Wprawdzie w tym tygodniu o Żydach już było, no ale ponieważ ostatni mój tekst dla "Warszawskiej Gazety" nie mógł się obyć bez i tego tematu, to niech on zakończy sprawę na kolejne miesiące, a kto wie, czy nie lata.
Nie wiem czy
czytelnicy „Warszawskiej Gazety” zwrócili na to uwagę, ale w ostatnich
tygodniach, czy może nawet miesiącach, mniej umiarkowana część środowisk
feministycznych uruchomiła akcję przeciwko zjawisku, które za mojej
przynajmniej młodości funkcjonowało jako „zaloty”, a dziś przez wspomniane
środowiska nazywane jest „gwałtem”. O co chodzi? Rzecz w tym, że zdaniem pewnej
odmiany kobiet, we współczesnej Polsce do kolejnych przypadków gwałtów dochodzi
niemal codziennie, i to nie raz czy dwa, ale wielokrotnie i co najgorsze
powszechnie. Zdaniem owych pań, zdecydowana większość kobiet jest ustawicznie
gwałcona przez mężów, partnerów, czy zaledwie znajomych. Jak to się dzieje? A
tak mianowicie, że nawet jeśli któraś z nich nieopatrznie wyrazi zgodę na seks,
to gwałciciel nawet nie zada sobie trudu, by się upewnić, czy ona miała
naprawdę na myśli to co na myśli miała.
Odpowiedź na to szaleństwo jest prosta i
została już parokrotnie wyartykułowana w postaci stwierdzenia, że tego rodzaju zabawa
w gwałcenie tak naprawdę obraża te wszystkie kobiety, żony, a często nawet i
dzieci, które faktycznie zostały zgwałcone, a często wręcz przy tej okazji
zamordowane. Wspomniana zabawa w gwałt, to z pewnego punktu widzenia zbrodnia w
stosunku do autentycznego zjawiska, z jakim niestety musi się zmierzać cały
dzisiejszy świat. Zbrodnią jest bowiem zestawianie panienki która najpierw
uwiodła jakiegoś chłoptasia, potem dała się zaprosić do jego mieszkania,
następnie się upiła, a kiedy on ją wykorzystał, to uznała, że tak naprawdę to
on jej się wcale nie podobał, z tymi co dziś już spoczywają w ciemnym grobie.
Przypomniała mi się owa ciekawa kwestia,
gdy oto właśnie minister spraw zagranicznych Izraela oświadczył, że jego rzad
zawiesza stosunki dyplomatyczne z Polską, bo oto właśnie Polska, przyjmując
ustawę o ochronie polskich obywateli i ich własności przed mafiami
reprywatyzacyjnymi, pokazała rzekomo, że podobnie jak Niemcy, nie dość że
odpowiada za Holocaust, to – i tu w odróżnieniu od Niemców – swoją odpowiedzialność
gloryfikuje. Mało tego. Niemal w tej samej chwili w Internecie ukazał się
komentarz jakiegoś Żyda, który zaświadczył, że jego dziadek, który przeżył
Zagładę wędrując przez kolejne obozy koncentracyjne, włącznie z Auschwitz,
opowiadał mu jak to na tle okrucieństwa Polaków wobec Żydów, Niemcy jawili się
jako anioły.
A ja sobie myślę, że ta cała żydowska
gadka na temat Holocaustu i odpowiedzialności jaka za tę zbrodnię spoczywa na
Polakach, to jest dokładnie ten sam rodzaj bezczelnego cwaniactwa, z jakim
feministki na całym świecie, a przy okazji i tu u nas, trywializują ową wielką
tragedię, jaką jest gwałt. Jedni i drudzy bowiem, dla czystych politycznych
interesów, pokazują – z jednej strony –
że to całe gwałcenie to zwykłe zawracanie głowy, a z drugiej – i to jest
już naprawdę coś poważnego – że tak naprawdę najmniej ów Holocaust dziś już
przeżywają jego ofiary, nie wspominając o owych ofiar potomkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.