Myślę że już tu o tym wspominałem, ale na
wszelki wypadek zacznę od uwagi, że tak samo jak uważam, że dzisiejsze kino w
Polsce jest najprawdopodobnie najgorszym kinem na świecie, z takim samym
zdecydowaniem, ile razy dowiaduję się, że oto lada chwila ma trafić na ekrany
kin coś, co stanie się prawdziwym wydarzeniem, wmawiam sobie, że może
faktycznie tym razem się nam uda. Nawet dziś, kiedy z dość głóśnym hukiem do
kin wchodzi film o Jolancie Brzeskiej, staram się wierzyć, że to będzie coś
znacznie lepszego od wszystkiego, co nam zaproponowało ostatnie czterdzieści
lat polskiego kina. Staram się bardzo, a mimo to wiem, że i tym razem
dostaniemy coś na poziomie „Smoleńska”, jeśli nie czegoś jeszcze gorszego.
Od pewnego czasu w naszej okolicy, podczas
codziennych spacerów z psem regularnie trafiałem na plakaty zapowiadające
projekt zatytułowany „Kraj” i o tyle szczególny, że składający się z kilkunastu
etiud nakręconych przez kilkunastu młodych reżyserów i od razu się przyznam, że
i tym razem pomyślałem sobie, że to będzie to coś, przynajmniej w sensie
włożonego w produkcję zawodowego, a kto wie, czy nie intelektualnego też,
wysiłku. I oto okazuje się, że dziś ów film jest umieszczony pod zagranicznym
tytułem „Land” na Netflixie. Obejrzałem trzy z tych etiud i opowiem teraz co to
takiego.
W pierwszej z nich widzimy duży
supermarket i frajera w stroju roboczym, z dzidziusiem w foteliku, jak rozmawia
przez telefon z żoną, która drze na niego mordę, że ma w ciągu dziesięciu minut
oddać dziecko. Gdy tak rozmawiają, przechodzący typ niechcąco na niego wpada i
wytrąca mu z ręki telefon, który wpada pod półki z towarem. Frajer na chwilę
odkłada fotelik z dzidziusiem, żeby wyjąć spod półek telefon, a gdy się
podnosi, okazuje się, że dziecka nie ma. Zaczyna więc biegać po sklepie tam i z
powrotem wrzeszcząc: „Zosia, Zosia, Zosia...”, licząc jak rozumiem, że dzidziuś
zaraz do niego przybiegnie. Na to nadchodzi ochrona i grozi frajerowi, że jesli
się natychmiast nie zamknie, to oni wezwą policję. Ten wszystkim tłumaczy, że
mu ukradziono dziecko, ale w tym momencie cały już sklep wyzywa go od pedałów i
oszustów. Nagle frajer widzi kobietę z
jego dzieckiem, która usiłuje szybko przejść przez kasy, podbiega więc do niej,
żeby mu oddała dziecko, ale w tym momencie robi się prawdziwe piekło, ochrona
rzuca się na frajera, by go zaaresztować, a on wyciąga zza paska młotek i po
kolei wszystkich zabija. Trup ściele się gęsto, podłoga spływa krwią, a on, sam
podobnie cały we krwi, biegnie wśród tych trupów do kobiety z jego dzieckiem,
ona mu dziecko oddaje, on patrzy w kamerę i to już jest koniec filmu.
Teraz kolejny. Właśnie zwolniony ze
stanowiska ministra rolnictwa gość zostaje dyrektorem państwowej galerii
sztuki. Jego pierwszą decyzją na nowym stanowisku jest usunięcie z wystawy
wszystkich obrazów, na ktorych są nagie kobiety. W tej sytuacji konfrontuje się
z nim jedna z pracownic, była kochanka dyrektora, i oczywiście zwracając się do niego na ty, tłumaczy mu
czym jest sztuka, na co on mówi jej, żeby ona go nie tykała, bo ona na ty jest tylko z kobietami, które „bzyka”. Kiedy sytuacja robi się nie do
zniesienia, przychodzi sprzątaczka i przynosi dyrektorowi herbatę do której wcześniej
dosypała środek przeczyszczający. On wypija herbatę i natychmiast dostaje
straszliwej sraczki. Sraczka jest tak ogromna, że już po chwili cała galeria
jest zasłana gównem. Na to przychodzi jedna z pracownic galerii, wyjmuje
telefon komórkowy i nagrywa to gówno, mówiąc, że to jest dzieło Jacksona
Pollocka. Koniec.
