czwartek, 19 sierpnia 2021

Gdy pojawia się pytanie: "A niby czemu nie?"

 

        Wśród wielu wynaturzeń, jakie możemy spotkać w przestrzeni Internetu, dość popularne jest zjawisko tak zwanych „śmieszków”. Ów śmieszek, mówiąc bardzo skrótowo, to człowiek, który na różnego rodzaju forach, często bardzo na Twitterze, prowadzi fałszywe konto, na którym się przedstawia jako ktoś, kim nie jest – często albo osoba powszechnie znana, lub reprezentująca popularną, a jednocześnie kontrowersyjną agendę – wyłącznie po to by prowokować awantury. Jak to wygląda w praktyce? Otóż ten ktoś tworzy profil, gdzie podpisując się jako dajmy na to Przemysław Czarnek ogłasza, że od nowego roku wszyscy uczniowie polskich szkół będą mieli obowiązek modlić się przed każdą lekcją na kolanach. Z drugiej strony, ktoś inny umieszcza komentarz podpisany powiedzmy przez Radosława Sikorskiego, w którym ów rzekomo twierdzi, że każdy kto się sprzeciwia woli Izraela powinien być pozbawiony majątku, który w trybie natychmiastowym zostanie przekazany państwu żydowskiemu. Ponieważ przede wszystkim znaczna część użytkowników Twittera to osoby, delikatnie mówiąc, głupi, w obu przypadkach awantura gotowa.

       Ale poza bieżącą polityką, mamy też wrzutki jak najbardziej szczere, czynione w przekonaniu, że podawana wiadomość, to czysta prawda i tu mam na przykład na myśli Lecha Wałęse, który od pewnego czasu jest głęboko przekonany o istnieniu obcych, pozaziemskich cywilizacji, które od tysiącleci mają wobec nas swoje plany i są na prostej drodzy by je zrealizować, a dla zilustrowania swoich przeświadczeń, były prezydent zamieszcza znalezione na youtubie filmy, które w sposób „naukowy” dokumentują problem. Tu zatem poruszamy się w świecie zwanym powszechnie science-fiction i tu też jest wiele osób, które ów przekaz traktują z jak największą powagą.

      Czasem też – i to jest coś, co stanowi jedynie przykład czegoś znacznie szerszego, ale co jednak zachęciło mnie do napisania dzisiejszych refleksji – pojawiają się informacje dotyczące, ogólnie rzecz ujmując, tak zwanych światowych spisków i one też bardzo chętnie znajdują odpowiednią publiczność. Otóż wczoraj właśnie trafiłem na wspomnianym Twitterze na krótką wypowiedź anonimowego człowieka nadaną z anonimowego źródła, gdzie ów człowiek – zauważyć należy, że w najmniejszym stopniu nie wyglądający i nie zachowujący się ekscentrycznie – opowiada, jak to od dłuższego czasu na terenie Belgii, królewskie rodziny Wielkiej Brytanii, Belgii, oraz Holandii, przy udziale ludzi typu George Soros, oraz przy współpracy z belgijską policją, każdego 15 sierpnia urządzają sobie rytualne polowania na wyciagane z sierocińców dzieci, podczas których to polowań owe dzieci są w okrutny sposób mordowane. Wspomniany informator, opowiada o owym procederze bardzo dokładnie, podaje nazwiska uczestników owych rzekomych rzezi, objaśnia że ich organizatorem jest satanistyczno-masońska organizacja funkcjonująca pod nazwą „9 Krąg”, a my tego wszystkiego słuchamy i wiemy, ze jest to zaledwie jeszcze jeden przejaw tego samego szaleństwa, czy to realizowanego na poważnie, czy w formie zwykłego „śmieszkowania”.

       Wysłuchałem owego może dwuminutowego wykładu, wzruszyłem ramionami i przeszedłem do dalszej części zabawy i nagle sobie – kompletnie teoretycznie – pomyślałem, że a co by było, gdyby to o czym ten dziwny człowiek opowiada zostało oficjalnie potwierdzone jako fakt. Czy ja bym się zdziwił? Oczywiście, w pierwszej chwili zdziwiłbym się niezmiernie, być może byłbym wręcz zszokowany, jednak z całą pewnością już po chwili najprawdopodobnie zadałbym sobie pytanie: „No a niby, czemu nie?” Czemu na najwyższych i jak najbardziej ukrytych poziomach coś tego akurat typu miałoby być niemożliwe? Co mianowicie stoi na przeszkodzi, by wspomniany Soros, jeśli przyjąć że jemu wspomniany typ rozrywki by się spodobał -  a ja nie widzę najmniejszego powodu, by to wykluczyć – nie mógł sobie jej kupić i co stoi na przeszkodzie, by ktoś kto może wszystko – a tacy wśród nas z pewnością są – miał mu to uniemożliwić?

