Dziś trzecia
– i jednocześnie przedostatnia – część sagi
o Chelsea Clinton, zwiastunie kapitalizmu jakiego świat nie znał nigdy
wcześniej.
I to był moment, kiedy to Chelsea Clinton
była bardziej zapracowana niż kiedykowiek wcześniej. Najpierw otrzymała
dofinansowanie na produkcję filmu o międzywyznaniowej przyjaźni, jednak już
chwilę potem została zatrudniona jako wiceprezes Clinton Foundation, potężnej
pozarządowej organizacji prowadzonej przez jej rodzinę. Oficjalnie
zarejestrowana jako organizacja dobroczynna, Fundacja jak najbardziej
prowadziła interesy czysto biznesowe. Z e-maili ujawnionych podczas kampani
roku 2016 można było się dowiedzieć, że były doradca Clintonów informował że
Chelsea i jej mąż, Marc Mezvinsky, wykorzystywali Fundację do działalności
doradczej przy inwestycjach prowadzonych przez Eaglevale Partners, hedżingowy
fundusz Mezvinsky’ego. W odróżnienoiu od swojej żony, Mezvinsky nie musiał się
szczególnie wysilać, żeby dbać o swoje finanse.
Jednocześnie jednak, jak najbardziej,
bardzo się starał, by pieniądze zdobywać. Eaglevale Partners zdołało
przyciągnąć do siebie inwestorów z portfelem w wysokości setek milionów
dolarów, w tym bardzo poważne sumy od przeróżnych sponsorów Rodziny. Sam
Mezvinsky, co ciekawe, część zarobionych pieniędzy któregoś dnia postanowił
zainwestować w przyszłość greckiej gospodarki, co akurat okazało się
posunięciem wyjątkowo nieprzemyślanym.
I tak, na początku roku 2016 „Hellenic
Opportunity Fund” zaliczał już stratę w wysokości 90% swej oryginalnej
wartości. Nie minął miesiąc od wyborczej porażki Hillary Clinton, jak cały
hedżingowy fundusz Mezvinsky’ego upadł z kretesem. Inwestorzy zarządali od niego
zwrotu pieniędzy, a skoro główny protektor Mezvinsky’ego wylądował na
politycznym marginesie polityki, cała jego dotychczasowa przebiegłość zamieniła
się w żart.
Przez wszystkie lata obecności Chelsea
Clinton na publicznej scenie, mało kto miał odwagę choćby jednym zdaniem
wspomnieć o tym, że jej sukces był niczym innym jak tylko wynikiem ordynarnego
kumoterstwa i prostego nepotyzmu. Niektórzy tylko zechcieli zauważyć, że owe
sukcesy były osiągane z żałosną wręcz łatwością, w dodatku bez cienia
świadomości ze strony samej zainteresowanej.
Tu jednak media pozostały nadzwyczaj
dyskretne. Przez wszystkie te lata ogłaszały Chelsea osobą o nadzwyczajnych
wręcz talentach, i co ciekawe robiły to w przekonaniu, że taka właśnie jest
prawda. Poświęcony jej artykuł w
magazynie „Parade” z roku 2013 pozostaje do dziś bardzo typowy:
„Precyzja
myślenia Chelsea pozostaje niewzruszona. Dziewczyna ta wykazuje nadzwyczajne
wręcz panowanie nad każdą syskutowaną kwestią i jak nikt inny zachowuje pełną
koncentrację na temacie. Nikt też tak jak ona nie potrafi cytować z pamięci
choćby najbardziej zawiłych danych statystycznych, dzięki czemu pozwala sobie ona
zarówno na słowa uznania, jak i krytyki. Powszechnie mało znane słowa, takie
jak ‘metryka’, czy ‘kohorta’ pojawiają się w wypowiadanych przez nią zdaniach w
sposób całkowicie naturalny”.
Jeśli mamy za sobą zdany egzamin
maturalny, możemy uznać że wyrazy takie jak „metryka”, czy „kohorta” nie należą
do szczególnie egzotycznych, jednak wydawcy „New York Timesa” mają tu swoje wątpliwości.
To tam mianowicie pojawił się tekst, w którym rozpływano się nad tym, że w
którejś ze swoich wypowiedzi użyła Chelsea takich słów jak „anatema”, czy
„behemot” , natomiast internetowa strona Refinery29 pogratulowała jej
użycia słowa „zakrzywiony”.
W roku 2014 magazyn „Fast Company”
ogłosił Chelsea nie tylko wyjątkowo sprawnym mówcą, ale też autentycznym
wizjonerem: „Chelsea to osoba równie inteligentna i błyskotliwa jak każdy biznesmen
z Krzemowej Doliny z jej pokolenia”.
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie ma
się co dziwić, że magazyn „Glamour” odznaczył Chelsea nagrodą Kobiety Roku
2014. Oficjalnie nagroda została przyznana Chelsea za jej pracę w Clinton
Foundation, jednak nie udało się nam poznać szczegółów odnośnie tego, na czym
owa praca miała konkretnie polegać. A o tym, bym była ona wykorzystwywana do
pozyskiwania funduszy na interesy męża Chelsea Clinton, też nie wspomniano.
Mimo wyborczej porażki swojej mamy,
Chelsea nie wycofała się z życia publicznego. Ambitni biznesmeni nigdy nie
składają broni. Zamiast tego natomiast wydała Chelsea bardzo współczesną kulturowo
książkę dla dzieci zatytułowaną „Ona się uparła”, którą następnie promowała
podczas specjalnej trasy po 12 miastach. Wydawca określił to coś jako wykład przeznaczony
dla „małych feministek, mini aktywistek i wszystkich dzieci, które pragną
zdobyć świat”. Ile z owych dzieci książkę Chelsea Clinton przyczytało
pozostaje zagadką.
W wieku 36 lat, zdążyła już być
Chelsea wykładowcą na Oxfordzie, wziętym konsultantem, ekspertem od
hedżingowych funduszy, dyrektorem w korporacjach, korespondentem stacji
telewizyjnych, prezesesm organizacji pozarządowych, autorem książek,
producentem filmów dokumentalnych i, wreszcie, głównym doradcą w prezydenckiej
kampanii. Jeśli się zastanowić, to poza ewentualnie Krzyżem Wiktorii za
wrodzoną elegancję, nie mogła ona już liczyć na wiele więcej. W tej sytuacji,
pozostało już tylko to by uznać Chelsea za intelektualistkę. Terenem
działalności Chelsea stał się Twitter.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.