Wśród wielu wynaturzeń, jakie możemy
spotkać w przestrzeni Internetu, dość popularne jest zjawisko tak zwanych „śmieszków”.
Ów śmieszek, mówiąc bardzo skrótowo, to człowiek, który na różnego rodzaju
forach, często bardzo na Twitterze, prowadzi fałszywe konto, na którym się
przedstawia jako ktoś, kim nie jest – często albo osoba powszechnie znana, lub
reprezentująca popularną, a jednocześnie kontrowersyjną agendę – wyłącznie po
to by prowokować awantury. Jak to wygląda w praktyce? Otóż ten ktoś tworzy
profil, gdzie podpisując się jako dajmy na to Przemysław Czarnek ogłasza, że od
nowego roku wszyscy uczniowie polskich szkół będą mieli obowiązek modlić się przed
każdą lekcją na kolanach. Z drugiej strony, ktoś inny umieszcza komentarz
podpisany powiedzmy przez Radosława Sikorskiego, w którym ów rzekomo twierdzi,
że każdy kto się sprzeciwia woli Izraela powinien być pozbawiony majątku, który
w trybie natychmiastowym zostanie przekazany państwu żydowskiemu. Ponieważ przede
wszystkim znaczna część użytkowników Twittera to osoby, delikatnie mówiąc,
głupi, w obu przypadkach awantura gotowa.
Ale poza bieżącą polityką, mamy też
wrzutki jak najbardziej szczere, czynione w przekonaniu, że podawana wiadomość,
to czysta prawda i tu mam na przykład na myśli Lecha Wałęse, który od pewnego
czasu jest głęboko przekonany o istnieniu obcych, pozaziemskich cywilizacji,
które od tysiącleci mają wobec nas swoje plany i są na prostej drodzy by je
zrealizować, a dla zilustrowania swoich przeświadczeń, były prezydent
zamieszcza znalezione na youtubie filmy, które w sposób „naukowy” dokumentują
problem. Tu zatem poruszamy się w świecie zwanym powszechnie science-fiction i
tu też jest wiele osób, które ów przekaz traktują z jak największą powagą.
Czasem też – i to jest coś, co stanowi
jedynie przykład czegoś znacznie szerszego, ale co jednak zachęciło mnie do
napisania dzisiejszych refleksji – pojawiają się informacje dotyczące, ogólnie
rzecz ujmując, tak zwanych światowych spisków i one też bardzo chętnie znajdują odpowiednią
publiczność. Otóż wczoraj właśnie trafiłem na wspomnianym Twitterze na krótką
wypowiedź anonimowego człowieka nadaną z anonimowego źródła, gdzie ów człowiek –
zauważyć należy, że w najmniejszym stopniu nie wyglądający i nie zachowujący
się ekscentrycznie – opowiada, jak to od dłuższego czasu na terenie Belgii,
królewskie rodziny Wielkiej Brytanii, Belgii, oraz Holandii, przy udziale ludzi
typu George Soros, oraz przy współpracy z belgijską policją, każdego 15
sierpnia urządzają sobie rytualne polowania na wyciagane z sierocińców dzieci, podczas
których to polowań owe dzieci są w okrutny sposób mordowane. Wspomniany informator,
opowiada o owym procederze bardzo dokładnie, podaje nazwiska uczestników owych
rzekomych rzezi, objaśnia że ich organizatorem jest satanistyczno-masońska
organizacja funkcjonująca pod nazwą „9 Krąg”, a my tego wszystkiego słuchamy i
wiemy, ze jest to zaledwie jeszcze jeden przejaw tego samego szaleństwa, czy to
realizowanego na poważnie, czy w formie zwykłego „śmieszkowania”.
Wysłuchałem owego może dwuminutowego wykładu,
wzruszyłem ramionami i przeszedłem do dalszej części zabawy i nagle sobie –
kompletnie teoretycznie – pomyślałem, że a co by było, gdyby to o czym ten
dziwny człowiek opowiada zostało oficjalnie potwierdzone jako fakt. Czy ja bym
się zdziwił? Oczywiście, w pierwszej chwili zdziwiłbym się niezmiernie, być
może byłbym wręcz zszokowany, jednak z całą pewnością już po chwili
najprawdopodobnie zadałbym sobie pytanie: „No a niby, czemu nie?” Czemu na
najwyższych i jak najbardziej ukrytych poziomach coś tego akurat typu miałoby
być niemożliwe? Co mianowicie stoi na przeszkodzi, by wspomniany Soros, jeśli
przyjąć że jemu wspomniany typ rozrywki by się spodobał - a ja nie widzę najmniejszego powodu, by to
wykluczyć – nie mógł sobie jej kupić i co stoi na przeszkodzie, by ktoś kto
może wszystko – a tacy wśród nas z pewnością są – miał mu to uniemożliwić?
