Nie chcę
oczywiście przez to powiedzieć, że gdybym właśnie nie wyjeżdżał do Przemyśla, a
więc miasta ludzi brudnych, dzikich i – jak to kiedyś stwierdził prezydent
Komorowski – nie płacących podatków, to w sobotę, niedzielę, czy nawet w
poniedziałek, tu by się coś ukazało, jednak fakt jest taki, że ja faktycznie za
chwilę wyjadę na weekend do swojego Przemyśla i do czasu jak wrócę, tu się nie
ukaże nic nowego. Dziś natomiast na odchodne, przedstawiam Państwu swój
najnowszy felieton dla „Warszawskiej Gazety”. Jak widzimy, o Donaldzie Tusku,
ale cóż nas dziś jest w stanie równie mocno zainspirować? Oplucie Dobromira
Sośnierza? Nie żartujmy.
Ja zdaję sobie sprawę z tego, że
nieustanne traktowanie Donalda Tuska – z przerwą na tego narkomana Sikorskiego
– jako pierwszego bohatera naszych codziennych emocji, może robić wrażenie
nienajlepsze, niemniej jednak ja, zwłaszcza gdy aktywność wspomnianego Tuska
sprawiła, że nie ma dnia, by on się po raz kolejny nie skompromitował, nie bardzo
widzę możliwość udzielania się w jakichkolwiek innych tematach. Wszystko bowiem
wskazuje na to, że to właśnie Donald Tusk jest bohaterem naszej dzisiejszej
ekscytacji. Przyznam że nie bardzo lubię wierzyć, że to co się wokół nas dzieje
jest wynikiem specjalnie dla nas opracowanego planu, niemniej jednak odnoszę
ostanio wrażenie, że wspomniany powrót Donalda Tuska z brukselskiej emigracji
to jest wynik bardzo starannie zaplanowanej operacji, na końcu której stoi
wciąż zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w wyborach w roku 2023. I to zwycięstwo,
jakiego świat nigdy wcześniej nie widział.
W czym rzecz? Otóż odnoszę wrażenie – a
ono jest na tyle silne, że postanowiłem się mim podzielić i tu, a więc w
miejscu, którego wymazać się nie da – że powrót Donalda Tuska do kraju zostaŁ
sprowokowany nie przez jakieś szczególne kalkulacje brukselskich urzędników,
którzy uznali że to on właśnie, a nie ktokolwiek inny, jako ów rycerz na białym
koniu, odsunie Prawo i Sprawiedliwość od władzy. Za owym ciekawym planem musiał
stać sam Jarosław Kaczyński, który, sobie tylko znanym sposobem, doprowadził do
jego powrotu, a wszystko to w jednym jedynym celu, czyli pokazaniu Polakom że
nie ma dla nich nic gorszego jak władza odmóżdżonego idioty.
Przykładów pokazujących to jak Donald
Tusk realizuje plany władzy jest oczywiście cała masa, a kolejne informacje
docierają do nas niemal każdego dnia. Ja natomiast z prawdziwą przyjemnością
chciałbym zwrócić uwagę na słynną już dziś wypowiedź – no nie wiem, jak go
tytułować – Króla Europy, kiedy ów zadeklarował, że dziś systuacja jest taka,
że dla kobiety urodzenie dziecka, zwłaszcza w sytuacji gdy ono zażyczy sobie
przeżyć jakieś 20 lat, to jest katorga.
Dziś nikt chyba, nie tylko ja, nie wie,
co strzeliło do głowy Donaldowi Tuskowi, by wyrzucić z siebie te słowa.
Oczywiście jest bardzo prawdopodobne, że jego doświadczaenia jako rodzica, a
poza tym najnowsza wiedza, jaką on uzyskał podczas swojego pobytu w Brukseli,
wskazują bardzo jasno na to, że dzieci to nie ten geszeft, no i Donald zaledwie
wyraził tu swoją opinię. Efekt jednak jest taki, że po zaledwie kilku
tygodniach swojego pobytu w Polsce, i po tym jak ludzie zorientowali się, że
mają do czynienia z autentycznym kosmitą, zamiast się zamknąć i spróbować
zorientować się w sytuacji, uznał on za stosowne poinformować Polki i Polaków,
że posiadanie dzieci to nieszczęście, a próba marzenia o nich to głupota.
Przepraszam bardzo, ale jak tu nie myśleć, że ten nasz prezes Jarosław
Kaczyński to naprawdę wybitny umysł?
@toyah
OdpowiedzUsuńOn jest dobrze dobrany dla zrobienia tutaj rozpierduchy. Chodzi bowiem o dopasowanie się do światopoglądu wyewoluowanej w międzyczasie ulicznej tłuszczy. Wiele wskazuje, że - technicznie biorąc - zachodzi tutaj implementacja spirali takiej jak opisywał Marx. Ulica zawiodła, zagranica też, więc teraz znowu ulica, ale na poziomie o obrót spirali wyżej. Potem będzie znowu zagranica, itd - ad nauseam.
W toku tego planu zachodzi stopniowe alienowanie się części współobywateli, którzy odrywają się od Polski, od wspólnoty, od kultury, a z nienawiścią wrzeszczą: "my Polacy"! Jacy "my"?
Odrzucają jakakolwiek więź z pisiorami, kukizem, itd. i kogo tam sobie jeszcze upatrzą. A patrzą na nich z góry i w tył niczym pasażerowie przedniej części warszawskiego tramwaju w czasie okupacji. A to jeszcze nie jest koniec ich ewolucji.
Tusk właśnie do nich przyjechał i musi się dopasować.
@orjan
OdpowiedzUsuńA ja mam mocne przeczucie, że on niedługo stąd wyjedzie.