jak jej mąż, a więc Żukiewicz. Katarzyna Żukiewicz, żona Damiana, człowieka, który, jak sądzę, wraz ze swoim bratem, Bartłomiejem, stworzyli szereg piramid finansowych operujących na rynku tak zwanych „kryptowalut”, dzięki kórym orżnęli całą kupę naiwnych nieszczęśników na grube miliony złotych.
Nie
chciało mi się sprawdzać jak się miewa Bartek, natomiast Damian, mąż owej fanki
Adolfa Hitlera, został ukarany przez nasz urząd ochrony czegoś tam karą pół
miliona grzywny oraz obowiązkiem opublikowania na prowadzonej przez siebie
firmowej stronie oświadczenia, że jest oszustem i żeby każdy, kto się jego
ofertą podpali, brał ów fakt przede wszystkim pod uwagę. Jak czytam dalej,
Damian się od wyroku odwołał i póki co w dalszym ciągu desperacko, na co liczę,
prowadzi swój podły interes, no a, jak widzimy, jego Kasia, również próbuje
znaleźć swoje miejsce na tym świecie. Jak się nagle okazuje – i to jest prawdziwy
hit – za głupie dziesięć kawałków.
Skąd mi
przyszło do głowy, żeby pisać o tej neo-liberalnej patologii? Otóż przyznaję,
że kiedy dotarła do mnie informacja o gangu Żukiewiczów, pomyślałem sobie że
spróbuję jakoś zgrabnie nawiązać do występu Katarzyny, no ale po chwili
machnąłem na to ręką i oto, proszę sobie wyobrazić, że przeczytałem gdzieś
informację, że wedle bardzo poważnych badań, wśrod osób które rzygają na dźwięk
słowa „Polska” i na swoje okna przyklejają kartki z napisem „Jebać PiS”, czy to
w postaci znanych nam skądinąd ośmiu gwiazdek, które od niedawna są znakiem
rozpoznawczym warszawskiego ratusza, czy w formie bardziej bezpośredniej, aż 70
procent to osoby powyżej 60 roku życia, co by świadczyło, że Katarzyna
Żukiewicz z mężem i szwagrem stanowią tu wyraźną mniejszość. Podobnie zresztą
jak ja, który przy swojej pełnoletności, w ogóle się do tej kategorii nie załapuję.
Zafrapował
mnie bardzo ów konflikt między wynikiem sondażu, a realnym stanem rzeczy, gdzie
ja akurat mam już grubo ponad 60 lat, a mimo to Polskę kocham i jestem z niej
dumny, a Żukiewiczami gardzę. Tym bardziej, że Żukiewiczowie to ludzie
stosunkowo młodzi, a Polską – i przy okazji oczywiście mną – gardzą dokładnie
tak samo jak cała banda emerytowanych nauczycielek i byłych pracowników
PRL-owskich służb urzędniczych. Myślałem o tym długo i przeciągle, próbując się
wcielić w socjologa-amatora, i znaleźć odpowiedź na pytanie, jak ów dręczący
nas od lat polityczny konflikt się przedstawia, gdy przyjrzeć się społecznym
grupom biorącym w nim udział. I proszę sobie wyobrazić, że po dłuższej analizie
doszedłem do wniosku, że po stronie reprezentowanej przez Katarzynę Żukiewicz,
jej rodzinę, oraz zapewne też sędziego, który – ewidentnie dla śmiechu –
postanowił jej wlepić te smętne 10 tysięcy złotych kary, znajdują się niemal
wyłącznie ci starsi państwo – najczęściej zapewne niedobitki po bardzo już dawno
minionym PRL-u, oraz gangsterzy i ich mniej lub bardziej legalne kochanki, tu
natomiast gdzie my zostaliśmy, mamy cały naukowo opisany społeczny wahlarz
postaw... no może tylko bez wspomnianej patologii.
Ktoś
zapyta może, co ja się tak rzuciłem na tych starszych państwa, wśród których ja
niby mam być jakimś wyjątkiem. Otóż czytałem kiedyś artykuł o człowieku, który
kupił – o czym sam autor artykułu zaświadcza – za 1 100 000 dolarów
fotel, który, jeśli się mu przyjrzeć, wygląda jak wyrzucony na śmietnik fotel
naszej dopiero co zmarłej prababci. Autor artykułu próbował obsesyjnie wręcz dowiedzieć
się, czy skoro ów człowiek zapłacił ponad milion dolarów za kompletnie
dziadowski fotel, to on siedzi na tym fotelu, a kiedy się dowiedział, że
człowiek wprawdzie na fotelu nie siedzi, bo go właśnie oddał do tapicera, ale
gdy zacznie z nigo popijać drinki, to będzie je stawiał na stoliku, który nieco
wcześniej zakupił w podobnej cenie. No i w tym momencie autor artykułu postawił
kluczowe pytanie: Czy właściciel fotela i stolika to jakiś zbzikowany staruszek
– jak ja rozumiem, w moim wieku. Okazało się że nie. Ów człowiek z fotelem miał
zaledwie 40 lat.
Przepraszam bardzo, ale mam dojmujące wrażenie, że gdyby on mieszkał we
Wrocławiu i był Polakiem, to by Polskę kochał dokładnie tak jak ja. Mimo że ja
już korzystam zarówno z trzynastej, jak i czternastej emerytury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.