czwartek, 30 grudnia 2021

O kapitalizmie po kapitalizmie, którego nie było - część 3

 

Dziś trzecia – i jednocześnie przedostatnia –  część sagi o Chelsea Clinton, zwiastunie kapitalizmu jakiego świat nie znał nigdy wcześniej.

 

 

      I to był moment, kiedy to Chelsea Clinton była bardziej zapracowana niż kiedykowiek wcześniej. Najpierw otrzymała dofinansowanie na produkcję filmu o międzywyznaniowej przyjaźni, jednak już chwilę potem została zatrudniona jako wiceprezes Clinton Foundation, potężnej pozarządowej organizacji prowadzonej przez jej rodzinę. Oficjalnie zarejestrowana jako organizacja dobroczynna, Fundacja jak najbardziej prowadziła interesy czysto biznesowe. Z e-maili ujawnionych podczas kampani roku 2016 można było się dowiedzieć, że były doradca Clintonów informował że Chelsea i jej mąż, Marc Mezvinsky, wykorzystywali Fundację do działalności doradczej przy inwestycjach prowadzonych przez Eaglevale Partners, hedżingowy fundusz Mezvinsky’ego. W odróżnienoiu od swojej żony, Mezvinsky nie musiał się szczególnie wysilać, żeby dbać o swoje finanse.

        Jednocześnie jednak, jak najbardziej, bardzo się starał, by pieniądze zdobywać. Eaglevale Partners zdołało przyciągnąć do siebie inwestorów z portfelem w wysokości setek milionów dolarów, w tym bardzo poważne sumy od przeróżnych sponsorów Rodziny. Sam Mezvinsky, co ciekawe, część zarobionych pieniędzy któregoś dnia postanowił zainwestować w przyszłość greckiej gospodarki, co akurat okazało się posunięciem wyjątkowo nieprzemyślanym.

        I tak, na początku roku 2016 „Hellenic Opportunity Fund” zaliczał już stratę w wysokości 90% swej oryginalnej wartości. Nie minął miesiąc od wyborczej porażki Hillary Clinton, jak cały hedżingowy fundusz Mezvinsky’ego upadł z kretesem. Inwestorzy zarządali od niego zwrotu pieniędzy, a skoro główny protektor Mezvinsky’ego wylądował na politycznym marginesie polityki, cała jego dotychczasowa przebiegłość zamieniła się w żart.

        Przez wszystkie lata obecności Chelsea Clinton na publicznej scenie, mało kto miał odwagę choćby jednym zdaniem wspomnieć o tym, że jej sukces był niczym innym jak tylko wynikiem ordynarnego kumoterstwa i prostego nepotyzmu. Niektórzy tylko zechcieli zauważyć, że owe sukcesy były osiągane z żałosną wręcz łatwością, w dodatku bez cienia świadomości ze strony samej zainteresowanej.

         Tu jednak media pozostały nadzwyczaj dyskretne. Przez wszystkie te lata ogłaszały Chelsea osobą o nadzwyczajnych wręcz talentach, i co ciekawe robiły to w przekonaniu, że taka właśnie jest prawda.  Poświęcony jej artykuł w magazynie „Parade” z roku 2013 pozostaje do dziś bardzo typowy:

Precyzja myślenia Chelsea pozostaje niewzruszona. Dziewczyna ta wykazuje nadzwyczajne wręcz panowanie nad każdą syskutowaną kwestią i jak nikt inny zachowuje pełną koncentrację na temacie. Nikt też tak jak ona nie potrafi cytować z pamięci choćby najbardziej zawiłych danych statystycznych, dzięki czemu pozwala sobie ona zarówno na słowa uznania, jak i krytyki. Powszechnie mało znane słowa, takie jak ‘metryka’, czy ‘kohorta’ pojawiają się w wypowiadanych przez nią zdaniach w sposób całkowicie naturalny”.

         Jeśli mamy za sobą zdany egzamin maturalny, możemy uznać że wyrazy takie jak „metryka”, czy „kohorta” nie należą do szczególnie egzotycznych, jednak wydawcy „New York Timesa” mają tu swoje wątpliwości. To tam mianowicie pojawił się tekst, w którym rozpływano się nad tym, że w którejś ze swoich wypowiedzi użyła Chelsea takich słów jak „anatema”, czy „behemot” , natomiast internetowa strona Refinery29 pogratulowała jej użycia słowa „zakrzywiony”.

          W roku 2014 magazyn „Fast Company” ogłosił Chelsea nie tylko wyjątkowo sprawnym mówcą, ale też autentycznym wizjonerem: „Chelsea to osoba równie inteligentna i błyskotliwa jak każdy biznesmen z Krzemowej Doliny z jej pokolenia”.

           Biorąc to wszystko pod uwagę, nie ma się co dziwić, że magazyn „Glamour” odznaczył Chelsea nagrodą Kobiety Roku 2014. Oficjalnie nagroda została przyznana Chelsea za jej pracę w Clinton Foundation, jednak nie udało się nam poznać szczegółów odnośnie tego, na czym owa praca miała konkretnie polegać. A o tym, bym była ona wykorzystwywana do pozyskiwania funduszy na interesy męża Chelsea Clinton, też nie wspomniano.

        Mimo wyborczej porażki swojej mamy, Chelsea nie wycofała się z życia publicznego. Ambitni biznesmeni nigdy nie składają broni. Zamiast tego natomiast wydała Chelsea bardzo współczesną kulturowo książkę dla dzieci zatytułowaną „Ona się uparła”, którą następnie promowała podczas specjalnej trasy po 12 miastach. Wydawca określił to coś jako wykład przeznaczony dla „małych feministek, mini aktywistek i wszystkich dzieci, które pragną zdobyć świat”. Ile z owych dzieci książkę Chelsea Clinton przyczytało pozostaje zagadką.

         W wieku 36 lat, zdążyła już być Chelsea wykładowcą na Oxfordzie, wziętym konsultantem, ekspertem od hedżingowych funduszy, dyrektorem w korporacjach, korespondentem stacji telewizyjnych, prezesesm organizacji pozarządowych, autorem książek, producentem filmów dokumentalnych i, wreszcie, głównym doradcą w prezydenckiej kampanii. Jeśli się zastanowić, to poza ewentualnie Krzyżem Wiktorii za wrodzoną elegancję, nie mogła ona już liczyć na wiele więcej. W tej sytuacji, pozostało już tylko to by uznać Chelsea za intelektualistkę. Terenem działalności Chelsea stał się Twitter.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...