No i na koniec film trzeci, w pewnym
sensie najważniejszy. Oto w mieszkaniu siedzi sobie młoda kobieta i nagle
zostaje nawiedzona przez jakąś parę w towarzystwie policjanta i policjantki.
Okazuje się, że ona od owej parki wynajmuje to mieszkanie, ale ponieważ od
dwóch lat nie płaci czynszu, to oni przyszli z policją, żeby ją wyrzucić.
Kobieta jednak informuje intruzów, że ona ma małe dziecko i w ten sposób jest
nie do ruszenia. Policja natychmiast staje po jej stronie, a w momencie gdy
para zaczyna się stawiać, policjantka pryska im w oczy gazem i ich aresztuje.
Gdy zostaje sama, kobieta z dzieckiem rozbiera się do naga i w pełnej
ekspozycji przechadza się tam i z powrotem po ekranie. Gdy chodzi taka goła,
któregoś dnia przychodzi dwóch w strojach roboczych i mówią że są z gazowni. Kiedy
ona nie chce ich wpuścić, przecinają łańcuch w drzwiach, wpuszczają do środka
popryskanego wcześniej gazem frajera, wymieniają zamki w drzwiach i frajer
zamieszkuje z gołą. Od tego czasu oana każe mu się zajmować dzieckiem, chodzić
na zakupy, podczas gdy sama nie wychodzi z domu, tylko włazi na stół i tam
całymi godzinami nago skacze. Na koniec frajer ją wyrzuca przez okno i w ten
sposób odzyskuje mieszkanie, wraz z dzieckiem, które od teraz jest już jego.
Dlaczego uznałem, że ten akurat kawałek
jest najbardziej godny uwagi? Otóż ową gołą dziewczynę gra aktorka o nazwisku
Daria Bułka, którą znam z tego tytułu, że jest moją sąsiadką i znajomą od psów.
Muszę przyznać, że osobiście, od pierwszego razu jak ją poznałem, jestem nią
zachwycony. Jest to moim zdaniem dziewczyna nadzwyczaj sympatyczna, wesoła,
inteligentna i co warte podkreślenia, obiektywnie nadzwyczaj ładna. Teraz w
dodatku, kiedy ją obejrzałem na tym Netflixie, uważam, że aktorsko ona w żaden
sposób nie odstaje od najwybitniejszych polskich aktorek. To jednak co
najważniejsze, w odróżnieniu od nich wszystkich, ona tak jak żadna przed nią
zgodziła się – a wręcz złożyła deklarację – że jest gotowa brać role wymagające
tak zwanej full frontal nudity, i to nie na chwilę, ale choćby i przez cały
film. Uważam, że na dzisiejszym, tak trudnym przecież, filmowym rynku w Polsce,
był to strzał w dziesiątkę. Rozmawiałem z nią jakiś czas temu i pytałem, czemu
ona, tak wyjątkowo ładna i zapewne zdolna w wielu wymiarach aktorka, nie robi
kariery ogólnopolskiej, na co ona odpowiedziała mi, że przede wszystkim
musiałaby wyjechać do Warszawy, a i wtedy bez żadnej gwarancji sukcesu. I oto
nie minęło pół roku, jak ona weszła na ową ścieżkę. I pomyśleć tylko, że
wystarczył do tego ten jeden gówniany film. Otóż ja nie mam najmniejszych
wątpliwości, że już niedługo o Darii Bułce usłyszymy, i to usłyszymy nie jeden
raz, tak jak choćby swego czasu usłyszeliśmy o Sharon Stone, po jej jakże skromnym
występie w innym gównianym filmie pod tytułem „Nagi instynkt”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.