Proszę nie myśleć, że mnie wspomniana opowieść jakoś poruszyła. Ja ją, podobnie jak większość z nas, potraktowałem ze wzgardą. To natomiast co mnie tu interesuje, to włyłącznie ów aspekt, który określiłem pytaniem „A co gdyby?” Oczywiście informacja o tym, że minister Czarnek każe od nowego roku szkolenego uczniom klęczeć, to absurd w który uwierzyć mogą tylko tacy sami durnie jak ten ktoś kto tego typu wiadomość wymyślił; gorzej z Sikorskim: z nim to naprawdę nigdy nic nie wiadomo i choć należy być zawsze ostrożnym, to diabli wiedzą, co mu przyjdzie do głowy. W obce cywilizacje wierzą nawet redaktorzy stacji TVPInfo oraz dziennikarze tygodnika „Sieci”, więc tu nie ma o czym gadać. Gdy chodzi jednak o tę historię o belgijskich lasach i ich tajemnicach, to mnie się przypomniała słynna afera zapisana w historii jako "Profumo Affair", kiedy to wyszło na jaw, że wysocy urzędnicy w brytyjskim rządzie wspólnie z innymi bardzo wysoko postawionymi osobami ze towarzyskiej śmietanki Wielkiej Brytanii, w tym ze zmarłym niedawno księciem Filipem, urządzali sobie dyskretne orgie, o których pies z kulawą nogą by nie usłyszał, gdyby się nie okazało, że w owe zbezecenństwa byli zaangażowani też Rosjanie i wszystko ostatecznie zakończyła polityka. Przypomina mi się ta sprawa i jednocześnie myślę sobie, że a co by było, gdyby im same orgie nie wystarczyły; gdyby sie okazało, że ich podnieca coś znacznie bardziej wymyślnego niż zwykły, chocby nie wiadomo jak egzotyczny seks. No i znów, pamiętajac że to były zaledwie lata 60 ubiegłego wieku, a więc czasy w pewnym sensie zamierzchłe i sięgam pamiecią do filmu, o którym tu już pisałem i który sobie bardzo chwalę, a mianowicie „8 mm” z Nicholasem Cagem. Króciutko: Cage jest prywatnym detektywem, która dostaje zlecenie od świeżo upieczonej wdowy po obrzydliwie bogatym człowieku, dotyczące taśmy filmowej z pornograficznym materiałem, którą ona znalazła w jego sejfie, a na której jest zarejstrowane coś, co wygląda na autentyczne morderstwo. Kobieta wynajmuje Cage’a, by sprawdził, czy owo morderstwo jest rzeczywiście autentyczne, czy to zaledwie zwykła inscenizacja przeprowadzona na potrzeby bogatych zboczeńców. Cage przyjmuje zlecenie i nitka po nitce wchodzi w świat perwersji jakiej sobie nie wyobrażaliśmy, gdzie, jak się okazuje, wszystko jest kwestią ceny i na końcu którego jest oczywiście prawdziwe morderstwo, za prawdziwie duże pieniądze.
Przyznaję że ów film, a przede wszystkim
zawarte w nim przesłanie, zrobiły na mnie takie wrażenie, że ja od tego czasu
jestem głęboko przekonany, że są na świecie ludzie tak zdeprawowani, a
jednocześnie tak bogaci, których stać na to, by sobie zażyczyć nie tylko
odpowiedni film, ale nawet pokaz na żywo. Czy oni ze swoich możliwości
korzystają, tego oczywiście nie wiem i mam nadzieję, że jednak nie.
Jednocześnie jednak wciąż pojawia się w mojej głowie pytanie: no a niby czemu
nie? W końcu to już stary Dostojewski najlepiej pokazał, że skoro Boga nie ma,
to wolno wszystko, a ja tylko dodam, że niech się tak zwani „humaniści” zamkną,
bo gówno wiedzą.
No i dokładnie tak samo jest z tym
filmem, od którego zacząłem te dzisiejsze refleksje. Osobiście myślę, że to
jest piramidalna bzdura, jakich wiele, choćby na Facebooku Lecha Wałęsy. Z
drugiej jednak strony, tylko nomen omen diabli wiedzą, jak to owego 15 sierpnia
każdego roku nasz świat wygląda, zwłaszcza w tak interesującym miejscu jak
Belgia.
Pozostaje pytanie, po jasną cholerę ja
się w ogóle zainteresowałem tym tematem, skoro, jak mówię, uważam go za nędzny
fejk. Powód jest jeden: otóż chciałem tylko powiedzieć, że świat w którym tego
typu historie się pojawiają i które, choć powszechnie wyszydzane, znajdują
chętnych odbiorców, lub przynajmniej osoby, które – w całkowitym spokoju i
równowadze – mówią: „A czemu nie?”, to świat który się zbliża do końca.
W świetnym serialu "Sukcesja" o rodzinie magnata medialnego jeden odcinek dzieje się na Węgrzech. Oni tam wynajmują wielką willę zbudowaną w środku lasu i lecą ze Stanów na wekendowe polowanie. W pewnym momencie pada pytanie "Czemu te Węgry?" Zorientowany członek rodziny odpowiada "Bo tu można strzelać do wszystkiego". Oczywiście do ludzi w serialu nie strzelali. Zastanawiałem się o co kaman i doszedłem do wniosku, że to reklama i że Węgry musiały za to zapłacić producentom serialu. Do nas w PRL też przylatywali "dewizowi" myśliwi.
OdpowiedzUsuń@crimsonking
OdpowiedzUsuńMocne.