        Proszę nie myśleć, że mnie wspomniana opowieść jakoś poruszyła. Ja ją, podobnie jak większość z nas, potraktowałem ze wzgardą. To natomiast co mnie tu interesuje, to włyłącznie ów aspekt, który określiłem pytaniem „A co gdyby?” Oczywiście informacja o tym, że minister Czarnek każe od nowego roku szkolenego uczniom klęczeć, to absurd w który uwierzyć mogą tylko tacy sami durnie jak ten ktoś kto tego typu wiadomość wymyślił; gorzej z Sikorskim: z nim to naprawdę nigdy nic nie wiadomo i choć należy być zawsze ostrożnym, to diabli wiedzą, co mu przyjdzie do głowy. W obce cywilizacje wierzą nawet redaktorzy stacji TVPInfo oraz dziennikarze tygodnika „Sieci”, więc tu nie ma o czym gadać. Gdy chodzi jednak o tę historię o belgijskich lasach i ich tajemnicach, to mnie się przypomniała słynna afera zapisana w historii jako "Profumo Affair", kiedy to wyszło na jaw, że wysocy urzędnicy w brytyjskim rządzie wspólnie z innymi bardzo wysoko postawionymi osobami ze towarzyskiej śmietanki Wielkiej Brytanii, w tym ze zmarłym niedawno księciem Filipem, urządzali sobie dyskretne orgie, o których pies z kulawą nogą by nie usłyszał, gdyby się nie okazało, że w owe zbezecenństwa byli zaangażowani też Rosjanie i wszystko ostatecznie zakończyła polityka. Przypomina mi się ta sprawa i jednocześnie myślę sobie, że a co by było, gdyby im same orgie nie wystarczyły; gdyby sie okazało, że ich podnieca coś znacznie bardziej wymyślnego niż zwykły, chocby nie wiadomo jak egzotyczny seks. No i znów, pamiętajac że to były zaledwie lata 60 ubiegłego wieku, a więc czasy w pewnym  sensie zamierzchłe i sięgam pamiecią do filmu, o którym tu już pisałem i który sobie bardzo chwalę, a mianowicie „8 mm” z Nicholasem Cagem. Króciutko: Cage jest prywatnym detektywem, która dostaje zlecenie od świeżo upieczonej wdowy po obrzydliwie bogatym człowieku, dotyczące taśmy filmowej z pornograficznym materiałem, którą ona znalazła w jego sejfie, a na której jest zarejstrowane coś, co wygląda na autentyczne morderstwo. Kobieta wynajmuje Cage’a, by sprawdził, czy owo morderstwo jest rzeczywiście autentyczne, czy to zaledwie zwykła inscenizacja przeprowadzona na potrzeby bogatych zboczeńców. Cage przyjmuje zlecenie i nitka po nitce wchodzi w  świat perwersji jakiej sobie nie wyobrażaliśmy, gdzie, jak się okazuje, wszystko jest kwestią ceny i na końcu którego jest oczywiście prawdziwe morderstwo, za prawdziwie duże pieniądze.

       Przyznaję że ów film, a przede wszystkim zawarte w nim przesłanie, zrobiły na mnie takie wrażenie, że ja od tego czasu jestem głęboko przekonany, że są na świecie ludzie tak zdeprawowani, a jednocześnie tak bogaci, których stać na to, by sobie zażyczyć nie tylko odpowiedni film, ale nawet pokaz na żywo. Czy oni ze swoich możliwości korzystają, tego oczywiście nie wiem i mam nadzieję, że jednak nie. Jednocześnie jednak wciąż pojawia się w mojej głowie pytanie: no a niby czemu nie? W końcu to już stary Dostojewski najlepiej pokazał, że skoro Boga nie ma, to wolno wszystko, a ja tylko dodam, że niech się tak zwani „humaniści” zamkną, bo gówno wiedzą.

       No i dokładnie tak samo jest z tym filmem, od którego zacząłem te dzisiejsze refleksje. Osobiście myślę, że to jest piramidalna bzdura, jakich wiele, choćby na Facebooku Lecha Wałęsy. Z drugiej jednak strony, tylko nomen omen diabli wiedzą, jak to owego 15 sierpnia każdego roku nasz świat wygląda, zwłaszcza w tak interesującym miejscu jak Belgia.

        Pozostaje pytanie, po jasną cholerę ja się w ogóle zainteresowałem tym tematem, skoro, jak mówię, uważam go za nędzny fejk. Powód jest jeden: otóż chciałem tylko powiedzieć, że świat w którym tego typu historie się pojawiają i które, choć powszechnie wyszydzane, znajdują chętnych odbiorców, lub przynajmniej osoby, które – w całkowitym spokoju i równowadze – mówią: „A czemu nie?”, to świat który się zbliża do końca.



 

2 komentarze:

  1. W świetnym serialu "Sukcesja" o rodzinie magnata medialnego jeden odcinek dzieje się na Węgrzech. Oni tam wynajmują wielką willę zbudowaną w środku lasu i lecą ze Stanów na wekendowe polowanie. W pewnym momencie pada pytanie "Czemu te Węgry?" Zorientowany członek rodziny odpowiada "Bo tu można strzelać do wszystkiego". Oczywiście do ludzi w serialu nie strzelali. Zastanawiałem się o co kaman i doszedłem do wniosku, że to reklama i że Węgry musiały za to zapłacić producentom serialu. Do nas w PRL też przylatywali "dewizowi" myśliwi.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...